- promocja
- W empik go
Balance. Na krawędzi. Tom 1 - ebook
Balance. Na krawędzi. Tom 1 - ebook
Mistrzostwo to nie przypadek. Historia walki, pasji i zakazanej namiętności w drodze na szczyt.
Adrianna Rossi nauczyła się przekraczać granice własnych możliwości. Lata ćwiczeń i bólu oraz jej determinacja uczyniły ją jedną z najambitniejszych gimnastyczek. Jej celem jest olimpiada i nie cofnie się przed niczym, by zdobyć to, o czym zawsze marzyła.
Konstantin Kournakova jest mistrzem olimpijskim i trenerem w elitarnej szkole sportowej. Od swoich zawodników wymaga perfekcji, precyzji i poświęceń. Kiedy dostaje propozycję, by trenować Adriannę, która jest córką jego przyjaciela, zgadza się, choć szybko zaczyna tego żałować.
Dziewczyna nie dorasta bowiem do jego wysokich standardów. Jednak nieugięty upór dziewczyny sprawia, że zaczyna tlić się w nim pasja. Siła i dominacja Kovy w połączeniu z ambicjami Adrianny doprowadzają oboje do granic wytrzymałości. Każda ich interakcja podczas treningu gimnastycznego, który wymaga bliskiego kontaktu fizycznego, sprawia, że napięcie między trenerem a jego podopieczną rośnie. Nieuchronnie zmierzają ku namiętności. Ku krawędzi pożądania, skąd nie ma powrotu…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8321-853-3 |
Rozmiar pliku: | 2,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Seria Na krawędzi __ stanowi całość. Tomy należy czytać po kolei, żeby prześledzić historię bohaterów od początku do końca. Jest ona całkowicie fikcyjna i nie wydarzyła się naprawdę.
Pięć tomów serii opowiada o romansie gimnastyczki i jej trenera, których dzieli znaczna różnica wieku. Jeśli uznajesz ten temat za problematyczny, nie jest to lektura dla Ciebie.
Gimnastyka to sport wymagający wielu godzin bliskiego kontaktu fizycznego z trenerem. Moim celem było skupienie się na jego pięknie, pokazanie emocjonalnych aspektów wyrzeczeń, których wymaga od sportowców, oraz tego, jak dwoje ludzi może wspólnie przekraczać zakazane granice i razem się rozwijać.
Ta opowieść Cię poruszy, zmusi do zadania sobie wielu pytań i wyjścia ze strefy komfortu.
Seria Na krawędzi __ jest przeznaczona dla czytelniczek, które ukończyły osiemnaście lat. Przedstawiona tu historia nie jest odpowiednia dla wszystkich.
LuciaSŁOWNICZEK
AMANAR – odmiana skoku jurczenko; gimnastyczka wykonuje rundak na odskocznię, przerzut w tył na stół gimnastyczny, a następnie salto w tył w pozycji wyprostowanej i jednocześnie dwie i pół śruby.
CHWYT ODWRÓCONY/WYKRĘCONY – chwyt drążka podobny do nachwytu, ale z dłońmi odwróconymi na zewnątrz o 180°. Kciuki i palce dłoni skierowane są na zewnątrz.
DWUCHWYT – chwyt drążka oburącz, w którym jedna dłoń chwyta drążek nachwytem, a druga podchwytem.
ELITA – najwyższy poziom gimnastyczny w USA.
FULL-IN – podwójne salto w tył ze śrubą wykonywaną już w czasie pierwszego obrotu salta. Może być wykonywane w pozycji kucznej, łamanej lub wyprostowanej i pojawia się zarówno w gimnastyce kobiecej, jak i męskiej.
GIGANT, KOŁOWRÓT OLBRZYMI – ewolucja wykonywana na poręczach asymetrycznych; obrót o 360° wokół drążka z całkowicie wyprostowaną sylwetką.
JAEGER – element wykonywany na poręczach asymetrycznych. Gimnastyczka wykonuje kołowrót olbrzymi, puszcza żerdź, wykonuje salto w przód i ponownie łapie tę samą żerdź. Może być wykonywany w pozycji rozkrocznej, łamanej i wyprostowanej, zdarza się także w pozycji kucznej.
JURCZENKO – rundak na odskocznię, przerzut w tył na stół gimnastyczny i zeskok saltem ze stołu. W czasie wykonywania salta gimnastyk może jednocześnie wykonać śrubę.
KOŁOWRÓT NASTOPOWY – obrót wokół żerdzi w pozycji łamanej, w czasie którego stopy opierają się o żerdź.
KOŁOWRÓT W PODPORZE – element wykonywany na drążku lub poręczach asymetrycznych. Ciało obraca się wokół żerdzi bez dotykania jej. Obrót może być wykonywany w przód lub w tył.
KOP PIĘTAMI, DYNAMICZNA PRACA PIĘTAMI – mocny wyrzut pięt w górę i do przodu przy wykonywaniu przerzutu na stole gimnastycznym lub planszy. Dzięki temu ciało obraca się z większą mocą, co przekłada się na siłę naskoku i odbicia.
ODWRÓCONY KRZYŻ – wykonywany przez mężczyzn na kółkach, żelazny krzyż w pozycji głową w dół.
OVERSHOOT – przeskok zamachem z górnej żerdzi na dolną z półobrotem do stania na rękach.
PIRUET – termin używany w gimnastyce i tańcu w odniesieniu do obrotu wokół osi podłużnej ciała. Określa się nim także obrót w staniu na rękach na poręczach asymetrycznych.
PODCHWYT – chwyt drążka dłońmi od dołu. Dłonie skierowane są do ćwiczącego, a kciuki na zewnątrz i obejmują drążek z przeciwnej strony do pozostałych palców.
POTRĄCENIE – punkty odejmowane od wyniku gimnastyczki za błędy. Wartość większości potrąceń jest z góry określona, np. 0,5 punktu za upadek z przyrządu albo 0,1 punktu za wyjście poza planszę.
POZYCJA KUCZNA – nogi ugięte w stawach biodrowych i kolanowych, kolana przyciągnięte do klatki piersiowej, ciało zgięte w talii.
POZYCJA ŁAMANA – ciało zgięte w przód w talii z wyprostowanymi nogami tworzy kształt litery L.
POZYCJA WYPROSTOWANA – pozycja, w której całe ciało jest wyciągnięte i tworzy linię prostą.
PROSTE LINIE – idealne linie ciała.
PRZERZUT – przerzucenie ciężaru ciała przez oparcie go na rękach i mocne odepchnięcie się ramionami. Może być wykonywany w przód lub w tył, zwykle jako element łączący. Jest wykonywany na planszy, stole gimnastycznym i równoważni.
PUSZCZENIE – oderwanie rąk od poręczy, żeby wykonać jakiś element gimnastyczny w locie, po czym ponownie jej chwycenie.
_RELEVÉ _– termin z dziedziny tańca używany także często w gimnastyce. Pozycja stojąca, w której gimnastyczka unosi się na palcach z wyprostowanymi nogami.
RUNDAK – ewolucja przypominająca gwiazdę; po odbiciu z jednej nogi następuje dynamiczny przerzut nóg z jednoczesnym obrotem o 90°, a następnie lądowanie na dwóch złączonych nogach jednocześnie. Stosowany jako nabieg w wielu układach wykonywanych na stole gimnastycznym, równoważni i planszy.
SALTO – element gimnastyczny polegający na przerzucie stóp nad głową w czasie obrotu w powietrzu wokół poprzecznej osi ciała.
SEKWENCJA – dwa lub więcej elementów wykonywanych razem i tworzących wspólnie odrębny element.
SKLEIĆ – wylądować i pozostać w pozycji stojącej bez dodatkowego kroku. Właściwa pozycja przy lądowaniu to ugięte nogi, ramiona powyżej bioder i ręce wyciągnięte w przód.
STRADDLE BACK – element gimnastyczny wykonywany na poręczach asymetrycznych. Gimnastyczka przez zamach w tył opada w pozycji rozkrocznej z górnej żerdzi na dolną, lądując na niej w staniu na rękach.
ŚRUBA – obrót wokół osi podłużnej ciała wyznaczonej przez kręgosłup. Wykonywana jest na wszystkich przyrządach.
TSAVDARIDOU – element wykonywany na równoważni, składają się na niego rundak, przerzut w tył ze śrubą i opadnięcie na równoważnię do siadu okrocznego.
WIELOBÓJ – kategoria gimnastyczna, w której gimnastyczka startuje na wszystkich czterech przyrządach. Zwyciężczynią wieloboju na danej imprezie zostaje osoba, której łączny wynik jest najwyższy.
WPRAWKA – ćwiczenie, które pełni rolę symulacji konkretnego elementu lub kombinacji elementów, pozwalając na zapoznanie się z nimi bez podejmowania ryzyka rzeczywistego wykonywania ich od razu.
WSPIERANIE WYCHWYTEM – najczęściej stosowany rodzaj wyskoku na poręcze asymetryczne. Gimnastyczka robi zamach nogami w przód, przyciąga stopy do żerdzi, a następnie podciąga się w górę do podporu przodem, opierając biodra o żerdź.
WYCHWYT-STANIE, WSPIERANIE WYCHWYTEM I DOMACH DO STANIA NA RĘKACH – odepchnięcie bioder od drążka i uniesienie ciała do wyprostu ramion i stania na rękach.
WYKONANIE – na ocenę za wykonanie układu gimnastycznego (tzw. ocena E) wpływają forma, styl i technika wykonania poszczególnych elementów. Do błędów wykonania zaliczamy na przykład ugięte kolana, nieobciągnięte palce u stóp, wygiętą albo zbyt luźną sylwetkę.
WYSKOK HECHTA – rodzaj wyskoku na poręcze; gimnastyczka odbija się od odskoczni, wyprostowanymi rękami odpycha się od niższej żerdzi i chwyta żerdź górną.
ZAMACH KOPEM – wykonywany na poręczach z wahania w zwisie energiczny zamach w przód, w kierunku sufitu. Pozwala on gimnastyczce nabrać pędu niezbędnego do wykonania giganta lub elementu z lotem.
ZERWANE ODCISKI – pojawiają się, kiedy gimnastycy trenują na poręczach lub kółkach tak intensywnie, że zrywają sobie z dłoni kawałek skóry. Uraz ten wygląda tak samo jak w przypadku pękniętego pęcherza.
ZESKOK – ostatni element programu gimnastycznego, w większości konkurencji oznacza sposób opuszczenia przyrządu.
ŻELAZNY KRZYŻ – element wykonywany przez mężczyzn na kółkach. Gimnastyk chwyta kółka w podporze rozpiętym, wyciągając na boki wyprostowane ręce, które tworzą z jego ciałem kąt prosty.ROZDZIAŁ 1
– NIE MA MOWY! – Zdecydowany głos mojego ojca odbił się echem w jego gabinecie. – Nie obchodzi mnie, co masz do powiedzenia. Możesz sobie gadać, ile tylko chcesz. Nie przeprowadzisz się do New Hampshire. Koniec dyskusji.
– Tato, posłuchaj mnie. Gimnastyka…
– Podjąłem już decyzję i jej nie zmienię. – Sięgnął po długopis i skupił się na leżących przed nim papierach. – Idź już, proszę. Muszę się zająć pracą.
Poczułam się, jakbym dostała pięścią w brzuch. Zaskoczyło mnie to, jak nierozsądnie się zachowywał, nie dopuszczając mnie do głosu. W New Hampshire znajdował się jeden z najlepszych klubów gimnastycznych w kraju i chciałam mu to udowodnić. Długie tygodnie zbierania informacji nie mogły pójść na marne. Nie zamierzałam się poddać, musiałam tylko bardziej się postarać.
– Ich trenerzy i sportowcy cieszą się znakomitą renomą – przekonywałam.
– Nie. – Rzucił mi swoje słynne spojrzenie, od którego nieswojo czuli się nawet dorośli mężczyźni.
Stawką była jednak moja przyszłość i musiałam o nią zawalczyć. Choć wiedziałam, że będę tęsknić za swoim obecnym klubem, nie był już dla mnie właściwym miejscem. Mogłam wprawdzie poświęcać kolejne godziny na kondycjonowanie i prywatne lekcje, ale rozwój w tym sporcie wymaga odpowiedniego trenera, a takiego nie mogli mi tu zapewnić.
– Przeniesienie się do innego klubu to nic niezwykłego. Wiele rodzin wysyła swoje dzieci do lepszych ośrodków. – Nadal się nie poddawałam.
– Adrianno Francesco Rossi! – Gniew pobrzmiewający w jego głosie podsycił moją frustrację, ale mnie nie powstrzymał.
– Proszę tylko, żebyś mnie wysłuchał – błagałam bliska łez. Moja matka od razu by je wyczuła i rzuciła się na mnie bez litości. Łzy były oznaką słabości, a żaden Rossi nie był słaby. Przynajmniej jej zdaniem.
Tata nie zareagował. Patrzył tak, jakby mnie w ogóle nie widział.
Poirytowana głośno wypuściłam oddech, wstałam i wyjrzałam przez wielkie okno gabinetu, które wychodziło na rozległy, bujny trawnik. Moje spojrzenie powędrowało w prawo, gdzie promienie popołudniowego słońca barwiły pięknymi kolorami wodę basenu. Mieszkaliśmy w jednej z najbardziej ekskluzywnych dzielnic prestiżowej Amelia Island. Mieliśmy wszystko, co dało się kupić za pieniądze. Wszystko oprócz świetnego, jedynego w swoim rodzaju trenera gimnastyki, dzięki któremu mogłabym się zbliżyć do spełnienia mojego marzenia.
Odwróciwszy się z powrotem do ojca, zauważyłam jego rozdęte nozdrza i napiętą szczękę. Trwał w niepokojącym bezruchu. W pokoju zrobiło się zimno i poczułam, jak moje ciało pokrywa gęsia skórka. Miałam już okazję poznać tę jego stronę i nie była ona przyjemna. Kiedy przyjmował taką postawę, nikt nie ośmielał się testować jego cierpliwości.
Posunęłam się za daleko.
– Wyjdź. W tej chwili – powiedział zwodniczo cichym, spokojnym głosem i wrócił do pracy.
Wypadłam z gabinetu i uciekłam do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi dokładnie w chwili, kiedy łzy zaczęły płynąć mi z oczu.
Gimnastyka była dla mnie wszystkim. Moim sercem, duszą, powietrzem, którym oddychałam. Tylko ona pozwalała mi być sobą. Kreatywnie wyrażać samą siebie w taki sposób, jaki sama wybrałam, a nie ktoś mi narzucił. Od kiedy tylko pamiętałam, moje życie ograniczało się do jedzenia, spania i trenowania. Rywalizacja, zmaganie z samą sobą, żeby opanować nową umiejętność, wyzwanie rzucane grawitacji, serce nabrzmiewające ekscytacją, dźwięk oklasków, publiczność wzdychająca z podziwem – dla tego wszystkiego warto było znosić ból i zabiegi, jakim poddawałam swoje ciało. Nic nie mogło mi tego odebrać.
Nazywam się Adrianna Rossi. Mam szesnaście lat i jestem gimnastyczką sportową. Dokładniej mówiąc: gimnastyczką z Elity. A raczej będę nią, gdy tylko znajdę odpowiedniego trenera.
Zaliczyłam wszystkie poziomy wymagane przez amerykański związek gimnastyczny, byłam gotowa zrobić kolejny krok i podejść do testów do Elity. Osiągnięcie wymarzonego celu było tylko kwestią czasu. Pracowałam na to bez wytchnienia. Każdy mój dzień składał się z czterogodzinnego treningu, lekcji z nauczycielem w trybie edukacji domowej oraz spożywania przygotowywanych przez prywatnego kucharza posiłków o odpowiedniej wartości energetycznej.
Rzuciłam się na łóżko kompletnie załamana. Odmowa ojca mnie zdruzgotała. Czułam się, jakby ktoś stopniowo wydzierał mi moje marzenia.
Podobnie jak większość spragnionych sukcesów gimnastyczek za cel stawiałam sobie udział w igrzyskach olimpijskich.
Gdybym trenowała zgodnie z ustalonym grafikiem, mogłabym wystąpić na swoich pierwszych igrzyskach w wieku dwudziestu lat. „Mogłabym” było tu jednak słowem kluczem. Chociaż według zwyczajnych standardów dwudziestolatkę uważa się za młodą, to w świecie gimnastyki jest już stara. Rywalizacja na igrzyskach w tym wieku nie była jednak czymś niespotykanym. Jedna z moich ulubionych gimnastyczek, Swietłana Chorkina, wystąpiła na igrzyskach trzykrotnie, na pierwszych miała siedemnaście, a na ostatnich dwadzieścia pięć lat. Oksana Chusovitina, która pojechała na igrzyska sześć razy, również zaczęła jako siedemnastolatka. Mój cel nie był więc nieosiągalny, potrzebowałam tylko odpowiedniego treningu. Byłam dobra, ale chciałam być świetna. A jedynym sposobem, żeby być świetną, było trenowanie z najlepszymi.
Byłam młoda, ale nie naiwna. Wiedziałam, jak wycieńczającą psychicznie i fizycznie drogę będę musiała przebyć, żeby wejść na poziom profesjonalny. Potrzebowałam instruktora musztry z sokolim wzrokiem.
Potrzebowałam tego. Pragnęłam tego.
Nie rozumiałam, dlaczego tata sprzeciwił się mojemu wyjazdowi. Wiedziałam, że według niego gimnastyka była po prostu moim hobby, ale zawsze dawał mi to, czego chciałam. Nigdy mi nie odmawiał i zwykle wykładał pieniądze na wszystko, czego zapragnęłam. W końcu i tak nie spędzał zbyt wiele czasu w domu. Frank Rossi był zbyt zajęty rozbudową i utrzymaniem swojego imperium. Jego firma, Rossi Enterprises, była jednym z czołowych deweloperów i miała swoje nieruchomości na całym świecie. Wychowywanie mojego brata i mnie zostawił w rękach mamy, co było kompletną farsą. Kiedy w wieku trzech lat zaczęłam trenować gimnastykę, matka towarzyszyła mi na treningach i oglądała zawody. Robiła to tylko dla podtrzymywania pozorów, ale ponieważ byłam mała, nie miała wielkiego wyboru. Jednak im starsza się stawałam, tym mniej się wysilała. Ostatni raz oglądała mnie na zawodach, kiedy miałam może dwanaście lat. Była zwykle zbyt zajęta swoją działalnością charytatywną i trzymaniem mojego starszego brata, Xaviera, z dala od mediów.
Na początku brak zainteresowania rodziców mi przeszkadzał. Chciałam, żeby oni chcieli oglądać, jak wykonuję skoki, robię salta i balansuję na równoważni. Żeby widzieli, jak awansuję na kolejny poziom albo wykonuję zeskok bez najmniejszego zachwiania. Jak wszystkie dzieci pragnęłam uwagi rodziców, ale po latach błagania w końcu się poddałam i nauczyłam się radzić sobie z ich brakiem zainteresowania. Teraz mama z rzadka przychodziła na treningi, a żadne z rodziców nie pojawiało się na zawodach.
Ich postępowanie nauczyło mnie niezależności, a ja szybko nauczyłam się to cenić. Nie zamierzałam się poddać. Nie pozwoliłabym niczemu ani nikomu odebrać sobie celu, do którego dążyłam.
***
Nie wiedziałam, ile czasu upłynęło, kiedy usłyszałam delikatne pukanie do drzwi. Otworzyłam oczy i z zaskoczeniem odkryłam, że otacza mnie ciemność. Pukanie, teraz już mocniejsze, rozległo się ponownie, a ja pomodliłam się w duchu, żeby to nie była mama.
– Tak?
– Ana? – Poczułam ulgę, kiedy usłyszałam głos taty. – Mogę wejść?
Wzdychając ze zmęczenia, usiadłam na krawędzi łóżka.
– Proszę.
Tata otworzył drzwi i wszedł do środka, po drodze zapalając światło. Szybki rzut oka na moje odbicie w lustrze wiszącym na sąsiedniej ścianie sprawił, że odskoczyłam zszokowana. Moja twarz była pokryta plamami i opuchnięta od płaczu. Zmatowiałe, poplątane włosy przykleiły się do niej. Wyglądałam jak kupka nieszczęścia.
Spojrzałam na tatę spod zmrużonych powiek, próbując przyzwyczaić się do światła. W jego oczach malowała się troska. Było jasne, że żałuje swojej decyzji i tego, jak zareagował. Pozbył się krawata, odpiął kilka guzików pod szyją i podwinął rękawy koszuli. Był rozczochrany i wyczerpany i wiedziałam, że to z mojego powodu. Zachowałam się jak rozpieszczony bachor i pokłóciłam z nim, choć zawsze starałam się tego unikać. Zwykle to mój starszy brat fundował takie atrakcje rodzicom, nie ja.
– Tak, tato? – zaczęłam, próbując złagodzić napięcie. Na jego twarzy pojawił się łagodny uśmiech. Byłam córeczką tatusia w każdym calu, a on dobrze o tym wiedział.
– Mogę usiąść?
Skinęłam głową. Opadł obok mnie, a materac ugiął się odrobinę pod jego ciężarem. Odsunął splątane kosmyki z moich policzków i przyjrzał mi się uważnie.
– Wyglądasz, jakbyś płakała, a to może oznaczać tylko jedno. Że to z mojej winy.
Zacisnęłam usta i spuściłam wzrok.
– Może płakałam.
– Przepraszam, kochanie. – Potarł twarz zmęczoną dłonią. – Jeśli chodzi o gimnastykę…
– Tak?
– Posłuchaj… Nie chodzi o to, że nie chcę, żebyś ją uprawiała. Nie chcę tylko, żebyś przeprowadziła się tak daleko zupełnie sama. Nadal jesteś młoda, a świat to niebezpieczne miejsce. Co jeśli coś ci się stanie? Nie będę w stanie dotrzeć do ciebie wystarczająco szybko.
Jego troska sprawiła, że złagodniałam.
– Tato, przecież ty ciągle gdzieś wyjeżdżasz w interesach. – Moje słowa sprawiły, że się skrzywił, a ja od razu poczułam się fatalnie. Ale taka przecież była prawda, a ja musiałam mu pokazać mój punkt widzenia. – Czym to się różni?
Przeczesał dłonią poprzetykane siwizną włosy.
– Masz rację. Dużo podróżuję w interesach i przykro mi, że zbyt rzadko jestem w pobliżu, ale różnica jest taka, że ja jestem doświadczonym dorosłym, a ty nie.
Przygarbiłam się pod ciężarem porażki.
– Wiem. Miałam tylko nadzieję, że chociaż to przemyślisz. Przecież nie będę zupełnie sama. Będę mieszkać z innymi gimnastyczkami, a w internacie są opiekunki.
– Ale żadna z nich nie jest twoją mamą. Nawet ich nie znam, Adrianno. Jesteś moją córką. Nie mogę im ciebie powierzyć.
Spojrzałam na niego poważnie.
– Tato, oboje wiemy, że mama nie jest tego rodzaju matką, która zdobyłaby się dla mnie na wyjazd.
Tego rodzaju matką, która daje z siebie wszystko i zrobi wszystko, żeby jej dzieci mogły się rozwijać. Joy Rossi miała ważniejsze rzeczy na głowie.
Tata westchnął.
– Podałaś sensowne argumenty i trochę o tym myślałem – powiedział, a ja się ożywiłam. – Być może udało mi się znaleźć kompromis. Tak się składa, że mam w Cape Coral partnera biznesowego, który jest trenerem gimnastyki. Zadzwonię do niego i zobaczę, co powie.
Otworzyłam szeroko oczy.
– Gdzie to jest?
– Na południu. Jakieś dwie godziny drogi stąd. Niedaleko granicy z Florydą, nad oceanem.
Milczałam przez chwilę, zaciskając usta.
– Masz przyjaciela, który jest trenerem? Dlaczego o tym nie wiedziałam?
– Poznałaś go, kiedy byłaś młodsza, chociaż pewnie tego nie pamiętasz. Wiele lat temu kupił ode mnie nieruchomość i do tej pory utrzymujemy kontakty. Od czasu do czasu kupujemy razem jakiś dom, remontujemy go i sprzedajemy albo on prosi o radę w sprawie jakiejś nieruchomości. Nazywa się Konstantin.
Nic mi to nie mówiło.
– Na jakim poziomie trenuje?
– Tego nie wiem. Wiem tylko, że jest byłym rosyjskim olimpijczykiem i że jest dobry w tym, co robi.
Nadzieja zakiełkowała we mnie tak gwałtownie, że nie byłam w stanie powstrzymać uśmiechu. Rosjanie byli szaleni, a ich trening gimnastyczny jeszcze bardziej szalony i dlatego mój żołądek aż skurczył się z niepokoju. Nie zamierzałam się jednak skarżyć. Wezmę, co mi dadzą.
Żebracy nie mogą wybrzydzać.
– Nie wierzę, że nie powiedziałeś mi o tym wcześniej.
– Przy zawieraniu umów dotyczących nieruchomości raczej nie rozmawiamy o jego przeszłości. Poza tym nie wiedziałem, że nie jesteś zadowolona ze swojego klubu – odparował. – Gdybyś mi powiedziała, że twoi trenerzy ci nie wystarczają, pomysł z Konstantinem mógłby pojawić się wcześniej.
Trafiony zatopiony.
– Kiedy do niego zadzwonisz? Możesz zadzwonić teraz? Proszę! – Niesiona falą entuzjazmu szarpałam go za ramię, niecierpliwie podrygując na kolanach. – Tato!
Zaśmiał się na widok mojego zapału, a jego spojrzenie odzyskało blask. Tata i ja mieliśmy oczy w dokładnie tym samym odcieniu zieleni. To właśnie do niego byłam najbardziej podobna. Mieliśmy takie same ciemne włosy, wąski, prosty nos i identyczny odcień skóry. A kiedy się czymś ekscytowałam, moje oczy – tak samo jak u niego – lśniły jadeitową zielenią. Nie wiedziałam tylko, po kim odziedziczyłam piegi i szkarłatne przebłyski w ciemnych włosach.
Powstrzymując uśmiech, ostentacyjnie westchnął.
– Chodźmy do mojego gabinetu. Zadzwonię do niego.
– Naprawdę? – pisnęłam podekscytowana, a kiedy skinął głową, rzuciłam się na niego i mocno go uściskałam. – Och, tato! Tak bardzo ci dziękuję! Dziękuję! Dziękuję!
Poklepał mnie po plecach pełnym miłości gestem. Wyskoczyłam z łóżka i ruszyłam za nim. Kiedy wróciliśmy do jego gabinetu, opadłam na nabijany guzikami skórzany fotel stojący przed biurkiem. Włożyłam dłonie pod uda, żeby się nie wiercić, podczas gdy mój ojciec przygotowywał się do zajęcia miejsca.
A przez przygotowanie rozumiem nalanie sobie szklaneczki bourbona.
– W porządku. Przypomnij mi jeszcze raz, na jakim jesteś poziomie. Jaki cel chcesz osiągnąć?
Poczułam przypływ smutku. Chciałam, żeby wiedział to wszystko bez przypominania. Ten facet potrafił bez problemu objąć myślami szczegóły dwudziestu transakcji biznesowych jednocześnie, ale nie był w stanie zapamiętać kilku faktów dotyczących własnej córki.
– Jestem na poziomie dziesiątym, ale chcę wejść do Elity. Najpierw się dowiedz, czy pracuje z zawodniczkami na poziomie Elity i czy ma przewidziany dla nich program treningowy.
Skinął głową i wybrał numer, a potem przełączył się na głośnik. Po kilku sygnałach odezwał się głęboki głos:
– Halo?
Ściągnęłam brwi, słysząc dziwny akcent.
– Konstantin, przyjacielu. Z tej strony Frank Rossi. Jak się masz?
– Frank! Miło słyszeć twój głos. Akurat chciałem z tobą rozmawiać.
Tata wspominał, że to Rosjanin, a jego ciężki akcent wyraźnie to potwierdzał.
– Ach tak? Czyli mam idealne wyczucie czasu. Dostałeś prezent świąteczny ode mnie? Wysłałem tobie i twojej pięknej dziewczynie butelkę mojej ulubionej wódki.
Konstantin zaśmiał się lekko.
– Ja będę musiał zapytać Katję, kiedy wrócę do domu. Ona jest tak samo łakoma na wódkę jak ja. Mam nadzieję, że nie wypiła wszystkiego beze mnie. – Zaśmiał się, a mój ojciec do niego dołączył. – Ja z góry ci dziękuję. To bardzo miłe z twojej strony.
– Jak się miewa Katja? Zdecydowaliście się w końcu ustatkować? – zapytał tata, obracając w dłoni szklaneczkę z bourbonem. Chociaż miło było posłuchać jego pogaduszek z przyjacielem, niecierpliwie czekałam, aż przejdzie do sedna.
– Jeszcze nie – odpowiedział z głębokim westchnieniem. – Choć nie powiem, że ona nie próbuje. Wszystko w swoim czasie.
Tata się zaśmiał, a jego kolejne słowa sprawiły, że moje serce zaczęło bić szybciej.
– Mam do ciebie pytanie. Dalej trenujesz gimnastyków?
– Zabawne, że ty pytasz. Tak, ja trenuję. Jakiś rok temu odkupiłem klub World Cup od poprzednich właścicieli. Ja myślałem o tym, żeby go rozbudować, ale chciałem zasięgnąć twojej opinii, żeby się upewnić, czy warto.
– Ach… – Tata uniósł brwi, a jego oczy zalśniły. Znałam to spojrzenie. Miał takie zawsze, kiedy mógł się wykazać. – Czyli rzeczywiście idealnie zgraliśmy się w czasie. Pamiętasz, jak mi powiedziałeś, żebym się do ciebie odezwał, kiedy moja kochana córka będzie gotowa do zmiany klubu?
Urwał. Zapadła cisza. Moje serce zamarło.
– Tak.
– Właśnie przyszła do mnie z prośbą, żebym pozwolił jej się przenieść do jakiegoś ośrodka w New Hampshire. Znasz tam jakiś klub?
– Żaden nie jest warty uwagi.
Tata wbił we mnie wzrok. Uniósł znacząco brew.
– Cóż… Ona twierdzi, że działa tam jeden z najlepszych klubów gimnastycznych na Wschodnim Wybrzeżu. – Westchnął poirytowany. – Nie mogę sobie wyobrazić, że ktoś mógłby być lepszy od ciebie.
Konstantin się zaśmiał.
– Ty mi pochlebiasz. Ja nie miałem pojęcia, że twoja córka nadal trenuje. Na jakim ona jest poziomie?
Uniosłam w górę dwie dłonie, żeby mu przypomnieć.
– Jest na poziomie dziesiątym, ale powiedziała, że jej klub nie ma…
– Trenera na poziomie Elity – szepnęłam.
– Trenera na poziomie Elity. A tego właśnie, jak twierdzi, potrzebuje – wyjaśnił tata. – Jesteś Elitą?
Wzdrygnęłam się, kiedy usłyszałam to pytanie. On nie może być Elitą. Może trenować Elitę.
– Mam program treningowy dla Elity i drużynę dziewcząt na tym poziomie. Ile lat ma twoja córka?
– Szesnaście.
– Hmm… W wieku szesnastu lat ona nie może być dopiero na poziomie dziesiątym. Jest dosyć stara jak na Elitę. Chce przejść na poziom akademicki?
– Szczerze mówiąc, nie wiem, co planuje ani co może zrobić. Wiem tylko, że chce trenować w ekskluzywnym klubie.
Poczułam się, jakby wbił mi nóż w serce. Kilka godzin wcześniej powiedziałam mu, jakie mam plany na przyszłość.
– W porządku. – Odchrząknął. – Ja mam kolację biznesową, na którą muszę się zaraz zbierać, więc może zadzwonię do ciebie rano i to przedyskutujemy?
– Idealny plan. Czekam na telefon. Przy okazji możemy przedyskutować twój pomysł rozbudowy klubu.
– Świetnie!
Kiedy tata się rozłączył, wcale nie czułam się lepiej. Zmarszczyłam brwi. Nie wyglądało to na nic pewnego. Kiedy trener usłyszał, ile mam lat, nie wydawał się przekonany. Niemal żałowałam, że tata włączył tryb głośnomówiący.
– Nie martw się, skarbie. Nie ma takiej rzeczy, której nie potrafiłbym załatwić.ROZDZIAŁ 2
MIJALIŚMY KOLEJNY SŁUPEK MILOWY, a ja wyglądałam przez okno i nie widziałam nic poza własnym przeźroczystym odbiciem.
Moje serce zatrzepotało i poczułam, jak uśmiech wypływa mi na wargi na myśl o tym, jak długo czekałam na ten moment. Prawdę mówiąc, nie pamiętałam, żebym kiedyś była tak szczęśliwa… lub niecierpliwa, zdenerwowana i niespokojna. Szalała we mnie burza emocji. Żołądek zaciskał się w coraz ściślejszy węzeł, niepokój wirował we mnie z zapierającą dech w piersiach prędkością.
Wzięłam głęboki wdech i oparłam się wygodnie o skórzane siedzenie, modląc się, żebyśmy byli już blisko.
Dwa miesiące temu tata dotrzymał słowa i załatwił mi miejsce w Akademii Gimnastycznej World Cup, która okazała się jednym z najlepszych ośrodków treningowych w Georgii. Kiedy nastawiłam się na znalezienie jak najlepszego klubu, zafiksowałam się na tym w New Hampshire, bo wspomniała o nim moja koleżanka, i nie przyszło mi do głowy, żeby poszukać gdzieś indziej. Jak się dowiedziałam, tata przekazał hojną darowiznę dla World Cup, zapewniając mi w ten sposób możliwość trenowania w klubie. Ponieważ na mojej sportowej drodze pojawiło się trochę przeszkód, desperacko pragnęłam przejść na wyższy poziom. Wolałabym nie wykorzystywać taty i jego kontaktów biznesowych, ale jeśli miało mi to pomóc zbliżyć się do realizacji mojego marzenia, to niech tak będzie.
Tata zawsze powtarzał: „Korzystaj ze swoich kontaktów”, a ja byłam gotowa na wszystko. Ten jeden jedyny raz naprawdę się cieszyłam, że pochodzę z wpływowej rodziny.
Zebrałam trochę informacji i odkryłam, że World Cup to nie jakiś tam klub gimnastyczny. Jego poprzednimi właścicielami byli trenerzy ze ścisłej światowej czołówki i cieszył się renomą ze względu na stosowane metody treningowe, dzięki którym sportowcy osiągali wysoki poziom. Trenerzy byli wyjątkowi, a ekipa gimnastyków starannie dobierana i trzeba było wrodzonego talentu i zaangażowania, żeby dołączyć do tego grona. Niektórzy z najlepszych gimnastyków wywodzili się właśnie stąd, a pracowała z nimi grupa trenerów o silnych charakterach, którzy umiejętnie popychali ich do pokonywania własnych ograniczeń.
Wydawało mi się, że minęły długie godziny, zanim w końcu skręciliśmy w prawo, zjeżdżając z autostrady. Pokonaliśmy zakręt i ruszyliśmy wijącą się drogą, żeby kilka minut później zatrzymać się pod szarym budynkiem z przyciemnianymi szybami.
– Tego właśnie chcesz? – zapytał ojciec, obchodząc naszego cadillaca escalade. Włożył ręce do kieszeni szytych na miarę, drogich spodni i, szarpany podmuchami wiatru, rozejrzał się po otoczeniu.
– Bardziej niż czegokolwiek na świecie – zapewniłam, nie mogąc ukryć uśmiechu. Na widok wielkiego budynku zaniemówiłam. Pragnęłam tego przez cały ubiegły rok i wreszcie się udało. Porwała mnie fala szczęścia i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
Moja matka, ubrana w jaskrawoczerwone szpilki i pasującą do nich czerwoną sukienkę, wysiadła z samochodu. Joy Rossi potrafiła się ubrać jak pierwsza dama. Otuliła się ciasno śnieżnobiałym żakietem, taksując wzrokiem otoczenie. Pomimo wysiłków wiatru wszystkie jej blond kosmyki pozostały na swoim miejscu. Sądząc z grymasu, jaki pojawił się na jej twarzy, można by uznać, że jesteśmy w najbardziej obskurnym miejscu na ziemi.
– To idealne miejsce dla ukrywających się bandytów i szukających noclegu włóczęgów. Nie mogę uwierzyć, że ze wszystkich klubów gimnastycznych Konstantin wybrał właśnie ten. Wygląda… obrzydliwie.
Nie byłam w stanie stwierdzić, czy dreszcz, który nią wstrząsnął, był efektem zimnego wiatru, czy też myśli, że celowo wybrałam jakieś odludne miasteczko idealnie nadające się na kryjówkę dla seryjnego mordercy, bez bieżącej wody i elektryczności.
– Joy… – powiedział mój ojciec ostrzegawczo.
Potrząsnęłam głową. Nie podobał mi się jej osądzający ton. Nie mogłam pojąć, jak doszła do takich wniosków w ledwie dwie minuty. W głębi duszy wiedziałam, że tata nigdy nie zgodziłby się na to wszystko, gdyby się nie upewnił, że jest tu bezpiecznie.
Rozglądając się dookoła, widziałam tylko budynki komercyjne i zielone kontenery na śmieci rozstawione to tu, to tam. Najwyraźniej była to część miasta, w której znajdowały się siedziby firm, a nie eleganckie, pięciogwiazdkowe restauracje, w których zwykła jadać moja matka, czy szykowne butiki, w których nie sprzedawano nic, co nie byłoby ostatnim krzykiem mody. Niestety nie potrafiła spojrzeć na to wszystko moimi oczami. Widziała tylko wypłowiałe, pozbawione życia kolory i – co ważniejsze – miejsce, w którym nie mogła nic zyskać.
Ja widziałam moją przyszłość. Widziałam, jak moje marzenie wpatruje się we mnie zza betonowych ścian, rzucając mi wyzwanie, prowokując do ruszenia tyłka.
Tata wyciągnął rękę, pokazując, żebym poszła przodem, więc ruszyłam do wejścia. Chwyciłam za zimną klamkę, pociągnęłam i weszłam do World Cup.
W powietrzu unosił się zapach magnezji. Ścisnęło mnie w żołądku, kiedy wzięłam pierwszy wdech i poczułam ten aromat. Był to wyrazisty zapach – a dla gimnastyków niemal smak, jakby stanowił część naszej piramidy żywienia – który trudno opisać komuś, kto nie uprawia tego sportu. Podobny do pudru dla dzieci, ale bardziej kredowy. Moją uwagę przykuły przytłumiona melodia płynąca z głośników, dźwięk sprężynującej odskoczni i pobrzękiwanie poręczy asymetrycznych. To była muzyka dla moich uszu. Te dźwięki podnosiły mój poziom adrenaliny i przyśpieszały puls, kusiły, żeby rzucić wszystko, zacisnąć dłonie na poręczach albo zbadać stopami sprężystą powierzchnię planszy.
Wzięłam kolejny głęboki wdech, nie mogąc ukryć coraz szerszego uśmiechu. Moje serce było bliskie eksplozji. W końcu byłam tu, gdzie być powinnam.
Rozejrzałam się po pustym lobby. Nie wiedziałam, dokąd mam iść, ale przez szybę po prawej stronie roztaczał się widok na cały ogromny obiekt. Wygląd budynku z zewnątrz był kompletnie mylący… Uwaga, uwaga! Niepokój jest proszony na scenę! Poczułam gwałtowny przypływ onieśmielenia.
Gimnastycy, zarówno mężczyźni, jak i kobiety, byli rozproszeni po całej sali. Skórę pokrytą mieli białym pyłem. Mogłam stąd zobaczyć nie jedną, lecz dwie plansze do ćwiczeń wolnych, trzy stanowiska z poręczami asymetrycznymi, siedem równoważni oraz dwa stoły gimnastyczne. Była tam również ścieżka akrobatyczna, różne przyrządy dla mężczyzn oraz wysoki drążek z basenem z gąbkami i materacem asekuracyjnym, a także wielka mata na wierzchu basenu z gąbkami służąca do ćwiczenia lądowań. W głębi widać było kilkoro drzwi. Nie miałam pojęcia, dokąd prowadziły, ale byłam tego bardzo ciekawa.
Jeśli uznać szeroko otwarte oczy moich rodziców za jakiś wskaźnik, to nawet oni byli pod wrażeniem sali. Dreszcz entuzjazmu przebiegł mi po kręgosłupie, a ramiona pokryły się gęsią skórką, kiedy adrenalina zaczęła krążyć w moich żyłach w odpowiedzi na roztaczający się przede mną widok.
Dźwięk zatrzaskujących się za moimi plecami drzwi wyrwał mnie z transu i zmusił do obejrzenia się przez ramię. Moi rodzice również odwrócili się w tym kierunku. Zobaczyłam wysokiego, wysportowanego mężczyznę. Stanął z rękami opartymi na biodrach i rozejrzał się po lobby, wymienił spojrzenia z moimi rodzicami, a potem przeniósł wzrok w dół, na mnie, i przyglądając mi się spod zmrużonych powiek, unieruchomił mnie w miejscu, w którym stałam. Całe powietrze odpłynęło mi z płuc. Był tak potężny, że samą swoją obecnością domagał się uwagi. I przykuł moją w stu procentach.
Nigdy w życiu nie widziałam kogoś tak niewiarygodnie wspaniałego. Nie było innego słowa, którego mogłabym użyć, żeby go opisać. Na widok jego władczego spojrzenia uznałam, że mógłby być trenerem, ale żaden trener, którego poznałam, nie był tak atrakcyjny. Gdyby się nad tym zastanowić, to żaden z nich nie liczył mniej niż czterdzieści lat, za to wszyscy mieli brzuszek i zakola. Ten mężczyzna był potężnie zbudowany i umięśniony.
Kiedy ruszył w naszą stronę energicznym, ale opanowanym krokiem, wyrwało mi się ciche westchnienie. Serce miałam w gardle i gapiłam się na niego, jakby był jakimś adonisem. Kwadratową szczękę pokrywał ciemny zarost, pełne usta błagały o uwagę, a nos był prosty jak strzała. A jeśli dorzucić do tego atramentowoczarne włosy i oliwkową skórę ze złotym odcieniem… Jezusku przenajsłodszy! Ten facet był ideałem!
Przeszedł przez pomieszczenie i wyciągnął rękę.
– Frank, dobrze cię znów widzieć! – Przedramię miał napięte, a wyraźnie widoczne żyły świadczyły o sile jego mięśni. Nie byłam w stanie oderwać od niego wzroku, kiedy ściskał dłoń taty. Był absolutnie, zabójczo wspaniały. Avery powiedziałaby, że jest cholernie seksowny. Moja najlepsza przyjaciółka lubiła dodawać „cholernie” do każdego określenia.
– Kova.
Czyli to przyjaciel mojego ojca i właściciel tego miejsca. Interesujące. Wyglądał, jakby dopiero co skończył college i miał nie więcej niż dwadzieścia pięć lat. Tata nie miał wielu młodych przyjaciół, o których bym wiedziała – mogłabym policzyć na palcach jednej ręki tych, których poznałam, a którzy byli młodsi od niego. Zwykle mieli siwiejące włosy, kurze łapki i zmęczoną, starzejącą się skórę. Zupełnie inaczej niż facet, który stał teraz przede mną.
Więc Kova to Konstantin. Nie miałam pojęcia, skąd się wzięła ta ksywka, ale im dłużej rozmawiali i im wyraźniej widziałam, jak koleżeńskie łączą ich relacje, tym dobitniej docierało do mnie, że to naprawdę jest mężczyzna, o którym opowiadał mi ojciec.
Pamiętałam, że w gimnastycznym światku było kiedyś głośno o Konstantinie. Był wtedy jednym z najbardziej utytułowanych gimnastyków i zdobył dla Rosji więcej medali niż którykolwiek inny sportowiec płci męskiej. Dwukrotnie startował w igrzyskach olimpijskich i dwukrotnie je zdominował. Miał wystąpić także na trzecich, ale niespodziewanie wycofał się w ostatniej chwili. Krążyły różne plotki, niektórzy mówili nawet, że przyczyną rezygnacji było zażywanie sterydów, ale on sam, o ile mi wiadomo, nigdy publicznie nie wyjaśnił powodu swoje nieobecności.
– Witajcie w Akademii Gimnastycznej World Cup.
Akcent miał zdecydowanie rosyjski. Jak na gimnastyka Kova był wysoki – miał co najmniej sześć stóp wzrostu. Jeśli dodać do tego mocno umięśnione ramiona i potężną klatkę piersiową, której kształt podkreślała opięta koszula, wyglądał jak chodząca doskonałość, jeśli taka w ogóle istniała.
Mój wzrok powędrował w dół, a policzki się zaczerwieniły. O mój Boże! Czy ja naprawdę obczajam jego sprzęt!?
– Pamiętasz moją żonę, Joy, i naszą córkę, Adriannę. Mówimy na nią Ana.
W duchu przewróciłam oczami. Miałam na imię Adrianna, nie Ana. Zawsze nienawidziłam tego zdrobnienia. Sprawiało, że czułam się jak karcone dziecko, ale oni i tak go używali, choć wiedzieli, jak bardzo tego nie cierpię. Rób dobrą minę do złej gry i uśmiechaj się, powiedziałam sama do siebie. Rób dobrą minę… i uśmiechaj się.
Kiedy Konstantin przywitał się z moją matką, uśmiechnęłam się w duchu. Jej dłoń zupełnie zginęła w jego dłoni i mogłabym się założyć, że martwiła się, żeby nie uszkodził jej lakieru do paznokci. Zgrywała taką kruchą. To był tylko uścisk dłoni, na litość boską! Nic mnie tak nie wkurzało jak moja matka odgrywająca laleczkę z porcelany. Byłam pewna, że jej delikatne, zimne palce spoczywają w jego dłoni, jakby były martwe, co idealnie pasowało do jej oziębłego zachowania.
– Miło cię znów widzieć, Kova. Masz ładny… obiekt – próbowała to powiedzieć z wyrafinowaniem, ale ja potrafiłam ją przejrzeć i dostrzec to, co kryje się za wybielonymi zębami i pretensjonalną osobowością. Otaczała ją aura bogactwa, a ona nosiła ją jak drugą skórę. Moja matka i ja nie mogłybyśmy się bardziej różnić.
Konstantin odwrócił się do mnie, a ja niemal odeszłam od zmysłów. Jego szmaragdowe tęczówki z delikatnymi jak pajęcza sieć liniami otaczała gruba, czarna obwódka. Hipnotyzujące. Przypominały mi las deszczowy – piękny, kuszący, niezbadany teren, w którym nie wiadomo, co się kryje. Ocienione grubymi rzęsami oczy rzuciły mi spojrzenie tak przenikliwe, jakby mógł odczytać moje najskrytsze, najmroczniejsze sekrety.
– Ana, miło znów cię widzieć. Kiedy my spotkaliśmy się ostatnim razem, ty ledwie sięgałaś mi kolan i biegałaś dookoła z dwoma warkoczykami. Bardzo urosłaś – powiedział.
Z warkoczykami? Przestałam nosić warkoczyki, kiedy miałam jakieś pięć lat. Jeśli rzeczywiście było tak, jak mówił, to musiał mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat.
– Adrianna – podkreśliłam moje imię w pełnym brzmieniu. Kąciki jego ust uniosły się odrobinę, a mój żołądek się zacisnął. Skromnie założyłam kosmyk włosów za ucho i odwzajemniłam uśmiech.
– Czy ty jesteś pewna, że jesteś na to gotowa? Program dla Elity jest zupełnie inny niż dla poziomu dziesiątego. O wiele bardziej intensywny. Ja wyjaśniłem to już twojemu ojcu, ale chciałbym cię zapewnić, że to nie będzie w niczym przypominać tego, co działo się w twoim starym klubie. Będziesz wyczerpana i zapewne posiniaczona, i obolała, dopóki twoje ciało nie przyzwyczai się do treningów. To, że znamy się z twoim tatą od lat, nie oznacza, że będę cię traktował łagodniej. Ja mam nadzieję, że ty jesteś gotowa na takie metody kondycjonowania.
Przytłaczająca ochota skopiowania jego akcentu uderzyła we mnie z zaskakującą siłą. Chciałam wyrzucić ręce w górę i bardzo głośno, niczym hałaśliwy Włoch, powtórzyć każde słowo, które wypowiedział właśnie Konstantin. Sposób, w jaki mówił, był tak niesamowicie seksowny, a niezwykła intensywność jego słów i gestów zdecydowanie działała na jego korzyść.
– Jestem – odpowiedziałam pewnie.
Kova spojrzał z powrotem na moich rodziców i powiedział:
– Może przejdziemy do mojego gabinetu i zajmiemy się papierami, a potem ja oprowadzę was po klubie?ROZDZIAŁ 6
KIEDY PODJECHALIŚMY POD WORLD CUP, słońce nie zaczęło jeszcze nawet wyglądać zza horyzontu, a po grafitowym niebie dryfowały szare chmury. Thomas, mój kierowca, wiedział dokładnie, dokąd ma mnie zawieźć.
Moje oczy były spuchnięte i podkrążone po nieprzespanej nocy. Tak bardzo niepokoił mnie nadchodzący poranek, że do późna wierciłam się i przewracałam na łóżku, myśląc o tym, jak będzie wyglądał mój pierwszy dzień. W końcu miałam zacząć kolejną fazę gimnastycznej kariery i nie byłam w stanie myśleć o niczym innym. Kiedy wreszcie zapadłam w sen, odezwał się budzik i od razu postawił mnie do pionu. Gdybym miała zgadywać, powiedziałabym, że w sumie przespałam może ze trzy godziny.
Kiedy wysiadłam z samochodu ze swoją torbą treningową, w twarz uderzyła mnie fala wilgotnego powietrza.
– Do widzenia, Alfredzie. Nie wiem, ile godzin tu spędzę, więc napiszę do ciebie, kiedy skończę.
Alfred to ksywka, którą nadałam Thomasowi. Jeśli sądzić po wyrazie twarzy, jaki miał za każdym razem, kiedy wychodziła z moich ust, nie był z tego powodu szczególnie zadowolony. Myślę, że tak naprawdę jej nienawidził, ale godził się na to, żeby mnie zadowolić.
– Będę w gotowości, panno Rossi.
Wyrwało mi się pełne irytacji westchnienie.
– Alfredzie, ile razy mówiłam, żebyś nazywał mnie Adrianną? – Ostatnio przypominałam mu o tym częściej. Nienawidziłam tego całego pannowania.
– A ile razy ja mówiłem, że mam na imię Thomas? – odparował.
Zmrużyłam oczy, próbując rzucić mu groźne spojrzenie, ale wiedziałam, że gówno mi z tego wyszło.
– Trudno zmienić przyzwyczajenia.
– Postaram się bardziej – powiedział, puszczając do mnie oczko.
Kiedy zatrzasnęłam drzwi, moją uwagę przykuł szelest liści wirujących na wietrze. Zerknęłam przez ramię, ale w ciemności nie udało mi się niczego dostrzec, więc ruszyłam przed siebie.
Weszłam na chodnik i przeszłam przed SUV-em. Dzięki włączonym reflektorom, których światło przenikało przez okna, mogłam zajrzeć do wnętrza World Cup. W dniu przyjazdu nie byłam w stanie nic dostrzec przez przyciemnione szyby, ale teraz, wczesnym rankiem jasne światła pozwalały mi zobaczyć sporą część sali gimnastycznej.
Mój wzrok pobiegł do gimnastyczki ćwiczącej na ścieżce akrobatycznej. Musiała się dopiero rozgrzewać, bo wykonała tylko rundaka, przerzut w tył i półtorej śruby, a potem odeszła, jakby to było nic takiego. Na naszym poziomie to rzeczywiście nie było wiele, ale ona zrobiła to tak, jakby nie wymagało żadnego wysiłku. Wyglądała jak wstążka powiewająca na wietrze. Naprawdę pięknie. Mogłam się tylko modlić, żeby poruszać się z taką gracją. Trener Kova zaklaskał w dłonie, jego usta poruszyły się, a głowa skinęła w wyrazie aprobaty. Przyjrzałam się jego ubraniu i zauważyłam, że tym razem nie ma na sobie spodni garniturowych.
Przełożyłam torbę do drugiej dłoni i otworzyłam drzwi. Kiedy to zrobiłam, czyjaś ręka prześlizgnęła się nad moim barkiem i popchnęła metalowe skrzydło. Spojrzałam do tyłu i zobaczyłam umięśnione ramiona i uśmiechniętą twarz najsłodszego chłopaka z sąsiedztwa, jakiego w życiu widziałam. Miał na sobie tylko szorty, klapki i luźną koszulkę na ramiączkach z głębokimi wycięciami pod pachami. Typowy strój plażowy południowców.
– Pomogę ci.
Zacisnęłam palce na pasku torby.
– Dziękuję.
– Jestem Hayden – powiedział, idąc tuż za mną.
– Adrianna.
Uśmiechnął się, a na środku jego podbródka pojawił się dołeczek.
– Wiem. Poznaliśmy się już. Jestem bliźniakiem Holly.
– Ooo… – Gapiłam się na niego oszołomiona. – Nie domyśliłabym się.
Teraz uśmiechnął się szerzej.
– Dobrze wiedzieć. Nie chciałbym usłyszeć, że wyglądam jak panienka.
Zaśmiałam się i ruszyłam za nim korytarzem do niewielkiego pomieszczenia, w którym stały dwa rzędy szafek, jeden dla drużyny chłopaków, drugi dla drużyny dziewczyn. Wrzucił swoją torbę do metalowej szafki. Poruszał się swobodnie i naturalnie, jakby robił to od lat, i może rzeczywiście tak było.
Hayden spojrzał na mnie przez ramię.
– Denerwujesz się dzisiejszym dniem?
Przygryzłam wargę i przestąpiłam z nogi na nogę.
– Czy to aż tak widac?
– Nie. Po prostu pamiętam swój pierwszy dzień treningów na nowym poziomie. To ekscytujące, ale też strasznie stresujące.
Hayden sięgnął za głowę i zdjął koszulkę. Zwinął ją w kłębek i dorzucił do reszty swoich rzeczy. Musiałam się z całych sił powstrzymać, żeby nie opadła mi szczęka, ale to nie oznacza, że nie obczaiłam go dokładnie, otwarcie gapiąc się na jego ciało.
– Szczerze mówiąc… jestem przerażona.
– To całkiem normalne. Przejdzie ci za kilka tygodni, kiedy poczujesz się tu swobodniej. – Zatrzasnął drzwiczki. – Chcesz dobrą radę?
– Jasne.
– Nie pyskuj. Rób to, co każą trenerzy. Nie pokazuj im, że się boisz. Nie wahaj się. Nie chcą słyszeć wymówek. Pokaż im, że jesteś pewna siebie i chcesz tu być, że poradzisz sobie z tym, co dla ciebie szykują, i masz wszystko, co trzeba. Mówiąc krótko, zgadzaj się i kiwaj głową, a daleko zajdziesz. Oni naprawdę znają się na swojej robocie. Pracowałem już z wieloma trenerami w tym klubie, ale ci są bez wątpienia najlepsi. – Urwał, a potem powiedział coś, co obiecałam sobie zapamiętać: – I najważniejsza sprawa: przyjdą takie dni, kiedy zapragniesz odejść, bo nie będziesz już w stanie wytrzymać. Takie dni przyjdą i będą się powtarzać całkiem często. Ale nie poddawaj się, bo na końcu czeka nagroda, która jest tego warta.
Odpowiedziałam na słowa Haydena poważnym skinieniem głowy. Ze współczuciem ścisnął moje ramię i rzucił:
– Powodzenia!
A potem otworzył drzwi prowadzące do sali gimnastycznej i wyszedł.
Zaglądając przez szybę, zobaczyłam, że w środku jest tylko jedna dziewczyna, i pomyślałam, że to Reagan, ale nie byłam pewna, bo pierwszego dnia widziałam ją tylko przez chwilę. Obserwowałam, jak wykonuje przerzut w przód, salto proste w przód z podwójną śrubą i salto kuczne w przód, a potem ląduje, wyciąga w bok ramiona, żeby utrzymać równowagę, ale w końcu przechyla się w prawo i robi duży krok.
– Na co ty czekasz? – Głęboki baryton, który nagle rozległ się za moimi plecami, sprawił, że podskoczyłam i obejrzałam się przez ramię, a moje serce przyśpieszyło. Uniosłam dłoń do szyi. Skąd on się tu wziął?
– Co? – wyjąkałam.
Konstantin przechylił głowę, jego twarz była zupełnie pozbawiona wyrazu.
– Ja myślałem, że ty jesteś gimnastyczką, a nie widzem. Mój czas jest cenny. Wchodź do sali albo odejdź.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_