Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Biblioteka konwersacyjna czyli Wykład wiadomości i rzeczy najpotrzebniejszych i najużyteczniejszych w pożyciu towarzyskiem. Tom 8, oddz. 4, Deklamator towarzyski. Tom 4 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Biblioteka konwersacyjna czyli Wykład wiadomości i rzeczy najpotrzebniejszych i najużyteczniejszych w pożyciu towarzyskiem. Tom 8, oddz. 4, Deklamator towarzyski. Tom 4 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 299 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PIESŃ I.

O TY! sław­na Wy­rocz­nio He­spe­ry­iskich kra­jów,

I wie­lo­wład­na Xie­ni po­świe­co­nych ga­jów,

Ty! co nie­gdy zbłą­ka­nym roz­pros­szeń­com Troj

Uka­zaw­szy przy­lą­dek Wa­row­nej ostoj,

Póź­niej two­ich ta­jem­nic sza­now­ne­mi skła­dy

Prze­wo­dzi­łaś do sła­wy ród Ich świa­to­wła­dy;

A te­raz opu­ściw­szy Ku­mej­ską ja­ski­nię

W nad­brze­żu nad­wi­ślań­skie­ra znaj­du­jesz Świą­ty­nię:

Po­zwól, i twe sie­dli­sko nowe uczcić pie­nie­ni,

I pa­mięć zga­szo­ne­go Na­ro­du z imie­niem

Unieść w sza­now­nych zwło­kach w twój faj­ny przy­by­tek,

Ura­go­wi­sko ob­cych, na­szych łez za­by­tek!

Już dwa­dzie­ścia set razy świat prze­ra­dza siwy

Nie­zna­ne za twych cza­sów Na­ro­dy i dzi­wy,

Jak twe imie i gło­śne przed laty wy­ro­ki

Uspił w nie­ocu­co­nych kar­tach sen głę­bo­ki:

Kie­dy Cię na­gle jed­na z Nimf Sar­mac­kich gro­na

Nie­ści­słym sła­wy lo­tem nad wie­ki wznie­sio­na,

Jed­na­kim za­wsze bla­skiem ja­śnie­ją­ca zo­rza,

Bądź ran­kiem świat od­mła­dza, bądź za­pa­da w mo­rza,

Twór­czym gło­sem wskrze­sza­jąc z ki­czów nie­pa­mię­ci

Na tym brze­gu sa­do­wi, i Ko­ścio­łem świę­ci

Jest to dzie­ło i miej­sce Was oby­dwu god­ne.

Dro­gie­mi dla serc czu­łych wi­do­ka­mi płod­ne,

Słod­ki przy­by­tek cno­ty, świa­tła, ode­tchnie­nia,

Zdrój po­cie­chy, i czar­nych tro­sków za­pam­nie­nia.

Gdzie Cu­dzo­zie­miec dzi­wu za­chwy­tem prze­ję­ty

Znaj­du­jąc wszyst­kich kra­jów ro­skosz­ne po­nę­ty,

Cho­ciaż­by był z Ulis­sa rodu, lub Eakiem,

Pra­gnie zo­stać za­szczep­nym lej zie­mi ro­da­kiem.

Udzie droż­sze­go nad ży­cie wy­cho­wu na­kła­dem,

I sta­ro­żyt­nych wzo­rów obec­nym przy­kła­dem,

Ukształ­co­ne wra­ca­jąc do swych ma­tek dziat­ki

Roz­no­szą ulu­bio­ne imie wspól­nej Mat­ki.

A gdzie tylu cnót ra­zem gniaz­da i schro­nie­nie,

Mo­żeż tam się nie wdzię­czyć całe przy­ro­dze­nie?

To nad­brze­że, za­to­ków nad­wi­ślań­skich czo­ło

Pa­smem gór i pa­gór­ków uwień­cza­ne wko­ło,

Gdzie na­tu­ra za­siaw­szy z wszyst­kich wdzię­ków zbio­rem

Oże­nią swe po­wa­by ze sztu­ki wy­two­rem;

A Wi­sła nio­sąc ży­cie za­mor­com zgłod­ny­ałym

Za­rzu­ciw­szy wę­dzi­dło nur­tom nie­wstrzy­ma­łym,

Igra z ro­skosz­nym brze­giem strzę­pem swym sre­brzy­stym,.

Ma­lu­jąc pięk­ność jego na ło­nie przej­rzy­stym;

I całą tę po­sa­dę wśrzód wi­do­ków mnó­stwa

Zda­je się na miesz­ka­nie prze­zna­czać dlo Bó­stwa,

Te za­wrot­ne ma­now­ce, ściesz­ki i uchył­ki,

Si­nie­ją­ce się z nie­win­nej prze­chod­nia po­mył­ki,

Te nie­do­stęp­ne skwa­rom sło­necz­nym chłod­ni­ki,

Róż­now­zo­rym ko­bier­cem usła­ne traw­ni­ki;

Te klom­by w ty­siąc pią­ter uwień­czyw­szy skro­nie

Ga­sną­ce na omdla­łym swych waw­rzy­nów ło­nie;

Te ręką przy­ro­dze­nia uskle­pio­ne gro­ty,

Ob­raz two­ich, Ka­lip­so, po­nęt i piesz­czo­ty,

Przy­bra­ne w sław­ne lupy mor­skich dzi­wo­ro­dów,

Słod­kiem zie­ją­ce tchnie­niem upra­gnio­nych chło­dów:

Pod­le nich u pod­nóż­ka pa­nu­ją­cej ska­ły

Żywy stru­mień prze­ta­pia czy­ste swe krysz­ta­ły,

I zno­wu przy­mu­szo­ny nie­zna­nym go­ściń­cem,

Piać się w górę i igrać na po­wie­trzu młyń­cem,

Gniew­ny za gwałt przy­rod­nim pra­wom swym za­da­ny

Ci­ska W same ob­ło­ki nie­zbła­ga­ne pia­ny.

Te uli­ce szy­kow­nym wień­cem uma­jo­ne,

Ty­sią­ca­mi wi­do­ków nie­ogra­ni­czo­ne;

Te gma­chów oka­za­łych roz­le­głe prze­stwo­ry,

Ko­ryn­tu i Do­ry­dy do­cho­wa­ne wzo­ry,

W nich sta­ro­żyt­ne bo­gactw i gu­stu pa­miąt­ki,

Od po­żo­gi Scy­tyj­skiej oszczę­dzo­ne szcząt­ki;

Te błysz­czą­ce ustro­nia kunsz­tem róż­nych kra­jów,

Po­dziw­ne Azy­anom wzo­ry ich zwy­cza­jów;

Wszę­dzie z gu­stem, z po­wa­gą po­łą­czo­ne wdzię­ki,

Dro­gie śla­dy uczo­nej i za­moż­nej ręki:

Ła­twym wnio­skiem do­wo­dzą, czem te kra­je były,

Któ­re ta­kich miesz­kań­ców w ło­nie swem ro­dzi­ły.

A to wszyst­ko Świą­ty­ni twej kre­śląc przed­mu­rze,

Zna­jo­my sa­mej tyl­ko sztu­ce i na­tu­rze

Lu­bi­rynt zgro­ma­dzo­nych pięk­no­ści wska­zu­je,

I po nim obłą­ka­niem słod­kiem myśl zaj­mu­je.

Ko­goż nay­przód nie zwa­bi ten Por­tyk na wzgó­rzu,

Któ­ry tu roz­kosz­ne­mu pa­nu­je po­dwó­rzu!

Sto ko­lumn go He­tru­skich wdzięcz­nem zdo­bi ko­łem,

Ty­siąc nie­zna­nych ro­ślin won­nem wita czo­łem.

Twój tu dwór i miesz­ka­nie, wiecz­na wio­sny Coro,

Sze­ro­ko wład­na ber­łem kwia­to­ro­dym Flo­ro!

Tu cale twe kró­le­stwo z czte­rech koń­ców świa­ta

Od­dy­cha wpo­śrzód lo­dów słod­kiem tęt­nie­niem lata:

A czy to od Gan­ge­su, czy z pia­sków Afry­ka,

Czy z wy­spo w nie­do­stęp­nych, czy z brze­gów M xyka,

Osia­dły na tym grun­cie zbie­głe twe Na­ro­dy,

Łą­cza z pra­wem kra­jow­ców oy­czy­ste swo­bo­dy.

Któż was nie­oswo­jo­nym jeży krem wy­mie­ni?

Kto ród wasz wy­pro­wa­dzi? i pięk­ność oce­ni?

Róż­nych ziem, róż­nych zo­rzów kra­sne wy­cho­wan­ki,

Dziś prze­rod­nem za­mę­ściem kwit­ną­ce Sło­wian­ki!

Ty czo­łem i ozdo­bę je­steś tego gro­na

Kró­lo­wy Al­bio­nu imie­niem uczczo­na,

I da­rów Jej go­ścin­nych pa­miąt­ko sza­now­na,

Od sta­rych Ga­ra­man­tów Strze­li­co wę­drow­na:

Do­tąd ra­do­sne Sio­stry w za­du­mie­niu sto­ją

Za­ję­te i pięk­no­ścią i piel­grzym­ką two­ja.

I cie­bie kto nie uczci w tem roz­kosz­nem gro­nie,

Na ska­li­stem przy­ląd­ka wy­cho­wa­ny ło­nie,

Stroj­ny w bia­łą nie­win­ność i nay­czyst­sze zło­to,.

Kak­tu­sie! Ho­ten­to­tek nad­mor­skich piesz­czo­to!

Twym po­ło­giem Lu­cy­na sama się zaj­mu­je,

Sama two­ich no­ro­dzin go­dzi­nę zga­du­je;

Zbie­głe Nim­fy wi­dze­nia Cie­bie żą­dzą zie­ją,

Ze­fir­ki lek­kiem skrzy­dłem po­wio­nąć nie śmie­ją;

Ty się ro­dzisz – po­wie­trze twym bal­sa­mem dy­sze,

Po­dzi­wem i ra­do­ścią całe tchnie za­ci­sze –

Lecz cóż! w trzech­set mi­nu­tach wiek się twóy za­wie­ra,

Wzra­sta – kwit­nie – pa­nu­je – dzi­wi – i umie­ra!

Już cię nie­ma! po­nu­ra pla­sła w ręce ża­łość:

O pięk­no­ści! i cze­muż dzia­łem twym nie­trwa­łość! –

I ty się od niej twe­mi nie od­ku­pisz skar­by,

Ni rąb­kiem zło­to­li­tym tka­nym w róż­ne far­by,

Hi­dran­co! stroj­na córa tę­czy i Ty­ta­na,

Ile w świe­tle pro­mie­ni, w tyle szat przy­bra­na!

Za szma­rag; twej za­wój­ki, sa ten ru­bin lica,

Któ­raż ci nie od­stą­pi swych pe­reł dzie­wi­ca?

Naj­uprzej­miej nas wi­tasz jako two­ich bra­ci

Na­dob­na Aza­lio z wdzię­ków i po­sta­ci!

Dłu­go po dzi­kich wy­spach i mo­rzach burz­li­wych

Szu­ka­na od że­gla­rzów twej pięk­no­ści chci­wych,

Nim uczo­ny nasz Sa­wacz świa­tu cię ob­ja­wił,

I w rzę­dzie sta­ro­żyt­nych Sar­ma­tek po­sta­wił. –

Ale gdzież się za­pę­dzam nie­tknię­te­mi śla­dy

Prze­bie­gać tylu kra­jów roz­kwi­tłe osa­dy,

Was śnia­da­we Wey­mu­thy, bia­łe Ane­mo­ny,

Ogo­rza­łe Pa­na­my i Ro­do­den­dro­ny,

Dzi­kich wysp i przy­ląd­ków miesz­kań­cy nie­zna­ni,

Zgro­ma­dze­ni pod słod­kie ber­ło jed­nej Pani.

I was, słoń­ca i rosy córy roz­pie­sczo­ne,

Nek­ta­rem na­kar­mia­ne, bal­sa­mem po­jo­ne,

Tyle stop­niów po­kre­wieństw li­czą­ce po świe­cie

Ile kwiat po­do­bień­stwa znaj­dzie w dru­gim kwie­cie;

Wszyst­kie tu po­ko­le­nia wa­sze, wszyst­kie domy,

Ro­sko­szą i po­dzi­wem poją… zmysł ła­ko­my,

Aż do cie­bie drob­niut­ki mój Nie­za­po­min­ku,

Czu­łym ser­com nad skar­by droż­szy upo­min­ku!

Nie wy­sło­wią ni imion wa­szych, ni uro­dy,

Kwie­ci­ste­go Har­le­mu za­zdro­sne ogro­dy:

I ty stał­byś jak wry­ty, wśrzod pięk­no­ści tylu,

Nie­zrów­na­ny Ogro­dów śpie­wa­ku De­li­lu!

Od­ry­wa­jąc nie­chęt­ną myśl z tego przed­mu­rza,

Ja­każ no­wych wi­do­ków prze­strzeń się wy­nu­rza!

W koło wło­ści kwit­ną­ce, ozdo­ba tej zie­mi,

Żywe świad­ki opie­ki oj­cow­skiej nad nie­mi,

Pły­wa­ją­ce po ni­wach roz­bu­ja­nych plo­nem,

A Ce­res im pan­nie sier­pem za­krzy­wio­nem.

Da­lej smu­gi i bło­nia nie­przej­rza­ne okiem

Igra­ją­ce z trzo­da­mi nad bie­żą­cym ste­kiem;

Wszyst­ko się we­so­ło­ścią, i szczę­ściem ocy­wa,

Mą­drym rzą­dem za­kwi­ta, wzra­sta i doj­rzy­wa

Na milę tej prze­strze­ni le­gia dro­ga nowa,

Nie­zrów­na­na go­ściń­ców pu­blicz­nych kró­lo­wa,

Gdzie wę­dro­wiec ty­sią­cem sta­jów od­da­lo­ny

W pięk­no­ści tych oko­lic gubi wzrok osi­nio­ny.

Swym… ją cie­niem uskle­pia ten tu gaj pa­mięt­ny,

Ro­skosz­ne­go Eli­zu ustro­nek po­święt­ny,

Od­gro­dzo­ny Le­tey­skich stru­mie­ni ob­wo­dem

Przed peł­zną­cym po zie­mi ska­zi­tel­nym ro­dem.

My tu wa­sze spo­cznie­nie zmy­słem nie po­ję­te

Kre­śle my jako dzie­ci, o! wy Du­chy świę­te!

Co­ście nam tę Oy­czy­znę ra­na­mi ku­pi­li,

I pierw­szą na niej ski­bę zno­jem upra­wi­li!

I wy! po ca­łym świe­cie bra­ter­stwem spo­je­ni,

Wyż­szym lo­tem nad gmin­ną sfe­rę unie­sie­ni,

Któ­rzy się uwiecz­niw­szy prac uczo­nych sta­wą

Ro­zum i ser­ce ludz­kie prze­tar­li upra­wą

Nie­god­ni wi­dzieć wa­szą ist­ność nie­śmier­tel­ną,

W tych tu ogro­dach ręką świę­cim ska­zi­tel­ną

Zwło­kom wa­szym, i w ser­cach i gra­ni­tach ryte

Te Mau­zo­le sza­cun­kiem wdzięcz­no­ści okry­te,

Lau­rom, Mir­tom, Cy­pry­som w smut­ną straż od­da­ne,

Roz­tar­ga­nym war­ko­czem od nich opła­ka­ne.

A te­raz was że­gna­jąc, zwróć­my w owe gaje,

Któ­rym sama na­tu­ra wzrost i szyk na­da­je.

Te pysz­niąc sio po­sa­giem Mat­ki wie­lo­wład­nej,

Nie­na­łoż­ne nie­wo­li i prze­mo­cy żad­nej,

Same so­bie sta­no­wią pra­wa i gra­ni­ce.

Skrzy­dla­te­go na­ro­du wier­ne so­jusz­ni­ce,

Z nim jed­nym swej wol­no­ści dro­gie zy­ski dzie­lą,

Wspól­ną żyją swo­bo­dą, wspól­nie się we­se­lą,

Ko­ły­sa­ne mi­ło­stek róż­no­gwa­rem pie­niem

Kry­ją swych sprzy­mie­rzeń­ców przed za­bój­cy cie­niem.

Ta to­po­la nad nie­mi wiek pa­nu­je dru­gi

Star­szeń­stwem, i uro­dą, i pra­wem za­słu­gi;

Nie za­chwia­na po­wo­dzią Wi­śla­nych za­le­wów,

Sta­ro­żyt­na pra­ba­ba tych ro­ślin i krze­wów,

Wsrzód licz­ne­go pra­wnu­cząt ga­łę­zi­stych gro­na,

Od­młod­nia­łym w si­wi­znie czep­cem uma­jo­na,

Już siód­me po­ko­le­nie tej ręki pa­mię­ta,

Od któ­rej za wło­ścian­kę była tu przy­ję­ta.

I ten wiąz sąż­ni­ste­mi ro­so­cha­mi dum­ny,

Nie­po­ży­ty sztur­ma­mi, kark po­trzą­sa szum­ny,

Ze z Sy­na­mi Eola wy­grał wal­ki mno­gie,

I nie jed­nej po­tar­gał zimy pęta sro­gie.

Li­ścia jego ob­sia­dły snów po­ze­lot­nych roje

Usy­pia­jąc po­dróż­nych kło­po­ty i zno­je.

Wy pa­smem snu­ją­ce się chró­sty i krze­wi­ny,

Ozdo­bo tych pa­ro­wów, wień­ce tej ni­zi­ny,

Wie­loż­by­ście nam mo­gły po­wie­dzieć przy­pad­ków,

Gdzie umó­wio­ne schadz­ki, nie­cier­pli­we świad­ków,

Wam jed­nym po­wie­rza­ły ser­ca ta­jem­ni­ce,

Któ­re dłu­ga taj­ły so­bie skrom­ne lice.

A te dęby sze­le­stem po­wiew­nym od­zow­ne,

Młod­nie­ją­ce sta­ro­ścią, si­wym mo­hem sza­now­ne,

Zą­stą­pią sta­ro­żyt­ną Do­do­ny dą­bro­wę,

Gdzie Cię czci­ły, Sy­bil­lo! wnu­ki Cha­ono­we.

Sa­dził je wła­sną ręką dla swo­je­go Syna

Ne­stor nasz, póź­ne ple­mie rodu Gie­dy­mi­na,

Któ­ry się kil­ka wie­ków lau­ra­mi zie­le­nił,

A oy­czy­ste i obce tro­ny krwią za­pie­nił.

Ne­stor! któ­ry i wzię­tość i sła­wę dzie­dzi­cząc,

A wiek do­bro­dziej­stwa­mi, nic la­ta­mi li­cząc,

Pierw­szy z lu­dzi za­słu­żył bydź sta­le ko­cha­nym,

A po zgo­nie po­wszech­ną ża­ło­bą pła­ka­nym.

Ile stru­mie­ni z Wi­słą do Bał­ty­ku pły­nie,

Ile z Dnie­prem i z Dnie­strem to­nie ich w Eu­xy­nie,

Tyle naw z wło­ści Jego sze­ro­kich pły­wa­ło,

I chle­bem nie­prze­rod­nym lu­dzi na­kar­mia­ło.

A gdzie Swią­ty­nie Pań­skie ozdo­bą ja­śnia­ły,.

Gdzie rzą­du i za­pa­su wił się wa­tek sta­ły,

Gdzie gma­chy naj­wspa­nial­sze, nay­ży­zniej­sze niwy, gdzie rol­nik w gro­nie dzia­tek ody­chał szczę­śli­wy:

Znak to był jego wło­ści, rzą­du i opie­ki,
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: