- W empik go
Badania krytyczno-historyczne i literackie. Tom 2 - ebook
Badania krytyczno-historyczne i literackie. Tom 2 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 427 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
I.
Katedra Słowiańskiej Literatury założona przez rząd francuzki, miała piękne, rozległe i zbawienne powołanie. Słowianie wszędzie ograniczeni, pozbawieni swobody przedstawienia niepodległe swoich umysłowych dążeń, swojej czysto naukowej, historycznej przeszłości, odbierali największe dobrodziejstwo – mogli wyraźnie przedstawiać swoje wszystkie widoki, zrozumieć, zgłębić swoje jestestwo, pokazać je oświeconej Europie, ogólnie, mającej o Słowiańszczyźnie ciemne, fałszywe i niepewne mniemania. Była to prawdziwa potęga, która użyta rozumnie, umiejętnie, mogła posuwać, przyspieszać ich umysłowe wykształcenie. Katedra dawała zaspokojenie ich najpierwszym, ich najgwałtowniejszym potrzebom. Rosya, Prusy naśladowały szczęśliwe to wznowienie. Powstały katedry, poświęcone głównie wykładowi słowiańskiej literatury, która odtąd zajmuje miejsce poważne, europejskie, na jakie dotąd, przez własne natchnienie, wejść nie mogła.
Katedrę w College de France powierzono Mickiewiczowi. Jego świetna poetycka przeszłość usprawiedliwiała wybór. Twórca Grażyny, Wallenroda,
Pana Tadeusza, krymskich sonetów – miał być tłómaczem polskiej i słowiańskiej myśli, objawicielem sił i natchnień, które nasz duch, we swoich jeszcze nierozwidnionych głębokościach ukrywał. Mickiewicz, na katedrze niepodległej, niezwiazanej niczem, wzbudził najżywsze, najniespokojniejsze oczekiwanie, chociaż zaraz, a przynajmniej po pierwszych wyrazach z katedry, powstało wątpienie, czyli posiada wiadomości konieczne rozległemu, umiejętnemu, nadzwyczajnie ważnemu wykładowi; czyli ma wewnętrzne duchowe przysposobienie – zrozumieć, wytłomaczyć polskie i słowiańskie piśmiennictwo. Obawy się ziściły. Mickiewicz zawiódł oczekiwanie. Nikt bardziej od nas nie ceni jego gorącej duszy i wzniosłego natchnienia, nikt większej sprawiedliwości nie oddaje wysokim myślom jakie tu i owdzie na prelekcyi rzucał ale przyznać musimy, że czego innego spodziewała się europejska publiczność, a głównie, Polska. O ile wpływ Towiańszczyzny zwichnął kierunek professora, nie te pole rozbierać. Bąć co bąć, wykład, coraz odmienne przez cztery lata przechodził stany, i na końcu, rząd odebrał nauczycielstwo Mickiewiczowi. W tej epoce, katedra straciła była urok, który ją, przy jej założeniu otaczał, tak dalece, że jej na nowo otworzyć nie miano. Postawiony na pierwszem miejscu, wsparty powszechnem uwielbieniem, mający powierzone, najdobroczynniejsze działanie na umysł Słowian i Europy, – Mickiewicz zmarnotrawił swoje powołanie, poniżył nas przed obcemi, którym, jako mówiono, najpierwszy, jenialny między Słowianami, cóż przedstawił? Mimo najprzyjaźniejszych usposobień, Mickiewicza, usprawiedliwić nie zdołamy. Przezeń, katedra straciła swoje pierwsze znaczenie. Przezeń, do umysłu Europy, weszło o Polsce, o Rossyi, o Słowianach najdziwniejsze zamieszanie. Przezeń złamała się, może zniknęła potęga która nasze piśmiennictwo, nasze duchowe życie, wykształcać mogła.
Mimo oznajmienia, że katedra zamkniona być ma, rząd francuzki polecił jej otworzenie. Lecz wszedł do niej, nie Polak, nie Słowianin, ale cudzoziemiec, Francuz, który, chociażby posiadał wszystkie wiadomości, miał najżyczliwsze skłonności, znajdzie ogromne przeszkody do zrozumienia ducha Słowianizmu. Rząd francuzki, ani Polakowi, ani Słowianinowi zaufać nieśmiał. Pan Cyprian Robert, autor dzieła o Słowianach Turcyi, zdawało się, że znał piśmiennictwo Słowian, że pojmował ich społeczne i polityczne urządzenie, że podzielał ich nadzieje, szanował ich dążenia. Pokazaliśmy atoli, że Pan Cyprian Robert przy najtrafniejszych dostrzeżeniach, często, przy najszczęńliwszem odgadowaniu, przeczuwaniu umysłu Słowian, uważa niestosownie najważniejsze pytania, podsuwa widoki fałszywe, sprzeczne naszej przeszłości, naszym dążeniom i naszemu duchowi. Pan Cyprian Robert, nie poprawi, nie sprostuje zboczeń Mickiewicza – niema przygotowań, niema sił koniecznych ku swemu trudnemu a wielkiemu powołaniu. Katedra Słowiańska w College de France jeszcze nieznalazła swego człowieka, a pragniemy najzywiej, aby znalezdź mogła. Pan Cyprian Robert wprawdzie mówi: "Europa o różnych narodach Słowian ma projęcie bardzo powierzchowne, a często fałszywe.1) Jest to prawda. Ale z tego, co dotąd Pan Cyprian Robert drukiem ogłosił, nie śmiemy mieć nadziei, czyli sam Europie o Słowianach udzieli wyobrażeń gruntowniejszych i prawdziwszych. Pan Cyprian Robert, jako widno, jest dosyć i szczery i szlachetny, nie ukrywa sobie swojej niemocy, jest sam zdumiony swojem nauczycielstwem, "powołaniem, dlań, nowem i niespodziewanem." Niezaprzecza, że bez sto- -
1) Revue des Deux Mondes, 15. Marca 1846. Nasz sąd o wykładach Pana Cypriana Robert opieramy nie natem co mówił z katedry, ale natem, co przez Revue des Deux Mondes ogłosił. Słów mówionych mogliśmy niezrozumieć. Słowa, mogłyby być zaprzeczone, umiarkowane, odwołane. P. Cyprian Robert ogłosił cztery rozprawy: Revue des Deux Mondes 1. Listopada 1844. – 1. Luty 1845. – 15. Stycznia i 15. Marca 1846 r. Na tych rozprawach opieramy nasze twierdzenia.
sunków, których przewidzenie nie było podobne, nigdyby niebył widziany na tej katedrze, że jego miejsce i jego powinności były gdzie indziej.1) Ubolewać należy przeto, że Pan Cyprian Robert przyjął powołanie, dlań, nowe i niespodziewane, że zaniedbał swoich istotniejszych, swoich prawdziwszych powinności. Katedra Literatury Słowiańskiej nie jest dlań miejscem. Pan Cyprian Robert niedługo pierwszy nagani swoje dobrowolne złudzenie, ale naówczas, kiedy pozna, że zawiódł swoje własne życzenia, że najgorzej usłużył narodom, dla których ma szczere, a może sztuczne uwielbienie. Można być podróżnikiem uważającym trafnie, przyjmującym szczęśliwe wrażenia; można kreślić świetne, ujmujące opisy, odpowiednie nawet swemu wzorowi. Lecz to niewystarcza, aby piastować nauczycielstwo Słowian, aby być objawicielem ich myśli. Na to trzeba gruntowniejszych, poważniejszych przygotowań, i Pan Cyprian Robert sam o sobie, o swoim wykładzie powiedział wszystko, skoro wyznał, że katedra we Francyi jest to dlań powołanie nowe i niespodziewane. Nadeń samego, przeciw niemu samemu… surowsi być niechcemy. To, co powiemy, pokaże, że moglibyśmy być surowszemi. Pan Cyprian Robert winszuje sobie, że niechciał wejść do katedry, póki nieotrzymał zezwolenia, upoważnienia Mickiewicza. I rzeczywiście, Pan Cyprian Robert, pod względem najważniejszym powtarza, naśladuje, nawet rozszerza Mickiewicza. Przy pomysłach, często zajmujących głosi najfałszywsze, najszkodliwsze mniemania.
II.
Przedstawiemy główniejsze, stanowcze, to, co sam Pan Cyprian Robert uważa, jako swoje ogólne widoki, jako swoje naczelne przekonanie.
–-
1). Carrière nouvelle et inattendue pour moi. Sans des circonstances impossibles à prévoir, je n'aurai jamais paru dans cette enceinte Ma place et mes devoirs étaient ailleurs. Spowiedź zaiste naiwna i zupełna. Tylko po niej, do katedry wracać nienależało – 15. Stycznia 1846.
Katedra we Francyi, poświęcona wykładowi słowiańskiej literatury, jakie właściwie ma, mieć powinna przeznaczenie – a przez pojęcie literatury, rozumiemy wszystko, cokolwiek wydała narodowa wiedza, cokolwiek stworzyła narodowa historija – zupełne obiawienie myśli – wszystkie jej dzieła. Literatura jest to całość, – umysłowa, jedna, nierozerwana, żyjąca. Katedra przeto, miałaby przeznaczenie, pojmować i przedstawić Słowianizm, jako Słowianizm sam siebie historycznie pojmował i przedstawiał, jako sam rozwinął i wykształcił swoje jestestwo. Katedra ani wyżej sięgać, ani niżej spadać niepowinna. Europa, jeżeli chce nas, nasze piśmiennictwo zrozumieć, powinna wejść do nas, wstąpić do naszej duszy. Inaczej, miałaby o nas sny jedynie, często, jako mniema Pan Cyprian Robert, bardzo powierzchowne i fałszywe wyobrażenia. Praca trudna, ogromna, rozległa, delikatna, religijna, do której spełnienia, cudzoziemiec, choćby ożywiony najpiękniejszemi życzeniami, niema pierwszych, koniecznych usposobień. Aby to, cośmy przez piśmiennictwo stworzyli, zrozumieć właściwie, wiernie przedstawić, trzeba mieć nasze serce, nasze nadzieje, nasze cierpienia, nasze życie. Takie przedsięwzięcie, wymaga najszczęśliwszych, najrzadszych zdolności.
Pan Cyprian Robert, mimo swojej głośno, a przypuszczamy, szczerze zapowiadanej miłości ku Słowianom, ku ich narodowości, bardzo odmienne powołanie naznaczył sobie, swemu wykładowi, swojej katedrze. Zaledwie moglibyśmy wierzyć takiemu dziwnemu, takiemu fatalnemu złudzeniu. Pan Cyprian Robert pokazuje je wyraźnie, najmniejszych niezostawia powątpiewać, że z tej katedry, Europa Polski i Słowian niepozna. "Ta katedra, powinna zmierzać ku ogólnym widokom, obejmować różne względy słowiańskie, ale, o ile można, panować nad niemi – poddać je wszystkie względowi europejskiemu – dać światu formuły." Pan Cyprian Robert jedynie, jako Francuz ma oceniać zdarzenia – zachowa obojętność czyli neutralność – niechce mieć ani polskiej, ani rossyjskiej myśli – je – dynym dlań kierunkiem być ma – opinija liberalna i interes Francyi, wzniesiony nad wszystkie drobności narodowe słowiańskie; będzie oceniał, rozbierał samo czyste słowiańskie pytanie.1)
Jeżeliby przeto wynurzono życzenie, aby katedrawe Francyi pojmowała Słowian, jako Słowianie samych siebie pojęli; aby przedstawiała nasze piśmiennictwo, jako je nasz duch przedstawił, aby pokazała naszę dzieje, jako je sami historycznie pokazaliśmy – Pan Cyprian Robert grzecznie czyli dumnie odpowiada, to jest śmieszność, to jest niepodobieństwo, to są niedorzeczne wymagania. Ja, jestem Francuzem – ja waszę względy poddam względowi europejskiemu, będę panował nad niemi. Ja, niepotrzebuje być kierowanym i natchnionym przez wasze pojęcia, przez wasze przekonania. Mojem natchnieniem będzie liberalna opinija – interes Francyi. Po takich zapowiedzeniach, najłatwiej przewidzieć, jakie dobrodziejstwo przyniesie Słowianom katedra we Francyi. Cypryan Robert przyrzeka neutralność między polskiemi i rosyjskiemi -
1) Cette chaire doit tendre aux généralités, embrasser les diverses points cle vue slaves, mais autant que possible, les dominer tous, les subordoner tous au point de vue europeene. Cest eomme francais, que je compte esquisser les événements – notre seul guide à, nous, sera l'opinion libérale et l'intérêt de la France, – rester dans la question pure slave. Coby powiedziano, gdyby jaki nauczyciel, jaki francuz… ze stanowiska opinii liberalnych i fancuzkich interessów, oceniał, pojmował, naprzykład piśmiennictwo greckie, niemieckie, angielskie! Taki nauczyciel rozbudziłby śmiech powszechny. Co znaczyć ma – quesrton slave pure – na to nie mamy pojęcia. Czysto słowiańskie pytanie, czysty, ogólny słowianizm – jest to nic. Dotąd, czysty, ogólny Słowianizm, politycznie, historycznie, naukowo me istniał; że istnieć moie, cała, związana Słowiańszczyzna, przypuszczamy, wierzymy, ale jest to wiara jedynie, dążenie dalekie. Rzeczywistości, życia niema. Słowiańszczyzny, jako Słowiańszczyzny historija niezna. Słowiańszczyzna objawiła się i dotąd objawia przez swoje narodowości, przedzielone wielkiemi różnicami, niepojednanemi. Rozbierać czysto słowiańskie pytanie, jest to czczość, to co nigdy życia niemiało.
wyobrażeniami, będzie oceniał samo ogólne, czysto słowiańskie pytanie. Co do nas, takich nie pojmujemy przyrzeczeń. Są, one niepodobne, zastanawiające, zdumiewające nawet. Czy można zachować obojętność na to, co Polska,. co Rosya dawniej i teraz przedstawiały? Czyli można niewidzieć, jaka jest wyższość, jaki wpływ, jakie zalety moskiewskiej albo polskiej cywilizacyi? Czyli można jednemi względami, jednym umysłem, jednem sercem oceniać polskie i moskiewskie piśmiennictwo? Czyli sama konieczność, sama natura rzeczy, tego, co duch moskiewski i duch polski stworzył, nie wskaże że polskiej albo i rosyjskiej umysłowości pierwszeństwo przyznać należy. Taka obojętność pozornie rozumna, roztropna i wspaniała, właściwie, jest fałszywa, niepodobna, szkodliwa nawet Lecz rzeczywiście jesteśmy rozbrojeni. Czyliż Pan Cyprian Robert nie wynurzył, że pozostanie Francuzem, że jako Francuz oceni słowiańskie stósunki i słowiańskie piśmiennictwo, że wszystko podda europejskiemu względowi – liberalnym opinijom i francuzkiemu interessowi? Na katedrze przeto we Francyi, Słowiańszczyzna nie bedzie pokazana, jako sama siebie pokazała przez swoje różne narodowości i cywilizacyę, przez swoje piśmiennictwa: ale wystąpi taka, jaka jeszcze pozostanie, po przerobieniu przez umysł francuzki, przez liberalne opiniję Pana Cypriana Roberta. Czyli Słowianom, po tej alchimicznej, metafizycznej robocie, co niezmienione, co żyjące, co własne zostanie, musimy powątpiewać. Podobno nic – czyliż albowiem, Pan Cyprian Robert nie wzywa Słowian najłaskawiej, aby nad swoje narodowe widoki i dobro, postawili heroicznie dobro człowieczeństwa1), -
1) Pan Cyprian Robert zaleca Słowianom; placer héroiquement, au-dessus méme de leur intérêt national, l'intérêt du genre humain. Najsubtelniejsze rozumowanie, które odstępstwo narodowości, narodowych interessów, nazywa heroizmem! Pan Cyprian Robert każdemu słowiańskiemu narodowi, Polsce naprzykład, jeżeliby rozwiązała swoie, narodowość, jeżeliby się poddała niewierny jakiemu człowie – to jest, abyśmy, naprzykład, my Polacy, Polakami być przestali, abyśmy nasze względy poddali względowi europejskiemu, abyśmy odstąpili naszej narodowosści, wyparli się nas samych, naszej przeszłości, naszej historyi, – na korzyść ludzkości, może, ale na korzyść Moskwy, zaraz i niewątpliwie. Trudno dać odmienne, łagodniejsze tłómaczenie tym myślom wymówionym z katedry, która powołana tłómaczyć słowiańskie piśmiennictwo, przedstawić wykształcenie Słowian, doradza, zapewne przez miłość dla nich, czyliby nie było rozumnie i heroicznie, aby Słowianie popełnili odstępstwo swej narodowości na korzyść człowieczeństwa. Takich wezwań mamy dosyć. Po Panu Cyprian Robert, ponowił je we swym głośnym liście Szlachcic Polski.1) Tylko owo człowieczeństwo zastąpiła Moskwa. To jest wyraźniejsze i loiczniejsze.
III.
Po oświadczeniu, że Słowian ma oceniać, jako Francuz, że względy słowiańskie, jako podrzędne, podda względowi europejskiemu, że o piśmiennictwie Słowian przedstawi same ogólniki i same formy, Pan Cyprian Robert zaczyna poszukiwanie, czyli przypadkiem, nie znajdzie gdzie, jakiej słowiańskiej społeczności czystej, niepomięszanej zewnętrznemi żywioły, pierwotnej. Poszukiwanie zaiste potrzebne, skoro nauczyciel, po objęciu słowiańskiej katedry, jeszcze swoich wyobrażeń o Słowianach nie urządził, jeszcze dla siebie pewnych przekonań nie ustanowił, i jeszcze nie wie, gdzie, pod jakim wpływem rozkwitnęło najpiękniej słowiańskie piśmiennictwo, który naród najpełniej wyobraził i wykształcił słowiańskie pojęcie? Szlachetnej, chociaż najdziwniejszej naiwności, Panu Cyprianowi Robertowi nie odmawiamy. Zasiada na – czeństwu, przyrzeka szacunek i spółuczucie Europy. Trudno było przewidzieć, że katedra słowiańska we Francyi, takie dziwne, takie rażące chciałaby udzielać nauki!
1) Margrabia Wielopolski.
katedrze we Francyi, a wyznaje niewiadomość, co zaszło, i co jest we Słowiańszczyźnie.
Nasamprzód Pan Cyprian Robert odkrył, że Słowianie nigdy samoistnie nie żyli, nigdy nie mieli samoistnych urządzeń, że cokolwiek u nich jest, przejęli, naśladowali. Nie ma w nich nic, coby za ich własne, za utworzone przez nich samych, uważane być mogło. Duch Słowian ma być otchłań bezdenna, nieskończona i chaotyczna. Wewnątrz niej… żadnej tworzącej siły, żadnej żyjącej światłości. Pan C. Robert kocha i szanuje Słowian – temu nie przeczemy, ale takie przypuszczenie przeciw samoistności Słowian, czyliż nie przypomina najzłośliwszych i najkrwawszych germańskich paszkwilów? Czyliż innemi dowodami usprawiedliwiano zatracenie naszej społeczności?
Komuż Słowianie winni swoję duchowe urodzenie i swoje historyczne życie? Pan Cyprian Robert wynalazł dziwnie nazwany świat grecko – słowiański, ale świat, który nigdy nie miał rzeczywistości, który jeszcze nie istniał. Jest to zatem proroctwo i widzenie przyszłości, ale to nie jest historya. Grecya przeto, a jeszcze Grecya Bizancyum, udzieliła Słowianom wszelkiego początkowania politycznego, umysłowego, religijnego. Bizancjom stworzyło Słowian – grecki żywioł wykształcił Słowian i nawet do tej chwili wykształcić nie przestaje. Grecya, względem Słowian, dawniej i teraz, jest to, mens agitans molem. Gdyby, nie Grecya bizancyjska, Słowianie dotąd nie byliby wyszli ze swego barbarzyństwa – teorya, której głębokie i fatalne przeznaczenie niżej przedstawimy. Pan Cyprian Robert najmocniej wierzy, że Słowianie, którzy mieli nieszczęście odrzucić "odżywiający" wpływ Grecyi – którzy przyjęli europejskie katolickie wykształcenie, są skazani na zatracenie, na przekleństwo. Postawić mieli, samych siebie, względem siebie i względem wszystkich Słowian, w fałszywym stosunku. Katolicyzm miał poniżyć i zrujnować Słowian. Odszczepienie zbawiało i jedynie zbawić może. Bez odszczepienia, bez tego, czego P. C. Robert udziela nazwanie greckiej wschodniej religii, dla Słowian, a szczególnie, dla katolickich Czechów i Polaków nie ma przyszłości, nie ma życia. Przepisujemy dosłownie rozumowanie, i pytamy: czyli odmiennie przemawia petersburski synod, działający przez natchnienie carskiej dyplomacyi. 1)
Gdybyśmy atoli chcieli zapytać: gdzie są historyczne czyny, gdzie przynajmniej podobieństwo, jakoby Grecya bizantyjska Słowianom miała udzielić wszelkiego początkowania? – że Słowianie, pod tym ożywiającym wpływem Grecyi kształcili swoje polityczne i umysłowe życie? – że ze swego ducha nic wydobyć i nic przedstawić nie mogli, że dla nich, Grecya była mens, – P. Cyprian Robert nie przedstawia nic, nie popiera niczem. Samo gołosłowne i niepojęte twierdzenie, przeciw najpewniejszym historycznym świadectwom, nie ma mocy. Jest to prawdziwie gorsząca niewiadomość, albowiem niepowinniśmy przypuszczać, że Pan Cyprian Robert, przez zamiar, przez jakie zewnętrzne natchnienie, przekręca słowiańskie i polskie dzieje. Tyle dziwny kierunek słusznie zastanawia i bynajmniej nie dowodzi, że P. Cyprian Robert pozostanie wierny swojemu przyrzeczeniu: być obojętnym względem wszystkich narodowości słowiańskich i sporów, nie mieć ani polskiej ani rosyjskiej myśli, rozbierać, samo czyste słowiańskie pytanie. P. C Robert widocznie przechylił się ku odszczepieuiu, ku słowiańskim społecznościom mającym greckie wyznanie. – Jest to daleki, ale najgrzeczniejszy ukłon dla Moskwy. Dla Słowian katolików, dla Polaków, dla Czechów, P. Cyprian Robert, nie ma nic – wyjąwszy żale i ubolewania, że Polska, przeto jedynie, że katolicka, przygotowała wszystkie – (1) Le Grec est, le mens agitat molem de tout l'orient; où il manque… il y a barbarie. Sans le principe hellénique, les slaves auraient été privé de l'influence vivifiante, qui a maintenue et, fortifiée leur originalite Revue des Deux Mondes 1. Listopada 1844.
swoję nieszczęścia. Katolicyzm, był dla niej i tej chwili być ma, jej przekleństwem; jej politycznem zatraceniem. Jest to dosyć wyraźne zaproszenie, aby Polska, przez wzgląd na dobro człowieczeństwa, na dobro wszystkich Słowian, zmieniła swoje religijne przekonanie, aby odrzuciwszy Rzym, przyjęła moskiewskie religijne spólnictwo i zwierzchnictwo. Tych myśli P. C. Robert może nie mieć i zapewne nie ma. Lecz to, z jego rozumowań naturalnie i koniecznie wynika.
Ponieważ, wedle dotychczasowych wiadomości, wiemy pewnie, że Grecya bizantyjska Słowianom nieudzielała początkowania, że dla nich, nigdy nie była mens – ponieważ znamy, że Polaków i Czechów do Grecyi bizantyjskiej nigdy nie zbliżał nawet najodleglejszy polityczny i religijny stósunek, – ponieważ Polska, wcielona do Europy przez katolicyzm" ale wcielona pięknie, samoistnie, kształciła swoje narodowe jestestwo – poczekamy, czyli Pan Cyprian Robert, nie poprze jakiemi dowody swoje najdziwniejsze historyczne teorye. Przedmiot zaiste najważniejszy, tej chwili najdelikatniejszy, najdrażliwszy, rozpatrzemy zaraz – a teraz powiemy jedynie, – nie mamy pojęcia, coby zyskać mogli, pod jakimkolwiek względem,. Słowianie, którzy przyjęli odszczepienie – co straciła Polska, która przeszła do Europy, do katolicyzmu. P. C. Robert niepewny we wszystkich swoich widokach, niewidzący tej myśli, która kierowała Słowianami, niemający o swoim wykładzie żadnych jasnych przekonań, chwytający ze wszystkich stron niezrozumiane dlań głosy, o kimże dał następujące, piękne i prawdziwe określenie? "Dziś najwięcej prześladowany z ludów słowianskich, na nie wywiera wpływ najczynniejszy."1) Jest to określenie Polski. Ale upraszamy, jestże to znak przekleństwa i upadku -
1) Aujourd'hui, le plus persécuté d'entre les peuples slaves est celui, qui eserceparmi euslaplus active influence. – Tamże.
dla niej? Iestże to dowód, że odszczepienie dało Słowianom polityczne i umysłowe wyższości. Historya odmienne złożyła świadectwo. Tylko Słowianie ujęci przez katolicyzm, mieli prawdziwe umysłowe, religijne i polityczne życie.
Po takiem wykazaniu, że Grecya bizantyjska Słowianom udzieliła paczątkowania. P. C. Robert nie przestał szukać, chociażby przez zbliżenie, tej czystej, tej pierwotnej słowiańskiej spółeczności, i rozumuje sobie następnie: Czechów za wiele przemienił Latinizm, to jest, katolicyzm: U Czechów nieistniało i nieistnieje prawdziwie narodowe słowiańskie piśmiennictwo: Polska również przekrzywiła swoje wyobrażenia. Katolicyzm zepsuł jej narodowość. Jej piśmiennictwo nierozwijało się pod słowiańskiem natchnieniem – a kiedy Pan C. Robert uczonych Warszawy zapytał, czyli zapytać miał, gdzieby była pierwotna, rzeczywista polska narodowość – miano wskazać jemu mieszkańców Karpat.1) Polska nigdzie Panu Robertowi nie pokazała swojej słowiańskiej natury. Przez dziesięć wieków żyła, postępowała, miała najświetniejsze czasy i najtraiczniejsze klęski, przeto jedynie, aby zatracić swoje słowiańskie pochodzenie. Nawet dla Rosyi P. C. Robert ma zagniewanie. Azyatyckie żywioły za mocno przejęły moskiewskie spółeczeństwo. Śród Czechów przeto, Polaków i Moskali, nadarenmieby szukano Słowiańszczyzny, jej uczuć, jej ducha. Atoli, przez najszczęśliwsze zdarzenie, przez dobrodziejstwo Opatrzności, przetrwała do tej chwili prawdziwa słowiańska społeczność, pierwotna, nieporuszona, najdawniejsza. Jaka? Jest to Illirya. Wedle Pana Roberta, język illiryjski ma być kluczem wszystkich słowiańskich języków. Ich język, jest to, święty język Słowian, Illiryanie najwierniej przechowali typ Słowian. Od nich, wyszły wszystkie sło- -
1) Karpaty Pan C. Robert mieni: partout fécondes, couvertes des moissons. Jest to dowód, że P. C. R. widział Karpaty, a przynajmniej czytał o nich. Revue des Deux Mondes 14. Marca 1846
wiańskie osady, za Dunaj, za Karpaty, ku północy.1) Tu, na zagorzu illiryjskiem ruina Krapiny. Tu, legenda Czecha, Lecha i Rusa, założycieli czeskiej, polskiej i ruskiej społeczności. "Wszystko, co u innych słowiańskich ludów trwa jeszcze, jako legenda, jako myt ciemny, przedstawia się jeszcze u tych Illiryan, jako prawo żyjące w tej nieporuszonej, poetycznej Illiryi. Czyliż przeto niepowinienem był wnieść, że nakoniec doszedłem żywej skały, że znalazłem grunt pierwotnej formacyi, że Słowianie Illiryi są prawdziwie najstarożytniejszym słowańskim narodem." 2)
Takie dziwne mniemania ogłasza P. Cyprian Robert słowiańskiemu światu. Należałoby dla nich mieć uśmiech jedynie, ale czujemy boleść, albowiem uważamy, że katedra we Francyi, ktora miała poważne i piękne posłannictwo, która na wykształcenie Słowian najzbawienniej wpłynąć mogła, a Europie objawić istotnie słowiański świat – upadła za nisko i za nędznie. Słowiańszczyzna, jej historya, jej piśmiennictwo, jej pochodzenie, są egipskim hieroglifem, któremu P. C. Robert, nadaje tłómaczenie, jakie sobie chce. Przykro, ale wyznać musimy – takich twierdzeń, takich poszukiwań, krytyka oceniać i rozbierać niepowinna. Podobno, sam Pan Cyprian Robert najlepiej siebie ocenił, kiedy wyznał, że jego miejscem nie jest bynajmniej katedra słowiańska we Francyi.
Więc 1846, na katedrze we Francyi. Lech, Czech i Rus, występuje jako rzeczywiste historyczne podanie, jako własność Illiryi! Więc Pan C. Robert jeszcze nie wie, że Czech, Lech i Rus nigdy nie istnieli, że nazwanie Rus, Rusi, należy IX. albo X. wiekowi, -
1) Revue des Deux Mondes 7. Stycznia 1846. Lecz 1. Listopada 1844. Pan C. R. wiedział, że nie Illiria, ale Karpaty są berceau des greco slaves. Nie jest miejsce wykazować, że jedno i drugie twierdzenie o pierwotnych siedliskach Słowian jest zupełnie fałszywe. Zdawałoby się, że Pan Robert najnowszych poszukiwań o pochodzeniu Słowian, np., Szafarzyka zupełnie nie zna.
2) Revue des Deux Mondes. 15. Stycznia 1846.
że wyraz Rus, Ruś, prosto Normanów, skandynawski szczep oznacza! 1)
Pan Cyprian Robert język illiryjski dzisiejszy nazywa językiem świętym, kluczem i początkiem wszystkich słowiańskich języków, pragnie nawet, aby wszyscy Słowianie język illiryjski przyjęli, zapewne przez wzgląd, że ich mowa niewykształcona, barbarzyńska, żadnych nieposiada umysłowych pomników. Więc P. C. Robert jeszcze nie wie, że teraz że bardzo dawno świętym cerkiewnym słowiańskim językiem, nie mówi żadna dzisiejsza słowiańska społeczność, że język cerkiewny, jest to język istotnie umarły i tylko dostępny samym uczonym. Więc Pan C. Robert język illiryjski dzisiejszy, i to, co przez wznowienie językiem illiryjskim nazwano, za jeden i tenże sam język uważa. Szczep illiryjski nie miał i nie ma jeszcze jednej mowy i jednej pisowni, miał różne odcienia i różne pisownie, i można powiedzieć, dopiero za dni naszych zamierzono zniweczyć odcienia i różnice językowe, i utworzyć jeden język spólny całemu illiryjskiemu szczepowi. Pan C. Robert mniema dalej, że językiem świętym illiryjskim, wytłómaczono pismo święte na prawym brzegu Dunaju u Serbów, u Bułgarów może. Jest to najniepodobniejsze przypuszczenie, wywrócone dostatecznie przez piękne poszukiwania Kopitara i Chmiela. Kopitar i Chmiel wyjaśnili, że przekład bi- – (1) Kijów – la premiere capitale Russe libre. Kijów, było miastem wolnych Słowian Polanów osadników z nad Wisły i Warty, ale nie Rusinów. Kijów zajmowali Polanie Lechici, ci sami, którzy mieli siedliska nad brzegami Wisły. Tożsamość Polanów i Lechitów, Kijowa i Wielkopolski, historycznie najważniejsze, jeszcze dotąd nie jest właściwie ani oceniona, ani rozjaśniona. Szczep normandzkich Rusinów, Słowian Kijowa ujarzmił, i swoje im udzielił nazwisko. Nestor wymienił wszystkie słowianskie szczepy, które poźniej nazwanie Rusi przyjęły, ale wolnych Rusinów, Nestor nieznał. Revue des Deux Moudes 1. Listopada 1844. Równaj wartości jest i to, co P. C. Robert wie o starożytnej słowiańskiej jeografii – immense Moravie, jest dlań, Russie meridionale. Tamże.
blii wykonano między Słowianami, którzy zajmowali dzisiejsze Węgry, że obrządek katolicko-słowiański, to jest, nauka rzymska, a jedynie wyrazy słowiańskie, u tych powstał Słowian, że od nich przeszedł na wszystkie słowiańskie narody, że Metodiusz i Kirylli, nauczyciele, apostołowie Słowian najściślej szanowali hierarchiczne i dogmatyczne zwierzchnictwo Rzymu, że przeto nie wschód ale katolicyzm udzielił Słowianom istotne religijne początkowanie. Tych prawd dowiedzionych historycznie, tych początków katolicyzmu i słowianizmu między Słowianami, podrzędnie oceniać, za nie uważać nie można. Jakichże albowiem nie czyni wysileń moskiewska polityka, aby wykazać, że Grecya pierwsza nawróciła Słowian, że katolicyzm, niektórym tylko Słowianom udzielony, był dla nich, zepsuciem i nieszczęściem, że przeto katoliccy Słowianie uczyniliby rozumnie, heroicznie, gdyby przynajmniej teraz, po dziesięciu wiekach, odnowili religijne odszczepienie. Czyliż nie dla tych prosto politycznych a najfatalniejszych względów, Pan Maciejowski najśmielej nie fałszuje polskiej i słowiańskiej historyi? Mniemamy, Pan C. Robert zapewne i nie przeczuwa, jakim usługuje dążeniom, czyjej polityce niesie wsparcie. Dla nas atoli pozostanie widoczne, że pod względem naukowym, pod względem kierunku, jakiby wszystkim Słowianom narzucić chciano, Pan C. Robert powtarza jedynie mniemania i życzenia warszawsko-moskiewskiej uczonej wyroczni. Najczystszej moskiewskiej dyplomacyi. Czy takie miał zamiary najżyczliwszy dla Słowian rząd francuzki, czy takich sobie życzył nauk na katedrze? Zapewne że nie.
O najważniejszych zatem przedmiotach, o tych uczuciach, o tych najgłębszych i razem najdelikatniejszych pojęciach, z których jedynie dalsze życie Słowian, a zatem i Polski rozwijać się powinno, – Pan C. Robert ma zupełnie fałszywe wyobrażenie, nie posiada tych nawet prosto mechanicznych wiadomości, które znać, nie ma żadnej zasługi; a których nieznać, dla katedry słowiańskiej we Francyi, jest niepojęte. P. C. Robert wszystko odkrył i wszystko widzi we swojej Illiryi. Ona jedna prawdziwie poetyczna i nieporuszona, zatrzymała pierwotny słowiański typ. Tu pierwotna formacya słowiańska, tu żywa skała i granit, który widział i dotąd najwierniej zachował pierwotne słowiańskie stworzenie.
Czy mniema przypadkiem P. C. Robert, że tylko jedna Illirya między Słowianami ma przymiot poetyczności, że w niej tylko przetrwały narodowe pieśni i legendy? Czyli przypuszcza, że u Czechów i Polaków, u Rusinów nie ma poetycznej natury, nie ma pieśni, legend i poezyi, że u tych Słowian zagasło wszelkie poetyczne uczucie, pewnie przeto, że je katolicyzm obłąkał i zatłumił że Polacy, Czesi a częściowo i Rusini nie żyli i nie kształcili się pod tym ożywiającym wpływem bizantyńskiej Grecyi. Nuż, pierwszy pop moskiewski przyjmie podobne nauki, jako swoje a ich opowiadaczom da braterskie powitanie. Gdyby Pan Cyprian Robert był widział przynajmniej napisy tych licznych zbiorów narodowych pieśni, które teraz u wszystkich Słowian ogłoszono, nie byłby nigdy wymówił na katedrze, że poetyczność słowiańska tylko u Illliriau przetrwała. Czyli Illirya miała wiek XVIsty złoty, jako miała naprzykład Polska? Czyli Illirya stworzyła piśmiennictwo takie, jakie stworzyła Polska: Czyli dla Illiryi jest wiek XIX. podobny dziewiętnastemu wiekowi polskiemu? Czyli powstał w niej jaki drugi Mickiewicz, drugi Goszczyński, drugi Bohdan Zaleski? Czyli naprzykład dawna i dzisiejsza Illirya naukowa, może pokazać coś podobnego Trzem Psalmom? Czyli u Czechów nigdy piśmiennictwa nie było? Niestety! tych względów Pan C. Robert ani ocenić, ani zrozumieć nie może. Nad Polakami i Czechami nigdy niejaśniało słońce Grecyi. Pan C. Robert, Słowian bez Grecyi nie pojmuje. Mówi: gdzie nie ma Grecyi, widzisz barbarzyństwo. Byliśmy przeto, jesteśmy i zapewne zostaniem barbarzyńcami. Jestże to niewiadomość jedynie? Przesadzona, możemy powiedzieć, nieumiejętna skłonność ku orientalizmowi, popchnęła P. C. Robert ku najdziwaczniejszym złudzeniom.1)
Przypuścimy, że Illirya niewzruszona, najwierniej przechowała typ słowiański; że to ma być pierwotna formacja, granit słowiańszczyzny. Byłoby to raczej jej nieszczęście, ale nie dowód, że Illirya dla reszty Słowian, pod jakimkolwiek względem, mogłaby być wzorem; że ona najwierniej, najpiękniej przedstawia słowiańskie pojęcie, słowiańskie piśmiennictwo. Natura, niezatrzymała się we swej pierwotnej formacyi. Granit, był dla niej pierwszym początkiem, skieletem, na którym stopniowo przesuwały się jej najrozmaitsze, coraz organiczniejsze, coraz doskonalsze utwory. Natura, można powiedzieć, kształciła siebie, rozwijała się loicznie – coraz wyżej wznosiła się, postępowała, niejako żyła. Temu samemu prawu ulegały wszystkie społeczności, – opuszczały swój pierwotny stan, kształciły siebie, rozwijały swoje duchowe potęgi – postępowały, żyły. Lecz naród, który nie przeszedł swojej pierwotnej formacyi, który wiernie przechował swój typ pierwotny, nieporuszony, – można powiedzieć, jeszcze nie żył, jeszcze nie ma prawdziwej historyi, jeszcze nie odebrał zupełnej wie- -
1) Tej wyższości przyznanej Illiryjanom mamy naturalne wytłumaczenie. Pan C. Robert długo podróżował między Słowianami na prawym brzegu Dunaju. Stąd, jego dzieło o Słowianach Turcii, pod wielu wzglądami, ciekawe i ważne. Stąd, Słowiańszczyzna za Karpatami, ku Północy, jest dlań ciemna, tajemnicza i nieodgadniona. Wszystko przekonywa, że Pan C. Robert nie zna polskiej mowy, ani nawet przeczuwa, że polska mowa, ze wszystkich słowiańskich, najdłużej i najmocniej żyła, rozwinęła sit; najpełniej, wydała utwory, jakich niewydał żaden słowiański język, objawiła prawdziwie wielkie duchowe potęgi. Gdyby ją znał Pan C. Robert, byłby dla niej sprawiedliwszy. Pan C. R. wyrazy, sława i słowo, za jedno bierze, a nazwanie Słowian od sławy poetycznie prowadzi. Szaffarzyk niepoliczone przytoczył dowody, że najdawniej, pisano Słowianie, ale nie Sławianie. Sławianie, jest to greckie i niemieckie przekręcenie.
dzy samego siebie, jeszcze nie posiada tego, co właściwie przez narodowe piśmiennictwo rozumieć należy. Jest to rzeczywiście stan Illiryi i wielu słowiańskich spółeczeństw, które dotąd, nierozwiuęły swojego ducha, nie stworzyły swego piśmiennictwa. Illirya, dla Słowian nic nie ma. Jej duch jeszcze nic nie stworzył – i nigdy nie może być pokazywana, jako typ słowiański, jako jego najgłębiej poznane, najpiękniej przedstawione pojęcie. Illirya sama o sobie, takich nie ma przekonań. Pierwsza, odrzuci ofiarowane jej, nie wiemy jakie pierwszeństwo. Podobno nie Illirya na słowiańskie narody najczynniejszy wpływ wywiera. I rzecywiście nie wiemy, jakiemi duchowemi potęgami wpływ wywieraćby mogła.
Zaiste, każdy naród powinien zatrzymać swoje pierwotne żywioły, przez które był i jest narodem, przez które, odebrał historyczne narodzenie, działanie i powołanie. Jest to jemu przez Boga udzielona potęga. Tych żywiołów swego istnienia, tej zasady duchownej swego bytu, naród nie może odrzucić, zniweczyć, albowiem, rozwiązałby sam siebie. Jest to istotnie jego granit, jest to treść jego ducha. Lecz prawem ducha nie jest, być nieporuszonym, pozostać we swojej pierwotnej formacyi. Prawem ducha jest ruch, postęp, wykształcanie siebie, coraz widoczniejsze, coraz jaśniejsze urzeczywistnienie swojej istności, jednym wyrazem – życie – stwarzanie, czyli, jako najgłębiej mówi piśmo święte – spółpracownictwo z Bogiem.
Nie lud przeto, który dotąd jest jeszcze granitem, który jeszcze nie wyszedł ze swojej pierwotnej formacyi, który właściwie jeszcze nie miał historyi, który jeszcze swojego piśmiennictwa nie stworzył, – wyobraża najwłaściwiej typ słowiański, słowiańskie myślenie. Nie w nim jest złożony, nie jemu jest zwierzony skład słowiańskiej narodowej wiedzy. Trzeba koniecznie pójść za Dunaj, ku północy, za Karpaty, ku Wiśle, ku Labie, ku tym katolickim Słowianom, których Pan Cyprian Robert nierozumie, dla których ma jedynie żal, gniew, przepowiednie zatracenia. Bez głębokich i dalekich poszukiwań, najłatwiejby się objawiło, że typu słowiańszczyzny, jej prawdziwej duchowej, najgłębiej pojętej i przedstawionej natury, szukać należy pośród tej spółeczności słowiańskiej, która najdłużej żyła, niepodległe rozwijała swoje jestestwo umysłowe, która przeszła najświetniejsze i razem najtraiczniejsze losy, która we swoich najwspanialszych dziejach, przedstawiała wszystkie chwały, wszystkie cierpienia człowieczeństwa Takiemi społecznościami były: Polska i Czechy, może nawet, Polska jedynie. Nad nię, nie wzniosła się wyżej żadna słowiańska społeczność – piękniej, dokładniej i rzeczywiściej nie przedstawiła siebie. Jej piśmiennictwo dotąd jest najzupełniejsze, najbogatsze, najprawdziwiej duchowe – przez wzgląd niezmiernie naturalny i konieczny razem, że Polska, ze wszystkich narodów najżywiej myślała, najdłuższe miała życie, najwięcej ze swego wydobyła ducha, nieokreślone radości i najżywsze boleści. Temu, dotąd zaprzeczyć nie śmiano. To, powszechnie uznano. Niemcy, ostatni i najniechętniejsi, kiedy Polsce trzeba wymierzyć sprawiedliwość, sami przecież wyznali, że Polska XIX wieku, że Polska między 1830 – 1846, najśmielsze objawiła umysłowe życie. Nie mogliśmy zatem przeczuć, że katedra słowiańska we Francyi, Polsce, jej najtrwalszą, jej najpiękniejszą własność odbierze. Nie zdołamy sobie nigdy wytłómaczyć, przez jakie dziwne zrządzenie, katedra we Francyi, omija pismiennictwo, które się wzniosło na najwyższy stopień a typu słowiańszczyzny poszukuje w narodowości, która, wedle samychże określeń katedry, zatrzymała swój kształt pierwotny, nieporuszony, nie wyszła jeszcze ze swojej pierwotnej formacyi, i we swem stwarzaniu siebie, dalej, po za granitowe ukształcenie, przejść nie umiała. To, nawet nie odpowiada liberalnym opinijom postępowym. Zaiste, nie gardzimy żadnym słowiańskim szczepem, nawet pod względem historycznym i duchowym fatalnie zatrzymanym niżej. Szanujemy wszystkie, miłujemy wszystkie. Życzymy dla nich świetności. Udzielemy im naszych własnych, nietylko dla nas zdobytych, naukowych potęg. Ale nigdy nie powiemy, że u nich typ – najdokładniejsza wiedza.
To, byłaby miłość fałszywa, szkodliwa dla nich samych, i dla wszystkich Słowian. To, byłoby cofnieniem się. Nigdy nie zatwierdzimy tej lekkiej, a pod względem wykonania, niepodobnej rady, aby pewne słowiańskie społeczności, najwyżej ukształcone, pierwsze, odrzucały to, co zdobyły przez dziesięć wieków pracy, walki, ofiary i męczeństwa; aby się wyparły niejako samych siebie, aby swego typu szukały u narodu, który nieporuszony, zatrzymany we swojej pierwotnej formacyi, dotąd granit, właściwie, ani politycznie, ani umysłowo nieodebrał narodzenia. Katedra we Francyi, ma najdziwniejsze i najfałszywsze razem pojęcie naukowych słowiańskich stosunków, żywiołów, z których się rozwinęła i nadal rozwijać ma słowiańska cywilizacija.
IV.