Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Bieszczady wierszem opisywane - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 listopada 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bieszczady wierszem opisywane - ebook

W książce mieści się dużo zachęty do podziwiania Bieszczad i zakochania się w nich. Wiersze przybliżają ich piękno widziane z różnych perspektyw. Najwięcej miejsca zajmują opisy bieszczadzkiej przyrody i krajobrazów. Wiersze swoją treścią podsuwają wyobrażenia opisywanej przyrody i bieszczadzkich miejsc. Te miłe skojarzenia działają pozytywnie, relaksująco na organizm — tak jak całe Bieszczady. Zakochajcie się w Bieszczadach!

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8351-855-8
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

_Zdjęcie na okładkę: Janusz Kaszycki_

OD AUTORA

To jest mój debiutancki zbiorek wierszy. Ponieważ zakochałem się w bliskich Sanoka Bieszczadach, dlatego ten temat musiał być opisany jako pierwszy. Chcę się podzielić tą miłością

z Czytelnikami i zachęcić do poznawania

i podziwiania tego pięknego regionu Polski. Najbardziej staram się przekazać ich piękno!

W niewielkiej części nawiązuję do historii

i mało znanych faktów. Tematy opisuję może zbyt ogólnie pozostawiając dokładność badaczom historykom i przewodnikom. Każdemu doradzam:

przechodzić, oglądać i podziwiać a zauroczenie samo przyjdzie! Dane mi było mieć pracę w Bieszczadach.

Była to praca przy budowie zapory i elektrowni

w Solinie. Uważam, że równie ciekawa jak wyręb

tutejszych lasów. Wymienię choćby: wody, lasy, opuszczone wsie, historia, góry, połoniny, powietrze, bogata flora i fauna — to wszystko jest dobre, tutejsze, nasze i nam najcenniejsze.

Czyż można tego nie kochać?!

Spróbujcie się o tym przekonać…

_Przyjemnej lektury._Zaproszenie

BIESZCZADY, ta nasza polska kraina,

Jak inne swój własny urok ma.

Niejednego tu swym pięknem zatrzyma,

Gdy przez życie wciąż gna i gna.

Który przybył ciekawością tylko goniony,

Chce tu pozostać — Bieszczadami zauroczony.

By w rześkim powietrzu budzić się co rano

A przez okno widzieć przyrodę ukochaną.

„Bieszczadników” z doktoratem może poznać.

W spokoju piękno przyrody kontemplować,

By tu jej mile kojącego wpływu doznać.

Byleby tylko wśród niej umiał się zachować.

Tu zostać chce jego serce.

Tam obowiązek go wzywa.

Co wybrać? Jest w rozterce.

W życiu często tak bywa…

Choć go tak bardzo kusi

Bieszczadów uroda —

Do domu on wrócić musi.

Naprawdę szkoda…

W swym miejscu dni chciałby skrócić —

Bieszczadzką tęsknotą dręczony.

Jak najszybciej tu znów powrócić,

By dogonić czas utracony.

Na pocieszenie, cóż rzeknę —

Bieszczady wciąż zapraszają!

Tak dumne, dzikie i piękne —

Na Ciebie cierpliwie czekają…

Kiedy znajdziesz choć trochę czasu,

Skorzystaj ze sposobności —

W Bieszczady przyjedź, do lasu —

PRZYJMIEMY CIEBIE TU W GOŚCI!

BIESZCZADY — BY TU BYĆ — WARTO ŻYĆ

I nie jest to przesada wielka.

Ekologia będzie ci służyć.

SZkodzi jej rzucona butelka,

CZy ogień nierozważnie rozpalony

A nawet wyrzucony niedopałek.

Dość często to pożar lasu wzniecony.

Yeti bieszczadzkie może spotkać śmiałek.

_Doradzam;_

BY nie śpieszyć się jak w „nerwowym” mieście.

BY do pracy co rano w pośpiechu nie pędzić.

BY spokojnie z ludźmi porozmawiać nareszcie.

BY dowiedzieć się co robią i myślą sąsiedzi.

_Tego efekty;_

TU człowiek się na swe życie, jakby z boku przypatruje.

TU tabletki wnet odstawia, bo ciśnienie się normuje.

TU proste, wiejskie życie z pewnością docenisz na nowo.

TU seanse psychologiczne zastąpisz szczerą rozmową.

_Proponuję;_

BYĆ tu na urlopie, czy wakacjach warto.

BYĆ tu to frajda, o każdej porze roku.

BYĆ tu przejazdem lecz z wędkarską kartą.

BYĆ tu na jeziorze lub zjeżdżać ze stoku.

_Aby poznać krainę;_

WARTO ominąć turystów duże gromady.

WARTO idąc szlakami zobaczyć Bieszczady.

WARTO też „ciuchcią” przejechać przez te góry.

WARTO poznać ludzi, popatrzeć na chmury.

_Aby zżyć się z Bieszczadami_;

ŻYĆ tu tak — jak człowiek wolny żyć może.

ŻYĆ, jak byś chciał być prawdziwym „Zakapiorem”.

ŻYĆ tu jest przyjemnie, choć trudno w zimowej porze.

ŻYĆ dobrze i zgodnie — miejscowi niech będą ci wzorem.Rozdział I

LETNIA DOBA NAD SOLINĄ

Nad Soliną letnia doba,

Na pewno Ci się spodoba.

Zobaczysz, jak słońce o świcie

Zza gór wychodzi powoli i skrycie.

Jak pięknie oświetla rano

Zalew i dolinę Sanu.

Jak z lasu usuwa cienie

I ciepłe daje tchnienie.

Jak płatki rozchyla kwiatkom

I błękitu dodaje bławatkom.

Od rana tak mile grzejące,

Jest właśnie letnie słońce.

Ono wodę i ziemię ogrzewa,

Jest pokarmem dla trawy i drzewa.

W południe z ciepłem przesadza —

Za zimę nam wynagradza.

Refleksami w wodzie się mieni.

Energię daje wszelkiej zieleni.

Ciepło rozdaje hojnie,

Po niebie sunie dostojnie.

Nie dziwię się, powiem szczerze,

Że w burzy udziału nie bierze.

W letnich godzinach wieczora

Pięknie się żegna, gdy pora.

Kiedy już całkiem się zmroczy,

Ustępuje miejsca nocy.

Przyrodzie daje odmiany godziny.

Jutro wróci znów tu do Soliny.

SOLIŃSKA ZAPORA

Najpierw solińska zapora innością w krajobrazie cię

zaskoczy.

Gdy do niej dołem podejdziesz — upokorzy swoimi rozmiarami.

Pod nią doświadczysz swej małości, w górę kierując oczy.

Myśląc o względności wielkości — widzisz, jak łączy się

z chmurami.

Głęboko w ziemię aż po siłownię wbita, mocno posadowiona,

Po bokach w góry rozparta swymi ramionami.

Jak walczący atleta do przodu pochylona —

Zmaga się z napierającymi wodami.

Wyniosła, elegancko prosta, stoi między gór krzywiznami.

Kunsztem i prostotą swych linii z otoczeniem kontrastuje.

Od poszarpanych lasów inna, gładka swymi płaszczyznami.

Swą innością od krajobrazu, tu umieszczona — szokuje.

Jedynie linia wody na jej gładkiej ścianie odcięta, Zupełnie z nią współgra, przylegając idealnie pasuje.

Woda jakby do sporu za mediatora wzięta —

Dysharmonię między zaporą a brzegami niweluje.

Stoi spokojna, jakby z losem pogodzona.

Nie ma urazy, że została przez nią ujarzmiona.

Po gonitwie w górskich strumieniach i kamieni omijania,

Wreszcie znalazła tu miejsce zasłużonego odpoczywania.

Leży na boku leniwie, jak matka młode karmiąca.

Narybek wykarmia, falami błyska do słońca.

Z lubością się poddaje różnych łódek głaskaniu.

Radość daje ludziom w pływaniu i wędkowaniu.

Przejdź wzdłuż zaporę i policz swoje kroki.

Rozglądaj się, bo wkoło masz piękne widoki.

Wysoko po koronie, ludzie jak mrówki się poruszają.

Patrząc w dół, od jej wielkości zawrotu głowy dostają

Zapora stoi wyniosła — statua polskich rąk pracy.

Bądźmy z niej dumni, my wszyscy Polacy.

Solina naszych kochanych Bieszczad jest stolicą!

Oglądający niech jej pięknem się zachwycą.

Ona tutejsze góry ubogaca i urozmaica.

SOLINA, NASZA DUMA — „BIESZCZAD” STOLICA!

ŚWIT

Na trzecią w nocy duży budzik był nastawiony.

O tej godzinie ze snu mnie wyrwał twardego.

Półprzytomny, trochę we śnie — skoczyłem jak oparzony.

Nie byłem przyzwyczajony do budzenia nocnego.

Mimo oporu i niechęci do wczesnego wstawania,

W swym postanowieniu cel ambitny miałem,

Czyli wielką ochotę zobaczenia tego i opisania —

Koniecznie letni świt nad Soliną choć raz zobaczyć chciałem.

Zaraz też w mojej głowie pojawiło się proste pytanie,

Czy nie obudziłem się późno? Czy zdążę zobaczyć świtanie?

Oczy obmyłem, okryty od chłodu usiadłem na balkonie.

Spostrzegłem, że nie jest zbyt ciemno na letnim nieboskłonie.

Światło słońca, choć nad chmurami wysoko teraz przebiegało —

Jednak jego słabe odbicie trochę też ziemię oświetlało.

Choć horyzont widać jak przez cienką szarą zasłonę,

To jednak zarysy gór na horyzoncie są uwidocznione.

Gdzieniegdzie mgły (które w ściółce i drzewach powstają)

Unosząc się i wisząc bez ruchu — część widoku zasłaniają.

One tworząc wrażenie białej, puszystej, miękkiej lekkości —

Krajobrazowi przydają większej, ciekawej tajemniczości.

Bielą przysłoniwszy, to co przykrywają, czynią niewiadomym.

Czy okaże się zadrzewioną doliną, czy też zboczem stromym?

Tam góry i lasy w słabym świetle nieostro majaczące —

Ówdzie tą puszystość mgieł swymi wierzchołkami przebijające.

Pasma promieni słońca, przez góry rzeźbione się przedostały —

Jakby z filmowego projektora obrazy wyświetlały.

Z półmroku patrząc, wyraźnie widać ich proste jasne tory.

Tak w krótkim czasie bywa tylko w poranki i wieczory.

Teraz odgłosy leśnych stworzeń z rzadka się już odzywają.

Niektóre ptaki, swój dzień wcześnie, radośnie rozpoczynają.

W dużej jeszcze ciszy, tym bardziej są wyraziste ich głosy.

One już wnet polecą żerować na łąki, drzewa lub kłosy.

Spokojne wodne lustro zalewu, przeważnie teraz zakryte.

Jego kręte, lesiste brzegi w większości mgłami spowite.

Z przyczyny słabego światła — ciemną barwą się pokazuje.

Odbiciem świateł elektrowni tam przy zaporze połyskuje.

RANEK

Promienie słońca już mocniej ogrzewają.

Przed nimi mrok i mgła wstydliwie pierzchają.

Znak to, że letni ranek się rozpoczyna.

Na zegarze minęła piąta godzina.

Tarcza słońca nad górami wzwyż się przesuwa,

Z wysoka chce widzieć wszystkie zakamarki.

Resztki mgły i ciemności po nocy usuwa,

W lesie znajdzie między gałęziami szparki.

To co tylko się da — ujawni oświetlając jasno.

Wciska się nawet tam, gdzie jest całkiem ciasno.

Między świtem a porankiem jest duża różnica,

Jak od ścieżki wśród gęstych drzew różni się ulica.

W domach ludzie wstają, nowy dzień rozpoczynając.

W lesie budzi się wiewiórka a na polu zając.

Nad wodą wędkarze różne przynęty rzucają

I na złowienie ta-akiej ryby wciąż nadzieję mają.

Po codziennej toalecie czas już zasiąść do śniadania.

Przy śniadaniu jest dobra okazja do porozmawiania.

Siadamy przy wspólnym stole (ktoś jeszcze zaspany).

Wspólnie się dogadujemy jakie są na dzisiaj plany.

Teraz przyroda pełnią swego letniego życia tętniąca,

Oprócz nocnych łowców, do aktywności wzywająca.

Więc ruch i odgłosy każdemu miejscu właściwe,

W lesie ciche i przyjemne, na ulicy hałaśliwe.

Kwiaty piękne do słońca się rozchylają na miedzy i łące.

Tak niepowtarzalne i piękne dywany na ziemi czyniące.

Słońce o tej porze niezbyt mocno a przyjemnie grzeje.

Bezchmurne teraz niebo, na dzień upalny daje nadzieje.

Nad zalewem tłoczno, bo wszyscy nad wodę ruszają,

Na pływanie i opalanie nad wodą wielką ochotę mają.

Wszyscy w dobrych nastrojach, bo jest tu po prostu cudnie.

Zobaczymy co się zmieni, gdy przyjdzie skwarne południe.

POPOŁUDNIE

Czas poobiedni pełen duszności, gorąca.

To wynik dzisiejszej dużej pracy słońca,

Które dziś od rana grzeje bez wytchnienia.

Nadmiarem ciepła spędza ludzi do cienia.

Wynikiem tego (żeby ująć to najprościej)

Jest spadek sił witalnych oraz aktywności.

Do wysiłku czas ten raczej nie skłania,

Ale do leniwego tych godzin przetrwania.

Niektórzy po obiedzie drzemiąc leżakują,

Inni w książkowe przygody się wczytują.

Nie można powiedzieć, że dziś nikt nie pracuje.

Ktoś gotuje, naczynia zmywa lub gości obsługuje.

Dzieciaki swoje zabawy w cieniu mają.

Czasem o swoje racje również się spierają,

Lecz i one nie czynią teraz wielkiej wrzawy.

Wybierają raczej spokojniejsze zabawy.

Niedługo już minie popołudniowa pora,

A zacznie się miły czas wczesnego wieczora.

Jakaś większa chmurka dała nam chwilę cienia.

Powietrze się ruszyło. Czy coś się zmienia?

Na firmamencie chmurki kłębiaste powstają.

Zmiany pogody raczej nie zapowiadają,

Lecz nigdy nie wiadomo, bo gdy upał duży,

To również często można spodziewać się burzy.

BURZA — WIATR

Co to jest wiatr? To ruch powietrza tak właśnie nazwany.

Choć sam niewidoczny — po jego „dziełach” jest oceniany.

Ma z sobą ciśnienie, wilgotność i temperaturę.

Sprawia, że te parametry idą w dół lub w górę.

Jego możliwości to rozpiętość bardzo dużej skali.

Od słabiutkiego aż do mocarza, który drzewa wali.

Ma naturę żywiołu, jest więc ciągle nieujarzmiony.

Często w swej mocy bywa przez ludzi niedoceniony.

Dziś wcześniej był słabo wyczuwalny, jakby go nie było.

Teraz on zaczyna dmuchać z rosnącą wciąż siłą.

Znak to, że dziś w przyrodzie coś nowego się szykuje.

Wiatr rosnący niechybnie zmiany w pogodzie zwiastuje.

JUŻ coś się dzieje, jeszcze ciepły coraz mocniej powiewa.

JUŻ coraz bardziej, szerzej kołyszą się trawy i drzewa.

JUŻ wplata chłodne kosmyki wiejące z innej strony.

JUŻ coraz szybsze swe tańce wiruje — rozochocony.

CORAZ głośniej do tańca pioruny mu akompaniują.

CORAZ groźniejszym, gromkim głosem burzę zwiastują.

CORAZ mocniej więc on wieje, by się do nich dostosować.

CORAZ bardziej się wysila — chce nad burzą zapanować.

MOCNIEJ na wszystko napiera, ze wszystkim chce siłować.

MOCNIEJ w szczeliny się wdziera, co się da chce zrujnować.

MOCNIEJ huczy i śwista jak muzyk w orkiestrze burzy.

MOCNIEJ wszystkim chce pomiatać, pokazać — „jestem duży”!

WIEJE. Naturę ma taką, że nie może w miejscu stać.

WIEJE, by wszędzie pokazać, jak jest silny — swój pokaz dać.

WIEJE, bo chyba najbardziej ruch kocha i być chce wszędzie.

WIEJE, by być tam, gdzie teraz nie jest, a na pewno będzie.

WIATR jako żywioł najważniejszy, żywiołom przewodniczy.

WIATR zawsze niestrudzony, w burzy chętnie uczestniczy.

WIATR nieujarzmiony, nie da się zamknąć w żadnej skrzyni.

WIATR — tak dużo dobrego, ale i złego czasem czyni.

Przyszedł podstępnie, wnet rosnąc w siłę niepostrzeżenie.

Odszedł pozostawiając dowody swej siły — zniszczenie…

BURZA — CHMURY

Chmury gniewne się zbierają,

Kipiące w swojej złości.

Na siebie wciąż napierają.

Przecież nie znają litości.

Chrzęszczenie, szum słychać.

Jak rój owadów kotłuje.

Tak ciężko teraz oddychać.

Ciśnienie szybko „dołuje”.

Są jakby z dymu ciemne,

Jak z pyłu — nie pary.

Ciężkie, nad miarę brzemienne,

Że nie spadną — nie do wiary.

Chociaż jeszcze są chmurami,

Do ziemi się przybliżają

I szarymi zasłonami

Z deszczem na dół spadają.

W ciemną kipiel się zbiły.

Bardzo szybko pociemniało.

Słońce całkiem przysłoniły

I mokrą grozą powiało.

Coraz bardziej ich odgłosy —

Wiatr, pioruny zagłuszają.

Groźne są teraz niebiosa,

Gdy żywioły się ścierają.

BURZA — PIORUNY

Tak strasznie „walnęło”! O Boże!

Bardzo blisko! Tam, na Jaworze!

Świetliste wstęgi piorunów, jak korzenie drzew się rozdzielają.

Jak kościste szpony drapieżcy, w ziemię się wbijają.

Jakby z ziemi wszystko wydrzeć chciały — zabrać, unieść do nieba.

Ziemia wszystkiego swego broni. Nie odda co jej trzeba.

Pioruny słychać w Wołkowyi, Myczkowcach i Polańczyku.

Bliżej i dalej, któż by je wszystkie zliczył — piorunów bez liku.

Tu ich odgłosy echa górskie potęgują.

Przez pomnożenie większą grozę wywołują.

Góry i lasy (niżej będącym), dają przytulności wrażenie —

Lecz warunki burzowe niosą bóle, apatię i podrażnienie.

Czasem nawet równocześnie pioruny w góry uderzają.

Po chmur nerwach złości, z łoskotem nadmiar energii oddają.

Nawałnica z piorunami, może już niedługo ustanie.

Wkrótce o niej zapomnimy i jak zwykle normalność nastanie.

BURZA — DESZCZ

Krople deszczu z oziębianych górnych mgieł powstają.

Spadając przez niższe chmury — mgielne kropelki zbierają.

Nabrawszy ciężaru i prędkości o ziemię się rozpryskują.

Z kształtu kropli już kształt nowy wody płynącej uzyskują.

Krople deszczu (jak wszyscy to wiemy) różnej wielkości bywają.

Od niemal mgły, aż do wielkości ziaren grochu czasem padają.

Krótki żywot deszczu jest składnikiem pogody zwanym „opady”.

Do opadów należą też ranne mgły, deszcze, śniegi i grady.

Czasem bywa, że niektóre z nich również wspólnie występują.

Przeważnie wtedy też dużo większe szkody one powodują.

Lecz w krótkim wierszu, nie sposób opisać wszystkich opadów,

Bo różne są przecież postaci i faktury śniegów czy gradów.

Przed burzą dzisiejszą z rzadka krople deszczu najpierw padały

A podczas burzy, różnej wielkości i gęstości nabierały.

Do ataków na ziemię podmuchami wichru były zmuszane,

Aż do końca burzy przez niego też jak zabawka pomiatane.

Deszczowy akompaniament (jak werble w burzowym utworze)

Etiudę burzową tworzyły — na wszystkim co było na dworze.

SZumiąc coraz słabiej, mistrzowsko na koniec utwór wyciszyły.

CZęść artystyczną — tak piękną tęczą na niebie, dziś zakończyły.

PÓŹNE POPOŁUDNIE

Po burzy ulga i nerwów odprężenie.

Wilgotne powietrze i stałe ciśnienie.

Jeśli ponownie burza dziś nie zaskoczy —

To ten wieczór zapowiada się uroczy.

Postanowiliśmy, że dziś przed wieczorem

Pójdziemy razem na spacer na zaporę.

Więc idziemy wzdłuż uliczki w tą stronę,

Gdzie wchodzi się na elektrowni koronę.

Handlują tu przeróżnymi gadżetami.

Z Bieszczad i z Soliny pamiątkami.

Każdy tu co chce (i nie chce) kupić może.

Kłopot będzie w domu. „Gdzie ja to położę”?

Cóż, że się tu trochę „podskubuje” gości,

Wszak jest to w turystycznej normalności.

O handlu dosyć — nie wchodzę w szczegóły —

Nie ma na to uniwersalnej reguły.

Jest coś oryginalne, również ciekawe —

Zobaczcie z pni zrobioną, mocną ławę.

Ławy z przykręconymi tabliczkami.

To turyści są ich fundatorami.

Albo z okazji miłego tutaj się poznania,

Lub też Bieszczadami zafascynowania.

Przyjemne — dla fundatorów, którzy tu wracają.

Pożyteczne — dla turystów, gdy na nich siadają.

Ławy te są dość mocne i odporne na wandali.

Przyjemne z pożytecznym — takie czyny się chwali.

Zapora dla mnie znana (bo tu pracowałem)

Jak rosła, sekcja po sekcji — sam to widziałem.

Bardzo wysoki monument betonowy

Przyprawia większość ludzi o zawrót głowy.

Jej wielkość po latach robi większe wrażenie.

Kiedyś nie była tak duża — przyzwyczajenie.

A widok z niej piękny jest na wszystkie strony.

Tu szeroki zalew górami osłoniony.

Tam w dole wśród zieleni widać płynący

San, jakby między górami się chowający.

Płynie cicho, tak jakby był tym zawstydzony,

Że choć groźny, dziki, a jednak ujarzmiony.

Góra Jawor rozległa, zielona, z jednego boku —

Naprzeciw Solina — osiedle z blokami na stoku.

Słońce swymi refleksami odbija się w wodzie.

Całkiem inaczej tu będzie po słońca zachodzie.

Miło chodzić po tamie, gdy wietrzyk od wody

I patrzeć na żaglówki (czasem są zawody).

Woda ciemna, głęboka, marszczy się, nie płynie,

Horyzont napełnia, w rozlewiskach ginie.

Ryby mnóstwem przy zaporze się zjawiają,

Bo spacerowicze wciąż je dokarmiają.

Więcej przy brzegu (dobrze widać z góry).

Żerując, robią ciągle swe zakręty i nury.

Wystarczy chwilę postać, by kilka razy

Zobaczyć bardzo duże, piękne okazy.

One nieśpiesznie z głębi wypływają

I tylko największe kąski wyjadają.

Czują się bezpieczne, są niepłochliwe,

Powoli pływają, nie bardzo ruchliwe.

My też je poczęstowawszy do brzegu idziemy,

Wciąż zdrowe górskie powietrze i spokój chłoniemy.

Bezchmurnie jest teraz na pięknym błękitnym niebie.

Zrelaksowani, weseli wracamy już do siebie.

WIECZÓR

Usiadłszy wygodnie przed domkiem na stoku góry,

Wpatruję się i wsłuchuję w życie natury.

Słońce na zachodzie do horyzontu się zbliża.

Teraz jest większe i szybciej do ziemi się zniża.

Więc cieszę się, że zachód słońca poobserwuję,

Lecz czy w dobrym do tego miejscu się znajduję?

Teraz przeciwległe zbocza do półoświetlone.

Wszystko co niżej — jest już od słońca osłonione.

Coraz szybciej podnosi się też granica cienia.

Pośrednie oświetlenie tak bardzo obraz zmienia.

Tym bardziej — obraz mniej ostry i skontrastowany —

Im bardziej w dole, w głębszym cieniu schowany.

Są małe chmurki w cienkie warstwy rozciągane,

One jeszcze promieniami słońca rozświetlane.

A świecą jasno w kolorach złoto-czerwonych,

Tak prosto, a tak ślicznie przez słońce uczynionych.

Barwy tracą na blasku, a kolorów zyskują

I z zachodzącym słońcem swe zmiany związują.

Coraz bardziej przyciemniane, świecą słońcem —

Do chwili, aż ono skryje się za horyzontem.

Nisko cień coraz gęstszy, obraz ziemi skrywa.

Owadów zgłodniałych mnogość skądś przybywa.

Podziwiam pejzaże przez naturę uczynione.

Z gór lasy schodzące w wodzie zatopione —

Coraz ciemniejsze są w swym wieczornym stroju.

Jeziora wody toń gładka — oazą spokoju.

Przy brzegach słychać ludzi wieczorną krzątaninę

A wędkarze przynęty rzucają na głębinę.

Czas letni, więc mrok do objęcia władzy nie skory.

Przecież to teraz są najdłuższe dni i wieczory.

Jest już po zachodzie słońca, ale cóż z tego —

Zostało jeszcze tak dużo wieczora letniego.

Powolny letni zmierzch zwyczajnie przebiega.

Od poprzedniego ogólnie niewiele odbiega.

Lecz pomimo pozornego upodobnienia —

Następują przecież całkiem inne zdarzenia.

Zwierzęta w innym miejscu zdobycz okrążają,

Inaczej ofiarę podchodzą albo się czają.

Inną też ilość ryb złowili wędkarze.

Inni ludzie dzisiaj opuszczają plaże.

Teraz powietrze nawilgocone po burzy —

Relaks przynosi i dobrze ludziom służy.

Po burzowych piorunach powietrze w ozon obfituje.

Każdy więc w dobrym nastroju i dobrze się czuje.

Jest już chłodniej, choć ziemia ciepło z dnia oddaje,

Rześkie powietrze po upale — przyjemnością się staje.

Również apetyt zaostrzony znakomicie —

Przyjemnością uczyni kolacji spożycie.

Po kolacji dobrze zrobi spacer i trochę gimnastyki.

Przyjemnej, bo w miłym towarzystwie i w rytm muzyki,

Które to po angielsku pisze się „dance”

A po polsku są to towarzyskie tańce.

Polecam, by ten relaks był powszechnie stosowany,

Bo przez to najlepszy skutek dla zdrowia jest osiągany.

Taniec relaksuje umysł i całe ciało twoje —

Daje przyjemne rozluźnienie i dobre nastroje.

Jest już późno, światełko błyska gdzieś na łodzi.

Ciemno i chłodno — oznacza, że noc nadchodzi.

NOC

Słychać inne (niż dzienne), nocne odgłosy letniej przyrody.

Łagodnym ciepłem powiewa od parującej tafli wody.

Wracam i bliskość nocy czując myślę, czym zauroczyć może?

Ciszą niezmąconą przez ludzi? Odbiciem światła w jeziorze?

Może blaskiem księżyca, który niedługo wzejdzie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: