- promocja
Bez skazy - ebook
Bez skazy - ebook
Odważne spojrzenie na standardy piękna przez pryzmat dynamicznie rozwijającego się w Korei Południowej przemysłu K-beauty i kultury, którą promuje.
Koreańska pielęgnacja zawładnęła wyobraźnią ludzi na całym świecie, obiecując swego rodzaju hipnotyzującą doskonałość. Produkty do makijażu oraz pielęgnacji skóry w opakowaniach imitujących mleczne koktajle i urocze pandy, kolorowe maseczki i olejki – półki sklepowe uginają się pod mnogością kosmetyków mających rozwiązać każdy urodowy problem – wszystko po to, aby wzbudzić pragnienie posiadania, zafascynować i promować konsumpcjonizm.
W ciągu kilku lat światowy przemysł K-beauty wzrósł czterokrotnie. Dziś jest wart 10 miliardów dolarów i ciągle rośnie. I choć konsumpcjonizm społeczeństw jest znaczącym problemem, ewolucja kultury i standardów piękna wiąże się także z mroczniejszymi zagadnieniami. Gdzie postawić granicę w świecie, w którym technologia umożliwia poprawę niemal każdego elementu wyglądu – od niedoskonałości skóry, przez wyszczuplanie talii i ud, po zmianę kształtu szczęki? Jakie niebezpieczeństwa czyhają na społeczeństwo, którego nadrzędną wartością jest niekończące się samodoskonalenie, a nieskazitelny wygląd jest nie tylko propagowany, ale i możliwy? Jaki jest rzeczywisty, nie tylko finansowy, ale i psychiczny i społeczny koszt kultury piękna?
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788367815529 |
Rozmiar pliku: | 2,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Uwaga na temat zapisu chińskich nazw: przy transkrypcji języka mandaryńskiego na zapis łaciński zastosowano system pinyin, z wyjątkiem niektórych nazw miejscowości, nazw osobowych i innych rzeczowników, które są standardowo używane w języku angielskim w starszych formach (np. Taipei).Widziałam przyszłość i nie było w niej porów. W 2015 roku przeniosłam się z Waszyngtonu do miasta, w którym nigdy wcześniej nie byłam – Seulu w Korei Południowej – by zostać zagraniczną korespondentką i pierwszą w historii szefową koreańsko-japońskiego oddziału amerykańskiej rozgłośni NPR. Niemal natychmiast zdałam sobie sprawę, że dzięki tej przeprowadzce odbyłam podróż w czasie i stanęłam twarzą w twarz z przyszłością tego, jak możemy żyć, wyglądać i odnosić się do siebie.
Stolica Korei Południowej to niekończący się szturm obrazów, które pędzą w twoim kierunku na każdym rogu ulicy, o każdej godzinie. Wiele z nich to twarze. Górują nad tobą na cyfrowych tablicach informacyjnych świecących z boków wieżowców, migają na stacjach metra głęboko pod ziemią lub mijają cię w samochodach wyposażonych w ogromne ekrany. Po przeprowadzce (z mężem dziennikarzem, małą córeczką, stareńkim beagle’em i dwoma kotami) zobaczyłam miasto, które wydało mi się ucieleśnieniem konsumpcji, z ekskluzywnymi centrami handlowymi, oślepiającymi światłami i bogactwem – a wszystko przytłaczające wysokością, wielkością i nowością. Patrząc na te wszystkie sięgające od podłogi do sufitu reklamy z ludzkimi twarzami, zaczęłam zauważać, że są one jednolite, jakby były wariacjami na temat jednego typu urody.
W tętniącej życiem dzielnicy handlowej Myeongdong i przy superfajnych ulicach Gangnam-gu było tyle sklepów z kosmetykami do pielęgnacji skóry i makijażu, że gdy stanęłam na rogu, mogłam zobaczyć jedną drogerię Face Shop naprzeciwko drugiej, która z kolei znajdowała się naprzeciwko trzeciej. Często można było zauważyć kobiety po zabiegach kosmetycznych, z silikonowymi nakładkami na nos i taśmą medyczną. Czasami w tłumie widziałam turystów z jeszcze bardziej dramatycznie obandażowanymi ciałami, maskami w stylu Freddy’ego Kruegera.
Obsesja na punkcie wyglądu jest tam bardzo silna – od osób ubiegających się o pracę w różnych branżach wymaga się podania wzrostu i wagi oraz załączenia zdjęcia. Korea Południowa przoduje w przenoszeniu tych trendów na światowych konsumentów – eksport kosmetyków z tego kraju zwiększył się z 1,6 miliarda dolarów do 6,3 miliarda dolarów w okresie od 2014 roku (gdy zostałam tam przeniesiona) do 2018 roku (gdy wróciłam do Stanów Zjednoczonych). Zyskawszy miano kultowego na całym świecie, przemysł kosmetyczny tego państwa do 2027 roku ma być wart 13,9 miliarda dolarów.
Koreańczyków cechuje entuzjastyczne podejście do kwestii pielęgnacji urody oraz wyglądu wolnego od niespodzianek – bez skaz, wypukłości czy włosów wyrastających z miejsc, z których nie powinny. Równie entuzjastyczne jest poparcie dla idei, że cyfrowe filtry mogą nie być konieczne, jeśli udoskonalisz swój wygląd nie poprzez tymczasowe tuszowanie niedoskonałości, ale w wyniku trwałej zmiany – modyfikacji swojego ciała. Jest to możliwe dzięki rozwojowi nauki i technologii – produktom do pielęgnacji skóry, iniekcjom i chirurgii plastycznej. Jednak pożądanym rezultatem wszystkich działań upiększających jest to, żeby ciało wyglądało tak, jakby nie poddano go żadnym zabiegom. Przyszłość, którą widziałam, wprowadziła innowacje technologiczne na powierzchnię naszych twarzy i ciał, obiecując jednocześnie konsumentom „wybór” i możliwość wyrażenia siebie.
•
W ciągu pierwszego roku pobytu w Seulu odkryłam, że wady, o których do tej pory przypominałam sobie tylko prywatnie, gdy stawałam przed lustrem, są stale podkreślane – albo przez komentarze obcych ludzi, albo przez nieustanne przypominanie o kryteriach tego, co uważa się za piękne. Jednocześnie nie mogłam ani nie chciałam uciec od tego całego konsumpcjonizmu piękna. Przez te lata zastanawiałam się, czy nie poddać się i nie spróbować zabiegu w medycznym spa lub nie sięgnąć po botoks, bo przecież wszyscy to robią. W pewnym momencie poczułam się tak, jakbym nie tyle nie dokonywała wyboru, ile raczej odmawiała przyjęcia mandatu. Chociaż nigdy nie mogłam się zdecydować na zastrzyki i operacje, zdecydowałam się na masaże twarzy, zabiegi usuwania wągrów i zakup produktów do pielęgnacji skóry, które wabiły mnie pięknymi opakowaniami. Czy chcę mieć krem pod oczy w przystępnej cenie, żeby móc budzić się, wyglądając zawsze świeżo? Tak. Albo maseczki do stóp, które sprawią, że moje stopy będą miękkie jak pupcia niemowlaka? Dajcie mi dwunastopak, proszę.
Pytanie do tych, którzy mają pieniądze na samooptymalizację: do jakiego rodzaju relacji z samym sobą – i ze sobą nawzajem – dążymy? Jak pogodzić ideę dbania o siebie poprzez wydawanie pieniędzy z rzeczywistą troską? Technologia i medycyna pozwalają nam być coraz „piękniejszymi” – gdzie powinnyśmy wyznaczyć granicę w procesie poprawiania naszego wyglądu zewnętrznego? Zwłaszcza gdy ulepszenia wymagają stałej konserwacji?
Zmagałam się z tymi pytaniami przez wiele lat i nadal to robię. Ta książka stanowi próbę zastanowienia się nad tematem, który jest zbyt często postrzegany jako ponadpaństwowa siła kulturowa. Jest to klucz do naszych relacji z samymi sobą i z innymi. Korea Południowa, która stała się supermocarstwem w dziedzinie produktów kosmetycznych, jest miejscem, gdzie przemysł kosmetyczny i wyśrubowane standardy wyglądu karmią się sobą nawzajem. Pogoń za pięknem jest kluczowym elementem współczesnego kobiecego doświadczenia na całym świecie. Wpływa na to, jak postrzegamy siebie i jak postrzegamy innych. W ciągu ostatnich piętnastu lat globalni konsumenci niemal podwoili swoje wydatki na produkty i usługi związane z pielęgnacją urody i ciała, a piękno weszło w fazę „całkowitego zdominowania popkultury”. Jego wpływ na współczesną merytokrację, znaczenie i doświadczenia kobiet, które są poddawane największej presji, by wyglądać w określony sposób, zasługuje na głębszą analizę i refleksję.
W dzisiejszych czasach wszyscy staliśmy się bardziej świadomi swojego wyglądu, ponieważ nie możemy uciec przed naszymi cyfrowymi wizerunkami i wieloma dostępnymi opcjami ich poprawy. Przyzwyczailiśmy się do aplikacji Facetune i takich funkcji, jak wbudowane wygładzanie skóry, zwężanie szczęki i powiększanie oczu, które stały się standardem w aplikacjach społecznościowych, takich jak Snapchat czy TikTok. Jednak mieszkanie w Seulu sprawiło, że stałam się bardzo świadoma tego, jak wyglądam i jak postrzegają mnie inni. Dostępność i oczekiwanie ulepszeń podsycają istniejącą w Korei Południowej społeczną konkurencyjność. Wydaje się tam, że jedynym sposobem na podniesienie statusu społecznego jest wydanie jeszcze większej ilości pieniędzy, by stać się bardziej „atrakcyjnym” według standardów ustalonych przez przemysł i karmionych przez algorytmy. Zwycięzcy wyglądają jak idole K-popu, aktorzy i influencerzy urody, wyznaczający określone wzory estetyczne, które reszta z nas powinna naśladować. Ich wybory dotyczące mody, obuwia, pielęgnacji skóry – a nawet ich charakterystyczne pozy do selfie – są powielane w ciągu nanosekund w mediach społecznościowych.
Eksport estetyki jest tak udany dzięki sile hallyu, koreańskiej fali kulturalnej, która rozprzestrzeniła się na całym świecie i stała się częścią publicznego wizerunku Korei Południowej. Owa koreańska fala przyniosła ze sobą produkty, usługi i operacje z zakresu K-beauty, które mają pomóc ludziom zbliżyć się do panujących obecnie norm piękna. Uroda „w postaci produktów kosmetycznych i chirurgii kosmetycznej – pisze badaczka Sharon Heijin Lee – jest jedną z najbardziej dochodowych gałęzi eksportu , która pod względem ekonomicznym przewyższa nawet przemysł wytwórczy i stoczniowy, czyli dwie gałęzie, na których po raz pierwszy zbudowano koreańską gospodarkę”.
Spędziłam w Seulu prawie cztery lata, od początku 2015 do końca 2018 roku. W tym czasie obserwowałam to miejsce zarówno przez mikroskop, jak i przez teleskop – badając z bliska urzekające mnie piękno Korei, lecz także przekonując się, że czasem łatwiej jest dostrzec pewne realia z dystansu. W dzielnicach Myeongdong i Gangnam oraz w innych komercyjnych częściach Seulu, gdzie dominował określony standard piękna i konsumpcjonizm, myślałam: „O rany. To wydaje się dziwne, ale zarazem znajome”. Chciałam to lepiej zrozumieć.
W trakcie moich badań i wywiadów z setkami koreańskich kobiet, w wieku od siedmiu do siedemdziesięciu trzech lat, trzymałam się blisko pojęcia „mówienia z bliska”, koncepcji przedstawionej przez filmowczynię Trinh T. Minh-ha. Stosuje ona podejście „mówienia z bliska”, kiedy tworzy filmy o kulturze, która nie jest jej własną: „Mimo że jesteś bardzo blisko swojego rozmówcy, zobowiązujesz się nie mówić w jego imieniu lub z pozycji autorytetu. Możesz mówić tylko w pobliżu, w bliskości (…). Nie próbując przyjmować pozycji wyższościowej w stosunku do drugiego człowieka, uwalniasz się od niekończących się kryteriów, które wynikają z wszechwiedzących twierdzeń i hierarchii wiedzy”.
Moja bliskość jest zniuansowana. Żyłam i pracowałam w Seulu jako Azjatka, ale jednak Amerykanka z chińsko-tajwańskimi korzeniami, a nie rodowita Koreanka. Oznaczało to, że mogłam jednocześnie odczuwać ciężar oczekiwań wobec Azjatek, ale czasem uciekać od niego, po prostu wcielając się w swoją „cudzoziemską” tożsamość. Nie czułam wstydu, poruszając się po mieście, gdy dopiero co zwlekłam się z łóżka i nie miałam na twarzy ani grama makijażu. Moje koreańskie koleżanki spotkałyby się z dużo większą dezaprobatą, gdyby zrobiły to samo. Ciała, które zajmujemy, wpływają na nasze interakcje ze światem i na to, jak świat oddziałuje na nas. Doświadczenie zajmowania mojego ciała – długonogiego, kobiecego, ale o dumnym chodzie – różni się od doświadczenia Koreanki czy białego Europejczyka.
Wielu zewnętrznych obserwatorów, którzy pisali o Korei w języku angielskim, to Europejczycy lub Amerykanie. Kiedy przygotowywałam się do przeprowadzki, stwierdziłam, że większość popularnych anglojęzycznych tekstów o współczesnej Korei jest autorstwa niekoreańskich białych mężczyzn. Kiedy wróciłam do domu w 2018 roku, mogłam już dostrzec rażący ślepy zaułek, którego nie przeanalizowali moi koledzy: mianowicie utrzymywanie się konserwatywnych, patriarchalnych norm płci w Korei Południowej, a także tego, co owe normy oznaczają dla tamtejszych kobiet oraz na jak podstępne sposoby objawia się dla wszystkich ścisła binarność płci. Jak zauważył filozof Michel Foucault, dyskurs jest potrzebny – stanowi zarówno źródło władzy, jak i sposób jej sprawowania. Może wzmacniać status quo, ale może go też podważać i demaskować. Pragnęłam szerszej rozmowy o normach dotyczących kobiet, które są tak zakorzenione, że prawie ich nie widać.
Korea Południowa pozostaje jednym z najbardziej nierównych społeczeństw na świecie, mimo że zarazem jest jednym z najbogatszych. Różnica w zarobkach kobiet i mężczyzn, współczynnik aktywności zawodowej kobiet i liczba kobiet na stanowiskach kierowniczych są najgorsze wśród krajów rozwijających się, a liczba kobiet na stanowiskach dyrektorów generalnych w tym kraju wynosi około 100. (Wiele z tych kobiet to potomkinie założycieli firm). „Relacje o oszałamiającym tempie rozwoju kraju i tysiącletnim sukcesie przemysłu kultury jako dominującego źródła treści popkulturowych zaprzeczają tej nierówności” – pisze badaczka Korei Michelle Cho. Być może w anglojęzycznych książkach o współczesnej Korei brakuje informacji o nierównowadze płci, ponieważ piszą je ci, którzy nie odczuwają jej zbyt dotkliwie.
Dziś Seul pozostaje dynamicznie rozwijającym się epicentrum światowych innowacji w dziedzinie urody, przodując w liczbie operacji plastycznych i wprowadzając nowe produkty szybciej niż jego europejscy czy amerykańscy konkurenci. Jednocześnie niektóre młode kobiety w Seulu odchodzą od konsumpcyjnej kultury piękna i na nowo definiują sposoby, na jakie piękno i władza się przenikają. W 2018 roku setki tysięcy młodych kobiet z Korei Południowej rozpoczęło ruch Escape the Corset (Ucieczka z gorsetu) – zrezygnowały one z makijażu, długich włosów i obcisłych ubrań. Kobiety, które kiedyś wyglądały jak wzorce wschodnioazjatyckiej urody, opublikowały w mediach społecznościowych zdjęcia swoich zgniecionych kosmetyków, a teraz mówią o tym, jak wiele przestrzeni umysłowej i pieniędzy dzięki temu zyskały. Te gesty mają znaczenie i wagę, których nie miałyby w Stanach Zjednoczonych, ponieważ odrzucenie podstawowych norm wyglądu dla koreańskich kobiet oznacza sankcje społeczne. Te aktywistki stały się wyrzutkami w szkole i w pracy. Czasami nie są nawet zapraszane na spotkania rodzinne. Pokazują nam one konkurencyjną wizję przyszłości.
Stanowią fascynującą społeczność, która rzuca wyzwanie kulturze dbania o siebie. Owa kultura każe nam rozwiązywać problemy, o których istnieniu nie wiedziałyśmy, jednocześnie nabijając kabzy firmom. Znamy to zjawisko, ponieważ przekracza ono granice Wschodu i Zachodu. Dopóki „kobiety są szeroko uprzedmiotowione, piękno będzie funkcjonować jako wartość, a jego brak jako niedobór” – zauważa amerykańska pisarka Jia Tolentino. Korea to miejsce, w którym to napięcie jest wyraźnie odczuwalne.
•
Co przychodzi ci do głowy, kiedy widzisz siebie w lustrze? Ja, jeśli przyglądam się sobie zbyt długo, zaczynam zauważać miejsca, które mogłyby wyglądać lepiej. Może gładsza skóra? Chudsza twarz? Bardziej błyszczące włosy? Jeśli coś jest nie tak w moim odbiciu, może to wpłynąć na mój nastrój. Doskonale wiem, że nie powinnam mylić wyglądu zewnętrznego z tym, ile jestem warta, ale dobra fryzura dodaje sprężystości moim krokom, a rozpieszczanie się w spa jest przyjemne. To, że podchodzę do kultury piękna z mieszaniną entuzjazmu i niepokoju, podkreśla istniejące napięcie – usługi pielęgnacji skóry czy spa pozwalają nam dbać o nasze ciała, znaleźć sposoby na pielęgnowanie siebie w tych burzliwych czasach. Jednak rynkowe standardy kobiecego piękna są również narzędziami potężnych systemów. Podtrzymują one przekonanie, że lepszy wygląd – i wydatkowanie na to energii oraz wydawanie pieniędzy – jest w ogóle opłacalnym dążeniem.
Ten złożony, często sprzeczny związek dręczył mnie, odkąd pamiętam. W Korei Południowej ujrzałam oszałamiające, dynamiczne miejsce, w którym wygląd ma znaczenie jak nigdzie indziej na świecie – ale ostatecznie pouczające. Nie sądzę, żebym była osamotniona w zmaganiu się z problemem, gdzie postawić granicę samodoskonalenia, w czasach gdy zderzają się ze sobą kultura selfie i kultura dbania o siebie.
W miarę jak reszta współczesnego świata przekształca się w to, czym Seul już od lat jest – krainą opartą na obrazach i sterowaną przez media społecznościowe, gdzie na cyfrowe wersje nas samych automatycznie nakłada się filtry, dzięki którym mamy dłuższe rzęsy lub skórę bez porów, a cyfrowy makijaż upiększa nas w mgnieniu oka tuż przed wideokonferencjami – staje się jasne, że koreańska kultura piękna, w której normy wyglądu stają się coraz bardziej nieosiągalne, nie jest żadną anomalią. Przedstawia wizję przyszłości, która już nadeszła. Stanowi też soczewkę, dzięki której możemy zadać ważniejsze, trudniejsze pytania o władzę, jaką dajemy skomercjalizowanemu pięknu. Odbija się to na wszystkim: finansach, miejscu pracy, życiu rodzinnym. Jak mówi stare powiedzenie: to, co osobiste, jest polityczne. Albo staje się polityczne, kiedy zajrzymy pod filtry i maseczki na twarz.
W końcu nie tylko Koreanki, lecz także my wszyscy musimy zmagać się z systemem, który sprzedaje nam przekonanie, że jesteśmy niedoskonałe i można temu zaradzić. Dzisiejszy imperatyw piękna ujawnia, że podstawowa obietnica kapitalizmu – transformacja dzięki wydatkom – może być fachowo i niedrogo wyryta na naszych twarzach. W południowokoreańskiej interpretacji „robienia czegoś z siebie” oznacza to przerabianie naszych ciał za pomocą szybko rozwijających się technologii. Jak wszystko inne, ma to swoją cenę.Przypisy
Zadie Smith, An A-Z by Zadie Smith, „Penguin”, 6 sierpnia 2007, https://web.archive.org/web/20070806051014/http://www.penguin.co.uk/nf/ Author/ AuthorPage/0,,0_1000049267,00.html? sym= MIS.
Yeats, Adam’s Curse, w: Collected Poems, s. 78.
AmorePacific, South Korea’s biggest beauty firm, is struggling, „The Economist”, 19 października 2019.
Nitesh Chouhan, Himanshu Vig, Roshan Deshmukh, K-beauty Products Market by Product Type: Global Opportunity Analysis and Industry Forecast, 2021–2027, „Allied Market Research”, luty 2021.
Vanessa Grigoriadis, The Beauty of 78.5 Million Followers: How social media stars like Addison Rae gave the cosmetics industry a makeover, „New York Times Magazine”, 23 marca 2021, https://www.nytimes.com/2021/03/23/magazine/addison-rae-beauty-industry.html.
Lee, Introduction.
Erika Balsom, ‘There is No Such Thing as Documentary’: An Interview with Trinh T. Minh-ha, „Frieze”, 1 listopada 2018, https://www.frieze.com/article/there-no-such-thing-documentary-interview-trinh-tminh-ha.
Michel Foucault, Historia seksualności, przeł. Bogdan Banasiak, Tadeusz Komendant i Krzysztof Matuszewski, Czytelnik, Warszawa 1995.
The Pursuit of Gender Equality: An Uphill Battle, 4 października 2017, https://read.oecd-ilibrary.org/social-issues-migration-health/the-pursuit-of-gender-equality_9789264281318-en.
Cho, Popular Abjection, s. 58.
Benjamin Haas, ‘Escape the corset’: South Korean women rebel against strict beauty standards, „The Guardian”, 28 października 2018, https://www. theguardian.com/world/2018/oct/26/escape-the-corset-south-koreanwomen-rebel-against-strict-beauty-standards.
Tamże.
Hu, Need Fake Friends For Your Wedding? In S. Korea, You Can Hire Them, „NPR”, 5 sierpnia 2015, https://www.npr.org/sections/parallels/2015/08/05/419419307/fake-wedding-guests-korea-role-players.
Song Jung-a, Luxury brands battle to stay in fashion in South Korea, „Financial Times”, 22 czerwca 2014, https://www.ft.com/content/bffdbad8-f5f6-11e3-83d3-00144feabdc0.
Golda Arthur, The key ingredients of South Korea’s skincare success, „BBC News”, 28 stycznia 2016, https://www.bbc.com/news/business-35408764#: ~:text=The%20Asian%20country%20has%20long,those%20in%20any%20other%20country.
W 2019 roku w Korei było 7580 marek kosmetycznych: 화장품 업체수 · 품목수 · 생산실적, sierpień 2009-marzec 2022, Korean Statistical Information Service.
Flowerboys and the appeal of ‘soft masculinity’ in South Korea, „BBC News”, 5 września 2018, https://www.bbc.com/news/world-asia-42499809.