Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Baśnie japońskie - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
25 stycznia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
15,36

Baśnie japońskie - ebook

Niepublikowany dotąd na rynku polskim zbiór najpopularniejszych japońskich baśni i legend, takich jak Momotarō (Brzoskwiniowy Chłopiec), Opowieść o zbieraczu bambusa i księżycowej księżniczce, Kintarō (Złoty chłopiec) czy demon z bramy Rashōmon. Są to opowieści, które zna w Japonii każde dziecko, ale ich lektura okaże się pouczająca także dla dorosłych. Dla osób zainteresowanych kulturą Japonii, w której opowieści te są głęboko zakorzenione, a aluzje do nich znaleźć można w rozmaitych współczesnych mediach, znajomość tego kanonu japońskich podań jest po prostu nieodzowna.

Spis treści

Zbieracz bambusa i księżycowe dziecię

Momotarō – chłopiec zrodzony z brzoskwini

Urashima Tarō

Przygody Kintarō, „Złotego chłopca”

Zdolny myśliwy i zręczny rybak

Biały zając z Inaby i krokodyle

Przygody księcia Yamato Take

Opowieść o księżniczce Hase

Tawara Tōda,„Mój pan od worka ryżu”

Demon z bramy Rashōmon

Demon z Adachigahary

Jak pewien staruszek pozbył się narośli

Baśń o człowieku, który nie chciał umrzeć

Baśń o staruszku, który ożywiał uschnięte drzewa

Wróbelek z odciętym języczkiem

Rolnik i jenot

Roztropna małpa i dzik

Małpa i meduza

Zemsta kraba

Pięciobarwne kamienie i chińska cesarzowa Jōka

Shinansha, czyli powóz wskazujący południe

Zwierciadło z Matsuyamy

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-62945-51-1
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

3. Urashima Tarō

Dawno, dawno temu nad brzegiem morza w niewielkiej rybackiej wiosce Mizuno-e w prowincji Tango mieszkał młody chłopak imieniem Urashima Tarō. Był rybakiem, podobnie jak ojciec, ale znacznie przewyższał go zdolnościami. Jeśli chodzi o ścisłość, był najlepszym rybakiem w okolicy i w jeden dzień łapał więcej ryb tai i bonito, niż jego towarzysze w tydzień.

Jednak w swojej małej rybackiej wiosce bardziej niż za talent do łowienia ryb, ceniono go za jego dobre serce. Nigdy nie zdarzyło mu się skrzywdzić żadnej żywej istoty, czy to dużej, czy małej, a koledzy zawsze go wyśmiewali, bo nigdy nie przyłączał się do nich, gdy dokuczali zwierzętom i zawsze starał się ich odwodzić od tej okrutnej rozrywki.

Pewnego letniego wieczoru Urashima wracał właśnie do domu po całym dniu ciężkiej pracy, kiedy napotkał grupkę krzyczących i hałasujących dzieci. Najwyraźniej były czymś podekscytowane. Kiedy się do nich zbliżył, odkrył, że właśnie męczyły żółwia. Jedno z dzieci ciągnęło nieszczęsne zwierzę w jedną stronę, drugie w drugą, trzecie waliło je patykiem, zaś czwarte uderzało w jego skorupę kamieniem.

Urashimie żal się zrobiło żółwia i postanowił go ocalić. Odezwał się do chłopców:

– Patrzcie no, dzieci! Jak będziecie tak dalej traktowały tego żółwia, to wkrótce umrze!

Chłopcy, którzy byli w wieku, kiedy dzieci znajdują osobliwą radość w męczeniu zwierząt, nie zwrócili uwagi na łagodne upomnienie Urashimy i dalej dręczyli żółwia. Jeden chłopiec, nieco starszy od pozostałych, odparł:

– A kogo to obchodzi czy on żyje, czy zdechnie? Nas na pewno nie. Dalej, chłopaki, dalej! – zaczął zachęcać towarzyszy, by dręczyli biedne zwierzę bardziej niż wcześniej. Urashima odczekał chwilę, zastanawiając się, jak najlepiej uporać się z chłopcami. Postanowił spróbować przekonać ich, by oddali mu żółwia, więc uśmiechnął się i rzekł:

– Jestem pewien, że jesteście miłymi i dobrymi dziećmi. Może oddalibyście mi tego żółwia? Bardzo chciałbym go mieć.

– Nie, nie oddamy ci go – odpowiedział jeden z chłopców. – Dlaczego mielibyśmy to zrobić? Przecież sami go złapaliśmy.

– Masz rację – przyznał Urashima. – Ale nie proszę, byście dali mi go za darmo. Dam wam za to trochę pieniędzy… Innymi słowy, oji-san kupi go od was. Czy to wam odpowiada, chłopcy? – to mówiąc, pokazał chłopcom monety, które miał nawleczone na sznurek. – Patrzcie, za to możecie sobie kupić co tylko zechcecie. Na pewno bardziej wam się to przyda, niż ten biedny żółw. Zobaczcie, jacy z was teraz dobrzy chłopcy!

W rzeczywistości dzieci te wcale nie były złe, tylko psotne, a uśmiech i miłe słowa Urashimy zdobyły ich serca i nastawiły ich „zgodnie ze swoją duszą”, jak to się mówi w Japonii. Podeszli do niego, a przywódca bandy podsunął mu żółwia.

– Dobrze, oji-san, sprzedamy ci go.

Na to Urashima wziął żółwia i zapłacił za niego zgodnie z umową, a rozentuzjazmowane dzieci wkrótce znikły mu z oczu. Mężczyzna pogłaskał zwierzę po skorupie i rzekł do niego:

– Och, biedaku! Już dobrze, teraz jesteś bezpieczny. Mówi się, że żuraw żyje tysiąc lat, ale żółw aż dziesięć tysięcy. Nikt na całym świecie nie cieszy się tak długim życiem jak ty, a mimo to o mało go nie straciłeś za sprawą tych okrutnych chłopców. Miałeś szczęście, że przechodziłem tędy i zdołałem cię uratować. Teraz zaniosę cię do twojego domu, do morza. Nie pozwól się znów złapać, bo następnym razem może nie znaleźć się nikt, kto mógłby cię wyciągnąć z tarapatów!

To mówiąc, rybak zszedł na brzeg morza. Wpuścił żółwia do wody i patrzył przez chwilę, jak zwierz znika w głębinach, po czym odwrócił się, by wrócić do domu, bo słońce już zaszło, a on był bardzo zmęczony.

Następnego ranka Urashima jak zwykle wsiadł do swojej łodzi. Pogoda była piękna, a morze i niebo były jednakowo błękitne i czyste w delikatnej porannej bryzie. Mężczyzna w zamyśleniu sterował łodzią w stronę otwartego morza, rzucając za siebie linę. Wkrótce minął innych rybaków i zostawił ich w tyle, aż w końcu znikli mu z pola widzenia. Tymczasem jego łódź płynęła dalej i dalej w lazurowy bezkres morza. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu czuł się tego dnia nad wyraz szczęśliwy i nic nie mógł poradzić na to, że w głębi jego serca rodziło się życzenie, by jak ten żółw, którego uwolnił poprzedniego dnia, mieć przed sobą tysiące lat życia zamiast krótkiego ludzkiego żywota.

Z tych marzeń nagle wyrwało go wołanie:

– Urashima! Urashima Tarō!

Niosący się po morzu głos był czysty jak dźwięk dzwonu i łagodny jak letni wietrzyk.

Urashima wstał i rozejrzał się wkoło, sądząc, że to najwidoczniej któryś z rybaków go dogonił, ale choć wysilał wzrok, ani blisko, ani daleko nie było śladu łodzi, więc wołanie nie mogło pochodzić od żadnej ludzkiej istoty.

Zaskoczony i zachodzący w głowę kto lub co mogło go tak wyraźnie wołać, jeszcze raz obrócił się wokół i wtedy zauważył, że za burtą płynie żółw. Ze zdumieniem poznał zwierzę, które poprzedniego dnia uratował.

– Cóż, panie żółwiu, czyżbyś to właśnie ty mnie zawołał? – zwrócił się do niego. Gad przytaknął kilkukrotnie, po czym odrzekł:

– Tak, to byłem ja. Wczoraj uratowałeś mi życie, okage-sama de , więc podpłynąłem do ciebie, by ci podziękować i wyrazić wdzięczność za twą dobroć.

– To zaiste bardzo uprzejme z twojej strony – odpowiedział Urashima. – Chodź do mnie na łódź. Zaproponowałbym ci fajkę, ale jako że jesteś żółwiem, zapewne nie palisz – tu rybak zaśmiał się ze swego żartu.

– He, he, he – zawtórował mu zwierz. – Faktycznie, choć przepadam za sake, od palenia raczej stronię.

– Zatem żałuję, że nie mam na pokładzie żadnego trunku, abym mógł cię ugościć. Ale wchodź na górę i osusz grzbiet w słońcu. Żółwie zawsze robią to z rozkoszą.

Zwierz wdrapał się na pokład z pomocą rybaka i gdy już wymienili zwyczajowe formułki grzecznościowe, zwrócił się do swego wybawcy:

– Czy widziałeś kiedyś Ryūgū-jō, pałac smoka, Króla Mórz?

Urashima potrząsnął głową i odparł:

– Nie, choć morze jest dla mnie od lat drugim domem i nieraz słyszałem o smoczym królu, nigdy nie widziałem tego wspaniałego miejsca. Musi być bardzo daleko, o ile w ogóle istnieje!

– Doprawdy? Nigdy nie widziałeś pałacu Króla Mórz? Zatem nie znasz jednego z najpiękniejszych widoków w całym świecie! Znajduje się on głęboko na dnie morza, ale jeśli zabiorę cię ze sobą, wkrótce będziemy na miejscu. Jeżeli chcesz zwiedzić podwodne królestwo, z chęcią posłużę ci za przewodnika.

– Bardzo bym chciał się tam udać i to bardzo miłe z twojej strony, że oferujesz mi pomoc, ale pamiętaj, że jestem tylko biednym śmiertelnikiem i nie umiem tak pływać jak morskie stworzenia, takie jak ty…

Tu żółw przerwał Urashimie:

– Co takiego? Ależ ty wcale nie musisz płynąć! Zawiozę cię na swoim grzbiecie, więc nie będzie to wymagało najmniejszego wysiłku z twojej strony.

– Ale jak możesz mnie przewieźć na swojej małej skorupie? – znów zaoponował rybak.

– Może ci się to wydawać niemożliwe, ale zapewniam cię, że dam radę. No spróbuj! Siadaj na mój grzbiet i przekonaj się sam!

Ledwie żółw skończył mówić, a jego skorupa powiększyła się do takich rozmiarów, że dorosły człowiek spokojnie mógłby na niej usiąść.

– To zaiste dziwne! – rzekł Urashima. – Zatem panie żółwiu, skoro uprzejmie pozwalasz, wsiądę na twój grzbiet. Dokkoisho ! – zakrzyknął, wskakując na skorupę gada. Ten, zupełnie nieporuszony, jakby takie zdarzenia były dla niego codziennością, oznajmił:

– A teraz spokojnie sobie popłyniemy – po czym zanurkował w morzu z Urashimą na grzbiecie. Zanurzał się coraz głębiej i głębiej. Choć płynęli dość długo, rybak nie męczył się, a jego odzież nawet nie zawilgotniała. Wreszcie ujrzeli w oddali wspaniałą bramę, a za nią, na horyzoncie, długie, spadziste dachy pałacu.

– Hej, to wygląda jak brama jakiegoś wielkiego pałacu! – wykrzyknął Urashima. – Panie żółwiu, co to za pałac widać tam, przed nami?

– To brama do pałacu Ryūgū, a ten wielki dach, który widzisz za nią, pokrywa pałac smoczego króla.

– A więc wreszcie dotarliśmy do królestwa smoka, pana oceanów, i do jego pałacu? – upewnił się rybak.

– Tak, dokładnie – odparł żółw. – Nie uważasz, że nie zajęło nam to wcale tak wiele czasu?

Gdy jeszcze mówił, dotarli do bramy.

– I oto jesteśmy. Dalej musisz już iść o własnych nogach.

Żółw zbliżył się do wartownika i rzekł do niego:

– To jest Urashima Tarō, pochodzi z kraju zwanego Japonią. Mam zaszczyt przyprowadzić go jako gościa do tego królestwa. Pokaż mu, proszę, drogę.

Na to wartownik, który był rybą, poprowadził ich przez bramę. Na ich powitanie wypłynęły ryby wszelkiej maści – flądry, sole, ryby tai – a nawet mątwy, wszyscy naczelni wasale smoczego króla kłaniali się teraz przed przybyszem.

– Urashima-sama , Urashima-sama! Witaj w podmorskim pałacu, domu smoka, Króla Mórz! Jesteś po trzykroć mile widziany, przybyszu z odległych krain. A tobie, panie żółwiu, jesteśmy wdzięczni za sprowadzenie tutaj naszego gościa!

Następnie ryby i inne morskie stworzenia zwróciły się do rybaka:

– Prosimy tędy – po czym cała ta różnorodna ławica poprowadziła go dalej.

Urashima, który był tylko biednym rybakiem, nie miał pojęcia, jak się zachowywać w pałacu, lecz mimo iż wszystko wkoło było dla niego nowe i dziwne, wcale nie czuł się zawstydzony ani zakłopotany, lecz podążał za swoimi miłymi przewodnikami spokojnie, a ci zaprowadzili go do środka. Kiedy stanęli przed wejściem, wyszła mu na powitanie piękna księżniczka w otoczeniu dwórek. Urodą przewyższała wszystkie ziemskie kobiety, a odziana była w lejące się szaty w kolorach czerwieni i zieleni w takim odcieniu, jak wnętrze morskiej fali, zaś w załamaniach materiału połyskiwały złote nici. Czarne włosy spływały jej na ramiona w sposób, w jaki setki lat temu nosiły je mieszkanki cesarskiego dworu, a gdy przemówiła, jej głos brzmiał jak muzyka unoszona przez wodę. Urashimie odebrało mowę na jej widok. Przypomniał sobie, że powinien w takiej sytuacji się ukłonić, lecz zanim zdołał oddać księżniczce należne honory, ta ujęła go za rękę i poprowadziła do pięknej sali, gdzie posadziła go na honorowym miejscu w głębi.

– Urashimo Tarō, z największą przyjemnością witam cię w królestwie mego ojca – rzekła księżniczka. – Wczoraj uratowałeś żółwia, więc posłałam po ciebie, by ci podziękować. Tym żółwiem byłam bowiem ja. Jeśli chcesz, możesz od tej pory zamieszkać tutaj, w krainie wiecznej młodości, gdzie lato nigdy się nie kończy, a smutek nigdy nie panuje. Ja zaś, jeśli zechcesz, zostanę twoją żoną i będziemy odtąd żyli długo i szczęśliwie!

Gdy Urashima słuchał jej słodkiego głosu i patrzył na jej uroczą twarz, jego serce przepełnił zachwyt i radość, więc odpowiedział jej, w głębi duszy zastanawiając się, czy to wszystko nie jest tylko snem:

– Dziękuję ci tysiąckrotnie za te miłe słowa. Niczego nie mógłbym więcej pragnąć, jak tylko zostać tu z tobą w tej pięknej krainie, o której tak wiele słyszałem, lecz której do dziś nie miałem okazji zobaczyć. To najwspanialsze miejsce, jakie w życiu widziałem.

Gdy jeszcze mówił, pojawił się orszak ryb odzianych w odświętne, powłóczyste szaty. Cicho i dostojnie wsunęły się do sali jedna za drugą, niosąc na koralowych tacach frykasy z ryb i owoców morza, jakie trudno by nawet sobie wyobrazić, i postawiono wszystko przed parą młodą. Zaślubiny odprawiono z oszałamiającym przepychem i wielka radość zapanowała w podmorskim królestwie. Gdy tylko pan i panna młoda wypili tradycyjne ślubne san san kudo, czyli po trzy łyki sake z trzech czarek, zagrała muzyka, zabrzmiały pieśni, a z fal zstąpiły rybki-tancerki o srebrnych łuskach i złotych ogonach. Urashima bawił się doskonale. Nigdy w życiu nie uczestniczył w tak wspaniałym bankiecie.

Kiedy przyjęcie weselne dobiegło końca, księżniczka zaproponowała swojemu mężowi, że oprowadzi go po pałacu i pokaże mu najciekawsze miejsca w okolicy. Uszczęśliwiony rybak ruszył za swoją żoną, córką Króla Mórz, by obejrzeć wszystkie dziwa skrywane przez tę magiczna krainę, gdzie nieustannie panuje młodość i radość, a mieszkańców nie dotyka czas ani wiek. Pałac zbudowany był z koralowców i ozdobiony perłami, zaś cudów tego miejsca było tyle, że trudno wszystkie opisać.

Dla Urashimy jednak najwspanialszym miejscem był ogród otaczający pałac. Można było tu oglądać scenerie wszystkich czterech pór roku, uroki lata i zimy, wiosny i jesieni – a wszystko to rozpościerało się przed zauroczonym gościem jednocześnie.

Wpierw spojrzał na wschód, gdzie kwitły wiśnie i śliwy, a wśród różowych alejek śpiewały słowiki i z kwiatka na kwiatek przelatywały motyle.

Gdy spojrzał na południe, ujrzał drzewa w zielonej szacie i usłyszał głośne granie cykad i świerszczy.

Na zachodzie jesienne klony wyglądały, jakby stały w ogniu lub jakby oświetlało je zachodzące słońce, a chryzantemy prezentowały się w pełnym rozkwicie.

Wreszcie Urashima spojrzał na północ i zaskoczeniem spostrzegł ziemię srebrzącą się od śniegu, pokryte białym puchem drzewa i bambusy i jezioro ścięte lodem.

Od tej pory przez trzy dni rybak odkrywał coraz to nowe cuda tej krainy i był tak szczęśliwy, że zapomniał o wszystkim, nawet o swoim dawnym domu i o rodzicach, których w nim zostawił. Po tym czasie ochłonął jednak nieco i przypomniał sobie, kim jest i że nie należy do tej wspaniałej krainy ani do dworu Króla Mórz. Rzekł więc do siebie:

– Ojej, nie mogę przecież tutaj zostać! W domu czekają na mnie starzy rodzice. Co się z nimi działo przez ten cały czas? Z pewnością musieli się zamartwiać, że nie wróciłem wieczorem do domu. Muszę bezzwłocznie się do nich udać!

To powiedziawszy, począł pospiesznie czynić przygotowania do podróży powrotnej. Udał się też do swej pięknej żony, księżniczki, i pokłoniwszy się jej nisko, rzekł:

– Byłem z tobą bardzo szczęśliwy, Otohime-sama (bo tak brzmiało jej imię). Byłaś dla mnie niewysłowienie miła. Muszę się jednak pożegnać z tobą i wrócić do moich starych rodziców.

Słysząc to Otohime zaczęła szlochać i spytała ze smutkiem:

– Czyżbyś tu się źle czuł, Urashimo, że tak szybko mnie opuszczasz? Skąd ten pośpiech? Zostań ze mną choćby jeszcze jeden dzień!

Urashima jednak wspomniał na swoich biednych rodziców, a że w Japonii obowiązki wobec nich są najważniejsze – ważniejsze nawet niż zobowiązania wobec żony – nie dał się namówić i odparł:

– Niestety, muszę już iść. Nie myśl, iż robię to dlatego, że chcę cię zostawić; to nie tak. Muszę odwiedzić moich rodziców. Pozwól mi zobaczyć się z nimi przez jeden dzień, a zaraz do ciebie wrócę.

– Zatem nic już nie mogę zrobić – rzekła z żalem księżniczka. – Odeślę cię jeszcze dziś do rodziny i zamiast próbować zatrzymać cię choć na jeden dzień, na znak mojej miłości dam ci to… Weź to, proszę, ze sobą – to powiedziawszy, wręczyła mu piękne, lakowane pudełko przewiązane jedwabnym, czerwonym sznurem.

Urashima otrzymał już tak wiele od księżniczki, że miał skrupuły przed przyjęciem kolejnego podarunku, więc zaoponował:

– To nie w porządku, bym przyjął od ciebie ten prezent, bo obdarowałaś mnie już tyloma rzeczami! Wezmę go wyłącznie ze względu na to, że tego chcesz – po czym dodał:

– Co jest w tym pudełku?

– To jest tamate-bako, skrzynka skarbów – odpowiedziała Otohime. – Zawiera ona coś bardzo cennego. Cokolwiek by się nie działo, nie wolno ci jej otworzyć! Jeśli mnie nie posłuchasz, spotka cię coś strasznego. Obiecaj mi, że nigdy jej nie otworzysz!

Urashima dał księżniczce słowo, że tego nie zrobi, po czym pożegnał się z nią i udał się na brzeg morza, a Otohime i jej dwórki odprowadziły go na miejsce. Tam już czekał na niego ogromny żółw. Szybko wdrapał się na jego grzbiet, a zwierz poniósł go przez połyskujące morze daleko na wschód. Rybak oglądał się za siebie i machał księżniczce na pożegnanie do chwili, gdy całkowicie znikła mu z oczu, a podmorskie królestwo i dachy wspaniałego pałacu zatarły się w oddali. Wówczas, zwróciwszy twarz w kierunku rodzinnego domu, z niecierpliwością wypatrywał błękitnych zarysów wzgórz na horyzoncie.

Wreszcie żółw wpłynął do zatoki, którą rybak znał tak dobrze, i dopłynął do brzegu, skąd kilka dni temu wyruszali. Urashima postawił stopę na piasku i rozejrzał się wkoło, a w tym czasie żółw odpłynął z powrotem do krainy smoczego króla.

Ale cóż to za straszny lęk chwycił Urashimę za serce, kiedy się rozglądał? Dlaczego tak wbija wzrok w przechodzących obok ludzi? I dlaczego oni z kolei przystają i przyglądają się mu? Wybrzeże jest to samo i wzgórza te same, ale ludzie, których widzi ,wyglądają inaczej niż ci, których znał tak dobrze.

Zastanawiając się, co to może oznaczać, rybak udał się pospiesznie do swojego domu. On także wyglądał inaczej, choć stał wciąż w tym samym miejscu. Urashima zawołał więc:

– Ojcze, wróciłem! – i już miał wejść do środka, kiedy ujrzał wychodzącego z domu obcego człowieka.

„Może moi rodzice się przeprowadzili, gdy mnie nie było?” – pomyślał Urashima. Z jakiegoś powodu czuł jednak narastający niepokój.

– Przepraszam bardzo – zwrócił się do gapiącego się na niego mężczyzny. – Jeszcze parę dni temu tu mieszkałem, nazywam się Urashima Tarō. Gdzie znajdę moich rodziców?

Urashima Tarō opuszcza podmorski pałac. Drzeworyt Ogaty Gekkō (1896 r.)

Na te słowa twarz mężczyzny przybrała wyraz najwyższego zdumienia i wciąż jeszcze wpatrując się uważnie w rozmówcę, nieznajomy odparł:

– Co takiego? Mówisz, że jesteś Urashima Tarō?

– Tak, właśnie tak się nazywam!

– Ha, ha! – zaśmiał się mężczyzna. – Nie strój sobie żartów! To prawda, że kiedyś mieszkał w tej wiosce rybak zwany Urashima Tarō, ale to było trzysta lat temu. Niemożliwe, abyś ty nim był!

Urashimę zmroziło na te straszne słowa i rzekł:

– Proszę, to ty nie drwij ze mnie, jestem doprawdy zdezorientowany. Naprawdę nazywam się Urashima Tarō i z całą pewnością nie mam trzystu lat. Mieszkałem tu jeszcze kilka dni temu. Odpowiedz mi na pytanie, ale tym razem bez żartów, błagam!

Mężczyzna jednak spoważniał i odparł:

– Czy nazywasz się Urashima Tarō, czy nie, tego nie wiem. Ale ten Urashima Tarō, o którym słyszałem, to człowiek, który mieszkał tu trzysta lat temu. Może jesteś duchem odwiedzającym stare kąty?

– Dlaczego się ze mnie naigrywasz? – powiedział znów Urashima. – Nie jestem żadnym duchem! Jestem żywym człowiekiem, nie widzisz, że mam stopy?! – i tup!, tup! – zatupał głośno na dowód .

– Kiedy wszystko, co wiem, to że był jeden Urashima Tarō, który żył trzysta lat temu! Tak stoi w kronice wioski! – bronił się mężczyzna, nie wierząc w słowa rybaka.

Urashima nic już nie rozumiał i nie wiedział, co ma zrobić. Rozglądał się wokół coraz bardziej zdezorientowany i musiał przyznać, że rzeczywiście wszystko wyglądało nieco inaczej niż wtedy, gdy opuszczał wioskę. Naszła go wtedy straszna myśl, że może nieznajomy mówi prawdę. To wszystko było jak koszmarny sen. Te kilka dni, które spędził w pałacu smoczego króla, najwyraźniej wcale nie były dniami, lecz stuleciami, a w tym czasie umarli i jego rodzice, i wszyscy ludzie, których znał, zaś wioska umieściła jego historię w kronice. Nie było sensu dalej tu pozostawać. Jedyne, co mógł zrobić, to wrócić do swej pięknej żony na dnie morza.

Ruszył z powrotem na plażę, niosąc w rękach skrzynkę, którą dostał od księżniczki. Ale którędy miałby udać się dalej? Przecież sam nigdy nie znajdzie drogi powrotnej! Wtedy przypomniał sobie o tamate-bako.

„Księżniczka ostrzegała, aby nigdy go nie otwierać… I mówiła, że zawiera bardzo cenną rzecz. Ale teraz, kiedy nie mam już domu, kiedy straciłem wszystko, co było mi drogie i moje serce przepełnia smutek, z pewnością jeśli otworzę je, znajdę coś, co mi pomoże, co pokaże mi drogę do mojej ukochanej Otohime, mieszkającej na dnie morza. Nie pozostaje mi nic innego. Tak, właśnie! Otworzę skrzynkę i zajrzę do niej!” – tak oto postanowił złamać obietnicę daną księżniczce, przekonując sam siebie, że tak właśnie powinien teraz postąpić.

Powoli, bardzo ostrożnie rozwiązał czerwony, jedwabny sznur i delikatnie uchylił wieczko skrzynki. I cóż takiego w niej znalazł? Nic, tylko w trzech kłębkach uniosła się z niej urocza, fioletowa chmurka, na moment zakryła jego twarz i przez chwilę unosiła się wokół niego, jakby niechętna, by się z nim rozstać, po czym rozpłynęła się jak mgła.

Urashima, który do tej pory był silnym i przystojnym dwudziestoczterolatkiem, nagle stał się bardzo, bardzo stary. Grzbiet mu się pochylił, włosy zbielały, twarz pomarszczyła i już po chwili padł martwy na piasek.

Nieszczęsny Urashima! Przez swoje nieposłuszeństwo nie wrócił już do podmorskiego królestwa i swojej uroczej żony.

Drogie dzieci, zawsze słuchajcie tych, którzy są od was mądrzejsi, bowiem nieposłuszeństwo to powód wszystkich nieszczęść i smutków w życiu!

Chodzi o półwysep Tango w obecnej prefekturze Kioto (przyp. tłum.).

Oji-san – dosł. wujek, sposób adresowania mężczyzny w średnim wieku przez dzieci (również sposób mówienia o sobie w stosunku do dziecka). Nie należy mylić z ojii-san (staruszku, dziadku) z poprzedniej baśni (przyp. tłum.).

Okage-sama de – jap. Jestem ci wdzięczny.

Dokkoisho – japoński wykrzyknik stosowany przez niższe klasy, odpowiednik „Hej, ho!”.

-sama – przyrostek honoryfikatywny (przyp. tłum.).

W Japonii wierzy się, że duchy ukazują się bez stóp.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: