Bierut i Wasilewska. Agent i dewotka - ebook
Bierut i Wasilewska. Agent i dewotka - ebook
Bolesław Bierut i Wanda Wasilewska nigdy nie tworzyli pary, ale oboje łączy wiele, choćby dość burzliwe życie uczuciowe. Niezależnie od tak ważnych dla Polski wydarzeń, jakie miały wówczas miejsce, życie działaczy partyjnych nie sprowadzało się tylko do wielkiej polityki, ale obejmowało także ich sprawy prywatne, rodzinne. Ważną rolę odgrywały ich erotyczne podboje. Sporo o nich plotkowano, ale dzisiaj nie sposób rozstrzygnąć, co z tego było prawdą, co zaś należało do legend, a co jeszcze do propagandy. Łączy ich jeszcze jedno - umiejętność pozyskania sobie protektorów, dzięki którym wspinali się po szczeblach kariery, by na koniec znaleźć się pod opiekuńczymi skrzydłami Józefa Stalina. Chociaż niewątpliwie był on "ojcem" PRL-u, ale "anestezjologiem" przy tym "połogu" był Bolesław Bierut, a główną "akuszerką" Wanda Wasilewska.
Oto opowieść o ich życiu prywatnym, które jednak nierozerwalnie związane było z działalnością polityczną, która zdominował ich życie.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-16203-7 |
Rozmiar pliku: | 3,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wstęp
Bolesław Bierut i Wanda Wasilewska nigdy nie tworzyli pary, ale oboje łączy wiele, jak choćby dość burzliwe życie uczuciowe. Niezależnie od tak ważnych dla Polski wydarzeń, jakie miały wówczas miejsce, życie działaczy partyjnych nie sprowadzało się tylko do wielkiej polityki, ale obejmowało także ich sprawy prywatne, rodzinne. Ważną rolę odgrywały też ich erotyczne podboje.
Sporo o nich plotkowano, ale dzisiaj nie sposób rozstrzygnąć, co z tego było prawdą, co należało do legend, a co jeszcze do propagandy, mającej na celu przedstawienie każdej z tych postaci jako „swojego chłopa” (biorąc bowiem pod uwagę styl ubierania się i maniery Wandy Lwownej, określenie „swój chłop” nie wydaje się być niewłaściwe). Łączy ich jeszcze jedno – umiejętność pozyskiwania sobie protektorów, dzięki którym wspinali się po szczeblach kariery.
Bieruta intelektualnie ukształtował jego przyjaciel i mentor – Jan Hempel; potem parasol ochronny roztoczyła nad nim jego kochanka, Małgorzata Fornalska. W przypadku Wasilewskiej to jej ojciec Leon torował drogę na łamy prasy najpierw wierszom córki, a potem ułatwiał jej wydanie książek dla młodzieży oraz druk artykułów. Również jej mężowie posłużyli jako trampolina ku literackim dokonaniom. Ostatnim jej politycznym i literackim kuratorem był Aleksander Korniejczuk.
Nad całością czuwał „gospodarz domu”, czyli Józef Stalin. Chociaż niewątpliwie był on „ojcem” PRL-u, „anestezjologiem” przy tym „połogu” był Bolesław Bierut, zaś główną „akuszerką” Wanda Wasilewska. Przedstawiam zatem opowieść o ich życiu prywatnym, które jednak nierozerwalnie związane było z działalnością polityczną, bo tej – jak się wydaje – poświęcali większość czasu, na dalszy plan spychając nawet swój udział w wychowaniu dzieci.
Na koniec pozostał mi niezwykle przyjemny obowiązek złożenia podziękowań wszystkim osobom, które w rozmaity sposób przyczyniły się do powstania tej książki. W pierwszej kolejności pragnę wyrazić wdzięczność tym, którzy pomogli mi w skompletowaniu literatury, czyli Dagmarze Oknińskiej z „Książek pod lupą” oraz redakcji Buntu Młodych Duchem.
Podziękowania kieruję również do mgr Doroty Gębickiej, kierowniczki Oddziału IV Informacji Naukowej i Udostępniania Zasobu Archiwum Akt Nowych w Warszawie, dr. Andrija Rukkasa z Uniwersytetu im. Tarasa Szewczenki w Kijowie, mgr Jolanty Ścibior – kuratora zbiorów Muzeum Lubelskiego, dr. Bogusława Tracza z katowickiego IPN-u oraz do Pana Bolesława Stawickiego, dzięki którym mogłem wzbogacić ikonografię książki.Rozdział 1. Niedoszły ministrant i mason
Rozdział 1.
Niedoszły ministrant i mason
Do dzisiejszego dnia Bolesław Bierut jest jednym z najbardziej znanych polskich komunistów; z drugiej zaś strony – z jego postacią są związane liczne niejasności i tajemnice. Nie bez powodu w KC PZPR powołano co najmniej jedną komisję, która konstruowała jego oficjalny życiorys. Biografia komunistycznego bohatera musiała więc być co najmniej kłopotliwa. Natomiast po tych redakcjach zrobiła się niewiarygodna, gdyż „towarzysz Tomasz” był pozbawiony jakiejkolwiek charyzmy, ograniczając się do ślepego wykonywania rozkazów płynących z Kremla.
Istnieje wiele publikacji – polskich i zagranicznych autorów – kwestionujących kolejne fakty w życiu Bieruta. Jedni autorzy dowodzą, że właściwie był on człowiekiem pozbawionym znaczenia, inni znajdują świadków, że był bardzo ważnym agentem Moskwy. „Oszałamiająca to kariera, jak na człowieka, który do roku 1944 pozostawał zupełnie nieznanym – przyznawał Karol Estreicher. – Nieznanym nawet dla kręgów partyjnych.
Gdy po raz pierwszy wypłynęło w lecie 1944 jego nazwisko jako przewodniczącego Rady Krajowej w Lublinie – na emigracji w Londynie nikt o nim nie wiedział. Bierut nie był nigdy zamieszany w spory i rozgrywki polskich komunistów, których ostatnim sekretarzem był Leński-Leszczyński, stracony przez Stalina w roku 1936 czy 7.
Bierut uniknął czystek, a potem zniesienia KPP w Polsce, w więzieniu w Rawiczu. Nie był znany polskim komunistom, gdyż po ukończeniu Leninówki w Moskwie, związał się z Dymitrowem, który był od roku 1935 głową Kominternu. Ale nie znamy dobrze życiorysu Bieruta. Jest do dziś tajony. W chwili wybuchu I wojny światowej (1914) Bierut miał lat 22, ale zdaje się, że w wojsku rosyjskim nie służył, pozostał w Lublinie, gdzie był zecerem w drukarni. Później był działaczem komunistycznym w Zagłębiu, a potem jeździł do Czech, do Austrii i oczywiście do Polski, organizując ruch komunistyczny.
Dla samego Bieruta, podobno, kariera jego w Polsce jest oszałamiająca.
Popularności nie ma. W Sejmie po wyborze był słabo oklaskiwany”¹.
Właściwie wiele spraw można rozstrzygać jedynie w ten sposób, że wybierze się jedną z wielu sprzecznych relacji. Dotyczy to nie tylko Bolesława Bieruta czy bohaterki drugiej części tej książki, ale i innych luminarzy polskiego komunizmu, jak choćby Mieczysława Moczara. Ukrywał on swe prawdziwe nazwisko, narodowość i zawód ojca oraz przeszkolenie w ośrodku NKWD pod Smoleńskiem, a później ukończenie międzynarodowej szkoły dywersji i wywiadu w Gorki. Nie pasowało to do jego obrazu polskiego patrioty. Tajemnica, a raczej sfałszowana legenda otaczała również przedwojenną i wojenną przeszłość Edwarda Gierka, który przed rokiem 1945 nie miał nic wspólnego z ruchem komunistycznym. Natomiast Jaruzelski miał za złe Amerykanom, że powtórzyli przez Wolną Europę zaczerpniętą z prasy sowieckiej wiadomość o odbytym przez niego stażu w Akademii im. K. Woroszyłowa w Moskwie².
Bolesław Bierut na zdjęciu autorstwa Romana Burzyńskiego z książki Bolesław Bierut, Sześcioletni plan odbudowy Warszawy, Warszawa 1950
Ale niewątpliwie najwięcej białych plam zawiera życiorys Bieruta. Bardzo powoli badania historyków wydobywają na jaw wiele fałszów i sprzeczności w dotychczasowych hagiograficznych życiorysach człowieka, który z ramienia Stalina niepodzielnie rządził Polską w latach 1949–1956. Dotychczas nie udało się jednak wyjaśnić wszystkich niewiadomych. To dlatego do publikowanego tu tekstu trzeba się odnieść – przestroga zupełnie oczywista – jak do wszelkich wspomnień, to znaczy z założeniem, że w wielu wypadkach autorów mogła zawieść pamięć, że „chronią” oni niejako własne osoby, że wreszcie ich sądy o ludziach mogą być stronnicze, niepełne itp.
Nie ingerowałem nawet w najbardziej kontrowersyjne z tych sądów, pozostawiając pogląd na nie Czytelnikowi w oparciu o wiadomości na podstawie konfrontacji z innymi źródłami bądź z własnymi przeżyciami, niekiedy tylko – w kwestiach bezspornych – zamieszczając sprostowania lub komentarze.
Jedno jest pewne: na tle barwnych dyktatorów XX wieku, takich jak Fidel Castro czy Josip Broz Tito, o Stalinie nie wspominając, polscy komunistyczni przywódcy wypadają dosyć blado. Dotyczy to również marionetkowego prezydenta PRL-u, który jest modelowym przykładem, jak za pomocą skutecznego PR-u można z miernoty zrobić znaczącego polityka, choć na pewno nie można mu odmówić pracowitości.
Nawet gdy już został prezydentem, Bierut zaczynał urzędowanie wcześnie, kończąc je często późną nocą. Taki styl życia wynikał być może z faktu, że dominują w nim lata tułaczki, konspiracji i więzienia, przeżycia wojenne i równie wyczerpująca, jak i czasochłonna działalność polityczna na polu „utrwalania władzy ludowej”.
Nie zachowały się, niestety, osobiste zapiski, jakie pozostawił Bierut. Nie były to wspomnienia ani dziennik – raczej rodzaj raptularza, w którym ich autor notował problemy dnia. Zapiski, skąpe w słowach i w pełni zrozumiałe jedynie z komentarzem bezpośredniego świadka, jego sekretarki Wandy Górskiej, zostały wykradzione przez NKWD. W pewnym momencie przyjechała z Moskwy córka Bieruta, która poprosiła Górską o wypożyczenie notatnika ojca na jedną noc. Otrzymawszy go, natychmiast wyjechała.
„W Warszawie nikt się tym notatnikiem nie interesował, nie zrobiono nawet, o ile mi wiadomo, żadnego odpisu” – przyznawał Władysław Bieńkowski, który dowiedziawszy się o notatniku po wykradzeniu go od jednego z przyjaciół Górskiej, przeczytał go³.
„Bierut żałował, że nie oddał swego pamiętnika w pewne ręce i zapewne dla partii zostanie nieznany – pisał po latach Włodzimierz Sokorski. – Przemówienia, uchwały były i są martwą literą. Może stanowią materiał dla urzędników różnych instytutów, lecz nie dla działaczy. Człowiek ujawnia się w poufnych rozmowach, które potem nie dają się powtórzyć. Z grzebania w dokumentach poznaje się prawdę, której nie było albo która jest pozorna”⁴.
Dzieciństwo Bieruta nie było usłane różami. Spędził je na przedmieściach Lublina, dokąd jego rodzice przenieśli się, gdy Bolek liczył zaledwie roczek. „Moi dziadkowie przybyli do Lublina w 1891 r. z Kępy Kaliszańskiej, położonej w powiecie puławskim (wówczas nowoaleksandryjskim) w zaborze rosyjskim – wspominał syn Bieruta. – Przez 10 lat gospodarowali tam na kilku hektarach podmokłej, ale własnej ziemi nad Wisłą. Katastrofalna powódź i wywołana nią zmiana koryta rzeki całkowicie zniszczyły ich gospodarstwo. Z ocalałą krową, koniem i drobnym dobytkiem wyruszyli do Lublina w poszukiwaniu pracy. Wraz z nimi piątka ich dzieci: dwóch synów i trzy córki”⁵.
Zamieszkali w suterenie budynku na ulicy Sierocej. „Nastrój w ich pomieszczeniu wydawał mi się bardzo bliski mojemu rodzinnemu – wspominał Józef Dominko. – Zajmowali na wpół suterenę na przedmieściu Czwartek. Domek był otoczony ogrodem warzywnym, połączonym z gospodarką sadowniczą. Ze wszystkich kątów mieszkania dochodziła mnie woń buraków, marchwi, cebuli i innych warzyw”⁶.
Bolesław miał liczne rodzeństwo, lecz ciężkie warunki przeżyła zaledwie połowa: Andrzej, starszy prawie o trzynaście lat od Bolesława, następnie Michał, Julia, Józefa i Antonina. – „Ojciec był wysokim, zgarbionym, spracowanym człowiekiem, przeważnie milczącym – pisał przywoływany przed chwilą przyjaciel Bolka od lat szkolnych. – Matka natomiast była drobną kobietą, częściej zabierającą głos. Rodzeństwo Bolka, dużo starsze od niego, po zawarciu małżeństw rozbiegło się po świecie”⁷.
W licznej rodzinie zrujnowanego chłopa zawsze było sporo roboty; dlatego Bolek pasał ocalałą z powodzi krowę i nosił wodę z odległej o pół kilometra studni. Niebawem nabrał w noszeniu wody takiej wprawy, że za drobną opłatą zaczął w nią zaopatrywać również sąsiadów⁸.
Co ciekawe, można dojść do wniosku, że w życiorysie Bolesława szczególną rolę odegrały właśnie… wiadra z wodą. W zbieranych relacjach, zwłaszcza tych, które spisywano jeszcze za jego życia, historycy z Zakładu Historii Partii odnotowali pewne, zdawałoby się banalne, a jednak urastające do niezwykłej rangi wydarzenia.
Niejaka Janina Sałek wspominała, że ilekroć jej matka niosła wodę, młodociany wówczas towarzysz Bierut „zawsze wyrywał jej wiadra z rąk i sam biegał do studni (mimo że mieściła się ona na drugiej posesji, dość daleko), wyręczając starą, schorowaną kobietę”⁹. W podobnym tonie wypowiadała się Władysława Głodowska, która podkreślała, że chociaż Bierut był wycieńczony i bardzo źle wyglądał po zwolnieniu z więzienia, to: „Pozostał jednak duchowo mocny i pogodny, pełen wiary w jutro, zawsze tak samo troskliwy o innych, dobry towarzysz, przyjaciel i kolega. Nigdy w tym człowieku nie dostrzegało się pychy ani zarozumiałości. Był skromny, pełen prostoty i bezpośredniego stosunku do człowieka. Kiedyś zaszedł na moją maleńką, 300-metrową działkę, wodę do podlewania trzeba było nosić z dosyć daleka. Po pogawędce i przeglądzie działki zwraca się do mnie ze swym miłym, szczerym uśmiechem: ja wam przyniosę kilka konewek wody. Byłam tym zaskoczona; nim zdołałam odpowiedzieć, obok stojąca konewka była już w jego ręku”¹⁰.
Ta chęć niesienia pomocy jest charakterystycznym rysem jego osobowości również w późniejszych latach. Tak oto wspomina go niedoszła teściowa, Marcjanna Fornalska: „Ja widziałam towarzysza Jana dwa razy, i to krótko, więc teraz byłam bardzo onieśmielona. Starałam się, by nie czuć się wobec niego skrępowana, co mi się nie bardzo udawało, ale towarzysz z całą serdecznością zabrał mój tłumoczek; prędko znaleźliśmy się na przystanku tramwajowym i w tramwaju, a w mniej niż pół godziny już wchodziliśmy do okazałego domu”¹¹.
Osoby znające Bieruta w tym okresie mówiły o jego pracowitości, wielostronności zainteresowań i niezwykłym talencie organizacyjnym. „Jako jeden z kierowników spółdzielczości lubelskiej nie wstydził się «czarnej pracy» (objaw wtedy nieczęsto spotykany), brał się za każdą robotę” – informowała jedna z tych osób. – „Gdy było mało ludzi do wykonania pilnej pracy, sam dźwigał worki. Nie «grał» zwierzchnika i dygnitarza, ale był stanowczy i wymagający”¹².
Podczas pobytu w Dąbrowicy pod Lublinem, gdzie ukrywał się przed okupantem austriackim, pracował na równi ze swoimi gospodarzami – siejąc, kopiąc, kosząc i młócąc. Po pracy dużo czytał na poddaszu, które służyło mu za sypialnię i pracownię. – Najlepszy odpoczynek to „zamiana pracy umysłowej na fizyczną i odwrotnie” – mawiał ponoć. – „Podziwialiśmy jego wyjątkową pracowitość fizyczną i umysłową” – wspominali jego gospodarze. – „Dawaliśmy niejednokrotnie temu wyraz, proponując mu odpoczynek”¹³.
Urodziny Bieruta wśród dziatwy, „Radio i świat” 1951, nr 16
Gdy już w wieku lat sześciu posiadł dzięki ojcu znajomość alfabetu, szybko zaczął nauczać tej umiejętności dzieci sąsiadów, których był ulubieńcem. Również w późniejszych latach podobno nie tylko wykazywał się dużymi zdolnościami przekazywania wiedzy innym, lecz poza tym po prostu lubił młodzież. „W zetknięciu z młodzieżą zawsze ujawniał dużo serdeczności i ciepła” – twierdziły osoby, które go znały¹⁴.
Sam jednak na początku nie mógł uczęszczać do szkoły. Po pierwsze, rodziny nie było na to stać, a po drugie nie znał… języka rosyjskiego, gdyż Bierutowie pochodzili z Galicji, należącej do zaboru austriackiego. W szeregi uczniów szkoły, zwanej katedralną, ponieważ mieściła się w starych murach poklasztornych przy Katedrze Lubelskiej, został przyjęty dopiero, gdy zaczął posługiwać się rosyjskim, ale i tak „powtarzał pierwszą klasę z powodu braku znajomości języka rosyjskiego” – potwierdza jego syn¹⁵.
Była to jedyna szkoła pięcioklasowa o pełnym programie nauki szkoły powszechnej, aczkolwiek w jednej izbie uczyły się jednocześnie trzy klasy¹⁶. Kładziono tam duży nacisk na wychowanie religijne. Chłopiec wykazywał zainteresowanie w tym kierunku, a rodzice zamierzali nawet wysłać go później do seminarium duchownego. Gdyby Bolek został księdzem, stanowiłoby to dla rodziny awans społeczny i materialne zabezpieczenie w myśl przysłowia: „Kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie”¹⁷.
Gdy był w piątej, ostatniej klasie, w listopadzie 1905 roku na fali ogólnokrajowych protestów również jego szkoła stała się widownią strajku uczniów, domagających się szkolnictwa z polskim językiem wykładowym. „O wybuchu strajku wiedziałem o jeden dzień wcześniej – wspominał Bierut po latach. – Ustalono, że moja klasa pierwsza opuści szkołę i pójdzie na miasto. Dałem do tego hasło, rzucając kałamarz w wiszący na ścianie portret cara. Mój czyn przeciął mi karierę szkolną. Po dwóch tygodniach strajku wróciłem do szkoły, gdzie dowiedziałem się, że za znieważenie portretu cara zostałem wraz z inicjatorami strajku usunięty ze szkoły”¹⁸.
To właśnie do tego epizodu z życia Bieruta nawiązują słowa „rzucał uczeń portret cara” z piosenki Jana Pietrzaka Żeby Polska była Polską. Jednak oficjalni biografowie nieco przejaskrawiali jego rolę, bo sam Bierut przyznawał wiele lat później: „Ktoś powiedział: Strajk! Wychodzić! Myśmy nie tylko wychodzili, ale wybiegając ze szkoły, wypędzaliśmy wszystkich innych. Gdy nauczyciel jednej z klas zamknął drzwi na klucz, to wybiliśmy szyby i wyważyliśmy drzwi, uwalniając kolegów. Postanowiliśmy zrobić dziecięcą demonstrację. Właściwie nie my – samo to się jakoś zrobiło. Poszliśmy przez Kalinowszczyznę i gdy doszliśmy na Ruską, do nas przyłączyli się starsi, a gdy byliśmy na moście na Lubartowskiej, była to już tysięczna demonstracja”¹⁹.
Po wydaleniu ze szkoły imał się różnych zajęć, nosząc wodę, wapno i cegły, między innymi przy budowie hotelu „Polonia”. Jednocześnie dokształcał się w szkole rzemieślniczej. Po pewnym czasie otrzymał posadę roznosiciela gazet. Do jego obowiązków należało codzienne dostarczanie pisma dwustu prenumeratorom, co wymagało pokonywania w sumie tysięcy schodów w dziesiątkach kamienic.
Kolega z lat szkolnych wspominał, że kiedy wracał z młodym Bolkiem ze szkoły, ojciec Bieruta dawał im śliwki do sprzedawania. Siedzieli z koszem na skarpie naprzeciw kościoła.
„«Towar» w dużych ilościach znikał w kieszeniach kolegów i żołądkach samych sprzedawców (o co później awanturował się ojciec Bolka) – mówił w rozmowie z partyjnym historykiem Józef Szydłowski. – Przyszli spółdzielcy walczyli «ekonomicznie» z tatą – przedstawicielem prywatnego handlu i kramarstwa”²⁰.
Po wojnie sprzedawanie warzyw nie pasowało do legendy. Zresztą o pochodzeniu Bolesława Bieruta rozpowszechniane są rozmaite plotki. Podawana była w wątpliwość prawdziwość jego nazwiska, a nawet miejsce urodzenia. Młodość przyszłego prezydenta przypadała na lata I wojny światowej. Pewne zdarzenia, a także osoby, z którymi się zetknął czy zaprzyjaźnił w tym czasie, miały duży wpływ na jego osobowość, zamiłowania i późniejsze poglądy.
W lecie 1910 roku Bolesław Bierut zetknął się z Janem Hemplem. Ta znajomość wywarła znaczny wpływ na kształtowanie się osobowości młodego zecera. Hempel był nie tylko starszy, ale musiał imponować Bierutowi wiedzą i barwnością życiorysu. Japonia, Indie, Brazylia, Włochy, Paryż – te nazwy mieszkańcowi lubelskiej sutereny jawiły się niczym świat właściwie nierealny. Mistycyzm i wolnomyślicielstwo Hempla były również czymś niecodziennym w – powiedzmy szczerze – dość zaściankowym Lublinie²¹.
Za namową Stefana Żeromskiego, z którym Hempel zetknął się w Paryżu, Bolesław przybył do Lublina. Autor wydanych dziesięć lat wcześniej Ludzi bezdomnych przebywał często w Nałęczowie, dzięki czemu utrzymywał kontakty i współpracował z redakcją „Kuriera Lubelskiego”; nakłonił więc Hempla, aby objął on funkcję redaktora naczelnego tego pisma.
„Uderzył mnie swoją oryginalnością. Wrócił niedawno z Ameryki Południowej, był jakiś czas w Paryżu, przebywał w Japonii i w Chinach, przemierzył całe Stany Zjednoczone. Był to więc człowiek niezwykle obyty, znający języki, bardzo ciekawy, oryginalny, twórczy” – komplementował Hempla Stanisław Szwalbe, słuchacz jego „akademii”²².
Rzeczywiście, Hempel w latach 1902–1904 odbył wiele podróży – najpierw po Europie, a następnie udał się do Mandżurii, Japonii, Chin, Indii i Cejlonu, aby przez Morze Czerwone i Europę dotrzeć do Brazylii, gdzie w stanie Parana osiadł na kilka lat wśród polskich osadników. Doświadczenia te wykorzystywał później wśród członków kółka, którzy interesowali się zagadnieniami społecznymi, etycznymi i religijnymi, dyskutowali, wydawali nawet jakieś pisemko, odbijane na hektografie. – „Jan rozbudzał w nich zainteresowanie światem, opowiadając o swoich podróżach, a przy tym o krzywdzie i wyzysku ludzi i całych narodów, na które napatrzył się w swoich wędrówkach” – wspominała jego siostra, Wanda Papiewska²³.
Nie można zaprzeczyć, że Hempel był bardzo barwną postacią, którą komuniści po latach zredukowali do jego działalności w okresie bolszewickim. W tamtym czasie uważał on, że wyjątkowe cechy narodu polskiego spowodują odzyskanie przezeń wolności. Szczegółowo analizował na przykład Króla Ducha Juliusza Słowackiego. Szczególnym kultem otaczał dzieje dawnych Słowian, gdy ci przywędrowali z Azji jako Ariowie. Uważał ich pogaństwo za wielką religię, a chrześcijaństwo za wiarę niewolników²⁴.
Około roku 1910 – albo 1912, jak wynika z innej relacji – przyjaciele Hempla urządzili starosłowiańską wigilię. Powtykali pod talerzyki żytnie kłosy. Na środku stołu ułożyli z nich swastykę²⁵. Przyszło dwadzieścia osób. Deklamowali Na wielki idą bój, śpiewali Mazura kajdaniarskiego. Bierut wraz z kolegą odegrał III część Dziadów²⁶. Ciekawe, że sentyment do tego utworu pozostanie mu na długo. Pod wpływem Hempla zerwał młody Bolek z wiarą chrześcijańską, prawdopodobnie więc wszedł w konflikt z własną rodziną²⁷.
W rezultacie zamieszkał u Hempla, który od tego momentu zastępował mu ojca i zdaniem Stanisława Tołwińskiego „ uważał za najzdolniejszego ze swoich uczniów i niemal wychowanka. Wróżył mu nieprzeciętną przyszłość i chyba się nie mylił. niezwykle sumienny i odpowiedzialny, a jednocześnie spokojny i opanowany, bardzo pracowity”²⁸.
Gdy Hempel na dłużej wyjechał z Lublina, Bierutem i jego kolegami zajęła się Wanda Papiewska. W pierwszym samodzielnym mieszkaniu przyszłego prezydenta Polski luksusów nie było: cienki siennik i zwykły koc musiały wystarczyć za posłanie. W oczy każdego gościa natomiast rzucało się mnóstwo książek, które leżały na stole, ale najczęściej piętrzyły się na podłodze pod ścianami. „Łóżko, prosty stół, parę drewnianych taboretów – oto całe umeblowanie – konstatowała w swoich wspomnieniach siostra Jana Hempla. – Ale w tym spartańskim mieszkaniu było bogactwo książek”²⁹.
To zasługą tej urodzonej społeczniczki było przejęcie lubelskiego oddziału Stowarzyszenia Abstynentów „Przyszłość”. Z martwej dotychczas organizacji uczyniono żywy ośrodek spotkań, dyskusji, działalności kulturalno-oświatowej. Było to o tyle ważne, że policja rosyjska bacznie obserwowała wszelkie przejawy aktywności. Żeby móc się zbierać, dyskutować, trzeba było mieć legalną organizację. Stowarzyszenie Abstynentów świetnie się do tego nadawało³⁰.
„Były to myśli nowe, oryginalne, które młodzież chciwie chłonęła – przyznawała siostra Hempla – a ponieważ Jan był nastawiony zdecydowanie antykapitalistycznie, więc i pod względem klasowym przekonania jego całkowicie im odpowiadały. Wśród tej młodzieży byli: Bolesław Bierut, Józef Dominko (obydwaj wtedy zecerzy), Tadeusz Dymowski, Jan Juśkiewicz, Emil Brzozowski i paru jeszcze innych młodych robotników”³¹.
Między nimi zawiązała się bardzo serdeczna przyjaźń, a przyszły przewodniczący KRN, prezydent Rzeczypospolitej i I sekretarz KC PZPR niewątpliwie wiele skorzystał od swego nauczyciela³². Zdaniem Wandy Papiewskiej, mistrz i uczeń uzupełniali się doskonale i chociaż bardzo się różnili psychicznie, wzajemnie dodatnio na siebie oddziaływali. „Myślę, że to tam, w tym spartańskim pokoju Jana, przy jego czujnej, przyjacielskiej pomocy, Bolesław Bierut uzupełniał swoje wykształcenie” – pisała³³.
Jak z kolei zauważała Władysława Głodowska „ mieszkanie to promieniowało nauką, wiedzą i pogodą ducha. W tym uniwersytecie Jana towarzysz Bierut pracował bez wytchnienia, wszystkie wolne chwile i noce spędzał przy książce, ucząc się i studiując. Latem w niedzielę odbywały się wspólne wycieczki piesze poza miasto, brzegiem Wisły. Na tych to wycieczkach odbywały się dyskusje o różnej tematyce”³⁴.
Kim był ten o 15 lat starszy od Bieruta syn agronoma? Zajmował się publicystyką, był filozofem, który w czasach młodości dość aktywnie uczestniczył w życiu środowiska wolnomularskiego. Żadne źródła nie dostarczają dowodów na to, że sam Bierut był masonem. Bynajmniej nie chodziło o to, że nie chciał, ale po prostu nie spełniał warunków, żeby zostać wolnomularzem. Przede wszystkim był za młody, nie miał żadnego wykształcenia formalnego, a rezultaty samokształcenia, choć niezłe, nie były jednak imponujące. Bierut był nikim, a władze wolnomularstwa miały wysokie wymagania, jeśli chodzi o nowych członków³⁵.
Nie zamierzało ono być organizacją masową – dążyło do tego, aby wpływać na życie społeczne i polityczne poprzez ludzi odgrywających istotną rolę w organizacjach i instytucjach publicznych. „Gdy Bierut został prezydentem, ciekawym posunięciem było ściągnięcie do Belwederu Henryka Kołodziejskiego, którego przynależność do masonerii była publiczną tajemnicą. Ponieważ Bierut otarł się o to środowisko, nigdy nie miał o nim opacznych wyobrażeń” – twierdzi jego biograf Andrzej Garlicki³⁶.
Również pod wpływem Hempla przyszły prezydent Polski wstąpił w 1912 roku do Polskiej Partii Socjalistycznej-Lewicy, choć ideologia socjalistyczna jego nauczycielowi była nadal obca. Hempel w swej autobiografii przyznawał, że widzi siebie bardziej jako anarchistę niż socjalistę³⁷.
„Poznałem go jako aparatczyka, zagnanego chłopca na posyłki, po prostu ze związanymi rękami i nogami – przedstawiał sylwetkę Hempla Czesławowi Miłoszowi Aleksander Wat. – W tym czasie, o którym mówię, Hempel już był całą gębą zaangażowany w komunizmie. Ożenił się z robotnicą, prostą robotnicą, był na kursach w Rosji i stał się już wtedy funkcjonariuszem płatnym. Była taka kategoria, bardzo źle ich płacili, byli właściwie w nędzy, ale to już byli urzędnicy, to już byli aparatczycy. Hempel był pierwszym aparatczykiem, jakiego w ogóle w życiu znałem. I właściwie poznałem go jako aparatczyka. To był bardzo szlachetny, dobry człowiek, o bardzo szlachetnych intencjach, ale poznałem go jako zahukanego, przerażonego tym, co powiedzą jego władze³⁸.
W tym okresie Jan parokrotnie wyjeżdżał do Związku Radzieckiego. Wiadomo, że odbył dłuższą wycieczkę po Krymie razem z Bolesławem Bierutem. Obaj chyba ulegli fascynacji Związkiem Radzieckim, której źródło łatwiej dostrzec po lekturze listu Henryka:
„Po naszym zastoju śmiertelnym, po tej martwocie, która u nas panuje we wszystkich dziedzinach, tutaj wpada się w wir nowych zagadnień, w wir gorączkowej pracy twórczej. W Moskwie wszystkie największe sklepy – niekiedy olbrzymie, wielopiętrowe gmachy – to spółdzielnie. Handel prywatny gnieździ się po małych sklepikach. Sklepy spożywcze zaopatrzone świetnie, odzieżowe znacznie gorzej z powodu ciągle odczuwanego braku towarów, choć wszystkie fabryki idą całą siłą pary. Niezliczone mnóstwo bardzo żywych klubów robotniczych, które mieszczą się we wspaniałych pałacach dawnej burżuazji. Na ulicach ruch olbrzymi, tramwaje i autobusy przepełnione, mnóstwo teatrów i kin, codziennie pełnych… Ludzie żyją przeświadczeniem, że czasy ciężkie już minęły, że teraz wszystko z miesiąca na miesiąc idzie ku lepszemu”³⁹.
W tym czasie Bolesław porzucił zecerkę i razem ze swoim guru zaczął zarabiać na życie jako mierniczy. „Studia odbywał w najdziwniejszych warunkach – jako zecer w drukarni, jako geometra, przemierzając z Janem Hemplem pola Lubelszczyzny i dyskutując zawzięcie o etyce Ramajany, w warunkach konspiracyjnych, w więzieniach i za granicą – a zawsze stanowiły one pasję i wielką, ludzką przygodę jego życia. Takimi, w każdym bądź razie, jawiły mi się z jego wspomnień te studia” – konstatowała jego córka, Aleksandra Jasińska-Kania⁴⁰.
Jesienią 1913 roku Bierut przeniósł się do Warszawy. Po co? Trudno powiedzieć. Być może, jak twierdził jeden z jego oficjalnych biografów, chodziło o naukę, a może – i to wydaje się bardziej prawdopodobne – o ciekawość wielkiego miasta. Notabene, w Warszawie również mieszkał z Janem Hemplem, wynajmując kwaterę u Michałostwa Pankiewiczów na Mariensztacie⁴¹.
„Bierut i Hempel bardzo się przyjaźnili – opowiadał Stanisław Szwalbe. – W Lublinie stykali się ze sobą podwójnie: zarówno w redakcji «Kuriera Lubelskiego», Hempel pisywał, a Bierut był pracownikiem drukarskim, jak i na terenie LSS, do której obaj trafili poprzez panią Papiewską, siostrę Hempla, której mąż, kierujący oddziałem ekonomicznym magistratu Lublina, miał ze spółdzielnią wiele do czynienia. Oni byli wtedy nierozłączni do tego stopnia, że przez jakiś czas pracowali razem w charakterze geometrów, zajmowali się mierzeniem ziemi. Później razem przenieśli się do Warszawy i nawet jakiś czas mieszkali razem”⁴².
Jednak z nadejściem wiosny Bierut wrócił do Lublina i podjął pracę jako geometra. Tak zastał go wybuch wojny, który dla niego, jako austriackiego poddanego, oznaczał groźbę internowania. Ukrywał się u znajomych w samym mieście i okolicach, aż przyjaciele znaleźli mu dokumenty na nazwisko Jerzy Bolesław Bielak. „Pod tym nazwiskiem działał Bolesław Bierut, którego ojciec przyjechał do Lublina z zaboru austriackiego, wobec czego synowi jako poddanemu austriackiemu groziło podczas okupacji austriackiej powołanie do wojska” – wspominał Stanisław Szwalbe⁴³.
Ponadto przyjaciele sfałszowali dokumenty i na komisję lekarską do konsulatu austriackiego w Warszawie zgłosił się ich kulawy kolega. W ten sposób od razu uzyskał zwolnienie ze służby wojskowej. Pozostał w Lublinie. W tym czasie powrócił Jan Hempel, który walczył w Legionach, a następnie odmówił złożenia przysięgi na wierność cesarzowi.
Z powodu braku wiarygodnych źródeł trudno dzisiaj ocenić relacje, jakie wtedy istniały między Hemplem a Bierutem. Po latach oficjalne źródła wspominały okres tej współpracy tak, jakby wszystko inspirował i przeprowadzał Bierut, Hempla pokazując na drugim planie. Wydaje się, że jest to duże przekłamanie. Związek tych dwóch ludzi może za to ujawniać pewną cechę Bieruta, dzięki której robił w życiu karierę: potrafił znaleźć sobie patrona i perfekcyjnie korzystać z jego możliwości. Teraz określilibyśmy to jako umiejętność „podczepienia się”⁴⁴.
Podczas zjazdu Związku Robotniczych Spółdzielni Spożywców, który odbył się w dniach 26–27 czerwca 1921 roku, jej Rada Nadzorcza zdecydowała się pozbyć Bieruta z Komitetu Naczelnego, w wyniku czego znalazł się bez pracy i bez wpływów. Nie przestał się jednak interesować spółdzielczością. Gdy została zarejestrowana Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa, której współzałożycielem był Jan Hempel, Bierut znalazł się w jej zarządzie. Jednak inicjatywa ta nie rozwijała się zgodnie z oczekiwaniami. Brakowało pieniędzy.
Jesienią 1921 roku Bierut razem z Hemplem przeprowadził się na ulicę Nowy Zjazd. „Przedziwne to było mieszkanie – przyznawała siostra Jana Hempla – najprostsze, najkonieczniejsze «meble»: sosnowe półki, pełne książek, żelazne łóżko, na środku na krzyżakach deski gładko heblowane – to stół do pracy. Pamiętam – byłam tam kiedyś w zimie. W pokoju panował przejmujący chłód. Jan miał ręce czerwone, na sobie jakąś marną kożuszynę. Rozgrzewał się, chodząc i po dorożkarsku zabijając ręce”⁴⁵.
Ciekawe, że wtedy Bierut był już młodym „żonkosiem”. Dlaczego opuścił oblubienicę? Zacznijmy od początku.Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. K. Estreicher jr, Dziennik wypadków, t. II: 1946–1960, Kraków 2002, s. 97
2. J. Nowak-Jeziorański, O proces Bolesława Bieruta i wspólników, „Zeszyty Historyczne” 1989, z. 88, s. 62–63.
3. E. Łapińska, Bierut – jaki był naprawdę, Białe plamy. 3, Warszawa 1989, s. 161.
4. W. Sokorski, Wspomnienia, Warszawa 1990, s. 304.
5. J. Chyliński, Jaki był Bolesław Bierut. Wspomnienia syna, Warszawa 1999, s. 27.
6. W. Ważniewski, Bolesław Bierut, Warszawa 1975, s. 9.
7. Ibidem, s. 7.
8. J. Kowalczyk, Bolesław Bierut. Życie i działalność, Warszawa 1952, s. 7–8.
9. P. Lipiński, Bolesław Niejasny. Opowieść o Bolesławie Bierucie, Forreście Gumpie polskiego komunizmu, Warszawa 2001, s. 29.
10. W. Głodowska, (Wspomnienia o Bierucie), CA KC PZPR, sygn. 254/287.
11. M. Fornalska, Pamiętnik matki, Warszawa 1970, s. 520–521.
12. J. Kowalczyk, op. cit., s. 27.
13. Ibidem, s. 30.
14. Ibidem, s. 51.
15. J. Chyliński, op. cit., s. 29.
16. C. Kozłowski, Namiestnik Stalina, Warszawa 1993, s. 9.
17. A. Poppek, Życie prywatne dyktatorów XX wieku, Warszawa 2012, s. 248–249.
18. J. Kowalczyk, op. cit., s. 12–13.
19. J. Chyliński, op. cit., s. 29–30.
20. P. Lipiński, op. cit., s. 12.
21. A. Garlicki, Bolesław Bierut, Warszawa 1994, s. 8.
22. S. Szwalbe, Wspomnienia, Warszawa 1996, s. 18–19.
23. W. Papiewska, Jan Hempel. Wspomnienia siostry, Warszawa 1958, s. 42.
24. A.G. Kister, Burzliwe życie Bolesława Bieruta. Niezależny spółdzielca, http://m.interia.pl/nowa-historia/news,nId,1356546; dostęp: 15.03.2014.
25. Swastyka – symbol, obecnie kojarzony prawie wyłącznie z A. Hitlerem i nazizmem; w rzeczywistości jego nazwa pochodzi z sanskrytu i oznacza „przynoszący szczęście”. Znak swastyki znany był również wśród Słowian, także na ziemiach polskich .
26. P. Lipiński, op. cit., s. 15.
27. A.G. Kister, Burzliwe życie Bolesława Bieruta. Niezależny spółdzielca, dostęp: 15.03.2014.
28. S. Tołwiński, Wspomnienia 1895–1939, Warszawa 1970, s. 116.
29. W. Papiewska, op. cit., s. 49.
30. A. Garlicki, op. cit., s. 8.
31. W. Papiewska, op. cit., s. 49.
32. J. Hempel, Listy do siostry, Lublin 1961, s. 15.
33. W. Papiewska, op. cit., s. 97.
34. W. Głodowska, op. cit., sygn. 254/287.
35. A. Garlicki, op. cit., s. 10.
36. Ibidem.
37. http://rodzimawiara.org.pl/forum/15-filozofia-rodzimowiercza/871-jan-hempel-poganin-anarchista-komunista.html; dostęp: 01.03.2014.
38. A. Wat, Mój wiek. Pamiętnik mówiony. Część pierwsza, Warszawa 1990, s. 31.
39. Ibidem, s. 108–109.
40. S. Henel, Godziny zwierzeń. Wspomnienia córek i synów o ich sławnych i zasłużonych Rodzicach, Warszawa 1983, s. 389.
41. W. Papiewska, op. cit., s. 84.
42. S. Szwalbe, op. cit., s. 102–103.
43. Ibidem, s. 18.
44. A.G. Kister, Burzliwe życie Bolesława Bieruta. Niezależny spółdzielca, dostęp: 15.03.2014.
45. W. Papiewska, op. cit., s. 97.
46. A.G. Kister, Burzliwe życie Bolesława Bieruta. Niezależny spółdzielca, dostęp: 15.03.2014.
47. A. Garlicki, op. cit., s. 11.
48. J. Eisler, Siedmiu wspaniałych. Poczet pierwszych sekretarzy KC PZPR, Warszawa 2014, s. 40.
49. A. Garlicki, op. cit., s. 11–12.
50. C. Kozłowski, op. cit., s. 12.
51. H. Rechowicz, Bolesław Bierut 1892–1956, Kraków 1974, s. 46–47.
52. J. Kowalczyk, op. cit., s. 48.
53. J. Chyliński, op. cit., s. 44.
54. S. Szwalbe, op. cit., s. 103–104.
55. C. Kozłowski, op. cit., s. 13.
56. J. Eisler, op. cit., s. 45.
57. J. Chyliński, op. cit., s. 46.
58. C. Kozłowski, op. cit., s. 14.
59. H. Rechowicz, op. cit., s. 47.
60. Cyt. za: J. Eisler, op. cit., s. 44.
61. J. Chyliński, op. cit., s. 48 i 204.
62. Ibidem, s. 48.
63. H. Rechowicz, op. cit., s. 48.
64. C. Kozłowski, op. cit., s. 15.
65. J. Chyliński, op. cit., s. 48–49.
66. H. Rechowicz, op. cit., s. 52.
67. J. Kowalczyk, op. cit., s. 64.
68. A. Garlicki, op. cit., s. 19.
69. J. Nowak-Jeziorański, O proces…, s. 65–66.
70. E. Łapińska, Bierut – jaki…, s. 140–141.
71. J. Chyliński, op. cit., s. 51–52.
72. E. Łapińska, Bierut – jaki…, s. 140.
73. E. Łapińska, Bierut – skąd przyszedł? Jaki był?, Białe plamy. 4, Warszawa 1989, s. 9.