Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Awanturnice. Kobiety, które prowokowały i szły pod prąd - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
17 października 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Awanturnice. Kobiety, które prowokowały i szły pod prąd - ebook

Szalone, nieprzewidywalne, pełne sprzeczności, ale i wielkiej wiary w siebie. Małgorzata Czapczyńska przedstawia sylwetki kobiet, które urzekały niezwykłą osobowością i bulwersowały skandalicznymi eskapadami, wyprzedzały swoje czasy i na zawsze zapisały się w historii.

Jest tu pierwsza kobieta kandydująca na prezydenta i wiktoriańska dama odkrywająca Afrykę. Uwodzicielka, która doprowadziła do abdykacji króla Bawarii i światowej sławy aktorka, która nie ruszała w tournée bez własnej trumny. Nieszczęśliwa Marilyn Monroe znad Wisły i buntownicza pisarka obnażająca hipokryzję i pseudomoralność. Łączy je jedno – wielka charyzma, niepokorny charakter i nieustępliwość w dążeniu do celu.

Odkryj historie kobiet, które odważyły się zmieniać świat!

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788383174327
Rozmiar pliku: 6,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Od Au­torki

Nin­iej­sza książka jest uzu­peł­nie­niem zbioru hi­sto­rii o ko­bie­tach wy­jąt­ko­wych i nie­zwy­kłych, opo­wie­dzia­nych przeze mnie w książce Skan­da­listki. Ko­biety, które za­dzi­wiały i szo­ko­wały.

Po­dob­nie jak w Skan­da­list­kach, rów­nież i w tej pu­bli­ka­cji znaj­dzie­cie syl­wetki ko­biet, któ­rych ulu­bio­nymi za­ję­ciami z pew­no­ścią nie były prace do­mowe, ro­bótki ręczne czy po­po­łu­dniowa her­batka u są­siadki. Sza­lone, nie­prze­wi­dy­walne, pełne sprzecz­no­ści, ale i wiel­kiej wiary w sie­bie, przez co upar­cie dą­żące do celu. Wszyst­kie do­ko­nały rze­czy, dzięki któ­rym na za­wsze za­pi­sały się w pan­te­onie naj­bar­dziej nie­zwy­kłych pa­sjo­na­tek zmie­nia­ją­cych świat wo­kół sie­bie. Nie­ważne, czy była to sza­lona awan­tur­ni­cza tan­cerka, piękna ak­torka z cy­gań­ską du­szą, eks­cen­tryczna po­dróż­niczka czy pi­sarka waj­de­lotka. Wszyst­kie łą­czyło jedno – wielka cha­ry­zma i nie­ustę­pli­wość w dą­że­niu do celu. A cele moje bo­ha­terki miały różne i środki do ich osią­gnię­cia naj­roz­ma­it­sze, o czym prze­czy­ta­cie w ni­niej­szej książce.Lola Mon­tez

Bez­czelna awan­tur­nica na sa­lo­nach Eu­ropy

Wszyst­kim męż­czy­znom i ko­bie­tom z każ­dego kraju, któ­rzy nie boją się sa­mych sie­bie, któ­rzy tak bar­dzo ufają swoim du­szom, że mają od­wagę sta­nąć w ob­li­czu swo­jej wła­snej in­dy­wi­du­al­no­ści, aby sta­wić czoła prą­dom pły­wo­wym świata.

Lola Mon­tez, Sztuka piękna

Długo za­sta­na­wia­łam się, która po­stać po­winna otwo­rzyć ten złoty pan­teon wspa­nia­łych, eks­tra­wa­ganc­kich ko­biet, i do­szłam do wnio­sku, że nikt nie za­słu­guje na to bar­dziej niż ona. Lola Mon­tez, ir­landzka po­szu­ki­waczka przy­gód, piękna awan­tur­nica i uwo­dzi­cielka wład­ców, o któ­rej cała Eu­ropa usły­szała w 1846 r., gdy po­ja­wiła się u boku króla Ba­wa­rii Lu­dwika I Wit­tels­ba­cha jako me­tresa i w szes­na­ście mie­sięcy do­pro­wa­dziła do jego ab­dy­ka­cji. Wcze­śniej nie­bie­sko­oka pięk­ność, przed­sta­wia­jąca się jako hisz­pań­ska tan­cerka, za­wró­ciła w gło­wie Fran­cisz­kowi Lisz­towi, Alek­san­drowi Du­ma­sowi, a na­wet zło­wiesz­czemu na­miest­ni­kowi Kró­le­stwa Pol­skiego, Iwa­nowi Pa­skie­wi­czowi. Ta sza­lona i pewna sie­bie dziew­czyna nie li­czyła się z ni­czyim zda­niem – ani matki, ani męża (miała ich trzech, w tym dwóch nie­le­gal­nych), ani króla, ani w ogóle ko­go­kol­wiek.

Por­tret Loli Mon­tez wy­ko­nany ok. 1860 r. Aut. An­to­ine Sa­muel Adam-Sa­lo­mon.

Kim była Lola Mon­tez? Do dziś nie do końca wia­domo. Na pewno nie uro­dziła się w Hisz­pa­nii, choć ła­ma­nym hisz­pań­skim prze­ko­ny­wała, że tak wła­śnie było. W rze­czy­wi­sto­ści przy­szła na świat w Ir­lan­dii, w nie­zbyt za­moż­nej ro­dzi­nie. Wy­cho­wy­wała się w In­diach, a część swo­jej edu­ka­cji skoń­czyła w Wiel­kiej Bry­ta­nii. Nie ma­jąc po­my­słu na ży­cie, przez cztery mie­siące uczyła się w Hisz­pa­nii tań­czyć, po czym za­do­wo­lona ze swo­ich, ra­czej wąt­pli­wych, umie­jęt­no­ści pre­zen­to­wała je, jeż­dżąc po ca­łej Eu­ro­pie.

Lola Mon­tez z pro­filu, w czar­nym we­lo­nie. Fo­to­gra­fia z 1853 r. au­tor­stwa Tho­masa M. Easterly’ego.

Hi­sto­ria nie­zwy­kłego ży­cia Loli, a tak na­prawdę Eli­za­beth Ro­sanny Gil­bert, za­częła się naj­praw­do­po­dob­niej albo 17 lu­tego 1821 r. w ma­łej miej­sco­wo­ści Grange w pół­nocno-za­chod­niej Ir­lan­dii, albo też trzy lata wcze­śniej, w 1818 r. w mie­ści­nie Li­me­rick. Nie ma co do tego pew­no­ści, bo o miej­scu i da­cie swo­ich uro­dzin piękna Ir­landka opo­wia­dała różne hi­sto­rie. Pewne jest na­to­miast to, że jej matką była mło­dziutka, bo za­le­d­wie szes­na­sto­let­nia Eli­za­beth Oli­ver, oj­cem zaś osiem­na­sto­letni Edward Gil­bert, bry­tyj­ski żoł­nierz słu­żący w Cork i od­de­le­go­wany do In­dii, gdzie mała Lola spę­dziła wraz z ro­dzi­cami pierw­sze lata ży­cia. Po na­głej śmierci ojca, za­bra­nego przez cho­lerę, matka po­wtór­nie wy­szła za mąż, za star­szego rangą woj­sko­wego, Pa­tricka Cra­ige’ego, a kil­ku­let­nią córkę ode­słała na wy­cho­wa­nie do Szko­cji, do ro­dzi­ców swo­jego no­wego męża, sta­tecz­nych i po­waż­nych pre­zbi­te­ria­nów.

Do­ra­sta­jąca, pełna wi­goru i cha­rak­terna Lola za nic nie po­tra­fiła do­ga­dać się z przy­bra­nymi dziad­kami, a w apo­geum kon­fliktu znisz­czyła do­szczęt­nie ich pre­zbi­te­riań­ską re­pu­ta­cję, pew­nego dnia wy­bie­ga­jąc nago na ulicę. Za ten czyn zo­stała przez opie­ku­nów ze­słana do szkoły w Pa­ryżu. Po­tem kon­ty­nu­owała na­ukę w Bath, gdzie wdała się we flirt z przy­stoj­nym na­uczy­cie­lem mu­zyki. Za­alar­mo­wana o tym fak­cie matka na­tych­miast udała się do Wiel­kiej Bry­ta­nii, by za­brać szes­na­sto­let­nią wów­czas Lolę do In­dii, z za­mia­rem wy­da­nia jej za mąż. Kan­dy­da­tem do ślub­nego ko­bierca miał być nie­mal cztery razy star­szy od dziew­czyny, sześć­dzie­się­cio­letni sę­dzia Abra­ham Lum­ley. Jako że matka Loli była mał­żonką ofi­cera, w for­mie ochrony przy­dzie­lono jej do po­dróży po­rucz­nika Tho­masa Ja­mesa. Para na­wią­zała na­miętny ro­mans, jed­nak kiedy Tho­mas po­znał Lolę, od razu prze­niósł na nią swoje za­in­te­re­so­wa­nie. Sprawy przy­brały na tyle szyb­kie tempo, że ko­chan­ko­wie ucie­kli do Ir­lan­dii i wzięli bły­ska­wiczny ślub. Na­stęp­nie no­wo­żeńcy udali się do In­dii, gdzie wkrótce od­czuli przy­kre skutki po­chop­nej de­cy­zji. Mał­żeń­stwo oka­zało się bo­wiem kom­plet­nie nie­udane. Lola nie po­tra­fiła przy­zwy­czaić się do ko­lo­nial­nego ży­cia, co czę­sto po­wo­do­wało w ich związku kon­flikty, gwoź­dziem do trumny oka­zały się zaś osta­tecz­nie zdrady Tho­masa, ja­kich do­pusz­czał się on m.in. z żoną swo­jego ka­pi­tana. Obu­rzona i spo­nie­wie­rana psy­chicz­nie Lola wsia­dła na po­kład statku pły­ną­cego do An­glii, gdzie szybko zna­la­zła po­cie­sze­nie w ra­mio­nach nie­ja­kiego ka­pi­tana Len­noxa. Do­wie­dziaw­szy się o tym, mąż na­tych­miast wniósł sprawę o roz­wód, winą za roz­pad związku obar­cza­jąc Lolę. W trak­cie pro­cesu roz­wo­do­wego sę­dzia, w ob­li­czu ze­znań świad­ków, usank­cjo­no­wał winę Loli i wy­dał wy­rok po­twier­dza­jący roz­pad mał­żeń­stwa, jed­nak nie dał pa­rze roz­wodu, za­bra­nia­jąc jed­no­cze­śnie każ­dej ze stron po­now­nego za­war­cia związku mał­żeń­skiego. A po­nie­waż ka­pi­tan Len­nox dość szybko ulot­nił się z ży­cia Loli, dziew­czyna mu­siała zna­leźć wła­sny spo­sób na utrzy­ma­nie.

Szybko wy­my­śliła so­bie, że zo­sta­nie tan­cerką, choć ni­gdy wcze­śniej nie miała z tań­cem nic wspól­nego. Po­mysł pa­sier­bicy po­parł oj­czym, który dał jej na nową drogę ży­cia 1000 fun­tów, i tak Lola wy­ru­szyła na na­ukę tańca do Hisz­pa­nii. Spę­dziła tam cztery mie­siące, ucząc się za­równo ję­zyka, jak i pod­sta­wo­wych kro­ków fla­menco. Jak ła­two się do­my­ślić, po tak krót­kim cza­sie na­dal była ama­torką, je­śli cho­dzi o ta­niec, nie prze­szko­dziło jej to jed­nak, by w 1843 r. za­de­biu­to­wać na sce­nie Te­atru Kró­lew­skiego w Lon­dy­nie jako „Lola Mon­tez – tan­cerka z Hisz­pa­nii”. Przed pu­blicz­no­ścią pre­zen­to­wała ta­niec wła­snego au­tor­stwa o na­zwie „Ta­niec ta­ran­tuli”. Po­le­gał on głów­nie na tym, że Mon­tez prze­rzu­cała fal­bany spód­nicy, uda­jąc, że pró­buje zła­pać ukry­tego w nich pa­jąka. Wy­ko­ny­wała przy tym tak ku­szące i nie­jed­no­znaczne ru­chy, że ta­niec ten w tam­tym cza­sie uzna­wano za je­den z naj­bar­dziej skan­da­licz­nych wy­stę­pów. Lu­dzie do­ce­niali jej urodę, ma­gne­tyzm i cha­ry­zmę, spusz­cza­jąc za­słonę mil­cze­nia na marne umie­jęt­no­ści ta­neczne. Jed­nak ka­riera Loli w Lon­dy­nie szybko zo­stała prze­rwana, gdyż, jak głosi znane po­wie­dzonko, „świat jest mały” i w krót­kim cza­sie roz­po­znano w niej zhań­bioną żonę Tho­masa Ja­mesa. W tej sy­tu­acji Mon­tez po­sta­no­wiła po­zo­sta­wić prze­szłość za sobą i ru­szyła na pod­bój Eu­ropy.

Da­leko od Wysp Bry­tyj­skich jej „hisz­pań­ski” ta­niec i la­ty­no­ski strój prze­ko­nały wielu, że Lola na­prawdę była Hisz­panką. Gdzie­kol­wiek jed­nak się udała, to­wa­rzy­szyła jej fala nie­uda­nych mał­żeństw, mor­derstw i za­gi­nięć. Mon­tez była dzi­kim dziec­kiem, któ­rego nie dało się oswoić w żad­nych oko­licz­no­ściach. Po­da­wała się za damę, ale jej ję­zyk był bliż­szy rynsz­to­kowi niż ele­ganc­kim sa­lo­nom. W każ­dym mie­ście, do któ­rego przy­by­wała, znaj­do­wała so­bie in­nego ko­chanka, ale wszyst­kich tych męż­czyzn łą­czyły albo wy­so­kie po­cho­dze­nie, albo pie­nią­dze, albo sława. Do tego pocztu za­li­czali się m.in. Fran­ci­szek Liszt, Alek­san­der Du­mas (oj­ciec) czy nie­jaki Char­les Du­ja­rier, pa­ry­ski żur­na­li­sta, który zgi­nął, po­je­dyn­ku­jąc się o ho­nor Loli z jed­nym z kry­ty­ków jej wy­stę­pów. Po­noć po pro­ce­sie Lola miała mó­wić, że ona sama by­łaby szczę­śliwa, bro­niąc ho­noru ko­chanka w spo­sób, w jaki zro­bił to Du­ja­rier.

Mon­tez wie­działa, że bu­dzi kon­tro­wer­sje, za­wsze była więc przy­go­to­wana na ewen­tu­alny atak, w do­słow­nym tego słowa zna­cze­niu. W po­dróże ni­gdy nie wy­bie­rała się bez pi­sto­le­tów, bi­czy i noży. Z pew­no­ścią nie za­li­czała się do nie­wiast bo­jaź­li­wych czy sła­bych, a je­den z człon­ków jej trupy na­pi­sał o niej na­wet, że jest „naj­od­waż­niej­szą i go­tową pod­jąć naj­więk­sze ry­zyko ko­bietą w hi­sto­rii”. Prze­ko­nał się o tym w War­sza­wie sam na­miest­nik car­ski, gu­ber­na­tor Pa­skie­wicz. Urze­czony urodą Loli, w za­mian za ro­mans chciał jej ofia­ro­wać jedną ze swo­ich naj­lep­szych po­sia­dło­ści ziem­skich oraz nie­złą górkę kosz­tow­no­ści. Ale dziew­czyna ka­te­go­rycz­nie od­mó­wiła. Śmier­tel­nie ura­żony gu­ber­na­tor opła­cił wów­czas kilku opry­chów, by ob­rzu­cili Lolę po­mi­do­rami i wy­gwiz­dali ją na sce­nie te­atru, w któ­rym tań­czyła swój prze­bo­jowy „Ta­niec ta­ran­tuli”. Ta jed­nak ani na chwilę nie stra­ciła re­zonu i ze sceny ogło­siła uwiel­bia­ją­cej ją pol­skiej pu­blicz­no­ści, że za łaj­dacki atak od­po­wie­dzialne są wy­na­jęte słu­gusy car­skiego urzęd­nika oraz sprzy­ja­jący Ro­sji dy­rek­tor te­atru. Po tych sło­wach pu­blicz­ność za­częła po­tężną roz­róbę w obro­nie Loli, roz­róbę, która prze­nio­sła się na­wet na ulice War­szawy. Wście­kły Pa­skie­wicz wy­dał po­le­ce­nie do­pro­wa­dze­nia Loli na Pa­wiak za upra­wia­nie an­ty­car­skiej po­li­tyki i wznie­ca­nie nie­po­ko­jów spo­łecz­nych, przed aresz­to­wa­niem ura­to­wał ją jed­nak kon­sul fran­cu­ski, nie­zwłocz­nie i po­ta­jem­nie wy­wo­żąc dziew­czynę za gra­nicę.

Por­tret Loli Mon­tez z 1851 r. Aut. So­uth­worth & Ha­wes.

We wrze­śniu 1846 r. Lola Mon­tez przy­była do Ba­wa­rii, gdzie do­ko­nała rze­czy dużo więk­szych i ma­ją­cych o wiele da­lej idące skutki niż tylko słynne po­kazy „Tańca ta­ran­tuli”. Po­nie­waż „hisz­pań­ska tan­cerka” bar­dzo po­trze­bo­wała pie­nię­dzy, za­le­żało jej, by wy­stą­pić w sa­mym Te­atrze Kró­lew­skim. Jed­nak dy­rek­tor owej sza­cow­nej pla­cówki oka­zał się mało po­datny na wdzięki Loli, za to bar­dziej wy­czu­lony na jej kiep­skie umie­jęt­no­ści ta­neczne, i nie wy­ra­ził zgody na wy­stęp. Ura­żona Mon­tez in­ter­we­nio­wała u sa­mego króla Lu­dwika I, który, już od pierw­szego spo­tka­nia, cał­ko­wi­cie osza­lał na jej punk­cie. Za­uro­cze­nie oka­zało się na tyle silne, że nikt nie był w sta­nie prze­mó­wić mu do roz­sądku, na­wet przed­sta­wia­jąc nie­pod­wa­żalne do­wody na to, że Mon­tez nie jest żadną damą, a je­dy­nie zwy­kłą awan­tur­nicą, którą z hu­kiem wy­rzu­cano z Dre­zna, Ber­lina czy War­szawy. Star­szy od Loli o 35 lat mo­nar­cha, w imię wiel­kiej mi­ło­ści, ofia­ro­wał jej za­mek, ona zaś z ochotą zgo­dziła się być jego ko­chanką, a na­stęp­nie wy­mo­gła na nim naj­pierw ty­tuł ba­ro­no­wej Ro­sen­thal, a po­tem hra­biny Lans­feld. Król przy­znał jej też mie­sięczną pen­sję opie­wa­jącą na gi­gan­tyczną kwotę 100 ty­sięcy flo­re­nów i nie­długo póź­niej do­pi­sał ją do swo­jego te­sta­mentu. Mimo iż do­tąd nie sły­nął ra­czej z wiel­kiej hoj­no­ści, wy­da­wał na swoją fa­wo­rytę ogromne pie­nią­dze. Tak więc Lola błysz­czała w no­wych sza­tach i luk­su­so­wej bi­żu­te­rii, a tym­cza­sem pra­wo­wita kró­lowa cho­dziła w sta­rych suk­niach.

Por­tret ro­syj­skiego feld­mar­szałka, hra­biego I.F. Pasz­kie­wi­cza, au­tor­stwa Fry­de­ryka Ran­dela, wy­ko­nany ok. 1886 r.

Mon­tez pie­nią­dze jed­nak ni­gdy się nie trzy­mały, także i te, które do­stała od ko­chanka, szybko się ro­ze­szły, a tan­cerka za­częła po­pa­dać w długi, które oczy­wi­ście na­tych­miast spła­cał Lu­dwik. Lola owi­nęła go so­bie wo­kół palca tak bar­dzo, że mo­nar­cha po­zo­sta­wał ślepy na fakt, że wciąż zwo­dziła go, uda­jąc nie­do­stępną w spra­wach łóż­ko­wych, choć w rze­czy­wi­sto­ści bez więk­szych prze­szkód spo­ty­kała się i sy­piała z męż­czy­znami w swoim wieku. Oczy­wi­ście o po­kąt­nych ko­chan­kach jego fa­wo­ryty do­no­szono kró­lowi nie­jed­no­krot­nie i zda­rzało się, że z tego ty­tułu urzą­dzał on Loli po­tężne awan­tury. Jed­nak każda z tych kłótni osta­tecz­nie koń­czyła się po­go­dze­niem się pary, a Lola była tak wia­ry­godna w za­prze­cza­niu do­no­som, że mo­nar­cha wie­rzył w każde jej słowo. Tym spo­so­bem piękna ko­cha­nica z po­wo­dze­niem zwo­dziła Lu­dwika na ma­nowce. Seks upra­wiała z nim tylko raz, i to do­piero wtedy, gdy zro­zu­miała, że nie ma in­nego wyj­ścia. Jej po­zy­cja na dwo­rze za­częła bo­wiem w pew­nym mo­men­cie wi­sieć na wło­sku. Do­pro­wa­dziły do tego jej wła­sne ma­ni­pu­la­cje i mie­sza­nie się w sprawy po­li­tyczne. Lola bez opa­mię­ta­nia wy­ko­rzy­sty­wała ślepą mi­łość Lu­dwika do re­ali­za­cji wła­snych ce­lów. Pod jej wpły­wem rządy króla stały się bar­dziej li­be­ralne, a on sam zy­skał tak wielu wro­gów i prze­ciw­ni­ków, że w końcu owo fa­talne za­uro­cze­nie przy­czy­niło się do upadku jego re­żimu w 1848 r. w wy­niku re­wo­lu­cji. Spo­łe­czeń­stwo ba­war­skie czuło bo­wiem do Mon­tez ogromną nie­chęć, która zna­la­zła uj­ście w ulicz­nych za­miesz­kach. Ta ro­snąca wro­gość stała się na tyle pro­ble­ma­tyczna, że w końcu Lu­dwik wy­da­lił Mon­tez z kraju, a kilka dni póź­niej sam ab­dy­ko­wał na rzecz syna. Mu­siał też udać się na tym­cza­sowe wy­gna­nie. Cho­ciaż wciąż wy­pła­cano mu pen­sję, za­gro­żono mu, że je­śli spo­tka się z dawną ko­chanką, fun­du­sze te zo­staną mu ode­brane i nie bę­dzie mógł już wró­cić do kraju. Jed­nak ta dziwna hi­sto­ria mi­ło­sna wcale się na tym nie skoń­czyła. Para wciąż była ze sobą w kon­tak­cie. Ko­chan­ko­wie na­dal bo­wiem pi­sali do sie­bie li­sty, w któ­rych Lu­dwik za­pew­niał Lolę o swo­jej tę­sk­no­cie i go­rą­cej mi­ło­ści, ona zaś nie­ustan­nie pro­siła go o pie­nią­dze. I mimo że były już mo­nar­cha sam nie był w naj­lep­szej sy­tu­acji fi­nan­so­wej, nie­zmien­nie wspo­ma­gał swoją wy­brankę. W końcu jed­nak nad­szedł mo­ment, kiedy to do głowy Lu­dwika za­częło po­woli do­cie­rać, że w tym ukła­dzie tylko on daje, nie otrzy­mu­jąc nic w za­mian. Za­czął się za­sta­na­wiać, dla­czego jego ży­cie ero­tyczne z Lolą wy­pa­dało tak blado na tle jej in­nych ro­man­sów. W jed­nym z li­stów wy­znał, że „ma­rzy o ssa­niu pal­ców jej stóp” i otwar­cie py­tał, czy pod­czas ko­lej­nego spo­tka­nia Lola go po­ca­łuje.

Do spo­tka­nia jed­nak ni­gdy nie do­szło. Mon­tez wy­je­chała do An­glii, skąd pla­no­wała wy­brać się do Se­willi. Te plany ule­gły jed­nak zmia­nie, gdy w Wiel­kiej Bry­ta­nii po­znała Geo­rge’a Traf­forda He­alda, któ­rego po­ślu­biła po za­le­d­wie czte­rech dniach zna­jo­mo­ści. W re­zul­ta­cie zo­stała aresz­to­wana za bi­ga­mię (ofi­cjal­nie wciąż była prze­cież mę­żatką), a wię­zie­nia unik­nęła tylko dla­tego, że wpła­ciła kau­cję i wraz z no­wym „mę­żem" ucie­kli do Eu­ropy. Zwią­zek ten jed­nak roz­padł się rów­nie szybko, jak się za­czął. Po­zo­sta­wiona na lo­dzie Lola znów pi­sała do Lu­dwika dra­ma­tyczne li­sty z prośbą o środki na ży­cie, ka­ja­jąc się i bła­ga­jąc o prze­ba­cze­nie za to, że tak bez­myśl­nie wy­szła za mąż, jed­no­cze­śnie za­pew­nia­jąc go o swo­jej go­rą­cej mi­ło­ści. A on da­lej co mie­siąc wy­pła­cał jej pie­nią­dze. W końcu jed­nak i to źró­dło wy­schło – ostat­nią „pen­sję” do­stała w czerwcu 1851 r. Póź­niej pró­bo­wała jesz­cze Lu­dwika szan­ta­żo­wać, gro­żąc upu­blicz­nie­niem ich pry­wat­nej ko­re­spon­den­cji, jed­nak były król wresz­cie przej­rzał na oczy.

Lu­dwik I Wit­tels­bach, król Ba­wa­rii w la­tach 1825–1848.

Mon­tez mu­siała za­tem za­brać się do pracy. Wró­ciła do swo­jego „za­wodu” i znowu za­częła tań­czyć. Tym ra­zem jed­nak pu­blicz­ność nie przy­cho­dziła oglą­dać jej „Tańca ta­ran­tuli”, ale po pro­stu ją samą, po­wszech­nie wia­domo było bo­wiem, kim była i jaką re­pu­ta­cją się cie­szyła. W 1851 r. Lola prze­nio­sła się do Sta­nów Zjed­no­czo­nych, gdzie tań­czyła i wy­stę­po­wała w sztuce bę­dą­cej au­to­bio­gra­ficzną re­la­cją z jej po­bytu w Ba­wa­rii. W 1853 r. po­now­nie wy­szła za mąż za dzien­ni­ka­rza Pa­tricka Purdy’ego Hulla. Ist­niało spore praw­do­po­do­bień­stwo, że i tym ra­zem na­sza bo­ha­terka po­peł­niła bi­ga­mię, zwa­żyw­szy jed­nak, że He­ald zmarł trzy lata wcze­śniej, nikt już spe­cjal­nie się tym nie in­te­re­so­wał. Po ślu­bie mał­żon­ko­wie za­miesz­kali w Grass Val­ley w Ka­li­for­nii. Jed­nak, jak każde mał­żeń­stwo Loli, rów­nież i to zo­stało za­warte zbyt po­chop­nie i szybko się roz­pa­dło. W 1855 r. na­sza bo­ha­terka z mie­sza­nym suk­ce­sem od­była to­ur­née po Au­stra­lii, po czym w 1857 r. wró­ciła do Sta­nów.

Do­bie­gała już trzy­dziestki, gdy zna­la­zła na sie­bie nowy spo­sób. Za­częła po­dró­żo­wać po Ame­ryce i Eu­ro­pie, wy­gła­sza­jąc wy­kłady o kul­tu­rze tych kon­ty­nen­tów, a także na te­maty ta­kie jak moda, uroda, a na­wet hi­sto­rie wiel­kich ko­biet. Ro­biła to z taką pa­sją i za­an­ga­żo­wa­niem, że wzbu­dzała duże za­in­te­re­so­wa­nie i za­ro­biła na tym na­prawdę nie­złe pie­nią­dze. Na­pi­sała też kilka ksią­żek, w tym au­to­bio­gra­fię. Jed­nak złe in­we­sty­cje, ja­kich do­ko­nała, wkrótce spo­wo­do­wały, że znów zo­stała na fi­nan­so­wym lo­dzie. Znie­chę­cona wró­ciła do No­wego Jorku i tam miesz­kała już do końca swo­jego ży­cia.

W 1860 r., w wieku za­le­d­wie 39 lat, do­stała wy­lewu. Cho­ciaż jej stan był bar­dzo po­ważny, dzięki ogrom­nej de­ter­mi­na­cji wró­ciła do zdro­wia i na­uczyła się po­now­nie mó­wić i cho­dzić. To wy­da­rze­nie sporo zmie­niło w jej ży­ciu, za­częła na­wet po­ma­gać w jed­nym ze szpi­tali, gdzie pa­cjent­kami były dawne pro­sty­tutki.

Lola zmarła w stycz­niu 1861 r. na za­pa­le­nie płuc, które roz­po­częło się od nie­win­nego prze­zię­bie­nia, ja­kie zła­pała po bo­żo­na­ro­dze­nio­wej prze­jażdżce po mie­ście. O tym, że była jedną z naj­wy­bit­niej­szych oso­bi­sto­ści swo­ich cza­sów, niech świad­czy to, że dzien­nik „The New York Ti­mes” roz­po­czął jej ne­kro­log na­stę­pu­ją­cymi sło­wami: „Nie­wielu czy­tel­ni­ków współ­cze­snej li­te­ra­tury pra­so­wej nie zna na­zwi­ska tej eks­cen­trycz­nej, ge­nial­nej, im­pul­syw­nej ko­biety, zna­nej jako Lola Mon­tez (...)”. O jej śmierci pi­sały rów­nież eu­ro­pej­skie ga­zety. Po­nie­waż jed­nak wcze­śniej uśmier­cały ją już kil­ka­krot­nie, na­główki wy­ja­śniały: „Lola Mon­tez nie żyje – tym ra­zem na­prawdę”. Jej na­gro­bek do dziś można oglą­dać na cmen­ta­rzu Green-Wood na Bro­okly­nie. Z jed­nej strony ka­mie­nia wy­ryte zo­stało jej praw­dziwe na­zwi­sko, z dru­giej zaś to, pod któ­rym funk­cjo­no­wała przez po­łowę swo­jego ży­cia, oraz ty­tuł, jaki nadał jej Lu­dwik.

Pod­su­mo­wu­jąc tę nie­praw­do­po­dobną i eks­cy­tu­jącą opo­wieść, ła­two można by­łoby spi­sać Lolę na straty, jako in­try­gu­jącą, kosz­towną pro­sty­tutkę. Nie by­łoby też nad­uży­ciem stwier­dze­nie, że ży­cie sza­lo­nej Ir­landki było prze­ja­wem ego­ty­zmu i próż­no­ści. Rów­nie ła­two można by po­sta­wić tezę, że Lola Mon­tez sto­so­wała ma­ni­pu­la­cję sek­su­alną, aby bru­tal­nie i ego­istycz­nie trak­to­wać wszyst­kich wo­kół sie­bie. Jed­nak w pew­nym sen­sie Lola była rów­nież uoso­bie­niem uroku, in­te­li­gen­cji, śmia­ło­ści i woli tak sil­nej, że rzu­cała ona wy­zwa­nie ogra­ni­czo­nym ro­lom, ja­kie epoka wik­to­riań­ska wy­zna­czała ko­bie­tom. Lola wal­czyła o wy­zwo­le­nie wła­snego ży­cia od uprze­dzeń i ogra­ni­czeń spo­łe­czeń­stwa. Osią­gnęła sławę i suk­ces (jaki by on nie był) na wła­snych wa­run­kach. Do­kład­nie wie­działa, co robi. A my, no cóż, nie mu­simy lu­bić jej ży­cia, aby jej ży­cie po­dzi­wiać.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: