- W empik go
Bezimienne dzieło - ebook
Bezimienne dzieło - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 207 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Prawie równe pole w okolicy miasta stołecznego Centurii. Zaczyna świtać. Łuna dalekiego
miasta wprost. Zza horyzontu widne dalekie szczyty wież i dymiące kominy. Pole porosłe
krzakami o ciemnozielonych liściach i jasnobłękitnych kwiatach, puszystych. Oprócz tego rośnie
wysoka, żółtawozielonawa trawa z kitkami brązowymi. Drzew nie ma. Gdzieniegdzie przegląda
ziemia koloru wiśniowobordo. Parę głazów eratycznych tu i ówdzie (różowe granity). Na prawo,
do pasa w świeżo wykopanym grobie, pracuje dwóch grabarzy w szaroniebieskawych bluzach i
takichże spodniach. Wyrzucają ziemię wspomnianego wyżej koloru. Mają czarne okrągłe
czapeczki na głowach. W środku sceny, obok głazu, stoi Manfred hr. Giers. Ma długie włosy i
dość długą brodę i wąsy. Bez kapelusza. Ubrany jest w bluzę taką samą jak u grabarzy,
przepasaną czarnym pasem ze złotą klamrą. Szerokie portki bordo, ale o odcieniu trochę bardziej
ceglastym niż ziemia. Lakierowane czarne pantofle z fioletowymi pomponami. Twarzą zwrócony
jest do widowni. Wsparty jest na lasce czarnej, wysokiej, o złotej gałce.
I GRABARZ
przestaje kopać
Panie. Powiedzcie raz prawdę, jak to jest z tym grobem?
GIERS
Czyż nie płacę wam dwa razy więcej niż za robotę cmentarną? Cóż was reszta może obchodzić?
I GRABARZ
No – a ten grunt? Wasz jest czy nie wasz? Żebyśmy potem kramu z tym nie mieli.
GIERS
Mogę wam powiedzieć, kto jestem, mój dobry, sumienny człowieku. Grunt jest mój, jak i większa część gruntów w okolicy miasta.
I GRABARZ
Ej, panie! Wyście tęgi wariat Możeście nawet sam książę, miłościwie nam panujący!
GIERS
Odczep się i kop.
II Grabarz kopie dalej, nie zwracając uwagi na tę rozmowę.
I GRABARZ
Teraz nie takie czasy, panie, żeby się tak łatwo nawet prawdziwy wielki pan od zwykłego człowieka odczepił. Albo powicie, albo nie będziemy kopać dalej.
GIERS
z niechęcią wydobywa z zanadrza papier, podchodzi do grobu i daje Grabarzowi do czytania
Na – masz! Czytaj, jeśli umiesz.
I GRABARZ
nakłada okrągłe okulary i z trudem czyta w mroku
"Manfred hrabia Giers, pułkownik, naczelny sędzia wojenny."
(obojętnie oddaje papier Giersowi)
Jak tak, to tak.
Zaczyna kopać dalej.
II GRABARZ
kopiąc
Ja pana rozumiem, panie pułkowniku. Ja wiersze piszę. Same się piszą właściwie.
(przestaje kopać)
Wie pan, to dziwne, ale zupełnie nie mogę sobie uświadomić, skąd mi przychodzą do głowy wiersze. Na przykład
(deklamuje):
O wy, znikomo małe fakty,
W Nieskończoności czarnych żądz,
O, jakże marne są wszystkie akty
Tych, co się puszą, karki swe gnąc…
GIERS
Kop dalej! Nikt cię nie prosił o jakieś wiersze.
(gwałtownie)
Kopać, kopać prędzej! Zaraz się zrobi dzień i będzie i tak koniec.
GIRTAK
Dobrze, dobrze. Tylko niech mi pan powie, na co panu ten grób, panie pułkowniku?
GIERS
niecierpliwie
Mówiłem tysiąc razy: jestem starzec stojący nad grobem. Chcę mieć grób, aby nad nim postać czasami i porozmyślać. Oto wszystko.
GIRTAK
No tak, ale…
GIERS
groźnie, stukając laską o głaz
Dosyć tych pytań! Mówiłem: Kopać i nie gadać. Proszę mnie zostawić w spokoju.
I GRABARZ
Daj mu spokój. Z nim nie da rady. Wariat jest i koniec.
GIRTAK
Albo udaje wariata, żeby tym łatwiej dojść do swego. Ja takich znam.
I GRABARZ
Cicho! Mówię ci…
Kopią obaj.
Pauza.
Z lewej strony dwóch Żołnierzy gwardii wnosi na noszach Plazmonika Blödestauga, ubranego w
długi, szarożółtawy płaszcz.
PLAZMONIK
Dzień dobry, panie pułkowniku. Czy nic nowego?
Żołnierze stawiają nosze na ziemi na lewo i stają na "baczność". Karabiny mają na pasach.
GIERS
Spocznij!
Żołnierze flaczeją.
PLAZMONIK
Panie pułkowniku, czemu pan nie odpowiada? Dlaczego pan męczy niewinnego człowieka?
GIERS
ironicznie
Człowiek! Pan jest oficerem rezerwy i do tego podejrzanym o szpiegostwo. To się nazywa człowiek! Ha!
PLAZMONIK
Jestem byłym oficerem gwardii. Jestem dobrym szlachcicem uwolnionym z wojska z powodu suchot. Ja niedługo umrę. I wy mnie jeszcze tak męczycie przed śmiercią!
GIERS
Jak pan masz suchoty, to siedź pan w domu, a nie każ się nosić nocami po polach.
PLAZMONIK
Nie mogę: nie mogę usiedzieć w domu. Mam wizje i nie mogę pracować. Ostatnich obrazów nawet mi nie dacie dokończyć przed śmiercią!
GIERS
ironicznie
Wielka szkoda! A jakże! Tym lepiej, że mniej będzie tego plugastwa.
PLAZMONIK
To jest ohydne znęcanie się nad niewinnym człowiekiem! Ten list da się zupełnie inaczej wytłumaczyć…
GIERS
Milczeć! Bo zamknę na amen do końca śledztwa! Żadnych spacerów i pracowni – wilgotna nora – rozumiesz?
Pauza.
Plazmonik wzdycha.
Grabarze kopią w milczeniu.
PLAZMONIK
Gdyby to jedno nieszczęście! Ale: nieszczęśliwa miłość, suchoty, podejrzenie o szpiegostwo i niemożność skończenia ostatnich prac. Ach – to za wiele!
GIERS
stukając laską
Przestaniesz skowytać czy nie?
Stoi milcząc i patrzy groźnie na Plazmonika.
Z prawej strony, między grobem a rampą, wchodzi Klaudestyna de Montreuil, ubrana w szary
kostium i szarą czapeczkę. W ręku kaseta do malowania.
KLAUDESTYNA
do Grabarza II
Czy to tu, panie Girtak? Rzeczywiście śliczne miejsce.
GIRTAK
Tutaj, proszę pani. Jedyny ładny punkt w naszym przeklętym nudnym pejzażu.
GIERS
Kto pani jest?
KLAUDESTYNA
Jestem Klaudestyna de Montreuil. Jestem malarką.
(Plazmonik podnosi się trochę na noszach, z zainteresowaniem)
Szukałam miejsca dla namalowania rosy na pajęczynkach. Wie pan, ja to tak trochę metafizycznie stylizuję, a potem…
GIERS
niecierpliwie
Dobrze, dobrze – niech pani sobie maluje, co pani chce. Nic mnie to nie obchodzi. Tylko proszę nic nikomu nie mówić o tym grobie i o tym wszystkim.
(robi kolisty ruch ręką)
Nie chcę, żeby różne matołki i dranie miejskie roznosiły plotki o moim rzekomym obłąkaniu.
Rozumie pani?
KLAUDESTYNA
Tak – zdaje się, że rozumiem. Ach – cudne są te błękitne kwiaty! Ach – ta ziemia koloru zakrzepłej krwi…
Rozkłada kasetę na kamieniu na prawo.
GIERS
w stronę Grabarzy
Mówiłem wam, Girtak, żebyście nikomu nie mówili, a ten znowu napaplał.
GIRTAK
Już ostatni raz. Teraz wiem, kto pan jest, i nic nikomu nie pisnę.