Bliżej już się nie da - ebook
Bliżej już się nie da - ebook
Bliżej już się nie da (Monika Steinholm, tłumaczenie Joanna Barbara Bernat) to powieść, której akcja dzieje się w Finnsnes - małym nadmorskim miasteczku na północy Norwegii. Głównymi bohaterami są wycofany, nieśmiały młody gej Jens i przebojowy, hardy, niegrzeczny Edor, który myśli, że nic go już nie zaskoczy. Ich spotkanie staje się jednym z tych momentów, które decydują o całym życiu. To wzruszająca historia o trudnych, ale pięknych emocjach. O tym, co się w nas dzieje, kiedy przestajemy spełniać wymagania wszystkich dookoła. O miłości, która nie pozwala zasnąć.
Kategoria: | Young Adult |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-953485-7-0 |
Rozmiar pliku: | 861 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jens
Schwarzenegger właśnie podziurawił trzydziestu pięciu terrorystów czy tam kogoś – nie ogarnąłem, kim są. Może to niewinni cywile? Niklas obejmuje ramieniem Gunn, tak, to na pewno ogarniam. Pudel Niklasa, Kaiser, kładzie mi głowę kolanach. Chce się przytulić. Czuję pod ręką jego miękkie loki, podobne do moich włosów. Pies ziaje. Patrzy na mnie błagalnie ze zwisającym językiem „Potrzebuję tylko odrobiny miłości”. Z pyska mu śmierdzi sztokfiszem, a kiedy unosi głowę, na moich szortach pozostaje mokra plama.
Właśnie wtedy to do mnie dociera. Nie mogę być pudlem Niklasa. Nie mogę dalej tylko na niego patrzeć, cicho błagając o miłość. Na samą myśl zaczynam się pocić jeszcze bardziej, aż koszulka lepi się do ciała. Czy mam na świecie kogoś prócz Niklasa? Na ekranie nadal miga film, a ja wywołuję w myślach chłopców z klasy, jednego po drugim, a potem dziewczyny. Przecież rozmawiam z nimi w szkole. Czasem się spotykamy po lekcjach. Nie czuję się wykluczony, ale plany zawsze robi Niklas, to on pociąga za sznurki i zabiera mnie ze sobą. Ja nie mogę do nikogo zadzwonić i powiedzieć: „No co tam?”.
No, kiedyś mogłem. Do Gunn.
– Idę do łazienki – mówię i wymykam się z pokoju. Gdy siedzę bezproduktywnie na sedesie, uczucia przybierają na sile.
Nie, tak już się dłużej nie da. Nie mogę w nieskończoność zmyślać, że boli mnie brzuch.
Wracam do pokoju i nie mogę się zorientować, gdzie kończy się Niklas, a zaczyna Gunn. Są splątani ramionami, nogami i językami. Jednak gdy tylko mnie słyszą, odsuwają się od siebie, jakbym ich przyłapał na czymś nielegalnym. Czymś naprawdę okropnym, jak odwzajemniona miłość.
Żadne z nich nie patrzy mi w oczy. Pytają, jak tam mój brzuch. I co będziemy robić jutro. Jakby bali się zaplanować dzień beze mnie.
Buzie im się nie zamykają. Robią to dla mnie, mówią, że tak bardzo by chcieli, żebym z nimi poszedł, chociaż wyraźnie woleliby zostać sami.
Gdyby Gunn nie była taka fajna, gdybym nie polubił jej tak bardzo, może bym ją trochę znienawidził. Może tak byłoby mi łatwiej. Nie wiem.
– Będę leciał – mówię.
– Film jeszcze się nie skończył – stwierdza Gunn.
– Na serio. Lecę. Wyjeżdżam – wyjaśniam, choć nie mam pojęcia, dokąd miałbym się udać.
– Przepraszam. – Niklas pauzuje film.
– Nie chodzi o was. Chodzi o mnie. – To brzmi, jakbym próbował ich rzucić. – Potrzebuję przerwy.
– No, nie bądź taki – mówi Niklas.
– Żaden nie jestem. Nie chcę leżeć z głową na twoich kolanach i ślinić się na twoje szorty.
– Co?
Niklas nie rozumie, o czym mówię, w sumie to nawet lepiej. Odwracam się do wyjścia.
– Zaczekaj – mówi Niklas i przez chwilę boję się, że mnie przytuli.
Jest bardzo blisko. Pachnie jak nikt inny. Po trochu oczekuję, że spróbuje mnie zatrzymać. Ale na próżno. Stoi tylko i patrzy na mnie.
– Wyłączę telefon – mówię. – Wyjadę. Za dwa tygodnie zadzwonię.
Niklas patrzy na mnie. Żałuję, że nie możemy mieć znowu pięciu lat, już na zawsze. Siedzieć w piaskownicy i przez resztę życia budować zamki i tory dla wyścigówek.
– Uważaj na siebie – mówi Niklas i już mnie nie zatrzymuje.
Przed wyjściem idę jeszcze do łazienki i podnoszę używaną koszulkę, która leży zwinięta na podłodze. Chowam ją do szortów, na wypadek gdybym wychodząc, spotkał matkę Niklasa. Mogłem sobie darować. Tylko Kaiser łapie mnie w korytarzu. Gapi się na mnie nieco sceptycznie, kiedy upycham rude loki pod kaskiem. Szczeka na zamknięte drzwi, ale szybko zdaje sobie sprawę, że musi mnie puścić.
Na razie – myślę.
Na razie, Niklas, którego poznałem jeszcze w pieluchach. Z którym przegadałem pół nocy w namiocie w ogrodzie. Z którym prawie podpaliłem las, kiedy bawiliśmy się w bezludną wyspę. Który płakał na moim ramieniu za każdym razem, gdy nieszczęśliwie się zakochał.
Na razie, Gunn, która z łoskotem i rykiem pojawiła się w moim życiu na najstarszym i najbrzydszym traktorze świata. Która ma najdziwniejszy gust muzyczny na świecie. Która była ze mną, kiedy Niklas zachowywał się jak kompletny kretyn. Którą kochają wszyscy, czy tego chcą, czy nie. Na razie, Gunn, którą Niklas po prostu musiał pokochać.
Za dwa tygodnie pojadę z mamą i tatą na wakacje. Tymczasem muszę się gdzieś ukryć. Dwa tygodnie miną szybko. Staram się skupić na czymś miłym. Uśmiech, myślę. Pokaż, że jesteś zadowolony.
Kopię mocno kamień leżący obok schodów. Boli mnie paluch i mam ochotę rzucić kaskiem o ścianę. Wchodzę jednak tylko do domu i ostrożnie kładę kask na podłodze, obok butów.
Uśmiech, uśmiech, uśmiech – myślę, przechodząc przez salon, w którym mama i tata oglądają wiadomości. Ale kiedy siedzę już sam w pokoju, myślę tylko: Nie płacz, nie płacz, nie płacz.