Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Babukar szedł przodem - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
15 września 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Babukar szedł przodem - ebook

Za nimi jest czas drogi przez połowę Afryki i Morze Śródziemne, teraz są w czasie oczekiwania, zawieszenia między nadzieją, że ich prośba zostanie przyjęta i lękiem przed odrzuceniem.

Babukar, Ousman, Yaya i Robert – dwóch z nich czeka na pierwszą rozprawę przed komisją, trzeci odwołuje się do sądu cywilnego, bo jego wniosek nie został zaakceptowany, tylko Babukar uzyskał ochronę humanitarną – przez pewien czas może żyć bez strachu. Dlatego zawsze idzie przodem.

Cała czwórka postanawia pojechać w weekend pociągiem nad morze, z Perugii na plażę Falconara Marittima. Ta podróż to zapis pozornie nie znaczących wydarzeń: spotkań, obsesji, wizji, meczów piłkarskich, zmiennych relacji (rozumianych również przez pryzmat zależności między ich rodzimymi językami a urzędowym włoskim), ale też konfliktów, na przekór którym czwórka przyjaciół zawsze się odnajduje, idąc gęsiego ulicami prowincji środkowych Włoch, jakby wrócili do Afryki.

 

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-965236-5-5
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

/

Ba­bu­kar sze­dł przo­dem. Tuż za nim podążał Yaya, a kil­ka me­trów da­lej po­zo­sta­ła czwór­ka: Ro­bert, Ousman i obaj Mo­ha­me­dzi. Mi­ja­li znaj­du­jące się po bo­kach dro­gi za­kła­dy prze­my­sło­we i pola sło­necz­ni­ków, po­tem po­ja­wi­ły się ogród­ki i pierw­sze za­bu­do­wa­nia mia­stecz­ka. Szyb­ko mknące po­łu­dnio­wą porą sa­mo­cho­dy owie­wa­ły ich po­dmu­chem po­wie­trza, mie­li na so­bie czy­ste ubra­nia, ta­nie tramp­ki, ja­sne dżin­sy, a w dło­niach ko­mór­ki. W re­kla­mów­ce, któ­rą Ba­bu­kar nió­sł pod pa­chą, prze­świ­ty­wa­ły ręcz­ni­ki i grze­bień. Duży Mo­ha­med nió­sł wy­gląda­jącą na pra­wie pu­stą czar­ną shop­per­kę Um­bria Jazz, prze­wie­szo­ną uko­śnie przez ra­mię. Wszy­scy szli z po­chy­lo­ny­mi gło­wa­mi, z ple­ca­ka­mi na ra­mio­nach, Ousman i Mały Mo­ha­med co ja­kiś czas wy­mie­nia­li kil­ka słów po wo­lo­fsku. Po­zo­sta­li słu­cha­li mu­zy­ki, nie od­zy­wa­jąc się i tyl­ko wzro­kiem wska­zy­wa­li so­bie, w któ­rą stro­nę iść. Kie­dy do­tar­li do ko­ńca dro­gi, Ba­bu­kar dał znak, by się za­trzy­mać, i cała szóst­ka przy­sta­nęła przed ba­rem na rogu pla­cy­ku. Ba­bu­kar prze­ci­ągnął ręką po buj­nych wło­sach, jak­by gęstej czar­nej gąb­ce przy­kle­jo­nej do czer­ni twa­rzy.

– Te­raz tędy. Tam na nas cze­ka­ją – po­wie­dział, wska­zu­jąc uli­cę pro­wa­dzącą w głąb miej­sco­wo­ści.

Pięć mi­nut pó­źniej ich oczom uka­zał się duży park, z drew­nia­nym ogro­dze­niem, pla­cem za­baw dla dzie­ci i dłu­gi­mi drew­nia­ny­mi sto­ła­mi, scho­wa­ny­mi pod wy­so­ki­mi za­da­sze­nia­mi. Nie­co da­lej szpa­le­ry to­po­li zna­czy­ły ko­ry­to Ty­bru. Po­zo­sta­li już byli na miej­scu, wraz z wiel­ki­mi tor­ba­mi po­sta­wio­ny­mi na jed­nym ze sto­łów, i na ich wi­dok za­częli wy­ma­chi­wać ręka­mi.

Pierw­sze, co zro­bił Ba­bu­kar, to pod­sze­dł do Ma­riam spy­tać, czy jej się tu po­do­ba. Przy­tak­nęła, nie pod­no­sząc oczu znad ekra­nu ko­mór­ki. Krót­ka nie­bie­ska su­kien­ka od­sła­nia­ła jej zgrab­ne nogi w orze­cho­wym ko­lo­rze. Ba­bu­kar usia­dł obok i przez chwi­lę nie od­zy­wał się, pró­bu­jąc wy­my­ślić, co da­lej. Po­zo­sta­li wy­mie­sza­li się już z resz­tą to­wa­rzy­stwa, ktoś za­czął na­kry­wać do sto­łu, roz­sta­wia­jąc mi­ski i garn­ki pe­łne wa­rzyw i ryżu. Po­tem Ba­bu­kar za­py­tał o Ibra­hi­ma. Ktoś ręką wska­zał mu chło­pa­ka, któ­ry przy dru­gim ko­ńcu sto­łu roz­ma­wiał przez te­le­fon, ale Ba­bu­kar od­pa­rł, że cho­dzi mu o in­ne­go Ibra­hi­ma, i wte­dy usły­szał, że tam­ten Ibra­him w ogó­le się nie po­ja­wił.

– Co ty pie­przysz? – od­pa­rł na to, wy­ba­łu­sza­jąc oczy i prze­lot­nie rzu­ca­jąc spoj­rze­nie w stro­nę Ma­riam, któ­ra jed­nak wca­le ich nie słu­cha­ła.

Ten, któ­ry mu od­po­wie­dział, pod­sze­dł bli­żej i wy­ja­śnił, że Ibra­him miał co in­ne­go do ro­bo­ty. Ba­bu­kar za­czął ner­wo­wo krzy­wić usta i tro­chę pod­no­sząc głos, po­wie­dział, że prze­cież uma­wia­li się ina­czej, a on obie­cał już po­zo­sta­łym, że po obie­dzie pój­dą do zna­jo­me­go Ibra­hi­ma na ba­sen. Po­ka­zał re­kla­mów­kę z ręcz­ni­ka­mi i z prze­ra­że­niem po­my­ślał o re­ak­cji Ma­riam, któ­rej ob­raz w ko­stiu­mie kąpie­lo­wym wła­śnie roz­pły­wał się w po­wie­trzu. Chło­pak wzru­szył ra­mio­na­mi, a ktoś inny po­wie­dział, żeby się tak nie przej­mo­wał, bo cze­go nie da się zro­bić dziś, będzie mo­żna zro­bić ju­tro. Ba­bu­kar po­kręcił gło­wą i splu­nął, po­czuł, jak za­ci­ska mu się żo­łądek, i wy­da­ło mu się, że ster­cząca do góry czu­pry­na okla­pła mu ca­łkiem na czo­ło. Spraw­dził ręką – była wci­ąż na swo­im miej­scu, ze­brał się więc na od­wa­gę, żeby po­mó­wić z Ma­riam. Tym ra­zem unio­sła gło­wę, uśmiech­nęła się i za­pew­ni­ła, że nie jest za­wie­dzio­na. Do­da­ła, że wo­bec tego po­wie też po­zo­sta­łym dziew­czy­nom, żeby nie przy­cho­dzi­ły, co Ba­bu­ka­ra w ogó­le nie ob­cho­dzi­ło, tym bar­dziej że tam­te i tak ni­g­dzie ni­g­dy nie przy­cho­dzi­ły, ani po pro­stu spo­tkać się, ani na pró­by fil­mu. Zresz­tą jemu, o czym wie­dzie­li wszy­scy, za­le­ża­ło tyl­ko na Ma­riam. Kie­dy za­raz po obie­dzie zo­ba­czył, jak nic ni­ko­mu nie mó­wi­ąc, od­cho­dzi od sto­łu, aż go zmro­zi­ło, ale wte­dy za­uwa­żył wi­szącą na ław­ce to­reb­kę i zro­zu­miał, że wró­ci. Tak wła­śnie ro­bi­ła. Od cza­su do cza­su zni­ka­ła, po­tem po­ja­wia­ła się zno­wu i uśmie­cha­ła.

– Po­my­śla­łem, żeby po­je­chać nad mo­rze.

Za­sko­czył ich. Przez kil­ka chwil nikt nie za­re­ago­wał, po­tem Yaya roz­dzia­wił usta, uka­zu­jąc ide­al­ne, śnie­żno­bia­łe uzębie­nie, i za­kla­skał w dło­nie, nie pod­no­sząc się z ław­ki.

– Mega, Ba­bu­kar! – po­wie­dział i klep­nął w ra­mię sie­dzące­go przed nim Ma­łe­go Mo­ha­me­da, żeby prze­stał się ga­pić tępo jak kre­tyn i też oka­zał tro­chę en­tu­zja­zmu. Dru­gi Mo­ha­med uśmiech­nął się i pod­nió­sł oczy do nie­ba, a Ro­bert ro­zej­rzał się do­oko­ła, ba­da­jąc, co na to po­zo­sta­li, i za­sta­na­wia­jąc się, jak po­wi­nien za­re­ago­wać on sam. Ousman po­kręcił gło­wą, stwier­dza­jąc po wo­lo­fsku, że Ba­bu­ka­ro­wi chy­ba od­bi­ło.

– Wca­le nie – od­po­wie­dział tam­ten. – To się da zro­bić. Mó­wię wam.

Wszy­scy, z wy­jąt­kiem dwóch Iwo­ryj­czy­ków, któ­rzy nie­wie­le ro­zu­mie­li po wło­sku, z uwa­gą wsłu­cha­li się w plan, któ­rym Ba­bu­kar chciał się zre­ha­bi­li­to­wać po wpad­ce z ba­se­nem.

– Po­je­dzie­my po­ci­ągiem do Fo­li­gno. W Fo­li­gno prze­si­ądzie­my się do in­ne­go. I do­je­dzie­my nad mo­rze.

Duży Mo­ha­med od razu za­pro­te­sto­wał, że nie mają pie­ni­ędzy na bi­le­ty, ale Ba­bu­kar po­wie­dział, że nie będą pła­cić.

– Wy­star­czy je­den – po­wie­dział, pod­no­sząc pa­lec wska­zu­jący. – Tyl­ko je­den. Resz­ta się scho­wa.

Na twa­rzy Ousma­na od­ma­lo­wał się wy­raz zwąt­pie­nia, któ­ry zwęził mu oczy i spra­wił, że usta wy­da­ły się jesz­cze wi­ęk­sze.

– To trud­ne – po­wie­dział.

– Ła­twe – od­pa­rł Ba­bu­kar. – Jak przyj­dzie fa­cet z po­ci­ągu, pój­dzie­my do ki­bla. Ci bez bi­le­tu idą do ki­bla.

Nie prze­ko­nał ich. Przy­naj­mniej nie wszyst­kich. Yaya wy­da­wał się pod­eks­cy­to­wa­ny, Mały Mo­ha­med i Ro­bert słu­cha­li uwa­żnie, nie od­zy­wa­jąc się, a Iwo­ryj­czy­cy cały czas coś do sie­bie ga­da­li. Naj­bar­dziej scep­tycz­nie na­sta­wie­ni byli Duży Mo­ha­med i Ousman.

– To nie­bez­piecz­ne – po­wie­dział Ousman i po­śpiesz­nie za­czął tłu­ma­czyć, że on nie może ry­zy­ko­wać, bo ko­mi­sja od­rzu­ci­ła jego wnio­sek. Ba­bu­kar uspo­ko­ił go – ten je­den bi­let będzie wła­śnie dla nie­go. Plan za­kła­dał, że Ousman będzie je­chał sam w wa­go­nie naj­bli­żej lo­ko­mo­ty­wy, a po­zo­sta­li roz­dzie­lą się i wsi­ądą do dal­szych. Jak tyl­ko Ousman po­ka­że kon­duk­to­ro­wi swój bi­let, za­dzwo­ni do nich i po­wie, żeby scho­wa­li się w ki­blu.

– Oj – ode­zwał się Duży Mo­ha­med do Yai, sztur­cha­jąc go łok­ciem. – Ba­bu­ka­ro­wi od­bi­ło.

Dru­gi Mo­ha­med ro­ze­śmiał się, a z nim ta­kże Ro­bert, choć nie za do­brze ro­zu­miał, o czym mó­wią. Ousman spoj­rzał na Ba­bu­ka­ra i po­wie­dział, że nie, a po­tem wstał i prze­sze­dł na plac za­baw, przy­sia­dł na ka­ru­ze­li i za­my­ślił się. Ba­bu­kar mimo wszyst­ko wy­da­wał się za­do­wo­lo­ny, bo obaj Mo­ha­me­dzi, Ro­bert i Yaya – cze­go był pe­wien – po­ja­dą z nim nad mo­rze. Te­raz zo­sta­wał jesz­cze naj­tward­szy orzech do zgry­zie­nia, ale po­my­ślał, że sko­ro tylu z nich je­dzie, to na Ma­riam zro­bi to wra­że­nie i też mu nie od­mó­wi. O tym, żeby za­pro­sić ją samą, nie było na­wet mowy. Było jesz­cze za wcze­śnie. Zresz­tą Ba­bu­kar do ko­ńca nie wie­dział, czy stać go na taki ro­man­tyzm. By­ło­by faj­nie, ale chy­ba miał jesz­cze za mało do­świad­cze­nia.

Gdzieś w po­ło­wie po­po­łud­nia park za­czął się za­pe­łniać. Mężczy­źni i ko­bie­ty zo­sta­wia­li sa­mo­cho­dy na du­żym par­kin­gu i wcho­dzi­li do mu­ro­wa­ne­go bu­dyn­ku sto­jące­go nie­co z tyłu za sto­ła­mi. Przez otwo­ry w okle­jo­nej pla­ka­ta­mi fa­sa­dzie wi­dać było krząta­jących się w środ­ku lu­dzi. Kie­dy mło­dzi Afry­ka­ńczy­cy ko­ńczy­li jeść, przy sto­le obok usia­dła nowa grup­ka, zło­żo­na z ko­biet o twa­rzach osło­ni­ętych kwe­fem, chu­der­la­wych mężczyzn i czwór­ki lub pi­ąt­ki dzie­cia­ków.

Ba­bu­kar po an­giel­sku wy­ja­śniał Ro­ber­to­wi, że po­my­sł z ba­se­nem nie wy­pa­lił. Ibra­him nie przy­sze­dł i nie od­bie­rał te­le­fo­nu, a ten jego wło­ski zna­jo­my, do któ­re­go mie­li się wy­brać, może w ogó­le nie ist­nie­je. Więc te­raz wpa­dł na po­my­sł, żeby wy­sko­czyć nad mo­rze, i był prze­ko­na­ny, że ten po­my­sł jest świet­ny. Ro­bert po­ta­ki­wał, przy­gry­zał gór­ną war­gę i po­pa­try­wał na in­nych, żeby prze­ko­nać się, czy też słu­cha­ją, czy może te tłu­ma­cze­nia prze­zna­czo­ne są tyl­ko dla nie­go. Coś tam już ro­zu­miał po wło­sku, ale bar­dziej skom­pli­ko­wa­nych wy­ja­śnień wo­lał słu­chać po an­giel­sku.

Mały Mo­ha­med przy­snął na drew­nia­nej ław­ce, z ręko­ma skrzy­żo­wa­ny­mi na kar­ku i bejs­bo­lów­ką na brzu­chu. Ousman sie­dział w mil­cze­niu, z łok­cia­mi na sto­le i gło­wą wspar­tą na dło­niach, wsłu­chi­wał się w swój żo­łądek, cze­ka­jąc, aż znów za­cznie go bo­leć. Po ka­żdym po­si­łku, na tro­chę, ból od­pusz­czał, ale ulga trwa­ła nie dłu­żej niż go­dzi­nę lub dwie. Kie­dy wcze­śniej prze­cho­dzi­li obok nich Ma­gh­reb­czy­cy, za­trzy­mał wzrok na szczu­płej dziew­czy­nie w krót­kich spoden­kach, je­dy­nej nie­za­kwe­fio­nej. Mia­ła dłu­gie, kręco­ne wło­sy i wy­chu­dłą twarz, w któ­rej uwa­gę przy­ku­wa­ły wiel­kie czar­ne oczy. Zo­rien­to­wa­ła się i też wbi­ła w nie­go wzrok, ale się nie uśmiech­nęła – drob­ne, mi­ęsi­ste usta po­zo­sta­ły nie­ru­cho­me, dziew­czy­na szła nie­zgrab­nym kro­kiem fla­min­ga, jak dziec­ko, któ­re wła­śnie uro­sło. Te­raz sie­dzia­ła ze swo­im to­wa­rzy­stwem po dru­giej stro­nie ka­mien­ne­go gril­la i Ousman już o niej nie my­ślał. My­ślał o mo­rzu, o tym, co zro­bić.

Ma­riam po­ja­wi­ła się z po­wro­tem chwi­lę po pi­ątej. Na jej wi­dok Ba­bu­kar nie wy­trzy­mał i od razu ru­szył w jej kie­run­ku z ręka­mi w kie­sze­niach i lek­ko od­chy­lo­ną do tyłu grzy­wą. Duży Mo­ha­med spoj­rzał z uśmie­chem na Yaję, Ro­bert ob­ser­wo­wał uro­czy­ście kro­czące­go Ba­bu­ka­ra, jego przy­sa­dzi­stą od­da­la­jącą się syl­wet­kę, któ­ra z ka­żdym kro­kiem ro­bi­ła się co­raz mniej­sza, a z ko­lei po­stać Ma­riam po­wi­ęk­sza­ła się, ale po­wo­li, bo dziew­czy­na szła przez traw­nik nie­zno­śnie wol­no. Yaya i Duży Mo­ha­med coś mi­ędzy sobą po­szep­ta­li, Yaya cmok­nął i skrzy­żo­wał ra­mio­na, by z na­le­ży­tą uwa­gą prze­śle­dzić sce­nę. Kie­dy Ba­bu­kar i Ma­riam byli już bli­sko sie­bie, chło­pak ode­zwał się, tym­cza­sem ona po­chy­li­ła gło­wę nad ko­mór­ką, któ­rą trzy­ma­ła w dło­niach. Chwi­lę pó­źniej na twa­rzy Ma­riam otwa­rły się dwie musz­le oczu, wiel­kie i w ko­lo­rze ko­ści sło­nio­wej, ale z da­le­ka nikt nie był w sta­nie do­strzec nie­mal nie­uchwyt­ne­go po­ru­sze­nia mi­ęśni pod ko­śćmi po­licz­ko­wy­mi. Ba­bu­kar roz­ło­żył ra­mio­na, ge­sty­ku­lu­jąc, dziew­czy­na scho­wa­ła te­le­fon do kie­sze­ni, coś po­wie­dzia­ła. Roz­mo­wa nie trwa­ła dłu­go. Obo­je po­de­szli do po­zo­sta­łych, Ba­bu­kar przo­dem, Ma­riam za­raz za nim. Ba­bu­kar wy­da­wał się roz­dra­żnio­ny.

– Babu! – ode­zwał się Yaya.

Ale tam­ten nie za­szczy­cił go uwa­gą. Ma­riam wzi­ęła to­reb­kę, po­że­gna­ła się ze wszyst­ki­mi i ode­szła, ko­ły­sząc bio­dra­mi.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­sza­my do za­ku­pu pe­łnej wer­sji ksi­ążki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: