Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Bez Pana i Plebana - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
20 kwietnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bez Pana i Plebana - ebook

Dariusz Zalega w swojej najnowszej książce Bez pana i plebana. 111 gawęd z ludowej historii Śląska żongluje opowieściami o zapomnianych postaciach, miejscach i wydarzeniach, które choć wydają się jedynie lokalne, wpłynęły na historię nie tylko Górnego Śląska, lecz także na bieg wydarzeń w całym kraju. To zarówno opowieść o buntach i strajkach, jak i (a może nawet przede wszystkim) hołd dla Ślązaków i Ślązaczek, którzy nie zginali karku.

Seria Ludowa Historia Polski stanowić ma przyczynek do odzyskania zapomnianych dziejów zwykłych ludzi. Chcemy w niej przedstawiać najciekawsze prace na temat tych, którzy nie kwalifikowali się do narodu Sarmatów, choć byli prawdziwą solą ziem dawnej Rzeczypospolitej. Będą to zatem książki o chłopach pańszczyźnianych, miejskiej biedocie, ludziach luźnych, a wreszcie proletariacie. - Przemysław Wielgosz, redaktor merytoryczny serii

Spis treści

Wstęp

1 Tarnowskie Góry 1534: Bunt kopaczy

2 Kadłub Wolny 1605: Jak śląscy chłopi od pana się wykupili

3 Od Bytomia po Nysę: Gdy płonęły stosy…

4 Śląskie zbóje

5 Murcki 1772: Pierwszy strajk, najstarsza kopalnia

6 Śląsk 1789: Francuski zmysł wolności

7 Tworków 1811: Zmowa chłopów

8 Śląsk 1848: Czerwony farorz i kmiecie posłami

9 Wilhelm Wolff: Przyjaciel Marksa i Engelsa

10 Królewska Huta 1871: Śląska Komuna Paryska

11 Bielsko 1872: Pionierzy

12 Jan Wantuła: Bibliofil socjalista

13 Agnes Wabnitz: Dumna Agnes z Gliwic

14 Polska Ostrawa 1890: O tym, jak proboszcz wydał górników i krew popłynęła

15 Racibórz 1890: „Socyaliści chcą, aby wszyscy byli równi, a to się sprzeciwia woli Boga”

16 Gertruda Guillaume-Schack: Anarchistyczna hrabina spod Olesna

17 Bielszowice 1894: „I za cóż padły ofiary bezbronne?”

18 Ostrawska Międzynarodówka

19 August Winter: Obrońca śląskich robotników

20 Rozbark 1906: Nie ma głodu polskiego czy niemieckiego…

21 Petr Cingr: Górnik, Czech, Ślązak z wyboru

22 Ostflucht, czyli zapomniana ucieczka Ślązaków ze Śląska

23 Górny Śląsk: Majowe święto, kalendarium

24 Domy Robotnicze

25 Marchlewski: Śląscy robotnicy jak Kafrowie

26 Państwo prawa po prusku, czyli jak za pysk wziąć robotników

27 „Robotnik Śląski”, „Volksstimme”, „Hlas lidu slezského”

28 Katowice 1905: Marynarze z „Potiomkina” i bombowe cytryny

29 Dziedzice 1911: Strzały na plebanii

30 Ustroń 1911: Rzecz o godności

31 Siła kobiet

32 Anna Dróżdż: Działaczka z robotniczej rodziny

33 1913: Śląska wojna strajkowa

34 Rebeliancka młodość

35 Karl Okonsky (Karol Okoński): Między Berlinem a Katowicami

36 1917: Historia jednego zdjęcia

37 Gliwice 1917: „Przecież nie będziecie do nas strzelać…”

38 Ślązacy w rewolucjach rosyjskich

39 Katowice 1918: Górnicy nie chcą ginąć dla cesarza

40 Beskidy 1918: Rewolta beskidzkich górali

41Bytom, Opole 1918: Czerwona wstążka i karabin

42 Bytom 1918: Jeńcy się burzą…

43 Wisła 1918: Od Polski też czegoś żądamy

44 Górny Śląsk 1918: Rady bez władzy

45 Anton Jadasch: Robotniczy lider

46 Dębieńsko 1918/1919: Taczki, bagnety i taniec na wulkanie

47 Ludwik Szabatowski: Legionista, powstaniec, komunista

48 Królewska Huta 1919: Masakra

49 Siemianowice Śląskie, 1919: Nie posłuchali biskupa

50 Otto Hörsing / Józef Biniszkiewicz: Kwestia wyborów

51 Gliwice 1919: To Freikorps strzela do robotników…

52 Górnicy na sprzedaż

53 Czy komunista Wieczorek uratował życie Korfantemu?

54 Wielkie Hajduki 1922: O dyrektorze, co wisioł do góry nogami

55 Gotartowice 1922/1923: Gdy robotnicy ratowali fabrykę…

56 Selbstschutz: Na straży kapitału i „niemieckiej kultury”

57 Biskupice 1923: Szturm na „zamek” dyrektora

58 Racibórz 1923: Krew na rynku

59 Katowice 1923: Lancami w robotników

60 Biblioteki wędrowne śląskiej „Siły”

61 Górny Śląsk 1924: Harujcie po 10 godzin!

62 Hans Marchwitza: Młodość pewnej generacji

63 Zabrze 1924: Lepszy Lenin czy Hindenburg?

64 Katowice 1925: Nauczycielki do zwolnienia, dodatki dla księży

65 Sport: zbuntowane tradycje

66 Emanuel Gomolla: Między Polską a Niemcami

67 Ze śpiewem i szałamajką

68 Śląsk–Anglia 1926: Górnicza solidarność

69 Skoczów 1929: Sojusz pana, plebana i policyjnej pałki

70 Między młotem a kowadłem: Niemieccy socjaliści na polskim Śląsku

71 Zygmunt Glücksmann: Ponad narodami

72 Szopienickie Betlejem i katowicki Egipt

73 Karol Śliwka: Czerwony Polak za Olzą

74 Sztuka spod hałd

75 Czarne Szeregi anarchistów

76 Policjałki z rewoltą w tle

77 Gliwice 1930: Przeciw schadzce hitlerowców

78 Paweł Komander: Skazany na zapomnienie

79 Wolnomyśliciele i esperantyści

80 Augustin Souchy: Życie dla wolności

81 Wirek 1932: Śmierć bezrobotnego

82 Jan Kawalec: Dziennikarz wiecowy

83 Zabrze 1932: Spotkania na granicy

84 1932: Wielka draka w lasach murckowskich

85 Śląska Antifa

86 Katowice 1933: Z mediami kneblem lub przekupstwem

87 Czantoria 1933: Sztandary i piłka

88 Śląsk 1933/1934: Ulotką, flagą, balonem – w Hitlera

89 O pechu leśniczego i bezbożnych przezroczach

90 Katowice 1936: Czarna flaga nad Wujkiem

91 Skoczów 1936: Bunt nad brzegiem Wisły

92 Bielsko 1936: Narodowcy przeciw strajkowi

93 „Dziwnie wrogi nastrój do rządu”

94 Śląsk 1936: Solidarni z „czerwoną Hiszpanią”

95 Katowice 1937: Tysiąc górników ginie z głodu…

96 Józef Machej: Człowiek instytucja

97 Wielkie Hajduki 1937: Strajk piłkarzy z Baskami w tle

98 Józef Kolorz: Mądry człowiek z szeregów…

99 Góra Świętej Anny 1937: Pielgrzymka polityczna

100 Artur Trunkhardt: Pacyfista w koloratce

101 Arthur Goldstein: Rewolucjonista z Lipin, wróg Stalina, ofiara Hitlera

102 Trzech braci z Wisły

103 Henryk Sławik: Bohater innej Polski

104 Pociąg strachu

105 Opór w piekle

106 Pawonków 1944: Śmierć desantowców

107 Śląscy partyzanci w powstaniu słowackim

108 Vinzent Porombka: Czerwony komandos z Zabrza

109 Górny Śląsk 1945: Rady robotnicze w roku zero

110 Franciszek Trąbalski: Za bary z historią

111 Paweł Kleczka: Historia bez ostatniego rozdziału

Międzynarodówka po śląsku

Seria Ludowa Historia Polski

Źródła zdjęć i ilustracji

Kategoria: Popularnonaukowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8151-480-4
Rozmiar pliku: 7,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

„Zdol­ność ka­te­go­rycz­nych żą­dań nie leży we krwi Gór­no­ślą­za­ka, jest on z na­tu­ry do­bro­dusz­ny” – pi­sał Jan Ka­spro­wicz w 1886 roku na ła­mach „Prze­glą­du Spo­łecz­ne­go”. A hi­sto­ryk Al­fons Per­lick po­nad 50 lat póź­niej – że Gór­no­ślą­zak to „nie­do­ści­gnio­ny kształt ro­bot­ni­ka i żoł­nierz”. Re­ży­ser Ka­zi­mierz Kutz po­szedł jesz­cze o krok da­lej: twier­dził, że ce­chą ge­ne­tycz­ną Ślą­za­ków jest du­po­wa­tość.

We­dług opi­nii wie­lu Ślą­zak jest za­tem ro­bot­ny, ale przede wszyst­kim po­słusz­ny, po­czci­wy i mało lot­ny. Ale czy aby na pew­no? Czy przy­pad­kiem nie jest tak, że to eli­ty rzą­dzą­ce Ślą­skiem chcia­ły tak for­mo­wać jego miesz­kań­ców, żeby mieć do czy­nie­nia z „po­czci­wym lud­kiem”, nie­ja­ko od­por­nym na wpływ za­cho­dzą­cych wo­kół prze­mian spo­łecz­nych? „Na róż­ne spo­so­by – od bru­tal­nej re­pre­sji po­przez upar­te za­świad­cza­nie o nie­ro­zum­no­ści i apo­li­tycz­no­ści ludu – eli­ty sta­ra­ją się stłu­mić ta­kie de­mo­kra­tycz­ne, lu­do­we wtar­gnię­cia w usta­lo­ny po­rzą­dek spo­łecz­nych warstw” – pi­sał Wik­tor Ma­rzec w książ­ce Re­be­lia i re­ak­cja. Re­wo­lu­cja 1905 roku i ple­bej­skie do­świad­cze­nie po­li­tycz­ne.

Jed­nak nie do koń­ca się to uda­wa­ło. Ślą­ski ro­bot­nik wy­wo­dził się z tra­dy­cyj­ne­go śro­do­wi­ska wiej­skie­go, ale pod wpły­wem wiel­kich i mniej­szych pro­ce­sów spo­łecz­nych zmie­niał się i ra­dy­ka­li­zo­wał. Już po­bież­na lek­tu­ra lo­kal­nych pism ka­to­lic­kich, ta­kich jak „Gwiazd­ka Cie­szyń­ska” czy „Ka­to­lik”, po­zwa­la za­uwa­żyć, że wraz z upły­wem lat co­raz bar­dziej uty­ski­wa­no, że „lu­dek” sta­je się mniej po­kor­ny wo­bec pana i ple­ba­na.

War­to tak­że od­no­to­wać, że ślą­ski ro­bot­nik na tle pra­cow­ni­ków po­dob­nych okrę­gów prze­my­sło­wych na zie­miach pol­skich i nie­miec­kich wca­le nie wy­da­wał się taki po­tul­ny. Co wię­cej, szyb­ko na­uczył się też sztu­ki opo­ru: od pierw­szych ży­wio­ło­wych bun­tów w po­cząt­kach dru­giej po­ło­wy XIX wie­ku, po co­raz bar­dziej ma­so­we pro­te­sty (1889, 1905–1906, 1912–1913), re­wo­lu­cję nie­miec­ką, aż po straj­ko­we fale już w po­dzie­lo­nym mię­dzy Pol­skę a Niem­cy re­gio­nie. Po­ja­wia­ły się jed­nak prze­cież tak­że drob­niej­sze for­my kon­te­sta­cji – może mniej spek­ta­ku­lar­ne, ale przez swo­ją po­wszech­ność rów­nie istot­ne – ta­kie jak zwal­nia­nie tem­pa pra­cy czy po­rzu­ca­nie pra­co­daw­cy w po­go­ni za lep­szy­mi pła­ca­mi. Ze sta­ty­styk wy­ni­ka, że Gór­ny Śląsk ni­g­dy nie był tak ugrzecz­nio­nym re­gio­nem, jak mo­gło się to wy­da­wać. To tak­że miej­sce, w któ­rym do­cho­dzi­ło do czę­stych bun­tów chłop­skich, może na­wet częst­szych niż w są­sied­niej Rzecz­po­spo­li­tej – mimo mniej­sze­go uci­sku ze stro­ny szlach­ty.

Na nie do koń­ca praw­dzi­wy ob­raz Gór­ne­go Ślą­ska wpły­wa tak­że fakt, że w do­mi­nu­ją­cych nar­ra­cjach po­mi­ja się za­po­mnia­ny frag­ment tych ziem – Śląsk Au­striac­ki. A prze­cież ten gór­ni­czy re­gion mię­dzy Kar­wi­ną a Ostra­wą już na po­cząt­ku XX wie­ku na­zy­wa­ny był „Czer­wo­nym Za­głę­biem” i stał się mo­de­lo­wym wręcz przy­kła­dem po­nadna­ro­do­wej współ­pra­cy ro­bot­ni­ków.

Gór­ny Śląsk w po­cząt­kach XX wie­ku był naj­więk­szym za­głę­biem in­du­strial­nym Eu­ro­py Środ­ko­wej, z naj­więk­szą licz­bą ro­bot­ni­ków – zwłasz­cza wiel­ko­prze­my­sło­wych. In­du­stria­li­za­cja na­bra­ła tu tem­pa już na prze­ło­mie XVIII i XIX wie­ku. To wła­śnie na Ślą­sku dzia­ła­ła w gór­nic­twie pierw­sza na ca­łym kon­ty­nen­cie ma­szy­na pa­ro­wa. Roz­wój pru­skiej czę­ści Gór­ne­go Ślą­ska do­ko­ny­wał się pod ści­słą kon­tro­lą władz – i przy­no­sił efek­ty. W po­ło­wie XIX wie­ku, gdy zno­szo­no ostat­nie ob­cią­że­nia feu­dal­ne, w ślą­skim prze­my­śle pra­co­wa­ło 25 ty­się­cy ro­bot­ni­ków. Nie­co po­nad pół wie­ku póź­niej, tuż przed pierw­szą woj­ną świa­to­wą było ich już 11 razy wię­cej – 282 ty­sią­ce, do któ­rych moż­na do­li­czyć 76 ty­się­cy ro­bot­ni­ków na na­le­żą­cym do Au­strii Ślą­sku Cie­szyń­skim. Hi­sto­rycz­ka Ma­ria Wa­na­to­wicz zwró­ci­ła uwa­gę, że „w du­żych sku­pi­skach ła­twiej ro­dzi­ła się so­li­dar­ność ro­bot­ni­cza, (…) wcze­śniej kształ­to­wał się wspól­ny mo­del za­cho­wań spo­łecz­nych, oby­cza­jów, kul­tu­ry du­cho­wej i ma­te­rial­nej, świa­do­mość wspól­nej po­zy­cji spo­łecz­nej, wspól­nych in­te­re­sów, wła­snej siły”.

Roz­wój ten trwał co praw­da nie­prze­rwa­nie do wy­bu­chu Wiel­kiej Woj­ny, jed­nak rów­no­cze­śnie ma­la­ło zna­cze­nie Gór­ne­go Ślą­ska w go­spo­dar­ce nie­miec­kiej – i co­raz bar­dziej od­sta­wał on tech­no­lo­gicz­nie od przo­du­ją­ce­go Za­głę­bia Ruh­ry. Przy­czy­ny tego zja­wi­ska były róż­ne: od po­ło­że­nia geo­gra­ficz­ne­go re­gio­nu, wci­śnię­te­go kli­nem mię­dzy Au­stro-Wę­gry i Ro­sję, i wy­ni­ka­ją­ce z tego pro­ble­my ko­mu­ni­ka­cyj­ne, po­przez po­li­ty­kę cel­ną Ber­li­na wo­bec są­sia­dów, feu­dal­no-ka­pi­ta­li­stycz­ny cha­rak­ter rzą­dzą­cych elit, a wresz­cie tak­że fakt, że pra­ca ślą­skie­go ro­bot­ni­ka była ta­nia, co nie sprzy­ja­ło in­no­wa­cyj­no­ści (ma­so­we za­trud­nia­nie ko­biet i dzie­ci do­dat­ko­wo ob­ni­ża­ło śred­nią płac). Po po­dzia­le Gór­ne­go Ślą­ska w 1922 roku to oszczę­dzo­ny przez woj­nę ślą­ski prze­mysł po­zwo­lił sta­nąć na nogi od­ro­dzo­nej Pol­sce. Po­dob­nie było zresz­tą po dru­giej woj­nie świa­to­wej. Śląsk ja­wił się jed­nak jako el­do­ra­do tyl­ko na tle za­co­fa­nej pol­skiej go­spo­dar­ki. Z punk­tu wi­dze­nia Nie­miec wy­glą­da­ło to zu­peł­nie ina­czej. Jesz­cze w 1942 roku ka­to­wic­ki gau­le­iter Fritz Bracht pi­sał do Ber­li­na w me­mo­ria­le Nie­rów­no­ści Wschód–Za­chód o ko­niecz­no­ści „li­kwi­da­cji za­pa­ści Gór­ne­go Ślą­ska”.

Sy­tu­acja przed­sta­wia­ła się zgo­ła od­mien­nie w wy­pad­ku Ślą­ska Cie­szyń­skie­go, któ­ry wy­rósł na po­tę­gę na tle go­spo­dar­ki Au­strii, co wy­ni­ka­ło przede wszyst­kim z jej niż­sze­go po­zio­mu roz­wo­ju w sto­sun­ku do Nie­miec. W cza­sach, gdy był on czę­ścią Cze­cho­sło­wa­cji, stał się „sta­lo­wym ser­cem” re­pu­bli­ki, cho­ciaż na te­re­nie nowo po­wsta­łe­go kra­ju zna­la­zła się zna­czą­ca część prze­my­słu daw­nej mo­nar­chii au­striac­kiej.

Po­dział re­gio­nu po pierw­szej woj­nie świa­to­wej roz­bu­dził de­mo­ny na­cjo­na­li­zmu. Pro­fe­sor Jó­zef Chle­bow­czyk pi­sał o pol­skiej lud­no­ści Ślą­ska jako o „gru­pie ję­zy­ko­wo-et­nicz­nej, w więk­szo­ści ple­bej­skiej (o nie­peł­nej struk­tu­rze so­cjal­nej), do­sta­ją­cej się do­pie­ro w or­bi­tę pro­ce­sów (…) na­ro­do­wych”. Moż­na jed­nak przy­pusz­czać, że dość płyt­kie było przy­ję­cie w jej ob­rę­bie ide­olo­gii na­ro­do­wej in­te­gru­ją­cej spo­łecz­ność i wpły­wa­ją­cej na an­ta­go­ni­zmy z ob­cy­mi – poza dy­rek­to­rem ko­pal­ni „Niem­cem” mógł być prze­cież tak­że ko­le­ga z pra­cy czy po­dwór­ka. Sy­tu­ację tę ja­ko­ścio­wo zmie­ni­ła do­pie­ro wal­ka o po­dział re­gio­nu w la­tach 1918–1922, wy­ma­ga­ją­ca sa­mo­okre­śle­nia na­ro­do­we­go, któ­re jed­nak nie ob­ję­ło licz­nych obo­jęt­nych na­ro­do­wo­ścio­wo ro­bot­ni­ków.

Kon­flikt na­ro­do­wy przy­bie­rał naj­wyż­szy po­ziom na pol­skim Ślą­sku – był on bo­wiem w grun­cie rze­czy opła­cal­ny: za­rów­no dla wciąż nie­miec­kich wła­ści­cie­li prze­my­słu, jak i dla pol­skich władz. Kwe­stie na­ro­do­wo­ścio­we ura­sta­ły do ran­gi głów­ne­go pro­ble­mu, przy­ćmie­wa­jąc inne istot­ne dla ro­bot­ni­ków spra­wy. Roz­go­ry­czo­ny gór­nik z Mur­cek skar­żył się na po­cząt­ku lat trzy­dzie­stych so­cjo­lo­go­wi Jó­ze­fo­wi Cha­ła­siń­skie­mu: „I to bo­le­sność je, że ten Rząd pol­ski od­dał tę Pol­skę do dys­po­zy­cji ka­pi­ta­li­stom. Wal­czy­li­śmy o tę Pol­skę, a te­raz tej Pol­ski nie mamy”. Jed­nak jesz­cze w 1932 roku po­li­cja z pol­skie­go Ryb­ni­ka tak opi­sa­ła pew­ne­go z ro­bot­ni­czych ra­dy­ka­łów: „Cza­ja Emil na­ro­do­wo­ści nie­zde­cy­do­wa­nej”. Kon­flik­ty ogni­sku­ją­ce się wo­kół na­ro­do­wo­ści nie do­ty­czy­ły w ta­kiej mie­rze cze­skie­go i nie­miec­kie­go Ślą­ska, gdzie ro­bot­ni­cy sta­no­wi­li ba­stion ru­chu ko­mu­ni­stycz­ne­go.

Na cha­rak­ter żą­dań na­ro­do­wych wpły­wał też ra­dy­ka­lizm spo­łecz­ny. „O co wal­czy­my?” – py­ta­ło pi­smo „Po­wsta­niec” na po­cząt­ku trze­cie­go po­wsta­nia ślą­skie­go. „Jed­nym jest ten, któ­ry nas gnę­bił przez tyle wie­ków. Dru­gim jest ten, któ­ry wy­sy­sa z na­sze­go ludu pra­cu­ją­ce­go soki. Pierw­szym jest Nie­miec, dru­gim ka­pi­ta­li­sta. Dla­te­go też zwy­cię­stwo po­wstań­ców bę­dzie pierw­szym wiel­kim zwy­cię­stwem ludu pra­cu­ją­ce­go nad wszech­świa­to­wą po­tę­gą ka­pi­ta­łu”. Po­wstań­cy mie­li za­tem dą­żyć do „od­da­nia skar­bów tej zie­mi praw­dzi­we­mu wła­ści­cie­lo­wi – lu­do­wi pra­cu­ją­ce­mu”.

Dla­cze­go więc tak nie­wie­le wie­my o lu­do­wej hi­sto­rii Ślą­ska? Bo zo­sta­ła ona prze­sło­nię­ta przez wiel­kie na­ro­do­we nar­ra­cje: pol­ską, nie­miec­ką i cze­ską. Wszyst­kie one wo­la­ły pod­kre­ślać kon­ser­wa­tyw­ne war­to­ści przy­wią­za­nia do „je­dy­nie słusz­nej oj­czy­zny”, co po­pie­ra­ły rów­nież ko­ściel­ne hie­rar­chie.

Wy­ma­za­niu tej „zbun­to­wa­nej” hi­sto­rii re­gio­nu sprzy­ja­ła tak­że cał­ko­wi­ta zmia­na spo­łecz­na, któ­ra do­ko­na­ła się po 1945 roku. Duża część Ślą­za­ków wy­emi­gro­wa­ła na Za­chód w po­szu­ki­wa­niu lep­szych wa­run­ków ży­cia, tro­pem zna­ne­go tu od XIX wie­ku zja­wi­ska Ost­fluch­tu – uciecz­ki ze Wscho­du. Ci, któ­rzy po­zo­sta­li, za­my­ka­li się w swo­im świe­cie przy­tło­cze­ni przez do­mi­nu­ją­cą pol­ską – a wła­ści­wie war­szaw­ską – nar­ra­cję. Wy­pę­dze­nie, emi­gra­cja czy get­to­iza­cja sprzy­ja­ły po­wsta­niu mitu daw­nej ślą­skiej ar­ka­dii: bo­ga­tej i szczę­śli­wej. W ofi­cjal­nej hi­sto­rii pod­kre­śla­no oczy­wi­ście od­wiecz­ną pol­skość ślą­skiej zie­mi, do­szu­ku­jąc się w dzie­jach na­wet naj­mniej­szych jej śla­dów. Bun­ty lu­do­we opi­sy­wa­no za­tem przede wszyst­kim jako pro­test prze­ciw­ko Niem­com, nie zaś feu­da­łom czy fa­bry­kan­tom bez wzglę­du na na­ro­do­wość.

Książ­ka Bez pana i ple­ba­na nie pre­ten­du­je oczy­wi­ście do by­cia syn­te­zą lu­do­wej hi­sto­rii Gór­ne­go Ślą­ska (ta cze­ka do­pie­ro na na­pi­sa­nie), lecz w for­mie 111 ga­węd przed­sta­wia za­po­mnia­ne wy­da­rze­nia ze zbun­to­wa­nych dzie­jów re­gio­nu, a tak­że wy­do­by­wa z cie­nia nie­pa­mię­ci po­sta­cie zwią­za­ne z tą hi­sto­rią. Po­szcze­gól­ne czę­ści opo­wia­da­ją o dra­ma­tycz­nych oraz mniej po­waż­nych wy­da­rze­niach. Znaj­dzie­my w niej więc krwa­we pro­te­sty spo­łecz­ne, idee wol­no­my­śli­cie­li, ruch ko­biet, a tak­że strajk pił­ka­rzy czy ope­rę ro­bot­ni­czą. Nie bra­ku­je też aneg­do­ty o złych skut­kach mie­sza­nia po­li­ty­ki z al­ko­ho­lem… Tak wie­lo­barw­na bywa w koń­cu hi­sto­ria.

Wśród przed­sta­wia­nych bo­ha­te­rów są Ślą­za­cy opcji pol­skiej, cze­skiej i nie­miec­kiej, a tak­że ci, któ­rzy przy­na­leż­no­ścią na­ro­do­wą w ogó­le so­bie gło­wy nie za­przą­ta­li. Wie­lo­na­ro­do­wa hi­sto­ria lu­do­wa Ślą­ska za­czy­na się w tej pra­cy od XVI wie­ku, gdy do­szło do bun­tu ko­pa­czy tar­no­gór­skich i uni­ka­to­we­go w ska­li Eu­ro­py wy­ku­pu chło­pów od pańsz­czy­zny, a koń­czy po 1945 roku, gdy więk­szość Gór­ne­go Ślą­ska zna­la­zła się w pol­skich gra­ni­cach, a jego nie­miec­cy miesz­kań­cy – wraz ze swo­imi dzie­ja­mi – zo­sta­li ska­za­ni na za­po­mnie­nie.

Opu­bli­ko­wa­ne ga­wę­dy opar­te są na ma­te­ria­le źró­dło­wym, któ­ry wy­ko­rzy­sty­wa­łem już przy pro­wa­dze­niu fan­pa­ge’a „Zbun­to­wa­ny Śląsk” oraz re­ali­za­cji fil­mów do­ku­men­tal­nych (Zbun­to­wa­ny Śląsk. Hi­sto­ria walk spo­łecz­nych na Gór­nym Ślą­sku i Pięść i dy­na­mit. An­ty­fa­szy­ści ślą­scy w Hisz­pa­nii). Ko­rzy­sta­łem ze wspo­mnień i do­ku­men­tów znaj­du­ją­cych się w Ar­chi­wum Pań­stwo­wym w Ka­to­wi­cach (i jego fi­liach), a tak­że w ka­to­wic­kim Od­dzia­ło­wym Ar­chi­wum In­sty­tu­tu Pa­mię­ci Na­ro­do­wej. Nie­zwy­kle po­moc­ne oka­za­ły się rów­nież ar­chi­wal­ne nu­me­ry „Ro­bot­ni­ka Ślą­skie­go” i „Ga­ze­ty Ro­bot­ni­czej” czy sta­re bro­szu­ry po­li­tycz­ne i zbio­ry do­ku­men­tów po­świę­co­nych ru­cho­wi ro­bot­ni­cze­mu na nie­miec­kim Ślą­sku. Nie moż­na za­po­mi­nać tak­że o książ­kach: zwłasz­cza tych z okre­su PRL, gdy te­mat ten był sze­rzej ba­da­ny, choć dość sche­ma­tycz­nie i głów­nie przez pry­zmat pol­sko­ści, oraz rzad­szych now­szych pu­bli­ka­cjach, w któ­rych chło­pi i ro­bot­ni­cy znik­nę­li nie­mal z pola wi­dze­nia hi­sto­ry­ków.

Książ­ka Bez pana i ple­ba­na uka­zu­je się w se­rii „Lu­do­wa Hi­sto­ria Pol­ski”. Rów­nie do­brze mo­gła­by się jed­nak uka­zać – po pew­nym prze­sta­wie­niu ak­cen­tów – w po­dob­nej se­rii do­ty­czą­cej lu­do­wej hi­sto­rii Nie­miec czy Czech. Bo na Gór­nym Ślą­sku te lu­do­we hi­sto­rie się łą­czą. I są znacz­nie cie­kaw­sze, niż nam się wy­da­je.

Wię­cej o hi­sto­rii Ślą­ska i ro­bot­ni­czych straj­kach na fan­pa­ge’u Śląsk Zbun­to­wa­ny: https://www.fa­ce­bo­ok.com/sla­sk­zbun­to­wa­ny.

------------------------------------------------------------------------

Cyt. za: Gór­ny Śląsk i Za­głę­bie w daw­nych opi­sach, wiek XIX, Ka­to­wi­ce 1984, s. 231-232.

Cyt. za: Pie­ro­ny. Gór­ny Śląsk po pol­sku i po nie­miec­ku, War­sza­wa 2014, s. 44.

Spo­wiedź wiel­ka­noc­na Ślą­za­ków, „Dzien­nik Za­chod­ni” 2013, 28 mar­ca.

W. Ma­rzec, Re­be­lia i re­ak­cja. Re­wo­lu­cja 1905 i ple­bej­skie do­świad­cze­nie po­li­tycz­ne, Łódź–Kra­ków 2016, s. 17.

S. Mi­chal­kie­wicz, Prze­mysł i ro­bot­ni­cy na Ślą­sku (do 1914), Ka­to­wi­ce 1984, s. 114.

A. Pilch, Związ­ki za­wo­do­we na Ślą­sku Cie­szyń­skim przed pierw­szą woj­ną świa­to­wą, War­sza­wa 1966, s. 13.

Gór­ny Śląsk, Śląsk Cie­szyń­ski i okręg ostraw­ski w okre­sie in­du­stria­li­za­cji, red. M. Wa­na­to­wicz, Ka­to­wi­ce 1990, s. 75.

Cyt. za: M. Węc­ki, F. Bracht (1899–1945). Na­zi­stow­ski za­rząd­ca Gór­ne­go Ślą­ska w la­tach II woj­ny świa­to­wej, Ka­to­wi­ce 2014, s. 268.

J. Chle­bow­czyk, O pra­wie do bytu ma­łych i mło­dych na­ro­dów. Kwe­stia na­ro­do­wa i pro­ce­sy na­ro­do­wo­twór­cze we wschod­niej Eu­ro­pie Środ­ko­wej w do­bie ka­pi­ta­li­zmu (od schył­ku XVII do po­cząt­ków XX wie­ku), War­sza­wa–Kra­ków 1983, s. 20.

J. Cha­ła­siń­ski, An­ta­go­nizm pol­sko-nie­miec­ki w osa­dzie fa­brycz­nej „Ko­pal­nia” na Gór­nym Ślą­sku, War­sza­wa 1935, s. 101.

Ar­chi­wum Pań­stwo­we w Ka­to­wi­cach (APK), ze­spół 12/38 (po­li­cja woj. ślą­skie­go 1922-1939), sygn. 717, s. 621.

O co wal­czy­my?, „Po­wsta­niec” 1921, 10 maja.1

TARNOWSKIE GÓRY 1534:
BUNT KOPACZY

W po­cząt­ku XVI wie­ku re­jon Tar­now­skich Gór prze­ży­wał praw­dzi­wą go­rącz­kę sre­bra i oło­wiu. I to wła­śnie tam do­szło do bun­tu ów­cze­snych gór­ni­ków – być może da­le­kie­go od­pry­sku wo­jen chłop­skich w Niem­czech.

Naj­star­sze wzmian­ki o wy­do­by­wa­niu su­row­ców na Gór­nym Ślą­sku po­cho­dzą z po­cząt­ku XII wie­ku, choć jego hi­sto­ria w tym re­gio­nie jest znacz­nie dłuż­sza. Po­cząt­ko­wo w pierw­szych pry­mi­tyw­nych ko­pal­niach – ma­ją­cych czę­sto cha­rak­ter od­kry­wek – pra­co­wa­li chło­pi, któ­rzy świad­czy­li na rzecz pana feu­da­ła tak zwa­ną ren­tę od­rob­ko­wą.

Wzrost zy­sków z gór­nic­twa zmie­nił go­spo­dar­kę re­gio­nu. Ro­sła li­czeb­ność osad miej­skich czę­sto przej­mu­ją­cych ko­pal­nie. Za­czę­ła się two­rzyć war­stwa lud­no­ści pra­cu­ją­cej za­wo­do­wo w gór­nic­twie, któ­ra była nie tyl­ko bar­dziej za­in­te­re­so­wa­na pra­cą niż przy­mu­sza­ni do niej chło­pi, lecz tak­że zna­ła nowe udo­sko­na­le­nia w tech­ni­ce wy­do­by­cia. Poza tym mia­sta jako wła­ści­cie­le ko­palń nie mo­gły ko­rzy­stać, tak jak wcze­śniej ro­bi­ła to szlach­ta, z dar­mo­wej pra­cy chło­pów pańsz­czyź­nia­nych.

Gór­ni­cy uczy­li się wal­czyć o swo­je. W 1220 roku w Cuk­man­tlu (póź­niej­sze Zla­té Hory) wznie­ci­li po­wsta­nie, pod­czas któ­re­go wy­rżnę­li ry­ce­rzy z od­dzia­łu bi­sku­pa wro­cław­skie­go. Przy­czy­ni­ło się ono do nada­nia ślą­skim ko­pa­czom zło­ta znacz­nych przy­wi­le­jów spo­łecz­nych i ma­te­rial­nych. Na­ro­dzi­ło się nowe zja­wi­sko kul­tu­ro­we: za­czę­to sza­no­wać gór­ni­ków, któ­rzy dzię­ki nada­nym pra­wom prze­kształ­ca­li się w od­ręb­ny stan spo­łe­czeń­stwa feu­dal­ne­go, zwa­ny gór­ni­czym.

W XIV wie­ku po­ja­wia­ły się pierw­sze sto­wa­rzy­sze­nia gór­ni­cze – gwa­rec­twa (Ge­wer­ke), or­ga­ni­za­cje zbli­żo­ne do rze­mieśl­ni­czych ce­chów. Ich człon­ko­wie zo­bo­wią­za­ni byli za­rów­no do wnie­sie­nia wkła­du pie­nięż­ne­go dla sfi­nan­so­wa­nia przed­się­wzię­cia, jak i do oso­bi­stej fi­zycz­nej pra­cy pod zie­mią. Szyb­ko jed­nak we­wnątrz gwa­rectw wy­od­ręb­ni­ła się gru­pa wzbo­ga­co­nych albo wku­pio­nych miesz­czan czy na­wet szlach­ci­ców, któ­rzy już nie mu­sie­li pra­co­wać pod zie­mią, za to za­trud­nia­li na­jem­ną siłę ro­bo­czą, tak zwa­ne po­spól­stwo. Wiel­kie zróż­ni­co­wa­nie po­ja­wi­ło się tak­że wśród sa­mych pra­cow­ni­ków na­jem­nych. Ro­bot­nik po­no­sił całe ry­zy­ko zwią­za­ne z pra­cą, ob­cią­żo­ny był kosz­ta­mi pro­duk­cji, część jego za­rob­ku po­zo­sta­wa­ła w ręku gwar­ka czy wła­ści­cie­la, któ­rzy za­zwy­czaj mie­li też mo­no­pol apro­wi­za­cyj­ny – wy­łącz­ność sprze­da­ży żyw­no­ści rę­ba­czom i ro­bot­ni­kom.

Na prze­ło­mie XV i XVI wie­ku wpro­wa­dzo­no licz­ne prze­pi­sy udzie­la­ją­ce ko­pal­niom i gwa­rec­twom sze­ro­kich swo­bód i upraw­nień. Nie­wie­le mó­wi­ły one jed­nak o pra­wach ów­cze­snych ro­bot­ni­ków, czy­li po­spól­stwa. Je­dy­nie ostat­ni Piast opol­sko-ra­ci­bor­ski, Jan II Do­bry, w usta­wie gór­ni­czej z 1526 roku pi­sał: „Nikt nie ma chło­pów i ro­bot­ni­ków w ko­pal­niach krzyw­dzić”. Cięż­ka pra­ca, licz­ne wy­pad­ki, wy­zysk ze stro­ny wła­ści­cie­li ko­palń, ale też po­czu­cie dumy z wy­ko­ny­wa­nia swo­je­go fa­chu spra­wi­ły, że śro­do­wi­sko gór­ni­cze wpi­sa­ło się w hi­sto­rię zbun­to­wa­ne­go Ślą­ska. W 1503 roku po ska­za­niu na śmierć jed­ne­go z ro­bot­ni­ków wy­bu­chło po­wsta­nie ślą­skich rę­ba­czy w Zło­tym Sto­ku. Do po­dob­nych wy­stą­pień do­szło w Cuk­man­tlu, Ły­ś­cach, Bła­szy­nie, a wresz­cie w sa­mych Tar­now­skich Gó­rach. W tym re­jo­nie dzia­ła­ło wów­czas aż kil­ka­na­ście ty­się­cy pry­mi­tyw­nych szy­bów gór­ni­czych, cho­ciaż zło­ża sre­bra i oło­wiu od­kry­to tam do­pie­ro w koń­cu XV wie­ku. Ścią­ga­li tam lu­dzie z ca­łe­go Ślą­ska, a tak­że z Nie­miec i z Pol­ski.

Rycina przedstawiająca dawnych gwarków

Ni­skie pła­ce ko­pa­czy były praw­do­po­dob­nie głów­ną przy­czy­ną bun­tu, do któ­re­go do­szło w 1534 roku w Tar­now­skich Gó­rach. Nie­któ­re hi­po­te­zy wska­zu­ją, że być może miał on tak­że pod­ło­że re­li­gij­ne. Ucie­ka­ją­cy przed prze­śla­do­wa­nia­mi przed­sta­wi­cie­le roz­wi­ja­ją­ce­go się wów­czas w Niem­czech ana­bap­ty­zmu ‒ ra­dy­kal­ne­go ru­chu re­li­gij­no-spo­łecz­ne­go ‒ naj­praw­do­po­dob­niej chro­ni­li się tak­że w tych oko­li­cach. Mo­gli tu tak­że zna­leźć azyl uczest­ni­cy Wiel­kiej Woj­ny chłop­skiej w Niem­czech (1524–1526) – jed­ne­go z naj­więk­szych bun­tów chłop­skich Eu­ro­py, po stłu­mie­niu któ­re­go krwa­we re­pre­sje do­tknę­ły dzie­siąt­ki ty­się­cy chło­pów.

Zbun­to­wa­ni gór­ni­cy prze­sta­li przy­cho­dzić do pra­cy, w związ­ku z czym wła­dze gór­ni­cze ka­za­ły aresz­to­wać ich przy­wód­ców. Zo­sta­li oni osa­dze­ni w wię­zie­niu, któ­re znaj­do­wa­ło się w bu­dyn­ku urzę­du gór­ni­cze­go, bę­dą­ce­go tak­że pierw­szym ra­tu­szem Tar­now­skich Gór. Aresz­to­wa­nie przy­wód­ców do­pro­wa­dzi­ło jed­nak do za­ostrze­nia sy­tu­acji – ko­pa­cze za­ata­ko­wa­li wię­zie­nie, uwal­nia­jąc osa­dzo­nych. Do­pie­ro spro­wa­dze­ni żoł­nie­rze po­mo­gli stłu­mić za­miesz­ki, a 20 pro­wo­dy­rów po­now­nie tra­fi­ło do piw­nic ra­tu­sza. Po osą­dze­niu zo­sta­li oni pu­blicz­nie wy­chło­sta­ni. Pię­ciu spo­śród za­trzy­ma­nych ode­sła­no na te­ren Rze­czy­po­spo­li­tej, ty­luż tra­fi­ło do Kar­nio­wa (Krno­va), gdzie miał swo­ją sie­dzi­bę ksią­żę kar­niow­ski, wła­ści­ciel Tar­now­skich Gór, a po­zo­sta­łych po pew­nym cza­sie zwol­nio­no z wię­zie­nia.

Wy­nisz­cza­ją­ce woj­ny, ra­bun­ko­wa go­spo­dar­ka, brak in­we­sty­cji, a wresz­cie na­pływ sre­bra z Ame­ry­ki przy­czy­ni­ły się jed­nak wkrót­ce do upad­ku ślą­skie­go gór­nic­twa na prze­szło 200 lat.

Wię­cej:

K. Ma­le­czyń­ski, Z dzie­jów gór­nic­twa ślą­skie­go w epo­ce feu­dal­nej, w: Szki­ce z dzie­jów Ślą­ska, t. I, War­sza­wa 1955.

------------------------------------------------------------------------

Cyt. za: K. Ma­le­czyń­ski, Z dzie­jów gór­nic­twa ślą­skie­go w epo­ce feu­dal­nej, w: Szki­ce z dzie­jów Ślą­ska, War­sza­wa 1955, s. 237.2

KADŁUB WOLNY 1605: JAK ŚLĄSCY CHŁOPI OD PANA SIĘ WYKUPILI

To pierw­szy taki przy­pa­dek na zie­miach obec­nej Pol­ski – w 1605 ro­ku wszy­scy chło­pi z Ka­dłu­ba, osa­dy pod Ole­snem, wy­ku­pi­li się z pod­dań­stwa. W tym cza­sie po­wo­ła­no też do ży­cia spół­kę le­śną, któ­ra mia­ła za­jąć się za­rzą­dza­niem wspól­ny­mi la­sa­mi.

Edykt ce­sar­ski z 1562 roku wpro­wa­dzał na Ślą­sku – pod­le­ga­ją­cym wów­czas Ko­ro­nie Cze­skiej – pra­cę pańsz­czyź­nia­ną chło­pa, co ozna­cza­ło czę­sto tak­że ru­go­wa­nie kmie­ci z zie­mi. Już wcze­śniej wpro­wa­dzo­no pod­dań­stwo oso­bi­ste. Przed­tem wy­da­wa­ło się, że roz­kwit ren­ty pie­nięż­nej i wy­ku­py­wa­nie chło­pów z ro­bo­cizn przy­czy­nią się do roz­wo­ju ryn­ku we­wnętrz­ne­go – i sa­me­go chłop­skie­go sta­nu. Tak się jed­nak nie sta­ło. Przy czte­ro­krot­nym wzro­ście cen zbo­ża oka­za­ło się, że na Ślą­sku – po­dob­nie jak na zie­miach ów­cze­snej Rze­czy­po­spo­li­tej – bar­dziej opła­cal­ny stał się dla feu­dal­ne­go pana fol­wark pańsz­czyź­nia­ny niż sys­tem czyn­szo­wy. Do­pro­wa­dzi­ło to do upad­ku go­spo­dar­ki chłop­skiej. Śląsk po­zo­sta­wał w or­bi­cie prze­mian za­cho­dzą­cych w środ­ko­wej i wschod­niej Eu­ro­pie, co po­głę­bi­ły do­dat­ko­wo znisz­cze­nia woj­ny trzy­dzie­sto­let­niej. Na nic zda­ły się czę­ste pro­ce­sy ślą­skich chło­pów wy­ta­cza­ne ich pa­nom – zwłasz­cza pod ko­niec XVI wie­ku ‒ i od­wo­ła­nia do Wyż­sze­go Urzę­du Ślą­skie­go, pra­skiej Izby Ape­la­cyj­nej czy cze­skiej Kan­ce­la­rii Dwor­skiej w Wied­niu. Zmniej­sza­ła się war­stwa naj­bo­gat­szych kmie­ci, przy­by­wa­ło za to tych ma­ło­rol­nych lub bez­rol­nych (cha­łup­ni­cy i ko­mor­ni­cy).

Pew­ną furt­ką do wol­no­ści była – zwłasz­cza od koń­ca XV do po­ło­wy XVI wie­ku – moż­li­wość wy­ku­pu od świad­czeń na rzecz pana. Do naj­więk­szej licz­by ta­kich przy­pad­ków do­cho­dzi­ło w księ­stwie opol­sko-ra­ci­bor­skim rzą­dzo­nym przez ostat­nie­go księ­cia opol­skie­go Jana. Oczy­wi­ście, ta­kie sy­tu­acje do­ty­czy­ły nie­wiel­kiej czę­ści lud­no­ści wiej­skiej, a do po­cząt­ków XVIII wie­ku zu­peł­nie za­nik­nę­ły.

Miesz­ka­ją­cy w oto­cze­niu la­sów chło­pi z wio­ski Ka­dłub mie­li szczę­ście – mo­gli do­star­czać drew­no do więk­szych miast re­gio­nu, co przy­no­si­ło im duże zy­ski. Pią­te­go kwiet­nia 1605 roku za­war­ta zo­sta­ła umo­wa mię­dzy Ja­nem Bes­sem z Wier­chle­sa, pa­nem na Szu­mi­ra­dzie, a gmi­ną i ogó­łem miesz­kań­ców wsi Wiel­ki Ka­dłub. Bess sprze­dał cały swój ka­dłub­ski ma­ją­tek, zwal­nia­jąc rów­no­cze­śnie chło­pów z pod­dań­stwa. Do­stał za to 2500 ta­la­rów (kro­wa kosz­to­wa­ła wów­czas pięć). Na ma­ją­tek skła­da­ły się pola, łąki, sta­wy ryb­ne, mły­ny, tar­tak, a na­wet karcz­ma. Na­byw­ca­mi byli wszy­scy kmie­cie i za­grod­ni­cy po­sia­da­ją­cy w Ka­dłu­bie go­spo­dar­stwa, czy­li 25 osób.

„Chło­pi ka­dłub­scy, sta­no­wiąc licz­ną, sil­ną eko­no­micz­nie i zwar­tą, dzię­ki łą­czą­cej ich wię­zi ma­jąt­ko­wej, gru­pę lud­no­ści wiej­skiej, po­tra­fi­li unik­nąć po­wtór­ne­go pod­dań­stwa” – pi­sał Ta­de­usz Mar­sza­łek w po­świę­co­nej im książ­ce.

Uwol­nio­ny chłop zy­ski­wał zdol­ność do czyn­no­ści praw­nych i zo­sta­wał wcią­gnię­ty w go­spo­dar­kę re­gio­nal­ną – wzra­sta­ła więc licz­ba umów kup­na-sprze­da­ży. W wol­nym już Ka­dłu­bie chło­pi zde­cy­do­wa­li się nie na dzie­le­nie i wy­prze­da­wa­nie na­by­te­go ma­jąt­ku, lecz na pro­wa­dze­nie ko­lek­tyw­nej go­spo­dar­ki na za­sa­dach wspól­no­ty ma­jąt­ko­wej, co zresz­tą nie­źle świad­czy o ich wy­ro­bie­niu spo­łecz­nym. Czę­ści skła­do­we ma­jąt­ku – poza la­sa­mi, któ­re po­zo­sta­ły we wspól­nym wła­da­niu – jako go­spo­dar­stwo-spół­ka le­śna były od­da­wa­ne w dzier­ża­wę. Spo­śród wszyst­kich człon­ków wspól­no­ty wy­ła­nia­no czte­ro­oso­bo­wy za­rząd. Do­ku­men­ty po­wsta­wa­ły w ję­zy­ku cze­skim, poza jed­nym po pol­sku, wy­sta­wio­nym z 1661 roku, gdy Wa­zo­wie po­sia­da­li księ­stwo opol­sko-ra­ci­bor­skie na pra­wach za­sta­wu hi­po­tecz­ne­go. Po­tem oczy­wi­ście spi­sy­wa­no je po nie­miec­ku.

W pro­to­ko­le wal­ne­go zgro­ma­dze­nia spół­ki z 1845 roku wy­mie­nio­ne zo­sta­ły na­zwi­ska naj­ak­tyw­niej­szych jej człon­ków: Ja­kub Błasz­czyk, Pa­weł Mio­zga, Jó­zef Cza­ja, Ma­te­usz Ko­wo­lik, Bar­tek Szczy­gieł, Ja­kub Ka­sprzyk. Po­nie­waż bio­rą­cy udział w ze­bra­niu człon­ko­wie spół­ki (66 osób) nie zna­li nie­miec­kie­go, na ich żą­da­nie spo­rzą­dzo­no do­dat­ko­wy pro­to­kół w ję­zy­ku pol­skim. Spi­sa­no szcze­gó­ło­we kom­pe­ten­cje za­rzą­du, któ­re poza nad­zo­ro­wa­niem wspól­ne­go ma­jąt­ku obej­mo­wa­ły też przy­kła­do­wo spra­wo­wa­nie pa­tro­na­tu nad szko­łą.

Chłopi na drzeworycie z XVI wieku

Wła­sno­ścią wspól­no­ty po­zo­sta­wa­ła też karcz­ma od­da­wa­na w dzier­ża­wę za czynsz (oraz kwar­tal­nie „sześć kwart wód­ki i sześć piw”). Człon­ko­wie spół­ki zo­bo­wią­zy­wa­li się jed­nak ku­po­wać wszyst­kie trun­ki wy­łącz­nie u dzier­żaw­cy, pod wa­run­kiem że ten bę­dzie je do­star­czał we­dług ja­ko­ści i ceny obo­wią­zu­ją­cej w pro­mie­niu dwóch mil.

Oczy­wi­ście przez te wszyst­kie lata nie za­bra­kło kon­flik­tów z wła­dza­mi pru­ski­mi (Ka­dłub był jed­ną z ostoi pol­skie­go ru­chu na­ro­do­we­go), a po­tem Trze­cią Rze­szą, któ­ra wła­ści­wie do­pro­wa­dzi­ła do li­kwi­da­cji spół­ki. W PRL ma­ją­tek ka­dłub­ski po­trak­to­wa­no jako mie­nie po­nie­miec­kie, a po­tem od­da­no go Wspól­no­cie Chłop­skiej La­sów Drob­now­ło­ściań­skich. Przez te wszyst­kie lata wieś sta­ła się jed­nak wzor­co­wym przy­kła­dem wspól­nych dzia­łań lo­kal­nej spo­łecz­no­ści – po­wo­ły­wa­no spół­ki, a wła­ści­we spół­dziel­nie, do spraw me­lio­ra­cji czy elek­try­fi­ka­cji.

Ten przy­kład do­wo­dzi, w jaki spo­sób sta­tus sta­nu chłop­skie­go – za­rów­no ma­te­rial­ny, jak i spo­łecz­ny – mógł­by wpły­nąć ko­rzyst­nie na roz­wój Ślą­ska, a tak­że ziem są­sied­niej Rze­czy­po­spo­li­tej, gdy­by nie zła­ma­ło go wpro­wa­dze­nie pańsz­czy­zny, na sku­tek któ­rej chłop stał się nie­wol­ni­kiem przy­wią­za­nym do cu­dzej zie­mi.

Wię­cej:

T. Mar­sza­łek, Hi­sto­ria spół­ki le­śnej w Wol­nym Ka­dłu­bie, Opo­le 1974.

------------------------------------------------------------------------

T. Mar­sza­łek, Hi­sto­ria spół­ki le­śnej w Wol­nym Ka­dłu­bie, Opo­le 1974, s. 34.3

OD BYTOMIA PO NYSĘ: GDY PŁONĘŁY STOSY…

Bli­sko 300 ko­biet spa­lo­no na Gór­nym Ślą­sku w cza­sach zbio­ro­we­go sza­leń­stwa zwa­ne­go po­lo­wa­niem na cza­row­ni­ce.

Pierw­szą ko­bie­tę oskar­żo­ną o cza­ry osa­dzo­no w miej­skim wię­zie­niu w Ra­ci­bo­rzu w 1663 roku. Po tor­tu­rach wy­da­ła kil­ka wspól­ni­czek. Nie wia­do­mo do­kład­nie, co się z nimi sta­ło – naj­praw­do­po­dob­niej skoń­czy­ły na sto­sie.

Le­piej udo­ku­men­to­wa­ne są wy­da­rze­nia z 1667 roku – za­cho­wa­ły się akta są­do­we z okre­su od 15 sierp­nia do 12 wrze­śnia, opi­su­ją­ce prze­słu­cha­nia w Ra­ci­bo­rzu ko­biet po­mó­wio­nych o cza­ry. Je­śli ko­bie­ta się przy­zna­ła, tra­fia­ła na stos, gdy za­prze­cza­ła – tor­tu­ro­wa­no ją tak dłu­go, aż się przy­zna­ła. Nie było szans na uła­ska­wie­nie. Przy­zna­wa­ły się do wszyst­kie­go: uczto­wa­nia z dia­bła­mi w noc Wal­pur­gii, szko­dze­nia by­dłu, la­ta­nia na mio­tłach, a na­wet ko­ło­wrot­kach. Dwa­na­ście ko­biet spa­lo­no 23 wrze­śnia na sto­sie, na tak zwa­nej ka­tow­ce, w po­bli­żu ko­ścio­ła pod we­zwa­niem Mat­ki Bo­żej w Ra­ci­bo­rzu. Na szyb­kie wy­da­nie wy­ro­ku na­le­gał ra­ci­bor­ski ma­gi­strat, po­nie­waż nie chciał po­no­sić kosz­tów utrzy­ma­nia oskar­żo­nych. Ofia­ry po­cho­dzi­ły z sa­me­go mia­sta oraz z jego oko­lic: Sy­ry­ni, Kor­no­wa­ca, Nie­bo­czów.

Rok wcze­śniej, w maju 1666 roku, w po­bli­żu mły­na na Gli­wic­kim Przed­mie­ściu w By­to­miu spa­lo­no Ka­ta­rzy­nę Nie­dzie­li­nę. Przez 59 dni aresz­tu pod­da­wa­no ją tor­tu­rom. Wójt i ław­ni­cy nie po­bie­ra­li wy­na­gro­dze­nia za udział w pro­ce­sie, za to ra­czy­li się al­ko­ho­lem na koszt urzę­du. Ra­chu­nek wy­sła­ny wła­ści­cie­lo­wi By­to­mia przez wój­ta za­wie­rał po­zy­cje, ta­kie jak za­pła­ta dla chło­pów no­szą­cych drew­no na stos, dzie­więć garn­ców „piwa ru­skie­go”, któ­re wy­pi­li w cza­sie prze­słu­chań ław­ni­cy, oraz ho­no­ra­rium dla kata. Wy­rok za­twier­dził wła­ści­ciel pań­stwa by­tom­skie­go hra­bia Je­rzy VII Fry­de­ryk Henc­kel von Don­ner­smarck. To on w 1653 roku ka­zał aresz­to­wać Han­nę Ku­ro­wą z By­to­mia oskar­żo­ną o to, że do trum­ny swo­je­go zmar­łe­go dziec­ka wło­ży­ła „trzy ką­ski chle­ba i krzy­ży­czek z kło­ko­ci­ny” uwa­ża­nej za ro­śli­nę ma­gicz­ną. Wów­czas by­tom­scy ław­ni­cy nie do­pa­trzy­li się w tym cza­rów, więc pu­ści­li ko­bie­tę wol­no. Hra­bia zga­nił ich i wy­to­czył jej po­now­ny pro­ces, tym ra­zem za­koń­czo­ny wy­gna­niem.

Mniej wię­cej w tym sa­mym cza­sie, gdy w 1667 roku pło­nę­ły w Ra­ci­bo­rzu sto­sy, za­cho­ro­wa­ła żona pana na Byt­ko­wie i Ro­goź­ni­ku, Teo­do­ra Mar­ci­na Kry­liń­skie­go. Oskar­żył on o spo­wo­do­wa­nie jej cho­ro­by dwie miej­sco­we zna­chor­ki: Kry­sty­nę Wa­cław­czyk i Annę Słup­ską. Spra­wą za­ję­ły się wła­dze By­to­mia, a tor­tu­ro­wa­niem ko­biet wy­na­ję­ty kat. Oskar­żo­ne przy­zna­ły się do winy, zo­sta­ły jed­nak ska­za­ne przez ław­ni­ków tyl­ko na wy­gna­nie. Tak ni­ska kara zde­ner­wo­wa­ła Kry­liń­skie­go, któ­ry nie po­krył kosz­tów pro­ce­su. Cza­sa­mi odro­bi­na do­brej woli sądu po­zwa­la­ła więc oca­lić ży­cie ska­za­nym. Tej odro­bi­ny za­bra­kło w księ­stwie ny­skim.

Nysa, po­sia­dłość bi­sku­pów wro­cław­skich, była bo­ga­tym mia­stem, zy­ska­ła jed­nak opi­nię naj­su­row­sze­go ośrod­ka wal­ki z cza­row­ni­ca­mi. W księ­stwie ny­skim ofia­rą re­li­gij­no-są­do­wych mor­dów pa­dło co naj­mniej 250 ko­biet.

Pierw­sze pro­ce­sy mia­ły miej­sce w 1622 roku – Bar­ba­ra Schmied zo­sta­ła spa­lo­na na sto­sie 3 lip­ca w Ny­sie, a po­zo­sta­łe po­dej­rza­ne o cza­ry ko­bie­ty pod ko­niec sierp­nia w Je­se­ni­ku. Od tej pory wszyst­kie wy­ro­ki za­pa­da­ły przed są­dem w Ny­sie, na­to­miast wy­ko­ny­wa­no je w ro­dzin­nych miej­sco­wo­ściach oskar­żo­nych.

Ko­lej­na fala pro­ce­sów i stra­ceń – za któ­rą opo­wia­dał bi­skup i pro­ku­ra­tor Mar­tin Lo­renz – prze­szła przez pań­stwo ny­skie w la­tach 1634–1648. Spa­lo­no wów­czas mło­dą dziew­czy­nę je­dy­nie za grze­chy jej mat­ki, któ­ra po­noć za­da­wa­ła się przed jej uro­dze­niem z dia­błem.

Na sto­sy nie było cza­su – we wrze­śniu 1636 roku wła­dze Nysy wy­da­ły po­zwo­le­nie na bu­do­wę spe­cjal­nych pie­ców do pa­le­nia „spra­wie­dli­wie ska­za­nych zwo­len­ni­ków dia­bła, cza­row­nic i złych du­chów”. W Głu­cho­ła­zach do pod­zie­mi ra­tu­sza spro­wa­dzo­no wów­czas tak zwa­ny tron cza­row­nic, czy­li fo­tel na­je­żo­ny gwoź­dzia­mi.

Proces kobiety oskarżanej o uprawianie czarów

Jed­nak to lata 1651–1684 były dla ko­biet po­dej­rze­wa­nych o cza­ry w tam­tym re­gio­nie naj­strasz­liw­szym okre­sem. Wie­le do­ku­men­tów do­ty­czą­cych tego te­ma­tu za­cho­wa­ło się w ar­chi­wum w Opa­wie. W 1651 roku w Ny­sie ska­za­no na śmierć 42 ko­bie­ty. Spa­lo­no je we wspo­mnia­nych pie­cach. Moż­na tyl­ko przy­pusz­czać, że przed­tem ścię­to im gło­wy mie­czem. Mal­tre­to­wa­ne ko­bie­ty pod­czas pro­ce­su twier­dzi­ły, że cza­row­ni­kiem był tak­że spo­wied­nik bi­sku­pa, co dało nie­któ­rym do my­śle­nia. Wkrót­ce zresz­tą sam ce­sarz za­ka­zał do­cho­dzeń o cza­ry. Dla po­nad 200 miesz­ka­nek księ­stwa ny­skie­go było już jed­nak za póź­no. W ma­łych Mi­ku­lo­vi­cach, na pół­noc od Je­se­ni­ka, spa­lo­no 16 osób, w Głu­cho­ła­zach – 22, w Zla­tych Ho­rách zaś – 85. A mo­gło być jesz­cze go­rzej – w cza­sie wi­zy­ta­cji bi­sku­pa wro­cław­skie­go w Je­se­ni­ku w 1651 roku in­kwi­zy­to­rzy do­szli do wnio­sku, że wpraw­dzie wszy­scy oby­wa­te­le mia­sta są ka­to­li­ka­mi, ale po­ło­wa z nich praw­do­po­dob­nie od­da­je się za­ka­za­nym prak­ty­kom.

Za tymi zbrod­nia­mi sta­ły fa­na­tyzm re­li­gij­ny, po­szu­ki­wa­nie ko­złów ofiar­nych, a wresz­cie zwy­kła chci­wość. Wła­dze Nysy na eg­ze­ku­cji 11 osób ze Zla­tych Hor zy­ska­ły 425 ta­la­rów. We­dług za­cho­wa­ne­go ory­gi­nal­ne­go ra­chun­ku sumę po­dzie­lo­no w na­stę­pu­ją­cy spo­sób: bur­mistrz – dzie­więć ta­la­rów sześć gro­szy, rada w Ny­sie – dzie­więć ta­la­rów sześć gro­szy, rada w Zla­tych Ho­rách – 18 ta­la­rów 12 gro­szy, wójt – 18 ta­la­rów 12 gro­szy, sę­dzio­wie – 18 ta­la­rów 12 gro­szy, pi­sarz miej­ski – dzie­więć ta­la­rów sześć gro­szy, słu­ga miej­ski – dzie­więć ta­la­rów sześć gro­szy. Resz­ta, czy­li po­nad 300 ta­la­rów, mia­ła przy­paść bi­sku­po­wi wro­cław­skie­mu.

Wię­cej:

W. Korcz, Wspól­nicz­ki dia­bła, czy­li o pro­ce­sach cza­row­nic na Ślą­sku w XVII wie­ku, Ka­to­wi­ce 1985.

------------------------------------------------------------------------

P. Szym­ko­wicz, Hi­sto­ria pro­ce­sów cza­row­nic na po­gra­ni­czu ny­sko-je­se­nic­kim, www.po­wiat.nysa.pl/stro­na-3328-hi­sto­ria­_pro­ce­so­w_cza­row­ni­c_na.html .4

ŚLĄSKIE ZBÓJE

Gór­ny Śląsk tak­że może po­chwa­lić się swo­imi zbój­ni­ka­mi. Ich le­gen­da zro­dzi­ła się w mo­men­cie, gdy pod­nie­śli rękę na pa­nów, choć ich praw­dzi­we ży­cie da­le­kie było od ro­man­tycz­nych ba­jek.

Bez wąt­pie­nia naj­słyn­niej­szym ślą­skim zbój­ni­kiem był On­dra­szek, któ­re­mu swą po­wieść po­świę­cił Gu­staw Mor­ci­nek, a zna­ko­mi­ty spek­takl wy­sta­wi­ła Sce­na Pol­ska te­atru w Cze­skim Cie­szy­nie. On­dra­szek uro­dził się w 1680 rok w Ja­no­wi­cach, nie­opo­dal Fryd­ka. Daw­niej uwa­ża­no, że wy­wo­dził się z ro­dzi­ny wój­ta Sze­be­sty, wszyst­ko jed­nak wska­zu­je na to, że po­cho­dził ra­czej z rodu Fu­ci­ma­nów. Zbó­jo­wał głów­nie w re­jo­nie Ły­sej Góry na po­gra­ni­czu Ślą­ska Cie­szyń­skie­go i Mo­raw. Tak do­piekł wła­dzy, że skie­ro­wa­no prze­ciw­ko jego ban­dzie pułk dra­go­nów sta­cjo­nu­ją­cy w Ra­ci­bor­skiem. Zgi­nął na­to­miast z ręki kom­pa­na – Ju­ra­sza w karcz­mie w Sviad­no­vie w 1715 roku. Moż­na by rzec – kla­sycz­na zbój­nic­ka hi­sto­ria…

Po­cząt­ków zbój­nic­twa trze­ba jed­nak szu­kać nie tyle w ro­man­tycz­nych mrzon­kach mło­dzień­ców z gó­ral­skich przy­siół­ków, ile w struk­tu­rze agrar­nej ów­cze­snych te­re­nów gór­skich. Choć zbój­nic­two było kon­ty­nu­acją tra­dy­cji kul­tu­ro­wych wol­nych pa­ste­rzy wo­ło­skich, to okres jego naj­więk­sze­go roz­kwi­tu roz­po­czął się w XVII wie­ku, kie­dy w związ­ku z roz­wo­jem go­spo­dar­ki fol­warcz­nej i obar­cza­niem chło­pów no­wy­mi po­win­no­ścia­mi ma­so­wo za­czę­to wy­własz­czać gó­ral­skie zie­mie.

Po­czą­tek XVIII wie­ku przy­niósł tak­że an­ty­habs­bur­skie po­wsta­nie Ra­ko­cze­go na Wę­grzech, w któ­rym znacz­ną część ar­mii sta­no­wi­li chło­pi, zwa­ni ku­ru­ca­mi. Po upad­ku prze­pra­wia­li się przez Sło­wa­cję tak­że na Śląsk. To z sze­re­gów ku­ru­ców wy­wo­dził się słyn­ny Ju­raj Jáno­šík (1688–1713), ale kon­tak­ty z nimi miał też utrzy­my­wać On­dra­szek. Obaj za­czę­li zbó­jo­wać w 1711 roku.

Ślą­ski­mi zbój­ni­ka­mi już cza­sów in­du­stria­li­za­cji byli Ka­rol Pi­stul­ka i Win­cen­ty Eliasz, któ­rzy ob­ra­bo­wa­li mię­dzy in­ny­mi kasę pan­cer­ną kon­cer­nu Tie­le-Winc­kler w Ka­to­wi­cach. Pi­stul­ka uro­dził się w 1848 roku, Eliasz dwa lata póź­niej. Ich zbó­jec­ka ban­da dzia­ła­ła w oko­li­cach By­to­mia, Ka­to­wic, Mi­ko­ło­wa, ale też Klucz­bor­ka czy Opo­la, a o jej wy­czy­nach pi­sa­ła pra­sa w ca­łej Rze­szy. Jak to w zbój­nic­kiej opo­wie­ści bywa, Pi­stul­ka zo­stał wy­da­ny po­li­cji przez ko­chan­kę i tra­fił w 1874 roku przed sąd w By­to­miu. Ska­za­no go na karę śmier­ci, ale sam ce­sarz Wil­helm II zmie­nił ją na do­ży­wo­cie. Cni­ło mu się w wię­zien­nych mu­rach, to­też zmarł już po dwóch la­tach od­siad­ki w ra­ci­bor­skim wię­zie­niu. Tam też – ale do­pie­ro w 1913 roku ‒ ży­wot swój za­koń­czył Eliasz.

Cie­szy­li się ogrom­ną po­pu­lar­no­ścią, a opo­wie­ści o nich sta­rzy Ślą­za­cy snu­li od My­sło­wic po Opo­le. Bro­ni­sła­wa Kwa­śniok z Za­brza wspo­mi­na­ła: „A Eliasz i Pi­stul­ka społ u na­szyj ołmy w Za­bo­rzu. Bar­dzo ład­ne byli chło­py, łone bied­nym do­wa­li a bo­ga­tym za­bi­ra­li”. Po­wsta­wa­ły o nich lu­do­we le­gen­dy, aneg­do­ty, a na­wet ma­gicz­ne hi­sto­rie o tym, jak to Pi­stul­ka ma w „w ręce do żyły wszy­tą tra­wę, dzię­ki któ­rej ła­mie za jed­nym za­ma­chem kaj­da­ny”.

Władysław Skoczylas, Ondraszek

Skąd w ogó­le wziął się mit do­bre­go zbój­ni­ka? W la­tach 50. XX wie­ku bry­tyj­ski hi­sto­ryk Eric Hobs­bawm zwró­cił uwa­gę na po­wszech­ność – i po­do­bień­stwo – mi­tów o do­brych ban­dy­tach, wy­mie­rza­ją­cych spra­wie­dli­wość i wspo­ma­ga­ją­cych bied­nych, w róż­nych kra­jach Eu­ro­py, a jak się po­tem oka­za­ło, tak­że na ca­łym świe­cie. W 1959 roku uka­za­ła się jego kla­sycz­na już książ­ka Pri­mi­ti­ve Re­bels, uka­zu­ją­ca fi­gu­rę ban­dy­ty lu­do­we­go. Jak pi­sał Hobs­bawm, „rzu­ca­jąc wy­zwa­nie tym, któ­rzy po­sia­da­ją wła­dzę, pra­wo i do­stęp do bo­gactw, ban­dy­tyzm rzu­cał wy­zwa­nie ła­do­wi go­spo­dar­cze­mu, spo­łecz­ne­mu i po­li­tycz­ne­mu”.

War­to do­dać, że czę­sto na wy­pra­wach zbój­nic­kich zy­ski­wa­ła tak­że cała wieś, któ­rej przy­pa­da­ła część łu­pów, ale nie to było naj­waż­niej­sze: „rze­czy­wi­stość ich eg­zy­sten­cji jest zu­peł­nie dru­go­rzęd­na dla mitu”. Ban­dy­ta lu­do­wy to, jak pi­sał Hobs­bawm, chłop poza pra­wem, uzna­wa­ny przez pana lub pań­stwo za kry­mi­na­li­stę, ale któ­ry po­zo­sta­je za­ko­rze­nio­ny w spo­łecz­no­ści chłop­skiej. Wi­dzi ona w nim bo­ha­te­ra, mści­cie­la, cza­sem na­wet wy­zwo­li­cie­la, a w każ­dym ra­zie czło­wie­ka, któ­re­go wy­pa­da po­dzi­wiać, wspie­rać go i któ­re­mu war­to po­ma­gać.

Zbój­ni­cy nie byli re­be­lian­ta­mi po­li­tycz­ny­mi, a ra­czej chło­pa­mi, któ­rzy nie chcie­li pod­po­rząd­ko­wać się do­mi­nu­ją­ce­mu sys­te­mo­wi. Zbój­ni­ko­wa­nie to ich spo­sób na uciecz­kę od pana i pra­cy. Dzię­ki temu do­wo­dzi­li, że bied­ni nie mu­szą być za­wsze bez­sil­ni. To w nich sku­pia­ły się lu­do­we ma­rze­nia o prze­ciw­sta­wie­niu się za­le­ga­li­zo­wa­ne­mu bez­pra­wiu pańsz­czy­zny, wy­własz­cza­niu, na­rzu­ca­nym da­ni­nom. Pi­stul­ka i Eliasz byli tego już chy­ba ostat­nim przy­kła­dem…

Wię­cej:

„Rocz­nik Mu­zeum Gor­no­ślą­ski Park Et­no­gra­ficz­ny w Cho­rzo­wie” 2013, t. 1.

E.J. Hobs­bawm, Ban­dy­ta spo­łecz­ny, tłum. M. Po­spi­szyl w: „Prak­ty­ka Teo­re­tycz­na” 2019, 25 paź­dzier­ni­ka, t. 33, nr 3.

------------------------------------------------------------------------

G. Mor­ci­nek, On­dra­szek, War­sza­wa 1955.

www.tdi­va­dlo.cz/sztu­ka/on­dra­szek-pan-ly­sej-gory-spek­takl-ple­ne­ro­wy] .

D. Czu­ba­la, Zbó­je z na­sze­go re­gio­nu, „Rocz­nik Mu­zeum Gór­no­ślą­ski Park Et­no­gra­ficz­ny w Cho­rzo­wie” 2013, t. 1, s. 30.

Tam­że, s. 32.

E.J. Hobs­bawm, Les ban­dits, Pa­ryż 2008, s. 15.

Tam­że, s. 19.5

MURCKI 1772: PIERWSZY STRAJK, NAJSTARSZA KOPALNIA

W po­ło­wie XVIII wie­ku ksią­żę­ta psz­czyń­scy zor­ga­ni­zo­wa­li wy­do­by­cie wę­gla na te­re­nie obec­nych Mur­cek (po­łu­dnio­wa część Ka­to­wic). Co cie­ka­we, ów­cze­sne ko­pal­nie przy­po­mi­na­ły jesz­cze te sprzed 200 lat spod Tar­now­skich Gór. Szy­by mie­rzy­ły do 20 me­trów głę­bo­ko­ści, a uro­bek wy­cią­ga­no ręcz­nym ko­ło­wro­tem.

For­mal­nie ko­pal­nia za­czę­ła dzia­łać w 1769 roku, gdy we­szło w ży­cie pra­wo gór­ni­cze dla Ślą­ska, usta­no­wio­ne przez kró­la Prus Fry­de­ry­ka II. Z West­fa­lii spro­wa­dzo­no spe­cja­li­stów: dwóch szty­ga­rów i ty­luż gór­ni­ków. Ko­pal­nię na­zwa­no „Ema­nu­els­se­gen” (bło­go­sła­wień­stwo Ema­nu­ela), od imie­nia syna księ­cia Frie­de­ri­cha, ów­cze­sne­go pana na Psz­czy­nie. Była to naj­star­sza z gór­no­ślą­skich ko­palń głę­bi­no­wych wy­do­by­wa­ją­cych wę­giel ka­mien­ny.

W 1772 roku je­de­na­sto­oso­bo­wa za­ło­ga tej ko­pal­ni za­straj­ko­wa­ła po wie­lu bez­sku­tecz­nych skar­gach na oszu­ku­ją­ce­go ją i bru­tal­nie trak­tu­ją­ce­go szty­ga­ra Mu­el­le­ra. Gór­ni­cy po­rzu­ci­li pra­cę i uda­li się z pi­sem­ną skar­gą do Psz­czy­ny, do sa­me­go wła­ści­cie­la. Za­rzu­ca­li szty­ga­ro­wi bi­cie, nie wol­no było im tak­że upo­mi­nać się o nie­wy­pła­co­ne lub nie­słusz­nie po­trą­co­ne przy wy­pła­cie pie­nią­dze. A po­nad­to oskar­żo­no szty­ga­ra o za­nie­dby­wa­nie obo­wiąz­ków służ­bo­wych: miał pra­co­wać w ko­pal­ni tyl­ko dwa–trzy dni w ty­go­dniu, a cza­sa­mi nie wi­dy­wa­no go tam na­wet przez kil­ka ty­go­dni. Pro­te­stu­ją­cy wró­ci­li do pra­cy do­pie­ro po tym, jak uzy­ska­li za­pew­nie­nie władz, że będą od­tąd trak­to­wa­ni przez prze­ło­żo­nych po ludz­ku. Szych­mistrz Uhle miał do nich jed­nak pre­ten­sje, że nie zło­ży­li skar­gi na jego ręce, a ich wy­stą­pie­nie na­zwał bun­tem i re­be­lią.

Osta­tecz­nie sąd ksią­żę­cy za­ka­zał szty­ga­ro­wi bi­cia gór­ni­ków, a szych­mistrz zo­stał zo­bo­wią­za­ny do prze­pro­wa­dze­nia śledz­twa i uka­ra­nia win­nych. Gór­ni­kom na­ka­za­no jed­nak po­słu­szeń­stwo wo­bec szty­ga­ra w pra­cy, a za uchy­bie­nia mo­gła ich spo­tkać kara nie tyl­ko fi­nan­so­wa, lecz tak­że cie­le­sna.

Naj­star­szy szyb, na któ­rym do­szło do pro­te­stu, za­sy­pa­no w 1852 roku. Dzię­ki gru­pie pa­sjo­na­tów na te­re­nie par­ku murc­kow­skie­go po­wstał szlak „Śla­da­mi naj­star­szej ko­pal­ni wę­gla na Gór­nym Ślą­sku”.

Wię­cej:

Ko­pal­nie i huty Ka­to­wic, red. G. Grze­go­rek, Ka­to­wi­ce 2017.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: