Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Błądzą wszyscy (ale nie ja) - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
15 stycznia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Błądzą wszyscy (ale nie ja) - ebook

W tej niezwykle wnikliwej i zajmującej książce znani psychologowie społeczni, Carol Tavris i Elliot Aronson, przyglądają się mechanizmom i obwodom mózgowym odpowiedzialnym za samousprawiedliwianie. Kiedy popełniamy błąd, musimy złagodzić dysonans poznawczy, który zagraża naszemu poczuciu własnej wartości. Dlatego tworzymy fikcje, które uwalniają nas od odpowiedzialności, przywracają nam przekonanie o własnej inteligencji, moralności i słuszności – przekonanie, które często każe nam brnąć coraz głębiej w działania głupie, niemoralne i błędne. 

Odwołując się do wieloletnich badań, autorzy tej książki przedstawiają fascynujące wyjaśnienie zjawiska samooszukiwania – jego mechanizmów, szkodliwych skutków i sposobów, w jakie możemy się od niego uwolnić. Przewróć stronę, ale wiedz, że już nigdy nie uchylisz się od odpowiedzialności równie łatwo, jak dotąd. 

„Tavris i Aronson połączyli swoje imponujące umiejętności, aby stworzyć wspaniały wzorzec przenikliwości społecznej i naukowego zaangażowania. Nie popełnij błędu, musisz przeczytać tę książkę” 

– Robert B. Cialdini, autor książki Wywieranie wpływu na ludzi

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-62122-64-6
Rozmiar pliku: 926 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

W serii Mistrzowie Psychologii ukazały się dotychczas:

Carol Tavris, Elliot Aronson

Błądzą wszyscy (ale nie ja)

Dlaczego usprawiedliwiamy głupie poglądy, złe decyzje i szkodliwe działania

Richard E. Nisbett

Geografia myślenia

Dlaczego ludzie Wschodu i Zachodu myślą inaczej

Wiesław Łukaszewski

Udręka życia

Jak ludzie radzą sobie z lękiem przed śmiercią

Richard E. Nisbett

Inteligencja. Sposoby oddziaływania na IQ

Dlaczego tak ważne są szkoła i kultura

Ed Diener, Robert Biswas-Diener

Szczęście

Odkrywanie tajemnic bogactwa psychicznego

Michael S. Gazzaniga

Istota człowieczeństwa

Co czyni nas wyjątkowymi

Cindy M. Meston, David M. Buss

Dlaczego kobiety uprawiają seks

Motywacje seksualne – od przygody po zamstę

James R. Flynn

O inteligencji inaczej

Czy jesteśmy mądrzejsi od naszych przodkówJesteśmy w stanie wierzyć w coś, co – jak wiemy – nie jest prawdą, a później, w obliczu niepodważalnych dowodów swojej pomyłki, potrafimy bezczelnie przeinaczać fakty, aby wykazać, że mieliśmy rację. W sensie intelektualnym proces ten może trwać w nieskończoność – jedyne ograniczenie polega na tym, że prędzej czy później takie fałszywe przekonanie zderza się z rzeczywistością. Zazwyczaj dzieje się to na polu bitwy.

George Orwell (1946)

Wielki naród podobny jest do wielkiego człowieka: Kiedy popełnia błąd, zdaje sobie z tego sprawę. Uświadomiwszy go sobie, przyznaje się do niego. Przyznawszy się do niego, naprawia go. Tych, którzy wytykają mu błędy, uważa za swych najlepszych nauczycieli.

LaoziWPROWADZENIE

Niegodziwcy, głupcy, złoczyńcy i hipokryci – jak oni mogą na siebie patrzeć?

Prawdopodobnie administracje, w których pracowałem, popełniły pewne błędy.

Henry Kissinger, w reakcji na zarzuty, że dopuścił się zbrodni wojennych w związku ze swoją rolą w działaniach Stanów Zjednoczonych w Wietnamie, Kambodży i Ameryce Południowej w latach siedemdziesiątych XX wieku.

Jeśli z perspektywy czasu odkryjemy, że być może popełniono pewne błędy... będzie mi niezwykle przykro.

Kardynał Edward Egan z Nowego Jorku, odnosząc się do biskupów, którzy pozostali bezczynni wobec problemu molestowania seksualnego dzieci przez katolickich duchownych.

Popełniono pewne błędy w przekazywaniu opinii publicznej i klientom informacji dotyczących składników naszych frytek i smażonych ziemniaków.

Mc Donald’s, przepraszając hinduistów oraz innych wegetarian za niepoinformowanie ich o fakcie, że „aromat naturalny” w ziemniakach podawanych w restauracjach tej sieci zawiera zwierzęce produkty uboczne.

Pytanie tygodnia: Po czym można poznać, że skandal z udziałem prezydenta jest poważny?

Popularność prezydenta w sondażach spada.

Atakują go media.

Opozycja wzywa do postawienia prezydenta w stan oskarżenia.

Członkowie jego partii zwracają się przeciwko niemu.

Biały Dom przyznaje: „Popełniono pewne błędy”.

Bill Schneider w programie CNN „Inside Politics”

Jako istoty omylne, wszyscy mamy skłonność do usprawiedliwiania się i uchylania od odpowiedzialności za działania, które okazały się szkodliwe, niemoralne albo głupie. Większość osób nigdy nie będzie podejmowała decyzji mających wpływ na życie i śmierć milionów ludzi, jednak niezależnie od tego, czy następstwa naszych błędów są błahe, czy tragiczne, niewielkie czy na ogromną skalę, większości nas bardzo trudno jest przyznać: „Pomyliłem się. Popełniłem straszny błąd”. Im wyższa stawka – emocjonalna, finansowa lub moralna – tym jest to trudniejsze.

To jeszcze nie wszystko. W obliczu oczywistych dowodów na to, że nie mają racji, ludzie na ogół nie zmieniają swojego punktu widzenia ani sposobu działania, lecz uzasadniają je z jeszcze większym zapałem. Nawet niezbite dowody rzadko okazują się wystarczające, aby przebić mentalny pancerz samousprawiedliwiania. Kiedy zaczynaliśmy pracę nad tą książką, symbolem „kurczowego trzymania się zdyskredytowanych poglądów” był George W. Bush. Bush nie miał racji, kiedy twierdził, że Saddam Husajn dysponuje bronią masowej zagłady; że Saddam jest powiązany z Al−Kaidą; że Irakijczycy będą tańczyć na ulicach na powitanie żołnierzy amerykańskich; oraz że wojna w Iraku zakończy się bardzo szybko, a jej koszty finansowe będą stosunkowo niewielkie. Wreszcie, pomylił się w słynnym przemówieniu, jakie wygłosił podczas konferencji prasowej sześć miesięcy po rozpoczęciu inwazji, kiedy to oświadczył (stojąc pod transparentem, na którym napisano wielkimi literami: MISJA WYKONANA), że „główne działania bojowe w Iraku zostały zakończone”.

W tym czasie z ogromnym zainteresowaniem analizowaliśmy wypowiedzi prasowe komentatorów z prawej i z lewej strony sceny politycznej, którzy zaczęli się zastanawiać, jak by to było mieć prezydenta, który przyznaje się do błędów. Publicysta konserwatywny George Will oraz komentator liberalny Paul Krugman wspólnie zaapelowali do Busha, żeby przyznał się do błędu, ale prezydent nie ustąpił. W roku 2006, kiedy Irak pogrążał się w wojnie domowej, a szesnaście amerykańskich agencji wywiadowczych sporządziło sprawozdanie, z którego wynikało, że okupacja tego kraju przyczyniła się do nasilenia fundamentalizmu islamskiego i wzrostu zagrożenia terroryzmem, podczas spotkania z grupą konserwatywnych publicystów Bush oświadczył: „Nigdy nie byłem bardziej pewny, że decyzje, które podjąłem, były słuszne”^(). Oczywiście Bush musiał uzasadnić wojnę, którą jego administracja prowadziła w Iraku. Zainwestował w nią zbyt wiele – tysiące ofiar śmiertelnych i, jak wynika z ostrożnych oszacowań Amerykańskiego Instytutu Przedsiębiorczości z roku 2006, co najmniej bilion dolarów – aby postąpić inaczej. Dlatego kiedy jego pierwotne przesłanki do rozpoczęcia tej wojny okazały się fałszywe, znalazł nowe powody: pozbycie się „bardzo złego człowieka”, walka z terroryzmem, działanie na rzecz pokoju na Bliskim Wschodzie, uczynienie z Iraku kraju demokratycznego, podwyższenie poziomu bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych oraz dokończenie „misji, za którą nasi żołnierze oddali życie”. Innymi słowy, musimy nadal prowadzić tę wojnę, ponieważ ją rozpoczęliśmy.

Politycy to najbardziej widoczni specjaliści w dziedzinie samousprawiedliwiania, dlatego dostarczają nam niezwykle spektakularnych przykładów takich działań. Po mistrzowsku opanowali sztukę przemawiania w stronie biernej. Przyciśnięci do muru, niechętnie przyznają się do błędu, lecz nie biorą za niego odpowiedzialności. No dobrze, przyznaję, zostały popełnione pewne błędy, ale nie przeze mnie, tylko przez kogoś innego, kto pozostanie bezimienny^(). Kiedy Henry Kissinger powiedział, że „administracja”, w której pracował, mogła popełnić pewne błędy, wydawał się nie pamiętać, że jako doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego i (jednocześnie) sekretarz stanu, to on był ową administracją. To samousprawiedliwienie pozwoliło mu przyjąć pokojową Nagrodę Nobla z podniesionym czołem i z czystym sumieniem.

Przyglądając się zachowaniom polityków, odczuwamy rozbawienie, niepokój lub przerażenie, jednak z perspektywy psychologicznej ich działania w gruncie rzeczy nie różnią się od sposobu, w jaki większości nas zdarza się postępować w życiu prywatnym (choć oczywiście następstwa ich działań są zupełnie inne). Tkwimy w nieszczęśliwym związku albo po prostu w takim, który zmierza donikąd, tylko dlatego, że zainwestowaliśmy mnóstwo czasu w zbudowanie owej relacji. Zdecydowanie za długo nie zmieniamy otępiającej pracy, ponieważ szukamy wszelkich możliwych powodów, z jakich warto w niej pozostać, i jesteśmy niezdolni do trzeźwej oceny korzyści wynikających z odejścia. Kupujemy rozpadający się samochód, ponieważ wygląda wspaniale, wydajemy tysiące dolarów, żeby utrzymać go na chodzie, a później wydajemy jeszcze więcej, aby uzasadnić tę nieudaną inwestycję. Przekonani o swojej racji, wszczynamy kłótnię z krewnym lub znajomym z powodu rzeczywistej albo wyimaginowanej zniewagi, a mimo to uważamy się za ludzi dążących do zgody – jeśli tylko druga strona przeprosi i wynagrodzi nam poniesioną stratę.

Samousprawiedliwianie nie jest tożsame z kłamaniem czy też wymyślaniem wymówek. Oczywiście ludzie często kłamią albo opowiadają niestworzone historie, żeby uniknąć wściekłości kochanka, rodzica czy pracodawcy; uniknąć pozwu sądowego bądź kary więzienia; zapobiec utracie twarzy; uniknąć wyrzucenia z pracy; albo utrzymać się przy władzy. Jest jednak wielka różnica między słowami mężczyzny, który stara się przekonać opinię publiczną o czymś, co – jak doskonale wie – jest nieprawdą („Nigdy nie uprawiałem seksu z tą kobietą”; „Nie jestem oszustem”), a procesem, w którego toku ów człowiek stara się przekonać sam siebie, że to, co zrobił, było dobre. W pierwszej z tych sytuacji ów mężczyzna kłamie i wie, że kłamie, aby ocalić swoją skórę. W drugiej – oszukuje sam siebie. To dlatego samousprawiedliwianie jest bardziej niebezpieczne niż zwyczajne kłamstwo. Pozwala nam nabrać przekonania, że to, co zrobiliśmy, było najlepszym z możliwych rozwiązań. Jeśli się nad tym zastanowić, postąpiliśmy tak, jak należało. „Nie mogłem zachować się inaczej”. „Tak naprawdę to było świetne rozwiązanie problemu”. „Zrobiłem to dla dobra kraju”. „Ci dranie na to zasłużyli”. „Mam do tego prawo”.

Samousprawiedliwianie nie tylko minimalizuje nasze błędy i złe decyzje, ale także sprawia, że chociaż wszyscy wokół widzą naszą hipokryzję, my sami jej nie dostrzegamy. Pozwala nam wytyczyć granicę między własnymi potknięciami moralnymi a błędami innych oraz zatrzeć rozbieżności między naszymi działaniami a przekonaniami moralnymi. Aldous Huxley miał rację, kiedy powiedział: „Zapewne nie istnieje ktoś taki, jak świadomy hipokryta”. Wydaje się mało prawdopodobne, że Newt Gingrich powiedział sobie: „Ależ ze mnie hipokryta! Wściekałem się z powodu romansu Billa Clintona, chociaż w tym czasie sam zdradzałem żonę”. Podobnie znany kaznodzieja Ted Haggard wydawał się nie dostrzegać własnej hipokryzji, kiedy publicznie pomstował na homoseksualistów, a równocześnie czerpał przyjemność z homoseksualnego związku z męską prostytutką.

Każdy z nas wytycza własne granice moralne i stara się je uzasadnić. Na przykład, czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się nieco zawyżyć koszty uzyskania przychodu w zeznaniu podatkowym? Bardzo możliwe, że taki zabieg rekompensuje rzeczywiście poniesione koszty, o których zapomniałeś, a poza tym byłbyś głupcem, gdybyś tego nie zrobił, skoro wszyscy tak postępują. A może nie zgłosiłeś jakichś dodatkowych dochodów? Masz do tego prawo, zważywszy na ogromne kwoty trwonione przez rząd na kosztowne inicjatywy lokalne oraz inne programy, których nie możesz ścierpieć. Czy pisałeś w pracy prywatne e−maile albo surfowałeś po internecie w czasie, gdy powinieneś się zajmować sprawami służbowymi? To są dodatkowe korzyści związane z tą pracą, poza tym w ten sposób protestujesz przeciwko głupim zasadom obowiązującym w Twojej firmie, a zresztą szef i tak nie docenia dodatkowej pracy, jaką codziennie wykonujesz.

Podczas pobytu w hotelu Gordon Marino, profesor filozofii i etyki, upuścił pióro i poplamił atramentem jedwabne prześcieradło. Zdecydował, że musi powiedzieć o tym kierownikowi hotelu, ale był bardzo zmęczony i nie miał ochoty płacić za szkodę. Tamtego wieczoru spotkał się z przyjaciółmi i poprosił ich o radę. „Jeden z nich powiedział mi, żebym skończył z tym fanatyzmem moralnym” – wspomina Marino. „Twierdził, że kierownictwo hotelu wlicza takie wypadki w cenę pokojów. Szybko przekonał mnie, że nie powinienem zawracać głowy kierownikowi. Doszedłem do wniosku, że gdybym rozlał atrament w rodzinnym pensjonacie, natychmiast zgłosiłbym to właścicielowi, ale ten hotel należy przecież do dużej sieci, więc... bla, bla, bla, oszukiwałem samego siebie. Ostatecznie zostawiłem kartkę z informacją o plamie w recepcji, kiedy się wymeldowałem”^().

Ale – powiesz może – wszystkie te usprawiedliwienia są słuszne. Ceny pokojów hotelowych rzeczywiście zawierają koszty naprawy szkód powodowanych przez niezdarnych gości! Rząd marnotrawi pieniądze! Moja firma zapewne nie miałaby nic przeciwko temu, że spędzam trochę czasu na pisaniu prywatnych e−maili, jeśli tylko dobrze wykonuję swoją pracę! Nie ma znaczenia, czy twierdzenia te są zgodne z prawdą, czy fałszywe. Kiedy przekraczamy takie granice, usprawiedliwiamy zachowania, które – o czym doskonale wiemy – są niewłaściwe, żebyśmy mogli nadal uważać się za ludzi uczciwych, a nie za złodziei czy przestępców. Niezależnie od tego, czy chodzi o niewielkie wykroczenie, na przykład poplamienie atramentem hotelowego prześcieradła, czy też o poważne przestępstwo, takie jak defraudacja, mechanizm samousprawiedliwiania pozostaje taki sam.

Pomiędzy świadomym kłamstwem mającym zwieść innych a nieświadomym samousprawiedliwianiem, które omamia nas samych, znajduje się fascynująca szara strefa patrolowana przez nierzetelnego, stronniczego historyka – naszą pamięć. Wspomnienia często kształtują się pod wpływem egotyzmu atrybucyjnego – naszej skłonności do przypisywania sobie zasługi za własne sukcesy i do uchylania się od odpowiedzialności za swoje niepowodzenia – który zaciera kontury zdarzeń, łagodzi nasze winy i zniekształca zapis naszych doświadczeń. Kiedy badacze pytają mężów i żony, jaką część prac domowych wykonują, żony odpowiadają: „Pan chyba żartuje! Robię prawie wszystko, co najmniej 90%”. Mężowie zaś twierdzą: „Robię bardzo dużo, jakieś 40%”. Chociaż badane małżeństwa różnią się pod względem konkretnych wartości liczbowych, to jednak suma tych dwóch liczb zawsze wyraźnie przekracza 100^(). Kuszący wydaje się wniosek, że jedno z małżonków kłamie, ale jest dużo bardziej prawdopodobne, że każde z nich zapamiętuje zdarzenia w sposób wyolbrzymiający własne zasługi.

Z czasem, w miarę jak egotyczne zniekształcenia pamięci przyczyniają się do zapominania przeszłych zdarzeń lub do przechowywania ich wypaczonych wspomnień, możemy – krok po kroku – uwierzyć we własne kłamstwa. Wiemy, że zrobiliśmy coś złego, ale stopniowo nabieramy przekonania, że stało się to nie tylko z naszej winy, a sytuacja była bardzo złożona. Zaczynamy umniejszać własną odpowiedzialność, okrawając ją tak długo, aż stanie się ledwie widocznym cieniem samej siebie. W krótkim czasie przekonujemy samych siebie i zaczynamy naprawdę wierzyć w to, co wcześniej mówiliśmy publicznie. John Dean, doradca prawny Białego Domu za prezydentury Richarda Nixona – człowiek, który ujawnił spisek mający na celu ukrycie bezprawnych działań związanych z aferą Watergate, wyjaśnił, jak działa ów proces:

Dziennikarka: Twierdzi pan, że ludzie, którzy wymyślali te historie, wierzyli we własne kłamstwa?

Dean: Tak. Jeśli powtarzałeś coś wystarczająco często, stawało się to prawdą. Na przykład, kiedy prasa dowiedziała się o nielegalnym podsłuchiwaniu rozmów dziennikarzy i pracowników Białego Domu, a kategoryczne zaprzeczenia nie przyniosły pożądanego skutku, zaczęto twierdzić, że była to sprawa bezpieczeństwa narodowego. Jestem pewien, że wiele osób naprawdę wierzyło, iż owe podsłuchy służyły bezpieczeństwu narodowemu. To nieprawda. Wymyślono to jako usprawiedliwienie już po fakcie. Jednak, proszę zrozumieć, kiedy ludzie powtarzali tę bajeczkę, naprawdę w nią wierzyli^().

Podobnie jak Nixon, Lyndon Johnson był mistrzem samousprawiedliwiania. Według autora jego biografii, Roberta Caro, kiedy Johnson w coś uwierzył, był skłonny wierzyć w to „całkowicie, z pełnym przekonaniem, niezależnie od ujawnionych faktów i od swych wcześniejszych poglądów”. George Reede, jeden z asystentów Johnsona, powiedział: „Miał niezwykłą umiejętność przekonywania samego siebie, że wyznaje zasady, jakie powinien wyznawać – w danym momencie. Było coś ujmującego w zranionej niewinności, z jaką odnosił się do wszystkich, którzy przedstawiali mu dowody na to, że w przeszłości wyrażał zupełnie inne poglądy. To nie było zamierzone. (...) Miał fantastyczną umiejętność przekonywania samego siebie, że „prawda” wygodna w danym momencie jest prawdą absolutną, a wszystko, co stoi z nią w sprzeczności, to tylko wykręt jego przeciwników. Siłą woli dosłownie zmuszał swoje pragnienia, aby stawały się rzeczywistością”^(). Chociaż zwolennicy Johnsona uważali tę cechę jego charakteru za „ujmującą”, mogła ona być jednym z najważniejszych powodów, z jakich Johnson nie potrafił wydobyć Stanów Zjednoczonych z bagna wojny w Wietnamie. Prezydenta, który usprawiedliwia swoje działania wyłącznie przed opinią publiczną, można nakłonić do zmiany postępowania. Prezydent, który usprawiedliwia swoje działania przed samym sobą, wierząc, że poznał prawdę, staje się niezdolny do skorygowania swoich błędów.

Sudańskie plemiona Nuer i Dinka mają osobliwą tradycję. Usuwają swoim dzieciom stałe przednie zęby – aż sześć zębów dolnych i dwa górne – co powoduje cofnięcie się podbródka, opadnięcie dolnej wargi oraz zaburzenia mowy. Prawdopodobnie początki tej praktyki sięgają czasów, kiedy ludzie często chorowali na tężec (szczękościsk, który sprawia, że chory nie jest w stanie rozewrzeć szczęk). Członkowie lokalnych plemion zaczęli usuwać przednie zęby sobie i swoim dzieciom, żeby móc przyjmować płyny przez powstałą w ten sposób lukę. Epidemia szczękościsku już dawno się zakończyła, a jednak Nuerowie i Dinkowie nadal wyrywają swoim dzieciom przednie zęby^().

W roku 1847 Ignac Semmelweiss zaczął nakłaniać innych lekarzy, żeby myli ręce przed przyjęciem porodu. Doszedł do wniosku, że podczas wykonywania sekcji zwłok kobiet, które zmarły na skutek gorączki połogowej, dłonie lekarzy zostają skażone jakąś „śmiertelną trucizną”, która później zostaje przeniesiona na kobiety rodzące (nie znał dokładnego mechanizmu, ale jego przypuszczenie było trafne). Kiedy Semmelweiss nakazał swoim studentom, żeby myli ręce antyseptycznym roztworem chloru, śmiertelność kobiet wskutek gorączki połogowej gwałtownie spadła. Mimo to inni lekarze nie przyjęli twardego dowodu przedstawionego im przez Semmelweissa – mniejszej śmiertelności wśród jego pacjentek^(). Dlaczego nie przyjęli odkrycia Semmelweissa z radością, dziękując mu wylewnie za znalezienie przyczyny tak wielu niepotrzebnych zgonów?

Po II wojnie światowej Ferdinand Lundberg i Marynia Farnham opublikowali bestseller zatytułowany Modern Woman: The Lost Sex (Współczesna kobieta – zgubiona płeć), w której dowodzili, że kobieta odnosząca sukcesy w „męskich dziedzinach” może sprawiać wrażenie osoby, której powiodło się w „pierwszej lidze”, ale płaci za to ogromną cenę. „Musi poświęcić swoje najgłębsze, instynktowne pragnienia. Kobiecy temperament nie jest przystosowany do tego rodzaju ostrej, brutalnej rywalizacji. To ją niszczy – zwłaszcza w sferze uczuć”, a ponadto może prowadzić do oziębłości: „Nieustannie rywalizując z mężczyznami i odmawiając odgrywania ról, które choćby w niewielkim stopniu wiążą się z uległością, wiele kobiet odkryło, że ich zdolność do doznawania przyjemności seksualnej wyraźnie osłabła”^(). W ciągu kolejnej dekady Marynia Farnham, która uzyskała tytuł doktora medycyny na Uniwersytecie Minnesoty, a następnie kontynuowała studia w Harvard Medical School, zrobiła karierę na przekonywaniu innych kobiet do rezygnacji z kariery zawodowej. Czy nie obawiała się, że stanie się oziębła i zniszczy swoje najgłębsze, instynktowne dążenia?

Departament policji hrabstwa Kern w stanie Kalifornia aresztował emerytowanego dyrektora szkoły średniej, Patricka Dunna, pod zarzutem zabójstwa żony. Policja przesłuchała dwie osoby, które złożyły sprzeczne zeznania. Jednym ze świadków była kobieta, która nigdy wcześniej nie była karana i nie miała osobistych motywów, aby kłamać na temat podejrzanego. Co więcej, prawdziwość jej relacji potwierdzały zapisy w kalendarzu i zeznania jej szefa. Drugim świadkiem był notoryczny przestępca, któremu groziła kara sześciu lat więzienia i który postanowił złożyć zeznania obciążające Dunna w ramach układu z prokuratorem, niedysponujący żadnymi dowodami na potwierdzenie prawdziwości swoich słów. Śledczy musieli wybrać, czy uwierzyć kobiecie (a co za tym idzie – uznać Dunna za niewinnego), czy też notorycznemu przestępcy (i oskarżyć Dunna o zabójstwo). Postanowili uwierzyć przestępcy^(). Dlaczego?

Wyjaśnienie mechanizmów samousprawiedliwiania pozwoli nam znaleźć odpowiedzi na wszystkie te pytania i zrozumieć wiele innych ludzkich zachowań, które w innym wypadku wydawałyby się niepojęte lub szalone. Będziemy mogli odpowiedzieć na pytanie, które zadaje sobie tak wiele osób, widząc bezwzględnych dyktatorów, chciwych prezesów korporacji, fanatyków religijnych, mordujących w imię Boga, księży dopuszczających się molestowania seksualnego dzieci, czy też ludzi, którzy podstępem pozbawiają swoje rodzeństwo należnej mu części spadku: „Jak, u diabła, ci ludzie mogą na siebie patrzeć?”. Odpowiedź brzmi: tak samo, jak my wszyscy.

Samousprawiedliwianie pociąga za sobą korzyści i straty. Samo w sobie nie jest złe. Pozwala nam spać spokojnie. Gdyby nie ono, bez końca skręcalibyśmy się ze wstydu. Zadręczalibyśmy się z powodu drogi, której nie wybraliśmy, albo dlatego, że źle pokierowaliśmy swoim życiem na drodze, którą zdecydowaliśmy się podążać. Przeżywalibyśmy katusze niemal po każdej podjętej decyzji. Czy postąpiłem właściwie? Czy poślubiłem odpowiednią osobę, kupiłem dobry dom, wybrałem najlepszy samochód i właściwy zawód? Jednak bezmyślne samousprawiedliwianie może – niczym ruchome piaski – wciągać nas coraz głębiej, pogarszając naszą sytuację. Utrudnia nam dostrzeżenie własnych błędów, nie mówiąc już o ich naprawieniu. Zniekształca rzeczywistość, uniemożliwia uzyskanie wszystkich potrzebnych danych i dokonanie trzeźwej oceny sytuacji. Pogłębia nieporozumienia między kochankami, przyjaciółmi i całymi narodami. Nie pozwala nam się uwolnić od szkodliwych nałogów. Ułatwia winowajcom uchylanie się od odpowiedzialności za ich niecne postępki. Wreszcie, powstrzymuje wielu specjalistów przed zmianą przestarzałych postaw i procedur, które mogą szkodzić dobru publicznemu.

Każdy z nas popełnia błędy. Możemy jednak powiedzieć: „Coś jest nie tak. To nie ma sensu”. Błądzić jest rzeczą ludzką, ale każdy, kto popełnił błąd, może wybrać między ukryciem go a przyznaniem się do jego popełnienia. Ta decyzja ma kluczowe znaczenie dla naszych dalszych działań. Bez przerwy słyszymy, że powinniśmy się uczyć na własnych błędach, ale jak możemy się czegokolwiek nauczyć, jeśli nie przyznamy, że zrobiliśmy coś złego? Żeby móc wyciągać z własnych błędów konstruktywne wnioski, musimy się nauczyć rozpoznawać syreni śpiew samousprawiedliwiania. W następnym rozdziale przyjrzymy się dysonansowi poznawczemu – wbudowanemu w naszą naturę mechanizmowi psychologicznemu, który wywołuje samousprawiedliwianie oraz chroni nasze niewzruszone przekonania, wysoką samoocenę i poczucie przynależności do grup. W kolejnych rozdziałach omówimy najbardziej szkodliwe skutki samousprawiedliwiania – wyjaśnimy, w jaki sposób ów mechanizm nasila uprzedzenia i korupcję, zniekształca pamięć, zmienia profesjonalną pewność w arogancję, tworzy i utrwala niesprawiedliwość, wypacza miłość oraz powoduje waśnie i konflikty.

Dobra wiadomość jest taka, że dzięki zrozumieniu, jak działa ów mechanizm, możemy go unieszkodliwić. Dlatego w ostatnim rozdziale zastanowimy się, po jakie rozwiązania możemy sięgać – dla własnego dobra, dla dobra naszych związków z innymi i całego społeczeństwa. Zrozumienie jest pierwszym krokiem ku znalezieniu rozwiązań, które pociągną za sobą zmiany i wybawienie. Właśnie dlatego napisaliśmy tę książkę.

------------------------------------------------------------------------

^() „Spy Agencies Say Iraq War Worsens Terrorism Threat”, The New York Times, 24 września 2006; wypowiedź Busha skierowaną do konserwatywnych komentatorów politycznych, przytoczył jeden z nich, Max Boot, w artykule „No Room for Doubt in the Oval Office”, Los Angeles Times, 20 września 2006. Szczegółowe informacje dotyczące publicznych wypowiedzi George’a Busha na temat wojny w Iraku znaleźć można w: Rich, 2006. 25 maja 2006 roku, kiedy jego poparcie w sondażach spadło poniżej 30%, Bush wreszcie przyznał, że w jednej kwestii w pewnym sensie nie miał racji. Nie chodziło mu o wojnę ani o którąkolwiek ze związanych z nią decyzji, ale o dobór słów. Bush przyznał, że kiedy używał „twardych słów”, takich jak: „No, dalej, pokażcie, co umiecie” czy też: „Poszukiwani żywi lub martwi”, „w niektórych częściach świata jego wypowiedzi mogły zostać błędnie zinterpretowane”. W październiku 2006 roku, na krótko przed wyborami w połowie kadencji prezydenckiej, Biały Dom poinformował, że Bush rezygnuje ze swojej strategii „trzymania się wyznaczonego kursu”, ponieważ mogła być ona odbierana jako dowód na to, iż Biały Dom nie jest elastyczny w kwestii irackiej. Mimo to podczas konferencji prasowej, która odbyła się 25 października, kiedy przemoc w Iraku osiągnęła rekordowo wysoki poziom, Bush oświadczył, że nie zamierza istotnie zmieniać swojej strategii i że jest zdecydowany „zrobić to, co do niego należy”. Kiedy zapytano go, czy Stany Zjednoczone wygrywają wojnę w Iraku, odparł: „Z całą pewnością, wygrywamy”.

^() Na stronie internetowej Amerykańskiego Projektu Prezydenckiego, www.presidency.ucsb.edu/ws/index.php, znaleźć można udokumentowaną listę wszystkich wypowiedzi amerykańskich prezydentów, zawierających zwrot „popełniono pewne błędy” (mistakes were made). To długa lista. Bill Clinton użył tego zwrotu, zabiegając o wsparcie finansowe kampanii wyborczej Demokratów, a później żartował z jego popularności i z użycia strony biernej, podczas kolacji dla dziennikarzy pracujących w Białym Domu. Spośród wszystkich amerykańskich prezydentów najczęściej używali tego zwrotu Richard Nixon i Ronald Reagan, pierwszy z nich – żeby zbagatelizować bezprawne działania związane z aferą Watergate, a drugi – aby uczynić to samo w odniesieniu do afery Iran−Contra. Warto także przeczytać znakomity esej Charlesa Baxtera „Dysfunctional Narratives: or: Mistakes were made” w: Baxter, 1997.

^() Marino, 2004.

^() Informacje na temat egotyzmu atrybucyjnego (oraz wspomnianego badania dotyczącego prac domowych) znaleźć można w: Ross i Sicoly, 1979; zob. też: Thompson i Kelley, 1981.

^() John Dean, wywiad przeprowadzony przez Barbarę Cady dla Playboya, styczeń 1975, s. 65–80. Cytat pochodzi ze s. 78.

^() Caro, 2002, s. 886.

^() Mangan, 2005.

^() Zob. np. Nuland, 2003.

^() Lundberg i Farnham, 1947), s. 11 (cytat pierwszy) i s. 120 (cytat drugi).

^() Humes, 1999.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: