- promocja
Awanturnice. Kobiety, które prowokowały i szły pod prąd - ebook
Awanturnice. Kobiety, które prowokowały i szły pod prąd - ebook
Szalone, nieprzewidywalne, pełne sprzeczności, ale i wielkiej wiary w siebie. Małgorzata Czapczyńska przedstawia sylwetki kobiet, które urzekały niezwykłą osobowością i bulwersowały skandalicznymi eskapadami, wyprzedzały swoje czasy i na zawsze zapisały się w historii.
Jest tu pierwsza kobieta kandydująca na prezydenta i wiktoriańska dama odkrywająca Afrykę. Uwodzicielka, która doprowadziła do abdykacji króla Bawarii i światowej sławy aktorka, która nie ruszała w tournée bez własnej trumny. Nieszczęśliwa Marilyn Monroe znad Wisły i buntownicza pisarka obnażająca hipokryzję i pseudomoralność. Łączy je jedno – wielka charyzma, niepokorny charakter i nieustępliwość w dążeniu do celu.
Odkryj historie kobiet, które odważyły się zmieniać świat!
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788383174327 |
Rozmiar pliku: | 6,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Niniejsza książka jest uzupełnieniem zbioru historii o kobietach wyjątkowych i niezwykłych, opowiedzianych przeze mnie w książce Skandalistki. Kobiety, które zadziwiały i szokowały.
Podobnie jak w Skandalistkach, również i w tej publikacji znajdziecie sylwetki kobiet, których ulubionymi zajęciami z pewnością nie były prace domowe, robótki ręczne czy popołudniowa herbatka u sąsiadki. Szalone, nieprzewidywalne, pełne sprzeczności, ale i wielkiej wiary w siebie, przez co uparcie dążące do celu. Wszystkie dokonały rzeczy, dzięki którym na zawsze zapisały się w panteonie najbardziej niezwykłych pasjonatek zmieniających świat wokół siebie. Nieważne, czy była to szalona awanturnicza tancerka, piękna aktorka z cygańską duszą, ekscentryczna podróżniczka czy pisarka wajdelotka. Wszystkie łączyło jedno – wielka charyzma i nieustępliwość w dążeniu do celu. A cele moje bohaterki miały różne i środki do ich osiągnięcia najrozmaitsze, o czym przeczytacie w niniejszej książce.Lola Montez
Bezczelna awanturnica na salonach Europy
Wszystkim mężczyznom i kobietom z każdego kraju, którzy nie boją się samych siebie, którzy tak bardzo ufają swoim duszom, że mają odwagę stanąć w obliczu swojej własnej indywidualności, aby stawić czoła prądom pływowym świata.
Lola Montez, Sztuka piękna
Długo zastanawiałam się, która postać powinna otworzyć ten złoty panteon wspaniałych, ekstrawaganckich kobiet, i doszłam do wniosku, że nikt nie zasługuje na to bardziej niż ona. Lola Montez, irlandzka poszukiwaczka przygód, piękna awanturnica i uwodzicielka władców, o której cała Europa usłyszała w 1846 r., gdy pojawiła się u boku króla Bawarii Ludwika I Wittelsbacha jako metresa i w szesnaście miesięcy doprowadziła do jego abdykacji. Wcześniej niebieskooka piękność, przedstawiająca się jako hiszpańska tancerka, zawróciła w głowie Franciszkowi Lisztowi, Aleksandrowi Dumasowi, a nawet złowieszczemu namiestnikowi Królestwa Polskiego, Iwanowi Paskiewiczowi. Ta szalona i pewna siebie dziewczyna nie liczyła się z niczyim zdaniem – ani matki, ani męża (miała ich trzech, w tym dwóch nielegalnych), ani króla, ani w ogóle kogokolwiek.
Portret Loli Montez wykonany ok. 1860 r. Aut. Antoine Samuel Adam-Salomon.
Kim była Lola Montez? Do dziś nie do końca wiadomo. Na pewno nie urodziła się w Hiszpanii, choć łamanym hiszpańskim przekonywała, że tak właśnie było. W rzeczywistości przyszła na świat w Irlandii, w niezbyt zamożnej rodzinie. Wychowywała się w Indiach, a część swojej edukacji skończyła w Wielkiej Brytanii. Nie mając pomysłu na życie, przez cztery miesiące uczyła się w Hiszpanii tańczyć, po czym zadowolona ze swoich, raczej wątpliwych, umiejętności prezentowała je, jeżdżąc po całej Europie.
Lola Montez z profilu, w czarnym welonie. Fotografia z 1853 r. autorstwa Thomasa M. Easterly’ego.
Historia niezwykłego życia Loli, a tak naprawdę Elizabeth Rosanny Gilbert, zaczęła się najprawdopodobniej albo 17 lutego 1821 r. w małej miejscowości Grange w północno-zachodniej Irlandii, albo też trzy lata wcześniej, w 1818 r. w mieścinie Limerick. Nie ma co do tego pewności, bo o miejscu i dacie swoich urodzin piękna Irlandka opowiadała różne historie. Pewne jest natomiast to, że jej matką była młodziutka, bo zaledwie szesnastoletnia Elizabeth Oliver, ojcem zaś osiemnastoletni Edward Gilbert, brytyjski żołnierz służący w Cork i oddelegowany do Indii, gdzie mała Lola spędziła wraz z rodzicami pierwsze lata życia. Po nagłej śmierci ojca, zabranego przez cholerę, matka powtórnie wyszła za mąż, za starszego rangą wojskowego, Patricka Craige’ego, a kilkuletnią córkę odesłała na wychowanie do Szkocji, do rodziców swojego nowego męża, statecznych i poważnych prezbiterianów.
Dorastająca, pełna wigoru i charakterna Lola za nic nie potrafiła dogadać się z przybranymi dziadkami, a w apogeum konfliktu zniszczyła doszczętnie ich prezbiteriańską reputację, pewnego dnia wybiegając nago na ulicę. Za ten czyn została przez opiekunów zesłana do szkoły w Paryżu. Potem kontynuowała naukę w Bath, gdzie wdała się we flirt z przystojnym nauczycielem muzyki. Zaalarmowana o tym fakcie matka natychmiast udała się do Wielkiej Brytanii, by zabrać szesnastoletnią wówczas Lolę do Indii, z zamiarem wydania jej za mąż. Kandydatem do ślubnego kobierca miał być niemal cztery razy starszy od dziewczyny, sześćdziesięcioletni sędzia Abraham Lumley. Jako że matka Loli była małżonką oficera, w formie ochrony przydzielono jej do podróży porucznika Thomasa Jamesa. Para nawiązała namiętny romans, jednak kiedy Thomas poznał Lolę, od razu przeniósł na nią swoje zainteresowanie. Sprawy przybrały na tyle szybkie tempo, że kochankowie uciekli do Irlandii i wzięli błyskawiczny ślub. Następnie nowożeńcy udali się do Indii, gdzie wkrótce odczuli przykre skutki pochopnej decyzji. Małżeństwo okazało się bowiem kompletnie nieudane. Lola nie potrafiła przyzwyczaić się do kolonialnego życia, co często powodowało w ich związku konflikty, gwoździem do trumny okazały się zaś ostatecznie zdrady Thomasa, jakich dopuszczał się on m.in. z żoną swojego kapitana. Oburzona i sponiewierana psychicznie Lola wsiadła na pokład statku płynącego do Anglii, gdzie szybko znalazła pocieszenie w ramionach niejakiego kapitana Lennoxa. Dowiedziawszy się o tym, mąż natychmiast wniósł sprawę o rozwód, winą za rozpad związku obarczając Lolę. W trakcie procesu rozwodowego sędzia, w obliczu zeznań świadków, usankcjonował winę Loli i wydał wyrok potwierdzający rozpad małżeństwa, jednak nie dał parze rozwodu, zabraniając jednocześnie każdej ze stron ponownego zawarcia związku małżeńskiego. A ponieważ kapitan Lennox dość szybko ulotnił się z życia Loli, dziewczyna musiała znaleźć własny sposób na utrzymanie.
Szybko wymyśliła sobie, że zostanie tancerką, choć nigdy wcześniej nie miała z tańcem nic wspólnego. Pomysł pasierbicy poparł ojczym, który dał jej na nową drogę życia 1000 funtów, i tak Lola wyruszyła na naukę tańca do Hiszpanii. Spędziła tam cztery miesiące, ucząc się zarówno języka, jak i podstawowych kroków flamenco. Jak łatwo się domyślić, po tak krótkim czasie nadal była amatorką, jeśli chodzi o taniec, nie przeszkodziło jej to jednak, by w 1843 r. zadebiutować na scenie Teatru Królewskiego w Londynie jako „Lola Montez – tancerka z Hiszpanii”. Przed publicznością prezentowała taniec własnego autorstwa o nazwie „Taniec tarantuli”. Polegał on głównie na tym, że Montez przerzucała falbany spódnicy, udając, że próbuje złapać ukrytego w nich pająka. Wykonywała przy tym tak kuszące i niejednoznaczne ruchy, że taniec ten w tamtym czasie uznawano za jeden z najbardziej skandalicznych występów. Ludzie doceniali jej urodę, magnetyzm i charyzmę, spuszczając zasłonę milczenia na marne umiejętności taneczne. Jednak kariera Loli w Londynie szybko została przerwana, gdyż, jak głosi znane powiedzonko, „świat jest mały” i w krótkim czasie rozpoznano w niej zhańbioną żonę Thomasa Jamesa. W tej sytuacji Montez postanowiła pozostawić przeszłość za sobą i ruszyła na podbój Europy.
Daleko od Wysp Brytyjskich jej „hiszpański” taniec i latynoski strój przekonały wielu, że Lola naprawdę była Hiszpanką. Gdziekolwiek jednak się udała, towarzyszyła jej fala nieudanych małżeństw, morderstw i zaginięć. Montez była dzikim dzieckiem, którego nie dało się oswoić w żadnych okolicznościach. Podawała się za damę, ale jej język był bliższy rynsztokowi niż eleganckim salonom. W każdym mieście, do którego przybywała, znajdowała sobie innego kochanka, ale wszystkich tych mężczyzn łączyły albo wysokie pochodzenie, albo pieniądze, albo sława. Do tego pocztu zaliczali się m.in. Franciszek Liszt, Aleksander Dumas (ojciec) czy niejaki Charles Dujarier, paryski żurnalista, który zginął, pojedynkując się o honor Loli z jednym z krytyków jej występów. Ponoć po procesie Lola miała mówić, że ona sama byłaby szczęśliwa, broniąc honoru kochanka w sposób, w jaki zrobił to Dujarier.
Montez wiedziała, że budzi kontrowersje, zawsze była więc przygotowana na ewentualny atak, w dosłownym tego słowa znaczeniu. W podróże nigdy nie wybierała się bez pistoletów, biczy i noży. Z pewnością nie zaliczała się do niewiast bojaźliwych czy słabych, a jeden z członków jej trupy napisał o niej nawet, że jest „najodważniejszą i gotową podjąć największe ryzyko kobietą w historii”. Przekonał się o tym w Warszawie sam namiestnik carski, gubernator Paskiewicz. Urzeczony urodą Loli, w zamian za romans chciał jej ofiarować jedną ze swoich najlepszych posiadłości ziemskich oraz niezłą górkę kosztowności. Ale dziewczyna kategorycznie odmówiła. Śmiertelnie urażony gubernator opłacił wówczas kilku oprychów, by obrzucili Lolę pomidorami i wygwizdali ją na scenie teatru, w którym tańczyła swój przebojowy „Taniec tarantuli”. Ta jednak ani na chwilę nie straciła rezonu i ze sceny ogłosiła uwielbiającej ją polskiej publiczności, że za łajdacki atak odpowiedzialne są wynajęte sługusy carskiego urzędnika oraz sprzyjający Rosji dyrektor teatru. Po tych słowach publiczność zaczęła potężną rozróbę w obronie Loli, rozróbę, która przeniosła się nawet na ulice Warszawy. Wściekły Paskiewicz wydał polecenie doprowadzenia Loli na Pawiak za uprawianie antycarskiej polityki i wzniecanie niepokojów społecznych, przed aresztowaniem uratował ją jednak konsul francuski, niezwłocznie i potajemnie wywożąc dziewczynę za granicę.
Portret Loli Montez z 1851 r. Aut. Southworth & Hawes.
We wrześniu 1846 r. Lola Montez przybyła do Bawarii, gdzie dokonała rzeczy dużo większych i mających o wiele dalej idące skutki niż tylko słynne pokazy „Tańca tarantuli”. Ponieważ „hiszpańska tancerka” bardzo potrzebowała pieniędzy, zależało jej, by wystąpić w samym Teatrze Królewskim. Jednak dyrektor owej szacownej placówki okazał się mało podatny na wdzięki Loli, za to bardziej wyczulony na jej kiepskie umiejętności taneczne, i nie wyraził zgody na występ. Urażona Montez interweniowała u samego króla Ludwika I, który, już od pierwszego spotkania, całkowicie oszalał na jej punkcie. Zauroczenie okazało się na tyle silne, że nikt nie był w stanie przemówić mu do rozsądku, nawet przedstawiając niepodważalne dowody na to, że Montez nie jest żadną damą, a jedynie zwykłą awanturnicą, którą z hukiem wyrzucano z Drezna, Berlina czy Warszawy. Starszy od Loli o 35 lat monarcha, w imię wielkiej miłości, ofiarował jej zamek, ona zaś z ochotą zgodziła się być jego kochanką, a następnie wymogła na nim najpierw tytuł baronowej Rosenthal, a potem hrabiny Lansfeld. Król przyznał jej też miesięczną pensję opiewającą na gigantyczną kwotę 100 tysięcy florenów i niedługo później dopisał ją do swojego testamentu. Mimo iż dotąd nie słynął raczej z wielkiej hojności, wydawał na swoją faworytę ogromne pieniądze. Tak więc Lola błyszczała w nowych szatach i luksusowej biżuterii, a tymczasem prawowita królowa chodziła w starych sukniach.
Portret rosyjskiego feldmarszałka, hrabiego I.F. Paszkiewicza, autorstwa Fryderyka Randela, wykonany ok. 1886 r.
Montez pieniądze jednak nigdy się nie trzymały, także i te, które dostała od kochanka, szybko się rozeszły, a tancerka zaczęła popadać w długi, które oczywiście natychmiast spłacał Ludwik. Lola owinęła go sobie wokół palca tak bardzo, że monarcha pozostawał ślepy na fakt, że wciąż zwodziła go, udając niedostępną w sprawach łóżkowych, choć w rzeczywistości bez większych przeszkód spotykała się i sypiała z mężczyznami w swoim wieku. Oczywiście o pokątnych kochankach jego faworyty donoszono królowi niejednokrotnie i zdarzało się, że z tego tytułu urządzał on Loli potężne awantury. Jednak każda z tych kłótni ostatecznie kończyła się pogodzeniem się pary, a Lola była tak wiarygodna w zaprzeczaniu donosom, że monarcha wierzył w każde jej słowo. Tym sposobem piękna kochanica z powodzeniem zwodziła Ludwika na manowce. Seks uprawiała z nim tylko raz, i to dopiero wtedy, gdy zrozumiała, że nie ma innego wyjścia. Jej pozycja na dworze zaczęła bowiem w pewnym momencie wisieć na włosku. Doprowadziły do tego jej własne manipulacje i mieszanie się w sprawy polityczne. Lola bez opamiętania wykorzystywała ślepą miłość Ludwika do realizacji własnych celów. Pod jej wpływem rządy króla stały się bardziej liberalne, a on sam zyskał tak wielu wrogów i przeciwników, że w końcu owo fatalne zauroczenie przyczyniło się do upadku jego reżimu w 1848 r. w wyniku rewolucji. Społeczeństwo bawarskie czuło bowiem do Montez ogromną niechęć, która znalazła ujście w ulicznych zamieszkach. Ta rosnąca wrogość stała się na tyle problematyczna, że w końcu Ludwik wydalił Montez z kraju, a kilka dni później sam abdykował na rzecz syna. Musiał też udać się na tymczasowe wygnanie. Chociaż wciąż wypłacano mu pensję, zagrożono mu, że jeśli spotka się z dawną kochanką, fundusze te zostaną mu odebrane i nie będzie mógł już wrócić do kraju. Jednak ta dziwna historia miłosna wcale się na tym nie skończyła. Para wciąż była ze sobą w kontakcie. Kochankowie nadal bowiem pisali do siebie listy, w których Ludwik zapewniał Lolę o swojej tęsknocie i gorącej miłości, ona zaś nieustannie prosiła go o pieniądze. I mimo że były już monarcha sam nie był w najlepszej sytuacji finansowej, niezmiennie wspomagał swoją wybrankę. W końcu jednak nadszedł moment, kiedy to do głowy Ludwika zaczęło powoli docierać, że w tym układzie tylko on daje, nie otrzymując nic w zamian. Zaczął się zastanawiać, dlaczego jego życie erotyczne z Lolą wypadało tak blado na tle jej innych romansów. W jednym z listów wyznał, że „marzy o ssaniu palców jej stóp” i otwarcie pytał, czy podczas kolejnego spotkania Lola go pocałuje.
Do spotkania jednak nigdy nie doszło. Montez wyjechała do Anglii, skąd planowała wybrać się do Sewilli. Te plany uległy jednak zmianie, gdy w Wielkiej Brytanii poznała George’a Trafforda Healda, którego poślubiła po zaledwie czterech dniach znajomości. W rezultacie została aresztowana za bigamię (oficjalnie wciąż była przecież mężatką), a więzienia uniknęła tylko dlatego, że wpłaciła kaucję i wraz z nowym „mężem" uciekli do Europy. Związek ten jednak rozpadł się równie szybko, jak się zaczął. Pozostawiona na lodzie Lola znów pisała do Ludwika dramatyczne listy z prośbą o środki na życie, kajając się i błagając o przebaczenie za to, że tak bezmyślnie wyszła za mąż, jednocześnie zapewniając go o swojej gorącej miłości. A on dalej co miesiąc wypłacał jej pieniądze. W końcu jednak i to źródło wyschło – ostatnią „pensję” dostała w czerwcu 1851 r. Później próbowała jeszcze Ludwika szantażować, grożąc upublicznieniem ich prywatnej korespondencji, jednak były król wreszcie przejrzał na oczy.
Ludwik I Wittelsbach, król Bawarii w latach 1825–1848.
Montez musiała zatem zabrać się do pracy. Wróciła do swojego „zawodu” i znowu zaczęła tańczyć. Tym razem jednak publiczność nie przychodziła oglądać jej „Tańca tarantuli”, ale po prostu ją samą, powszechnie wiadomo było bowiem, kim była i jaką reputacją się cieszyła. W 1851 r. Lola przeniosła się do Stanów Zjednoczonych, gdzie tańczyła i występowała w sztuce będącej autobiograficzną relacją z jej pobytu w Bawarii. W 1853 r. ponownie wyszła za mąż za dziennikarza Patricka Purdy’ego Hulla. Istniało spore prawdopodobieństwo, że i tym razem nasza bohaterka popełniła bigamię, zważywszy jednak, że Heald zmarł trzy lata wcześniej, nikt już specjalnie się tym nie interesował. Po ślubie małżonkowie zamieszkali w Grass Valley w Kalifornii. Jednak, jak każde małżeństwo Loli, również i to zostało zawarte zbyt pochopnie i szybko się rozpadło. W 1855 r. nasza bohaterka z mieszanym sukcesem odbyła tournée po Australii, po czym w 1857 r. wróciła do Stanów.
Dobiegała już trzydziestki, gdy znalazła na siebie nowy sposób. Zaczęła podróżować po Ameryce i Europie, wygłaszając wykłady o kulturze tych kontynentów, a także na tematy takie jak moda, uroda, a nawet historie wielkich kobiet. Robiła to z taką pasją i zaangażowaniem, że wzbudzała duże zainteresowanie i zarobiła na tym naprawdę niezłe pieniądze. Napisała też kilka książek, w tym autobiografię. Jednak złe inwestycje, jakich dokonała, wkrótce spowodowały, że znów została na finansowym lodzie. Zniechęcona wróciła do Nowego Jorku i tam mieszkała już do końca swojego życia.
W 1860 r., w wieku zaledwie 39 lat, dostała wylewu. Chociaż jej stan był bardzo poważny, dzięki ogromnej determinacji wróciła do zdrowia i nauczyła się ponownie mówić i chodzić. To wydarzenie sporo zmieniło w jej życiu, zaczęła nawet pomagać w jednym ze szpitali, gdzie pacjentkami były dawne prostytutki.
Lola zmarła w styczniu 1861 r. na zapalenie płuc, które rozpoczęło się od niewinnego przeziębienia, jakie złapała po bożonarodzeniowej przejażdżce po mieście. O tym, że była jedną z najwybitniejszych osobistości swoich czasów, niech świadczy to, że dziennik „The New York Times” rozpoczął jej nekrolog następującymi słowami: „Niewielu czytelników współczesnej literatury prasowej nie zna nazwiska tej ekscentrycznej, genialnej, impulsywnej kobiety, znanej jako Lola Montez (...)”. O jej śmierci pisały również europejskie gazety. Ponieważ jednak wcześniej uśmiercały ją już kilkakrotnie, nagłówki wyjaśniały: „Lola Montez nie żyje – tym razem naprawdę”. Jej nagrobek do dziś można oglądać na cmentarzu Green-Wood na Brooklynie. Z jednej strony kamienia wyryte zostało jej prawdziwe nazwisko, z drugiej zaś to, pod którym funkcjonowała przez połowę swojego życia, oraz tytuł, jaki nadał jej Ludwik.
Podsumowując tę nieprawdopodobną i ekscytującą opowieść, łatwo można byłoby spisać Lolę na straty, jako intrygującą, kosztowną prostytutkę. Nie byłoby też nadużyciem stwierdzenie, że życie szalonej Irlandki było przejawem egotyzmu i próżności. Równie łatwo można by postawić tezę, że Lola Montez stosowała manipulację seksualną, aby brutalnie i egoistycznie traktować wszystkich wokół siebie. Jednak w pewnym sensie Lola była również uosobieniem uroku, inteligencji, śmiałości i woli tak silnej, że rzucała ona wyzwanie ograniczonym rolom, jakie epoka wiktoriańska wyznaczała kobietom. Lola walczyła o wyzwolenie własnego życia od uprzedzeń i ograniczeń społeczeństwa. Osiągnęła sławę i sukces (jaki by on nie był) na własnych warunkach. Dokładnie wiedziała, co robi. A my, no cóż, nie musimy lubić jej życia, aby jej życie podziwiać.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------