Bajka o biłgorajskim smoku - ebook
Bajka o biłgorajskim smoku - ebook
Czy smoki naprawdę istnieją? W opowieści o biłgorajskim smoku znajdziesz odpowiedź na to pytanie, które gnębi ludzkość od tysiącleci. No może nie tyle gnębi, co nurtuje, i może nie całą ludzkość, tylko kilka osób, i może nie o wszystkie smoki chodzi, tylko o jednego, bardzo niezwyczajnego smoka o imieniu Smolik w małym, żydowskim miasteczku - Biłgoraju. Tak jak różni bywają ludzie, tak i smoki bywają różne. Czasami przez ich twardą skórę trzeba zajrzeć do wnętrza. Tylko jak? Odpowiedź na to da ci mądry cadyk Mordechaj Rokeasz z Biłgoraju.
To opowieść z przymrużeniem oka i dużą dozą humoru, ale również z garścią wiedzy o życiu i zwyczajach żydowskich z okresu międzywojennego. To książka dla tych, którzy mają czas i ochotę, żeby na krótką chwilę przenieść się do tego swata. Świata, który istniał, ale którego już nie ma, bo pokryła go czarna sadza historii. To opowiadanie dla tych, którzy szukają czegoś więcej niż tylko bajki o smokach. Czego? Dowiesz się, gdy ją otworzysz.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67139-54-0 |
Rozmiar pliku: | 7,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Drogi Czytelniku! Czy możesz sobie wyobrazić małe, przedwojenne żydowskie miasteczko? Tak. Tak. Dokładnie takie jak Anatewka1 czy Bełz*. W jidysz na takie miasteczko mówimy sztetł. W naszym opowiadaniu sztetł to Biłgoraj leżący nad rzeką Ładą i otoczony ze wszystkich stron Puszczą Solską. W miasteczku znajdują się dziewiętnastowieczna synagoga, trzy kirkuty*, cztery mykwy*, dwór cadyka Mordechaja Rokeasza, a nawet drukarnia ksiąg hebrajskich. Mieszka tu pięć tysięcy Żydów, trzy tysiące Polaków i może ze stu Ukraińców. Gdzieś pomiędzy jedną a drugą wielką wojną życie płynie sobie spokojnie, a wręcz monotonnie. Bo cóż może się wydarzyć w sztetł? We wtorki rano zajeżdżają na targ furmanki z okolicznych wiosek, a po południu wracają do domu. W soboty Żydzi idą do synagogi, a w niedziele do pracy. Za to Polacy w niedziele chodzą do kościoła, a w soboty pracują. I byłoby tak dalej, gdyby nie to, że…
1 Każdy wyraz opatrzony asterkyksem został wyjaśniony w Słowniczku na końcu publikacji.I.
KTO SIĘ BOI ZIELONEGO STWORA?
W puszczy pod Biłgorajem pojawił się smok. Nie był to duży smok. Na pewno nie taki duży jak ten wawelski, ale niemniej smok, co samo w sobie było wydarzeniem niecodziennym w miasteczku, w którym normalnie działo się niewiele albo, powiedzmy sobie szczerze, nie działo się nic.
Pierwszy napotkał smoka kulawy Aszer. Wracał z lasu w piątkowe przedpołudnie z workiem pełnym chrustu do rozpalenia szabasowego pieca, kiedy nagle stanął twarzą w twarz, albo raczej twarzą w pysk, z zielonym, całym pokrytym łuską stworem. Skrzydła smoka rozpościerały się na pięć, no może cztery, ale już na pewno nie mniej niż trzy metry. Jego dwa, i tego Aszer był pewny, że dwa, a nie jeden, ogony wachlowały na przemian w lewo i w prawo. Czerwone oczy smoka przeszywały mężczyznę na wylot, a z paszczy, obramowanej setkami zębów, buchał żywy ogień. Może nie tyle ogień, przyznał potem Aszer, co czarna sadza. Smok był już gotów rzucić się na Aszera, kiedy ten również się rzucił… tyle że do ucieczki i biegł tak szybko, że smok nie dał rady go dogonić. Niektórzy zastanawiali się, czy to możliwe, żeby kulawy Aszer zdołał uciec przed skrzydlatym smokiem, ale większość słuchaczy była tak zafascynowana opowiadaniem, że na takie drobiazgi uwagi nie zwracała.
Mniej szczęścia miała Fruma Zylberman. Smok pojawił się przed nią w chwili, gdy z chlebowego pieca wyjmowała gorący czulent. Bestia zahipnotyzowała ją czerwonymi ślepiami, buchnęła sadzą, wyrwała garnek z czulentem, zamachała ogonami i odleciała w stronę lasu.
Relacji ze spotkań z zielonym stworem pojawiało się coraz więcej. Jeszcze tego samego dnia smok napadł na Lazera Sobockiego, kiedy ten zamykał swoją koszerną jatkę. Mimo że Lazer był odważny jak lew i bronił się dzielnie, gad powalił go na ziemię, chuchnął sadzą i wydarł z jego rąk najpiękniejszy kawałek cielęcej łopatki. Ten kawałek, który Lazer zatrzymał dla swojej rodziny na szabasową kolację.
Z kolei Ruta Zelman przeżyła chwile grozy, kiedy w drżącym blasku szabasowych świec dostrzegła za szybą czerwone, wyłupiaste oczy. Oczy, które patrzyły to na Rutę i jej męża Anszla, to na ich sześcioro dzieci, to na świątecznie zastawiony stół, jakby zastanawiały się od czego, albo raczej od kogo zacząć posiłek. Ruta zebrała w sobie nadludzką odwagę i wymachując rękami, w kierunku okna zaczęła krzyczeć:
– A kysz! A kysz! Precz! Zniknij, przepadnij, maro przeklęta!
Słowa te, o dziwo, zdały się mieć magiczną moc, gdyż smok cofnął się i zniknął w ciemnościach. Zanim jednakże to uczynił, zasypał cały dom chmurą czarnej sadzy, a w bezsilnej furii zniszczył misternie upięte na ścianie pnącza róż i, na dodatek, cały warzywnik.
Im więcej takich relacji się pojawiało, tym bardziej oczywistym stawał się fakt, że smok rzeczywiście istnieje i co więcej, pojawia się jedynie w pobliżu żydowskich domów. Biłgorajscy Polacy smoka nie widzieli i słysząc opowiadania o nim, wykazywali wręcz pewne niedowierzanie, podkreślając to czasem wskazującym palcem pukającym w skroń.
Za to biłgorajscy Żydzi widzieli i wiedzieli, że najwyższy czas zacząć działać.
W niedzielę delegacja złożona z Fejwela Kielersztajna, Chudego Fiszke Mozela i Lazera Sobockiego udała się do wielkiego cadyka Mordechaja Rokeasza.
Cadyk* przyjął ich w swoim gabinecie. Siedział w kunsztownie inkrustowanym fotelu otoczony zwojami pism i popijał herbatę. W pokoju czuć było zapach starych ksiąg i sandałowego drzewa.
– Co sprowadza do mnie tak zacnych mieszkańców?
Trójka posłańców stała przez chwilę w milczeniu onieśmielona obecnością słynnego cadyka Mordechaja z Biłgoraju, syna Yissachara Dov Rokeasza, trzeciego rabina Bełza i jego drugiej żony Hai Devory.
– Wielce szanowny rebe – zaczął wreszcie Lazer – mamy duże zmartwienie…
– Duże? – wykrzynął nieomal z oburzeniem Fiszke. – Duże?!… Wielkie! Ogromne!
W tym momencie Fejwel, już nieco mniej onieśmielony, jednym tchem z siebie wyrzucił:
– Nasze miasteczko nawiedził arcygroźny smok i…
– I ten smok, o wielce szanowny rebe… – wszedł mu w słowo Lazer. – I ten smok porywa dzieci – zakończył z triumfującym wyrazem twarzy.
– No może nie tyle dzieci, co ich jedzenie – sprostował Fejwel. – Znaczy się ich posiłki, znaczy się zabiera ich kolacje.
– Tak, kolacje, zwłaszcza kolacje moich dzieci – dodał szybko Lazer, aby nie było wątpliwości, że to on właśnie jest najbardziej pokrzywdzony.
– Kolacje dzieci? – Cadyk zmarszczył siwe brwi i się zamyślił.
– I na dodatek jeszcze, czcigodny rebe, on pojawia się tylko u Żydów – kontynuował Lazer, który najwyraźniej wyznaczył sobie rolę rzecznika grupy.
– Tylko u Żydów? – powtórzył za Lazerem zamyślony rebe i jeszcze bardziej zmarszczył brwi.
– Tylko u Żydów – potwierdził dla pewności Lazer.
Zapadła cisza. Cadyk kiwał głową, a trzej panowie patrzyli na niego w pełnym szacunku milczeniu.
– Tylko u Żydów, tylko u Żydów…SŁOWNICZEK
Anatewka – fikcyjne miasteczko, w którym rozgrywa się akcja filmu „Skrzypek na dachu”.
Bełz (Mein Sztetełe Bełz) – piosenka napisana w jidisz w 1932 roku opisująca miasto Bielce w dzisiejszej Mołdawii. Autorem oryginalnego tekstu był Jacob Jacobs, muzykę skomponował Alexander Aleksander Olshanetsky.
Cadyk – charyzmatyczny przywódca chasydyzmu zwany też rebe. Cadykowie są otaczani powszechną czcią ze względu na przypisywaną im zdolność czynienia cudów i uzdrawiania.
Chasyd – członek ruchu społeczności żydowskiej założonego przez rabina Izraela Baala Szem Towa, który nauczał miłości, radości i pokory.
Cymes – złożona z warzyw i owoców potrawa kuchni żydowskiej, głównie z marchwi, suszonych śliwek i jabłek.
Gefilte fisz – w jidysz faszerowana ryba, najczęściej karp po żydowsku.
Gemara – zbiór rabinicznych komentarzy uzupełniających Misznę, czyli kodeks prawa obyczajowego. Obie księgi tworzą razem Talmud.
Goj – w jidysz określenie ludzi, którzy nie są Żydami.
Fisz – w jidysz, faszerowana ryba, najczęściej karp, po żydowsku.
Hamotzi – modlitwa nad chlebem jako forma uświęcenia szabatu.
Hamantasze – hamantaszki czy też uszy Hamana. Wszystkie te nazwy dotyczą trójkątnych ciasteczek, które piecze się na święto Purim.
Icchok Lejbusz Perec – ur. 20 maja 1851 r. w Zamościu, zm. 3 kwietnia 1915 r. w Warszawie – polski i żydowski pisarz, jeden z głównych twórców literatury jidysz, adwokat i działacz społeczny.
Jatka – sklep z mięsem z uboju rytualnego.
Kabała – duchowa mistyczno-filozoficzna szkoła judaizmu.
Kaszrut, koszerność – reguły określające rodzaje produktów dozwolonych do spożywania oraz warunki, w jakich powinny być produkowane oraz spożywane.
Kidusz – modlitwa nad kielichem wina jako forma uświęcenia szabatu.
Kirkut – cmentarz żydowski.
Kol nidre (wszystkie ślubowania) – modlitwa żydowska unieważniająca przysięgi religijne, jednak tylko takie, które zostały złożone zbyt pochopnie oraz składane pod przymusem bądź też całkiem nieświadomie. Odmawiana jest przed wieczorem Jom Kipur.
Kugel – typ potraw tradycyjnej kuchni żydowskiej łączących wiele składników w formie zapiekanki.
Miasteczko Bełz (Mein Sztetełe Bełz) – piosenka napisana w jidysz w 1932 r. opisująca miasto Bielce w dzisiejszej Mołdawii. Autorem oryginalnego tekstu był Jacob Jacobs, muzykę skomponował Alexander Olshanetsky.
Mendele Mojcher Sforim – ur. 2 stycznia 1836 r. w Kopylu, zm. 8 grudnia 1917 r. w Odessie – najstarszy z klasyków nowoczesnej literatury jidysz, jeden z pionierów nowożytnej literatury hebrajskiej.
Mykwa – zbiornik z bieżącą wodą, gdzie dokonuje się rytualnego obmycia przez całkowite zanurzenie.
Rugelach – rogaliki z orzechami i powidłami śliwkowymi przygotowywane na święto Chanuka.
Szalom Asz – ur. 1 listopada 1880 r. w Kutnie, zm. 10 lipca 1957 w Londynie – prozaik, dramaturg i eseista piszący w języku jidysz.
Szames – woźny, którego zadaniem było m.in. przygotowywanie synagogi do nabożeństw.
Talmud – komentarz, w którym wyjaśnia się, jak przestrzegać prawa zawartego w Torze. Składa się z Miszny i Gemary.
Tora – pięć pierwszych ksiąg Biblii (stąd także Pięcioksiąg), najważniejszy tekst objawiony judaizmu.
Uriel Acosta – ur. 1585 w Porto, zm. w kwietniu 1640 w Amsterdamie – filozof żydowski, sceptyk. Uznawał Biblię za twór ludzki, odrzucał wiarę w opatrzność.O AUTORZE I ILUSTRATORCE
JANUSZ TENCER. Złośliwi mówią cyborg. Mniej złośliwi - człowiek renesansu. Doktor habilitowany i ordynator kliniki nefrologii Szpitala Uniwersyteckiego w Lund w Szwecji. Prezes i właściciel znanej warszawskiej przychodni lekarskiej. Autor i wykonawca piosenek o tematyce żydowskiej. W 2007 roku wydał album _Żydowski krawiec i inne_. Tłumacz z angielskiego, m. in. sztuki _Szabasowa dziewczyna_ Daniela Simona. Scenarzysta. Konferansjer. Na swoim koncie ma także występy z prowadzoną przez niego grupą teatralną w Nowym Jorku, Paryżu, Tel Awiwie, Warszawie, Frankfurcie, Sztokholmie, Kopenhadze i innych. W 2013 roku wydał po części autobiograficzną książkę _W kuchni mamy Soni/_ o żydowskiej społeczności w połowie dwudziestego wieku w Łodzi.
ANNA FÜLE TRYMANDER. Malarstwo było jej pasją od zawsze. Po skończonej szkole muzycznej kontynuowała edukację na Wydziale Architektury Wrocławskiej. W 1971 roku wyjechała do Szwecji, gdzie kolejny raz przestawiła swój życiowy semafor i została lekarzem stomatologiem. Po latach wróciła do pasji z młodości - malarstwa. Prezentowała swoje obrazy na wielu prestiżowych wystawach w Szwecji. Jest członkiem Związku Artystów Szwedzkich. Jej prace były reprezentowane jako "invited artist" w katalogu MoMA i Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku.