- W empik go
Baśń o królu Sałtanie - Сказка о царе Салтане - ebook
Baśń o królu Sałtanie - Сказка о царе Салтане - ebook
Baśń o królu Sałtanie, o jego synu, słynnym i potężnym bohaterze Gwidonie, i o pięknej królewnie Łabędziu. Na język polski przetłumaczył Bolesław Londyński. Przepiękna baśń dla dzieci – klasyka literatury nie tylko rosyjskiej, ale i europejskiej. Książeczka powinna się znajdować w bibliotece każdego, kto uważa się za inteligenta. Edycja dwujęzyczna polska i rosyjska.
Сказка о царе Салтане, о сыне его славном и могучем богатыре князе Гвидоне Салтановиче и о прекрасной царевне Лебеди. Текст: польский и русский.
Kategoria: | Rosyjski |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7950-174-8 |
Rozmiar pliku: | 687 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pod okienkiem trzy dziewice przędły płótno na spódnice. ˝Gdybym się królową stała, – rzecze jedna, – tobym dała na świat cały taki bal, że jedz tylko, pij i chwal. ˝ – ˝Gdybym się królową stała, – rzecze druga, – tobym tkała tyle płótna, że do szat, miałby dosyć cały świat. ˝ – ˝Gdybym ja królową była, to rycerza bym powiła z królem, na miłości znak, ˝ – trzecia siostra rzecze tak.
Ledwie słowa te zamarły, drzwi cichutko się otwarły i trzy siostry drgnęły wnet, bo sam król do izby wszedł. Słuchał gawęd bez kłopotu, bo stał wtedy blisko płotu, lecz wyróżnił głównie tę, co mu syna powić chce.
˝Dzięki ci za dobre słowo, – rzeki do trzeciej, – bądź królową, i już na wrześniowe dni bohatera powij mi. Wy zaś, siostry gołąbeczki, wyjeżdżajcie z tej ciupeczki za królową waszą w ślad, a i za mną, w inny świat! Jedna z was, gdy chce, niech przędzie, druga niech kucharką będzie˝.
- Rzekł i – ach! spełnione sny. – Wyszły za nim siostry trzy. – Sałtan król, nie myśląc wiele, huczne sprawił wnet wesele, a że młodą żonkę ma, uczta była że to ha! Na z słoniowej kości łoże położyli się wielmoże, a gdy wyszli z zamku bram, król z królową został sam. – W kuchni kuchta złością pluje, w tkalni tkaczka lamentuje, bo je zazdrość sroga żre, przez siostrzane gody te.
Wtem wybucha wojna sroga, Sałtan musi iść na wroga, więc choć czuje w sercu ból, żonę swoją żegna król i, nim pomknął, jak ta strzała, prosi by się szanowała. – Walczy król, nie szczędząc życia, a tu przyszedł czas powicia, i wieść poszła w świata krąg, że król syna ma, jak drąg! – I królowa nad dzieciątkiem, jak orlica nad orlątkiem, uradować ojca chce, do obozu gońca szle.
Kuchta z tkaczką, knując cicho, z starą swatką Babarychą, zdradzić swą królowę chcą, więc przejęły pismo to, i, zmienione w całej treści, szlą królowi inne wieści: ˝Przyszedł dziedzic, jak dla kpin, ni to córka, ni to syn, ni to żabka, ni mysiątko, lecz nieznane nam zwierzątko˝. Słysząc wieść, zgryziony król wrzasł do gońca: ˝gębę stul!˝ A nie mogąc się pocieszać, chciał katować go i wieszać, ale stłumił gniewy swe i sromotę taką szle: ˝Czekać na mnie, za nic wrzawa, sam ocenię według prawa!˝
Wrócił goniec, służby wzór, składa rozkaz ten na dwór. Kuchta z tkaczką, knując cicho z babą swatką Babarychą, wlały w gońca wódki moc i ubierać każą kloc. W torbie pjany poseł niesie rozkaz w innym już zakresie i, jak spisek babi chce, sporządzony w słowa te: ˝Uczuwając żal głęboki, rozkazuje król – bez zwłoki wrzucić w łono morskich wód matkę i jej wstrętny płód!˝
Ha: cóż począć! Rozkaz króla! Dwór z pokorą uszy stula, a że śpiesznym ma być czyn, idzie tam, gdzie z matką syn.
Objawili króla wolę, jej i dziecka marną dolę, odczytali pisma treść i wnet beczkę każą wnieść. W beczce matkę posadzili, syna też w niej zaklepili, i do morza beczkę chlup! – tam gdzie Sałtan obrał grób! –
W sinem morzu gwiazdy płoną, toczą fale wodę słoną; płyną chmury, płyną w dal, płynie beczka pośród fal. – Jak trapiona żalem wdowa, płacze w beczce tej królowa, a syn rośnie jej jak łza, co godzina, nie co dnia! Sieje matka krwawe żale, a królewicz jątrzy falę:
– Ej ty falo, falo ma! Wielką jest potęga twa; jeśli zechcesz, to masz siłę, wszystko zgładzisz, co niemiłe, każdy okręt pójdzie w toń, gdy się z gniewem zbliżysz doń. Lecz niech duszy nam nie bierze! Falo, rzuć nas na wybrzeże!
Usłyszawszy prośbę tą, wody wnet do brzegu mkną, kładą beczkę leciuteńko, fala wraca cichuteńko. Matka z synem ocaleni bujać będą po przestrzeni, bujać będą pełni werw, lecz się trza wydostać wpierw. I to martwi ich troszeczkę, bo któż im otworzy beczkę? Wtem na palce syn się wspiął, dno wypychać głową jął:
– na świat – mówi – okno zrobię!
– Trzask – i wyszły dusze obie! Mają teraz wolną wolę, widzą wzgórze na padole, a na wzgórzu stoi dąb, a dokoła morza głąb. – Syn zawołał:
– Bogu chwała! Lecz wieczerza by się zdała!
Poszedł, gałąź zaraz zmógł, nagiął ją i zrobił łuk; w sznur jedwabny młody książę oba końce łuku wiąże, z krzaka potem wyrwał pręt, z kory go wyłuszczył pęt, zrobił strzałę i w dolinę idzie z łuku bić dziczynę.
Ponad morze ledwie wszedł, słyszy jakby jęki wnet.... Snadź na morzu coś się stało... Patrzy, licho złe nadało. Łabędź miota się śród fal... Wnet go jastrząb porwie w dal! I wytężył łabędź moce, wodę mąci i chleboce, już krogulec w gryfy swe, białoszyjkę schwycić chce, a wtem, strzała się zagłębia w rozszerzoną pierś jastrzębia! Jastrząb w morze na łeb spadł... Łuk opuścił książę-chwat! Patrzy, Jastrząb tonie w morzu, już nie buja po przestworzu, już go łabędź w szyję dźga, musi zginąć bestja ta! – No i zginął bez pardonu z sykiem węża, z jękiem dzwonu. A za litość nad swym losem, łabędź mówi ludzkim głosem:
– Królewiczu, przyjacielu, dzielny mój wybawicielu, nie martw się żeś pomógł mi, że nie będziesz jadł trzy dni i że w morzu znikła strzała... Boć to przecie strata mała. Ja ci wnet odpłacę to, przez niejedną służbę swą. Otóż wielka tajemnica: – jam nie łabędź lecz dziewica, jastrząb zaś, co padł bez sił, to czarownik możny był. Książę, dzięki, przyjm łabędzie, mnie odnaleźć możesz wszędzie i w potrzebie daj mi znać. Teraz wracaj i idź spać!
Sfrunął ptak, skończywszy słowa, a królewicz i królowa, z głodu drżący, jako liść, na czczo spać musieli iść!
Gdy wypłynął świt z pomroczy, książę rozwarł senne oczy i przed sobą widzi wprzód jakieś dziwo – wielki gród. W którąkolwiek spojrzy stronę, mury gęsto zazębione, a kościelnych wieżyc szczyt suto złoci cudny świt.
Budzi matkę swą czemprędzej, ta zaś:
– Ach, ach! Koniec nędzy!
A on mówi:Сказка о царе Салтане
Три девицы под окном
Пряли поздно вечерком.
«Кабы я была царица, –
Говорит одна девица, –
То на весь крещеный мир
Приготовила б я пир».
«Кабы я была царица, –
Говорит ее сестрица, –
То на весь бы мир одна
Наткала я полотна».
«Кабы я была царица, –
Третья молвила сестрица, –
Я б для батюшки-царя
Родила богатыря».
Только вымолвить успела,
Дверь тихонько заскрыпела,
И в светлицу входит царь,
Стороны той государь.
Во всё время разговора
Он стоял позадь забора;
Речь последней по всему
Полюбилася ему.
«Здравствуй, красная девица, –
Говорит он,– будь царица
И роди богатыря
Мне к исходу сентября.
Вы ж, голубушки-сестрицы,
Выбирайтесь из светлицы,
Поезжайте вслед за мной,
Вслед за мной и за сестрой:
Будь одна из вас ткачиха,
А другая повариха».
В сени вышел царь-отец.
Все пустились во дворец.
Царь недолго собирался:
В тот же вечер обвенчался.
Царь Салтан за пир честной
Сел с царицей молодой;
А потом честные гости
На кровать слоновой кости
Положили молодых
И оставили одних.
В кухне злится повариха,
Плачет у станка ткачиха,
И завидуют оне
Государевой жене.
А царица молодая,
Дела вдаль не отлагая,
С первой ночи понесла.