- promocja
- W empik go
Bitwa na Jeziorem Narocz 1916 - ebook
Bitwa na Jeziorem Narocz 1916 - ebook
Niniejsza publikacja stanowi dogłębną analizę batalii, do jakiej doszło w marcu 1916 roku blisko obecnej granicy litewsko-białoruskiej między wojskami niemieckimi a rosyjskimi. W prezentowanej książce ukazano bitwę z kilku punktów widzenia. Autor uświadamia czytelnikom jakim koszmarem była wojna pozycyjna, w tym przypadku na froncie wschodnim. Pokazuje też ze szczegółami staroświeckość sposobu walki, któremu hołdowano w rosyjskim w dowództwie jeszcze na krótko przed przełomową i nowatorską ofensywą generała Brusiłowa. Oskarża także carską generalicję o marne talenty i opisuje nie najlepsze stosunki panujące w ówczesnej armii rosyjskiej.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7889-519-0 |
Rozmiar pliku: | 4,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W marcu 1916 r. blisko obecnej granicy litewsko-białoruskiej, nad jez. Narocz (największym jeziorze późniejszej II Rzeczypospolitej), toczyły się bardzo zacięte walki niemiecko-rosyjskie, których ślady w postaci pozostałości bunkrów i okopów do dziś można oglądać na tamtych terenach. Ta tzw. operacja naroczańska 1916 r. nie jest przedmiotem częstych publikacji dotyczących pierwszej wojny światowej. Na pierwszy rzut oka była zwykłym biciem głową w mur, którego ostatecznym wynikiem były prawie wyłącznie olbrzymie ofiary ludzkie, czyli zjawisko dość typowe dla zmagań mających miejsce podczas Wielkiej Wojny. Mimo to, właśnie z uwagi na tę swoją typowość, epizod ten jest ze wszech miar wart przypomnienia. Niniejsza, dogłębna analiza tej batalii pióra radzieckiego historyka wojskowości Nikołaja Podorożnego ukazuje ją z kilku punktów widzenia. Przede wszystkim uświadamia jakim koszmarem była wojna pozycyjna, w tym przypadku na froncie wschodnim. Pokazuje też ze szczegółami staroświeckość sposobu walki, któremu hołdowano w rosyjskim dowództwie jeszcze na krótko przed przełomową i nowatorską pod względem taktyczno-operacyjnym ofensywą generała Brusiłowa. Wreszcie książka ta jest również wielkim oskarżeniem marnych talentów wojskowych carskiej generalicji oraz opisem nienajlepszych stosunków panujących w ówczesnej armii rosyjskiej.
Miejsce bitwy, o czym przypomina nam Autor, ma bogatą przeszłość wojenną, gdyż jest przedsionkiem czegoś, co Marszałek Piłsudski nazywał „bramą smoleńską”. Leży bowiem na najkrótszym szlaku z Europy Środkowej i Zachodniej do Moskwy i Petersburga, który to szlak nieco dalej na wschód zwęża się pomiędzy źródłami dwóch wielkich rzek, Dźwiny i Dniepru, tworząc w ten sposób ową „bramę”, strzeżoną przez potężną dawniej twierdzę smoleńską. Co najmniej od czasów wojen litewsko-moskiewskich na przełomie XV i XVI w. różne walory militarne tej trasy sprzyjały wykorzystywaniu jej do pochodów w jedną albo w drugą stronę. Słynny obraz Jana Matejki pt. „Stańczyk” przedstawia przecież reakcję słynnego błazna na wieść o utracie Smoleńska, jak widać uważanego w XIX w. w dość szerokich kręgach, nie tylko wojskowych, za bardzo ważny punkt strategiczny na rubieżach Rzeczypospolitej. Na tym szlaku leży też sławny Kłuszyn, stąd weszły wojska zaborcze w roku 1792, aby zniszczyć dzieło Konstytucji 3 Maja, tędy szedł na Rosję Napoleon, na Warszawę prowadził Armię Czerwoną marszałek Tuchaczewski, a Hitler parł w 1941 r. na Moskwę. Natomiast w interesującym nas tu okresie Wielkiej Wojny bardzo duże siły zgrupowali na tej drodze, w rejonie jez. Narocz, Rosjanie, cofający się w drugiej połowie 1915 r. z terenów polskich. Mieli w pamięci wspomnianą wyżej historię tego miejsca i obawiali się błyskawicznego ataku niemieckiego na Moskwę i Piotrogród. Wynikająca z tych obaw taka, a nie inna konfiguracja sił na froncie została kilka miesięcy później wykorzystana do próby pobicia Niemców, którzy rozpoczęli właśnie niezwykle krwawe zmagania pod Verdun i których za wszelką cenę trzeba było stamtąd odciągnąć, o co nieustannie błagali Francuzi.
Operacja naroczańska, mimo że w ostatecznym rozrachunku okazała się porażką, była jednak bardzo ważna, bo pouczająca. Takiego marnotrawstwa sił i środków na froncie wschodnim bodaj jeszcze nie widziano i wstrząs z tym związany, który doprowadził nawet do powstania wojskowej komisji śledczej i szukania winnych, zmusił niektórych wyższych wojskowych rosyjskich do przemyślenia dotychczasowej taktyki walki. To między innymi na podstawie analizy błędów tu popełnionych generał Brusiłow opracował plan swojej niezwykle udanej ofensywy, która rozpoczęła się już trzy miesiące później. Można więc powiedzieć, że operacja naroczańska znacznie przyczyniła się do jego zwycięstwa nad Austriakami w lecie 1916 r. W szczególności dzięki niej zaprzestano czołowych ataków na wąskich odcinkach, lepiej zabezpieczano skrzydła atakujących, efektywniej wykorzystywano artylerię, prowadzono lepsze rozpoznanie, zachowywano ściślejszą tajemnicę wojskową i zrobiono wiele innych rzeczy, których nie chcieli wcześniej uwzględnić carscy generałowie działający nad jez. Narocz.
Dochodzimy tutaj do innego, niezwykle ważnego aspektu operacji naroczańskiej, często w książce podkreślanego przez Autora, jednocześnie daleko wykraczającego poza samą operację. Chodzi o osoby dowódców i charakterystykę funkcjonowania armii carskiej, a przede wszystkim kwestię stosunku do żołnierzy. Jeśli chodzi o pierwszą sprawę, Autor nakreśla nam sylwetki wyższych dowódców rosyjskich, nie szczędząc przy tym szyderstw z ich ignorancji czy lizusostwa. Swoimi nieudolnymi decyzjami doprowadzili m.in. do tego, że operacja została przeprowadzona w najbardziej niekorzystnych warunkach pogodowych, jakie tylko były możliwe – na styku zimy i wiosny, w trakcie tych zaledwie paru tygodni, kiedy niepodzielnie panuje odwilż i kiedy, szczególnie na tamtejszych terenach bagiennych, walczyć się po prostu nie da. Jak to często w czasie Wielkiej Wojny bywało, ofiary tych decyzji poszły w dziesiątki tysięcy, a zyski były prawie żadne. Wysoce negatywny stosunek Autora do carskiej generalicji był tym łatwiejszy do wyeksponowania, że w olbrzymiej większości byli to nieprzejednani wrogowie ówczesnej komunistycznej władzy (książka została wydana w roku 1938), mimo to jednak przy tej okazji nieodparcie nasuwa się czytelnikowi analogia do zachowań wyższej kadry oficerskiej armii radzieckiej. Takie myśli są jeszcze bardziej uzasadnione, gdy czytamy opisy traktowania szeregowych żołnierzy jak mięso armatnie czy kiedy widzimy kompletne nie liczenie się z ich życiem, gdy w grę wchodzą rozgrywki osobiste i intrygi na najwyższych szczeblach. I znów można zadać pytanie, czy Autor aby na pewno pisze tylko o armii carskiej? Niezależnie od odpowiedzi na to pytanie faktem jest, że, świadomie bądź nie, opisuje również armię radziecką tamtych lat, najpierw okresu niesłychanie brutalnej wojny domowej, którą zapewne widział na własne oczy, a później czasu krwawych wielkich czystek. A w jeszcze większym stopniu wszystko to antycypuje okrutną rzeczywistość drugiej wojny światowej na froncie wschodnim. Z całą pewnością stosunki w Armii Czerwonej nie odbiegały od tych w armii carskiej, a zapewne nawet były gorsze.
Powyższe, humanistyczne można powiedzieć, odczytanie niniejszego studium radzieckiego historyka może na pierwszy rzut oka zaskakiwać, jednak lektura książki potwierdza to niespodziewane wrażenie. Emocjonalny ton i nagromadzenie retoryki, na jakie pozwala sobie Autor przy opisywaniu krwawych konsekwencji głupstw popełnianych przez carskich generałów, każą myśleć, że był chyba blisko takich zachowań i że niezwykle boleśnie to przeżywał. Zwróćmy uwagę, jak często odwołuje się do ogólnoludzkich wartości, do godności ludzkiej i uświadommy sobie, że jesteśmy w Związku Radzieckim w apogeum stalinizmu, gdzie wszystko dookoła przeczy tym wielkim słowom. Także pogardliwe charakterystyki poszczególnych dowódców, w których używa się nawet wyzwisk, sprawiają wrażenie, jakby na własne oczy oglądał podobne typy ludzkie i w efekcie opisywał odwieczny typ armii rosyjsko-radzieckiej i generalicji carsko-komunistycznej, słowem, ponadczasowego wojska w tamtym rejonie świata.
Nie należy rzecz jasna zapominać, że powyższego Autor dokonuje na kanwie szczegółowego opisu samej operacji i kapitalnych analiz taktycznych. Podaje to Czytelnikowi z dużym talentem literackim, dzięki czemu wszystkie wspomniane warstwy układają się harmonijnie i czyta się to dzieło znakomicie.
Dominik Jednorowski