Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Biznes do góry nogami wywrócony - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
6 lutego 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Biznes do góry nogami wywrócony - ebook

Naprawiajmy wszystko na tym „”najpiękniejszym ze światów” nie dlatego, że nie ma innego wyjścia, ale również dlatego, że to życie i ten świat są wszystkim, co mamy. Bo nie ma planety B.”

Richard Branson

W sam raz na dzisiejsze czasy. Zachęca do bardziej etycznego podejścia do robienia interesów.
„BusinessWeek”
To nie jest, tak po prostu, kolejna książka o biznesie. To rzecz o tym, jak na lepsze zmieniać świat.
W tym swoistym manifeście naszych czasów Branson stawia generalną tezę, że na naszych oczach dobiega końca era industrialna a zaczyna era ludzi. Przywołuje historie przedsiębiorców, którzy wytyczają nowe szlaki przekształcając swoje firmy tak, by stanowiły siłę, czyniącą dobro i społeczny pożytek z korzyścią dla nas wszystkich, całego globu - „Ziemi, planety ludzi”.
„Pora postawić kapitalizm na głowie. Czas wywrócić biznes do góry nogami”- nawołuje Branson.
Richard Branson – człowiek, który złamał sztywne zasady biznesu i dokonał fantastycznych rzeczy. Jest jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Wszystko osiągnął sam, stosując własne, innowacyjne rozwiązania. Śmiało wkracza na niezbadane tereny, podejmując nieustannie nowe wyzwania.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-64437-68-7
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przedmowa

To, jak żyjemy – i jak prowadzimy nasze firmy – zmienia się jak nigdy dotąd. Coraz większe możliwości kontaktowania się, częściowo dzięki mediom społecznościowym, wpływają na sposób funkcjonowania świata. W miarę jak władza rządów jest ograniczana i przechodzi w ręce ludzi, wszelkie ruchy stają się dużo silniejsze i wszystko dzieje się dużo szybciej niż kiedykolwiek dotąd.

Arabska wiosna jest tego świetnym przykładem, tak samo jak ruch Occupy. W obu przypadkach odniesiono sukces, ale pojawiły się również trudności z ustaleniem, co dalej i jacy przywódcy mogliby skutecznie wspierać te fundamentalne przemiany. Podczas mojej niedawnej podróży do Kairu byłem zachwycony, widząc nadzieję i determinację nowego pokolenia liderów. Teraz musimy wymyślić, jak pomóc im oraz innym młodym ludziom na całym świecie w tworzeniu pozytywnej przyszłości. Ruch Occupy sprawił, że to nowe pokolenie przemówiło własnym głosem, by doprowadzić do zmian i uświadamiać wzrost nierówności społecznych. Jako grupa stanowiąca 1 procent populacji – i jako liderzy biznesu na całym świecie – powinniśmy odpowiedzieć na to wezwanie i wspólnie pokazać, że budujemy o wiele sprawiedliwszy świat.

Niezwykle inspirujący jest widok coraz większej grupy przywódców na całej planecie, którzy podnoszą głowę i nigdy nie akceptują tego, co jest nieakceptowalne. Na przykład Franco Cardoso, były prezydent Brazylii, doprowadził do tego, że Światowa Komisja ds. Polityki Narkotykowej zakończyła nieudolną wojnę antynarkotykową. Ta wpływowa grupa liderów, do której mam przywilej należeć, zachęciła Avaaz i inne organizacje związane z mediami społecznościowymi do stworzenia prawdziwie globalnego ruchu na rzecz zmian. Po czterdziestu latach i wydaniu biliona dolarów wojna antynarkotykowa okazała się ogromną porażką i doprowadziła miliony ludzi za kraty albo wpędziła do grobu. Obecna polityka antynarkotykowa jest wyjątkowo krzywdząca dla różnych mniejszości (ludzie o innym kolorze skóry nie używają ani nie sprzedają nielegalnych narkotyków częściej niż biali – a mimo to od roku 1980 do 2007 czarnoskórzy byli aresztowani w związku z posiadaniem narkotyków 5,5 razy częściej niż biali). Zamiast wspierać osoby zagrożone uzależnieniem, dostrzegając ten poważny problem zdrowotny, spychamy je na margines i traktujemy jak przestępców. Niesamowitym przeżyciem było widzieć, jak działania na rzecz zakończenia tej bezsensownej wojny nabierają tempa. Liderzy w Ameryce Południowej zaczynają domagać się zmian, a kraje takie jak USA modyfikują swoje podejście, chociażby poprzez niedawną legalizację marihuany w stanach Kolorado i Waszyngton.

Nasza planeta zawsze wprawiała mnie w zachwyt, podobnie jak wszystkie niesamowite, wspaniałe stworzenia, które ją zamieszkują. Ostatnimi czasy miałem styczność z rekinami wielorybimi u wybrzeży Cancun, ginącym gatunkiem lemurów w głębi dżungli Madagaskaru i wspaniałymi nosorożcami w Ulusabie, w rezerwacie Kruger National Park. Niestety wszystkie te gatunki odczuwają na własnej skórze degradację naszych ekosystemów. Tak naprawdę każdy z głównych ekosystemów jest niszczony. Zaczęło się to wraz z nadejściem ery przemysłowej i trwało, kiedy budowaliśmy swoje bogactwo, korzystając bez opamiętania z tych wspaniałych naturalnych zasobów.

Rekiny wielorybie, rewolucja, polityka antynarkotykowa… co to wszystko w ogóle ma wspólnego z biznesem? Moje działania zawsze stanowią wypadkową mojej naturalnej skłonności do burzenia starego porządku i niezaspokojonej ciekawości – tak naprawdę to właśnie w ten sposób zbudowaliśmy Virgin! Ale coraz częściej determinuje moje działanie inny kluczowy cel – sprawianie, aby biznes działał na rzecz dobra.

To, jak traktujemy nasz świat, jest odbiciem naszego człowieczeństwa, inteligencji, świadomości i w końcu – naszego dążenia do przetrwania. Sposób, w jaki współistniejemy z naturalnym środowiskiem, wspieramy słabszych i bezbronnych, stanowi faktyczny fundament trwałej przyszłości – w biznesie i nie tylko. To, jak mamy chronić i zabezpieczać nasze naturalne i ludzkie zasoby, jest największym wyzwaniem, z jakim przyjdzie nam się kiedykolwiek zmierzyć. Jeśli zrobimy to właściwie (a możemy i nawet musimy), uzyskamy o wiele większą harmonię z naturą, a bogatsze życie stanie się udziałem wszystkich. Ta książka to krok w tym kierunku.

Zanim zaczniemy, chcę jasno wytłumaczyć, co rozumiem przez wywracanie biznesu do góry nogami. Po pierwsze, wymaga to rezygnacji ze skupiania się na krótkoterminowych przychodach na rzecz szerszego zrozumienia, czym tak naprawdę jest tworzenie zysku. Mówię o tworzeniu wartości dla udziałowców, pracowników, klientów, środowiska i wszystkich, których nasz biznes dotyczy. Po drugie, wywracanie biznesu do góry nogami oznacza włączenie ludzi i naszej planety do kluczowych zadań firmy – tak aby nasze działania pozwalały tworzyć więcej lepszych miejsc pracy, chronić i odbudowywać zasoby naturalne oraz sprawiały, by ludzie byli zdrowsi i szczęśliwsi, a jednocześnie przynosiły solidne zyski finansowe. Od dawna powtarzam, że nie ma sprzeczności między celami społecznymi i ekologicznymi a komercyjnymi. W rzeczywistości one się wzajemnie wzmacniają, a przyszła zyskowność biznesu zależy od uwzględnienia wartości społecznych i ekologicznych w kluczowych strategiach biznesu. Wywracanie biznesu do góry nogami zasadniczo oznacza więc, że czynienie dobra jest korzystne dla biznesu.

Kolejna idea, o której będę mówił, to Kapitalizm 24902 – nazwa pochodzi od obwodu Ziemi w milach. Są to wizja i ruch na rzecz zmian, które umożliwią wywrócenie biznesu do góry nogami. Od każdego z nas wymaga to osiągnięcia nowego poziomu odpowiedzialności przed ludźmi i planetą oraz zobowiązania ze strony firm, rządów i organizacji pozarządowych, że będą wspólnie pracować nad stworzeniem rozwiązań najbardziej palących problemów. Dla wielu firm oznacza to nie drobne poprawki, ale wręcz fundamentalne zmiany w strategii i działaniach biznesowych – dotyczące sposobu zarabiania pieniędzy, nie tylko zaś ich wydawania. Kapitalizm 24902 powstał z chęci zysku, ale też stanowi nową wizję tego, jak ten zysk tworzyć i jak rozpowszechniać wartości.

Dobra wiadomość jest taka, że przedsiębiorstwa na całym świecie już pokazują, jak czynienie dobra pomaga biznesowi. Będę dużo mówił o firmach, które dają wiele od siebie, jednocześnie osiągając duże zyski. Weźmy na przykład Leapfrog. Ich innowacyjne podejście do demokratyzowania branży ubezpieczeń – poprzez inwestowanie w firmy finansowe działające w Afryce i Azji – objęło już ponad 8,7 mln osób, z czego 6,5 mln to biedni, żyjący na marginesie społecznym. Inwestycje Leapfrog przełożyły się na zatrudnienie 57 tysięcy ludzi, zaś firmy należące do grupy odnotowują przeciętnie 25 procent wzrostu rocznie. Staraliśmy się w tej książce przytoczyć niektóre z tych historii i nawet stworzyliśmy ich wirtualną bibliotekę pod adresem: http://virginunite.screwbu-sinessasusual.com. Mam wrażenie, że znajdujemy się na rozstaju dróg, za którym działania na rzecz lepszych metod prowadzenia biznesu nabiorą tempa. Również Virgin, jak większość naszych firm, uczestniczy w tym procesie i nadal uczy się na każdym kroku.

Nigdy nie zapomnę arcybiskupa Desmonda Tutu, który na spotkaniu Rady Starszych orzekł, że „na naszym świecie jest tyle zamętu, ponieważ działamy wbrew fundamentalnej zasadzie człowieczeństwa, mówiącej, iż: co czynię Tobie, czynię również sobie”. Zjednoczony na nowo świat, mam nadzieję, da nam szansę oraz inspirację do przyjęcia wizji, w której biznes będzie spełniał swoją funkcję, byśmy mogli tworzyć jedną spokojną, zdrową i zrównoważoną rodzinę.

Richard Branson

styczeń 2013Kapitalizm 24902

„Myślę, że ludzie zaczęli mówić o społecznej odpowiedzialności biznesu piętnaście lat temu, ale bez przekonania. Był to raczej rodzaj strategii marketingowej albo coś, co prezes kazał robić, ale ludzie w to nie wierzyli. Dzisiaj wydaje mi się, że jest to już w nas głęboko zakorzenione. A to dlatego, że każdy, kto pracuje w dużej firmie, jest również obywatelem. Czytamy gazety, oglądamy wiadomości, chodzimy do kina na filmy typu Niewygodna prawda, mamy świadomość tego, co dzieje się na świecie. Jak w takim razie można pracować gdziekolwiek, nie przejmując się tym?” – Richard Reed, Innocent Drinks

Zawsze podobało mi się pytanie: „Ile miałbyś lat, gdybyś nie znał swojego wieku?”. Ja bym powiedział: „Dwadzieścia parę”, chociaż moja kochana żona Joan z właściwą sobie szczerością na pewno sprostowałaby: „Nie, Richard. Ty tylko zachowujesz się jak dwudziestoparo-latek, a to nie to samo”. Można mi wierzyć albo nie, ale ja mam nadal dwadzieścia parę lat, tylko już kilkakroć pomnożone.

Jednak w przeciwieństwie do ludzi w moim wieku ja naprawdę świętuję moje kolejne urodziny i zawsze staram się zrobić wtedy coś, co zapadnie mi w pamięć. Nie inaczej było w tym roku. („Chyba zwariowałeś – powiedziała Joan – jeśli myślisz, że przelecę na Pacyfikiem w byle jakim balonie albo wybiorę się na koło podbiegunowe psim zaprzęgiem!”).

I tak oto w wietrzny sierpniowy dzień 2010 roku, mając nadzieję, że nikt nie zauważy, iż utykam na jedną nogę, trzymając kurczową moją deskę surfingową, szedłem boso po kamienistej plaży gdzieś na południowym wybrzeżu Anglii. Z córką Holly, synem Samem, nastoletnim bratankiem Ivo i kilkorgiem krewnych i znajomych – w sumie zebrało się nas dwanaścioro – byliśmy gotowi przepłynąć na deskach kitesurfingowych kanał La Manche. Planowaliśmy pobić rekord i znaleźć się w Księdze Guinnessa, więc człowiek od nich przyglądał się naszemu wyczynowi.

Jak to w takim przypadku bywa, przepłynięcie trzydziestu kilometrów z Anglii do Francji nie wydawało się niczym trudnym, zwłaszcza w porównaniu z moimi poprzednimi ryzykownymi wyczynami. (Joan postanowiła na to nie patrzeć, chociaż i tak już dawno powinna być wdową, jeśli wziąć pod uwagę moje jeszcze bardziej szalone pomysły w ciągu tych wszystkich lat.

Zazwyczaj po prostu wychodziła wtedy z domu. Pogoda była wietrzna, ale słońce świeciło, kiedy na przylądku Dungeness weszliśmy do lekko wzburzonego morza. Nie mogłem się już doczekać tego wyzwania. Kitesurfing to mój ulubiony sport. Nic nie może się równać z tym cudownym poczuciem wolności i uderzeniem adrenaliny, kiedy ślizgasz się po falach, ciągnięty przez piękny latawiec szybujący nad twoją głową. Wolałbym bić rekord w lazurowych wodach na Karaibach, ale – parafrazując kaskadera Evela Knievela – jest ryzyko, jest zabawa. Zgadza się?

Wiatr wiał na tyle mocno, że mieliśmy szansę faktycznie pobić rekord. Jednak dziesięć mil od lądu wiatr wzmógł się na tyle, że łodzie asystujące musiały zawrócić. Co prawda nie miałem wątpliwości, że możemy sobie bez nich poradzić, ale czułem, niż byłoby niemądre ciągnięcie bratanków, siostrzeńców i dzieci w sam środek najbardziej uczęszczanego szlaku wodnego na świecie, więc i my zawróciliśmy, aby spróbować dzień później. Nazajutrz pogoda okazała się jeszcze gorsza, więc, czekając, aż się poprawi, zwiedziliśmy miasteczko Rye, w którym się zatrzymaliśmy. Podziwialiśmy jego brukowane ulice, sekretne tunele, czuliśmy ducha niegdysiejszych przemytników.

Dzień wcześniej odpoczywaliśmy na plaży z całą rodziną i załogą łodzi asystujących. Podczas zakupów w małym sklepie w Peasmarch, nieopodal Rye, zainteresował mnie regał z napisem „Lokalni bohaterowie”. Stały na nim lokalne artykuły spożywcze, od sezonowych warzyw i owoców zbieranych ręcznie na miejscowych farmach po domowej roboty ciasta, sery, kiełbasy, przetwory i angielskie wina. Były to produkty organiczne i produkowane zgodnie z zasadami uczciwej konkurencji. Co zaskakujące, ceny były bardzo umiarkowane w porównaniu z tymi w miastach i dużych sieciach handlowych. Właściciele tego rodzinnego, jak się okazało, sklepu kupowali te produkty bezpośrednio od tzw. kooperatyw, lokalnych rolników i niewielkich dostawców, a oszczędności na kosztach transportu pozwalały im oferować niższe ceny. Wszyscy na tym korzystali. Sklep miał lojalnych klientów, a ci dostawali świeże, pełnowartościowe produkty za rozsądną cenę. Dowiedziałem się też, że właściciele sklepu wspierali kilka małych organizacji charytatywnych, które wybrali ich pracownicy.

W tym małym miasteczku zobaczyłem dobry przykład tego, jak powinno się prowadzić firmę, żeby korzystało na tym społeczeństwo i aby jak najmniej szkodzić planecie. Takie podejście do zmian co rusz widać dookoła. Nawet w kontekście naszej przygody na plaży. Część z nas miała na sobie kombinezony produkowane przez Finisterre, mała firmę z Kornwalii, wysuniętego na zachód wybrzeża Anglii. Produkuje ona odzież ekologicznie z czystej wełny i jest prowadzona prospołecznie. Czyli w ciągu zaledwie kilku dni miałem styczność z dwiema klasycznymi firmami, którym powodzi się dobrze, a jednocześnie czynią one dobro.

I to jest dokładnie to, do czego mam nadzieję przekonać za pomocą niniejszej książki: aby zastanowić się, dlaczego powinniśmy zmienić sposób prowadzenia biznesu i jak można to zrobić najlepiej. Zawsze starałem się orientować w tym, co się dzieje w społeczeństwie, i miałem silne przekonanie, że każdy powinien mieć takie same szanse powodzenia w życiu – pewnie właśnie dlatego we wszystkich moich biznesach skupiałem się na dawaniu każdemu równych możliwości. Po tym, jak będąc jeszcze w szkole, wydawałem czasopismo „Student”, postanowiłem otworzyć centrum doradcze dla studentów, do którego młodzi ludzie mogli wejść z ulicy i otrzymać informacje pomocne w takich kwestiach jak choroby weneryczne, problemy psychiatryczne, ciąża i jej zapobieganie. Ta placówka z czasem ewoluowała w darmową poradnię zdrowia psychicznego i istnieje do dzisiaj w Londynie przy Portobello Road, oferując swoje usługi już od ponad czterdziestu lat. W kulminacyjnym momencie kryzysu HIV i AIDS, w 1987 roku, uruchomiliśmy również firmę Mates, produkującą prezerwatywy, sprzedawane w niskiej cenie. Zyski były przekazywane na promowanie wiedzy o HIV i AIDS. Przekonaliśmy nawet telewizję BBC, aby wyemitowała pierwszą reklamę, w której pokazano ten stresujący moment, kiedy młody chłopak chce kupić prezerwatywę i czuje się zawstydzony, bo musi o nią poprosić dziewczynę za ladą. Do dzisiaj jest to moja ulubiona kampania, ponieważ faktycznie pomogła zbudować świadomość i przypomniała wszystkim, że humor często może zdziałać o wiele więcej niż straszenie ludzi. Jeśli najsłynniejsze słowa Martina Luthera Kinga: „Miałem sen”, brzmiałyby: „Miałem koszmar”, to nigdy nie przyniosłyby tak wielkich efektów.

W miarę rozwoju Virgin ewoluowało także nasze podejście do traktowania pracowników i dbania o środowisko. Zawsze najważniejsi dla nas byli nasi ludzie i to, aby umożliwiać im podejmowanie decyzji oraz sprawiać, by czuli, że są częścią firmy, w której chodzi nie tylko o zarabianie pieniędzy. Zawsze wierzyłem, że jeśli ja zatroszczę się o swoich ludzi, to reszta zatroszczy się o siebie sama. To może być coś tak prostego jak wspólne wykonywanie zadań albo pozwolenie, aby ktoś samodzielnie poprowadził projekt. To się sprawdziło i pozwoliło nam stworzyć na całym świecie naprawdę wyjątkową grupę ludzi, którzy nie tylko pasjonują się pracą dla Virgin, ale również chcą zmienianić planetę. A najlepsze jest to, że wiele małych i większych przedsiębiorstw na świecie robi to dzisiaj instynktownie, a ludzie wszędzie zaczynają sobie zdawać sprawę z tego, że mogą robić coś dobrego każdego dnia, choćby na małą skalę. Tak naprawdę świadomy społecznie biznes nie musi być wielki, aby zostawić po sobie dobry ślad – musi tylko dysponować właściwymi ludźmi. Jest wiele drobnych firm na całym świecie – od małych społeczności w Johannesburgu, przez indyjskie wioski, tradycyjnych producentów sera we Francji, organiczne winnice w Australii, po kooperatywy dziewiarskie w Ekwadorze – które doskonalą swój sposób działania. Istnieją też wielkie międzynarodowe korporacje, które podejmują radykalne kroki, aby przekształcić się w siłę czyniącą dobro. Ludzie w tych organizacjach – małych i dużych – razem mają siłę huraganu, dzięki czemu wywołują zmiany. Nie powinniśmy już ograniczać się do „społecznej odpowiedzialności biznesu” (albo tego strasznego akronimu CSR), w której ta „odpowiedzialność” jest przeważnie zadaniem małego zespołu zamkniętego w biurze gdzieś w piwnicy – teraz wszyscy ludzie w firmie powinni brać odpowiedzialność za ulepszanie tego, co robią, zarówno w pracy, jak i w życiu osobistym.

Najlepsze jest to, że – dzięki technice – mamy dzisiaj większą świadomość nie tylko tego, co dzieje się na naszym własnym podwórku, ale również na drugim końcu świata. To właśnie technika pozwoliła złamać dotychczasowe schematy i dała ludziom moc sprawczą. Miałem przyjemność pracować z Pam Omidyar, która razem ze swoim mężem Pierre’em, założycielem eBay, przyłączyła się do nas, wspierając tworzenie projektu, o którym jeszcze wspomnę, nazwanego Radą Starszych. Kilka lat temu podróżowałem z Pam i Pierre’em po Maroku i w pamięci utkwiły mi słowa Pierre’a na temat nowego paradygmatu. Powiedział: „Długotrwała zmiana następuje, gdy ludzie odkrywają swoją siłę. Kluczem jest przeniesienie części odpowiedzialności przy podejmowaniu decyzji na członków społeczności, którzy aktywnie działają, i odejście od wzorca góra–dół z centralnym zarządzaniem. Po raz pierwszy w historii ludzkości technika naprawdę pozwala ludziom utrzymywać owocne kontakty z większą liczbą osób niż kiedykolwiek dotąd”.

Istnieje wiele nazw tego nowego podejścia do prowadzenia biznesu – od „Kapitalizm 2.0” po „filantroka-pitalizm”. Jednak żadna z nich nie oddaje faktycznego rozmiaru i potencjału tej fascynującej zmiany, której powinniśmy dokonać. Kilka lat temu, podczas zjazdu Virgin Unite, zrobiliśmy burzę mózgów i po paru drinkach oraz długich dyskusjach wymyśliliśmy nazwę, której dzisiaj używamy, aby opisać ten nowy typ biznesu: Kapitalizm 24902. No dobrze, może to brzmi trochę jak Beverly Hills 90210, ale zapewniam, że nie ma z tym nic wspólnego. Zaczęliśmy rozmawiać o tym, w jaki sposób ta nazwa powinna charakteryzować nowy poziom odpowiedzialności, która ciąży na każdym z nas wobec innych mieszkańców globalnej wioski. Rozważaliśmy też, w jakim stopniu konieczne jest, aby powstał ruch, który wyjdzie poza grupę kilku firm albo jeden kraj. Gdy ktoś wspomniał, że obwód Ziemi wynosi 24 902 mile, zrodziła się nazwa Kapitalizm 24 902! Naprawdę prosta, a przekazuje dokładnie to, co powinna – że każdy przedsiębiorca jest odpowiedzialny za to, aby troszczyć się o ludzi i planetę, czyli naszą globalną wioskę, na każdej z 24902 mil dookoła świata. Już od bardzo dawna mam pewność, że to jest właśnie droga, którą należy iść, jeśli planeta, jaką znamy, oraz życie, jakie znamy, mają przetrwać. Nie mówię tylko o katastrofach dotykających ludzi i świat z powodu zmian klimatu. Mam na myśli jedną z przyczyn zmian klimatycznych i znaczących zagrożeń dla ludzkości – to, że błyskawicznie zużywamy zasoby naturalne. W ciągu kilkudziesięciu najbliższych lat może zabraknąć ropy, minerałów, wody i ryb. Niestety już teraz obserwujemy we wschodniej Afryce najgorsze susze od sześćdziesięciu lat, powodujące ogrom cierpienia w krajach takich jak Somalia. Jeśli szybko nie przestawimy się na Kapitalizm 24902, z pewnością staniemy się świadkami kolejnych wielkich wojen, ponieważ ludzie będą walczyli o ziemię, pożywienie, wodę i paliwo.

Ta książka powstawała dziewięć lat. Jest to opowieść o mojej dziewięcioletniej drodze, aby uświadomić sobie, że o ile biznes stanowi świetne narzędzie, by rozwijać świat, o tyle ani Virgin, ani praktycznie żadna inna firma nie robiła w zasadzie niczego, co miałoby zatrzymać nasz upadek. Zrozumiałem też, że w wielu przypadkach, jak pokazał niedawny światowy kryzys finansowy, wręcz się prosimy, aby lecieć w dół coraz szybciej. Wszyscy jesteśmy częścią problemu: trwonimy, marnotrawimy i, mówiąc bez ogródek, chrzanimy wszystko. Surowce naturalne są zużywane szybciej, niż potrafią się odnawiać. Tak naprawdę, co najważniejsze, wielu naturalnych surowców – jak ropa, lasy i minerały – nie da się odtworzyć. Gdy się zużyją, to ich nie będzie. Kapitalizm, który w obecnej formie narodził się właściwie w okresie rewolucji przemysłowej, zdecydowanie przyczynił się do rozwoju światowej gospodarki i przyniósł ludziom wiele wspaniałych korzyści, ale to wszystko kosztem, którego nie uwzględnia się w zestawieniach finansowych. Koncentracja na zyskach spowodowała znaczące, negatywne i niezamierzone konsekwencje. Przez ponad półtora wieku nie przejmowano się tanią siłą roboczą, zrujnowanym życiem, niszczeniem planety i zanieczyszczeniem oceanów, liczyła się chęć zysku. Jednak teraz to się zmienia.

Właśnie dlatego nowy rodzaj kapitalizmu w ciągu ostatnich dziesięciu, dwudziestu lat zaczął zyskiwać na sile. W latach trzydziestych ubiegłego wieku narodził się ruch na rzecz samodzielnego hodowania warzyw i owoców. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych były pokój, miłość, brązowy ryż i dzieci kwiaty. Współczesny „zielony ruch” powstał w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, początkowo w Niemczech i Skandynawii, ale rozwijał się powoli. Te wszystkie inicjatywy skupiały się na walce z zanieczyszczeniami dzięki wykorzystaniu recyklingu i promowaniu organicznej żywności jako zdrowej alternatywy. Zrodziło się wiele lokalnych kooperatyw i niewielkich spółdzielni wytwarzających produkty organiczne. Jednak niewielu ludzi przy tej okazji zmieniło swoje nawyki albo chociaż zatrzymało się, aby zadać sobie pytanie: „Jak przetrwamy, gdy zużyjemy już wszystko?”. Dopiero niedawno zdaliśmy sobie sprawę z faktu, że w skali całego świata zasoby minerałów oraz innych surowców naturalnych wyczerpują się w alarmująco szybkim. Wielu naukowców jest przekonanych, że w niektórych rejonach mogą się skończyć jeszcze za naszego życia.

Jednym z nich jest James Lovelock. To ktoś, kto już wiele lat temu był na tyle odważny, by ostrzec nas, byśmy zawrócili z tej niebezpiecznej drogi. Któregoś dnia byłem na obiedzie u Jamesa razem z moim przyjacielem i kolegą ze szkoły Willem Whitehornem, który powiedział, że zamiast zastanawiać się, jak tu dalej żyć na naszej gościnnej Ziemi, coraz szybciej ją uśmiercamy, co w końcu doprowadzi również do naszej zagłady. James patrzy na to tak: „Miliard ludzi mógłby jeszcze sobie poradzić. Sześć miliardów ludzi żyjących tak jak my to o wiele za dużo i nie mamy gdzie się przenieść”.

Aby zrozumieć, dlaczego wyczerpywanie zasobów postępuje tak szybko, spójrzmy na prosty przedmiot, bez którego wielu ludzi pewnie by sobie nie poradziło – laptop. Przeciętnie waży około 4,5 kilograma, ale by go wyprodukować, potrzeba o wiele więcej surowców. Tak naprawdę gdyby wziąć pod uwagę wszystko, co zostało przetworzone, aby mogło powstać to urządzenie, to nie byłoby tego 4,5 kilograma ani 45 kilogramów, ale w sumie około 18 tysięcy kilogramów! Składają się na to minerały wydobyte z kopalni przy użyciu niewiarygodnych ilości paliwa, również będącego efektem kopania i drążenia. Z roku na rok nasze laptopy stają się coraz lżejsze i bardziej wydajne – ale dzisiejsze sposoby wydobywania i przetwarzania surowców oraz łączenia ich w gotowy produkt wcale nie są o wiele czystsze i bardziej wyrafinowane, niż czterdzieści lat temu. I to właśnie teraz się zmienia.

William A. McDonough jest pionierem nowej metody wytwarzania różnych dóbr na podstawie wiedzy otrzymanej z naszych naturalnych systemów. Zdecydowanie zgadzam się z jego twierdzeniem, że wcale nie czeka nas czarna rozpacz i koniec rozwoju. Zamiast tego powinniśmy zacząć wytwarzać produkty w mądrzejszy sposób, słuchając i ucząc się od Matki Natury. Miałem szczęście gościć go na mojej wyspie Necker podczas jednego z naszych początkowych spotkań Sztabu Węglowego. Wygłosił inspirujące przemówienie, które zaczął słowami: „Wyobraźmy sobie świat, w którym wszystko, co produkujemy, konsumujemy i czego używamy, zasila naturę i przemysł – świat, w którym rozwój jest czymś dobrym, a działalność ludzi zostawia po sobie wspaniały, pokrzepiający, ekologiczny ślad”. Wszyscy goście siedzieli zafascynowani przez następną godzinę, podczas gdy William wtajemniczał nas w swoje działania, które miały pokazać, że architektura miejska może czerpać z piękna naturalnych systemów, aby stała się o wiele bardziej wydajna i estetyczna, bez negatywnego wpływu na środowisko. Pokazał nam budynki, które żyły, pokryte ogrodami przetwarzającymi słońce w energię, otoczone bujnie kwitnącą w czystym powietrzu roślinnością. William ma pewność, że naszym największym problemem od czasów rewolucji przemysłowej jest kwestia projektowania i że możemy to zmienić, ucząc się od Matki Natury, która ma już za sobą trzy miliardy lat doświadczeń. W dalszej części książki przytoczę historie kilku firm, które idą tą drogą.

Już siedem lat temu, kiedy zaczęła się moja przygoda, uważałem się za dobrego przedsiębiorcę i człowieka troszczącego się o innych. Moje sprawy zawodowe toczyły się gładko, a życie osobiste układało się znakomicie. Jestem wielkim zwolennikiem delegowania zadań, więc każdą z trzystu firm Grupy Virgin kierowali dobrzy ludzie. Ci menadżerowie byli na tyle kompetentni, że wystarczyło, abym co tydzień z każdym z nich przez telefon w kilka minut omówił bieżące sprawy. W razie problemów mogli się ze mną kontaktować o dowolnej porze. Zawsze staram się być na bieżąco, ale wszystko szło tak dobrze, że znakomicie czułem się, mogąc coraz więcej czasu spędzać na mojej ukochanej wyspie Necker.

Jednak czegoś w tym wszystkim brakowało. Z czasem zaczęło wyglądać na to, że nie robię zbyt wiele dobrego, zwłaszcza w kontekście tego, jakie szczęście dopisywało mnie. Zadowolenie z tego, że sprawy prywatne i biznesowe układają się tak pomyślnie, oraz satysfakcja z faktu, że tak wielokrotnie robiłem coś dla społeczeństwa, ustąpiły świadomości, że była to tylko kropla w morzu tego, co powinno zostać zrobione, aby uchronić naszą planetę przed zniszczeniem. Zdałem sobie także sprawę z tego, iż jest zbyt dużo biedy na świecie. Pomimo ogromnego dobrobytu w niektórych częściach świata w innych ludzie nadal cierpieli i umierali z głodu oraz w wyniku chorób takich jak malaria i AIDS. Zawsze chciałem, by Grupa Virgin była solidnym przykładem społecznie odpowiedzialnego biznesu, ale teraz już wiedziałem, że powinniśmy robić więcej, niż tylko obiecywać różne rzeczy, jeśli chcemy wprowadzić zmiany i zachęcić wszystkich naszych ludzi, by stali się ich częścią.O autorze

Sir Richard Charles, Nicholas Branson, ur. 18 lipca 1950 roku w rodzinie prawników (ojciec był znanym adwokatem a dziadek sędzią Sądu Najwyższego). Pomimo takich znakomitych, rodzinnych tradycji Richard nie poszedł śladami ojca ani dziadka. Nie był dobrym uczniem, „zaliczał” szkoły, jedna po drugiej. Miał natomiast dwie cenne umiejętności – był przedsiębiorczy i umiał zjednywać sobie ludzi – dlatego już w wieku szesnastu lat stworzył gazetę „Student”. Pismo promowało nagrania popularnych przebojów i natychmiast odniosło duży sukces m.in. dlatego, że udało mu się nakłonić do udzielania wywiadów tak wielkie gwiazdy jak MickJagger czy John Lennon. W 1970 roku powołał do życia Virgin, małe przedsiębiorstwo wysyłkowe sprzedające płyty, a wkrótce potem otworzył sklep muzyczny w Londynie. Dwa lata później uruchomił Studio nagrań Virgin Records, które przeobraziło się wkrótce w jedną z sześciu najbardziej znanych wytwórni płytowych na świecie. Dziś Virgin Group obejmuje ponad czterysta firm, obecnych w ponad trzydziestu krajach, wśród nich jego „okręt flagowy”, założone w 1984 roku wespół z Randolphem Fieldsem linie lotnicze Virgin Atlantic. Dziś Branson, wielki przedsiębiorca i filantrop, czwarty na liście najbogatszych ludzi w Wielkiej Brytanii, jest jedynym człowiekiem na świecie, który od zera zbudował warty osiem miliardów dolarów holding działający w ośmiu różnych sektorach. Jeden z jego podmiotów, o nazwie Virgin Group Unite, pracuje charytatywnie nad rozwijaniem nowego podejścia do problemów społecznych i środowiskowych.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: