Barnim. Tartan - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2018
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Barnim. Tartan - ebook
BARNIM Tartan to opowiadanie, które poprzedza wydarzenia zawarte na kartach Ognia i Wody. Barnim wplątuje się w konflikt pomiędzy zwaśnionymi rodami krewkich Szkotów. Klanowe waśnie, bijatyki o honor, uczty zakrapiane szlachetną whisky i odwieczne marzenia o zjednoczeniu. Czy Krach zmienił cokolwiek w mentalności szkockich górali?
Kategoria: | Opowiadania |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-930963-7-4 |
Rozmiar pliku: | 949 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Banda wrzeszczących, niedomytych, potarganych górali pędzących na złamanie karku i wymachujących wszelkiej maści białą bronią powinna przerazić każdego. Chyba że ta konkretna banda pędzi na drugą, różniącą się jedynie kolorem farb użytych do pomalowania twarzy. Ja i moi biegnący towarzysze nosimy pionowe czerwono-zielone pasy. Stojący w dolinie, którzy, swoją drogą, mają całkiem solidne uzasadnienie dla braku obaw – na oko dwukrotną przewagę liczebną. Twarze do linii ust mają zielone, poniżej niebieskie. Żeby błękit był widoczny, musieli pofarbować brody. Klan Gordon zawsze uchodził za bardziej włochaty. I liczniejszy. Mam, cholera, wrażenie, że źle wybrałem strony. Znowu.
My mamy McIntoshów. Tych północnych. Oni mają McIntoshów z południa. My mamy MacPhersonów, oni Robertsonów. Jednak to sprawa między Grantami a Gordonami.
Cairngorms to – jak na szkocki standard – wysokie góry, jednak zbocze, z którego gnaliśmy, powoli zaczynało się kończyć. Pierwsi z naszych wojów, w tym Connor – wódz klanu Grant – biegli już po płaskim, a odległość od szeregu Gordonów malała w oczach. Może to i dobrze. Od tego wycia i zawodzenia rozbolało mnie gardło. Zaczęliśmy krzyczeć na samej górze, a zbiegnięcie paruset metrów zajmuje jednak kilka minut. Poza tym nie mam wprawy w takich wrzaskach.
W szeregach stojących na wrzosowisku nad brzegiem rzeczki coś się dzieje. Nieco z prawej od centrum szyku na pierwszą linię przepycha się drobna dziewczyna. Wśród bandy facetów w kieckach wyróżnia się przede wszystkim tym, że nie ma obnażonego torsu. Pewną podpowiedzią w kwestii płci jest też zdobiący jej głowę wianek polnych kwiatów. Wydostawszy się z tłumu dziewoja zaczyna wymachiwać rękoma.
Connor zwalnia nieco, spogląda w stronę gestykulującej żywo dziewczyny, podbiega do wyjątkowo rosłego, rudego Gordona – chyba to sam Aidan nazywany Diukiem – odrzuca miecz i obejmuje o głowę wyższego wodza drugiego klanu. Po chwili odsuwa go na odległość ramion i sadzi mu haka w podbródek. Cios wyprowadził aż z kolan, więc Aidana rzuca do tyłu tak, że jego wojskowe buty na solidnej podeszwie odrywają się od błotnistej ziemi. Kiedy wali się na plecy, zadarty kilt odsłania, co tylko mógł odsłonić. Lekko zamroczony Diuk podnosi się na łokciach i wybucha śmiechem. Connor klaszcze dłońmi o kolana i też zaczyna rechotać. Po chwili śmieją się już wszyscy. Poza mną. Usiłuję złapać oddech. Nawet nie próbuję tego pojąć.
Budynki destylarni wydają się mocno zdewastowane. Wszystkie wyglądają na splądrowane, niektóre noszą ślady ognia. Główny pawilon jest chyba w najlepszym stanie. Mimo wielu powybijanych szyb i szpecącego go kikuta potężnego komina, daje nadzieję na schronienie przed siąpiącym deszczem. Wiejący porywami wiatr też nie poprawia samopoczucia. Niby wyspiarski klimat powinien być łagodny, ale podmuchy znad Morza Północnego niosą zapach lodowca, a nie wiosny.
Górale czy „Hielans”, jak o sobie mówią, zdają się nie zwracać uwagi na pogodę. Na dziedzińcu, z którego szerokie stopnie prowadzą do głównego wejścia, zrzucili sprzęt, który miał być przydatny w starciu klanów. Stosy wszelkiej maści pałek, kijów do baseballa bądź hokeja, kasków, hełmów i białej broni zalegają w stosach obok rozpalonych dużych ognisk, na których pieką się pokaźne porcje krowiego mięcha. Dla mnie cztery ściany i dach są błogosławieństwem. Przywykłem do zdecydowanie cieplejszych i o wiele mniej wilgotnych stron. Tu wszystko chlupocze, kapie, szumi. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem suchy. Może dzisiaj uda się wyschnąć. Wchodzę do wnętrza.
Błądzę wzrokiem między płomieniami buzującymi w wielkim kamiennym kominku a malowidłami – czy może bardziej
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.
My mamy McIntoshów. Tych północnych. Oni mają McIntoshów z południa. My mamy MacPhersonów, oni Robertsonów. Jednak to sprawa między Grantami a Gordonami.
Cairngorms to – jak na szkocki standard – wysokie góry, jednak zbocze, z którego gnaliśmy, powoli zaczynało się kończyć. Pierwsi z naszych wojów, w tym Connor – wódz klanu Grant – biegli już po płaskim, a odległość od szeregu Gordonów malała w oczach. Może to i dobrze. Od tego wycia i zawodzenia rozbolało mnie gardło. Zaczęliśmy krzyczeć na samej górze, a zbiegnięcie paruset metrów zajmuje jednak kilka minut. Poza tym nie mam wprawy w takich wrzaskach.
W szeregach stojących na wrzosowisku nad brzegiem rzeczki coś się dzieje. Nieco z prawej od centrum szyku na pierwszą linię przepycha się drobna dziewczyna. Wśród bandy facetów w kieckach wyróżnia się przede wszystkim tym, że nie ma obnażonego torsu. Pewną podpowiedzią w kwestii płci jest też zdobiący jej głowę wianek polnych kwiatów. Wydostawszy się z tłumu dziewoja zaczyna wymachiwać rękoma.
Connor zwalnia nieco, spogląda w stronę gestykulującej żywo dziewczyny, podbiega do wyjątkowo rosłego, rudego Gordona – chyba to sam Aidan nazywany Diukiem – odrzuca miecz i obejmuje o głowę wyższego wodza drugiego klanu. Po chwili odsuwa go na odległość ramion i sadzi mu haka w podbródek. Cios wyprowadził aż z kolan, więc Aidana rzuca do tyłu tak, że jego wojskowe buty na solidnej podeszwie odrywają się od błotnistej ziemi. Kiedy wali się na plecy, zadarty kilt odsłania, co tylko mógł odsłonić. Lekko zamroczony Diuk podnosi się na łokciach i wybucha śmiechem. Connor klaszcze dłońmi o kolana i też zaczyna rechotać. Po chwili śmieją się już wszyscy. Poza mną. Usiłuję złapać oddech. Nawet nie próbuję tego pojąć.
Budynki destylarni wydają się mocno zdewastowane. Wszystkie wyglądają na splądrowane, niektóre noszą ślady ognia. Główny pawilon jest chyba w najlepszym stanie. Mimo wielu powybijanych szyb i szpecącego go kikuta potężnego komina, daje nadzieję na schronienie przed siąpiącym deszczem. Wiejący porywami wiatr też nie poprawia samopoczucia. Niby wyspiarski klimat powinien być łagodny, ale podmuchy znad Morza Północnego niosą zapach lodowca, a nie wiosny.
Górale czy „Hielans”, jak o sobie mówią, zdają się nie zwracać uwagi na pogodę. Na dziedzińcu, z którego szerokie stopnie prowadzą do głównego wejścia, zrzucili sprzęt, który miał być przydatny w starciu klanów. Stosy wszelkiej maści pałek, kijów do baseballa bądź hokeja, kasków, hełmów i białej broni zalegają w stosach obok rozpalonych dużych ognisk, na których pieką się pokaźne porcje krowiego mięcha. Dla mnie cztery ściany i dach są błogosławieństwem. Przywykłem do zdecydowanie cieplejszych i o wiele mniej wilgotnych stron. Tu wszystko chlupocze, kapie, szumi. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem suchy. Może dzisiaj uda się wyschnąć. Wchodzę do wnętrza.
Błądzę wzrokiem między płomieniami buzującymi w wielkim kamiennym kominku a malowidłami – czy może bardziej
Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.
więcej..