- W empik go
Biblioteka konwersacyjna czyli Wykład wiadomości i rzeczy najpotrzebniejszych i najużyteczniejszych w pożyciu towarzyskiem. Tom 8, oddz. 4, Deklamator towarzyski. Tom 4 - ebook
Biblioteka konwersacyjna czyli Wykład wiadomości i rzeczy najpotrzebniejszych i najużyteczniejszych w pożyciu towarzyskiem. Tom 8, oddz. 4, Deklamator towarzyski. Tom 4 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 299 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
O TY! sławna Wyrocznio Hesperyiskich krajów,
I wielowładna Xieni poświeconych gajów,
Ty! co niegdy zbłąkanym rozprosszeńcom Troj
Ukazawszy przylądek Warownej ostoj,
Później twoich tajemnic szanownemi składy
Przewodziłaś do sławy ród Ich światowłady;
A teraz opuściwszy Kumejską jaskinię
W nadbrzeżu nadwiślańskiera znajdujesz Świątynię:
Pozwól, i twe siedlisko nowe uczcić pienieni,
I pamięć zgaszonego Narodu z imieniem
Unieść w szanownych zwłokach w twój fajny przybytek,
Uragowisko obcych, naszych łez zabytek!
Już dwadzieścia set razy świat przeradza siwy
Nieznane za twych czasów Narody i dziwy,
Jak twe imie i głośne przed laty wyroki
Uspił w nieocuconych kartach sen głęboki:
Kiedy Cię nagle jedna z Nimf Sarmackich grona
Nieścisłym sławy lotem nad wieki wzniesiona,
Jednakim zawsze blaskiem jaśniejąca zorza,
Bądź rankiem świat odmładza, bądź zapada w morza,
Twórczym głosem wskrzeszając z kiczów niepamięci
Na tym brzegu sadowi, i Kościołem święci
Jest to dzieło i miejsce Was obydwu godne.
Drogiemi dla serc czułych widokami płodne,
Słodki przybytek cnoty, światła, odetchnienia,
Zdrój pociechy, i czarnych trosków zapamnienia.
Gdzie Cudzoziemiec dziwu zachwytem przejęty
Znajdując wszystkich krajów roskoszne ponęty,
Chociażby był z Ulissa rodu, lub Eakiem,
Pragnie zostać zaszczepnym lej ziemi rodakiem.
Udzie droższego nad życie wychowu nakładem,
I starożytnych wzorów obecnym przykładem,
Ukształcone wracając do swych matek dziatki
Roznoszą ulubione imie wspólnej Matki.
A gdzie tylu cnót razem gniazda i schronienie,
Możeż tam się nie wdzięczyć całe przyrodzenie?
To nadbrzeże, zatoków nadwiślańskich czoło
Pasmem gór i pagórków uwieńczane wkoło,
Gdzie natura zasiawszy z wszystkich wdzięków zbiorem
Ożenią swe powaby ze sztuki wytworem;
A Wisła niosąc życie zamorcom zgłodnyałym
Zarzuciwszy wędzidło nurtom niewstrzymałym,
Igra z roskosznym brzegiem strzępem swym srebrzystym,.
Malując piękność jego na łonie przejrzystym;
I całą tę posadę wśrzód widoków mnóstwa
Zdaje się na mieszkanie przeznaczać dlo Bóstwa,
Te zawrotne manowce, ścieszki i uchyłki,
Siniejące się z niewinnej przechodnia pomyłki,
Te niedostępne skwarom słonecznym chłodniki,
Różnowzorym kobiercem usłane trawniki;
Te klomby w tysiąc piąter uwieńczywszy skronie
Gasnące na omdlałym swych wawrzynów łonie;
Te ręką przyrodzenia usklepione groty,
Obraz twoich, Kalipso, ponęt i pieszczoty,
Przybrane w sławne lupy morskich dziworodów,
Słodkiem ziejące tchnieniem upragnionych chłodów:
Podle nich u podnóżka panującej skały
Żywy strumień przetapia czyste swe kryształy,
I znowu przymuszony nieznanym gościńcem,
Piać się w górę i igrać na powietrzu młyńcem,
Gniewny za gwałt przyrodnim prawom swym zadany
Ciska W same obłoki niezbłagane piany.
Te ulice szykownym wieńcem umajone,
Tysiącami widoków nieograniczone;
Te gmachów okazałych rozległe przestwory,
Koryntu i Dorydy dochowane wzory,
W nich starożytne bogactw i gustu pamiątki,
Od pożogi Scytyjskiej oszczędzone szczątki;
Te błyszczące ustronia kunsztem różnych krajów,
Podziwne Azyanom wzory ich zwyczajów;
Wszędzie z gustem, z powagą połączone wdzięki,
Drogie ślady uczonej i zamożnej ręki:
Łatwym wnioskiem dowodzą, czem te kraje były,
Które takich mieszkańców w łonie swem rodziły.
A to wszystko Świątyni twej kreśląc przedmurze,
Znajomy samej tylko sztuce i naturze
Lubirynt zgromadzonych piękności wskazuje,
I po nim obłąkaniem słodkiem myśl zajmuje.
Kogoż nayprzód nie zwabi ten Portyk na wzgórzu,
Który tu rozkosznemu panuje podwórzu!
Sto kolumn go Hetruskich wdzięcznem zdobi kołem,
Tysiąc nieznanych roślin wonnem wita czołem.
Twój tu dwór i mieszkanie, wieczna wiosny Coro,
Szeroko władna berłem kwiatorodym Floro!
Tu cale twe królestwo z czterech końców świata
Oddycha wpośrzód lodów słodkiem tętnieniem lata:
A czy to od Gangesu, czy z piasków Afryka,
Czy z wyspo w niedostępnych, czy z brzegów M xyka,
Osiadły na tym gruncie zbiegłe twe Narody,
Łącza z prawem krajowców oyczyste swobody.
Któż was nieoswojonym jeży krem wymieni?
Kto ród wasz wyprowadzi? i piękność oceni?
Różnych ziem, różnych zorzów krasne wychowanki,
Dziś przerodnem zamęściem kwitnące Słowianki!
Ty czołem i ozdobę jesteś tego grona
Królowy Albionu imieniem uczczona,
I darów Jej gościnnych pamiątko szanowna,
Od starych Garamantów Strzelico wędrowna:
Dotąd radosne Siostry w zadumieniu stoją
Zajęte i pięknością i pielgrzymką twoja.
I ciebie kto nie uczci w tem rozkosznem gronie,
Na skalistem przylądka wychowany łonie,
Strojny w białą niewinność i nayczystsze złoto,.
Kaktusie! Hotentotek nadmorskich pieszczoto!
Twym połogiem Lucyna sama się zajmuje,
Sama twoich norodzin godzinę zgaduje;
Zbiegłe Nimfy widzenia Ciebie żądzą zieją,
Zefirki lekkiem skrzydłem powionąć nie śmieją;
Ty się rodzisz – powietrze twym balsamem dysze,
Podziwem i radością całe tchnie zacisze –
Lecz cóż! w trzechset minutach wiek się twóy zawiera,
Wzrasta – kwitnie – panuje – dziwi – i umiera!
Już cię niema! ponura plasła w ręce żałość:
O piękności! i czemuż działem twym nietrwałość! –
I ty się od niej twemi nie odkupisz skarby,
Ni rąbkiem złotolitym tkanym w różne farby,
Hidranco! strojna córa tęczy i Tytana,
Ile w świetle promieni, w tyle szat przybrana!
Za szmarag; twej zawójki, sa ten rubin lica,
Któraż ci nie odstąpi swych pereł dziewica?
Najuprzejmiej nas witasz jako twoich braci
Nadobna Azalio z wdzięków i postaci!
Długo po dzikich wyspach i morzach burzliwych
Szukana od żeglarzów twej piękności chciwych,
Nim uczony nasz Sawacz światu cię objawił,
I w rzędzie starożytnych Sarmatek postawił. –
Ale gdzież się zapędzam nietkniętemi ślady
Przebiegać tylu krajów rozkwitłe osady,
Was śniadawe Weymuthy, białe Anemony,
Ogorzałe Panamy i Rododendrony,
Dzikich wysp i przylądków mieszkańcy nieznani,
Zgromadzeni pod słodkie berło jednej Pani.
I was, słońca i rosy córy rozpiesczone,
Nektarem nakarmiane, balsamem pojone,
Tyle stopniów pokrewieństw liczące po świecie
Ile kwiat podobieństwa znajdzie w drugim kwiecie;
Wszystkie tu pokolenia wasze, wszystkie domy,
Roskoszą i podziwem poją… zmysł łakomy,
Aż do ciebie drobniutki mój Niezapominku,
Czułym sercom nad skarby droższy upominku!
Nie wysłowią ni imion waszych, ni urody,
Kwiecistego Harlemu zazdrosne ogrody:
I ty stałbyś jak wryty, wśrzod piękności tylu,
Niezrównany Ogrodów śpiewaku Delilu!
Odrywając niechętną myśl z tego przedmurza,
Jakaż nowych widoków przestrzeń się wynurza!
W koło włości kwitnące, ozdoba tej ziemi,
Żywe świadki opieki ojcowskiej nad niemi,
Pływające po niwach rozbujanych plonem,
A Ceres im pannie sierpem zakrzywionem.
Dalej smugi i błonia nieprzejrzane okiem
Igrające z trzodami nad bieżącym stekiem;
Wszystko się wesołością, i szczęściem ocywa,
Mądrym rządem zakwita, wzrasta i dojrzywa
Na milę tej przestrzeni legia droga nowa,
Niezrównana gościńców publicznych królowa,
Gdzie wędrowiec tysiącem stajów oddalony
W piękności tych okolic gubi wzrok osiniony.
Swym… ją cieniem usklepia ten tu gaj pamiętny,
Roskosznego Elizu ustronek poświętny,
Odgrodzony Leteyskich strumieni obwodem
Przed pełznącym po ziemi skazitelnym rodem.
My tu wasze spocznienie zmysłem nie pojęte
Kreśle my jako dzieci, o! wy Duchy święte!
Coście nam tę Oyczyznę ranami kupili,
I pierwszą na niej skibę znojem uprawili!
I wy! po całym świecie braterstwem spojeni,
Wyższym lotem nad gminną sferę uniesieni,
Którzy się uwieczniwszy prac uczonych stawą
Rozum i serce ludzkie przetarli uprawą
Niegodni widzieć waszą istność nieśmiertelną,
W tych tu ogrodach ręką święcim skazitelną
Zwłokom waszym, i w sercach i granitach ryte
Te Mauzole szacunkiem wdzięczności okryte,
Laurom, Mirtom, Cyprysom w smutną straż oddane,
Roztarganym warkoczem od nich opłakane.
A teraz was żegnając, zwróćmy w owe gaje,
Którym sama natura wzrost i szyk nadaje.
Te pyszniąc sio posagiem Matki wielowładnej,
Nienałożne niewoli i przemocy żadnej,
Same sobie stanowią prawa i granice.
Skrzydlatego narodu wierne sojusznice,
Z nim jednym swej wolności drogie zyski dzielą,
Wspólną żyją swobodą, wspólnie się weselą,
Kołysane miłostek różnogwarem pieniem
Kryją swych sprzymierzeńców przed zabójcy cieniem.
Ta topola nad niemi wiek panuje drugi
Starszeństwem, i urodą, i prawem zasługi;
Nie zachwiana powodzią Wiślanych zalewów,
Starożytna prababa tych roślin i krzewów,
Wsrzód licznego prawnucząt gałęzistych grona,
Odmłodniałym w siwiznie czepcem umajona,
Już siódme pokolenie tej ręki pamięta,
Od której za włościankę była tu przyjęta.
I ten wiąz sążnistemi rosochami dumny,
Niepożyty szturmami, kark potrząsa szumny,
Ze z Synami Eola wygrał walki mnogie,
I nie jednej potargał zimy pęta srogie.
Liścia jego obsiadły snów pozelotnych roje
Usypiając podróżnych kłopoty i znoje.
Wy pasmem snujące się chrósty i krzewiny,
Ozdobo tych parowów, wieńce tej niziny,
Wielożbyście nam mogły powiedzieć przypadków,
Gdzie umówione schadzki, niecierpliwe świadków,
Wam jednym powierzały serca tajemnice,
Które długa tajły sobie skromne lice.
A te dęby szelestem powiewnym odzowne,
Młodniejące starością, siwym mohem szanowne,
Ząstąpią starożytną Dodony dąbrowę,
Gdzie Cię czciły, Sybillo! wnuki Chaonowe.
Sadził je własną ręką dla swojego Syna
Nestor nasz, późne plemie rodu Giedymina,
Który się kilka wieków laurami zielenił,
A oyczyste i obce trony krwią zapienił.
Nestor! który i wziętość i sławę dziedzicząc,
A wiek dobrodziejstwami, nic latami licząc,
Pierwszy z ludzi zasłużył bydź stale kochanym,
A po zgonie powszechną żałobą płakanym.
Ile strumieni z Wisłą do Bałtyku płynie,
Ile z Dnieprem i z Dniestrem tonie ich w Euxynie,
Tyle naw z włości Jego szerokich pływało,
I chlebem nieprzerodnym ludzi nakarmiało.
A gdzie Swiątynie Pańskie ozdobą jaśniały,.
Gdzie rządu i zapasu wił się watek stały,
Gdzie gmachy najwspanialsze, nayżyzniejsze niwy, gdzie rolnik w gronie dziatek odychał szczęśliwy:
Znak to był jego włości, rządu i opieki,