Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Bękarty pańszczyzny - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
28 września 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bękarty pańszczyzny - ebook

Do czego doprowadzić mogą głód i ciężka praca? I kiedy wyzysk staje się nie do zniesienia? W swojej najnowszej książce Michał Rauszer odpowiada na te i inne pytania, a także analizuje historyczny fenomen buntów chłopskich. Wykorzystując interdyscyplinarne narzędzia, przygląda się wybuchającym w całej Europie antyfeudalnym wojnom chłopskim i dziewiętnastowiecznej rabacji galicyjskiej.

 

Rauszer nie rozpatruje tych wydarzeń w kategoriach spontanicznych czy zorganizowanych wystąpień politycznych, nie ogranicza się również do stworzenia kroniki walki klasowej. Bunty chłopskie okazują się bowiem jednym z kluczowych procesów konstruowania kultury oporu, która w swoich zróżnicowanych i determinowanych historycznie przejawach może być inspirująca także dzisiaj.

Spis treści

Wstęp

Rozdział I. Pańszczyzna

Rozdział II. Codzienny opór

Rozdział III. Głos podporządkowanych

Rozdział IV. Kobiety, czary i walka klas

Rozdział V. Bękarty pańszczyzny

Rozdział VI. Zbójnicy i ludowa sprawiedliwość

Rozdział VII. Powstania chłopskie

Rozdział VIII. Rabacja galicyjska

Rozdział IX. Uwłaszczenie

Zakończenie

Kategoria: Popularnonaukowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8151-342-5
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Książ­ka ta po­wsta­ła ze zło­ści i fru­stra­cji. Wy­cho­wa­łem się na wsi i przez wie­le lat na­ucza­nia hi­sto­rii na róż­nych eta­pach edu­ka­cji mia­łem nie­ustan­ne po­czu­cie, że cze­goś mi bra­ku­je. Coś z hi­sto­rią mo­je­go kra­ju było nie tak. Z jed­nej stro­ny wie­dzia­łem, że moi przod­ko­wie byli chło­pa­mi i ro­bot­ni­ka­mi, ra­czej mało ma­jęt­ny­mi. Mój pra­dzia­dek emi­gro­wał z Kró­le­stwa Pol­skie­go na Śląsk w po­szu­ki­wa­niu lep­sze­go ży­cia. Moja bab­cia po­ka­zy­wa­ła mi wie­lo­ro­dzin­ny dom, w któ­rym się wy­cho­wa­ła, opo­wia­da­ła o przed­wo­jen­nym gło­dzie i cięż­kiej pra­cy. Tym­cza­sem na lek­cjach hi­sto­rii i na ję­zy­ku pol­skim do­wia­dy­wa­łem się o wspa­nia­ło­ściach dwo­rów kró­lew­skich i ma­gnac­kich, o prze­bie­głych po­li­ty­kach, od­da­nych dy­plo­ma­tach, o kul­tu­rze szla­chec­kiej, kul­tu­rze spo­koj­ne­go dwor­ku na wsi, w któ­rym to­czy się sie­lan­ko­we ży­cie upły­wa­ją­ce pod dyk­tan­do uczt, ob­co­wa­nia ze sztu­ką, po­lo­wań i plo­tek. Poza miesz­kań­ca­mi dwor­ku nikt wo­kół nie miesz­kał, nikt nie upra­wiał pól, nie przy­go­to­wy­wał po­sił­ków, nie opo­rzą­dzał go­spo­dar­stwa. Kra­jo­braz pol­skiej wsi w tych opo­wie­ściach poza szlach­tą nie obej­mo­wał żad­nych in­nych lu­dzi. Opo­wie­ści o okre­sie przed­wo­jen­nym spro­wa­dza­ją się w za­sa­dzie do wspa­nia­ło­ści re­pre­zen­ta­cyj­nych ulic War­sza­wy, ży­wio­ło­wych dys­ku­sji li­te­ra­tów w ka­wiar­niach, po­wol­nych prze­cha­dzek Kra­kow­skim Przed­mie­ściem. Ni­g­dzie w tych miej­scach nie było mo­ich przod­ków.

Na­ucza­nie o pańsz­czyź­nie czy sy­tu­acji chło­pów ma i mia­ło for­mę ra­czej dość ogra­ni­czo­ną. Wspo­mi­na się o sy­tu­acji chło­pów, ale do­mi­nu­je nar­ra­cja o hi­sto­rii z per­spek­ty­wy szlach­ty. Kie­dy po­zna­je­my spo­so­by ży­cia w Rze­czy­po­spo­li­tej, kuch­nię, wy­strój wnętrz, a więc wszyst­ko to, co sta­no­wi o pa­mię­ci prze­szło­ści, otrzy­mu­je­my hi­sto­rię spo­so­bów ży­cia i wy­stro­ju wnętrz szlach­ty. Ży­cie chło­pów wy­glą­da­ło zu­peł­nie ina­czej. Po la­tach do­sze­dłem do wnio­sku, że taka opo­wieść jest jak­by pro­te­zą przy­szy­tą w miej­sce koń­czy­ny, któ­rą stra­ci­łem, na­wet o tym nie wie­dząc. Do­brze ob­ra­zu­je ist­nie­nie tej pro­te­zy wi­zy­ta w do­wol­nej re­stau­ra­cji z przy­miot­ni­kiem „pol­ska” czy „chłop­ska” w na­zwie i za­mó­wie­nie w niej ja­kiejś wa­ria­cji „chłop­skie­go ja­dła”. Otrzy­ma­my pół­mi­sek z prze­róż­ny­mi mię­sa­mi, ki­szo­ną ka­pu­stą, kieł­ba­sa­mi. Nasi chłop­scy przod­ko­wie ta­kich rze­czy nie je­dli, a je­że­li już, to od wiel­kie­go świę­ta. Ich po­ży­wie­nie skła­da­ło się głów­nie z po­traw mącz­nych, ka­pu­sty, kasz i mle­ka omasz­cza­nych tłusz­czem. Kie­dy do­sta­je­my „chłop­skie ja­dło”, do­sta­je­my szla­chec­ką „pro­te­zę” ta­kie­go po­sił­ku.

Opo­wieść o hi­sto­rii Pol­ski jest opo­wie­ścią o zwy­cię­skich i prze­gra­nych bi­twach, zdra­dach, tar­go­wi­cy, kon­fe­de­ra­tach, za­bój­stwach, spi­skach, za­ma­chach, wal­ce dy­plo­ma­tycz­nej. Tym­cza­sem hi­sto­ria re­la­cji mię­dzy chło­pa­mi i szlach­tą jest sie­lan­ko­wą hi­sto­rią rów­no­rzęd­nych i sza­nu­ją­cych się part­ne­rów, któ­rzy zgod­nie ze swoi­mi ra­cjo­nal­ny­mi in­te­re­sa­mi ne­go­cju­ją wza­jem­ne re­la­cje. Hi­sto­ria pańsz­czy­zny jest hi­sto­rią wza­jem­nej mi­ło­ści mię­dzy chło­pa­mi i szlach­tą, w któ­rej szlach­ta nie my­śla­ła o ni­czym in­nym, jak tyl­ko o do­bru swo­ich chło­pów. Tak nie było. Pańsz­czy­zna była sys­te­mem pra­cy nie­wol­nej, w któ­rym chło­pi, poza pła­ce­niem czyn­szów i po­dat­ków, mu­sie­li pra­co­wać za dar­mo na pań­skim polu przez okre­ślo­ną przez pana licz­bę dni. Pan w do­brach pry­wat­nych miał nad chło­pa­mi wła­dzę ab­so­lut­ną: mógł ich bez­kar­nie za­bić, a chłop­kę zgwał­cić. W swo­ich do­brach sąd spra­wo­wał on sam. Pań­szczy­zna po­dob­nie jak nie­wol­nic­two opie­ra­ła się na pod­dań­stwie oso­bi­stym. W prze­ci­wień­stwie do np. pra­cy w fa­bry­ce, gdzie ro­bot­nik od­da­je swo­ją pra­cę w za­mian za wy­na­gro­dze­nie, w sys­te­mach typu pańsz­czyź­nia­ne­go li­czy­ła się oso­bi­sta pod­le­głość wzglę­dem pana. Nie bez przy­czy­ny pod­pi­sa­na 7 wrze­śnia 1956 roku w Ge­ne­wie Uzu­peł­nia­ją­ca kon­wen­cja w spra­wie znie­sie­nia nie­wol­nic­twa, han­dlu nie­wol­ni­ka­mi oraz in­sty­tu­cji i prak­tyk zbli­żo­nych do nie­wol­nic­twa wy­mie­nia pańsz­czy­znę w ra­mach „In­sty­tu­cji i prak­tyk zbli­żo­nych do nie­wol­nic­twa”. Tego jed­nak na lek­cjach hi­sto­rii ni­g­dy się nie do­wie­dzia­łem. Nie jest jed­nak tak, że hi­sto­rii chło­pów w na­ucza­niu w ogó­le nie ma, hi­sto­rie te są, ale naj­czę­ściej roz­pro­szo­ne, przy­kry­te dzia­łal­no­ścią wiel­kich mę­żów sta­nu, po­li­ty­ków, wład­ców i ry­ce­rzy.

W XIX wie­ku, ale nie tyl­ko, to­czy­ły się dys­ku­sje nad tym, czy pańsz­czy­znę na­le­ży utrzy­mać, czy znieść. Wie­lu au­to­rów do­cho­dzi­ło do wnio­sku, że chłop jest isto­tą z na­tu­ry bar­dziej pry­mi­tyw­ną, nie­zdol­ną do wol­no­ści i ra­cjo­nal­ne­go dzia­ła­nia, dla­te­go musi być kie­ro­wa­ny przez pana, któ­ry wie le­piej. Do­wo­dem na wro­dzo­ną niż­szość chło­pów miał być fakt, że się nie bun­to­wa­li, tak jak ro­bi­li to wie­lo­krot­nie chło­pi na Za­cho­dzie. Wszyst­kie te wy­bie­gi sto­so­wa­ne wo­bec zwy­kłych lu­dzi, czy ludu po pro­stu, po­ka­zu­ją­ce chło­pów jako głup­szych, bar­dziej pry­mi­tyw­nych, nie­na­da­ją­cych się do sa­mo­dziel­ne­go ży­cia, mia­ły w prze­szło­ści je­den cel – za­bez­pie­cza­nie funk­cjo­no­wa­nia pańsz­czy­zny. Prze­ko­ny­wa­ło to eli­ty i in­nych be­ne­fi­cjen­tów sys­te­mu, że ta nie­wol­na pra­ca chło­pów i zy­ski z niej im się po pro­stu na­le­żą. Bo są lep­si, bar­dziej kul­tu­ral­ni, wy­kształ­ce­ni, stwo­rze­ni do rzą­dze­nia, szla­chet­ni, peł­ni cnót i ho­no­ro­wi. Lud, a więc wszy­scy ci, któ­rzy nie są czę­ścią rzą­dzą­cej eli­ty, mają po­słusz­nie i z wdzięcz­no­ścią wy­ko­ny­wać roz­ka­zy. Kie­dy przyj­rzy­my się bli­żej tej spra­wie, oka­zu­je się jed­nak, że chło­pi ani tacy głu­pi nie byli, ani tym bar­dziej po­kor­nie z wła­dzą szlach­ty się nie go­dzi­li. Po­tra­fi­li na róż­ne spo­so­by wal­czyć o swo­je pra­wa.

Książ­ka ta nie jest jed­nak o tym, czym była pańsz­czy­zna. Jej opis ogra­ni­czam do form ko­niecz­nych do zro­zu­mie­nia oma­wia­nych prze­ze mnie wy­da­rzeń. Moim za­ło­że­niem nie było opi­sa­nie prze­mo­cy i pod­po­rząd­ko­wa­nia, ja­kie ten sys­tem za sobą niósł. Tego typu opis, w uprosz­cze­niu, opie­rał­by się na po­ka­za­niu, jak bied­ni i ucie­mię­że­ni byli chło­pi. Po­dej­ście ta­kie jed­nak wy­da­je mi się pa­ter­na­li­stycz­ne, od­wra­ca­ją­ce po pro­stu to, co do­tych­czas o pańsz­czyź­nie pi­sa­no. Za­miast tego chcia­łem się ra­czej sku­pić na tym, jak chło­pi na tę pańsz­czyź­nia­ną, sys­te­mo­wą prze­moc re­ago­wa­li, jak w sy­tu­acji pod­po­rząd­ko­wa­nia po­tra­fi­li nie tyl­ko sta­wiać opór czy się bun­to­wać, ale bu­do­wać kul­tu­rę, któ­ra na prze­kór sys­te­mo­wi da­wa­ła im po­czu­cie wła­snej war­to­ści.

W trak­cie mo­ich ba­dań nad bun­ta­mi chłop­ski­mi w cza­sach pańsz­czy­zny cią­gle to­wa­rzy­szy­ło mi py­ta­nie: co dzia­ło się z pie­niędz­mi i zy­ska­mi z pańsz­czy­zny? Jako że nie był to za­sad­ni­czy wą­tek mo­ich ba­dań, py­ta­nie to ra­czej po­zo­sta­ło w prze­gród­ce z na­pi­sem: „do roz­wa­że­nia w przy­szło­ści”. Spra­wa jest o tyle cie­ka­wa, że sto­pa zy­sku z pańsz­czy­zny w ska­li rocz­nej wy­no­si­ła sta­bil­ne 5%. Eko­no­mi­ści wska­zu­ją, że ta­kim pro­cen­tem zy­sku od­zna­cza­ją się tyl­ko naj­lep­sze przed­się­bior­stwa. Pańsz­czy­zna opie­ra­ła się na za­sa­dzie, że chłop na swo­im polu pra­cu­je na swo­je utrzy­ma­nie, a na pań­skim pro­du­ku­je nad­wyż­ki, któ­re pan póź­niej sprze­da­je. Co się sta­ło z tym ma­jąt­kiem? Nie był prze­zna­czo­ny ani na in­we­sty­cje, ani na roz­wój tech­no­lo­gicz­ny. Fol­war­ki opie­ra­ły się na pra­cy na­rzę­dzia­mi i zwie­rzę­ta­mi na­le­żą­cy­mi do chło­pów. Nie gro­ma­dzo­no ich ani nie in­we­sto­wa­no w przed­się­bior­stwa, pro­duk­cję czy eks­port prze­two­rzo­nych to­wa­rów. Nic ta­kie­go się nie wy­da­rzy­ło. Tym bar­dziej nie prze­zna­cza­no tych kwot na in­we­sty­cje w kra­ju czy roz­bu­do­wę. Od­po­wiedź uka­za­ła się nie­daw­no w książ­ce eko­no­mi­sty Ban­ku Świa­to­we­go Mar­ci­na Piąt­kow­skie­go Eu­ro­pej­ski li­der wzro­stu. Pol­ska dro­ga od eko­no­micz­nych pe­ry­fe­rii do go­spo­dar­ki suk­ce­su (2019). Otóż po ana­li­zie wie­lu do­stęp­nych da­nych po­ka­zał on, że zy­ski z pra­cy nie­wol­nej chło­pów były po pro­stu przez szlach­tę prze­ja­da­ne i trwo­nio­ne na bo­gac­twa, za po­mo­cą któ­rych bu­do­wa­ła ona swój wi­ze­ru­nek. Od ta­kich bo­gactw i wi­ze­run­ku za­le­ża­ły po­zy­cja i po­czu­cie wła­snej war­to­ści.

W pra­cach ba­da­czy pro­ce­sów, ja­kie za­szły mię­dzy XV i XIX wie­kiem, uży­wa się po­ję­cia „aku­mu­la­cja pier­wot­na”. Ozna­cza ono pro­ces za­gar­nię­cia ja­kie­goś za­so­bu: zie­mi, bo­gactw na­tu­ral­nych, pra­cy nie­wol­ni­ków, dzię­ki któ­re­mu uda­je się zbić po­kaź­ny ma­ją­tek. To jest wła­śnie ten przy­sło­wio­wy „pierw­szy mi­lion”, któ­ry po­zwa­la póź­niej bu­do­wać trwa­łe przed­się­bior­stwa. Ist­nie­ją dwa nur­ty opi­su dróg roz­wo­ju świa­to­wej go­spo­dar­ki mię­dzy XV i XIX wie­kiem. Je­den nurt wska­zu­je nie­by­wa­ły po­stęp, uprze­my­sło­wie­nie, roz­wój me­dy­cy­ny, jaki się wte­dy do­ko­nał, dzię­ki po­zy­ska­nym w wy­ni­ku od­kryć geo­gra­ficz­nych czy roz­wo­ju nauk środ­kom. Dru­gi nurt wska­zu­je, że środ­ki te zo­sta­ły zdo­by­te dzię­ki wy­własz­cze­niom zwy­kłych lu­dzi, ich de­gra­da­cji eko­no­micz­nej na rzecz wą­skiej eli­ty, wy­zy­sko­wi nie­wol­ni­ków, ra­bun­ko­wej go­spo­dar­ce, ko­lo­nia­li­zmo­wi i in­nym. Te dwa nur­ty ście­ra­ją się. Pierw­szy kła­dzie na­cisk na po­stęp, jaki się dzię­ki tej prze­mo­cy do­ko­nał, dru­gi sta­ra się przy­po­mi­nać cenę tego po­stę­pu. W Pol­sce od XVI wie­ku na­stą­pi­ła „ko­lo­ni­za­cja” chło­pów przez szlach­tę, ta „pier­wot­na aku­mu­la­cja szlach­ty” nie pro­wa­dzi­ła jed­nak do po­stę­pu i roz­wo­ju, ale jak po­ka­zał to Piąt­kow­ski, była po pro­stu prze­ja­da­na.

Z sa­mym po­ję­ciem ludu wią­że się spo­ro nie­ja­sno­ści. W Pol­sce uży­wa się go w spo­sób dwo­ja­ki. Albo w od­nie­sie­niu do cza­sów PRL, albo jako po­ję­cia opi­su­ją­ce­go lu­dzi ze wsi – chło­pów. 15 li­sto­pa­da 1989 roku przed po­łą­czo­ny­mi izba­mi ame­ry­kań­skie­go kon­gre­su wy­stą­pił Lech Wa­łę­sa. Za­czął on sło­wa­mi: „My na­ród”, co od­no­si­ło się do pierw­szych słów ame­ry­kań­skiej kon­sty­tu­cji, „We the pe­ople”, i tak też zo­sta­ło prze­tłu­ma­czo­ne. The pe­ople w ję­zy­ku an­giel­skim zna­czy po pro­stu „lud”. W Sta­nach Zjed­no­czo­nych po­ję­cie to ukształ­to­wa­ło się w okre­sie walk o nie­pod­le­głość i ozna­cza­ło wszyst­kich, któ­rzy uza­leż­nie­ni byli od woli an­giel­skie­go kró­la Je­rze­go III, a któ­rzy chcie­li sami o so­bie sta­no­wić. W XVIII wie­ku w za­chod­niej Eu­ro­pie okre­śle­nia „lud” uży­wa­no, wła­śnie ma­jąc na my­śli lu­dzi, któ­rzy nie mie­li udzia­łu w rzą­dze­niu, nie spra­wo­wa­li ani nie mo­gli spra­wo­wać wła­dzy, na­wet po­ten­cjal­nie. Waż­ne jest tu­taj to, że war­stwa spra­wu­ją­ca wła­dzę nie ogra­ni­cza­ła się wy­łącz­nie do rzą­dzą­cej ary­sto­kra­cji, obej­mo­wa­ła rów­nież bo­ga­tych zie­mian, wyż­sze du­cho­wień­stwo, ad­mi­ni­stra­cję. Po­dob­nie też „ludu” nie sta­no­wi­li wy­łącz­nie chło­pi, dla­te­go że po­dzia­ły sta­no­we od śre­dnio­wie­cza nie były w Eu­ro­pie Za­chod­niej tak szczel­ne, a wła­dza nie opie­ra­ła się wy­łącz­nie na nich. Na lud skła­da­li się wszy­scy ci, któ­rzy nie mo­gli być ani nie byli czę­ścią tej war­stwy, któ­ra spra­wo­wa­ła wła­dzę po­li­tycz­ną, eko­no­micz­ną i du­cho­wą. Choć oczy­wi­ście zda­rza­ły się awan­se.

W XIX wie­ku jako lud po­strze­ga­no chło­pów, ro­bot­ni­ków, lum­pen­pro­le­ta­riat i wie­le in­nych grup. W Pol­sce po­ję­cie to dość ściś­le łą­czy się z war­stwą chłop­ską z przy­czyn hi­sto­rycz­nych wła­śnie. Trwa­ły po­dział na szlach­tę, któ­ra jako je­dy­na mo­gła spra­wo­wać wła­dzę, w za­sa­dzie prze­trwał do XIX wie­ku; szlach­ta była też war­stwą, któ­ra jako je­dy­na przez dłu­gi czas mia­ła wy­łącz­ne pra­wo włas­no­ści, na przy­kład zie­mi. W za­chod­nich mo­nar­chiach ab­so­lu­ty­stycz­nych wład­cy bar­dzo dba­li o to, żeby zrów­no­wa­żyć zna­cze­nie szlach­ty jako gru­py, two­rząc ad­mi­ni­stra­cję pań­stwo­wą, war­stwę ku­piec­ką, a i mię­dzy sa­my­mi chło­pa­mi ist­nia­ły też prze­pa­ści pod wzglę­dem eko­no­micz­nym. War­stwa rzą­dzą­ca była więc zło­żo­na i mo­gły ją two­rzyć tak­że oso­by nie­po­cho­dzą­ce ze szlach­ty. W Pol­sce to szlach­ta mia­ła mo­no­pol na wła­dzę, za­bez­pie­cza­jąc swój byt przez ści­słe po­łą­cze­nie chło­pów z zie­mią i przy­wią­za­nie ich do sie­bie. In­ny­mi sło­wy, po­dział na wła­dzę i lud od­po­wia­dał nie­omal­że ide­al­nie po­dzia­ło­wi na szlach­tę i chło­pów. Pańsz­czy­zna i przy­wią­za­nie wszyst­kich in­nych (poza miesz­cza­na­mi) do szlach­ty po­wo­do­wa­ły, że każ­dy chłop, nie­za­leż­nie od sta­nu ma­jąt­ku i po­sia­da­nej zie­mi, był w ta­kim sa­mym stop­niu od­cię­ty od kon­tro­li nad wła­dzą. Stąd też po­dział na war­stwę rzą­dzą­cą i lud nie­ja­ko au­to­ma­tycz­nie tłu­ma­czył się przez ten wcze­śniej­szy po­dział. Przez to też, pa­ra­dok­sal­nie, kie­dy chło­pi jako gru­pa prze­sta­li się wy­róż­niać od in­nych (miesz­czan), za­czę­ło się w Pol­sce uwa­żać, że „lud” znik­nął.

Na po­ję­ciu „ludu” cią­ży do­dat­ko­wo sko­ja­rze­nie z PRL, a my­ślę, że do­brze by­ło­by prze­my­śleć to po­ję­cie na nowo. Cho­ciaż­by dla­te­go, że współ­cze­sne ru­chy po­pu­li­stycz­ne są ru­cha­mi osób, któ­re uwa­ża­ją, że róż­nie ro­zu­mia­ne eli­ty ode­bra­ły im pod­mio­to­wość i wal­czą o jej od­zy­ska­nie. Pi­szą­cy o po­pu­li­zmie prze­ści­ga­ją się w cha­rak­te­ry­zo­wa­niu tych ru­chów na prze­róż­ne spo­so­by, pod­czas gdy tym, co łą­czy te bar­dzo róż­ne gru­py lu­dzi, jest wy­łącz­nie po­czu­cie, że utra­ci­li kon­tro­lę nad wła­dzą i tym, co wła­dza robi z ich ży­ciem, lub prze­ko­na­nie, że ni­g­dy tej kon­tro­li nie mie­li. Nie­za­leż­nie od tego, czy bę­dzie­my uwa­żać, że pod­mio­ty te mają ra­cję, czy się mylą, czy bę­dzie­my z nimi sym­pa­ty­zo­wać i uzna­wać ich słusz­ność, w ich wła­snym mnie­ma­niu utra­ci­ły one kon­tro­lę nad wła­dzą, a par­tie i ru­chy po­pu­li­stycz­ne ich zda­niem im tę kon­tro­lę przy­wra­ca­ją. Jest to wą­tek, któ­ry po­ka­zu­je, jak lata pańsz­czy­zny wpły­wa­ją na nas do dzi­siaj.

Ho­ward Zinn w słyn­nej lu­do­wej hi­sto­rii Sta­nów Zjed­no­czo­nych zwró­cił uwa­gę na fakt, że hi­sto­ria jest bar­dzo czę­sto hi­sto­rią państw jako or­ga­ni­zmów po­li­tycz­nych, kie­ro­wa­nych przez pew­ną war­stwę. Je­że­li jed­nak zde­cy­do­wa­nie naj­więk­sza część lud­no­ści nie mia­ła wpły­wu na to pań­stwo, rzą­dzą­ca eli­ta za­bra­nia­ła im się na­wet z tym pań­stwem utoż­sa­miać jako na­ród, a do tego utrzy­my­wa­ła się z pra­cy tej więk­szo­ści, to czy za­wsze po­win­ni­śmy utoż­sa­miać hi­sto­rię pań­stwa z hi­sto­rią wszyst­kich jego miesz­kań­ców? W 1496 roku Jan Ol­bracht w po­dzię­ce za wspar­cie w wy­pra­wie na Moł­da­wię udzie­lił szlach­cie przy­wi­le­ju, któ­ry przy­wią­zy­wał chło­pów do zie­mi. Z per­spek­ty­wy pań­stwa był to zna­ko­mi­ty ruch: za­pew­niał rzą­dzą­cej szlach­cie sta­bil­ność siły ro­bo­czej, po­zwa­lał jej za­bez­pie­czyć się przed za­ku­sa­mi ab­so­lu­ty­zmu. Ale czy ruch ten był tak samo do­bry dla po­zo­sta­łych 80% miesz­kań­ców ziem pol­skich, któ­rzy byli chło­pa­mi? To tak, jak­by pi­sać hi­sto­rię okre­su mię­dzy 1948 a 1989 ro­kiem i po­ka­zy­wać ten czas wy­łącz­nie przez pry­mat de­cy­zji par­tii oraz nie­wąt­pli­wych suk­ce­sów w al­fa­be­ty­za­cji, uprze­my­sło­wie­niu kra­ju, dar­mo­wej opie­ki zdro­wot­nej czy do­stę­pu do miesz­kań.

Bę­kar­ty pańsz­czy­zny nie są jed­nak ani hi­sto­rią pańsz­czy­zny, ani tego, co szlach­ta ro­bi­ła z chło­pa­mi. Książ­ka ta ma po­ka­zać, w jaki spo­sób nasi przod­ko­wie wy­ra­ża­li swo­ją nie­zgo­dę na sys­tem, któ­ry w ich prze­ko­na­niu był nie­spra­wie­dli­wy. Po­wo­dem na­pi­sa­nia tej książ­ki jest chęć po­ka­za­nia, że moi przod­ko­wie i przod­ko­wie zde­cy­do­wa­nie więk­szej czę­ści Po­la­ków i Po­lek wca­le tacy głu­pi, po­tul­ni, bez­wol­ni i bez­ro­zum­ni, jak to się zwy­kło uwa­żać, nie byli. Świad­czyć ma o tym wła­śnie fakt, że w nie­sprzy­ja­ją­cych wa­run­kach, w ja­kich żyli, sta­wia­li opór na wszel­kie moż­li­we spo­so­by, two­rzy­li wła­sną kul­tu­rę i sztu­kę.

Książ­ka ta jest po­pu­lar­no­nau­ko­wą wer­sją mo­jej książ­ki na­uko­wej do­ty­czą­cej ba­dań nad bun­ta­mi chłop­ski­mi pt. Siła pod­po­rząd­ko­wa­nych. An­tro­po­lo­gia chłop­skie­go opo­ru cza­sów pańsz­czy­zny XVI–XIX wiek. Wy­ko­rzy­sta­łem tu ma­te­riał źró­dło­wy oraz pew­ne po­my­sły in­ter­pre­ta­cyj­ne za­war­te w pra­cy na­uko­wej. Za­sad­ni­czo jed­nak sta­ra­łem się, żeby książ­ka ta mia­ła for­mę ese­ju hi­sto­rycz­ne­go czy an­tro­po­lo­gicz­ne­go, któ­ry jak chciał­bym o tym my­śleć, może do­trzeć do szer­sze­go niż książ­ka na­uko­wa gro­na od­bior­ców. Nie cho­dzi o to, że któ­raś pra­ca jest lep­sza, a któ­raś gor­sza; po pro­stu pra­ca na­uko­wa wy­ma­ga apa­ra­tu­ry me­to­do­lo­gicz­nej i teo­re­tycz­nej, któ­ra może być nu­żą­ca dla ko­goś z nią nie­obe­zna­ne­go.

War­to w tym miej­scu wska­zać na wy­ko­rzy­sta­ne prze­ze mnie ma­te­ria­ły. Kil­ka prac o hi­sto­rii chło­pów, jak ta Hi­po­li­ta Gryn­wa­se­ra, uka­za­ło się jesz­cze przed woj­ną. Te­ma­ty­ka chłop­ska, czy też lu­do­wa, tak na­praw­dę jed­nak sta­ła się pro­gra­mo­wo mod­na w okre­sie sta­li­now­skim. Wte­dy to po­wsta­ło naj­wię­cej prac z tego za­kre­su, tak­że trak­tu­ją­cych o bun­tach. Opra­co­wa­nia te, kie­dy po­mi­ja się zwy­cza­jo­we wstę­py i inne frag­men­ty po­świę­co­ne „wo­dzom re­wo­lu­cji” i ich dzie­łom, swo­im po­zio­mem nie od­bie­ga­ły od stan­dar­do­wych prac na­uko­wych. Poza wy­daw­nic­twa­mi po­pu­lar­ny­mi, w któ­rych chłop­skie bun­ty rze­czy­wi­ście są po­ka­zy­wa­ne za po­mo­cą sta­li­now­skiej do­gma­ty­ki, pra­ce ta­kie, jak cho­ciaż­by Ste­fa­na Kie­nie­wi­cza o ru­chu chłop­skim w Ga­li­cji, do dzi­siaj są wzor­co­we w te­ma­cie. Po okre­sie sta­li­ni­zmu te­ma­ty­ka chłop­ska wła­ści­wie prze­sta­ła być mod­na, je­że­li moż­na się tak wy­ra­zić, nie sta­no­wi­ła ona głów­ne­go nur­tu w hi­sto­rii. Z oczy­wi­stych wzglę­dów na­to­miast spo­ro miej­sca hi­sto­rii chło­pów po­świę­ca­ła et­no­gra­fia, choć – tak­że ze wzglę­du na ko­niunk­tu­ra­lizm – naj­czę­ściej kon­cen­tro­wa­ła się na kul­tu­rze ma­te­rial­nej i kul­tu­rze chło­pów przed­sta­wia­nej tak, jak­by była ona sa­mot­ną wy­spą, chłop­skim ar­chi­pe­la­giem, od­dzie­lo­nym od in­nych grup spo­łecz­nych i kon­tek­stu hi­sto­rycz­ne­go.

Nie­któ­rych czy­tel­ni­ków i czy­tel­nicz­ki może za­sta­na­wiać
ty­tuł. Otóż jego hi­sto­ria jest dość pro­sta, bo na­wią­zu­je do ty­tu­łu fil­mu Qu­en­ti­na Ta­ran­ti­no Bę­kar­ty woj­ny (In­glo­rio­us Ba­stards, 2009). Ty­tu­ło­we „bę­kar­ty” to ży­dow­ski od­dział, któ­ry uda­je się do Eu­ro­py pod wo­dzą gó­ra­la z Ap­pa­la­chów i pół­krwi Apa­cza Aldo Ra­ine’a. Od­dział ten ma w Eu­ro­pie wal­czyć z na­zi­sta­mi. Choć pod wzglę­dem te­ma­ty­ki dużo bar­dziej sy­tu­acji chło­pów od­po­wia­dał­by Djan­go z tej sa­mej try­lo­gii ze­msty, to jed­nak „bę­kar­ty” wy­da­ły się od­po­wied­niej­sze z kil­ku wzglę­dów. Pierw­szym, oczy­wi­stym, jest to, że imię Djan­go w pol­skim kon­tek­ście jest nie­czy­tel­ne i ni­jak nie daje się wpa­so­wać w ty­tuł. Po dru­gie, „bę­kar­ty” są sza­lo­ne w swej od­wa­dze i wie­dzą, że są na stra­co­nych po­zy­cjach. Ba­da­cze bun­tów chłop­skich, nie tyl­ko w Pol­sce, pod­kre­śla­ją, że jaw­ne bun­ty wy­bu­cha­ły spo­ra­dycz­nie, dla­te­go że naj­czę­ściej był to akt sa­mo­bój­czy. Sta­nie na cze­le chłop­skie­go bun­tu, samo wzię­cie w nim udzia­łu wią­za­ło się cza­sem z bar­dzo przy­kry­mi kon­se­kwen­cja­mi. Mimo to chło­pi się bun­to­wa­li. Po trze­cie wresz­cie, szlach­ta po­strze­ga­ła chło­pów jako gor­szych od sie­bie, co mia­ło jej da­wać po­czu­cie wyż­szo­ści uza­sad­nia­ją­ce wy­ko­rzy­sty­wa­nie pra­cy chło­pów. Dużo ła­twiej jest wy­zy­ski­wać ko­goś, o kim my­śli­my, że jest gor­szy i głup­szy. Je­den z ide­olo­gów ta­kie­go po­dej­ścia do spra­wy – Wa­le­rian Ne­kan­da Trep­ka – w swo­jej słyn­nej pra­cy Li­ber cha­mo­rum, nie chcąc się po­wta­rzać, uży­wa w sto­sun­ku do chło­pów okre­śleń ta­kich jak: „baj­struk”, „bu­haj”, „dryś”, „gno­jek”, „kun­del”, „nad­mi­du­pa”, „po­my­je”, „suka”, „zło­dziej” oraz – „bę­kart”. Te bę­kar­ty jed­nak w sy­tu­acji skraj­nie nie­sprzy­ja­ją­cej po­tra­fi­ły się pa­nom po­sta­wić, nie tyl­ko przej­mo­wa­ły ka­te­go­rie po­strze­ga­nia pa­nów, lecz tak­że po­ptra­fi­ły ob­ró­cić je prze­ciw nim.

Pra­ca ta nie po­wsta­ła­by, gdy­by nie po­moc i wspar­cie kil­ku osób. Przede wszyst­kim po­dzię­ko­wa­nia na­le­żą się mo­jej żo­nie, dr hab. Elż­bie­cie Du­rys, za wspar­cie in­te­lek­tu­al­ne i każ­de inne. Po­nad­to dzię­ku­ję Prze­my­sła­wo­wi Wiel­go­szo­wi, prof. Woj­cie­cho­wi Bursz­cie, dr. hab. Mi­ro­sła­wo­wi Pę­cza­ko­wi, dr. hab. Grze­go­rzo­wi Stud­nic­kie­mu, dr. Pio­tro­wi Ma­jew­skie­mu, pra­cow­ni­kom i pra­cow­ni­com Wy­dzia­łu Pe­da­go­gicz­ne­go Uni­wer­sy­te­tu War­szaw­skie­go. Dzię­ku­ję Ro­dzi­com, Ja­no­wi i Mał­go­rza­cie Rau­sze­rom, sio­strze Ka­ri­nie Haw­rył i jej mę­żo­wi Zbysz­ko­wi Haw­ry­ło­wi. Dzię­ku­ję tak­że ko­le­gom z dru­ży­ny Le­ser Siti – prze­rwy na pił­kar­skie me­cze i tre­nin­gi mia­ły zba­wien­ny wpływ na moją kon­dy­cję psy­chicz­ną w trak­cie pi­sa­na. W pro­ce­sie tym po­ma­ga­ło mi słu­cha­nie wcze­sne­go Mis­fits, The Oath, Hel­la­cop­ters, Mo­tör­he­ad oraz Haunt.Seria Ludowa Historia Polski

Pol­ska żyje hi­sto­rią. Ale wła­ści­wie czy­ja to hi­sto­ria? Na­sza świa­do­mość i wy­obraź­nia hi­sto­rycz­na za­trzy­ma­ły się na mi­tycz­nych obra­zach hu­sa­rzy, het­ma­nów i bia­łych dwor­ków szla­chec­kich. Co jed­nak z dzie­ja­mi po­zo­sta­łych 90% po­pu­la­cji na­sze­go kra­ju? Czy nie mają one zna­cze­nia, bo po­zo­sta­ją je­dy­nie mil­czą­cym tłem i na­wo­zem dla hi­sto­rii elit? Czy dzie­je zwy­kłych lu­dzi są mniej waż­ne?

No­wo­cze­sna hi­sto­rio­gra­fia, an­tro­po­lo­gia i so­cjo­lo­gia hi­sto­rycz­na prze­ko­nu­ją, że jest wręcz od­wrot­nie. Nie tyl­ko dla­te­go, że do­ty­czą one przy­gnia­ta­ją­cej więk­szo­ści na­szych przod­ków. Nie tyl­ko dla­te­go, że nie­do­strze­ga­na i prze­mil­cza­na przez wie­ki pod­mio­to­wość klas lu­do­wych – ich co­dzien­ny opór, a cza­sem otwar­te bun­ty – za­wsze wpły­wa­ła na kształt dzie­jów ofi­cjal­nych. Ale tak­że dla­te­go, że hi­sto­ria nie­uprzy­wi­le­jo­wa­nych jest toż­sa­ma z pro­ce­sem de­mo­kra­ty­za­cji i jako taka po­zo­sta­je nie­za­koń­czo­na.

Se­ria książ­ko­wa Lu­do­wa Hi­sto­ria Pol­ski ma sta­no­wić przy­czy­nek do od­zy­ska­nia za­po­mnia­nych dzie­jów zwy­kłych lu­dzi. Chce­my w niej przed­sta­wiać naj­cie­kaw­sze pra­ce o tych, któ­rzy nie kwa­li­fi­ko­wa­li się do na­ro­du Sar­ma­tów, choć byli praw­dzi­wą solą ziem daw­nej Rze­czy­po­spo­li­tej. Będą to za­tem książ­ki o chło­pach pańsz­czyź­nia­nych, miej­skiej bie­do­cie, lu­dziach luź­nych (pod pew­ny­mi wzglę­da­mi od­po­wia­da­ją­cych dzi­siej­sze­mu pre­ka­ria­to­wi), a wresz­cie pro­le­ta­ria­cie.

Od­da­my głos ko­bie­tom, mi­gran­tom, mniej­szo­ściom. Zwró­ci­my uwa­gę na skrzyw­dzo­nych i po­ni­żo­nych, dla któ­rych nie ma miej­sca w hi­sto­rii im­pe­riów i dy­na­stii, choć to prze­cież ich trud za­wsze bu­do­wał po­tę­gę państw i wład­ców.

Wy­do­bę­dzie­my z nie­by­tu opo­wie­ści o ży­ciu co­dzien­nym zwy­kłych lu­dzi, ich do­świad­cze­niach, kul­tu­rze, kon­dy­cji eko­no­micz­nej i sta­tu­sie praw­nym, aspi­ra­cjach i spo­so­bach or­ga­ni­zo­wa­nia się.

Przyj­rzy­my się mniej lub bar­dziej zna­nym epi­zo­dom wdzie­ra­nia się klas ple­bej­skich w sfe­rę po­li­tycz­nej wi­dzial­no­ści – spo­łecz­nym po­ru­sze­niom, re­be­liom i po­wsta­niom – jak w 1648, 1794, 1846, 1905, czy 1980 roku.

Opo­wie­my ina­czej za­rów­no hi­sto­rię daw­ną, jak i XX wie­ku.

Ce­lem se­rii Lu­do­wa Hi­sto­ria Pol­ski jest za­tem wy­peł­nie­nie naj­więk­szej z bia­łych plam na­szych dzie­jów, przy­czy­nie­nie się do przy­wró­ce­nia na­leż­ne­go miej­sca i god­no­ści ple­bej­skim przod­kom przy­gnia­ta­ją­cej więk­szo­ści z nas. Z pew­no­ścią po­zwo­li nam to le­piej zro­zu­mieć wła­sną hi­sto­rię, ale może też po­móc sta­wić czo­ła wy­zwa­niom współ­cze­sno­ści i przy­szło­ści.

Przemysław Wielgosz

Redaktor merytoryczny serii
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: