- W empik go
Bez serca. Tom 3: obrazy naszych czasów - ebook
Bez serca. Tom 3: obrazy naszych czasów - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 216 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W villa Eusebia, w saloniku którego wszystkie żaluzye były pozamykane, aby nie dopuścić wiosennych słońca promieni, bo tu jak we Włoszech, służba miejscowa daleko się ich obawia więcej niż chłodu, i zbyt starannie nawet w zimie zabezpiecza od gorąca; – na kanapce wciśnięta w kątek, obwinięta szalem, sparta na białej rączce siedziała Rolina.
Kilka ubiegłych miesięcy, nic jej nie ująwszy piękności, nadały wyraz nowy.
Nie było to już owo zuchwałe dziewcze, gotujące się walczyć z losem, pewne zwycięstwa; – na czole jej troska zawisła chmurą, w ustach tkwiła gorycz i znużenie. Bladość okrywała śliczne lice, i oczy tylko, jakby powiększone jeszcze, jaśniejsze, zuchwalsze wyzywająco, dumnie w świat patrzały. W nich się chroniła ta resztka pewności siebie, którą wyraz ust już stracił. Wejrzenie śmiałe sprzeczało się z bolesnem warg skrzywieniem.
Sama postawa jej miała coś w sobie pognębionego, znękanego. Siedziała zmęczona, to na podłogę spoglądając, to na ściany.
W domu całym cicho było, w suterenach tylko kręciła się żeńska służąca, a na piętrze niekiedy żywsze kroki wstrząsały sufitem, bo villa nie była zbyt krzepko zbudowaną i lada silniejszy ruch, lada wiatr nią potrząsał.
Była to jedna z tych budowli wątłych, na spekulacyę wznoszonych, powierzchownością łudzących, w których zamieszkawszy dopiero czuje się wszystkie ich niedogodności.
Pomimo słońca i ciepła zewnątrz, Rolina w saloniku wstrząsała się przejęta chłodem zamkniętych pokojów. Z twarzy jej wnosić było można iż odpoczywała po jakiemś przesileniu, po przebytej walce, dumając o jej następstwach.
Siedziała tak dosyć długo, gdy na wschodach dały się słyszeć kroki żywe, które zmusiły ją wyprostować się i przybrać postawę poważną, niemal surową.
Drzwi się otwarły, weszła Boehmowa, ale nie ta jaką widzieliśmy w Berlinie i Wiesbadenie, pokorną, zrezygnowaną, posłuszną, podobna była wiącej do tego czem była za życia pułkownika, gdy z Roliną wojnę prowadziły.
Otworzyła drzwi salonu śmiało, obejrzała go dokoła i zobaczywszy siedzącą zawołała głosem poruszonym i gniewnym.
– Rzecz więc skończona, my się z sobą pogodzić nie możemy i żyć nam razem niepodobna. Pepi dla ciebie coraz nieznośniejszą jest, choć ci ustępuje i unika nawet spotkania, ja ledwie za pomocnicę kucharki służyć jestem godna, po co się dłużej męczyć? na co ja mam wisieć tutaj? Ani dla ciebie ani dla nas przyszłości tu niema, czas darmo stracony.
Na kogo tu czekasz! czy jeszcze na tego oszusta amerykanina, wierząc bezczelnym kłamstwom jego? Po co tu siedzieć i do ostatniego grosza się ekspensować i zgrywać?…
Tego tylko brakowało, ażebyś jeździła do Monaco? a potem co?
– Jestem panią tego co mam i mojej woli panią – dumnie, nie powstając z kanapy odparła pułkownikówna. – Wać pani mi ani rad dawać, ani mi praw dyktować nie będziesz. Ja tego nie zniosę!
– Nie myślę też ani radzić, ani nawet prosić – zawołała Boehmowa – bo wiem że się to wszystko na nic nie przyda. Komu zguba przeznaczona ten zginie… Ale ja nie myślę dla was ani dziecka gubić, ani siebie.
Rolina rośmiała się naigrawająco, chociaż nie szczerze, bo w gniewie jej była ukrytą, trwoga.
Oszczędź mi pani tych słodyczy – rzekła – dosyć ich już od niej miałam wżyciu. Jest to zapłata za to żem Pepi jak siostrę przygarnęła.
– Prawda! wieleśmy ci za to winni wdzięczności – przerwała Balbina i żywo po saloniku zaczęła się przechadzać, nie patrząc już na Rolinę. Stanęła zdaleka naprzeciw niej.
– Przez pamięć na ojca twojego – zawołała – raz jeszcze się odzywam do ciebie… Rolino. Jaka przyszłość cię czeka? co tu wysiedzisz? Ten oszust jest poprostu kryminalistą, nigdy powrócić nie może, a gdyby się zjawił po policyęby posłać potrzeba…
– Nie czekam na niego! – odparła Rolina!
– A, na kogoż i na co?
– To moja rzecz – dumnie zawołała pułkownikówna. – Mam dosyć innych do wyboru, o los mój się proszę nie troszczyć. Wiem co robię.
– Nie wiesz – przerwała gwałtownie Boehmowa. – Wszystko się już wyczerpało, wkrótce długów nie będzie czem popłacić. To szaleństwo! Cóż dalej? Chyba…
Rzuciła na nią pogardliwem wejrzeniem Rolina zrozumiała je – zerwała się z siedzenia i krzyknęła.
– Tego już nadto!
– Głód i próżność popchną, cię do przepaści.
– Jeszcze raz podniosła głos Rolina czerwieniąc się z gniewu – troski o mój los i o cnotę moją pozbyć się proszę. Gdy zechcę – jutro…
– Nie przeczę, protektorów usłużnych mieć będziesz bez liku… ale męża, którego chciałaś, nie dostaniesz…
Pułkownikówna padła na kanapę, obwijając się szalem.
– Milczeć! – krzyknęła.
Boehmowa jakby nie słysząc tego, cała w myślach, ruszyła ramionami.
– Wolę na to co tu czeka nie patrzeć. Ja i Pepi jedziemy.
– Szczęśliwej drogi?
– Zostaniesz samą.
– Towarzystwo znajdę.
– Baronowę!
– Ani słowa przeciw niej, bardzo proszę.
– Nie mam co przeciwko niej powiedzieć, oprócz że tak płocha i nierozważna jak ty – odpowiedziała Balbina, – We dwie możecie zapłynąć tak daleko że powrócić będzie trudno.
Załamawszy ręce, stara towarzyszka stała z głową spuszczoną, zrozpaczona.
– Gdybym choć takie serce jak ty miała – odezwała się z boleścią w głosie – i mogła cię opuścić bez żalu i zmartwienia! Dla samej Pepi oddalić się muszę, towarzystwo was otaczające nie dla niej; myśmy ubogie i ten zbytek drogo okupiony, fałszywy, szkodliwym dla niej, i to próżniactwo i te zabawy.
– A! a! – przerwała szydersko Rolina – co za morały i jaka skrupulatność! Cała rzeca że się tej Pepi nikogo złapać nie udało!
Boehmowa spojrzała, zżymnęła się i zamilkła obrażona. Rękami powiodła w powietrzu, potrząsnęła głową i wyszła. Oczyma mściwemi pułkownikówna powiodła za nią.
Wyjazd Boehmowej, z którą przyszło po ciągłych waśniach do takiego rozbratu, drażnił ją – był dla niej groźbą; mógł być tłumaczony na niekorzyść Roliny. Miała wprawdzie baronową Keperau, która się do niej bardzo przywiązawszy szaperonowała jej wszędzie, ale po kilkomiesięcznej znajomości z nią widziała, że rzeczywistej pomocy z niej mieć nie może.
Fantazya jakaś, imaginacyę na troska i przestrach o zdrowie, mogło ją tak nagle wypędzić, jak niespodzianie do Wiesbadenu przygnało.
Pozostać samą nie mogła i nie chciała Rolina. Naówczas więcej niż teraz zwróciłyby się na nią oczy złośliwe i narażonąby była na posądzenia, których duma jej przypuszczać nawet nie chciała.
Nadzieja przyjazdu tryumfującego amerykanina opuściła ją zupełnie, przez resztkę jakiejś dumy, nie chcąc pokazać że tak haniebnie oszukaną została, upierała się w śmiesznem oczekiwaniu, choć sama nie miała w nie wiary.
Wiedziała że Don Esteban był ścigany, że podobno go pochwycono, i że się potrafił wymknąć, O tem wszystkiem zawiadomił ją baron St. Foix, ale znalazł ją tak oburzoną i nie dającą mu wiary, że przyszłości pozostawić musiał przekonanie o prawdzie.
Po ucieczce od austryackiej granicy nastąpiło długie milczenie; potem przyszedł list z Włoch zapowiadający znowu powrót, tryumf, oczyszczenie się z zarzutów.
W drugim następnym żądał aby dla wzięcia ślubu przyjechała do niego do Florencyi, a że z Ameryki wyprawione pieniądze go nie doszły, tymczasowej pożyczki kilku tysięcy franków.
Baronowa Keperau wezwana do rady, skłoniła Rolinę do odpisania mu iż słowo dane zwraca, do Włoch jechać, ani pieniędzy przesłać, nie mogąc. Uparta pułkownikówna bez wiedzy przyjaciółki dodała, że jeśliby jawnie oczyścił się ze wszelkich zarzutów i przybył do Niey, miesiąc jeszcze oczekiwać nań jest gotową, po upływie tego czasu wszystko uważając za zerwane.
Na ten list Don Esteban odpowiedział, nie żądając już ani pieniędzy, ani wyjazdu do Wenecyi, prosząc tylko i zaklinając o cierpliwość. Na okazanie iż znowu zasiłki otrzymał, dołączył parę tysięcy franków.
Keperau starała się wybić z głowy Rolinie amerykanina, fałszywe jego miliony i tę nadzieję małżeństwa z człowiekiem więcej niż podejrzanym.
Skutkiem jej nalegań po upływie pewnego czasu, pułkownikówna wyrzekła się już prawie zupełnie amerykanina, tembardziej że wstręt i trwoga jaką ją przejmował, wzrosły jeszcze żalem za czas stracony.
Baronowa zaprzysięgała że byle Rolina dłużej w Nicy pozostać mogła na tej samej stopie, znajdzie nie jednego ale dziesięciu o jej rękę się ubiegających.
I ona wierzyła w to, tak jak wierzyła w siebie. Poczęły więc razem się pokazywać w teatrze, na przechadzkach, na reunionach i za pośrednictwem baronowej robić znajomości.
Tłumem zaczęto otaczać piękną pułkownikównę. Jednakże pomimo iż najżywsze okazywano nią, zajęcie, choć zalecali się mnodzy, nic się na seryo nie zwiastowało…
Keperau nie była zniechęconą; podług niej lada chwila coś się musiało objawić. Tymczasam z Boehmową zaczęły się sprzeczki, utarczki, kwasy i skończyły na postanowieniu jej powrócenia do Wiednia.
Trochę roztrzepana życiem pustem Pepi, może żałowała że je zmienić musi, ale kochała matkę i wierzyła w nią.
Przyszłość więc dla Roliny nie zbyt się jasną obiecywała. Do potrzeb elegancyi zbytkownej, której wywagania w Nicy były daleko większe niż w niemieckim Wiesbadenie, przybyła niebezpieczna fantazya walki z losem – w Monaco.
Rolina raz tam zajechawszy przez ciekawość, postawiwszy luidora i wygrawszy kilkaset franków, zaczęła wierzyć że ma szczęście i że powinna wygrać krocie.
Wprawiło ją to w gorączkę.
Pojechała raz drugi i trzeci, przegrała parę tysięcy, a że wiele z własnego kapitału roztrwoniła, przy tej namiętności groziły jej zawikłania, długi, niedostatek…
Najdziwaczniej w świecie Rolina to rozpaczała, to roiła rachując na jakieś cuda, na swoją gwiazdę, na szczęście nadzwyczajne. Ze smutku przechodziła do gorączkowej wesołości…
Zaledwie drzwi się zamknęły za Boehmową, gdy, po chodzie szybkim, nierównym i stukających korkach, Rolina poznała nadchodzącą przyjaciółkę.