Bitwa o Midway - ebook
Bitwa o Midway - ebook
Najważniejsza bitwa morska XX wieku
Początek końca Cesarstwa Japonii
W historii wojen niewiele jest momentów, w których bieg wydarzeń zmienia się tak gwałtownie i niespodziewanie, jak podczas bitwy o Midway. O świcie 4 czerwca 1941 roku pełna szaleńczej brawury japońska marynarka wojenna rządzi na Pacyfiku. Do zachodu słońca osławiona Kidō-butai, główna grupa uderzeniowa Japończyków, zostanie zatopiona, a inicjatywa na dalekowschodnim teatrze działań wojennych przejdzie po raz pierwszy w ręce Amerykanów.
Midway to punkt zwrotny wojny i początek końca państw Osi. Profesor Craig L. Symonds, czołowy historyk specjalizujący się w dziejach marynarki wojennej, maluje niezapomniany obraz pomysłowości, odwagi i poświęcenia żołnierzy.
Historia rozpoczyna się wraz z przybyciem admirała Chestera A. Nimitza do Pearl Harbor po katastrofalnym japońskim ataku. Autor opisuje kluczowe wydarzenia prowadzące do kulminacyjnego starcia, w tym zarówno Morze Koralowe – pierwszą w historii bitwę lotniskowców – jak i odważny rajd bombowy Jimmy’ego Doolittle’a na Tokio. Skupia się na zaangażowanych w wojenne zmagania ludziach, dowódcach i zwykłych żołnierzach, zaś opis samej bitwy tworzy po mistrzowsku. Udowadnia, że klęska Japonii nie wynikała z czystego przypadku, jak zwykło się sądzić, lecz była wypadkową odpowiednio dobranych przez Nimitza sił, sprawnego wywiadu i elementu zaskoczenia.
Poznaj wybitnych dowódców, brawurowych żołnierzy
i pięć kluczowych minut, które zmieniły bieg wojny na Pacyfiku
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-8756-3 |
Rozmiar pliku: | 5,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rankiem 4 czerwca 1942 roku, w ciągu zaledwie ośmiu minut, trzy z czterech japońskich lotniskowców tworzących trzon najważniejszej grupy uderzeniowej Cesarskiej Marynarki Wojennej otrzymały śmiertelne ciosy. Zadały je amerykańskie bombowce nurkujące. Jeszcze tego samego dnia podobny los spotkał czwarty. Po tych stratach marynarka japońska nigdy nie zdołała się już podnieść. Owe kluczowe minuty – jedne z najbardziej dramatycznych podczas drugiej wojny światowej – całkowicie zmieniły sytuację na Pacyfiku, gdzie dotąd wszystko wskazywało na to, że Japonia jest wręcz skazana na zwycięstwo. Siły amerykańskie, które powoli otrząsnęły się z szoku spowodowanego klęskami w Pearl Harbor i na Filipinach pół roku wcześniej, powróciły do gry.
Craig Symonds rozpoczyna opowieść o bitwie o Midway od dnia Bożego Narodzenia 1941 roku, kiedy do Pearl Harbor przybył admirał Chester Nimitz. Następnie ukazuje proces planowania kontrofensywy, by wreszcie doprowadzić nas do istotnych wydarzeń, które rozegrały się w pobliżu atolu Midway, tysiące kilometrów na zachód od Hawajów. Kiedy 7 grudnia 1941 roku Pearl Harbor zaatakowały japońskie samoloty, nie było tam amerykańskich lotniskowców. Wydawało się, że ów szczęśliwy zbieg okoliczności początkowo nie miał większego znaczenia, gdyż w ciągu kolejnych czterech miesięcy Japończycy zajęli Malaje i Singapur, Holenderskie Indie Wschodnie, Filipiny oraz Indochiny. Japonia utworzyła w ten sposób Strefę Wspólnego Dobrobytu Wielkiej Azji Wschodniej, która rozciągała się od Chin aż po środkowy Pacyfik i niemal od wybrzeża Alaski po Australię. Łatwość, z jaką Japończycy dokonali podbojów, spowodowała, że zaczęli pogardzać wrogami – zwłaszcza Stanami Zjednoczonymi – co późniejsi historycy japońscy ze smutkiem określali jako „chorobę zwycięstwa”.
Jedynym dowódcą japońskim, który nie uległ owej chorobie, był admirał Isoroku Yamamoto, naczelny dowódca japońskiej Połączonej Floty oraz architekt ataku na Pearl Harbor. Niewielka flotylla ocalałych amerykańskich lotniskowców umożliwiła Stanom Zjednoczonym już na początku 1942 roku podjęcie działań kontrofensywnych, do których zaliczyć można zuchwały rajd „Jimmy’ego” Doolittle’a na Tokio, a zwłaszcza majową bitwę na Morzu Koralowym. Yamamoto był zdeterminowany, by – jak pisze Symonds – „wyeliminować groźbę kolejnych rajdów amerykańskich lotniskowców i doprowadzić gdzieś na środkowym Pacyfiku do decydującej bitwy morskiej, w której zniszczono by te lotniskowce raz na zawsze”. Na potrzeby owego starcia utworzył potężną grupę uderzeniową, nazwaną „Kidō Butai”, w skład której wchodziły cztery lotniskowce oraz liczne pancerniki, krążowniki, niszczyciele i okręty podwodne. Jej celem było zniszczenie amerykańskich lotniskowców broniących dostępu do atolu Midway (było ich jedynie trzy). Yamamoto uważał, że przeważające siły japońskie zdołają przebić się w ich pobliże i je zatopić.
W tym przypadku okazało się jednak, że to Amerykanie zaskoczyli przeciwnika i zatopili jego okręty. Zwycięstwo opisywane jest często jako „cud pod Midway”, sukces polegał jednak w dużym stopniu na szczęśliwym zbiegu okoliczności – w momencie, kiedy zaatakowały bombowce nurkujące, japońskie myśliwce (słynne zera) skupiły się na niszczeniu nieszczęsnych amerykańskich samolotów torpedowych, których jedynym zadaniem – mimo że miało ono zasadnicze znaczenie – było odciągnięcie myśliwców. Symonds dowodzi, że chociaż szczęście rzeczywiście odegrało pewną rolę, to jednak amerykańskie zwycięstwo było przede wszystkim wynikiem starannego planowania, efektywnego wykorzystania możliwości radaru (którego Japończycy jeszcze wówczas nie posiadali) oraz sprytu. Amerykanom udało się częściowo złamać szyfry wykorzystywane przez japońską marynarkę, co dało im wgląd w plany i działania przeciwnika. Symonds przypisuje duże znaczenie działaniom Josepha Rocheforta, niedocenionego bohatera bitwy, który jako szef Jednostki Wywiadu Polowego (Combat Inteligence Unit, CIU) odpowiadał za odszyfrowywanie i analizowanie przechwytywanych japońskich depesz.
Jedną z wielu mocnych stron niniejszej książki jest nacisk na „decyzje i działania podejmowane przez konkretne osoby, które w kluczowym momencie znalazły się w centrum historii”. Symonds ukazuje barwne portrety tych ludzi – Japończyków i Amerykanów – ich osobowości, słabości i mocne strony, co stanowi o wyjątkowości _Bitwy o Midway_. Czytelnik, kończąc lekturę, będzie dysponował znacznie większą wiedzą na temat strategii, szczegółów operacyjnych oraz taktyki zastosowanej podczas starcia, ale też wyrobi w sobie szacunek dla ludzi, których decyzje i działania sprawiły, że miała ona taki, a nie inny przebieg.
James M. McPhersonWSTĘP
Pisząc o przełomowych wydarzeniach historycznych, nie sposób nie wspomnieć o bitwie o Midway. W amerykańskiej historii niewiele wydarzeń miało równie nieoczekiwany i dramatyczny przebieg, jak te, które rozegrały się 4 czerwca 1942 roku. Tego poranka o godzinie dziesiątej siły Osi wygrywały drugą wojnę światową. Pomimo że w grudniu na przedpolach Moskwy Armia Czerwona odparła natarcie Wehrmachtu, to jednak wojska niemieckie ciągle okupowały rozległe terytoria Związku Radzieckiego i znajdowały się o krok od roponośnych pól Kaukazu. Na Atlantyku niemieckie u-booty siały spustoszenie wśród alianckich statków, co groziło przecięciem linii zaopatrzeniowych łączących Stany Zjednoczone z Wielką Brytanią. Na Pacyfiku Japończycy właśnie zakończyli sześciomiesięczną kampanię nieprzerwanych sukcesów, zapoczątkowaną pogromem floty amerykańskiej w Pearl Harbor, w trakcie której zaatakowali i zniszczyli bazy aliantów od Oceanu Indyjskiego po środkowy Pacyfik. Japońskie Mobilne Siły Uderzeniowe (Kidō Butai) były w tym momencie o krok od dokonania tego, czego nie udało im się osiągnąć w Pearl Harbor – zniszczenia amerykańskich lotniskowców. Wynik całej wojny balansował na ostrzu noża, ale szala zwycięstwa wyraźnie przechylała się na stronę mocarstw Osi.
Godzinę później sytuacja zmieniła się całkowicie. O godzinie 11:00 trzy japońskie lotniskowce stały w ogniu i pogrążały się w odmętach Pacyfiku. Czwarty z nich mógł co prawda przeprowadzić kontruderzenie, ale jeszcze przed końcem dnia on również spoczął na dnie oceanu. Japońska potęga została złamana. Pomimo że wojna trwała jeszcze przez trzy lata, to jednak Cesarska Marynarka Wojenna Japonii nigdy więcej nie próbowała przeprowadzić ofensywy o znaczeniu strategicznym. Pod koniec lata tego samego roku rozpoczęła się bitwa o Stalingrad. Atlantyckie szlaki morskie pozostawały ciągle zagrożone, ale nieprzerwanie podążały nimi konwoje, co spowodowało, że Wielka Brytania ocalała. Wojna zmieniła swój bieg.
W roku 1967, ćwierć wieku po Midway, Walter Lord opublikował książkę, którą zatytułował _Incredible Victory_ (_Niewiarygodne zwycięstwo_). Tytuł sugerował, że szanse Amerykanów pod Midway były tak niewielkie, że ich ostateczny triumf wydawał się czymś wręcz niepojętym. Pogląd ten utrwalił się bardzo mocno. Kiedy wiosną 2004 roku odsłonięto w Waszyngtonie pomnik upamiętniający drugą wojnę światową, na jego marmurowej fasadzie wykuto piętnastocentymetrowymi literami sentencję z książki Lorda: „NIE MIELI PRAWA ZWYCIĘŻYĆ, ALE DOKONALI TEGO, A CZYNIĄC TO, ZMIENILI BIEG WOJNY”. W 1982 roku ukazała się długo oczekiwana książka Gordona Prange’a _Miracle at_ _Midway_ (_Cud pod_ _Midway_), którą ostatecznie dopiero po śmierci autora oddali do druku jego dwaj uczniowie. Także w tym przypadku sam tytuł wyraźnie wskazywał na jej założenia.
Tytuły tych prac, podobnie zresztą jak wnioski z nich wynikające, sugerują, że amerykańskie zwycięstwo pod Midway było wynikiem zbiegów okoliczności, okazji, szczęścia albo nawet woli bożej. I rzeczywiście, kiedy wśród grupy weteranów z Midway przeprowadzono ankietę z pytaniem, kto odegrał najważniejszą rolę w zwycięstwie Amerykanów, jeden z nich stwierdził, że podobnie jak miało to miejsce w czasach starożytnych Greków, owo nieprawdopodobne ziemskie wydarzenie wytłumaczyć można jedynie ingerencją boską¹.
W _Wojnie i pokoju_ Lew Tołstoj dowodzi, że wielkie wydarzenia historyczne, w tym (a może przede wszystkim) wielkie zwycięstwa militarne, są wynikiem działania sił historycznych nie do końca dla nas zrozumiałych. Wielki dramat wojen napoleońskich, o którym Tołstoj pisze, „nastąpił krok po kroku, wydarzenie po wydarzeniu, moment po momencie, wyłaniając się z niewyobrażalnie różnych okoliczności, a można go było zrozumieć w całej okazałości dopiero wówczas, kiedy stał się rzeczywistością, wydarzeniem z przeszłości”. Jednostki nie były dla niego siłami sprawczymi historii, ale jej ofiarami, poddanymi „bezgranicznej różnorodności nieskończenie małych sił” – niczym więcej niż plewą na wietrze².
Przypadek – lub szczęście – z pewnością odegrał dużą rolę pod Midway, ale ostateczny wynik bitwy zależał przede wszystkim od decyzji i działań podejmowanych przez konkretne osoby, które w decydującym momencie znalazły się w centrum historii. Mówiąc wprost, bitwę o Midway najlepiej jest wytłumaczyć i zrozumieć, jeśli skupimy się na ludziach, którzy w niej uczestniczyli. Tołstoj zakładał, że to przypadek determinuje wydarzenia, chociaż w istocie to ludzie tworzą historię i niniejsza książka poświęcona jest właśnie osobom, które owej niebezpiecznej wiosny 1942 roku historię tworzyły. Ich lista jest bardzo długa. Japoński admirał (Isoroku Yamamoto) zdecydował, że do starcia należy doprowadzić. Nie tylko opracował jego plany, ale też nalegał na ich realizację pomimo opozycji wśród własnych współpracowników – albo może właśnie dlatego. Amerykański admirał (Chester Nimitz) zdecydował, że rękawica, którą rzucił przeciwnik, musi zostać podjęta, i przygotował własny plan. Grupa pełnych poświęcenia kryptologów, a szczególnie komandor podporucznik Joseph Rochefort, dostarczyła informacji, które okazały się mieć duże znaczenie dla działań sił amerykańskich. Podobnie żołnierze obu stron – admirałowie i dowódcy okrętów, oficerowie sztabowi, młodsi oficerowie i zwykli marynarze – określili czas, przebieg i ostateczny wynik walki. Midway mogło zakończyć się w różny sposób. To, co się nie stało, wynika również z działań owych ludzi oraz decyzji, które wówczas podjęli.
Istotnym elementem pozwalającym zrozumieć te decyzje jest dokładne przyjrzenie się kulturom, w których wyrośli nasi bohaterowie. Pomimo że byli oni ludźmi wolnymi, to jednak byli również wytworami swoich społeczeństw, a ich działania determinowały realia, w których działali. Dlatego też historia bitwy, która być może była najważniejszym starciem w dziejach Stanów Zjednoczonych, musi uwzględniać kultury zarówno Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, jak i Cesarskiej Marynarki Wojennej Japonii, ale także realia polityczne i możliwości techniczne tego okresu. Dramatyzmu wydarzeń ani ich znaczenia nie umniejsza bowiem fakt, że po uwzględnieniu powyższych czynników wynik bitwy o Midway staje się dużo mniej niewiarygodny i cudowny, niż często autorzy starają się go ukazać.Rozdział 2
Kidō Butai
Tłumaczony dosłownie, japoński termin „Kidō Butai” oznacza „Siły Mobilne”, chociaż jego znaczenie lepiej oddaje nazwa „Siły Uderzeniowe” lub „Siły Szturmowe”. Składający się z sześciu lotniskowców, którym towarzyszyły dwa szybkie pancerniki oraz kilkanaście krążowników i niszczycieli, zespół ten stanowił najpotężniejsze zgrupowanie lotnictwa morskiego na świecie. Amerykańska praktyka, aby wysyłać w morze wyłącznie pojedyncze lotniskowce, powodowała, że każdy z nich tworzył niezależną grupę bojową – zgodnie z tą zasadą Kimmel wysłał samotnego „Saratogę” w kierunku wyspy Wake. Oznaczało to jednak, że siły amerykańskie mogły jednorazowo wystawić około 90 samolotów, chociaż w praktyce lotniskowce przewoziły zazwyczaj około 60 maszyn. Z kolei w Kidō Butai Japończycy „włożyli wszystkie jajka do jednego koszyka”. Działając wspólnie, sześć lotniskowców mogło, przynajmniej teoretycznie, dysponować nawet 412 samolotami. Do ataku na Pearl Harbor wykorzystano 350 maszyn¹.
Oficerem, który opracował plan ataku, był naczelny dowódca japońskiej Połączonej Floty admirał Isoroku Yamamoto. Będąc dość enigmatyczną postacią w historii zmagań na Pacyfiku, Yamamoto nie był osobowością, która mogłaby onieśmielać, ani nie wykazywał się szczególną agresywnością. Mając około 160 centymetrów wzrostu ledwo spełniał wymogi, które pod tym względem stawiała podchorążym Akademia Marynarki Wojennej w Etajimie. Co więcej, miał w sobie coś, co jeden z jego podwładnych określił jako „niemal kobiecą delikatność”, który to zwrot został użyty w charakterze komplementu. Był inteligentny i niezwykle ambitny, co niewątpliwie wpływało na jego bezgraniczną pewność siebie. Był też raczej outsiderem – jeden ze współczesnych badaczy nazwał go „wyrazistą indywidualnością”. Służąc przez dwa lata jako attaché morski w ambasadzie Japonii w Waszyngtonie, podjął studia na Uniwersytecie Harvarda oraz intensywnie podróżował po całych Stanach Zjednoczonych. Był jednym z niewielu japońskich oficerów marynarki wojennej będących zwolennikami prowadzenia ćwiczeń z wykorzystaniem lotnictwa morskiego. Wierzył, że to właśnie siły powietrzne są przyszłością walki na morzu. W późniejszym okresie był kolejno dowódcą lotniskowca „Akagi” (1928–1929) oraz 1. Dywizjonu Lotniskowców (1933–1934). Miał przynajmniej jedną cechę wspólną z Chesterem Nimitzem – pewność siebie, chociaż się z nią nie manifestował. Ponadto był skłonny do wielu wyrzeczeń, co spowodowało, że inni zaczęli go dostrzegać i doceniać. Jeden z jego współpracowników zauważył, że „jakkolwiek trudne byłoby zadanie, zawsze wydawał się niewzruszenie spokojny”. Z kolei oficerowie amerykańscy, którzy poznali go przed wybuchem wojny, twierdzili, że „można było zauważyć, kiedy go coś zirytowało, gdyż wówczas jego oczy stawały się twarde i zimne”².
Admirał Isoroku Yamamoto, ukazany tutaj na oficjalnym portrecie, był w Cesarskiej Marynarce Wojennej Japonii postacią wyjątkową. Lubił narzucać swoje śmiałe plany innym dowódcom armii i floty.
U.S. Naval Institute
Krótko mówiąc, Yamamoto był całkowicie inną osobowością niż jego amerykański odpowiednik. W niektórych momentach odzywała się w nim natura showmana, a nawet prowokatora. Często zachowywał się wówczas, jakby świadomie kusił los. Przy minimalnej nawet zachęcie potrafił wykonywać ryzykowne pokazy gimnastyczne, na przykład stając na rękach przy relingu okrętu. Jedną z jego najbardziej charakterystycznych cech było zamiłowanie (a być może nawet obsesja) do gier losowych. Pomimo że był prawdziwym mistrzem w grach zręcznościowych, takich jak _shogi_, ale również w szachach, uległ fascynacji japońską grą _go_ i amerykańskim pokerem (ulubioną grą karcianą Nimitza był cribbage). Yamamoto obstawiał niemal wszystko, co miał, i robił to często, niekiedy wręcz nękając podwładnych, aby obstawiali przeciwko niemu. Potrafił grać w pokera wiele godzin, spać i ponownie grać, i tak przez całą dobę. Chęć nieustannego kuszenia losu mogła też być jedną z przyczyn jego niezwykłej szczerości. W społeczeństwie, w którym nawet pojedyncze, niewłaściwie użyte słowo mogło stać się zarzewiem zaciekłego konfliktu, miał skłonność do otwartego mówienia, co myśli, nawet wówczas, kiedy oznaczało to obrażenie kogoś z kręgów rządowych. W istocie wydawało się wręcz, że lubił taki poziom ryzyka. Było to szczególnie widoczne w latach trzydziestych, kiedy Yamamoto podjął wielkie ryzyko zawodowe, ale też osobiste, wyrażając otwarty sprzeciw wobec programu politycznego i strategicznego, który przyjęła japońska armia³.
Nie jest możliwe zrozumienie początków wojny na Pacyfiku bez uwzględnienia wyjątkowego wpływu, jaki wywierała wówczas armia (wojska lądowe) na politykę państwa, oraz rywalizacji w kwestii kierunków owej polityki, którą toczyła z flotą (marynarką wojenną). Jako że ministrowie reprezentujący siły zbrojne musieli być czynnymi oficerami, japońska armia i marynarka wojenna, wycofując swojego człowieka z gabinetu, mogły nawet doprowadzić do upadku rządu. Chociaż marynarka stosunkowo rzadko korzystała z owego gambitu, armia czyniła to dużo chętniej (albo przynajmniej groziła, że tak uczyni), jeżeli nie otrzyma tego, co pragnęła ugrać. Spowodowało to, że w latach trzydziestych armia de facto przejęła kontrolę nad rządem. Większość oficerów marynarki wojennej była z tego powodu wyraźnie niezadowolona. Sam Yamamoto niegdyś miał mało rozważnie wyrazić się o „cholernych głupcach z armii”, co spowodowało, że niektóre osoby z rządu zaczęły go postrzegać jako przeszkodę w wyniesieniu Japonii do grona wielkich potęg morskich⁴.
Praktycznie wszyscy oficerowie armii japońskiej pragnęli wzmocnienia jej potęgi oraz zwiększenia roli, jaką odgrywała w polityce kraju. Nie było jednak wśród nich zgody co do sposobu osiągnięcia tego celu. Dominującą frakcją w armii była Tōseiha (frakcja kontroli), której członkowie starali się znaleźć dla siebie miejsce w istniejącym już systemie władzy. Jednak ekstremiści tworzący grupę znaną pod nazwą Kōdōha (frakcja drogi cesarskiej) byli wyraźnie zniecierpliwieni wolnym tempem zmian, o co oskarżali skostniałą biurokrację. Owi „wojownicy ducha” chcieli poprowadzić naród ku chwale, broniąc jednocześnie wyidealizowanej i zmitologizowanej przeszłości. Odwołując się do tradycyjnej czci oddawanej cesarzowi, starali się zarazem wymóc na nim, aby przyjął ich agresywne poglądy. Byli zdeterminowani, a nawet chętni, aby podjąć jednostronne działania. W roku 1931 japońscy żołnierze zdetonowali w Mandżurii niewielki ładunek wybuchowy w pobliżu kontrolowanej przez Japonię trasy kolejowej i armia wykorzystała ów „atak” jako pretekst do okupacji całego tego kraju. W lipcu 1937 roku krótka wymiana ognia między żołnierzami chińskimi i japońskimi w pobliżu mostu Marco Polo stała się pretekstem do tzw. incydentu chińskiego, a w istocie oznaczała rozpoczęcie otwartej inwazji na Chiny. Wielu oficerów armii wyrażało też podziw dla witalności i ambicji reżimu Hitlera, opowiadając się za sojuszem wojskowym z III Rzeszą. Ci, którzy się temu sprzeciwiali, narażali się na publiczną krytykę i dyshonor – co więcej, członkowie Kōdōha nie cofali się przed zamachami na ministrów, których uważali za przeszkody w realizacji swoich aspiracji. W takich sytuacjach zabójcy najczęściej otrzymywali łagodne kary, co wydawało się sugerować, że skrajna forma patriotyzmu usprawiedliwiała nawet tak brutalne działania.
26 lutego 1936 roku grupa młodszych oficerów armii wtargnęła do siedziby ministra finansów i zamordowała go. Ich ofiarami stali się również kanclerz (minister skarbu) oraz minister oświaty. Włamali się również do domu premiera Keisuke Okady, którego mieli zamiar zamordować, chociaż ostatecznie ich ofiarą stał się jego szwagier. Jednak pobudki zamachowców były jak najbardziej patriotyczne – chcieli ochronić cesarza przed ministrami, którzy nie rozumieli „Drogi Cesarskiej” w taki sam sposób, jak oni sami⁵.
Tym razem sprawców spotkała surowa kara. Po serii procesów siedemnastu z nich zostało skazanych na śmierć, podczas gdy innych członków Kōdōha wydalono z armii. Jednak nawet to wydarzenie nie spowolniło szybkości, z jaką armia przejmowała kontrolę nad polityką państwa – po ukaraniu przywódców rewolty z 26 lutego inni oficerowie starali się przekonać władze, że armia musi być jeszcze silniejsza, aby chronić rząd przed próbami zamachu stanu, które mogą się zdarzyć w przyszłości⁶.
Coraz silniejsza pozycja armii miała dla Japonii katastrofalne skutki. Jej najważniejsi dowódcy nalegali na rozwiązanie problemu – co w ich mniemaniu oznaczało podbój Chin, plan bardzo ambitny, którego realizacji zagrażał jednak mocno odczuwalny niedobór surowców strategicznych, zwłaszcza ropy naftowej. Ponieważ tradycyjne źródło japońskiej ropy – Stany Zjednoczone – było coraz mniej pewne, japońscy przywódcy zdecydowali, że należy uwagę skierować na południe, gdzie znajdowały się zasobne w ropę Holenderskie Indie Wschodnie oraz należące do Wielkiej Brytanii Malaje. W sierpniu 1936 roku rząd formalnie przyjął dokument zatytułowany _Podstawowe zasady polityki państwa_ określający główny cel, którym było „ustanowienie równowagi sił zapewniających pokój, co przyczyni się do zapewnienia pokoju i dobrobytu ludzkości”. Japończycy zaprezentowali go Amerykanom jako swego rodzaju japońską doktrynę Monroego, chociaż w praktyce był to wyraźny sygnał, że usiłują zdominować wschodnią część Azji oraz zachodni Pacyfik. Przygotowania do wojny widoczne były zarówno w armii, jak i w marynarce. W przypadku armii oznaczało to większą aktywność jej oddziałów, a we flocie było jednoznaczne ze złamaniem postanowień waszyngtońskiego traktatu morskiego. Japońska marynarka wojenna od dawna starała się o zniesienie tej umowy, która ograniczała tonaż japońskich pancerników do zaledwie 60% tego, co posiadały Wielka Brytania oraz Stany Zjednoczone. Wycofanie się z tych zobowiązań pozwoliło stworzyć nową, dużo potężniejszą flotę, której najważniejszą częścią stały się pancerniki i lotniskowce⁷.
Rywalizacja, jaka toczyła się w armii między Tōseiha i Kōdōha, w marynarce znalazła wyraz we współzawodnictwie, w którym uczestniczyły frakcja traktatu i frakcja floty. Członkowie tej drugiej przyjęli dwie zasady, które traktowali niemal jak wyznanie wiary. Pierwszą był fakt, że Stany Zjednoczone są logicznym, a nawet nieuniknionym przeciwnikiem, drugą zaś założenie, że skoro wojna z Ameryką jest nieuchronna, to w interesie Japonii leży, aby przed owym starciem powiększyć flotę do co najmniej 70% tonażu marynarki Stanów Zjednoczonych. Wielu oficerów wierzyło, że 60%, które zostało im narzucone przez traktat waszyngtoński, było nie tylko zniewagą, ale nawet zagrażało bezpieczeństwu i suwerenności Japonii. Opinię tę podzielało tak wielu młodszych i zajmujących średnie szczeble w hierarchii oficerów, że niektórzy spośród admirałów obawiali się, czy przyjęcie innego stanowiska nie wywoła buntu. Sam cesarz wyrażał zaniepokojenie, że marynarka „nie będzie już w stanie kontrolować swoich oficerów” i gotowa jest „narazić na szwank kluczowe kwestie dyplomatyczne, aby tylko udobruchać podległych sobie oficerów”⁸.
Ponieważ Brytyjczycy i Amerykanie nie powiększyli flot do limitów przyznanych im w traktacie z 1922 roku, Japonia miała możliwość utrzymywania swojej floty na poziomie niemal 70% tonażu amerykańskiej, nawet nie naruszając postanowień traktatu. Jasne było jednak, że gdyby Stany Zjednoczone zdecydowały się nagle na rozbudowę marynarki wojennej do rozmiarów, na które zezwalał im traktat, wówczas jakikolwiek poważny wysiłek, aby nadążyć w tym wyścigu zbrojeń, doprowadziłby Japonię do bankructwa. Członkowie frakcji floty usiłowali zniwelować przewagę ilościową Ameryki, koncentrując się na jakości, czyli budując okręty o takich rozmiarach i sile, aby mogły pokonać w walce amerykańskie pancerniki lub poruszać się z większą prędkością niż one. Dlatego poparli tajny projekt budowy czterech pancerników typu „Yamato”, z których każdy, mając 73 000 ton wyporności całkowitej, byłby dwa razy większy od największych pancerników amerykańskich. Ich budowa była bardzo kosztowną inwestycją i stała się olbrzymim obciążeniem dla budżetu państwa, ale pozwalała przywódcom frakcji twierdzić, że znaleźli odpowiedź na przewagę liczebną i przemysłową Ameryki.
Mimo to Yamamoto był w tej kwestii bardzo sceptyczny. Przemawiając w 1934 roku do grupy słuchaczy szkoły lotniczej, przyrównał pancerniki do kosztownych dzieł sztuki, które bogaci Japończycy trzymali w swoich salonach – nie miały one jakiejś konkretnej funkcji, jak stwierdził, z wyjątkiem tego, że służyły jako „dekoracje”. Rywale Yamamoto z frakcji floty wpadli w furię. Nigdy nie zapomnieli mu, że należał do delegacji uczestniczących w dwóch konferencjach, które ograniczyły ich możliwości rozbudowy sił morskich, a fakt, że przez dwa lata przebywał jako attaché w Waszyngtonie, czynił go w ich oczach podejrzanym. Jego opinia o nieprzydatności pancerników była kolejnym powodem, aby mu nie ufać, a nawet go lekceważyć⁹.
Sam Yamamoto związany był z frakcją traktatu, do której należał także minister marynarki Mitsumasa Yonai. Yonai i Yamamoto uważali, że najważniejszym skutkiem traktatu z 1922 roku było powstrzymanie Stanów Zjednoczonych przed wykorzystaniem ich przytłaczającej przewagi przemysłowej do rozbudowy marynarki wojennej, co postawiłoby Japonię w znacznie gorszym położeniu niż postanowienia traktatu. Mając poparcie cesarza, Yonai w roku 1940 przez sześć miesięcy pełnił funkcję premiera. Jego wysiłki, aby zapewnić pokojowe współistnienie z Amerykanami, zostały potępione przez Kōdōha i spowodowały, że kilkakrotnie próbowano go zamordować. W lipcu 1940 roku zastąpił go książę Konoe, który bardziej skłaniał się w stronę ambicji Kōdōha i frakcji floty.
Armia była równie podejrzliwa wobec Yamamoto. Wyznaczono grupę ludzi, która oficjalnie miała go „strzec”, chociaż w istocie ich podstawowym zadaniem było mieć go na oku. Jako wiceminister marynarki Yamamoto żył w nieustannym oczekiwaniu, że może się stać obiektem zamachu – w jednym przypadku uniknął śmierci tylko dlatego, że we właściwym czasie zdążył opuścić miasto. Wyznaczenie go w roku 1939 naczelnym dowódcą Połączonej Floty było zasługą przyjaciół, którzy mieli nadzieję, że wysyłając admirała na morze, ocalą go przed śmiercią w łóżku. Nominacja ta usatysfakcjonowała również jego wrogów w armii i flocie, gdyż spowodowała, że zniknął z Tokio. Yamamoto miał świadomość tego, co kryło się za jego awansem, ale nie protestował. „Mogę odwrócić się od wszystkiego innego – pisał do przyjaciela – i poświęcić się całkowicie sprawom marynarki”¹⁰.
Yamamoto objął stanowisko naczelnego dowódcy Połączonej Floty 1 września 1939 roku, tego samego dnia, kiedy Niemcy dokonały inwazji na Polskę, rozpoczynając tym samym drugą wojnę światową w Europie. Dla zwolenników zacieśnienia relacji z Niemcami był to kolejny dowód siły i żywotności nazistowskiego reżimu, co spowodowało, że ponownie zaczęli dążyć do zawarcia sojuszu z Hitlerem. W przypadku Yamamoto dało to jednak rezultat przeciwny do zamierzonego. Już trzy dni po objęciu dowództwa napisał do podległych mu admirałów: „Ogarnia mnie niepokój, gdy myślę o problemie relacji Japonii z Niemcami i Włochami”. Miał świadomość, że sojusz z Niemcami oznaczał wojnę z krajami Zachodu, w tym również z USA, i twardo stał na stanowisku, że „wojna między Japonią a Stanami Zjednoczonymi byłaby wielkim nieszczęściem”. Jego zastrzeżenia nie zostały jednak wysłuchane. Rok później Japonia podpisała z Niemcami i Włochami tzw. pakt trzech, a w 1941 roku armia całkowicie przejęła kontrolę nad rządem, na którego czele stanął generał Hideki Tōjō będący jednocześnie ministrem wojny. Od tego momentu przygotowania do wojny nabrały wyraźnego impetu i nikt nie mógł ich już powstrzymać¹¹.
Yamamoto był realistą i niezależnie od swoich poglądów zdawał sobie sprawę, że skoro Japonia podpisała pakt trzech, to wojna nadejdzie nieuchronnie, a żołnierska powinność wymaga, by przygotować się do niej. Było to zgodne ze stanowiskiem rządu zamieszczonym w _Podstawowych zasadach…_: „Ponieważ wojna ze Stanami Zjednoczonymi może okazać się nieunikniona, należy poczynić odpowiednie przygotowania do tej ewentualności”. Podobnie jak amerykańscy oficerowie marynarki, którzy organizowali manewry zgodnie z Planem Pomarańczowym i opracowywali scenariusze letnich ćwiczeń jako konfrontację z flotą japońską, także oficerowie japońscy – w tym sam Yamamoto – przygotowywali ćwiczenia z założeniem, że ich przeciwnikiem będzie flota Stanów Zjednoczonych. Już w roku 1934 komandor porucznik Minoru Genda, który z czasem stał się jednym z najbardziej oryginalnych umysłów Cesarskiej Marynarki Wojennej, skierował do jej sztabu memorandum, które zatytułował _Uzbrojenie morskie niezbędne do skutecznej walki ze Stanami Zjednoczonymi_¹².
Dla Yamamoto, Gendy i innych sztabowców marynarki najważniejszą kwestią było przygotowanie floty w taki sposób, aby mogła wygrać nadchodzącą wojnę. Zgodnie z tradycyjnymi założeniami, które dominowały w Japonii i Stanach Zjednoczonych, kulminacją wojny było klasyczne starcie pancerników, na przykład gdzieś na zachodnim Pacyfiku. Japończycy musieli wymyślić sposób takiego zmniejszenia liczebności floty amerykańskiej zmierzającej ku owej konfrontacji, aby słabsza flota japońska mogła odnieść zwycięstwo. Usiłując tego dokonać, Japończycy postawili na modernizację okrętów podwodnych oraz lotnictwa bazowego. Znacznie poprawili możliwości bojowe okrętów podwodnych, co umożliwiła im analiza dokonań niemieckich z czasów pierwszej wojny światowej, a jednocześnie skupili się na stworzeniu nowej generacji wielosilnikowych samolotów dalekiego zasięgu. Zgodnie z japońskimi planami amerykańskie pancerniki miały być eliminowane jeden po drugim przez okręty podwodne lub przynajmniej uszkadzane przez lotnictwo działające z wykorzystaniem sieci baz rozrzuconych na wyspach Pacyfiku, chociaż ostateczny cios miały im zadać główne siły floty japońskiej. Zmasowane ataki torpedowe niszczycieli i krążowników w noc poprzedzającą decydujące starcie mogłyby dodatkowo osłabić Amerykanów i w ostatecznym rozrachunku to japoński duch walki (_Yamato-damashii_) określiłby jej wynik¹³.
Sam Yamamoto włożył wiele wysiłku i energii w rozwój bombowców bazowych dalekiego zasięgu. Pierwszym, skonstruowanym jeszcze w roku 1935, był Mitsubishi G3M, nazywany przez aliantów „Nell”. Ten duży dwusilnikowy samolot, który lecąc z prędkością około 360 km/h, miał zasięg ponad 5500 kilometrów, był zdolny do patrolowania obszaru środkowego Pacyfiku w poszukiwaniu okrętów amerykańskich i ich atakowania. Następnie w roku 1939 powstał G4M1, któremu alianci nadali nazwę „Betty”. Był to samolot znacznie lepiej uzbrojony niż „Nell” i rozwijał nieco większą prędkość (ok. 420 km/h), mimo to oba modele były równie wrażliwe na ostrzał, gdyż ich projektanci, w celu zwiększenia zasięgu, zrezygnowali z części opancerzenia i samouszczelniających się zbiorników paliwa. Jedynie nieliczni japońscy oficerowie, do których należał kontradmirał Shigeyoshi Inoue, mieli świadomość znaczenia lotnictwa, ale także oni żywili przekonanie, że Japonię obronią samoloty operujące z lotnisk położonych na lądzie – flota miała dla nich mniejsze znaczenie. Inoue stał się w pewnym momencie zwolennikiem rezygnacji z budowy pancerników i lotniskowców, a wszystkie wysiłki pragnął skoncentrować na budowie operujących z lądu bombowców. Yamamoto nie posunął się aż tak daleko. Wspierał rozwój lotnictwa bazowego, ale opowiadał się też za programem budowy coraz większych lotniskowców¹⁴.
Pod względem organizacyjnym lotniskowce japońskie działały w ramach dywizjonów, z których każdy tworzyły dwa okręty tej klasy. W skład 1. Dywizjonu wchodziły największe lotniskowce „Kaga” i „Akagi”. Ich zbudowanie było wynikiem szczęśliwego dla Japonii zbiegu okoliczności. Zgodnie z postanowieniami traktatu waszyngtońskiego z 1922 roku Stany Zjednoczone i Wielka Brytania mogły posiadać pancerniki o wyporności 525 000 ton, podczas gdy dla Japonii określono tonaż tej klasy jednostek na 315 000 ton. Oprócz tego, że postrzegano to jako upokorzenie, pojawiły się również problemy praktyczne, gdyż w tym czasie liczne japońskie pancerniki i krążowniki znajdowały się jeszcze w budowie, a ich ukończenie oznaczałoby przekroczenie limitów traktatowych. W Waszyngtonie zagwarantowano jednak, że zarówno Stany Zjednoczone, jak i Japonia będą mogły przebudować dwa duże okręty na lotniskowce¹⁵.
Aż do tego momentu lotniskowce były stosunkowo niedużymi okrętami, o wyporności od 10 000 do 12 000 ton, i przewoziły tylko tyle samolotów, ile było potrzeba do zapewnienia osłony pancernikom. Jednak nowe jednostki zbudowano na bazie kadłubów okrętów liniowych, dzięki czemu były one olbrzymie. Miały ponad 40 000 ton wyporności każda i zostały wyposażone w pokłady startowe o długości ponad 240 metrów. Łącznie owe giganty mogły przewieźć na swoich pokładach nawet 182 samoloty. Oczywistą ich wadą było jednak to, że ze względu na potężnie opancerzone kadłuby przemieszczały się one stosunkowo powoli. Smuklejszy „Akagi” osiągał prędkość 31 węzłów, z kolei znacznie cięższy „Kaga” rozwijał jedynie 28 węzłów. Było to wyraźnie mniej w porównaniu z 33 węzłami dużych lotniskowców amerykańskich¹⁶.
Postanowienia z roku 1922 miały niewątpliwy wpływ na rozmiary i możliwości bojowe kolejnych lotniskowców japońskich, chociaż inny niż w przypadku jednostek „Kaga” i „Akagi”. Ponieważ okręty te wykorzystywały dużą część przyznanego Japonii tonażu lotniskowców (81 000 ton), konstruktorzy japońscy usiłowali stworzyć jednostkę, której wyporność nie przekraczałaby 10 000 ton, i dzięki temu zyskać wszystko, na co pozwalał traktat. Zakończyło się to jednak porażką. „Ryūjō”, którego stępkę położono w roku 1929, a oddano do służby w 1933, ze względu na zbyt mały kadłub nie mógł po prostu pomieścić całego potrzebnego mu wyposażenia i już podczas budowy powiększono jego wyporność do 12 500 ton, co zostało jednak utrzymane w tajemnicy, dzięki czemu Japonia uniknęła oskarżeń o łamanie traktatu.
W grudniu 1936 roku, kiedy rząd formalnie wycofał się z traktatu waszyngtońskiego, Japonia rozpoczęła realizację programu zakładającego rozbudowę marynarki wojennej. W ciągu kilku lat powstały cztery wielkie lotniskowce: „Sōryū” i „Hiryū”, z których każdy miał wyporność 20 000 ton i mógł pomieścić 63 samoloty, oraz większe „Shōkaku” i „Zuikaku” (32 000 ton, 72 samoloty). Dwa ostatnie zostały oddane do służby już w roku 1941, zaledwie cztery miesiące przed atakiem na Pearl Harbor. Pod koniec tego roku Japończycy posiadali dziesięć lotniskowców, które mogły łącznie przewieźć ponad 600 samolotów¹⁷.
Ideę, aby sześć największych japońskich lotniskowców mogło działać wspólnie jako jeden zespół operacyjny, sformułował Minoru Genda, błyskotliwy i elokwentny zwolennik rozwoju sił powietrznych, który wpadł na ten pomysł, oglądając film propagandowy marynarki Stanów Zjednoczonych ukazujący wspólne działania czterech lotniskowców. Film był jedynie zlepkiem kronik filmowych, ale Genda od razu zauważył, że takie ugrupowanie lotniskowców umożliwia zastosowanie doktryny Mahana, dotyczącej wojny morskiej, również do działań powietrznych. Formalny wniosek wyszedł jednak od przełożonego Gendy, kontradmirała Jisaburō Ozawy, dowódcy 1. Dywizjonu, który w roku 1940 zaproponował, aby wszystkie jednostki powietrzne marynarki, stacjonujące zarówno na lądzie, jak i na pokładach lotniskowców, skupić pod jednym dowództwem w ramach Pierwszej Floty Powietrznej. Yamamoto początkowo starał się studzić jego zapał i był nieco zirytowany, gdy Ozawa przedstawił ten pomysł za jego plecami bezpośrednio Ministerstwu Marynarki Wojennej. Kiedy jednak w kwietniu 1941 roku Sztab Generalny Marynarki Wojennej zaaprobował nową strukturę, Yamamoto z zapałem zabrał się do wprowadzania jej w życie. Pięć miesięcy później, po zwodowaniu dwóch nowych jednostek „Shōkaku” i „Zuikaku”, stworzył grupę sześciu lotniskowców działających pod wspólnym dowództwem – Kidō Butai¹⁸.
Dowódcą owego niezwykłego i potężnego zgrupowania lotnictwa pokładowego został wiceadmirał Chūichi Nagumo. Cztery lata młodszy od Yamamoto (taka sama liczba lat dzieliła Erniego Kinga i Chestera Nimitza), Nagumo był absolwentem szkoły torpedowej i przez większość kariery sympatyzował z frakcją floty, co wynikało nie tyle z jego silnego utożsamiania się z jej ideologią, ile raczej z faktu, że należeli do niej najważniejsi dowódcy marynarki wojennej, co pomogło mu w kolejnych awansach. Stawiało go to w opozycji do Yamamoto i spowodowało, że relacje między nimi były napięte. Co więcej, w przeciwieństwie do surowego i stoickiego Yamamoto, Nagumo był z natury bardziej bojaźliwy i potrafiły go zniechęcić nawet mało istotne szczegóły. Potrafił czasami wzywać młodszych oficerów do biura, aby uzyskać od nich zapewnienie, że wszystko idzie zgodnie z założeniami. Oficjalne zdjęcie ukazuje go wpatrzonego w obiektyw, jak gdyby nie był pewien, dlaczego się znalazł w tym miejscu. Genda nie był nim zachwycony i zapewniał, że chociaż Nagumo „uważany był za bardzo dzielnego i odważnego , obecnie stał się on bardzo ostrożny”. Szef sztabu Yamamoto, kontradmirał Matome Ugaki, zgadzał się z tą opinią, wyznając na kartach dziennika, że Nagumo miał za mało odwagi, aby stać się odnoszącym sukcesy dowódcą. „Nie jest on jeszcze w pełni przygotowany, by ryzykować w obliczu śmierci, skakać w jej paszczę i osiągać wówczas rezultaty dwa lub trzy razy większe”. Mówiąc krótko, Nagumo nie miał natury gracza¹⁹.
Wiceadmirał Chūichi Nagumo dowodził sześcioma wielkimi lotniskowcami sił uderzeniowych floty – Kidō Butai – od momentu ataku na Pearl Harbor aż po bitwę o Midway.
U.S. Naval Institute
Jeżeli Nagumo nie był przygotowany, aby „skoczyć w paszczę śmierci”, to o Yamamoto powiedzieć tego nie można. To właśnie gracz Yamamoto zaplanował atak na Pearl Harbor, a następnie naciskał na jego przeprowadzenie. Rząd podjął decyzję o rozpoczęciu działań wojennych w październiku 1941 roku. Choć prawdą było, że „ci cholerni głupcy z armii” (słowa Yamamoto) dążyli do wywołania wojny, to jednak młodsi i średniej rangi oficerowie floty okazali się ich godnymi naśladowcami. Od roku 1941 wszelkiego rodzaju sprzeciw wobec wojny stał się we flocie, według słów jednego z admirałów, „jak łódź wiosłowa płynąca pod prąd tuż na wodospadem Niagara”. Aby uzyskać dostęp do zasobów Azji Południowo-Wschodniej, Japonia nie tylko musiała uderzyć na południe oraz zająć Holenderskie Indie Wschodnie i brytyjskie Malaje, w tym również twierdzę w Singapurze, ale także zaatakować amerykańskie Filipiny. Sztabowcy zgadzali się, że oznacza to jednoczesną wojnę z Wielką Brytanią, Holandią i Stanami Zjednoczonymi, co jednak ich nie zniechęcało²⁰.
Yamamoto nalegał, aby – skoro Japonia ma walczyć ze Stanami Zjednoczonymi – pierwszy atak przeprowadzić przeciwko amerykańskiej flocie. „Najważniejszą rzeczą, którą musimy uczynić na samym początku wojny ze Stanami Zjednoczonymi – pisał w styczniu 1941 roku do ministra marynarki – jest zdecydowany atak i zniszczenie głównego zgrupowania sił morskich Stanów Zjednoczonych, tak aby morale amerykańskiej marynarki i ludności upadło do tego stopnia, że nie będzie można go odbudować”. Kiedy członkowie Sztabu Generalnego Marynarki Wojennej usiłowali go przekonać, że należy powstrzymać się przed tak dramatycznym działaniem, Yamamoto dał im do zrozumienia, że jeżeli plan nie zostanie przyjęty, to on sam i jego ludzie podadzą się do dymisji. Chociaż głównym celem ekspansji były obszary obfitujące w surowce mineralne w południowej Azji, to jednak wojna rozpoczęła się od ataku na Pearl Harbor, a narzędziem, które zostało do tego wykorzystane, był Kidō Butai dowodzony przez Chūichiego Nagumo²¹.
Kiedy Kidō Butai opuszczał Wyspy Kurylskie położone na północnych krańcach Japonii, kierując się w stronę Hawajów, pokłady hangarowe lotniskowców wchodzących w skład zespołu wypełniały najlepsze na świecie samoloty bojowe. Konstrukcja samolotu w Japonii przebyła długą drogę w bardzo krótkim czasie. Pomimo że Japonia rozpoczęła projektowanie i budowę własnych pancerników już w roku 1910, to jednak dopiero w 1932 zrezygnowała z usług zagranicznych konstruktorów i podjęła prace nad własnymi samolotami bojowymi. Wykonane całkowicie z metalu jednopłatowce zastąpiły pokryte płótnem dwupłaty, które stanowiły standardowe wyposażenie japońskich (i amerykańskich) sił morskich. Chociaż przemysł lotniczy w Japonii znajdował się głównie w rękach prywatnych przedsiębiorców, to jednak po incydencie chińskim z roku 1937 kontrolę nad produkcją samolotów zaczął przejmować rząd²².
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
1 Liczba samolotów stacjonujących na pokładach Kidō Butai pochodzi z: M.R. Peattie, _Sunburst_: _The Rise of Japanese Naval Air Power, 1909–1941_, Annapolis 2001, s. 152. John Lundstrom podaje nieco mniejszą liczbę 387 samolotów, którymi miał dysponować Kidō Butai (J.B. Lundstrom, _Black Shoe Carrier Admiral: Frank Jack Fletcher at Coral Sea,_ _Midway, and Guadalcanal,_ Annapolis 2006, s. 151). Łącznie do ataku na Pearl Harbor zostało wyznaczonych 360 samolotów, ale dziesięć z nich pozostało na pokładach okrętów; dodatkowo Japończycy wysłali w powietrze dwa wodnopłatowce „Jake”, które jednak nie uczestniczyły w ataku. Pragnę wyrazić wdzięczność Richardowi Frankowi, wiceadmirałowi Yoji Kodzie oraz Lee Penningtonowi za pomoc w pracy nad tym rozdziałem.
2 Uwaga o „kobiecej delikatności” pochodzi od Matsunagi Keisuke, cyt. za: H. Agawa: _The Reluctant Admiral: Yamamoto and the Imperial Navy_, tłum. J. Bester, Tokyo 1979, s. 131, 139. „Współczesnym badaczem” jest Sadao Asada, autor _From Mahan to_ _Pearl Harbor: The Imperial Japanese Navy and the United States_, Annapolis 2006, s. 275. Amerykańskim oficerem był Edwin T . Layton, którego relacja ustna z 30 maja 1970 znajduje się w: U.S. Naval Institute Oral History Collection, USNA. Analizę osobowości Yamamoto znaleźć można w: J.B. Parshall, A.P. Tully, _Shattered Sword: The Untold Story of the Battle of_ _Midway_, Washington 2005, s. 22–23. Zaangażowanie Yamamoto w rozwój lotnictwa pokładowego zostało omówione w: S. Asada, dz. cyt., s. 182–184.
3 H. Agawa, dz. cyt., s. 139.
4 Tamże, s. 124.
5 Młodsi oficerowie marynarki wojennej próbowali dokonać własnego przewrotu w maju 1932 roku, kiedy ich grupa uczestniczyła w zabójstwie premiera Tsuyoshi Inukai. Podobnie jak w roku 1936, wydarzenie to spowodowało pewne uspokojenie wśród niezadowolonych młodszych oficerów.
6 H. Agawa, dz. cyt., s. 95–96, 118; R.H. Spector, _Eagle against the Sun: The American War with Japan_, New York 1985, s. 36–37; S.E. Morison, _History of United States Naval Operations in World War II_, t. 3_, The Rising Sun in the Pacific, 1931–April 1942_, Boston 1948, s. 13.
7 Tekst _Podstawowych_ _zasad…_ dostępny jest na: http://www.ibiblio.org/pha/timeline/144app01.html. Zob. też: R.H. Spector, dz. cyt., s. 42.
8 S. Asada, dz. cyt., s. 164–166, 194–197.
9 Yamamoto cytowany jest w: M.R. Peattie, dz. cyt., s. 83. Zob. też: H. Agawa, dz. cyt., s. 46–52.
10 H. Agawa, dz. cyt. , s. 13.
11 _Yamamoto to Admiral Shimada_, 4 września 1929, cyt. za: _The_ _Pearl Harbor_ _Papers: Inside the Japanese Plans_, red. D.M. Goldstein, K.V. Dillon, Washington 1993, s. 114; H. Agawa, dz. cyt., s. 13, 124, 186; M. Ugaki, _Fading Victory: The Diary of Admiral Matome Ugaki, 1941–1945_, red. D.M. Goldstein, K.V. Dillon, tłum. M. Chihaya, Annapolis 1991, s. 6. Do pewnego stopnia japońska marynarka wojenna zgodziła się na pakt z Niemcami w zamian za zapewnienie, że otrzyma większy przydział stali, co zostanie zagwarantowane w budżecie. W rezultacie polityka kraju została podporządkowana ambicjom wojska. Zob. S. Asada, dz. cyt., s. 243.
12 _Yamamoto to Navy Minister Oikawa_, 7 stycznia 1941, cyt. za: _The_ _Pearl Harbor_ _Papers_, dz. cyt., s. 115; S. Asada, dz. cyt., s. 238; M.R. Peattie, dz. cyt., s. 83; H. Agawa, dz. cyt., s. 192.
13 H.P. Willmott, _The Barrier and the Javelin: Japanese and Allied Pacific Strategies, February to June 1942_, Annapolis 1983, s. 28–30.
14 A. Ōi, _The Japanese Navy in 1941_, w: _The Pacific War Papers: Japanese Documents of World War II_, red. D.M. Goldstein, K.V. Dillon, Washington 2004, s. 16; H. Agawa, dz. cyt., s. 127, 195.
15 Pierwotnie Japończycy planowali przebudować na lotniskowiec krążownik liniowy „Amagi”, ale po tym, jak uległ on zniszczeniu w czasie trzęsienia ziemi w roku 1923, pozwolono im na przebudowę jeszcze potężniejszego pancernika „Kaga”. Jak pokażemy w następnym rozdziale, Amerykanie w podobny sposób przebudowali dwa krążowniki liniowe, które ostatecznie stały się lotniskowcami „Lexington” (CV-2) oraz „Saratoga” (CV-3).
16 M.R. Peattie, dz. cyt., s. 76.
17 Japonia posiadała również trzy duże transportowce wodnosamolotów („Ryūhō”, „Chitose” oraz „Chiyoda”), które po bitwie o Midway zostały przekształcone w lotniskowce.
18 J. Ozawa, _Outline Development of Tactics and Organization of the Japanese Carrier Air Force_, w: _The Pacific War Papers_…, dz. cyt., s. 78–79; M.R. Peattie, dz. cyt., s. 149, 151.
19 H. Agawa, dz. cyt., s. 264; M. Genda, wywiad G. Prange’a (5 września 1966), w: _Prange Papers_, UMD, box 17; M. Ugaki, dz. cyt., s. 13 (wpis z 22 października 1941).
20 Autorem tej wypowiedzi jest admirał Yonai Mitsumasa, cyt. za: H. Agawa, dz. cyt., s. 191.
21 _Yamamoto to Navy Minister…_, dz. cyt., s. 116; J.B. Parshall, A.P. Tully, dz. cyt., s. 14–15.
22 M. Chihaya, _Concerning the Construction of Japanese Warships_, w: _The Pacific War Papers…_, dz. cyt., s. 86.