Babeczki! Olejmy ten system. Kochajmy! - ebook
Babeczki! Olejmy ten system. Kochajmy! - ebook
Wciąż słyszysz jaka powinnaś być. Co powinnaś robić. Jak się odżywiać i jak wyglądać. Jak i z kim mieszkać. Przy tym jednocześnie musisz być czuła i stanowcza, delikatna i asertywna, opiekuńcza i efektywna. Powinnaś robić karierę zawodową i nie zaniedbywać rodziny. Do tego cały czas żyjesz pod presją: kreatywności, motywacji, rozwoju osobistego i konieczności wychodzenia ze strefy komfortu.
A może należy olać to wszystko? Zadbać o siebie i swój komfort? Żyć zgodnie z sobą, a nie z aktualnie obowiązującymi trendami? Kochać przede wszystkim siebie i ludzi wokół, co nie znaczy, że musisz kochać wszystkich, zawsze i wbrew sobie.
Właśnie do takiego stylu życia zachęca ukrywająca się pod pseudonimem Sara Taylor, pracownica korporacji z warszawskiego Morodoru, autorka poradnika „…i wyjechać w Bieszczady. Thriller z Domaniewskiej” oraz powieści „Tamte wakacje” z warszawskim i korporacyjnym życiem w tle.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-950069-8-2 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od autorki
W czasopiśmie „Książki. Magazyn do czytania” (nr 4 (31) wrzesień 2018) Zyta Rudzka zmasakrowała książkę Katarzyny Grocholi „Pocieszki”. Zarzuciła autorce, że jej bohaterki „Są słabe. Bierne. Głupiutkie i infantylne”. Pisze o tym, że historie przedstawione w „Pocieszkach” są banalne, a nawet poważnym tematom towarzyszy „śmieszkowatość i naiwny sentymentalizm”.
Swoje przemyślenia recenzentka tak oto podsumowuje „Czytając Grocholę, mam poczucie obcowania z uproszczoną, umniejszoną, zafałszowaną, zatem niebezpieczną wizją kobiecego doświadczenia i przeżywania”. Zarzuca również pisarce, że do świata przez nią przedstawionego nie dotarła ani pierwsza, ani druga fala feminizmu.
Jedyne co mnie rozbawiło w tej recenzji to zdanie dotyczące stylu i języka Grocholi, a brzmiało ono tak: „Nawet straż z Milanówka, jedzie bardziej Grocholą niż na sygnale”.
Oczywiście dla Katarzyny Grocholi ta recenzja zapewne nie stanie się sennym koszmarem. Nie wpłynie również negatywnie na sprzedaż książki, bo przecież ci, którzy Grocholę kochają i tak będą sięgać po jej książki, a większość z nich zapewne nawet nie czytuje „Książek…”. Zaś ci, którzy nie zaczytują się w Grocholi, ale regularnie sięgają po magazyn „Książki”, paradoksalnie - z czystej ciekawości - mogą zmierzyć się z prozą tej pisarki.
Przez głowę przemknęła mi jeszcze inna szatańska myśl. Może to taki „trik marketingowy”, aby dotrzeć do tych wyrafinowanych czytelników, którzy na co dzień czytują tylko zaangażowaną literaturę piękną, opisującą ważne społecznie sprawy? Aby skłonić ich, by sięgnęli po tak bardzo „złą książkę” i zechcieli się przekonać, jak złe są te „Pocieszki”? Wszak tytuł książki we wspomnianej recenzji się pojawił i zdjęcie okładki też…
Nie, to niemożliwe, by ktoś stosował tak szatańskie sztuczki. Widocznie za długo pracuję w korporacji i za dużo miałam w życiu do czynienia z PR oraz marketingiem. Mam przez to zapewne wypaczoną psychikę, wszędzie dopatrując się spiskowej teorii dziejów.
Nie piszę jednak tego, aby Cię zachęcać lub zniechęcać do czytania książek Katarzyny Grocholi, ale by podzielić się z Tobą emocjami, które mi towarzyszyły, gdy przytoczoną recenzję przeczytałam.
Zimny pot oblał mnie całą. Wszak wówczas dopiero co oddałam do wydawnictwa moją powieść „Tamte wakacje”. Zapewne nikt nigdy nie pochyli się nad nią w redakcji czasopisma „Książki. Magazyn do czytania” (mam nadzieję, że to stwierdzenie nie świadczy o moim braku pewności siebie i wiary we własne umiejętności), ale nie chciałabym, aby Czytelnicy uznali moją bohaterkę, Martę, za: bierną, głupiutką i infantylną, a samą fabułę za jeden wielki banał.
Wszak mamy tendencję do tego, aby widzieć swoje życie w nieco lepszym świetle, niż jest w istocie, zaś z dużo większym krytycyzmem oceniać wszystko i wszystkich wokół.
Choćby nasze życie było sto razy nudniejsze i gorszej jakości na przykład od życia bohaterki powieści „Tamte wakacje”, to o niej powiemy: „głupia gąska”, „banalna historia”. I jest to dość naturalny odruch obronny, do pielęgnowania którego, w pewien sposób, pragnę Cię zachęcić w tej książce. Ponieważ jeśli odwrócimy za bardzo proporcje i zaczniemy widzieć same nieszczęścia w swoim życiu, zazdroszcząc wszystkim dookoła, w najlepszym przypadku staniemy się zgorzkniałe, zrzędliwe i trudne do zniesienia dla najbliższego otoczenia. Zaś w najgorszym, nasze natręctwa przerodzą się we frustracje, albo co gorsza chorobę psychiczną, wymagającą specjalistycznej interwencji.
A przecież my, kobiety, mamy tendencję ku temu, aby umniejszać swoje zasługi i uważać, że wciąż zbyt mało wiemy, nie nadajemy się, nie jesteśmy wystarczająco szczupłe, piękne, zaangażowane, gotowe etc…
Nie będę więc namawiać do tego, abyśmy z nadmiernym egoizmem łechtały swe ego, czerpiąc radość z krzywdy i niepowodzeń innych osób, ale do samoakceptacji. Do umiejętności kochania samych siebie. Życia własnym życiem, bez ciągłego porównywania się z innymi. Bez poczucia presji, że tak trzeba. Że takie są oczekiwania społeczne. Że takie są trendy, którym musimy się podporządkować.
Jeśli czujemy się szczęśliwe, akceptujemy się, kochamy i jesteśmy kochane, to nasze życie może być nudne i nic nikomu do tego.
Czy dzięki samoakceptacji i pokochaniu siebie, nasze życie stanie się porywającą przygodą? Pozbędziemy się z niego banału? Gorszych dni? Życiowych tragedii? Czy nie będzie już skrzywdzonych i nieszczęśliwych kobiet, takich jak bohaterka mojej powieści „Tamte wakacje”?
Niestety pewnie będą. Mimo że nikt nie ma prawa krzywdzić drugiej osoby!
Jednak strach przed samotnością, przed tym, że sobie nie poradzimy, że nie udźwigniemy finansowego ciężaru utrzymania dzieci, przed presją otoczenia, jest tak wielki i paraliżujący, że mimowolnie godzimy się na to, by tkwić w naszej banalnej historii, stając się „naiwną, głupią gąską”, o czym wiemy tylko my same i ściany – niemi świadkowie wielu rodzinnych dramatów.
Trochę to przytłaczające i smutne, ale prawdziwe. Tak niestety wygląda życie wielu z nas – kobiet. Cały czas. W XXI wieku. Zarówno w dużych miastach, wśród kobiet dobrze sytuowanych, na wysokich stanowiskach, jak i w małych miasteczkach i wsiach, wśród pełnoetatowych matek i gospodyń domowych.
Chcę tą książką wlać w Ciebie trochę optymizmu. Zachęcić do pokochania samej siebie. Do niezważania na to co mówią o Tobie inni. Bo przecież tak łatwo jest krytykować czyjeś życie, nie bacząc na to, jak wygląda nasze własne, a przecież najważniejsze jest „JA”, a nie „ONI”.
Pamiętaj, że jeśli czujesz, że dobrze Ci w danym stanie, sposobie i trybie życia – to znak, że to jest dobre. Może nie dla wszystkich, ale dla Ciebie na pewno. Nieważne co piszę ja i co przeczytasz w innych poradnikach.
Nie ma wzorca szczęścia ani szablonu, do którego mogłybyśmy się porównywać.
Dlatego w tej książce, bardzo po laicku, życiowo i szalenie osobiście, będę starała się zachęcać Cię do pokochania siebie, rozwijając kreatywnie, niekoniecznie zgodnie z doktryną Kościoła katolickiego, dwa niezwykle uniwersalne cytaty:
„Kochaj bliźniego swego jak siebie samego” oraz „Kochaj i rób co chcesz”.
Kochane babeczki, kochajmy siebie, a pokochanie innych i otaczającego świata, przyjdzie nam z dużo większą łatwością. Zaś później, nawet jeśli teraz świat nas nie lubi, albo przynajmniej nam tak się wydaje, świat pokocha nas.
Życzę przyjemnej lektury.
Nie będę namawiać Cię do tego, abyśmy z nadmiernym egoizmem łechtały swe ego, czerpiąc radość z krzywdy i niepowodzeń innych osób, ale do samoakceptacji. Do umiejętności kochania samych siebie.„…i wyjechać w Bieszczady.
Thriller z Domaniewskiej”
To nie jest książka o funkcjonowaniu korporacji, ale o ludziach w nich pracujących i ich relacjach.
„...i wyjechać w Bieszczady” jest zwierciadłem, które w sarkastycznym, nieco przerysowanym i przede wszystkim krzywym odbiciu, przedstawia bardzo gorzki, ale jednocześnie uniwersalny i odarty z różnorakich dekoracji, obraz współczesnych: dwudziesto-, trzydziesto- i czterdziestolatków.
„Tamte wakacje”
Debiutancka powieść Sary Taylor
Marta porzuciła pracę w Mordorze przy ulicy Domaniewskiej w Warszawie i założyła własną działalność gospodarczą – firmę szkoleniową. Jest atrakcyjną trzydziestokilkulatką. Silną, niezależną i zdeterminowaną kobietą. Ale to tylko pozory. Po wejściu do domu, zmyciu perfekcyjnego makijażu i zdjęciu drogiego, doskonale skrojonego kostiumu, traci poczucie własnej wartości, rozsypuje się wewnętrznie, zmieniając się w bezbronną i przestraszoną dziewczynkę.
Już wkrótce kolejna
książka Sary Taylor!
„Miasteczko”
Komedia kryminalna, w której show-biznesowa dziennikarka z Warszawy trafia do prowincjonalnego Miasteczka na kilka dni przed wyborami samorządowymi by rozwikłać niezwykłą zagadkę, a przy okazji odkryć liczne powiązania i zależności VIP-ów z lokalnej społeczności.
Premiera – 2019 rok