- W empik go
Barwy życia - ebook
Barwy życia - ebook
Barwy życia to tomik poezji. Tematyka nawiązuje do codzienności, opowiada o uczuciach, emocjach jakie towarzyszą każdemu z nas. Znajdziesz tu ciekawe zagadnienia na różnorodne tematy. Zatrzymane chwile ukoją, pobudzą do działania naprzód biegnącym czasie. Sprawi to, że powrócisz do przeszłości, będziesz myślał o przyszłości, a zatrzymasz się ze mną tu i teraz.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8273-299-3 |
Rozmiar pliku: | 869 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jest ich dwoje: jedna woda, jeden ogień.
Ona ma stan ciekły, stały i gazowy.
On czerwienią palący, atomem gazem świecącym.
Ona gasi płonące lasy, on pożary wznieca.
Ona daje życie, on je odbiera.
Są jak dwa obozy podzielone.
Ta pierwsza w dzień i w nocy daje ukojenie.
Ten drugi — uśmiercenie.
Miłość
Miłość jest jak wiatr — zawsze idzie do przodu.
Kto nie umie kochać, nie wie, jaki ma ona smak.
Komu spieszy się do niej iść?
Nie, sama przyjdzie, wcale nie musisz po nią iść.
Ona Cię odnajdzie.
Nie zadawaj więcej pytań o miłość.
Na nie nie ma odpowiedzi.
Jest albo jej nie ma.
Nie przywołasz słowami.
Sama przyjdzie, jeżeli taka będzie jej wola!
Szpieg
Niby las, niby szum.
Nagle „bum” i szczur w kanał wpadł.
Za długi miał język, zęby wybite.
Ktoś znowu skradł się za Twoimi plecami?
To szpieg węszy, drąży.
Poszedł do sieni, wpadł po uszy.
Siedzi w główce kapusty, a kieliszek pusty.
Słów wypowiadał potok.
Drwił taki jeden prostak.
Nie umie policzyć do dwóch.
Nazywał się Obieżyświat.
Został sam.
W lesie.
Nic nie chce Ci pomóc.
Hiena to — zabiera, okrada.
Ma brudne ręce.
Ni pomocy, ni w podzięce.
A Ty stój!
Znowu gnasz?
Jam już nie taki młody.
Czasie, daj mi czas, znak i ten dar.
Odejdź — w siną dal.
Co to jest
Jedno piecze, drugie jest słone.
Brązowe, białe.
Obydwa do zup i dań dodawane.
Różni je wygląd, struktura i smak.
Kucharz wie, jak te dwa składniki się nazywają.
Sprzeczki od rana
Piszę słowo po słowie.
Tu przecinek, tam dwukropek.
Wielokropek też już czekał za zakrętem.
Zastanawia się, czy pójść w prawo, czy w lewo.
Na to celownik wycelował w lewo.
Wielokropek nadal czekał.
Zadyszany oparami zastanowił się chwilę,
By przeczekać oznajmienia wykrzyknika.
Znak zapytania już podążał za kończącym się zdaniem:
„Ja tu czekam już od rana, by spytać o wasz konflikt zadania”.
A tu kropka chce już skończyć tę rozmowę.
Nagle wszedł znowu znak zapytania:
„Ja się pytam: kiedy mogę wtrącić się na chwilę przodem?”.
Na dziś koniec ich dialogu.
Jak znaki kłóciły się ze sobą cały poranek.
Góry
Chodzisz po skałach w niewygodnych butach.
Nad nieba głosem.
Pokryte śniegiem szczyty.
Spada sopla ostra jak sztylet.
Serce na wylocie, a dusza w zachwycie.
Woła o więcej.
Zdobyli niejeden szczyt górski.
Nieznana im pieśń górska.
Nic nie wiedzą o zwyczajach, obyczajach tutejszych.
Idą wstecz, nie patrzą przed siebie.
Nie słuchają ostrzeżeń piorunów od Boga.
Cisza nie odpowie…
Góry zbijają?
Moja Pani, górska polano zielona.
Podobne życzenia mamy!
Obyś w innym świecie czekała.
Pomogła odwiedzić największe górskie szczyty.
Od teraz odpoczynku czasu zaznacie.
Leżeć Wam przyszło na zielonej trawie za wczas!
Ach, beztroski czas!
Dym
Leci z komina szary dym.
Skręcił raz w prawo, raz w lewo.
Przekręcił się na boki.
I w górę, i w dół.
Jedna smuga rozległa się u sąsiada, koło okna.
Druga wisi nad szkołą.
Trzecia rozprzestrzeniła się, odleciała aż do lasu.
Czwarta schowała się za przystankiem.
Piąta odpoczywa nad ławeczką.
Kłęby dymu doleciały tam, gdzie chciały.
Poszły razem spać.
Słowa to za mało
Zasób słów nieludzkich.
Cisza udręką nieodwracających myśli.
W paralotni maszyna ustaje w siłach.
I tylko pełna buzia od uśmiechu trzyma z daleka widza.
Z kamienicy obok
Sąsiad przyszedł do sąsiada porozmawiać na klatce schodowej.
Jakby domu nie mieli i herbaty zielonej.
Godzinami głośno rozmawiali, palili papierosy.
Dym wychodził im przez uszy.
Jak smokowi wawelskiemu ziajał dym im z pyska.
Czemu dwóch dorosłych zachowuje się jak mali chłopcy?
Czy dla przyjemności albo z nadmiaru czasu?
A może po to, żeby było miło?
Stali, by przy kieliszku wódki uruchomić dzień.
Smutne zakończenie bajki.
Możecie się domyślić,
Jak z braku pracy stali się rozleniwieni.
Walka
Koniec końców.
Ot tak, strach to nie broń.
Milczenie zamieniło się w odwagę.
Twoja broń nazywana jest pokorą.
Być odważnym.
Moja dłoń uściśnie Twoją po całej walce.
Bitwa.
Batalion życia.
Przeznaczenie
Widzieli się, minęli.
Nie odezwali się do siebie.
Może patrzyli na siebie.
Albo spojrzeli w tym samym kierunku.
Ona poszła jak co dzień rano do pracy.
On pojechał samochodem do myjni.
Widziałam ich z daleka,
Ich miny i smutne oczy.
Wołali do siebie.
Nie znali się jeszcze.
Może znali się z widzenia.
A może nie.
Być może ze sobą nawet pracowali.
Minęli się w sklepie.
A może nawet szli naprzeciwko siebie.
Czy widzieli się w przydrożnym parku?
A może na mieście?
Wpadliby prawie na siebie.
Mogło to być w ulewę.
Z gradem, z burzą.
Może w największy upał latem.
Być może wcale się to wszystko nie wydarzyło.
Może tylko to mi się wszystko dziś przyśniło.
Część druga wiersze o miłościOstatnia miłość
Ostatnia miłość może być pierwszą.
Mówili, że pierwsza miłość jest najważniejsza.
Jak śnieg łatwo się topi.
Mówili też, że nie rdzewieje.
Zależy, jaki przypadek miłosny to jest.
Ile ma wiosen?
Ile wieków?
Ile pokonała kilometrów czy mil?
Ktoś, kto kochał, kochać będzie.
Nieważna godzina i data
Ani wiek i płeć.
Pokolenie następne będzie wspominać.
Pierwsza miłość może być ostatnią.
Ostatnia miłość — pierwszą.
Taka era, taki sentyment do ostatniej miłości zostanie.
Po wsze czasy.
Nieludzka postać
Czyżby anioł w sieni pojawił się cały w bieli?
Widziałam jego blask, aureolę.
Pojawił się znikąd.
Otworzyły się same drzwi.
Odszedł.
Zniknął w oddali za mgłą w aureoli.
Oddalił się w nieznany świat cieni.Choroby
Czai się za rogiem.
Jeden jest pediatrą, drugi urologiem.
Trzeci fizjoterapeutą, a czwarty psychologiem.
W dzień kaszelek, a wieczorem kaszel.
Nikt nie wie, ile masz lat.
Skąd jesteś?
Drogi Polaku, zdrowiej i nie choruj dalej.
O każdym z nas
Depcze, wymyka się.
Bez kontroli.
Z drobiazgami.
Kocha.
Lubi.
Troszczy się.
Co dzień, co noc.
Twój świat.
Na dłoni zapisana dłoń.
To nie broń.
To próba przetrwania.
Jak silna jest ta ręka?
Twarda jak kamień.
Zarazem miękka jak gąbka.
Potrafi tak mocno brać wszystko,
Co ma po drodze.
Tak silna jest Twoja dusza.
By nie uciec stąd.
Serce tyle wybacza,
Ile jest w stanie dać innym.
Cały Ty.
Ja?
To tylko ja.
Samotna noc
Nie wiem, która jest godzina.
Czas się już nie liczy.
Ucieka w nieznane.
Tylko cisza.
Świat odszedł.
Wszyscy poszli spać.
Nic więcej.
Została ona, z Tobą.
Już nic nie ma.
Nie ma też cienia.
Zawisły tylko gwiazdy.
Które imię Twoim jest?
Pani noc już wzywa Cię.
Czy to Twój odgłos?
Nocy?
Idź spać.
Przestań marzyć.
To tylko mrzonki.
Nazajutrz wstań.
Opowiedz mi historie o tej nocy
Minionej, zawisłej w czyjeś dłoni…Politycy w sejmie
Poklask snobów.
Słychać oklaski.
Od zawsze tych samych,
O których chcemy już zapomnieć.
Arytmia serca zamknięta w ramach czasu.
Tylko w radiu słychać, jak płynie Odra.
Zasłonięta prawda.
Zwracają tylko na siebie uwagę.
Taryfę ulgową otrzymują.
Myślą, że koło fortuny
Zawsze zatrzyma się na głównej wygranej.
Wiecznie tak nie będzie.
Trwamy przecież przez chwilę.
Sekunda ściga i zatrzymuje nas
W tym momencie, w którym nie chcemy.
Czas nie odpuszcza.
Nie dopuszcza do prawdy.
My wierzymy, że się uda nam
Znaleźć ten świat, który był lepszy.
Żyliśmy pełni sił.
Stwórzmy od nowa świat — Ty i ja.
Na krawędzi życia
Coraz cieńszy sznur się robi.
Chcesz się wspiąć na sam szczyt góry.
Nie daj życiu się.
Wejdziesz, mimo ciężkich prób.
Gdy zapałka wygasa.
Porażki dotykają cię jak tajfun.
Nie daj życiu się.
Wtedy wygrasz je…
Dla siebie, nie dla innych.
Choć ból w sercu dotkliwy
Od tych ran i zawirowań.
Marzenia nie wystarczą.
Weź się w garść.
To Twoje życie.
Każdy ma swoje.
Walcz o to.
Nikt nic nie daje za darmo.