- W empik go
Biały Puchaty Króliczek - ebook
Biały Puchaty Króliczek - ebook
“Biały Puchaty Króliczek” to współczesna baśń, odwracający perspektywę, surrealistyczny sen zwierzęcia, które nie jest w stanie pojąć ludzkiej cywilizacji. Zbrodnie i głupoty ludzkości, siła przyjaźni i sojuszu pomiędzy zupełnie różnymi od siebie istotami. Opowieść z cuchnących kanałów, zaśmieconych ulic i mieszkań kochających puchate stworzenia dziewczynek. Czy jesteś gotowy przejrzeć się w krzywym zwierciadle?
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-955399-1-6 |
Rozmiar pliku: | 3,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nieczęsto w literaturze spotykamy teksty utrzymane w konwencji bajki (takiej klasycznej, z upersonifikowanymi zwierzętami), które wymykałyby się okowom utartych schematów.
Tymczasem Wiktoria Mikulska proponuje utwór, jaki takim właśnie stereotypom przeczy. Mamy bowiem tu do czynienia z opowieścią, która wcale nie przedstawia peregrynacji bohatera jako budującej nauki o świecie. Wiedza, jaką zdobywa tytułowy Króliczek, nie prowadzi do wzbogacania jego zasobów chroniących w przyszłości przed przeciwnościami losu. Utwór ten nie ma nic wspólnego z gatunkiem bajki terapeutycznej (którego prekursorką na rynku polskim jest Maria Molicka).
Czymże zatem jest historia Króliczka? Z całą pewnością przynosi ona gorzką wiedzę o nas samych. Wszak emocje i relacje między bohaterami są naszymi. Lęki egzystencjalne, postawy przyjmowane w sytuacjach zagrożenia, zdolność do przyjaźni i poświęcenia – to lustro, w którym czytelnik może się przejrzeć. Ponadto autorka kreując rzeczywistość pokazuje, jak duży wpływ na powolna utratę tożsamości ma zło. Wspomnieć tu wypada finezyjnie sygnalizowany motyw utraty przez Króliczka poszczególnych członów jego imienia.
Byłoby znacznym uproszczeniem traktowanie tej bajki jako propagowanie wegetarianizmu, chociaż czytelnik może również takie uzasadnienie dla dziejów Króliczka odnaleźć. Chodzi tu raczej o szerszą perspektywę widzenia spraw ogólnoludzkich.
Mechanizmy zabiegów o przetrwanie, narodziny przyjaźni i wystawienie jej na ciężką próbę, lęk przed nieznanym i w końcu przed śmiercią – to wszystko problemy bliskie przecież ludzkiej egzystencji.
W takim duchu czytając to opowiadanie dotykamy trudnych spraw związanych z życiem każdego z nas. Śmiem twierdzić, że spraw fundamen- talnych, a zatem najważniejszych.
Ryszard BiberstajnBiały Puchaty Króliczek
Ludzie śmierdzą.
Ta myśl zawitała w umyśle Białego Puchatego Króliczka, nim jeszcze dobrze poznał człowieka. Zniknęło mu kilka wspomnień. Zupełnie, jakby pewnego dnia obudził się z pięknego snu o Łące. Uciekł mu moment między życiem na zielonej trawie, a turlaniem się wśród trocin. Dosłownie moment.
Nieufnie przyglądał się szklanym ścianom wytyczającym jasne granice nowej „łąki” wyściełanej trocinami, które chłonęły odchody i mocz. Inne króliki zdawały się całkowicie obojętne na fakt, że zostały zamknięte w miejscu, gdzie miały dozowane paskudne jedzenie i zmuszano je do robienia pod siebie. Na ich pyszczkach malowała się słodka niewiedza skropiona tępotą, a nade wszystko Biały Puchaty Króliczek odnosił wrażenie, że ich głowy w środku również są wypełnione trocinami.
Tylko jeden z mieszkańców szklanego więzienia zdawał się mieć między uszami coś więcej, niż komunikaty „jeść” i „spać”. Sędziwy królik o brązowym i gdzieniegdzie łysiejącym futerku pewnego razu zdecydował się spotkać z Białym Puchatym Króliczkiem pyszczkiem w pyszczek.
Zdarzyło się to nieoczekiwanie. Króliczek stał właśnie przy wodopoju i marszcząc nosek oddawał się swojemu ulubionemu zajęciu – obserwowaniu. Stary Sędziwy Królik nie mówiąc nic stanął naprzeciwko niego i przechylił głowę na bok. Spojrzał na Białego Puchatego czarnym okiem, z którego w jednej chwili wylało się tyle współczucia i zrozumienia, jakiego nie oddadzą żadne słowa. Zamarł w bezruchu na moment, do chwili, aż mniejszy królik nie poczuł się niekomfortowo i pokicał dalej.
Scena równie dziwna, na jaką może wyglądać, zapisała się w umyśle Króliczka na zawsze. Wzrok Sędziwego Królika ukazywał jakąś niezrozumiałą dla Króliczka „wyższą prawdę”, tak bolesną i nieodwracalną, że nie dało się jej wypowiedzieć na głos. Jednakże Króliczek kompletnie nic z tego nie rozumiał. Odwrócił pyszczek za sędziwym kicajem i patrzył, jak się oddala.
Po tym zdarzeniu Króliczek wpadł w dekadencki nastrój, przewidując na każdym kroku rychłą śmierć lub koniec świata. Dosłownie w każdym drewnianym wiórze upatrywał nieszczęścia.
Jeszcze niedawno kicał wśród gęstej, zielonej trawy z zaprzyjaźnionymi uszatymi. Słońce głaskało przyjemnie ich puchate grzbiety, a do ich uszu nie docierał żaden podejrzany dźwięk. Serce Króliczka wypełniał żal i tęsknota. Dotykało go poczucie, że nigdy więcej nie poczuje pod łapkami tętniącej życiem ziemi.
Przyszła na niego pora.
Para zimnych i nieczułych dłoni chwyciła go pod boki. Nie zważała na szarpaninę i walkę zwierzątka. Bezdusznie umieściła go w kartonowym pudełku, przez którego drobne otwory widział oddalające się miejsca, o których istnieniu nie wiedział.
Nim przekroczył próg nowego domu, ułożył chyba z dziesięć najczarniejszych scenariuszy, a serce wybijało rytm wyjątkowo mrocznej pieśni, która lada moment mogła się skończyć i rzucić Króliczka w ciemną otchłań.
Gdy otworzono pudełko, by mógł wreszcie ujrzeć światło dzienne, najpierw ogłuszył go krzyk, później zalała fala kwiatkowego różu… A później świat zaczął wirować. I nie przestawał, dopóki jeden z dorosłych nie odebrał rozradowanej dziewczynce królika i upomniał, że to nie jest pluszak i że się boi. Miał rację, Króliczek się bał, ale znacznie mniej, niż w ciemnym kartonie.
Dziewczynka opiekowała się nim troskliwie, spędzała z nim całe dnie, a zwierzątko poczuło się znowu szczęśliwe. Mała ludzka istotka pozwoliła mu wyjść z grobowego nastroju, który dotknął go w nieznanym miejscu. Tym razem czuł, że komuś leżało na sercu jego dobro.
Zdarzało się, że wychodził ze swojego drucianego domku, by pokicać na zupełnie nowym rodzaju "trawy”. Średnio przyjemnej w dotyku, ale czystej. Dziewczynka stawiała wokół niego krąg lalek, przedstawiała mu je. Czesała bardzo delikatnie jego milutkie futerko, przyczepiała różnokolorowe kokardy, karmiła krojoną marchewką. Ze zmętniałej tafli jednego z plastikowych zwierciadełek spoglądał na niego wyjątkowo puchaty i idealnie bielutki królik. Wyglądał na szczęśliwego, chociaż nieco wymęczonego zabawą. Dodatkowo uważał, że mała istotka miała wyjątkowo dobry gust, jeśli chodzi o dobór kokardek.
Nigdy nie próbował uciec. Wierzył, że będzie w tym miejscu szczęśliwy. Nawet jeśli łapki dziecka były często spocone i klejące, to przyjemnie głaskały jego futerko.
Każdego ranka dziewczynka stawała przed komodą z klatką Króliczka, by powiedzieć mu „dzień dobry” i każdego wieczoru żegnała się z nim, mówiąc „dobranoc”. Swoim zwyczajem wkładała maleńką rączkę do klatki, by pogłaskać grzbiet zwierzątka.
Z czasem dziewczynka odwiedzała Króliczka coraz rzadziej. Na początku tego nie dostrzegał, dopóki nie zobaczył, że mała istotka przychodziła i tylko przyglądała mu się przez stalowe kraty. Skąd mógł wiedzieć, że jego puchate futerko robiło jej krzywdę. Dla niej był gotów się go wyrzec. Na co komu futro, gdy nie ma się miłości?