- W empik go
blisko z daleka. listy 1970-2003 - ebook
blisko z daleka. listy 1970-2003 - ebook
Korespondencja Marii i Tymoteusza Karpowiczów z Andrzejem Falkiewiczem i Krystyną Miłobędzką jest świadectwem trwającej ponad trzydzieści lat przyjaźni. Rozmowa twórców, których łączyły lektury, wrażliwość estetyczna oraz codzienne troski, daje wgląd w prywatną i literacką relację pomiędzy jej uczestnikami, a także obrazuje późnonowoczesną rzeczywistość po obu stronach Atlantyku.
Więc będziemy musieli zdać się na korespondencję. Otwartą. Antyliteracką – pisał Karpowicz. Listy te – pełne emocji, zaskakująco szczere, anty- i arcyliterackie zarazem – odsłaniają warsztat pisarski jednych z najciekawszych twórców polskich XX wieku oraz ukazują ewolucję ich poglądów na literaturę, sztukę i filozofię.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66267-72-5 |
Rozmiar pliku: | 3,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
.
Krystyna Miłobędzka – Maria Karpowicz, Tymoteusz Karpowicz
Wrocław, 25 marca 1970
Kochani Państwo,
spokojnych i zdrowych Świąt.
Stęskniłam się za Państwem, za Panią, a że teraz jeszcze nie mogę, nie możemy za daleko wyruszać z Gąsiem (bo jest okropnie żarty i po dwóch godzinach na spacerze ryczy), prosiłam już Andrzeja, żeby Państwu o nas przypomniał. Bardzo się będziemy cieszyli, nawet Wojciech będzie tego dnia tylko się śmiał i gadał, co najwyżej – no, odrobinę pokrzyczy.
Najserdeczniej pozdrawiamy
Krystyna i Andrzej Falkiewiczowie
------------------------------------------------------------------------
Mowa o synu Krystyny Miłobędzkiej i Andrzeja Falkiewicza.
.
Krystyna Miłobędzka – Maria Karpowicz, Tymoteusz Karpowicz
Kalisz, 2 kwietnia 1971
Drodzy Państwo,
posyłamy kwietniowy kalendarz. Może by Państwo wybrali się do nas, do Kalisza, do teatru na te Noce i dnie w drugi dzień Świąt Wielkanocnych, 12 kwietnia, albo 13 czy 14 kwietnia, przecież wtedy Pani, Pani Marylko, ma ferie w szkole, a i „Odry” czy by nie udało się któregoś z tych dni opuścić? Sprawa przyjazdu klasy czy chętnych ze szkoły jest trudniejsza, bo wszystkie kwietniowe spektakle Nocy... są już wykupione. Przedstawienie będzie szło jeszcze w drugiej połowie maja i w czerwcu, ale jak i kiedy dokładnie nie wiemy na razie.
Tak byśmy się cieszyli, gdyby Państwo w Święta czy w te dni poświąteczne przyjechali. Przecież taki „dziwny wyjazd” jest zawsze świetnym odpoczynkiem, mimo podróży (ale z Wrocławia do Kalisza jedzie się pospiesznym pociągiem niecałe dwie godziny! Tego się wcale nie czuje i połączenia są dobre).
Czekamy na wiadomość, a jeśli się nie uda, życzymy dobrych Świąt Wielkanocnych i bardzo serdecznie pozdrawiamy, a ja Panią Marylkę mocno całuję.
Krystyna i Andrzej Falkiewiczowie
z Wojtkiem
------------------------------------------------------------------------
Noce i dnie, reż. I. Cywińska, Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu (premiera: 21 marca 1971). Adaptacji powieści Marii Dąbrowskiej dokonała Krystyna Miłobędzka.
Imieniem Maryla do żony Marii zwracał się Karpowicz, co chętnie podchwytywali jego znajomi.
Maria i Tymoteusz Karpowiczowie podczas Dni Poezji w Strudze w Macedonii, sierpień 1972.
.
Andrzej Falkiewicz – Tymoteusz Karpowicz
Kalisz, 1 sierpnia 1972
Drogi Panie,
niewiele takich listów w życiu napisaliśmy. O ile pamiętam, to jeden przedtem – do Leopolda Buczkowskiego po lekturze Młodego poety w zamku. Czytamy Pana Odwrócone światło. Jest to nasze największe wydarzenie czytelnicze. Kiedyś powiedziałem po lekturze nowych Pana wierszy w „Poezji”, że się Pan okopał jak dzik w ostępach – tak tym tomem unieważnia Pan spory poetyckie ostatnich lat, unieważnia Pan problematykę Nieufnych i zadufanych Barańczaka, godzi „neoklasycystów” z „lingwistami” – a raczej ich Pan u n i e w a ż n i a. Wierszy w tym tomie jest za dużo, nie da się tego przyswoić, nie da się zrozumieć zasady połączenia – i to może przeszkodzić recenzentom w zrozumieniu, że w tym tomie są zawarte największe wiersze, n a j w i ę k s z e s ł o w a n a p i s a n e p o p o l s k u. Kochanowski, Szarzyński, Norwid, Leśmian, Przyboś – i Pan jako ostatni w tym szeregu. Jesteśmy z natury nieskłonni do egzaltacji, więc wstyd nam takie rzeczy pisać.
Pana dramaturgia – to, co powinno nas łączyć, a co najbardziej dzieli. W moim przekonaniu rozminął się Pan ze współczesnym teatrem. Po lekturze tego tomu łatwiej mi to napisać – jest Pan zbyt swoisty, zbyt samoswój, żeby móc wziąć udział w takiej zbiorowej, ludowej, popularnej zabawie, jaką jest teatr. Widzę przed Pana dramaturgią taką przyszłość, jaką ma dramaturgia Micińskiego. To znaczy za lat pięćdziesiąt jakiś Stulek Hebanowski wystawi Pana dramat i udowodni, że my byliśmy idioci, żeśmy się na Pana utworze nie poznali, ale zawsze znajdzie się jakiś Zegalski, który powie, że to jest pozorne odkrycie i na dowód tego przytoczy sąd publiczności – że to się publiczności nie podoba. On będzie miał rację i ten Stulek odkrywca będzie miał rację.
A z tego wynika, że Pana utwory dramatyczne muszą zostać zachowane – w rękopisach, w IBL-u czy gdzie to się przechowuje, a najlepiej w książkach. Gdybym mógł w tym pomóc, zawsze pomogę. Proszę pamiętać o mnie jako o recenzencie Pana tomu dramatów.
U nas co? Siedzimy jeszcze sezon w Kaliszu, chcemy wpłacić na mieszkanie spółdzielcze we Wrocławiu i przenieść się po roku do Wrocławia. Chyba już nie chcę pracować w teatrze, ja też się rozminąłem ze współczesnym teatrem. Zanim mnie Witkowski zapotrzebował, miałem posadę kustosza w gabinecie rycin Ossolineum. Trzeba było na tym poprzestać, pooglądać te ryciny. Bardzo mnie ryciny interesują.
Byliśmy dwa tygodnie nad morzem, bardzo nas ta plaża wynudziła, ale mały świetnie się bawił. Pozdrawiamy Państwa, osobne uściski, ucałowania od Krystyny dla Pani.
Krystyna, Andrzej, Wojtek
.
Andrzej Falkiewicz, Krystyna Miłobędzka – Tymoteusz Karpowicz
Kalisz, 23 listopada 1972
Szanowny i drogi Panie,
dziękuję za list, a odpisuję dopiero teraz, bo rzadko bywam w teatrze i list Pański kilka dni na mnie tam czekał.
Tak, oczywiście to napiszę – d l a s i e b i e; bo to, co Pan robi, jest dla mnie coraz ciekawsze, otwiera mi się pomału. Widzę to już po tym, że (piszę teraz o Gombrowiczu) w moim pisaniu coraz więcej wtrętów o Karpowiczu. Tylko nie wiem, czy z tego, co teraz napisałem, będzie Pan zadowolony, bo wziąłem Odwrócone światło za zwierciadło świata, który... co by nie mówić, jest nie najlepszy. Jak będzie ten esej o Gombrowiczu gotowy, przyślę go Panu – nie wiem, czy dla „Odry”, bo mam pewne zobowiązania wobec „Dialogu” przez to, że mi się starali o teksty.
Ze wstępem do Pańskich dramatów jest tylko kwestia terminu – do kwietnia, maja jestem zajęty tym G... Gombrowiczem, a napisanie wstępu musiałoby też z pół roku potrwać. Już nie śmiem powiedzieć – rok (licząc z lekturami i wypoczynkiem). Jak wygląda ta sprawa od strony terminów? Nie chciałbym opóźniać i tak ślimaczych spraw wydawniczych – ale z drugiej strony zawsze lepiej się pisze z większym czasem przed sobą.
Co się Pan przejmuje i „z sił opada”? Przychodzi taki moment – pisał tak Hermann Broch – kiedy twórca przestaje śledzić to, co robią współcześni i ma już tylko rozgrywki z własnym dziełem i swoje osobiste rozgrywki ze światem. Karuzela się kręci, właśnie się obróciła. Ale się i okręci – nie wiem tylko, czy fizycznie tego doczekamy – i Karpowicz wsiądzie. Napisałem: Odwrócone światło – Beniowski polskiego „romantyzmu dialektycznego”, jeszcze będą sobie gorzko wyrzucali, że w czas tej książki nie dostrzegli. W 1900 w Krakowie można było jeszcze kupić nierozcięte egzemplarze Beniowskiego, wyciągane z paczek – tak, jak je Juliusz odebrał od drukarza.
Z naszym Wrocławiem tak: na mieszkanie w grudniu wpłacimy te czterdzieści tysięcy, prosiłem ZLP przez „podanie”, żeby otrzymywanie mieszkania bardzo przyspieszyli. Na razie nie mam odpowiedzi. Pani Hałasowa nie obiecywała tego na rok 1973, ale może na 1974, chociaż może się jeszcze coś uda na 1973. Praca to sprawa druga, mniej ważna, bo coś się zawsze znajdzie – teatr lalek, biblioteka, niekoniecznie teatr, wreszcie jest i Krystyna, która gdzieś pracę dostanie. W teatrze bym nie chciał – własne mieszkanie to właśnie sposób na uniezależnienie się od teatrów.
O karuzeli można by jeszcze dużo – i moja w tym gra; który niczego naprawdę własnego nie tworzę, tylko owijam się wokół innych jak bluszcz – i jak bluszcz witenkę ponad ich głowę wystawię, że to nibym „wyżej wlazł”. Krystyna chce wysłać w styczniu drugi tomik do Czytelnika, namawiam ją, żeby posłała wiersze do „Nowego Wyrazu”, ona nie chce itp. Wieczorami wkładamy znaczki do klaserów – to, co się pół roku temu ułożyło i wydawało się dobre, udoskonalamy, przekładamy na nowo.
Bardzo drodzy Państwo, raźniej myśleć o Wrocławiu, wierząc w Państwa bliskość dla nas (ta ewentualna możliwość zaczepienia o „Odrę”, dziękujemy za tę pamięć bardzo, bardzo) – my jesteśmy chyba dość duże dziwadła, ciężko z nami musi; zawsze od początku zadziwia nas czyjaś sympatia dlatego.
Najserdeczniej pozdrawiamy, ja mocno całuję Panią Marylkę i wkładam fotografię Wojtka z lata.
K., A., W. Falkiewiczowie
------------------------------------------------------------------------
Drugi tom poetycki Krystyny Miłobędzkiej Dom, pokarmy ukazał się w 1975 roku nakładem Wydawnictwa Ossolineum.
.
Andrzej Falkiewicz – Tymoteusz Karpowicz
Kalisz, 19 maja 1973
Drogi Panie,
niestety, moje nadzieje na zdobycie dalszych pięciu egzemplarzy „Nowego Wyrazu” zawiodły. Ponieważ w związku z formalnościami w Spółdzielni Mieszkaniowej będę we Wrocławiu, pieniędzy nie odsyłam, może uda mi się zobaczyć z Panem, to wręczę je osobiście.
U nas, w teatrze kaliskim, dno kompletne, dyrektorem został pan Bebak – szczęśliwy jestem, że nie będę miał z tym nic do czynienia. Para się nie odezwał, co też nie jest takie złe (bo chcę na dobre z teatrem zerwać), ale nieco nam komplikuje sytuację bytowo-mieszkaniową. Krystyna stara się o pracę w szkole w Kaliszu, ja zaś, gdyby można na rok z Pana etatu w „Odrze” skorzystać, chętnie bym raz na tydzień na cały dzień do Wrocławia dojeżdżał. Poza ciekawą pracą, wydaje mi się, że w ten sposób „wydreptałbym” szybciej mieszkanie we Wrocławiu. Wiem, że w związku z tą moją pracą mogą być opory – różnego rodzaju, ale co poradzić? Błąd mój polega na tym, że aż dwie sprawy traktuję serio – swoje pisanie i pracę w teatrze. Powinienem tu, w Kaliszu, brać pieniądze za nic i w spokoju pisać.
Z weselszych rzeczy. Byliśmy z Krystyną na Toruńskim Maju Poetyckim. Niektórzy z tych młodych nam się podobają – no, nie wszyscy, ale na pewno Burek, Zagajewski. Ten ostatni czytał fragmenty pracy Konkret przeciw symbolom, czy jakoś tak zatytułowanej, która wydała mi się ciekawa. Nie wiem, czy ma ją już gdzieś zakontraktowaną, może by warto ją dać „Odrze”? Moje wrażenie – że warto takim ludziom jak Zagajewski, Burek pomóc. Robią dużo huku teraz, ale jest ich mało, są słabi. „Nurt” też się wali. Nie bardzo nawet w to, co oni robią, wierzę – toteż myślę swoje – ale pomóc chyba im warto.
Serdecznie Pana pozdrawiam, ukłony dla Pani, pozdrowienia także od Krystyny
Andrzej Falkiewicz
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------Nota edytorska
Listy Marii i Tymoteusza Karpowiczów do Krystyny i Andrzeja Falkiewiczów to niezwykły dokument życia literackiego oraz wyjątkowe świadectwo trwającej ponad trzydzieści lat znajomości i przyjaźni.
Karpowicza z Falkiewiczem połączyły teatr i dramaturgia; po raz pierwszy spotkali się w Teatrze Współczesnym im. Edmunda Wiercińskiego we Wrocławiu. Od tego czasu Falkiewicz trwał jako krytyk przy twórcy, którego cenił i któremu pozostał wierny do końca. „Karpowicz był dla mnie ważny nie tylko jako poeta i dramaturg, ale również jako ten przynajmniej jeden czytelnik, dla którego na pewno warto było pisać, który przejmował się moim pisaniem” – powiedział w jednej z rozmów.
Kontakty Miłobędzkiej i Karpowicza zaczęły się od lektury Trudnego lasu z 1964 roku. W twórczości starszego o jedenaście lat poety Miłobędzka widziała zawsze punkt odniesienia dla młodych pokoleń piszących, miarę artyzmu. W tekście, w którym wskazała trzech najważniejszych dla niej autorów, obok Leśmiana i Białoszewskiego wymieniła także twórcę Odwróconego światła. A w jednym z listów napisała: „Rozgrywamy samotnie swoje pisarskie życia i, między innymi, chyba dlatego tak bardzo blisko jesteśmy z Panem. W tym jest Pan absolutnie niedościgniony”.
*
Niniejsza edycja ukazuje się w setną rocznicę urodzin Tymoteusza Karpowicza i oparta jest na materiałach rękopiśmiennych oraz maszynopisach, które zachowały się w archiwach twórców niemal w komplecie. Pomieszczone w tej książce listy znajdują się obecnie w archiwum prywatnym Krystyny Miłobędzkiej w Puszczykowie oraz w zbiorach Działu Rękopisów Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. Cała korespondencja, wraz z towarzyszącymi jej załącznikami decyzją Krystyny Miłobędzkiej zostanie przekazana do Ossolineum.
Brakuje najpewniej zaledwie kilku listów. Niektóre zaginęły, inne prawdopodobnie nigdy nie dotarły do celu. Jak wynika z kontekstu, nie miały one jednak istotnego wpływu na charakter korespondencji. O tym, jak ważne dla poszczególnych adresatów były te materiały, świadczy ich skrupulatna archiwizacja i uwaga, jaką poświęcali im autorzy. W latach dziewięćdziesiątych Karpowicz swoją korespondencję do Falkiewiczów przygotowywał najpierw w postaci brudnopisów i szkiców, a po przepisaniu listu „na czysto” i wysłaniu go, w swoich dokumentach zachowywał kserokopię (co było niekiedy istotnym ułatwieniem w odczytaniu poszczególnych słów lub fragmentów). Jak wynika z porównania dat zamieszczonych w nagłówkach z datami stempli pocztowych na kopertach, niektóre listy powstawały przez kilka dni lub tygodni. Koperty listów od Karpowicza, ze względu na ich charakter wizualny, adresaci skrupulatnie zachowywali. W ostatnich latach życia Falkiewicz zlecił nawet profesjonalne wykonanie ich fotokopii. Karpowicz z kolei, z właściwą sobie starannością, wybrane listy i koperty katalogował, opisywał, oznaczał adnotacjami, przyklejał na nie kolorowe naklejki bądź umieszczał je w specjalnie przygotowanych kopertach i segregatorach.
Karpowicz pisał swoje listy odręcznie: gdy był jeszcze redaktorem miesięcznika „Odra”, na papierze firmowym redakcji; po wyjeździe z kraju, w okresie pracy akademickiej, na papeterii, najczęściej na papierze firmowym Uniwersytetu Illinois w Chicago bądź The Norwid Society (stowarzyszenia norwidologicznego założonego przez poetę przy Wydziale Slawistyki Uniwersytetu Illinois). Maria Karpowicz wybierała karty pocztowe lub papeterię ozdobną – pisała odręcznie. Krystyna Miłobędzka zwykle notowała długopisem: na papeterii, kartach pocztowych (często wybieranych z uwagą), na rewersach rysunków Wojciecha Falkiewicza. Andrzej Falkiewicz, obok najczęściej występujących rękopisów, pozostawił po sobie także kilka maszynopisów, pochodzących zwłaszcza z początkowych lat trwania korespondencji (choć maszynopisem jest także obszerny esej, wysłany do Karpowicza w latach dziewięćdziesiątych, gdy twórcy planowali spotkanie i rozmowę w Oak Park). Wiele listów Miłobędzka i Falkiewicz napisali wspólnie, dopisując poszczególne ich fragmenty. W takich wypadkach w niniejszej edycji zaznaczono autorstwo poszczególnych ustępów w oparciu o charakter pisma.
Korespondencja została opublikowana w formie integralnej. W edycji nie dokonano żadnych opuszczeń ani skrótów, z wyjątkiem ukrycia przesyłanych sobie niekiedy przez twórców aktualnych adresów osób żyjących. Uwspółcześniono pisownię, uporządkowano interpunkcję, poprawiono sporadyczne błędy literowe i nieliczne oczywiste pomyłki autorów (przede wszystkim w nazwiskach, tytułach i toponimach). Zapisy cyfrowe zastąpiono liczebnikami. Tytuły wymienianych w korespondencji utworów, które zostały ujęte w cudzysłów, zastąpiono kursywą. Zawarte w listach podkreślenia i inne wyróżnienia zamieniono na rozspacjowania. Uporządkowany i ujednolicony został zapis dat w nagłówkach listów. Wszystkie informacje, uzupełnienia i uwagi w tekście zasadniczym pochodzące od autora opracowania oznaczono nawiasami kwadratowymi: . Tym samym, mając na uwadze czytelność korespondencji, stosowane niekiedy przez Karpowicza nawiasy kwadratowe zastąpiono nawiasami ostrokątnymi: < >.
Przypisy, objaśnienia i komentarze zostały ograniczone do koniecznych informacji i dopowiedzeń, aby nie stanowiły konkurencji dla tekstu głównego. Listy opatrzone zostały przypisami dwojakiego rodzaju. Oznaczone gwiazdką pochodzą od autorów, pozostałe zostały sporządzone przez opracowującego. W indeksie osobowym zamieszczono biogramy wybranych osób pojawiających się w korespondencji.
*
Wrocław, Kalisz, Chicago, Berlin, Monachium..., a przede wszystkim Oak Park i Puszczykowo. Listy te wysyłane były drogą morską lub pocztą lotniczą, czasami (ze względu na specyfikę tamtych lat) za potwierdzeniem odbioru. W latach dwutysięcznych korespondencję coraz częściej zastępowały rozmowy telefoniczne. W archiwum Karpowicza zachowało się kilka przygotowywanych w punktach notatek i planów takich rozmów. Po śmierci Marii Karpowicz 17 kwietnia 2004 autor Odwróconego światła nie tylko wycofał się z życia publicznego, ale także zamknął się w sobie i odsunął od spraw codziennych. Nie chciał już z nikim się spotykać, kontakt z nim był bardzo utrudniony, przestał odbierać telefon. Gdy po wielu próbach dodzwonił się do niego Falkiewicz, na pytanie: „Tymku, co robisz?”, usłyszał tylko: „Trwam”.
Tymoteusz Karpowicz zmarł 29 czerwca 2005. Wraz z żoną zostali pochowani na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu. Jako inskrypcję umieszczoną na nagrobku przyjaciół Falkiewicz wybrał słowa z jednego z wierszy autora Odwróconego światła: „I nie da się otworzyć wszechświata szerzej niż ludzkich ramion”.
Dziś nie ma już także Andrzeja Falkiewicza; zmarł 22 lipca 2010.
W ogrodzie w Puszczykowie rosną nadal przesłane z Oak Park bezpestkowe winogrona i jeżyno-maliny.
*
Za pomoc w przepisywaniu listów dziękuję Zofii Katarzynie Morstin; za konsultacje – Janowi Stolarczykowi, opiekunowi archiwum Tymoteusza Karpowicza, edytorowi dzieł zebranych autora. Nade wszystko dziękuję Krystynie Miłobędzkiej, za nasze spotkanie.
Jarosław Borowiec