- W empik go
Bajki dla Nadii. Kto w lesie zwierzątkom bajki opowiada - ebook
Bajki dla Nadii. Kto w lesie zwierzątkom bajki opowiada - ebook
„Kto w lesie zwierzątkom bajki opowiada” to kolejna książeczka z cyklu „Bajki dla Nadii”. Zawiera 71 stron i 9 bajeczek. Bajki pisane są rymowanymi wierszami. Wszystkie maja sporą dawkę humoru, uczą, a każda kończy się morałem. Treść bajeczek jest wzbogacona kolorowymi obrazkami również własnego autorstwa.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8126-796-0 |
Rozmiar pliku: | 10 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wszystkie dzieci bajeczki kochają,
Na dobranoc chętnie ich słuchają,
Potem w głęboki sen zapadają
I przepiękne, kolorowe sny mają.
Zwierzątka, które w lesie mieszkają,
Swe małe pociechy też rozpieszczają.
Maluchy o zmroku do snu układają,
Bajeczek wprawdzie im nie czytają,
Ponieważ książeczek nie posiadają.
Od lat takie w lesie zwyczaje panowały,
Że najstarsze drzewa bajeczki bajały.
A melodyjnym szumem listeczków
Leśnych malców usypiały.
W dębowym lesie, na polanie,
Rósł sobie dąb — stary niesłychanie.
Wieczorem bajeczki opowiadał.
Były takie piękne i ciekawe,
Że zdobyły słuchaczy i sławę.
My też tych opowieści posłuchamy,
Lepiej bajkowy leśny świat poznamy!
Bajka o wiewiórkach z dębowego lasu
W starym dębowym lesie na polanie
Jesienią robi się wielkie zamieszanie.
Z całego lasu goście przybywają,
Które owoc żołędzia za przysmak mają.
Przychodzą, pod dębami się zatrzymują
Następnie starannie teren przeszukują.
Ryją, wąchają, mchy i trawy sprawdzają
I — że znajdą żołędzie — nadzieję mają.
Lecz nie znalazły i bardzo się martwiły.
Czyżby w tym roku sezon przegapiły?
Czyżby czas spadu żołędzi źle obliczyły?
I żołędziowych smakołyków się pozbawiły?
Przecież liście jesienne barwy przybrały
I ślicznymi kolorami się przechwalały.
Strącane przez wietrzyk pod drzewa spadały,
Gdzie barwne i miękkie tworzyły dywany.
Przybyłe zwierzątka wiele pytań miały,
Wyjaśnienia u wiewióreczek szukały,
Które na polanie od zawsze mieszkają,
Przez co najświeższe informacje posiadają.
Wiewiórki różne kolory futerek mają:
Calutkie rude z białymi brzuszkami
Oraz czarne z szarymi oczkami.
Puchate ogonki wszystkie posiadają:
I rude, i czarne pięknie wyglądają.
Wszystkie na żołędziach wybitnie się znały,
Chętnie rozmawiały i porad udzielały.
Sprzeczne informacje jednak przekazywały
I wśród zwierząt niepokój i zamieszanie siały.
Posłuchajcie, co się tutaj wydarzyło.
Czy żołędzi dla chętnych wystarczyło?
I czemu wśród wiewiórek zgody nie było?
Rude wiewiórki: Basia, Gryzia i Rudy
W dziupli w wiekowym drzewie mieszkają.
To król wśród dębów, jest on bardzo stary,
Ma potężne i rozłożyste konary.
Od lat jest domem, schronieniem i stołówką,
Swymi żołędziami chroni przed głodówką.
Nasze wiewiórki raniutko wstawały,
Po śniadanku do pracy się zabierały.
I każdego dnia szczegółowo sprawdzały:
Czy owoce do jedzenia już się nadają?
Czy orzeszki odpowiednią wielkość mają?
Czy aby czapeczki im nie odpadają?
Czy kolor dojrzałych żołędzi zyskały?
Czy aby przypadkiem nie zrobaczywiały?
Czy choroby ich nie zaatakowały?
I czy słodziutkiego posmaku nabrały?
Jeśli będą te wszystkie warunki spełniały,
Będzie to w smaku owoc doskonały!
Po gałązkach skaczą, aż listki fruwają,
Wąchają, próbują i wszystko notują.
Fachowo oceniają i orzekają,
Potem swój raport publicznie ogłaszają.
W tym sezonie one konkurs wygrały!
I zbiory żołędzi będą otwierały!
Radosne uroczystości planowały,
Niezwykle dużo gości się spodziewały.
Inne rude wiewiórki też pracowały:
Kitka, Łupinek, Ziarenek oraz Rzeszek.
Liczyły na dębinach każdy orzeszek.
Rudym krewniaczkom ochoczo pomagały,
By uroczystości świetnie się udały!
Kitka zaproszenia piękne malowała,
W odległe części lasu je dostarczała.
Pozostałe o część artystyczną dbały,
Śpiewaków, muzyków angażowały.
Czarne wiewiórki: Skorupek i Czarnulek,
W tym samym konkursie wystartowały.
Wygrać bardzo chciały, plany wielkie miały,
Celu nie osiągnęły, bo konkurs przegrały.
Od mieszkańców lasu, którzy głosowali,
Aż o dwadzieścia głosów mniej otrzymali.
Czarne wiewiórki przegrywać nie umiały,
Zemstę wstrętną planowały i intrygowały.
Rudym wiewiórkom w pracy przeszkadzały
I wszędzie nieprawdę o nich rozgłaszały:
Że rude wiewiórki wszystkich okłamują,
Gadają, że żołędzie są niedojrzałe,
A same mają już ich spiżarnie całe.
Że niewiedzę innych wykorzystywały,
A z naiwności zwierząt się wyśmiewały.
Ciągle nowe kłamstewka wszem ogłaszały:
Że dęby w tym roku nie obrodziły,
Że owoców mają o wiele za mało,
A tylu chętnych zjadaczy przybyć miało.
Że rude wiewiórki liczyć nie umiały
I zbyt dużo gości pozapraszały.
Kiedy zwierzątka te wieści usłyszały,
To rudym wiewióreczkom ufać przestały!
Na polanę przybywają i sprawdzają,
Zdemaskowania winnych oszustw żądają!
Czarne zazdrośnice źle postępowały,
W dodatku się cieszyły, że narozrabiały.
Kłamanie przyjemność im sprawiało,
Bo rude wiewiórki w złym świetle stawiało.
W dębowym lesie i na naszej polanie
Ptasia policja porządku pilnowała.
O krążących kłamstwach też się dowiedziała.
Złych nastrojów wśród zwierząt się obawiała,
Dlatego winowajców pilnie szukała.
Skorupek i Czarnulek dalej psocili,
Kolejną wstrętną intrygę wymyślili.
W gęstwinie liści dębu buszowali,
Niedojrzałe żołędzie na dół strącali.
Na skutki tej psoty długo nie czekali.
Przyszły głodne jelenie i się najadły.
Po jedzeniu brzuchy ich bardzo bolały,
Wszystkie cierpiały i głośno narzekały.
Rude wiewiórki o wszystko posądzały.
Nocą przyszły tu jeże i dzikie świnie,
One też rudym wydały złą opinię.
Nigdzie nie było żadnego ostrzeżenia,
Że żołędzie nie są jeszcze do jedzenia!
Co to za komisja? Jakie zaniedbania?
Żądano stanowczo winnych ukarania!
Żubry też tu przyszły, żołędzie znalazły.
Nieświadome podstępu jeść próbowały.
Czujne sójki policjantki nadleciały
I amatorów żołędzi powstrzymały.
Niedojrzałe owoce wszystkie zebrano!
Zniecierpliwione zwierzątka ostrzeżono!
O większą czujność i rozwagę proszono!
Tym razem wszystko dokładnie widziałem
I rudym wiewiórkom winnych wskazałem.
Skorupek i Czarnulek znowu przegrali!
W niesławie odejść natychmiast musieli,
Ponieważ na polanie dużo wrogów mieli.
Wszystkie wstrętne uczynki ich oceniono,
A następnie jednogłośnie potępiono!
Za złe postępki polanę opuścili
I oboje już nigdy tutaj nie wrócili.
W dużym bukowym lesie zamieszkali
Mówili, że tam lepiej się sprawowali.
Ptasia policja powrotu im zakazała,
Wydanej decyzji pilnie przestrzegała.
Na polanie spokojne czasy nastały,
A zwierzątka nawzajem sobie ufały.
W końcu orzechy żołędzia dojrzały,
Wszystkie dęby obficie zaowocowały.
Rude wiewiórki: Basia, Gryzia i Rudy
Razem otwarcia sezonu dokonały
A uroczystości niezwykle się udały.
Ptaki z polany piękny koncert dały,
Zielone ropuchy na głosy kumkały,
Cykady melodie głośno przygrywały,
Tak wszystkim obecnym chwile umilały.
Zadowolone zwierzęta ucztowały,
W zgodzie żołędziami się zajadały.
Rude wiewiórki, sójki, myszy, nornice,
Dziki, żubry, sarny a nawet jelenie.
Bo dieta żołędziowa jest bardzo smaczna,
Niezwykle sycąca, i zdrowa szalenie!
Żołędzi dla wszystkich wystarczyło.
A chociaż do zimy daleko jeszcze było,
Wielu pokaźne zapasy zgromadziło.
Basia, Gryzia i Rudy znów pracowali,
Zgodnie, wspólnie żołędzie zbierali.
Swe spiżarnie aż po brzegi zapełniali,
Teraz ani zimy, ani głodu się nie bali.
Wiewióreczka Basia drzewo poprosiła
O bajkę, w której chora księżniczka
Kiedyś dębową polanę odwiedziła.
Wiedzieć chciała, czy zdrowie już odzyskała?
Gryzia- bajkę o sławnym królu budowniczym
Chętnie by poznała i jej wysłuchała.
Rudy również miał swoje wielkie marzenie-
Bajkę o mocarzu, co dźwigał kamienie.
Stare drzewo gałązkami aż kołysało,
Ho, ho, ho, ile tematów się nazbierało?
Cieplutko do słuchaczy się uśmiechało,
Bo wszystkie wiewiórki tak samo kochało.
Po kolei bajki im opowiadało.
O księżniczce Małgorzatce
Dawno, dawno, może 100—200 lat temu….
Wtedy bardzo młodziutkim drzewkiem byłem.
Pod parasolem z konarów starych drzew żyłem.
Memu życiu straszne niebezpieczeństwo groziło.
Wiewióreczkom zdenerwowanie się udzieliło.
A możesz opowiedzieć, co się wtedy wydarzyło?
Tak, a będziecie grzecznie i uważnie słuchały?
Chciałbym też, żebyście, kochane, nie przerywały.
Wiewiórki przeprosiły i odtąd grzeczne były.
A oto jakie opowiadanie usłyszały…
Na polanie rzadko kiedy można spotkać ludzi,
A ich obecność duży strach i niepokój budzi.
Wtedy też tak było, zamieszanie się zrobiło.
Zaniepokojone ptaki krzykiem ostrzegały,
Spłoszone zwierzęta w panice uciekały.
Drzewa głośno szumiały, wieści przekazywały:
Że dużo ludzi, konie, wozy i psy widziały,
Jak z drogi między polami do lasu wjechali
I do dębowej polany szybko się zbliżali.
Myślałem sobie, jak też ci ludzie wyglądają
I dlaczego u zwierząt złe emocje wzbudzają?
Wtem.. usłyszałem, co dorosłe dęby mówiły:
„Oj! żebyśmy tylko te odwiedziny przeżyły!”
Tak narzekały, a ze strachu listki im drżały.
Pytania sobie zadawały, odpowiedzi szukały:
Czy zjawili się tu, bo budulca potrzebują?
Czy może nowe domy zbudować planują?
Czy może nowy most na jakiejś rzece stawiają
I na przęsła i filary grubych pni nie mają?
Może sobie nowe meble zrobić zamierzają?
I teraz odpowiednich drzew na deski szukają?
A może przybyli tu tylko na polowanie?
I tym razem żadnemu drzewu nic się nie stanie.
Jak już wam mówiłem, małym drzewkiem byłem
Surowcem nieokazałym i niedoskonałym.
Ludzi się nie obawiałem, więc obserwowałem.
Podróżujący dotarli na naszą polanę,
Oczarowani jej urodą postój zrobili.
Zmęczone drogą konie od wozów odczepili.
Wozy z kufrów i pakunków rozładowali.
Duże i bogate namioty poustawiali.
Wieczór się zbliżał, ludzie ognisko rozpalili,
Strudzeni siadali i kolację spożywali.
Wędrowcom się przyglądałem i rozmów słuchałem.
Teraz wiedziałem: skąd byli, dokąd zmierzali
I jakie problemy i jakie plany posiadali.
Oraz jak długo na polanie mieszkać zamierzali.