Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Bitwa nad Bzurą (9-22 września 1939 r.) - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
29 listopada 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bitwa nad Bzurą (9-22 września 1939 r.) - ebook

Manuskrypt „Bitwa nad Bzurą” pisałem w niemieckich obozach jeńców wojennych w Hohnstein i Königstein, na jesieni i zimie 1939-1940 r. Ze względu na cenzurę niemiecką opuszczałem niektóre zdania i rozdziały, notując je oddzielnie i ukrywając. Odpis pełnego manuskryptu posłałem drogą nielegalną do Warszawy, gdzie zaginął po spaleniu Politechniki w powstaniu warszawskim. Egzemplarz cenzurowany przez niemieckie władze obozowe został mi wydany z adnotacją: „Manuskrypt nie może być wysłany do Warszawy, natomiast może być zabrany przez autora po wyjściu z niewoli”.

Po wyjściu z niewoli w lecie 1945 r. uzupełniłem ten manuskrypt, dołączając opuszczone zdania i rozdziały. Wyjaśnienia sytuacyjne, które uzyskałem po spotkaniu się z poszczególnymi uczestnikami bitwy, są zaznaczone w tekście. To samo dotyczy wydarzeń, które nie były mi znane ówcześnie, a o których dowiedziałem się z dokumentów urzędowych Komisji Historycznej w Londynie oraz z publikacji.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8362-901-8
Rozmiar pliku: 2,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA

Ukazuje się w druku pierwszy fragment historii działań bojowych kampanii wrześniowej 1939 r. w naświetleniu polskiego wyższego dowódcy, i to fragment niepośledni.

Bitwa nad Bzurą, nazywana przez historyków niemieckich i niektórych polskich autorów bitwą pod Kutnem, była największym na szczeblu operacyjnym wydarzeniem tej krótkiej kampanii. W tej bitwie starły się dwie armie polskie: początkowo armia „Poznań”, a następnie i armia „Pomorze”, działające bez wsparcia jednego chociażby samolotu bojowego, z siłami niemieckimi, które obejmowały początkowo 8 armię, a następnie gros dywizji pancernych i zmotoryzowanych 10 armii oraz część 4 armii, a były wsparte potężnym lotnictwem bojowym. W orbitę działań wciągnięte były pośrednio: po stronie polskiej armia „Warszawa”, po stronie niemieckiej część jednostek szybkich 10 armii i część 3 armii. Bezpośredni udział w bitwie wzięła 1/5 sił polskich, a czas trwania bitwy wynosił, skromnie licząc, 8 dni.

Bitwa nad Bzurą była i będzie przedmiotem zainteresowania historyków wojen oraz oficerów, szukających w historii wojen nauk na przyszłość. Nie ze względu na rozmiary bitwy, wyrażone w liczbie wojsk i względnej długotrwałości akcji. Pośród dyktowanych z reguły przez Niemców działań kampanii wrześniowej bitwa nad Bzurą jest jedynym bodajże działaniem w większym stylu, w którym polski wyższy dowódca chce świadomie wziąć w swe ręce inicjatywę i pokierować biegiem wypadków. Wszystkie inne polskie zwroty zaczepne kampanii wrześniowej były podejmowane pod presją przeciwnika i raczej w skali taktycznej. Bitwa nad Bzurą jest jedyną niewymuszoną kontrofensywą w nierównym samotnym zmaganiu się Polski z Rzeszą Niemiecką. Kontrofensywa zakończyła się klęską, ale w swym założeniu miała więcej możliwości niż jakakolwiek inna bitwa tej kampanii. Była bitwą „utraconych szans”.

„Przeżywałem” bitwę nad Bzurą w 1939 r. jako jeden z dowódców obrony Warszawy, świadomy związku przyczynowego tych dwóch działań, zwłaszcza od chwili, gdy władze państwowe i Naczelne Dowództwo opuściły stolicę. Byłem świadkiem poczynań dowództwa armii „Warszawa” wobec toczącej się na odległym przedpolu bitwy. Gdy dowódca sił polskich w bitwie nad Bzurą, generał Tadeusz Kutrzeba, przebił się do Warszawy z częścią wojska, odbyłem z nim niejedną rozmowę o dopiero co zakończonej akcji.

Wiedziałem, że generał Kutrzeba pisał w obozie swą relację o bitwie nad Bzurą, a następnie, że ją uzupełniał, gdy w 1946 r. koleje wypadków zetknęły nas w Komisji Historycznej w Londynie, by odnowić współpracę z lat 1937-1939 z Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie. Tak się jednak złożyło, że relację generała Kutrzeby przeczytałem po raz pierwszy dopiero w grudniu 1956 r., gdy wydawca, przygotowujący ją do druku, zwrócił się do mnie o pomoc fachową. Podjąłem się bez wahania przejrzenia relacji i żądanej pomocy, zdając sobie sprawę z obowiązku, jaki nakłada okoliczność, że relacja ukazuje się w druku po śmierci autora książki i głównego twórcy opisywanych wydarzeń.

„Bitwa nad Bzurą” wykracza poza ramy relacji, czyli sprawozdania bojowego dowódcy, a to na skutek wprowadzenia przez Autora sporych uzupełnień. Są w tej książce dwa teksty: tekst główny, będący właściwą relacją, a zawierający wszystko to, co Autor wiedział przed wojną, przed bitwą i w czasie samej bitwy — oraz uzupełnienia, tj. dane, o których Autor dowiedział się później, głównie z dokumentów operacyjnych Naczelnego Dowództwa, znajdujących się w Wielkiej Brytanii. Tekst główny, czyli właściwa relacja jest cennym materiałem historycznym, zwłaszcza wobec braku tekstów rozkazów i wielu innych akt operacyjnych armii „Poznań”. Ten tekst relacji pozwala wniknąć w to, co dla historyka i adepta sztuki wojennej przedstawia największą wartość, tj. w elementy decyzji polskiego dowódcy w bitwie nad Bzurą. Ta część tekstu jest zwarta i bardziej wykończona. Natomiast uzupełnienia (odróżnione wcięciem tekstu), wyjaśniające przyczyny niektórych zdarzeń i naświetlające to, czego Autor nie wiedział (głównie o sąsiadach), mają charakter szkicowy, co widać z różnic między niektórymi fragmentami oraz z powtórzeń. Widoczny jest w tej części opracowania pośpiech, mający przypuszczalnie przyczynę w chorobie, która już wówczas nurtowała generała, a miała w 1947 r. przeciąć jego życie. Trzeba dodać, że w okresie, gdy generał Kutrzeba uzupełniał swą relację, analiza dokumentów operacyjnych była dopiero zapoczątkowana. Tę część relacji trzeba traktować jako tekst o charakterze pomocniczym.

Ponadto „Bitwa nad Bzurą”, jak już wynika ze spisu treści, zawiera dane o przygotowaniach do wojny w zakresie jej planu, gotowości do wojny dowódców i żołnierza, jest w pewnym sensie historią armii „Poznań” na tle całości działań armii frontu środkowego wojsk polskich dowodzonych, jak i armie dwóch pozostałych frontów, bezpośrednio przez jedno jedyne Naczelne Dowództwo.

Do całości materiału „Bitwy nad Bzurą” odniosłem się z respektem, należnym dziełu ogłaszanemu pośmiertnie. Ograniczyłem się do wprowadzenia jednolitych oznaczeń jednostek oraz dat, do sprostowania oczywistych omyłek w nazwach geograficznych, tudzież do dokonania najkonieczniejszych poprawek językowych, jednym słowem tego wszystkiego, co zrobiłby na pewno Autor przed oddaniem relacji do druku. Jedynie w przytaczanych wyjątkach z dokumentów nie prostowałem ani oznaczeń, ani nawet nieprawidłowej pisowni. Przypisy w liczbie ograniczonej podaję, jeśli wskazane jest wyjaśnienie terminologii wojskowej czytelnikom mniej obeznanym ze sprawami wojskowymi, jeśli są wyraźne rozbieżności między częściami uzupełnień, lub gdy są oczywiste, bezsporne omyłki. Ponadto w nielicznych przypadkach przypis zwraca uwagę na części tekstu, które musiałem zaliczyć do uzupełnień, a które przez przeoczenie występowały w maszynopisie jako tekst główny. To wyraźne odróżnienie głównego tekstu-relacji od późniejszych uzupełnień uznałem za bardzo istotną część mego udziału w przygotowaniu ,,Bitwy nad Bzurą” do druku.

Jestem przekonany, że tak jak mnie, tak i każdego czytelnika pasjonować będą zasadnicze pytania: jaka była istotna geneza tej bitwy i co najistotniej wpłynęło na jej wynik; czy mimo tego wyniku była działaniem uzasadnionym; czy słuszna jest zawarta w końcowych zdaniach krótka synteza Autora.

Pełny obraz bitwy, roli dowódców i wysiłku bojowego wojsk da dopiero monografia historyczna, na którą przyjdzie jeszcze czekać. Skoro zaś wielu czytelników może potraktować ten materiał jako monografię, postanowiłem rozszerzyć ramy przedmowy, by wprowadzić czytelnika w wypadki poprzedzające bitwę i zogniskować jego uwagę na punktach najistotniejszych z zakresu pracy dowódcy. Wprawdzie trudno czytać karty tej książki ze spokojem, ale trzeba osądzać wypadki i ludzi spokojnie i obiektywnie.

*

Plan strategiczny wojny polsko-niemieckiej jakby nie istniał. Znany nam jest jedynie plan rozegrania pierwszej części kampanii w skali operacyjnej. Relacja generała Kutrzeby zgodnie z innymi źródłami podaje, że plan działań operacyjnych w wojnie z Niemcami przewidywał „obronę stałą” armii frontowych na tzw. głównej pozycji obronnej, wysuniętej w Krakowskiem i na Górnym Śląsku tuż ku granicy, a odsuniętej bardziej w głąb kraju na innych frontach, gdzie na przedpolu pozycji głównej przewidziane były działania opóźniające. Planowane były w miarę rozwoju wypadków zwroty zaczepne w większym stylu. Wobec prawdopodobnego związania armii frontowych przez przeciwnika te zwroty zaczepne miały widoki realizacji w obszarach, gdzie umieszczono zawczasu odwody operacyjne. Były poza tym trzy niezadysponowane, najpóźniej mobilizujące się dywizje piechoty i formująca się brygada pancerno-motorowa, jakby namiastka odwodów strategicznych.

Planowano cztery zgrupowania odwodów operacyjnych, ale ostały się tylko dwa:

• pierwsze w obszarze Wyszkowa nad Bugiem (dwie dywizje piechoty),

• drugie w obszarze między Pilicą a Wisłą (sześć dywizji piechoty i brygada kawalerii jako tzw. armia „Odwodowa”, z czego trzy dywizje w zaczątku koncentracji).

Trzeci, nieduży odwód w Małopolsce zachodniej pochłonęły armie frontowe. Przewidywany w obszarze Kutna czwarty odwód (trzy dywizje piechoty) nie mógł zostać sformowany. Zaznaczam jednak, że sposób użycia tego odwodu wiązał się z hipotezą zakładającą dużo płytsze cele działań przeciwnika niż rzeczywiście przez niego obrane.

Jak widać, polskie odwody operacyjne były bardzo skąpe; należało ich zatem szukać wszędzie tam, gdzie przeciwnik nie naciera. Takim właśnie odwodem operacyjnym będzie od początku armia „Poznań” i od pewnej chwili armia „Pomorze”. Te swoje możliwości widzi od początku działań generał Kutrzeba. Nie chce ich wykorzystać do 8 września Naczelne Dowództwo, zasugerowane, jak się zdaje, wspomnianymi przewidywaniami płytszego działania przeciwnika.

Wiemy dzisiaj wyraźnie, a mogło być to wiadome we wrześniu 1939 r., że — obok posiadania sił niezwiązanych przez przeciwnika — warunkiem powodzenia każdej kontrofensywy była nieobecność na obszarze bitwy niemieckich sił pancernych lub ich związanie. Trzecim, prawie nieosiągalnym warunkiem było jako takie zabezpieczenie bitwy z powietrza. Działania wojenne toczą się od 1 września dla kampanii z szybkością i natężeniem, za którym nie nadąża ciężkie, scentralizowane w Warszawie Naczelne Dowództwo. Począwszy od 2 września każdy dzień przynosi jedno załamanie. Tego samego dnia załamuje się obrona armii „Kraków”, przebita jedną dywizją pancerną w centrum, oskrzydlana przez drugą dywizję pancerną od południa, a zagrożona również przez broń pancerną od północy. Dnia 3 września pod działaniem 1-2 dywizji pancernych załamuje się wysunięte ugrupowanie armii „Pomorze” w Korytarzu Pomorskim. W nocy z 3 na 4 września pęka pod Mławą wysunięta pozycja armii „Modlin”, gdy po nieudanych próbach przebicia czołowego zagon pancerny objeżdża pozycję i trafia w dywizję odwodową.

Najpóźniej, bo 5 września, pęka front armii „Łódź” i, co trzeba zaznaczyć, nie od oskrzydlenia przez korpus pancerny, prący działem wodnym między Wartą a Pilicą ku Warszawie, a od przełamania naszej jednej skrzydłowej dywizji piechoty miejscową przewagą piechoty niemieckiej. Sprawa tym boleśniejsza, że od 2 albo 3 września było wiadomo, że na tę skrzydłową dywizję idą co najmniej cztery dywizje niemieckie.

Natomiast parcie wspomnianego korpusu pancernego ku Warszawie i skierowanie trzech dywizji lekkich między Pilicę a Wisłę paraliżuje Rząd i Naczelne Dowództwo, które opuszczają Warszawę! Ponadto pod wpływem tego działania broni pancernej polska armia „Odwodowa” rozpada się na drobne. Armia na rozkaz zatyka luki, potem uderza oddzielnymi pułkami, a w końcu idzie w rozsypkę. Przeciw polskim trzem pełnym dywizjom i trzem w trakcie koncentracji działały po stronie niemieckiej dwie dywizje pancerne, dwie dywizje zmotoryzowane i trzy dywizje lekkie. Liczbę czołgów w tych jednostkach można oceniać na około 1000.

Różnicę między punktem widzenia generała Kutrzeby a Naczelnego Wodza na rolę armii „Poznań” do 5 września obrazują: z jednej strony wniosek dowódcy armii o zezwolenia na przyjście z pomocą armii „Łódź”, z drugiej strony czasowe przytrzymanie przez Naczelne Dowództwo na przedpolu Warty skrzydłowej dywizji piechoty armii „Łódź”, w trosce o bok armii „Poznań”, a następnie tak spóźniona decyzja udzielenia pomocy sąsiadowi, że pomoc stała się nieaktualna.

Dopiero 6 września wychodzą spóźnione rozkazy Naczelnego Dowództwa do wycofania armii „Poznań” i „Pomorze”, i to od razu za Wisłę. Naczelne Dowództwo, jak to trafnie podniósł jeden z historyków¹ kampanii wrześniowej, nie spostrzegło najkrótszej drogi odwrotowej okrakiem Wisły na Modlin. Taki marsz mógłby spowodować inny przebieg działań może i po stronie niemieckiej. Wyznaczenie dwóm armiom wąskiego stosunkowo pasa odwrotu na południe od Wisły opóźniało ruch armii „Pomorze” i musiało doprowadzić do bitwy z siłami 8 armii niemieckiej i pancerno-motorowymi 10 armii niemieckiej na bliższym lub dalszym przedpolu Warszawy.

Dowódca armii „Poznań” patrzył na położenie realnie i nie-optymistycznie. Za podstawę oceny położenia miał nakreślony przez generała Rómmla szkic położenia armii „Łódź” z 5 września, położenie własne i armii „Pomorze”. Na podstawie tej oceny generał Kutrzeba widział kształtujące się coraz bardziej korzystnie możliwości pobicia piechoty niemieckiej, która w pościgu za armią „Łódź” traciła swą spoistość koncentracji. Widział, że przeciwnik się rozciąga, że go wyprzedza, oraz przewidział intuicyjnie, że „wróg nr 1” każdej polskiej kontrofensywy, tj. czołgi niemieckie, zagalopowały się aż pod Warszawę. Trafnie wyczuł, że piechotę przeciwnika zaskoczy taktycznie i inicjatywą operacyjną, gdy jest odosobniona od broni pancernej.

Uczono w Wyższej Szkole Wojennej, że podstawą operacyjnego i taktycznego przygotowania każdego działania jest jego funkcjonalne powiązanie z przyszłym zadaniem.

Chodzi tu o rozmiary i kształt uderzenia. Co do tych rozmiarów dowódca armii „Poznań” musiał być w rozterce, gdyż zdawał sobie sprawę z funkcjonalnej zależności uderzenia na 8 armię niemiecką od późniejszego zadania swego i armii „Pomorze”. Zależnie od stopnia zaangażowania sił mógł albo wywołać wstrząs hamujący ruch 8 armii ku Warszawie, albo też nawet pobicie osamotnionych dywizji piechoty niemieckiej na wschód od Łodzi. Uderzenie hamujące było zawsze w zakresie jego decyzji. Uderzenie dla pobicia przeciwnika wymagało sił własnych, sił armii „Pomorze” i — czego generał Kutrzeba nie widział od razu — współdziałania sąsiadów. Kontrofensywa nosiła w sobie ryzyko, o którym generał Kutrzeba pisze wyraźnie w liście odręcznym do marszałka Rydza-Śmigłego.

W przeciwieństwie do znanych mi ocen podkreślam, że moment uderzenia na 8 armię niemiecką był wybrany wyjątkowo trafnie i korzystnie, a siły własne były na pierwszą fazę wystarczające.

Szef Sztabu bardzo szybko docenił dodatnie strony manewru, co więcej, starał się go urealnić przez wprowadzenie do bitwy sił głównych armii „Łódź”, które dowodzone sprężyście przez generała Thommée wychodziły z okrążenia i kierowały się ku Warszawie. Z chwilą wprowadzenia do akcji 3 armii bitwa tym bardziej wymagała jednolitego kierowania, a niestety Szef Sztabu był „na wyjezdnym” do Brześcia i nie mógł objąć roli opiekuna bitwy, którą popierał tak mocno u Naczelnego Wodza. Zorganizował on pośrednią pomoc tworząc grupę armii „Warszawa” z sił dotychczasowej armii „Łódź”, załogi Warszawy i armii „Modlin”. Szybko zmieniono nazwę na armię „Warszawa”. Dowództwo objął generał Rómmel, który, odcięty przez zagon pancerny od swej armii, 8 września przybył do Warszawy.

Od 9 września są zatem trzy dowództwa, które bezpośrednio lub pośrednio powinny wpływać na losy bitwy: generał Kutrzeba na polu bitwy, generał Rómmel w Warszawie i Naczelny Wódz w Brześciu. Brakło dowództwa frontu lub grupy armii dowodzącej całością sił na łuku Wisły.

*

W świetle relacji generała Kutrzeby i faktów, o których wiedział, oraz tych, o których wiedzieć nie mógł, widoczna jest jego intuicja operacyjna. Dlatego trzeba nakreślić sylwetkę dowódcy wojsk polskich w bitwie nad Bzurą, pomijając szczegóły biograficzne zawarte w jego relacji.

Generał Tadeusz Kutrzeba był jednym z najbardziej wykształconych operacyjnie polskich wyższych dowódców. Miał długi staż wojenny pracy sztabowej, ostatnio jako szef sztabu armii, której dowódcą był późniejszy marszałek Rydz-Śmigły. Był długoletnim komendantem Wyższej Szkoły Wojennej. Zainicjował ćwiczenia operacyjne dowódców i sztabów. Jako człowieka cechowała go skromność ludzi światłych. Miał jednak w swym przygotowaniu wojskowym jednostronność, a mianowicie brak dowodzenia na szczeblach taktycznych. Powiększał ją fakt, że wyszedł z szeregów wojsk technicznych.

Rozumowanie wskazało dowódcy armii „Poznań”, że najskuteczniejszym wyjściem z sytuacji, w jakiej znalazły się armie „Poznań” i „Pomorze”, jest uderzenie na siły niemieckie, mogące odciąć te armie od Warszawy. Intuicja mówiła mu, że pojawiła się okazja pobicia tych sił. Uderzenie na bok 8 armii niemieckiej powinno być przełamujące. Z przyczyn niepodanych w relacji bardziej szczegółowo nie zmontowano „uderzenia grupy operacyjnej” na Stryków, lecz trzy uderzenia trzech oddzielnych dywizji. Ten kardynalny błąd obciąża zarówno dowódcę grupy operacyjnej, jak i dowódcę armii. Chodziło o zbyt wielką stawkę, by można było zawierzyć rozwiązanie taktyczne dowódcy grupy operacyjnej. Faktem jest, że to, co udało się piechocie niemieckiej pod Sieradzem, nie udało się piechocie polskiej pod Łęczycą. Gdyby chociaż dwie dywizje oparły się o siebie w wybranym punkcie ciężkości i wykorzystały wsparcie ciężkiej artylerii, losy bitwy mogły potoczyć się inaczej.

Dywizje poznańskie obramowane kawalerią nacierają na Stryków, spychając przeciwnika i zmuszając 8 armię niemiecką do rozwinięcia wszystkich jej sił. Jak można wnioskować z relacji, Niemcy ponieśli duże straty. Powstaje w 8 armii pewne zamieszanie, czego wyrazem jest obecność Hitlera w dniach 11 do 13 września na obszarze bitwy. Sukces mógł być większy. Wyrazem możliwości bojowych piechoty poznańskiej jest bój 17 dywizji polskiej z 17 dywizją niemiecką pod Celestynowem, gdy natarcie było prawidłowo przygotowane. Brak szybkiego sukcesu w pierwszej fazie zadecydował o dalszych losach bitwy.

Skutki uderzenia armii „Poznań” na 8 armię niemiecką, wyrażające się w związaniu tej armii, dały się odczuć nie tyle obronie Warszawy, ile wycofującej się armii „Łódź”. Miała ona do czynienia tylko z jednym przeciwnikiem, tj. wojskami pancernymi i zmotoryzowanymi 10 armii. Dzięki armii „Poznań” generał Thommée mógł wyprowadzić swe siły z ciężkiej sytuacji.

Śledząc dalszy rozwój bitwy nad Bzurą przykładowo można dojść do wniosku, że generał Kutrzeba nie docenił jednostek pancernych i motorowych, które mogły zawrócić spod Warszawy na pole bitwy, że kierunek na Warszawę był przeoczony, gdyż w przeciwieństwie do wysuniętej daleko na wschód grupy kawalerii generała Grzmota-Skotnickiego, osłaniająca zachodnie skrzydło natarcia brygada generała Abrahama spełniała rolę piechoty. Istotnie brak było rozpoznania wojskiem w kierunku na Warszawę. Trzeba jednak pamiętać, że generał Kutrzeba do końca bitwy wiedział tylko o jednej dywizji pancernej pod Warszawą, a inne jednostki pancerne i motorowe widział za 8 armią, bądź w głębi jej ugrupowania.

Generał Kutrzeba chciał pobić przeciwnika i dzięki temu uzyskać warunki do płynniejszego ruchu na Warszawę. Nie wyciągnął jednak wniosku z nieosiągnięcia szybkiego powodzenia i faktu, że inicjatywa operacyjna przechodzi w ręce przeciwnika. Inicjatywę tę mógł dowódca polski utrzymać albo przez wcześniejsze skierowanie Armii Pomorskiej do Puszczy Kampinoskiej, albo przez kontynuowanie natarcia sześcioma dywizjami, jak to planował przed rozmową z generałem Bortnowskim. Decyzja po tej rozmowie oddała inicjatywę w ręce Niemców i wobec wkroczenia lotnictwa i dywizji pancernych musiała doprowadzić do klęski.

Generał Kutrzeba bierze na swe barki pełną odpowiedzialność za losy bitwy. Naczelne Dowództwo i armię „Warszawa” raczej usprawiedliwia.

Miał dwa żądania pod adresem Naczelnego Dowództwa: oddanie mu Nowogrodzkiej brygady kawalerii, która 8 września była w Płocku, oraz pomoc lotnictwa bojowego, by nękanemu z powietrza żołnierzowi chociaż pokazać własne samoloty. Nowogrodzka b. k. mogła w pierwszym natarciu (na Stryków) przechylić szalę powodzenia na naszą stronę. Mogła również oddać i inne, duże usługi, na przykład przez rozpoznanie operacyjne w stronę Warszawy. Dlatego tak często generał Kutrzeba powraca do tej brygady w swej relacji.

Pod adresem armii „Warszawa” wyraża nadzieję, że „ruszy Warszawa”. Niestety skończyło się na próbach, które nie wpłynęły na losy bitwy.

Dopełnię obrazu działaniami obrony Warszawy, które miały charakter wyłącznie taktyczny. Do 14 września obrona Warszawy miała do dyspozycji cztery bataliony liniowe zdolne do wyjścia w pole, stanowiące trzon załogi. Resztę stanowiły bataliony typu fortecznego bez koni i pojazdów. Załoga Warszawy przeprowadziła w trzy dni po odparciu dywizji pancernej wypad na Okęcie, w czasie którego stwierdzono obecność czołgów na Służewcu. Prócz wspomnianego w relacji planowanego przez generała Rómmla wypadu kombinowanej dywizji na dzień 14 września planowano inny, mniejszy wypad na 18 września, również odwołany. Wykonano natomiast natarcie wiążące dwoma batalionami na m. Blizne i wysunięto jeden batalion do rejonu m. Placówka pod Młocinami. Batalion ten w osłonie przebijania się oddziałów generała Kutrzeby do Warszawy został zniszczony.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: