Bank Taty. Jak nauczyć dziecko odpowiedzialności finansowej - ebook
Bank Taty. Jak nauczyć dziecko odpowiedzialności finansowej - ebook
Rodzice niejednokrotnie popełniają wiele błędów w swoich staraniach, aby nauczyć dziecko co to pieniądze i jak z nimi postępować. Sprawiają, że oszczędzanie kojarzy się dziecku z karą a rachunek bankowy to rodzaj czarnej dziury połykającej gotówkę, którą dziecko dostało w prezencie na urodziny. |
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-63773-66-3 |
Rozmiar pliku: | 450 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Potrzebowaliśmy z żoną kocyka do łóżeczka naszego maleńkiego synka, a w szafie trzyipółletniej córeczki leżało kilka, jeszcze z czasów, kiedy to ona była niemowlęciem.
„Czego szukacie w mojej szafie?” – spytała córka groźnym tonem.
„Chcemy tylko wziąć jeden kocyk” – powiedziała moja żona.
„Dlaczego?”
„Żeby nim przykrywać twojego braciszka”.
„Ale ja go chcę!” – krzyknęła nasza córeczka.
„Kochanie, ty nawet nie wiedziałaś że tam są jakieś kocyki”.
„Jest mi potrzebny!”
„Ale to jest kocyk dla niemowlaków, nie chcesz go podarować swojemu braciszkowi?”
„Ja go chcę!”
Spojrzeliśmy na siebie z żoną zdesperowani. Co robić? Nagle żonę olśniło:
„A jak dam ci za niego pięć dolarów?”
Łzy znikły jak ręką odjął.
„OK”.
Pieniądz to przydatne narzędzie jeśli tylko używa się go mądrze. We wspomnianej sytuacji z kocykiem niemowlęcym moja żona sprytnie uniknęła małego kryzysu rodzinnego, oferując córce neutralny emocjonalnie symbol (pieniądze) w zamian za coś, co wiązało się z dużym ładunkiem emocji (jej stary kocyk). Szeleszczący banknot w skarbonce naszej córeczki był dla niej małą rekompensatą za nieprzyjemności związane z narodzinami brata. A my – moja żona i ja – byliśmy zadowoleni, że tak się to skończyło. Mogliśmy teraz spokojnie wrócić do tego, co robiliśmy, zanim kłótnia się zaczęła: do zmieniania pieluszek, ignorowania prania i chronicznego niewyspania.¹ Gdyby moja żona nie wpadła na pomysł, aby zapłacić córce za jej „stratę” nasza walka przybrałaby łatwy do przewidzenia obrót: my zrobilibyśmy wiele żeby nasza córka poczuła, że jest złym dzieckiem, a ona zrobiłaby równie dużo, żebyśmy poczuli się złymi rodzicami. Po tak szczęśliwym zakończeniu wszyscy poszliśmy spać w całkiem dobrym nastroju.
Kilka miesięcy później nasza córeczka zaczęła się przyzwyczajać do faktu, że nie już jest jedynym dzieckiem w rodzinie. Na spacerze, idąc obok wózka brata, westchnęła z rezygnacją i powiedziała:
„Nie wiem, za kogo wyjdę za mąż. Chyba za niego”.
OJ, CI DOROŚLI
Tak łatwo zrozumieć teorię pieniądza. Wydawałoby się naturalne, że większość ludzi bez problemu będzie umiała z niego korzystać w praktyce. A tak nie jest. W wielu rodzinach sprawy finansowe to nieustająca wojna nie tylko między rodzicami a dziećmi, ale też między dorosłymi. Dlaczego tak się dzieje? Prawdopodobnie wcale nie chcemy znać rzeczywistego powodu. (Przykład naszej rodziny: dla mnie pieniądz to czysty pragmatyzm, a według żony to wyłącznie symbolizm i neuroza.) Są jednak sposoby, by uniknąć problemów związanych z tym tematem, szczególnie problemów na linii rodzice-dziecko. Wystarczy, że rodzice wezmą pod uwagę naturę ludzką, zamiast ignorować ją lub zmieniać.
Najczęściej wszelkie wysiłki rodziców, aby nauczyć dziecko wartości pieniądza, są z góry skazane na niepowodzenie. Zwykle zresztą zaczynają się i kończą na założeniu dziecku rachunku oszczędnościowego w banku. Pewnego dnia rodzice dochodzą do wniosku, że najwyższy czas zadbać o porządek w finansowych sprawach dziecka, udają się z nim do banku co na początku fascynuje niczego nieświadome dziecko, bo przecież za jakiś czas bank zapłaci mu za nic. Jego entuzjazm szybko słabnie, kiedy dociera do niego, że to, co zyska, to bardzo maleńka kwota, a przede wszystkim – że długo nie będzie mogło korzystać z tych pieniędzy. Dla dziecka taki rachunek bankowy to po prostu czarna dziura połykająca banknoty, które dostało na urodziny.
„Dostałem od babci 25 dolarów!”
„Fajnie! Zaraz wpłacimy je na twoje konto”.
„Ale ona mnie dała pieniądze. Chcę je mieć!”