- W empik go
Biała pod Treflami - ebook
Biała pod Treflami - ebook
Fascynująca opowieść o kobiecie, której wymarzyła się wolna Polska
Halina Starzyńska nigdy nie była pokorną dziewczyną. Nie pasowała do siermiężnej rzeczywistości PRL-u, w której wyróżniające się jednostki uznawano za zagrożenie. Mimo to porzuciła swój azyl w Niemczech, by powrócić do ogarniętej społecznymi niepokojami, komunistycznej Polski. Ta jedna decyzja wpłynęła nie tylko na życie Starzyńskiej, ale także na przyszłość jej rodaków.
„Biała pod Treflami” to oparta na faktach opowieść o nietuzinkowej aktywistce i działaczce antykomunistycznej z lat 70. i 80. XX wieku, dla której najwyższą wartością była wolna Polska. To także przejmująca historia o buncie, opozycji, ludziach próbujących obalić system oraz narodzinach kraju, w którym żyjemy obecnie.
Powoli przekroczyła próg aresztu. Poczuła na twarzy ciepłe promienie słońca. Szła powoli, obolała i osłabiona. Obserwowała spacerujących beztrosko ludzi, uśmiechnięte matki wiozące w wózeczkach dzieci.
– Po co to robię? – zapytała samą siebie.
I sama sobie odpowiedziała: dla Solidarności.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8373-251-0 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Karłowiczówna
Ciepłe powietrze rozbrzmiewało bzyczeniem owadów. Pachniało kwiatami.
Pięcioletnia Hania Karłowicz po uroczystym niedzielnym obiedzie czekała na kompot. Co jak co, ale kompot w niedzielę musiał być – tak samo, jak po nocy musiał przyjść dzień, a po zimie – wiosna.
Miała na sobie elegancką, choć nieco sztywną, kremową sukienkę. Jej brat i siostra, a także przybyli goście, również byli wystrojeni.
Najbardziej okazale prezentowała się pani Mila Recusiowa, chociaż ze względu na letnią porę roku nie miała na sobie kremowego futra, które tak zachwycało Hanię.
Mąż pani Mili zginął młodo – został deportowany na Sybir, z którego już nie wrócił. Młoda kobieta bardzo przeżyła jego śmierć i nie chciała ponownie wyjść za mąż. Zaprzyjaźniła się z mieszkającym w sąsiedniej willi doktorem Karłowiczem i jego żoną. Może stało się tak dlatego, że oni również przeżyli swoje. Przed wojną mieszkali w Zgierzu pod Warszawą, ale w 1943 roku Niemcy wywieźli ich do wychowawczego obozu pracy w okolicach Wyszogrodu. Była to kara za powstańczą działalność pani Karłowicz. Służyła w Armii Krajowej (należała do grupy księcia Konstantego Radziwiłła, który poległ w Zegrzu; jego zwłoki znaleziono dopiero w 1968 roku). Mieli szczęście – nie zostali zamordowani, mała Hania tylko odmroziła sobie ręce. Dzieci z babcią opuściły zresztą obóz dość szybko. Rodzice musieli odbyć roboty przymusowe. Z tamtego doświadczenia Hania wyniosła niechęć do Niemców i wszelkich opresyjnych systemów.
Dla trojga dzieci państwa Karłowiczów hrabina Recusiowa stała się przyszywaną ciocią.
– Kto będzie grzeczny, temu kupię landryny. Jutro, bo dziś niedziela – powiedziała teraz swoim pięknym, rozmarzonym głosem.
Hania nie była grzeczna. Ale wiedziała, że i tak dostanie landrynki w papierowej torebce, czerpane z wielkiego słoja.
***
Jako nastolatka była harda. W szkole niekiedy przysparzało jej to kłopotów.
Kiedyś nie przyniosła wypracowania z polskiego. Kiedy pani poprosiła, żeby wobec tego przygotowała je na następną lekcję, odmówiła. Zapytana przez zaskoczoną nauczycielkę o przyczynę, odparła, że nie widzi powodu, dla którego miałaby to robić. Jak łatwo się domyślić, konwersacja zakończyła się dwójką, czyli oceną niedostateczną. Później zaczęła wagarować. Dyrektorka wezwała ją na dywanik i zażądała, żeby przysięgła, iż nigdy więcej nie wymknie się ze szkoły. Wtedy też odmówiła. Lubiła natomiast biologię. Mimo to na początku nie zamierzała łączyć z nią życia.
Zdecydowała się na studia aktorskie w Warszawie. Żeby się utrzymać, dorabiała jako bileterka w kinie. Jej nieco egzotyczna uroda – długie czarne loki i mocna opalenizna – podobały się wielu mężczyznom. Nie tylko studentom. Nie minęło dużo czasu, a jeden z wykładowców zaczął zapraszać niepokorną, wygadaną studentkę do cukierni. Nie łączył ich żaden romans, ale znajomość i tak przerwał przyjazd ojca Hani. Nie było dyskusji – musiała zrezygnować ze studiów.
Rok akademicki już się zaczął. Nad Hanią zawisło widmo powrotu do Gdańska. Nie mając nic do roboty, niedoszła studentka włóczyła się ulicami miasta. Podczas jednego z takich spacerów spotkała swojego dawnego nauczyciela biologii. Od słowa do słowa okazało się, że pan od przyrody pracuje teraz na Uniwersytecie Warszawskim. Dzięki swoim kontaktom załatwił dawnej ulubionej uczennicy miejsce na Wydziale Biologii oraz możliwość pracy w laboratorium. Te studia udało się Hani ukończyć już bez dalszych „przygód”.
Podczas studiów poznała Wieśka, przyszłego męża.