Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Azyle, nisze i enklawy, czyli katalog małych utopii - ebook

Data wydania:
30 listopada 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Azyle, nisze i enklawy, czyli katalog małych utopii - ebook

Czy da się żyć w najdłużej działającej komunie na świecie? Jak Mussolini osuszał mokradła, budując wsie idealne? Co trzeba zrobić, by skutecznie przekształcić współczesne slumsy w osiedla – na przykładzie Quinta Monroy w Peru i Aranyi w hinduskim Ahmadabadzie? I kim są queerowe Radical Faeries, a kim brazylijscy Robin Hoodowie (i Robin Hoodki)?

Nowa książka Jakuba Szczęsnego – autora „Witaj w świecie bez architektów” – to subiektywny katalog małych utopii, projektów i przykładów tego, jak w różnych miejscach i epokach, na wiele sposobów, ludzie budowali wokół ważnych dla nich tematów wciąż nowe wizje przyszłości. Autor przekonuje, że idee niejednokrotnie uznawane za utopijne udawało się z sukcesem wprowadzać w życie, choć często w innej formie i skali, niż to było zakładane.

Architektura odgrywa tu ważną rolę, ale sam autor występuje w roli znacznie wykraczającej poza zawód architekta. Analizuje, wspomina, relacjonuje swoje doświadczenia, a przede wszystkim daje nadzieję i „przewodnik po dobrych praktykach” na lepsze jutro.

Autor tą książką i swoją pracą edukatora otwiera przed nami nieprzebrane pokłady wiary w człowieka i jego pomysły, i robi to w reporterski, zachwycający sposób.

Magda Mołek

To opowieść o kilkudziesięciu projektach, które – szalone, nieracjonalne, dziwne – były przede wszystkim emanacją ludzkiej siły przetrwania, wielkiego poczucia wspólnoty i wiary, że wciąż umiemy budować lepsze światy.

Anna Cymer

Katalog utopii w architekturze opisanych ze swadą i poczuciem humoru. W każdej z opowieści autor portretuje radykalny budynek lub osiedle. Jedne z nich to szczęśliwe spółdzielnie mieszkaniowe, artystyczne komuny, inne to organizacje chcące wydać na świat nadczłowieka. I właśnie na tej dwuznaczności zbudowana jest ta intrygująca książka.

Tomasz Fudala

O AUTORZE

Jakub Szczęsny jest architektem, projektantem najwęższego domu świata (Domu Kereta, w kolekcji nowojorskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej), licznych instalacji w przestrzeniach publicznych i serii prefabrykowanych domów Simple House i FreeDOM. Studiował architekturę w Warszawie, Paryżu i Barcelonie, pracował w branży reklamowej i w grupie projektowej Centrala. Od 2016 roku prowadzi własną pracownię SZCZ w Warszawie. Uczy na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej i w School of Form. Prowadzi popularyzatorskie programy telewizyjne na temat architektury i projektowania wnętrz. Publikuje felietony w „Autoportrecie”, „Architekturze i Biznesie” i „Salonie”, dodatku do „Polityki” o architekturze i wnętrzach. Dyrektor artystyczny firmy Paged Meble. Autor książki “Witaj w świecie bez architektów” (Wydawnictwo Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, 2021)

Spis treści

Wstęp

1. Redukcje misyjne, czyli boskie kołchozy w Ameryce Południowej

2. Jak to robili Oneida, czyli jak począć nadczłowieka, uprawiając wolną miłość

3. Familister, czyli ojcowski raj dla pracowników

4. Monte Verità w Szwajcarii, czyli bogatych golasów ucieczka ku słońcu

5. Moskiewski Narkomfin, czyli konstruktywistyczna maszyna do mieszkania

6. Amalgamated Housing Cooperative w Nowym Jorku, czyli amerykański sen o spółdzielniach mieszkaniowych

7. Agro Pontino, czyli jak Mussolini osuszał mokradła, budując miasta idealne

8. Narodowy Instytut Kolonizacji, czyli frankistowskie kołchozy w Hiszpanii

9. Casa do Povo, czyli miejska utopia polskich Żydów w São Paulo

10. Auroville w Indiach, czyli jak się żyje w Mieście Jutrzenki

11. The Farm w Tennessee, czyli najdłużej działająca komuna na świecie

12. Radical Faeries, czyli tęczowe komuny w krzakach

13. Arcosanti, czyli jak stworzyć miasto na pustyni

14. Miasto Otwarte w Ritoque, czyli o błogosławieństwach izolacji

15. Nowy Mumbaj i osiedle Belapur, czyli tetris dla najuboższych

16. Aranya w Ahmadabadzie, czyli osiedle wzrastające w czasie

17. Naprawmy prawo, zanim zaczniemy budować, czyli jak to się robi w Peru

18. Quinta Monroy, czyli jak zaprojektować pół domu, by wyrósł cały dom

19. Ruch Pracowników Rolnych Bez Ziemi, czyli brazylijscy Robin Hoodowie

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67598-14-9
Rozmiar pliku: 9,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Architektura to życie! – chciałoby się zakrzyknąć po lekturze tej książki. Gdybym była ministrą edukacji, wprowadziłabym zajęcia z tego życia, z architektury. A Jakuba Szczęsnego, z jego niestrudzoną pasją opowiadania o tej pięknej sztuce, zatrudniłabym w każdej placówce. To jest utopia, wiem. Ale czasem warto wziąć z takich wizji choć trochę i wdrożyć w codzienność. Autor tą książką i swoją pracą edukatora otwiera przed nami nieprzebrane pokłady wiary w człowieka i jego pomysły – i robi to w reporterski, zachwycający sposób.

Magda Mołek

dziennikarka, prowadzi swój kanał na YouTubie W MOIM STYLU

Katalog utopii w architekturze opisanych ze swadą i poczuciem humoru. W każdej z opowieści autor portretuje radykalny budynek lub osiedle. Jedne z nich to szczęśliwe spółdzielnie mieszkaniowe, artystyczne komuny, inne to organizacje chcące wydać na świat nadczłowieka. I właśnie na tej dwuznaczności zbudowana jest ta intrygująca książka. Utopie nas inspirują, ale do momentu, gdy ich realizacja kończy się dreszczem niepokoju. Sens architekturze nadają jej mieszkańcy i o nich też są te historie. Blisko z ludźmi pracuje Alejandro Aravena. Jestem wdzięczny autorowi, że powiedział mi wiele lat temu o istnieniu tego chilijskiego geniusza architektury, a teraz go opisał. Aravena swoimi projektami dał przykład, że można uratować nasz świat na zakręcie historii.

Tomasz Fudala

kurator, kustosz Domu Hansenów w Szuminie

Badania pokazują, że młodzi ludzie dziś coraz częściej odczuwają lęk. Strach wzbudza sytuacja polityczna, ekonomiczna, ale przede wszystkim zmiany klimatyczne. Nie ma na to jednego, łatwego rozwiązania, choć głowi się nad tym cały świat. Książka Jakuba Szczęsnego również go nie daje, ale ma ważne zalety. Jest niezwykle inspirująca, na pewno może stać się punktem wyjścia dla wielu nowych projektów i pomysłów. Ale przede wszystkim daje nadzieję. To opowieść o kilkudziesięciu projektach, które – szalone, nieracjonalne, dziwne – były przede wszystkim emanacją ludzkiej siły przetrwania, wielkiego poczucia wspólnoty i wiary, że wciąż umiemy budować lepsze światy.

Anna Cymer

historyczka i krytyczka architektury,

autorka książki Architektura w Polsce 1945–1989

Dla mojej kochanej Marty, której

dziękuję za wyrozumiałość i ciągłe

wsparcie oraz za to, że dzielnie

znosi codzienność w towarzystwie

neurotycznego eskapisty.JAK TO ROBILI ONEIDA, CZYLI JAK POCZĄĆ NADCZŁOWIEKA, UPRAWIAJĄC WOLNĄ MIŁOŚĆ

W 2014 roku z wujkiem Jackiem i ciotką Jody pojechaliśmy do Greenwich w stanie Connecticut, żeby odwiedzić kuzynkę Jane. Mieszkała w skromnym parterowym „pawilonie” z lat sześćdziesiątych, z dala od ostentacyjnych rezydencji dla nowobogackich, stylizowanych na francuskie _palais_ i zwanych tu ironicznie McMansions. Dzięki otaczającym go rozległym trawnikom, basenowi oraz dużym przeszkleniom dom nieco przypominał powiększony modernistyczny _pool house_ z obrazów Davida Hockneya. Brakowało tylko charakterystycznych dla Kalifornii palm królewskich w tle. Jak wiele modernistycznych budynków z tamtego okresu i ten był zaskoczeniem. Oferował więcej przestrzeni, niż sugerowała jego bryła, zarówno w rzucie, jak i pod względem wysokości pomieszczeń. Do tego w sercu miał kuchnię: dobrze zachowaną, luksusową, z pełnym umeblowaniem „z epoki”. Nie było w niej wprawdzie okien, ale za to na środku sufitu królował pokaźny świetlik dachowy, dzięki czemu długo w ciągu dnia nie trzeba było włączać sztucznego oświetlenia.

Kiedy przyszło do przygotowania kawy, Jane uruchomiła frymuśny włoski ekspres ciśnieniowy i sięgnęła po sztućce do szuflady wyspy kuchennej. Odziedziczone po rodzicach bogactwo było – częsta rzecz – zarówno przekleństwem, jak i błogosławieństwem. Jane po prostu nie umiała pracować, choć podobno bardzo tego chciała, za to miała dobry gust i odpowiednią wiedzę, więc zbierała sztukę, ciekawe meble, zastawę i bibeloty. Sięgnęła do szuflady, by w promieniach słońca padających przez świetlik wyjąć niezwykłej urody srebrną łyżeczkę do cukru, w stylu art déco. Trzymając ją na poziomie naszych oczu, z uśmiechem posiadaczki prastarej tajemnicy zapytała: „Słyszałeś o Oneida?”, jakby pokazywała mi kryształową czaszkę z _Indiany Jonesa_.

Tak poznałem zaskakującą historię sekty, po której została… fabryka srebrnych sztućców.

Historia prawdopodobnie jedynej w Stanach Zjednoczonych próby praktycznego zastosowania zasad eugeniki na ludziach, a jednocześnie zadziwiającego eksperymentu społecznego zaczyna się od niejakiego Johna Humphreya Noyesa. Pomysłowy przedsiębiorca, a zarazem religijny wizjoner założył w 1848 roku komunę, której celem było stworzenie ludzi idealnych i docelowo… nieśmiertelnych. „Hej, cóż prostszego?” – zapyta ironicznie każdy twardo stąpający po ziemi racjonalista, ale trzeba tu wziąć pod uwagę kilka trudnych do pominięcia okoliczności.

Po pierwsze, Noyes był głęboko wierzącym chrześcijaninem, a przy tym perfekcjonistą. Nie, nie odczuwał obsesyjnej potrzeby oczyszczania połaci stołu z okruszków ani malowania hiperrealistycznych akwarel. Wierzył za to, że Jezus Chrystus JUŻ WRÓCIŁ i nas (ludzkość) zbawił, a zadziało się to jakoby w 70 roku naszej ery. Ludzie mogli więc i powinni brać udział w procesie przygotowania Królestwa Bożego na Ziemi poprzez duchowe, moralne i fizyczne doskonalenie się. Taka postawa, określana mianem perfekcjonizmu, przewija się w doktrynach kilku Kościołów protestanckich, zwłaszcza metodystów i kwakrów. Inne odłamy chrześcijaństwa, na przykład luteranie i Kościoły reformowane, ją odrzucały. Kościół katolicki postrzegał ją jako niebezpieczną, a w chęci ciągłego doskonalenia duchowego dopatrywał się herezji.

Oferta wariacji na temat chrześcijaństwa była w Stanach Zjednoczonych w XIX wieku niezwykle bogata. Działały tam z sukcesem zarówno duże Kościoły, jak i sekty – uciekinierzy z Europy albo rodzime ugrupowania, między innymi Świadkowie Jehowy, radykalni pietyści ze wspólnot Amana w stanie Iowa, zielonoświątkowcy, amisze, menonici, mormoni i szejkersi. W bogatym portfolio teologii owych grup pojawiały się najróżniejsze motywy, na przykład kolejna księga Pisma Świętego – Księga Mormona. Napisali ją jakoby sześćset lat przed Chrystusem „antyczni profesorowie” mieszkający w Nowym Świecie, a odnalazł gdzieś w amerykańskich ostępach Joseph Smith, założyciel Kościoła mormonów. Szejkersi przekonywali, że Bóg ma cechy zarówno żeńskie, jak i męskie, a więc wspólnotom religijnym mogą, a w zasadzie powinny przewodzić kobiety. W sumie czemu nie przyjąć wszystkich tych wierzeń za równorzędne i barwne wizje świata fizycznego i duchowego? W Ameryce są wspomagane kilkoma impulsami: pierwsza poprawka do amerykańskiej konstytucji gwarantuje wolność wyznania, a prawo fiskalne zwalnia wspólnoty religijne z płacenia większości podatków.

Ryan Cragun, profesor socjologii z Uniwersytetu Tampa na Florydzie, wyliczył, że w 2021 roku amerykańskie prawo zaoszczędziło tamtejszym wspólnotom religijnym łącznie – bagatela – około siedemdziesięciu jeden miliardów dolarów podatku. Już Mark Twain, a potem Frank Zappa postulowali opodatkowanie Kościołów; dziś apelują o to w mediach społecznościowych twórcy hasztagu #TaxTheChurches. Zanim to nastąpi, można jeszcze wejść w ten najwyraźniej wypróbowany format społeczno-biznesowy i przytulić sporo grosza. Sprawa jest tym łatwiejsza, że nie istnieją wymagania dotyczące minimalnej liczby wiernych. Wiele można też się nauczyć od amerykańskiego czempiona biznesu religijnego, pastora Joela Osteena, zwanego Uśmiechniętym Kaznodzieją. Czasem żałuję, że nie potrafię bez przerwy tak przekonująco się uśmiechać i że nie mam funduszy na wymianę całego uzębienia.

Po drugie, w XIX wieku w Stanach Zjednoczonych, w okresie między wojną secesyjną a wojną amerykańsko-hiszpańską, nastąpił niebywały rozkwit przedsiębiorczości opartej na innowacjach. Najbogatsi magnaci tak zwanego Pozłacanego Wieku (Gilded Age): John D. Rockefeller, Andrew Carnegie, Cornelius Vanderbilt i William Henry Vanderbilt, dorobili się wprawdzie głównie na przemyśle wydobywczym i hutniczym, ale jako przemysłowcy korzystali z armii inżynierów i wynalazców. Dlatego powstały fortuny Henry’ego Forda, Thomasa Edisona i Elishy Otisa.

Konkurujący z Edisonem Nikola Tesla patentował kolejne „nieziemskie” wynalazki, a najszybciej rosnąca populacja na świecie wymusiła powstanie najchłonniejszego rynku konsumenckiego nowinek technicznych tamtych czasów. W Ameryce ten, kto miał pieniądze, mógł praktycznie wszystko, także dzięki specyfice podatkowej i prawnej kraju. W zasadzie nic się pod tym względem nie zmieniło do dzisiaj.

Po trzecie, w tamtym okresie wielką popularnością w Europie i obu Amerykach cieszyły się teorie eugeniczne sir Francisa Galtona1. Eugenika w jego rozumieniu była wiedzą o kształtowaniu dziedziczenia pozytywnych cech u organizmów żywych, zwłaszcza zwierząt i ludzi, poprzez stwarzanie sprzyjających warunków dla prokreacji nosicieli owych cech i utrudnianie jej osobnikom przejawiającym cechy niepożądane. Warto zauważyć, że Noyes, założyciel Oneidy, był nowatorem: swoje pomysły zaczął wprowadzać w życie dobre dwadzieścia lat przed tym, zanim Galton, skądinąd kuzyn Charlesa Darwina, ukuł pojęcie eugeniki. Z kolei nauki Galtona zyskiwały popularność również długo po rozpadzie Oneidy, bo jeszcze w XX wieku, kiedy powstało Amerykańskie Stowarzyszenie Eugeniczne (działało w latach 1926–1972). W 1924 i 1932 roku w Nowym Jorku zorganizowano nawet międzynarodowe kongresy eugeniczne. W XIX wieku eugenika dopiero raczkowała, ale masy żywo się nią interesowały dzięki brytyjskim, a potem amerykańskim pismom z zakresu hodowli roślin i zwierząt, zwłaszcza róż, koni, bydła i psów. Noyes nie chciał jednak wyhodować najpiękniejszej róży na lokalną wystawę kwiatów. Śnił o nadczłowieku2. Aby go stworzyć, wymyślił stirpikulturę – mechanizm dobierania par o określonych, oczywiście pozytywnych cechach intelektualnych, duchowych i fizycznych – i zgromadził chętnych do eksperymentu.

Pierwsze kroki stawiali w miejscowości Putney w stanie Vermont3. Zamieszkali razem w niewielkim domu i dzielili się wszystkim według zasady, którą nazywali biblijnym komunizmem. Na dobre zaczęli funkcjonować po zasiedleniu ziemi kupionej w 1848 roku przez Jonathana Burta, jednego z pierwszych wyznawców doktryny Noyesa. Mieli do dyspozycji sto sześćdziesiąt akrów w hrabstwie Oneida4, na północy stanu Nowy Jork. Burt zaproponował Noyesowi i innym członkom grupy zalegalizowanie stowarzyszenia, by mogło prowadzić działalność komercyjną. Tak uczynili: każdy nowy konwertyta dostawał udziały w firmie należącej do wspólnoty.

Początkowo członkowie stowarzyszenia mieszkali w kilku domach na farmie zbudowanych własnymi rękami i dwóch chatach z bali, postawionych jeszcze przez rdzennych mieszkańców tej ziemi. W miarę powiększania się grupy ten metraż przestał wystarczać. Zatrudniono więc cieślę, a zarazem architekta samouka Erastusa Hamiltona. Pod dyktando Noyesa zaprojektował pierwszy dom dla szybko rosnącej wspólnoty. Kilku mężczyzn potrafiło obsługiwać znajdującą się na farmie piłę tarczową i narzędzia ciesielskie, a drewnianą First Mansion House (Pierwszą Siedzibę) wznosili wszyscy, niezależnie od płci. Wysiłek wspólnego budowania okazał się, jak wspominał Noyes, jednym z ważniejszych aktów cementujących grupę. Kluczowymi pomieszczeniami były wielka jadalnia, w której obowiązkowo spożywali trzy posiłki dziennie wszyscy członkowie i członkinie wspólnoty, oraz pokój namiotowy. Na prawie stu metrach kwadratowych na najwyższym piętrze umieszczono dwanaście namiotów służących spaniu, odpoczynkowi i chyba najważniejszemu działaniu wspólnoty – uprawianiu wolnej miłości.

Jak łatwo się domyślić, pokój ten nie sprzyjał – zresztą celowo – intymności. Wręcz przeciwnie, dźwięki dochodzące zza tekstylnych ścianek i majaczące na nich zarysy postaci miały potęgować doznania i wzmagać podniecenie dam i dżentelmenów znajdujących się w pomieszczeniu. Wolna miłość, skądinąd określenie wymyślone przez Noyesa, miała wzbogacać duchowo i fizycznie wszystkich – mężczyzn i kobiety – w imię miłości Boga. Ale uwaga: należało zminimalizować możliwość zachodzenia w ciążę przez przypadkowe pary. Ich spółkowanie było formą treningu, służącego wyselekcjonowaniu kobiet i mężczyzn predystynowanych do „wytworzenia” nadczłowieka. Dlatego wspólnota wprowadziła zasadę „męskiego powstrzymywania się” (_coitus reservatus_). Nakazywała unikania ejakulacji w trakcie stosunku, co zresztą nieco przypomina założenia seksu tantrycznego – w nim męska ejakulacja jest traktowana jak forma przekazywania boskiej, bo życiodajnej, energii.

Skąd wzięła się wolna miłość? Wynikała przede wszystkim z przesłanki radykalnego dzielenia się wszystkim: własnością, pracą i uczuciami, oraz z zasady „złożonego małżeństwa”, pozwalającej na ożenek z dosłownie całą wspólnotą. W ten sposób wszyscy byli mężami i żonami wszystkich, co w szerokim świecie niepomiernie skomplikowałoby codzienność, ale w autarchicznej, a więc z gruntu osobnej komunie, wykluczającej własność prywatną, dziedziczenie i monogamię, zdecydowanie sprzyjało kolektywizacji. Ponadto status kobiet we wspólnocie radykalnie odstawał od ówczesnej amerykańskiej normy. Oneidanki mogły zachodzić w ciążę – o ile przekonały do tego pobratymców – lecz nie musiały (oczywiście „wpadki” się zdarzały), a to dawało im do ręki nowe narzędzia, jak możliwość ciągłego samorozwoju poprzez naukę, pracę i aktywności fizyczne, w tym seks5. Do tego jeszcze wrócimy.

W 1861 roku, również na bazie projektu Hamiltona – wówczas już członka wspólnoty – wzniesiono po sąsiedzku drugi budynek, tym razem ceglany. Otrzymał nazwę Oneida Community Mansion House (Siedziba Wspólnoty Oneida). Na początku musiał zaspokoić zapotrzebowania lokalowe stu siedemdziesięciu osób, ale wiernych stale przybywało. Rozkład wnętrz wspólnota uzgodniła na grupowych, wieczornych sesjach, które dziś nazwalibyśmy projektowaniem partycypacyjnym. Zdecydowano, że na trzech kondygnacjach powstaną duże przestrzenie wspólnotowe otoczone wianuszkiem jednoosobowych spartańskich sypialenek. Dodatkowo na parterze umieszczono jadalnię, biura i pokoje gościnne. W latach 1869 i 1877, ze względu na ciągłe powiększanie się wspólnoty, dostawiono kolejne dwa skrzydła. W 1878 roku do Oneidy należało już trzysta osób. Osada utopistów przybrała postać imponującego i eleganckiego zespołu, łączącego cechy __ italianizującej willi z bombastycznym stylem Drugiego Cesarstwa6. Przypominała też prywatne szkoły z internatem i hotele wzorowane na szwajcarskich _kuursaal_ (sanatoriach), jakich setki powstawały na terenie całych Stanów Zjednoczonych. Wizerunku dopełniała gustowna czterokondygnacyjna wieża, wyrastająca z północno-zachodniego narożnika gmachu, a całość otaczały piękne ogrody.

W południowym skrzydle drugiego budynku, dodanym w 1869 roku, urządzono część przeznaczoną dla dzieci powyżej dziewiątego miesiąca życia. Podobnie jak później w wielu izraelskich kibucach w XX wieku, rosły pod okiem wychowawczyń i nauczycielek (tudzież nauczycieli), a rodzice mieli prawo do codziennych odwiedzin, bez konieczności spędzania ze swoimi pociechami dłuższego czasu7. Z takim stylem życia potencjalnie łączyło się kilka negatywnych konsekwencji psychologicznych dla potomstwa i części matek (bo tożsamość ojców dzieci urodzonych przed rozpoczęciem programu eugenicznego zazwyczaj trudno było ustalić), z drugiej strony jednak pozwalał wszystkim kobietom na samorealizację zawodową, i to nie tylko w domenach typowo kobiecych. Ani za czasów Oneidy, ani po jej rozpadzie żaden psycholog nie zainteresował się wpływem chowu zbiorowego na losy osób mu poddanych, badano natomiast zachowania dorosłych wychowanych według analogicznej zasady rozdzielenia dzieci od rodziców w izraelskich kibucach. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku izraelscy naukowcy wskazywali przede wszystkim na problemy z określeniem granic własnej intymności i obniżone umiejętności komunikacji niewerbalnej8. Jednocześnie nastolatkowie dorastający w kibucach wykazywali wyższy niż ich „niekibucowi” rówieśnicy poziom świadomości moralnej9. Oczywiście na dłuższą metę trudno porównywać dziewiętnastowieczny eksperyment Oneidy i systemowe rozwiązania przyjęte w gospodarstwach w Izraelu, ale pewnych analogii nie da się pominąć; dotyczyły także sytuacji kobiet funkcjonujących w obu tych światach.

Wspomniałem, że ojcowie dzieci wychowanych wspólnotowo zazwyczaj pozostawali nieznani, ale założyciel sekty bez cienia wątpliwości przyznawał się do trzynastu pociech. Aż dziewięcioro dzieci Noyesa przyszło na świat w ramach eugenicznego eksperymentu, a pozostałych czworo – w tym Theodore Richards Noyes, jedyny syn z legalnego małżeństwa patriarchy z Harriet Holton Noyes – przed jego rozpoczęciem. Jak łatwo się domyślić, zarówno damy, z którymi wizjoner spłodził dzieci, jak i owoce jego kontaktów seksualnych należały, mimo równościowych założeń Oneidy, do „równiejszych” (nie uszłoby to uwadze George’a Orwella). Dramaturg George Bernard Shaw złośliwie opisał działania Oneidy w _Revolutionist’s Handbook_ (Notatniku rewolucjonisty): „Pytanie, jakiego rodzaju ludzie powinni starać się rozmnażać, zostało rozstrzygnięte raz na zawsze przez oczywistą celowość hodowli kolejnego Noyesa”10.

Mimo podejrzeń, że cały projekt był narcystyczną projekcją niewyżytego samca, trzeba przyznać Noyesowi, że wierzył w absolutną równość płci i uważał za konieczne tworzenie mechanizmów pozwalających kobietom uniknąć losu ówczesnych gospodyń domowych. Dlatego wspólnota zachęcała kobiety do ciągłej nauki i podjęcia pracy związanej z rzemiosłem i gastronomią, ale też w biurze, handlu i zarządzie. Kobiety zostawały tu również nauczycielkami i lekarkami. Obie płcie miały równy głos na wszystkich spotkaniach grupy, zarówno religijnych, jak i biznesowych.

Harriet Allen Jocelyn (1836–1915) dołączyła do wspólnoty w 1851 roku, wraz z rodzicami. Po przyuczeniu najpierw była szeregową robotnicą w lokalnej wytwórni jedwabiu, zatrudniającej trzystu ludzi (większość spoza wspólnoty), a z czasem awansowała na jej dyrektorkę. W 1880 roku Oneida przekształciła się w holding (Oneida Community, Ltd.). Jocelyn weszła do zarządu, a karierę zwieńczyła – na krótko przed śmiercią – w fotelu jego prezesa. Karierę zawodową zrobiła też Hilda Herrick Noyes (1878–1955), po rozpadzie wspólnoty żona jednego z synów założyciela, Johna Humphreya Noyesa II. Urodziła się w Oneidzie, była owocem stirpikultury. Ukończyła New York Medical College for Women i została jedną z pierwszych licencjonowanych lekarek w stanie Nowy Jork oraz pierwszą kobietą lekarzem w szpitalu pediatrycznym Broad Street Hospital w Oneidzie. Po latach otworzyła prywatną praktykę w Kenwood (dziś Betlehem); po rozpadzie wspólnoty wiele powstałych w niej par przeniosło się do tego miasteczka. Ze względu na swoje pochodzenie zbierała dane na temat rozwoju i zdrowia dzieci we wspólnocie Oneida, w tym urodzonych w ramach projektu eugenicznego.

Członkinie wspólnoty mogły ubierać się, jak chciały, nie bacząc na normy epoki. Wolność manifestowały krótkimi włosami, rezygnowały z gorsetów i nosiły spodnie przypominające międzywojenne pumpy. Dostrzegam paradoks w tym, że kobiety wolne od konwenansów dziewiętnastowiecznej Ameryki żyły w chrześcijańskiej sekcie. Lansowały własne mody: w latach sześćdziesiątych XIX wieku na farmie królowały rozkloszowane suknie do kolan, z bufiastymi długimi rękawami, noszone z uszytymi z tego samego materiału szerokimi spodniami. Na stronie nowojorskiego CUNY (Uniwersytetu Miasta Nowy Jork) zamieszczono zdjęcie grupy tak odzianych kobiet11. Otaczają siedzącego Noyesa. W tle widnieje Domek Letni. Kryta strzechą altana do dziś stoi na terenie ogrodu Oneida.

Wspólnota rosła, więc dobudowywano kolejne skrzydła. Trwało to do 1915 roku. W ostatecznym kształcie Mansion House miał prawie siedem tysięcy metrów kwadratowych. Na parterze mieściły się recepcja, biura, pokoje spotkań służące pracy i socjalizacji (kładziono na nią duży nacisk) oraz indywidualne, spartańsko urządzone sypialnie. Prawie całkowity brak osobistej własności i zachęta do różnych form socjalizacji, z wieloma osobami, poskutkowały sprowadzeniem sypialń do poziomu komfortu rodem z cel zakonników. W dodatku prawa do nich rotowały, by użytkownicy nadmiernie nie przyzwyczajali się nawet do miejsca noclegowego.

Życie toczyło się w dużych przestrzeniach wspólnych. W sercu budowli, elegancko pokrytym freskami Family Hall (Holu Rodziny), co wieczór o ósmej założyciel wygłaszał pogadanki religijne. Wzmacniano tam wspólnotę, dobierano też idealnych rodziców dla pierwszego pokolenia w drodze ku wymarzonemu przez Noyesa nadczłowiekowi. Spotkania te nazywano sesjami wzajemnego krytycyzmu. W ich trakcie członkinie i członkowie społeczności omawiali nawzajem swoje zachowania i oceniali cechy duchowe. Zachowały się zapisy z niektórych spotkań – jako żywo przywodzą na myśl partyjne samokrytyki w przyzakładowych komórkach PZPR doby PRL-u. Winowajcy od razu proponowali dla siebie „kary”, a dla pokrzywdzonych – „zadośćuczynienia”, na przykład w postaci miesięcznego okresu nocnej pomocy dla wychowawcy czuwającego nad spokojnym snem najmłodszych. Jeśli ktoś nie wychowywał na co dzień własnego potomstwa, na pewno stawał przed niełatwym zadaniem. W Family Hall znajdowała się również scena z fortepianem, by wspólnota mogła rozkwitać przy muzyce, śpiewach i tańcach, a wszystko to bez kropli alkoholu, surowo tam zabronionego.

Po tym, jak wspólnota przegłosowała ambitny plan tworzenia ludzi przyszłości, w 1869 roku dobudowano do Mansion House Południowe Skrzydło. Wkrótce zapełniło się dziećmi. Poczęte z miłości do Boga, przez uważnie dobranych rodziców, rozbudzały nadzieję, że będą od razu jednostkami o wyższych cechach moralnych i fizycznych. Noyes – rzekomy reprezentant woli Boga – oraz specjalnie powołana komisja wybierali odpowiednie osoby, choć zgłaszały się też pary. Preferowano mężczyzn po czterdziestce (byli jakoby mądrzejsi od młodziaków) oraz kobiety między dwudziestym a czterdziestym drugim rokiem życia. Niestety, ku powszechnemu rozczarowaniu ich dzieci w wymiarze moralnym niczym się nie różniły od wszystkich zwyczajnych bachorów tego świata. Wspólnota przekonywała się o tym szybko i dobitnie już przy pierwszych scysjach „miłych dziatek” o zabawki. Mimo kolejnych prób pięćdziesięcioro ośmioro potencjalnych nadludzi okazało się zwyklakami.

Oneida kwitła pod każdym względem, choć po przekroczeniu liczby trzystu mieszkańców trudno było zawiadywać eksperymentem. Osiągnęła niebywały poziom zorganizowania w osobne grupy decyzyjne. Każda zarządzała innym sektorem rolnictwa i różnych typów produkcji. Noyes nie stworzył wprawdzie nadczłowieka, ale największego pracodawcę w okolicy, a zarazem wpływową grupę interesu – i owszem. Budynki wraz z otaczającymi je ogrodami zyskały rozgłos jako atrakcja turystyczna, dlatego wspólnota zaczęła świadczyć również usługi hotelowe. Do dziś zachowały się podkolorowane pocztówki przedstawiające posiadłość. W wyremontowanych obiektach aktualnie znajduje się muzeum.

Wizja stworzenia nadczłowieka spaliła na panewce, ale trzydzieści lat społecznego eksperymentu wytyczyło nowe kierunki i zaowocowało powstaniem nowych narzędzi z zakresu inżynierii społecznej. Co więcej, w przeciwieństwie do rozwiązań narzucanych ludziom w XX wieku przez reżimy totalitarne i teokratyczne Oneida dowiodła, że ścisła wspólnota, nawet radykalnie różna od obowiązującej wokół normy, jest dla ludzi atrakcyjna, jeśli bazuje na świadomych decyzjach wszystkich zainteresowanych.

Niestety, jej trwaniu w założonym kształcie kres położyło kilka równoległych procesów.

Komuna złożona z uprawiających wolną miłość szczęśliwych kobiet i mężczyzn wyjątkowo gorszyła mainstreamowe środowiska religijne stanu Nowy Jork. Jeszcze za życia Noyesa zbulwersowany obywatel, profesor John Mears, zorganizował kampanię protestów przeciwko oneidowemu siedlisku grzechu. Udało mu się namówić czterdziestu siedmiu duchownych, by podpisali się pod zawiadomieniem do prokuratury, ta zaś wydała nakaz aresztowania Noyesa. Guru zdążył uciec z kraju i już nie wrócił. Do tego wspólnota się starzała. Sędziwy Noyes nie przekonał oneidan, by zaakceptowali jako następcę jego syna Theodora. W 1879 roku, świadom częściowej porażki swojego projektu, przesłał z Niagara Falls w kanadyjskim Ontario list do członków wspólnoty. Namawiał w nim, by odeszli od zasady „złożonego małżeństwa”. Zmarł siedem lat później.

Po śmierci przywódcy rozgorzała walka o władzę. Nastąpił rozłam, kilkudziesięciu zwolenników niejakiego Johna Towera zdecydowało się podążyć za swoim nowym guru do kalifornijskiego hrabstwa Orange.

Jeszcze w 1879 roku siedemdziesiąt par wzięło klasyczny ślub. Jednocześnie większość z nowo zawartych małżeństw zdecydowała się pozostać na terenie Oneidy, a mniejsza część przeniosła się do pobliskiego Kenwood. Niedługo potem utopijna wspólnota zmieniła się w holding firm, a jego akcjonariuszami zostali wszyscy dorośli oneidanie. Zasady swoistej transformacji ustrojowej gwarantowały wszystkim członkiniom i członkom oraz ich potomstwu pakiet udogodnień socjalnych, w tym pracę, dach nad głową i darmową edukację. Z dotychczasowych biznesów zdecydowano się utrzymać jedynie kilka najrentowniejszych, w tym wytwórnię zastawy stołowej. Działa do dziś jako Oneida Limited. Ostatnia członkini wspólnoty, wspomniana Hilda Herrick Noyes, zmarła w 1955 roku.

Zdaniem badaczek Mai Guarantz i Maury Brewer „biblijny komunizm” Oneidy, choć dziś nieco zapomniany, był w swoich czasach szokującym i sugestywnym punktem odniesienia dla rzeszy postępowych intelektualistów12. Praktyki tej wspólnoty zainspirowały podobno kilka późniejszych projektów społecznych – od grup hobbystów zainteresowanych nieskrępowaną seksualnością, przez sekciarskie projekty religijne, aż po koncepty ideologiczne czy wręcz polityczne. Echa elementów stosowanych przez nią rozwiązań wybrzmiewają w leninizmie i wewnętrznych praktykach partii komunistycznych (motyw wzajemnej krytyki i publicznego składania samokrytyk), w zasadach działania izraelskich kibuców (wspólnotowe wychowywanie dzieci z minimalnym udziałem rodziców), organizacji hipisowskich komun, skupionych w latach sześćdziesiątych wokół liderów duchowych (wolna miłość i traktowanie seksu jak narzędzia do realizacji celów duchowych). Dziś moglibyśmy się ich dopatrzyć we współczesnych klubach wymiany par, zwłaszcza w czysto amerykańskim fenomenie „swingersów chrześcijańskich”13. W większości przypadków nie mamy jednak pewności, w jakim stopniu podobieństwo motywów jest efektem inspiracji Oneidą, a w jakim – niezależnych poszukiwań w podobnych kierunkach. Najbardziej mnie zaintrygowało, że członkowie sekty kładli w tamtym czasie i społeczeństwie nacisk na równość płci, wierzyli w konieczność ciągłej nauki i samorealizacji poprzez pracę oraz żywili przekonanie, że za dobrymi dzieciństwem i młodością stoją wysiłek i przygotowanie całej społeczności, a nie tylko rodziców.

Utopijny projekt Noyesa był pod wieloma względami awangardowy, ale też czerpał z kilku już istniejących wzorców. Komunistyczne albo socjalistyczne wspólnoty majątkowe pojawiały się w różnych sektach co najmniej od czasów grup tworzących podwaliny chrześcijaństwa, a kto wie, czy daleko idące dzielenie się dobrami nie występowało już w czasach neolitu, na długo przed powstaniem wielkich cywilizacji Żyznego Półksiężyca. Wolną miłość uprawiano w różnych formach co najmniej od czasów starożytnej Grecji, chociaż nigdy nie była jednym z głównych założeń jakiegokolwiek projektu społecznego. Nigdzie indziej też konkretna praktyka seksualna (tu: wstrzymywanie wytrysku) nie legła u podstaw ani nie dawała gwarancji trwania kultu religijnego. Podobnie zresztą nie dostąpiła tego zaszczytu produkcja srebrnych sztućców.

W XIX wieku demokratycznie współdecydowano w sektach szejkersów i Amana, ale bez wspomagania się „wzajemnym krytycyzmem”. Noyes zapamiętał go z kursów retoryki w czasach studiów w seminarium duchownym. Na pewno nie miał precedensu pomysł kształtowania roli kobiet jako aktywnych (również na polu miłości cielesnej), wolnych i świadomych jednostek, nieograniczonych konwenansami ani gorsetami. Nawet u zarządzanych przez kobiety szejkersów równość płciowa oznaczała zarazem bezwarunkowy celibat. Zauważmy jednak, że Oneidę zamieszkiwały wyłącznie osoby białe i heteroseksualne. Do tego perfekcjonizm praktyk religijnych jakaś część wyznawców na pewno odbierała jako opresyjny. Mimo cieni kładących się na idyllicznym obrazku z życia poliamorycznych chrześcijan unikatowy eksperyment Noyesa do dziś może być (dosłownie!) podniecającą inspiracją. Wystarczy sugestywnie oblizać łyżeczkę14.

------------------------------------------------------------------------

1 Selektywne rozmnażanie ludzi prowadziło wprost do licznych projekcji kulturowych, w tym do rasizmu. Umożliwiło zaistnienie nazistowskiego programu Lebensborn i obozów koncentracyjnych, a w „lżejszej” wersji – procederu sterylizacji romskich kobiet w Szwajcarii (aż do lat sześćdziesiątych XX wieku) i programu odbierania dzieci aborygeńskim matkom, zwanego dziś _Lost Generations_ (Stracone Pokolenia), zamkniętego w Australii dopiero w latach siedemdziesiątych. Obu działań dokonywano w świetle prawa, były oficjalnymi praktykami państwa.

2 Nadczłowiek, _Übermensch_ i superman są kategorią ideologiczną, ale i kulturową. Przewijają się w filozofii (Nietzsche), literaturze (Dostojewski) i kulturze popularnej (komiksowy panteon ludzi obdarzonych supermocami), które łączy wiara w możliwość pojawienia się kolejnego etapu rozwoju człowieka, pozbawionego moralnej małości oraz intelektualnych i fizycznych ograniczeń zwykłych _homo sapiens_. Niestety, koncepcja wyższego stadium rozwoju człowieka doprowadziła do rasistowskich fantazji o „rasie panów”. Przywilejem i dziejowym obowiązkiem tej grupy było panowanie nad niższymi formami bytu, w tym zwykłymi ludźmi, którzy w wersji chociażby nazistowskiej spadli do kategorii „podludzi”.

3 Dziś Vermont uchodzi za najbardziej postępowy i lewicowy stan. To tu na fali hipisowskiego entuzjazmu osiadł w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku późniejszy polityk Partii Demokratycznej Bernie Sanders.

4 Oneida jest nazwą jednego z sześciu plemion Konfederacji Irokezów. W języku Tuskarorów znaczy dosłownie Lud Stojącego Kamienia. W połowie XIX wieku stan Nowy Jork kupił od Oneidów wiele gruntów rolnych, po czym odsprzedał je lokalnym farmerom, a hrabstwo zachowało nazwę plemienia.

5 Jedną z kluczowych postaci wspomagających założyciela w tworzeniu aury seksualnego przyzwolenia i wspólnego otwarcia na nowe praktyki seksualne była siostrzenica Noyesa, Tirzah Miller Herrick. W 1995 roku udostępniono naukowcom jej pamiętniki. Zob.: _Desire and Duty at Oneida: Tirzah Miller’s Intimate Memoir_, ed. Robert S. Fogarty, Indiana University Press, Bloomington 2000.

6 W latach sześćdziesiątych XIX wieku styl italianizujący kojarzono z lekkością i swobodą, a budynki w stylu Drugiego Cesarstwa – z Napoleonem III i powstającymi za jego czasów eklektycznymi „snami cukierników”. Styl Drugiego Cesarstwa przyjął się na Wschodnim Wybrzeżu, zwłaszcza w drogich kamienicach w Nowym Jorku, jako język służący okazywaniu zamożności i luksusu. Większość zwolenników za jego największe dokonanie uważała neobarokowy budynek Opery Paryskiej.

7 Postulat uwolnienia kobiet od przymusu zajmowania się dziećmi, zwłaszcza małymi, był i pozostaje kontrowersyjny. Z rozdzielania dzieci i rodziców w izraelskich kibucach zrezygnowano w latach siedemdziesiątych XX wieku. Uznano tę zasadę za krzywdzącą i wprowadzono rozwiązania identyczne jak w świecie pozakibucowym: żłobki, przedszkola, szkoły i świetlice, by rodzice mogli wygospodarować od czterech do ośmiu godzin dziennie na pracę zawodową.

8 Amia Lieblich, _A century of childhood, parenting, and family life in the kibbutz_, „Journal of Israeli History”_ _2010, vol. 29, issue 1, https://doi.org/10.1080/13531041003594608.

9 Lawrence Kohlberg, _Stages of moral development as a basis for moral education_, tegoż, _Moral Education_,_ _University of Toronto Press, Toronto 1971.

10 George Bernard Shaw, _Revolutionist’s Handbook and Pocket Companion_, Project Gutenberg, 22.07.2008, e-book, rozdz. III, akapit I. Był to dodatek do sztuki Shawa _Człowiek i nadczłowiek_ (1903).

11 Oneida Community, https://blogs.baruch.cuny.edu/utopia/?p=176, 12.10.2014 (dostęp: 16.08.2023).

12 Maura Brewer, Maia Guarantz, _Mutual Criticism_, „Los Angeles Review of Books” 2020, no 25.

13 Zainteresowanych pogłębieniem wiedzy o tej nowatorskiej sekcie odsyłam do książki potomkini oneidan: Ellen Wayland-Smith, _Oneida: From Free Love utopia to the Well-Set table. An American story_, Picador, New York 2018. W kwestii dzielenia się zarazem Słowem Bożym i partnerami odsyłam do artykułu: Chris Perez, _These Christian swingers like sharing Bible verses, sex partners_, New York Post, 25.09.2014, https://nypost.com/2014/09/25/these-christian-swingers-like-sharing-bible-verses-sex-partners/ (dostęp: 17.08.2023).

14 Każdemu, kto przy okazji pokazywania domowej zastawy chce zabawić gości anegdotami o szalonych sekciarzach albo planuje weekendowy wypad do ich siedziby, polecam stronę www.oneida.com.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: