- W empik go
Błogosławiony kościół - ebook
Błogosławiony kościół - ebook
W jaki sposób mogę pomóc swojemu kościołowi, abypozostał skupiony na swoim celu?
Jak w przypadku mojego kościoła wyglądałaby kultura hojności?
Jaką rolę odgrywa w zdrowym kościele odpoczynek?
Niezależnie od tego, czy jesteś pastorem, wolontariuszem czy członkiem zboru, pragniesz wzrostu swojego Kościoła. W końcu nie ma lepszego miejsca, w którym można doświadczyć Boga, niż kochająca, zdrowa społeczność. Jak wygląda jednak skuteczny Kościół? Czy możliwy jest wzrost idący w parze ze zdrowiem? Błogosławiony kościół, napisana zarówno dla liderów kościelnych, jak i ludzi świeckich, omawia cechy, które pomagają kościołowi funkcjonować w dwudziestym pierwszym wieku oraz sposób, w jaki mogą on wzbogacić Twój zbór – niezależnie od jego wielkości czy też wizji.
Przy pomocy humoru oraz wymownych historii, z których jest znany, Morris pokazuje, jak każdy składnik Twojego zboru – włączając w to misję, zarząd kościelny, nauczanie, uwielbienie, małe grupy, ofiarność oraz ewangelizację – może zostać obficie pobłogosławiony przez Boga.
ROBERT MORRIS jest założycielem kościoła Gateway. Od czasu założenia w roku 2000 kościół ten rozrósł się do ponad dwudziestu czterech tysięcy aktywnych członków. Autor występuje w cotygodniowym programie telewizyjnym Błogosławione życie, transmitowanym do mniej więcej dziewięćdziesięciu milionów domów w Stanach Zjednoczonych oraz ponad dwustu krajów na całym świecie. Jest bestsellerowym autorem książek, takich jak Błogosławione życie oraz Bóg, jakiego nie znałem. Robert i jego żona, Debbie, są małżeństwem od trzydziestu dwóch lat, pobłogosławionym jedną zamężną córką, dwoma żonatymi synami oraz trojgiem wnuków.
Rekomendacje:
W Błogosławionym Kościele pastor Robert Morris mówi, jak każdy Kościół, niezależnie od rozmiaru, może stać się prosperującą duchową przystanią zarówno dla pasterza, jak i dla owiec.
John C. Maxwell, pisarz i mówca
„Bóg pobłogosławił Kościół Gateway gwałtownym wzrostem. Pastor Robert Morris z pokorą odkrywa przed nami wiele cennych lekcji, które on i jego zespół odebrali w czasie swojej podróży. Jego duchowe przemyślenia oraz praktyczne instrukcje pomogą Ci pełnić mocniejszą, głębszą i szerszą służbę.”
Craig Groeschel, starszy pastor LifeChurch.tv oraz autor książki Wierzący niePraktykujący
„Miałem przywilej oglądania Kościoła Gateway «od kuchni» i mogę szczerze powiedzieć, że ten zbór robi o wiele większe wrażenie od środka, niż gdy po prostu patrzy się na niego z zewnątrz. Pastor Robert Morris wyświadczył Bożemu królestwu wielką przysługę, dzieląc się historią Gateway w Błogosławionym Kościele i pomagając nam zrozumieć, że prawdziwą kwestią, na której powinniśmy się skupić, jest dobra kondycja zboru. Korzyścią z przeczytania tej książki jest nie tylko inspiracja, lecz również zasady, które będą działały w każdym Kościele (albo biznesie), chcącym w pełni zmaksymalizować swój potencjał.”
Perry Noble, założyciel i starszy pastor NewSpring Church
„Nasz świat desperacko potrzebuje zdrowych, tętniących życiem zborów, więc jestem wdzięczny, że Robert Morris napisał Błogosławiony Kościół – książkę zarysowującą tło Gateway, aby opisać cechy zdrowego zboru. Służbę pastora Morrisa oraz Kościoła Gateway określa przede wszystkim ich serce dla Boga i miłość do ludzi. Jeśli chcesz, aby Twój zbór coraz bardziej się ożywiał, odniesiesz korzyść z przeczytania każdej strony Błogosławionego Kościoła.”
Chris Hodges, starszy pastor Church of the Highlands
„W Błogosławionym Kościele Robert Morris wyjawia, dlaczego zbór Gateway z Dallas-Fort Worth stał się nie tylko jednym z największych Kościołów w Ameryce, lecz także jednym z najbardziej wpływowych. Zaangażowanie i dbałość o pastorską opiekę Roberta nad tą wspaniałą trzodą jest jednym z powodów, dla których Gateway jest tak błogosławione. W Błogosławionym Kościele zostały starannie wyjaśnione zasady biblijne prowadzące do prawdziwego sukcesu w ciele Chrystusa. Jeśli tak jak Robert i ja kochasz lokalny zbór, nie powinieneś przegapić przemyśleń zawartych w tej pomocnej i praktycznej książce.”
Dr Tony Evans, starszy pastor Oak Cliff Bible Fellowship oraz przewodniczący The Urban Alternative
„Kiedy powołuję się na błogosławiony Kościół, wiem, o czym mówię. Moja żona Betty i ja jesteśmy aktywnymi członkami zboru Gateway, któremu pastoruje Robert Morris. Doświadczyliśmy tam dynamicznej mocy oraz głębokiego wpływu na życie poszczególnych ludzi, rodzin, społeczności, ogółu Kościoła i naród. Członkowie błogosławionego zboru żyją błogosławionym życiem i nieustannie starają się być błogosławieństwem dla innych. Dzięki przywództwu pastora Morrisa zbór Gateway stał się wzorem i inspiracją dla Kościoła na całym świecie. Twój zbór może doświadczyć obfitych błogosławieństw naszego Boga i Ojca właśnie tu i teraz!”
James Robison, założyciel i przewodniczący LIFE Outreach International oraz współgospodarz LIFE Today
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-66051-17-1 |
Rozmiar pliku: | 688 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
dla
Błogosławionego Kościoła
„Bóg pobłogosławił Kościół Gateway gwałtownym wzrostem. Pastor Robert Morris z pokorą odkrywa przed nami wiele cennych lekcji, które on i jego zespół odebrali w czasie swojej podróży. Jego duchowe przemyślenia oraz praktyczne instrukcje pomogą Ci pełnić mocniejszą, głębszą i szerszą służbę.”
Craig Groeschel, starszy pastor LifeChurch.tv
oraz autor książki Wierzący niePraktykujący
„Miałem przywilej oglądania Kościoła Gateway «od kuchni» i mogę szczerze powiedzieć, że ten zbór robi o wiele większe wrażenie od środka, niż gdy po prostu patrzy się na niego z zewnątrz. Pastor Robert Morris wyświadczył Bożemu królestwu wielką przysługę, dzieląc się historią Gateway w Błogosławionym Kościele i pomagając nam zrozumieć, że prawdziwą kwestią, na której powinniśmy się skupić, jest dobra kondycja zboru. Korzyścią z przeczytania tej książki jest nie tylko inspiracja, lecz również zasady, które będą działały w każdym Kościele (albo biznesie), chcącym w pełni zmaksymalizować swój potencjał.”
Perry Noble, założyciel i starszy pastor
NewSpring Church
„Nasz świat desperacko potrzebuje zdrowych, tętniących życiem zborów, więc jestem wdzięczny, że Robert Morris napisał Błogosławiony Kościół – książkę zarysowującą tło Gateway, aby opisać cechy zdrowego zboru. Służbę pastora Morrisa oraz Kościoła Gateway określa przede wszystkim ich serce dla Boga i miłość do ludzi. Jeśli chcesz, aby Twój zbór coraz bardziej się ożywiał, odniesiesz korzyść z przeczytania każdej strony Błogosławionego Kościoła.”
Chris Hodges, starszy pastor
Church of the Highlands
„Zdrowy Kościół wzrasta – podobnie jak jego ludzie! Takim miejscem jest zbór Gateway. W Błogosławionym Kościele pastor Robert Morris mówi, jak każdy Kościół, niezależnie od rozmiaru, może stać się prosperującą duchową przystanią zarówno dla pasterza, jak i dla owiec.”
John C. Maxwell, pisarz i mówca
„W Błogosławionym Kościele Robert Morris wyjawia, dlaczego zbór Gateway z Dallas-Fort Worth stał się nie tylko jednym z największych Kościołów w Ameryce, lecz także jednym z najbardziej wpływowych. Zaangażowanie i dbałość o pastorską opiekę Roberta nad tą wspaniałą trzodą jest jednym z powodów, dla których Gateway jest tak błogosławione. W Błogosławionym Kościele zostały starannie wyjaśnione zasady biblijne prowadzące do prawdziwego sukcesu w ciele Chrystusa. Jeśli tak jak Robert i ja kochasz lokalny zbór, nie powinieneś przegapić przemyśleń zawartych w tej pomocnej i praktycznej książce.”
Dr Tony Evans, starszy pastor Oak Cliff Bible Fellowship
oraz przewodniczący The Urban Alternative
„Kiedy powołuję się na Błogosławiony Kościół, wiem, o czym mówię. Moja żona Betty i ja jesteśmy aktywnymi członkami zboru Gateway, któremu pastoruje Robert Morris. Doświadczyliśmy tam dynamicznej mocy oraz głębokiego wpływu na życie poszczególnych ludzi, rodzin, społeczności, ogółu Kościoła i naród. Członkowie błogosławionego zboru żyją błogosławionym życiem i nieustannie starają się być błogosławieństwem dla innych. Dzięki przywództwu pastora Morrisa zbór Gateway stał się wzorem i inspiracją dla Kościoła na całym świecie. Twój zbór może doświadczyć obfitych błogosławieństw naszego Boga i Ojca właśnie tu i teraz!”
James Robison, założyciel i przewodniczący LIFE Outreach
International oraz współgospodarz LIFE Today
„Robert skonstruował mistrzowski zbiór strategii prowadzących do zwycięstwa w Kościele. Każdy pastor może nauczyć się czegoś z przemyśleń i mądrości, które Bóg dał Robertowi oraz zespołowi Gateway. Tak naprawdę szczerze wierzę, że praktykowanie biblijnych zasad zdrowia i wzrostu, zarysowanych w Błogosławionym Kościele, pomoże nam wszystkim promować Wielkie Posłannictwo oraz doświadczyć radykalnej przemiany i błogosławieństwa w naszych społecznościach.”
Tom Mullins, pastor i założyciel Christ Fellowship Church
„Każdy pastor, świecki, lider oraz chodzący do kościoła powinien przeczytać Błogosławiony Kościół. Morris znowu tego dokonał – dobre do czytania i inspirujące. Błogosławiony Kościół muszą przeczytać wszyscy, którzy chcą, aby ich własny zbór doświadczał Bożych błogosławieństw.”
Dr Mark Rutland, rektor Oral Roberts University
i przewodniczący Global Servants
„Historia Kościoła Gateway to historia radykalnego zaufania, śmiałej wizji oraz wierności Bożej. Teraz mój przyjaciel Robert Morris napisał książkę opowiadającą tę niezwykłą historię. Przeczytaj ją! Uświadomisz sobie, że Bóg chce błogosławić Twój zbór bardziej, niż kiedykolwiek mógłbyś sobie wyobrazić.”
Greg Surratt, starszy pastor w Seacoast Church
„Od ponad dwudziestu lat pozostaję w bliskiej przyjaźni z Robertem Morrisem i gdy zbór Gateway zaczął działalność, byłem bliskim mentorem Roberta, ucząc go tego, co wiedziałem o zarządzaniu Kościołem, przywództwie oraz innych ważnych kwestiach. Robert zawsze był pokorny, podatny na nauczanie i bezkompromisowy w podążaniu Bożą drogą. Moim zdaniem jest to główny powód, dla którego Bóg obdarzył zbór Gateway błogosławieństwem. Błogosławiony Kościół to lektura obowiązkowa dla każdego, kto chce wiedzieć, jak zbudować Kościół, który będzie błogosławiony przez Boga.”
Jimmy Evans, starszy w Trinity Fellowship Church
oraz dyrektor wykonawczy i założyciel MarriageToday
Gdy Bóg wkłada w serce człowieka swoją wizję, a ten odpowiada na nią z miłością, pasją i oddaniem, wówczas rozpoczyna się niezwykła przygoda, podczas której niemożliwe staje się możliwe. To, co nieosiągalne, zostaje zdobyte, a faktem staje się prawda, że „Bóg potrafi daleko więcej uczynić ponad to wszytko, o co prosimy albo o czym myślimy”. Książka „Błogosławiony Kościół” to świadectwo takiej przygody. Przygody człowieka, który Bożej wizji Kościoła powiedział TAK. Pragnie podzielić się z nami tym, co przeżył, by zachęcić nas do odważnej realizacji Bożego powołania…, by „teraz nadziemskie władze i zwierzchności w okręgach niebieskich poznały przez Kościół różnorodną mądrość Bożą”.
Krzysztof Zaręba, Pastor Przełożony
Społeczność Chrześcijańska „Północ” w Warszawie
Dedykacja
Dedykuję tę książkę Billowi Hybelsowi, który na swoim przykładzie pokazał mi, kim jest Błogosławiony Lider oraz Błogosławiony Kościół. Wciąż żyje on w pokorze, przejrzystości, prawości i determinacji, aby zmieniać ludzi niereligijnych w całkowicie oddanych naśladowców Chrystusa!
Bill, jestem wdzięczny za naszą przyjaźń oraz okazje, przy których udzielałeś mi rad. Nawet gdybyśmy nigdy nie spotkali się twarzą w twarz, Twoje życie, przykład, nauczanie oraz książki wciąż inspirowałyby mnie do życia w określony sposób oraz do pobudzania innych do robienia tego samego: podsycania niekłamanej żarliwości dla Jezusa i ludzi oraz utrzymywania Jego oblubienicy w dobrej kondycji, aby mogła wywierać jak największy wpływ!
Wstęp
Najlepiej, jak tylko możemy, zbudowaliśmy Kościół Gateway na zasadach, które przyniosły nam Boże błogosławieństwo, aby móc docierać do większej ilości ludzi i czynić ich uczniami, którzy z kolei będą docierać do następnych. Piszę tę książkę, aby podzielić się tymi zasadami, ponieważ pragnę robić wszystko, co w mojej mocy, by budować Boże królestwo poprzez Jego lokalny Kościół.
Spróbuję omówić w tej książce zasady, na których zbudowane są zdrowe Kościoły. Odwołuję się do zboru Gateway, ponieważ właśnie tu służę, a nie dlatego, że jest on jedyny albo najzdrowszy. Wciąż uczymy się od wielu innych w ciele Chrystusa. Jestem niezmiernie wdzięczny, że odkładamy miecze i chwytamy pługi, aby pracować razem!
Jakiś czas temu pastor Jack Hayford i ja rozmawialiśmy z kilkoma pastorami, gdy nagle Jack powiedział: „Zadajecie niewłaściwe pytania! Wciąż pytacie Roberta, jak Gateway robi to czy tamto! Musicie pytać go, dlaczego. Jaka zasada kryje się za tą taktyką”.
Ten komentarz sprawił, że musiałem się zastanowić. Czyżbym zawinił, mówiąc młodym, inspirującym, prawym liderom, jak to robię, zamiast dlaczego to robię? Czy skupiałem się bardziej na metodach niż na motywach, na działaniach zamiast na postawach oraz na głowie zamiast na sercu?
Kiedy zacząłem pisać tę książkę, nadałem jej tytuł To, co zdrowe, wzrasta, ponieważ wierzę całym sercem, że zdrowie duchowe jest kluczem do wzrostu Kościoła (a kiedy mówię o wzroście Kościoła, mam na myśli docieranie do ludzi, którzy nie znają Chrystusa oraz czynienie ich uczniami, aby robili to samo). Boże błogosławieństwo pociąga za sobą zdrowie duchowe, a zdrowie duchowe przynosi Boże błogosławieństwo. Sądzę, że musimy zrozumieć metody prowadzące do wzrostu Kościoła, ale jeszcze ważniejsze jest zrozumienie przyczyn.
Ta książka jest wspólnym projektem zawierającym przemyślenia wielu osób z zespołu Gateway, głównie mojego drogiego przyjaciela i starszego pastora wykonawczego w Gateway, Toma Lane’a. Tom studiował Słowo Boże, modlił się i głęboko rozmyślał o biblijnych wzorach zarządzania przez większą część swojego dorosłego życia. Jest niezwykłym darem dla ciała Chrystusa, dla naszego zboru i dla mnie osobiście. Łaskawie udostępnił on w pełni bogactwa swojej mądrości oraz przemyśleń.
Jeden z naszych założycieli, Steve Dulin, wniósł swoje przemyślenia i anegdoty. Podobnie było w przypadku wielu pastorów z naszego zespołu, włączając w to towarzyszącego starszego pastora, Thomasa Millera (pierwotnego pastora Gateway oraz lidera uwielbienia) i innego towarzyszącego starszego pastora, Davida Smitha. Tak naprawdę zaangażowałem w ten projekt prawie wszystkich członków naszej załogi, pytając ich o przemyślenia, spostrzeżenia oraz historie.
Proszę, abyś przeczytał tę książkę z otwartym sercem i umysłem. Bez wątpienia znajdziesz w niej rzeczy, które inaczej byś wyraził, z którymi otwarcie byś się nie zgodził albo które nie całkiem się do Ciebie odnoszą, ale nie spisuj reszty na straty. Te zasady są oparte na moim rozumieniu Pisma i codziennie są testowane. Szczerze pragnę, aby Bóg dał Ci jakąś myśl – jakieś objawienie – które zaprowadzi Cię jeszcze dalej niż doszedłem ja, abyśmy razem splądrowali piekło oraz zaludnili niebo! Obyśmy byli pastorami Kościołów, które Bóg błogosławi, aby same były błogosławieństwem!
Wam to Bóg najpierw, wzbudziwszy Syna swego, posłał go, aby wam błogosławił, odwracając każdego z was od złości waszych. Dzieje Apostolskie 3:26CZĘŚĆ 1 Historia Gateway
ROZDZIAŁ 1 Historia Boga, nie nasza
W moich podróżach dotarłem już niemal tak daleko od mojego domu w północnym Teksasie, jak tylko można. Nie odbyłem jeszcze tylko lotu pasażerskiego rakietą na Marsa. Właśnie skończyłem przemawiać na konferencji dla pastorów w Australii, gdy młody duchowny z Nowej Zelandii zwrócił się do mnie z pytaniem. Brzmiało ono znajomo:
– Co jest kluczem?
Nie musiał więcej tłumaczyć. Byłem niemal pewny, że wiem, o co mu chodzi, ale tak czy inaczej postanowiłem go zachęcić:
– Klucz do czego? – zapytałem.
– Do wzrostu Gateway. To znaczy... co u nieba tam się dzieje? Co wy tam robicie?
Mówił o Kościele Gateway, społeczności, w której mam przywilej być pastorem. To „co się dzieje” w centrum jego pytania jest trwającą wciąż historią zdumiewającego wzrostu i powiększającego się wpływu. Jak bardzo zdumiewającego? Cóż, początki Gateway to ja oraz grupka przyjaciół biorąca udział w studium biblijnym w domowym salonie w roku 2000. Gdy piszę dziś te słowa, w każdy weekend w kościele ponad dwadzieścia tysięcy ludzi uczestniczy w uwielbieniu na żywo oraz nauczaniu. Wzrost jest stały i zaskakujący i nic nie wskazuje na to, że ulegnie spowolnieniu. Mam nadzieję, że na kolejnych stronach uda mi się pokazać, dlaczego – moim zdaniem – doświadczamy obecnych błogosławieństw.
Muszę jednak przyznać, że pisaniu tej książki towarzyszyło zmaganie się z uczuciami niechęci i zażenowania. Ostatnią rzeczą, jakiej pragnąłbym ja sam albo ktokolwiek inny z naszego zespołu, są pozory przechwałek albo poklepywania się po plecach. Sama myśl, że ktoś mógłby powiedzieć: „Za kogo ten człowiek się uważa?”, sprawia, że mam ochotę się wycofać i z wdzięcznością w ciszy rozmyślać o wszystkim, co dobrego mnie w życiu spotkało. Jednak Pan nie chce na to pozwolić.
W rzeczywistości nie sądzę, abym był kimś szczególnym. Poza tym spośród całego ludu Bożego jestem najbardziej świadomy, że to, czego doświadczaliśmy przez ostatnie dwanaście lat, nie ma absolutnie nic wspólnego z inteligencją, szczególnymi talentami ani zdolnościami, jakie mógłbym posiadać. Wręcz przeciwnie, być może jestem najmniej odpowiednim kandydatem, jakiego kiedykolwiek spotkasz. Ale taki jest właśnie Boży sposób działania, nieprawdaż? On wybrał nieokrzesanego, słabo wykształconego rybaka Piotra, aby zaniósł Ewangelię śmietance społeczeństwa żydowskiego. Natomiast Pawła, z jego elitarnym wykształceniem i cennym rodowodem religijnym, posłał do pogan, którzy za nic mieli jego żydowskie listy uwierzytelniające. Nie jestem zatem chodzącą reklamą mocy naturalnego talentu, mądrej strategii oraz błyskotliwego marketingu, które miałyby spowodować wzrost Kościoła. Jestem żywym, oddychającym testamentem mocy niezgłębionej łaski Bożej.
Mimo wszystko nie da się zaprzeczyć, że Bóg uczynił w Kościele Gateway coś znaczącego. Ja i członkowie naszego zespołu jesteśmy o to pytani, gdziekolwiek się udajemy. Te pytania przyjmują różne formy:
• Jaki jest Twój sekret?
• Czemu przypisujesz zadziwiające tempo wzrostu Twojego Kościoła?
• Jak staliście się jednym z największych i najszybciej wzrastających Kościołów w Stanach Zjednoczonych w ciągu zaledwie paru lat?
• Jak udało się Wam utrzymać równowagę, zdrowe podejście i koncentrację przy błyskawicznym tempie wzrostu?
• Jak rozpoznajecie i/lub przyciągacie liderów do swojego projektu oraz jak pomagacie im w rozwoju?
Ostatecznie podjąłem się napisania tej książki, aby podać jasne odpowiedzi na te pytania w duchu przejrzystości, pokory i wdzięczności. Szczerze mówiąc, Bóg nie chce mnie zwolnić od tej odpowiedzialności.
Bóg objawił mi wreszcie, że chce, aby historia Gateway została opowiedziana, ponieważ jest to Jego historia – nie dlatego, że my zrobiliśmy wszystko we właściwy sposób, ale ponieważ On osiągnął coś szczególnego pomimo naszych słabości i błędów. On pragnie, abyśmy dzielili się zasadami, którymi się kierowaliśmy, ponieważ są to Jego zasady. Zbory rozsiane po Ziemi w dziesiątkach tysięcy są również Jego. On chce, aby cechowały je zdrowie, wzrost, umiejętność wywierania wpływu i zwycięstwo.
Na kolejnych stronach podzielę się zatem tym, czego się nauczyliśmy i co zobaczyłem w Słowie. Nie dlatego, że znam wszystkie odpowiedzi, ale ponieważ znam niektóre z nich. Część z nich może Cię zaskoczyć. Dlatego też w tej książce znajdziesz złote myśli i rozważania zatytułowane Klucze do błogosławionego Kościoła.
Na początku podzielę się krótko tym, jak odnalazłem Kościół Gateway oraz opiszę wspaniałą podróż, pełną łaski i przychylności, którą odbywamy przez ostatnie kilkanaście lat. Następnie opiszę zasady duchowe, nakazy biblijne, bolesne lekcje życia i zaskakujące przemyślenia, które uczyniły tę podróż niezwykłą.
ROZDZIAŁ 2 Słuchanie Boga
Dorastałem we wspaniałym chrześcijańskim domu jako zbuntowany, zafascynowany grzechem chłopak. Gdy jednak w wieku dziewiętnastu lat zostałem pochwycony przez Pana, uścisk Jego łaski był mocny i niezłomny. Wkrótce po przeżyciu nagłego nawrócenia – z perspektywy czasu zbyt szybko – rozpocząłem służbę jako ewangelista młodzieżowy, głosząc kazania i przemawiając w całym kraju. Paweł kilkakrotnie jasno ostrzega przed zbyt wczesnym przydzielaniem młodym wierzącym wysokich stanowisk w służbie (zob. 1Tm 3:6). Niemniej jednak kochałem Pana, czułem się przez Niego powołany, miałem w sercu żarliwe pragnienie zdobywania dusz i zobowiązałem się służyć Mu przez resztę życia.
Doprowadziło mnie to do szkoły biblijnej, a ostatecznie na stanowisko duchownego we wspaniałym, pełnym Ducha Bożego Kościele w Grand Prairie w Teksasie – Shady Grove Church, prowadzonym przez mądrego i utalentowanego męża Bożego, mojego przyjaciela i ojca duchowego, Olena Griffinga. Pod przywództwem Olena usługiwałem tam w różnych rolach, również jako pastor ewangelista, przez ponad dekadę. W wieku trzydziestu jeden lat byłem już ojcem trojga małych dzieci. Czułem się szczęśliwy, zadowolony i spełniony.
Pewnego dnia Olen i ja jechaliśmy razem samochodem, gdy nagle rzucił on pewną myśl, która miała zmienić mój sposób myślenia i – ostatecznie – kierunek mojego życia. Powiedział, że zdaje sobie sprawę, że nie może wiecznie pełnić służby starszego pastora w Shady Grove i że pewnego dnia, prawdopodobnie w ciągu trzech do pięciu lat, zechce odejść na emeryturę. Ku mojemu zdziwieniu stwierdził, że powinienem wiedzieć, że postrzega mnie jako najbardziej prawdopodobnego kandydata do zastąpienia go, gdy ten dzień nadejdzie. Zachęcił mnie, abym uwzględnił tę perspektywę w moich myślach, modlitwach oraz przygotowaniach do przyszłości.
Mogę powiedzieć z ręką na sercu, że nigdy nie przyszło mi do głowy, że mógłbym być starszym pastorem w jakimkolwiek zborze, nie mówiąc już o Shady Grove. Zawsze zakładałem, że jeśli kiedykolwiek nadejdzie dzień, gdy Pan zwolni mnie ze służby w Shady Grove, będzie to z pewnością oznaczało powrót do wędrownej ewangelizacji.
Natychmiast po przybyciu do domu opowiedziałem o tej zaskakującej rozmowie mojej żonie, Debbie. Tego wieczoru zapisała to w swoim pamiętniku. Następnego ranka, w czasie mojej społeczności z Bogiem, spytałem Pana o to bezpośrednio:
– Panie, czy to właśnie masz dla mnie? Czy mam pewnego dnia zostać starszym pastorem lokalnego zboru? – Nie pytałem konkretnie o Shady Grove. Zanim dowiedziałem się od Niego o mojej przyszłości w Shady Grove, musiałem zapytać Go o bardziej ogólną kwestię dotyczącą mojego powołania.
– Tak, Robercie – brzmiała odpowiedź, którą usłyszałem od znajomego głosu w moim duchu. A potem powiedział On coś jeszcze.
Zanim wyjawię, co to było, musisz zrozumieć, że zawsze miałem tego rodzaju relację z Panem, w której słyszałem Go bardzo wyraźnie. Kiedy nastroję ucho mojego serca do Jego głosu, przemawia On do mnie bardzo precyzyjnie i szczegółowo, tak jak mówi do mnie żona czy jakikolwiek inny bliski przyjaciel.
Jeśli wydaje Ci się to dziwne, proszę, abyś zrozumiał również, że ta umiejętność nie jest darem zarezerwowanym dla kilku szczególnych proroków. Zdolność słyszenia głosu Bożego jest wrodzonym prawem każdego wierzącego. (W tej książce nie ma miejsca na rozwinięcie tego tematu, ale badam go bardzo szczegółowo pod kątem biblijnym w mojej książce Bóg, jakiego nie znałem: Jak prawdziwa przyjaźń z Duchem Świętym może zmienić Twoje życie.)
Gdy Pan już powiedział mi, że rzeczywiście moim ostatecznym przeznaczeniem jest służba starszego pastora, Jego kolejnym krokiem było uświadomienie mi, że nie stanie się to natychmiast. Był bardzo konkretny. Powiedział, że zostanę starszym pastorem zboru w wieku trzydziestu ośmiu lat, czyli za siedem lat.
W tym momencie mojego życia perspektywa oczekiwania siedmiu lat wydawała się wiecznością, więc ukryłem tę cenną wskazówkę głęboko w sercu i wracałem do niej w modlitwie, gdy Pan mi o niej przypominał. Kolejne lata były wypełnione rodzicielstwem, nauką i wzrastaniem – zarówno w osobistym życiu duchowym, jak i doświadczeniu służby. Olen był wspaniałym mentorem, więc obserwując i słuchając go, nauczyłem się wiele o przewodzeniu kongregacją.
Gdy zbliżał się trzydziesty ósmy rok mojego życia, wciąż zastanawiałem się, jakie drzwi otworzy mi Pan, aby wypełnić swoją obietnicę złożoną kilka lat wcześniej. Przez większość tego czasu domyślałem się, że przejmę przywództwo w Kościele Shady Grove, gdy Olen zdecyduje, że jest gotowy przejść na emeryturę. Jednak w ostatnich miesiącach tego siedmioletniego okresu przygotowań zacząłem odczuwać, że nie jest to Boża wola dla mnie.
Wreszcie w dniu moich trzydziestych ósmych urodzin obraz wyostrzył się. Pewne wydarzenie dało mi jasno do zrozumienia, że być może minie jeszcze kilka lat, zanim zwolni się stanowisko starszego pastora w Shady Grove. Gdy patrzę wstecz, widzę, że opatrzność Boża działała dla dobra wszystkich, również dla dobra Shady Grove, jednak w tamtym momencie zostałem zmuszony do ponownego przemyślenia moich oczekiwań i planów.
Natychmiast po tym objawieniu odbyłem rozmowę z kilkoma bliskimi przyjaciółmi. Zastanawiałem się głośno, czy przypadkiem w Stanach Zjednoczonych nie ma jakiegoś zboru, który potrzebuje starszego pastora, a wtedy ktoś rzucił propozycję, abym po prostu założył zbór w innej części metropolii Dallas-Fort Worth. Ktoś inny przyłączył się do tego pomysłu i wkrótce potem rozpoczęła się hipotetyczna dyskusja. Moją pierwszą reakcją było: „Cóż, być może to dobry pomysł. Mógłbym założyć zbór na tyle daleko od Shady Grove, żeby jego członkowie nie czuli pokusy odejścia…”. Dyskusja o tym, co by było, gdyby, zaczynała mnie wciągać, gdy nagle ogarnęła mnie święta bojaźń. Zawołałem:
– Zaczekajcie! Stop! Nie możemy o tym rozmawiać! Nie mogę zagłębiać się w te rozmyślania, ponieważ Bóg nic mi o tym nie mówił.
Zuchwałość samego dopuszczenia do rozmyślania o tak wielkiej zmianie bez otrzymania jasnego słowa od Boga sprawiła, że ciarki przeszły mi po plecach. Powiedziałem:
– Kocham Was i doceniam Wasze wsparcie, ale to po prostu nie jest temat do rozmowy, o ile Bóg się nie wypowie.
Poświęciłem następny dzień na samotną modlitwę. Był to wspaniały czas społeczności z Panem, w trakcie którego pokazał mi dwa fragmenty wyznaczające kierunek mojego przeznaczenia. Pierwszym z nich był 35 rozdział Pierwszej Księgi Mojżeszowej. Pan mówi tam do Jakuba: „Wstań, idź do Betelu i osiądź tam. Zbuduj tam ołtarz Bogu” (1M 35:1). Gdy mój wzrok padł na ten werset, Duch Święty mocno poświadczył, że w tej chwili ma on dla mnie szczególne znaczenie. Przypomniałem sobie, że Betel (Bet-El) oznacza dosłownie ‘dom Boży’.
Boża instrukcja w tym wersecie była dosyć dosłowna: „Wstań, przeprowadź się do innego miejsca i zbuduj miejsce uwielbienia – dom Boży”. Dla kaznodziei pytającego Boga, jaki powinien być jego kolejny ruch, ten werset był bardzo ważny i znaczący.
Klucze do błogosławionego Kościoła
Gdy musisz stawić czoła ważnej decyzji albo wyzwaniu,
nie wykonuj żadnego ruchu, dopóki najpierw nie porozmawiasz sam na sam z Bogiem i nie uzyskasz od Niego rady.
Słowo twoje jest pochodnią nogom moim
i światłością ścieżkom moim.
Psalm 119:105
Wtedy Pan znalazł sposób, aby zwrócić moją uwagę na kolejny, jeszcze mniej znany fragment – 11 rozdział 5 Księgi Mojżeszowej. Cały ten rozdział zawiera Boże instrukcje dla Jego ludu w chwili, gdy byli bliscy wkroczenia do Ziemi Obiecanej i wzięcia jej w posiadanie. Wersety te są pełne odniesień do przejęcia nowej ziemi i każdy z nich sprawiał wrażenie skierowanego do mnie. Przedostatni werset rozdziału przetoczył się jak grzmot w moim duchu:
Przekroczycie Jordan, aby wejść i wziąć w posiadanie ziemię, którą Pan, Bóg wasz, wam daje. 5 Mojżeszowa 11:31
Od tamtego czasu Bóg posługiwał się tym rozdziałem, aby przemawiać do mnie przy wielu okazjach (później podzielę się kilkoma z nich). Na razie wiedz po prostu, że ten dzień modlitwy, studiowania i społeczności z moim niebiańskim Ojcem zaowocował jasnym Słowem na temat mojej przyszłości. Założenie zboru nie było jedynie dobrym pomysłem; był to dla mnie Boży pomysł. Rozmawiałem o tej wskazówce z Olenem, a on zareagował z charakterystyczną łaską i mądrością. Zaproponował, abyśmy przedstawili starszym w Shady Grove to, czym się z nim podzieliłem, pozwolili im wysłuchać tego, co leży mi na sercu i posłuchali ich rady odnośnie tego, co robić dalej.
Dla mojego przyjaciela i mentora nie mógł to być łatwy okres. Olen był dla mnie jak ojciec, a on traktował mnie jak syna. Wiadomość o tych nowych planach była niczym nagła deklaracja syna biznesmena o niechęci przejęcia rodzinnej firmy.
Ostatecznie wszyscy zgodziliśmy się, że wystąpię z Shady Grove, zanim będę próbował robić coś nowego. Oznaczało to zminimalizowanie ryzyka pójścia za mną obecnych członków Shady Grove, którzy czuli się ze mną szczególnie związani. Całkowicie się z tym zgodziłem. Nie chciałem w niewłaściwy sposób rozpocząć nowej drogi życia i służby. Słowa z 11 rozdziału 5 Księgi Mojżeszowej jasno uzmysłowiły mi, że jeśli pragnę Bożego błogosławieństwa na czas służby na tej nowej ziemi, muszę wkroczyć do niej w absolutnej czystości i posłuszeństwie:
Strzeżcie się, aby wasze serce nie dało się zwieść i abyście nie odstąpili i nie służyli bogom innym i nie oddawali im pokłonu, gdyż Pan wybuchnie na was gniewem i zamknie niebiosa, że nie będzie deszczu, a ziemia nie wyda swego plonu, i szybko zginiecie w tej pięknej ziemi, którą Pan wam daje.
5 Mojżeszowa 11:16–17
Następnie spytałem Olena oraz starszych w Shady Grove, czy chcą odgrywać kluczową rolę w narodzinach tej pracy poprzez oficjalne założenie zboru i służbę opieki nad nim. Po modlitwie w tej intencji grupa odczuła, że Kościół Shady Grove nie powinien być rodzicem tego jeszcze nienarodzonego zboru. Ponownie okazało się, że ci ludzie wyraźnie słyszeli w tej kwestii głos Pana, co miały udowodnić przyszłe wydarzenia.
W tym czasie udałem się po poradę do Jimmy’ego Evansa, pastora zboru Trinity Fellowship w Amarillo w Teksasie. Trinity zawsze był jednym z najlepszych i najzdrowszych Kościołów, jakie widziałem. Pod przywództwem Jimmy’ego zbór powiększył się od około dziewięciuset członków do ponad ośmiu tysięcy – i to w społeczności liczącej sobie poniżej dwustu tysięcy. On i jego żona, Karen, są również założycielami wyróżniającej się służby wśród małżeństw i rodzin o nazwie Marriage Today (Małżeństwo dzisiaj – przyp. tłum.).
W ciągu tych lat Trinity Fellowship organizowało i prowadziło w ramach unii współpracę ze zborami o podobnym profilu w Zachodnim Teksasie, Nowym Meksyku i Oklahomie. Unia Kościołów Trinity Fellowship (UKTF) zapewniała porady, opiekę, służbę i pomoc kilkudziesięciu młodym zborom w północnej części Teksasu i wokół niej.
Usłyszawszy decyzję Shady Grove, udałem się po mądrą radę do Jimmy’ego. Gdy się o to pomodlił, zwrócił się do mnie ponownie z propozycją, która okazała się rozwiązaniem zesłanym z nieba. Zaproponował, abym na jakiś czas dołączył do zespołu UKTF i głosił kazania ewangelizacyjne w różnych zborach należących do unii. Mógłbym utrzymać w ten sposób rodzinę w okresie zobowiązującym mnie do niezakładania nowego zboru. Zgodziłem się z wdzięcznością, jednocześnie naciskając na Boga, aby dał mi konkretne wskazówki związane z miejscem i czasem założenia zboru oraz jego nazwą.
Liczne znaki pchały nas w kierunku Southlake w Teksasie, szybko rozrastających się przedmieść – sypialni zarówno Dallas, jak i Fort Worth. Jeśli chodzi o nazwę, Pan jeszcze raz posłużył się starotestamentowym Jakubem, aby wskazać nam drogę. Modliłem się i czytałem Słowo, zastanawiając się nad tym miejscem, gdy natknąłem się na dwudziesty ósmy rozdział 1 Księgi Mojżeszowej. Jest to fragment znanej historii, w której Jakub śpi pod schodami w tak złych warunkach, że za poduszkę służy mu kamień. We śnie widzi, jak otwiera się niebo, a aniołowie chodzą w górę i w dół pomiędzy niebem a ziemią. W dalszej części tego snu Jakub spotyka samego Boga, a On składa mu znaczącą obietnicę. Po obudzeniu Jakub jest ze zrozumiałych względów podekscytowany. Woła:
„Zaprawdę, Pan jest na tym miejscu, a ja nie wiedziałem”. Zdjęty trwogą rzekł: „O, jakimże lękiem napawa to miejsce! Nic tu innego, tylko dom Boży i brama do nieba”.
1 Mojżeszowa 28:16–17
W oczy rzuciła mi się jedna fraza: „brama do nieba”. To, co wówczas opisał podekscytowany Jakub, było dokładnie tym, czego z głębi serca pragnąłem dla tego nowego zboru. Chciałem, aby było to miejsce, w którym ludzie doświadczają obecności Bożej; miejsce, w którym ludzie, którzy nigdy nie przeżyli Bożej miłości, mocy i pokoju, czuli je natychmiast po wejściu do środka i ogłaszali: „Z całą pewnością Pan jest na tym miejscu”.
Będąc ewangelistą do szpiku kości, rozpaczliwie pragnąłem być przywódcą i szafarzem w miejscu, które kierowałoby ludzi do kochającego ich Boga, pokazując im drogę, Jezusa Chrystusa. Innymi słowy chciałem, aby to nowe miejsce było ponadnaturalnym łącznikiem… bramą. Tak więc zbór otrzymał nazwę Gateway (z jęz. ang. ‘brama’ – przyp. tłum.).
Bóg był równie wymowny i konkretny, jeśli chodzi o perspektywę czasową otwarcia. Pewnego dnia, pod koniec 1999 r., czytałem książkę, w której wspomniany został zbór, który został oficjalnie otwarty w pewną niedzielę wielkanocną. Skłoniło mnie to do rozmyślań o plusach i minusach inauguracji tego dnia. Jakaś cząstka mnie czuła, że żaden dzień nie mógłby być bardziej stosowny. W końcu niedziela wielkanocna to dzień, w którym Syn Boży pokonał śmierć i grób, otwierając całej ludzkości drogę do Boga i nieba. Co do względów praktycznych, jest to taki dzień w roku, kiedy ludzie niezbyt głęboko zaangażowani w Kościele mogą pojawić się na nabożeństwie.
Mimo wszystko nie chciałem dobrego pomysłu. Pragnąłem Bożego pomysłu. W ciągu całego mojego dorosłego życia Bóg posługiwał się moją żoną, Debbie, aby potwierdzić to, co do mnie mówił oraz przekazać mądrą perspektywę. Odłożyłem zatem książkę na bok i poszedłem do sąsiedniego pokoju, w którym Debbie zajęta była czytaniem. Powiedziałem:
– Kochanie, wydaje mi się, że otrzymałem pewne wskazówki od Pana na temat tego, kiedy ma się odbyć pierwsze nabożeństwo.
Podniosła wzrok znad książki i powiedziała:
– Mnie też chyba Bóg właśnie o tym powiedział.
– Naprawdę? – zapytałem, starając się nie sprawiać wrażenia zbyt zranionego albo rozczarowanego, że Bóg nie przemawia tylko i wyłącznie do mnie.
– Tak – kontynuowała – niedziela wielkanocna. – Właśnie czytała książkę o zborze, który doświadczył wielkiej manifestacji Bożej obecności w czasie nabożeństwa wielkanocnego.
– O tym samym myślałem! – powiedziałem – Zadzwońmy do Jimmy’ego Evansa i zobaczmy, co on o tym sądzi.
Kiedy dodzwoniłem się do Jimmy’ego, podekscytowany powiedziałem mu, że Debbie i ja jesteśmy przekonani, że Pan przemówił do nas precyzyjnie odnośnie daty inauguracji Kościoła Gateway. Zanim udało mi się ogłosić nowinę, Jimmy odezwał się:
– Aha, wiem, kiedy macie rozpocząć. W Wielkanoc.
Jak gdyby nie było to wystarczającym potwierdzeniem, jakiś czas później uczestniczyłem w nabożeństwie, na którym przemawiał wspaniały kaznodzieja i mój przyjaciel, Wayne Drain. Jeśli chodzi o Wayne’a, jego serce jest bardzo wrażliwe na głos Boży i jest on często potężnie używany przez Boga do przekazywania innym słów zachęty i pociechy. W czasie tego nabożeństwa miał właśnie tego typu przesłanie dla pewnego członka zgromadzenia, gdy nagle zatrzymał się, odwrócił w drugą stronę, wskazał na mnie i wypowiedział te słowa: „Wielkanoc. Wielkanoc. Wielkanoc”. Potem równie szybko zwrócił się znowu do tego człowieka i kontynuował swoją posługę słowem.
Nie trzeba dodawać, że poczułem, iż Pan dał mi jasną wskazówkę odnośnie inauguracji Kościoła Gateway. Miał to być 23 kwietnia 2000 r. Niedziela wielkanocna. Zupełnie odrębnym pytaniem było to, czy oprócz mnie, Debbie i naszych dzieci ktoś jeszcze się pojawi.
Skoro nazwa, miejsce i czas inauguracji nowego zboru zostały ustalone poprzez jasne słowa z nieba, jeszcze raz porozumiałem się z Olenem i starszymi zboru Shady Grove. Powiadomiłem ich, że UKTF jest gotowa przekazać pewien fundusz zalążkowy na potrzeby Kościoła, gdybym zdecydował się z niego skorzystać, ale chciałem się upewnić, czy sam zbór Shady Grove nie chciałby tego zrobić. Jego reakcja była łaskawa i zachęcająca. Powiedzieli mi, że po modlitwie w tej intencji są przekonani, że Trinity/UKTF idealnie nadaje się na położną asystującą przy tych narodzinach. Pobłogosławili nas i zapewnili, że się o nas modlą.
W ciągu miesięcy poprzedzających tę wyznaczoną przez Boga wielkanocną datę, Debbie i ja otrzymywaliśmy wsparcie oraz zachętę od Trinity Fellowship, jak również kilku długoletnich przyjaciół z okolicy. W domu prowadziliśmy regularne stadium biblijne, które gwałtownie się rozrastało.
Nasz fundusz zalążkowy wykorzystaliśmy na przygotowanie pierwszego nabożeństwa. Wynajęliśmy małą salę balową w hotelu Hilton. Nie było to bynajmniej najtańsze miejsce w okolicy, ale chciałem uczcić Pana, organizując pierwsze nabożeństwo w szczególny sposób. Wiedzieliśmy jednak, że budżet nie pozwoli nam spotykać się tam na stałe i że w przyszłości będziemy musieli znaleźć mniej kosztowne miejsce.
Ku naszej radości pojawiło się sto osiemdziesiąt osób. Byliśmy gotowi na imponujący start.
ROZDZIAŁ 3 Szalone początki
Wiedziałem, że nie powinienem zbytnio ekscytować się tak wysoką frekwencją w pierwszym tygodniu. Całkiem sporą liczbę uczestników nabożeństwa inauguracyjnego stanowili przyjaciele i życzliwe nam osoby będące zaangażowanymi członkami innych zborów. Tej niedzieli przyszli po prostu, aby okazać swoje wsparcie i nas błogosławić. Nie byłem pewny, ilu ludzi mogę spodziewać się w drugim tygodniu.
Po szalonych poszukiwaniach tańszego miejsca spotkań jedyną alternatywą okazało się zaniedbane kino. Podejrzewałem, że miejsce, które mimo sprzedaży biletów w cenie jednego dolara nie prosperuje, nie będzie piękne – i moje podejrzenia się potwierdziły. Podłogi lepiły się od wieloletnich plam po rozlanych napojach (jak się później okazało, tak samo było z wieloma siedzeniami – ludzie przyklejali się do nich).
Gdy nadeszła kolejna niedziela, wszyscy przybyliśmy do kina wczesnym rankiem. Niestety nie mogliśmy wejść do budynku. Człowiek zajmujący się jego obsługą, który miał nas wpuścić (nie powierzono nam klucza), poprzedniego wieczoru upił się i zaspał. Wreszcie, w desperacji, pewien śmiały członek naszej grupy podszedł do tylnych drzwi i włamał się do środka.
Ku mojemu rozczarowaniu na drugie nabożeństwo przyszło tylko sześćdziesiąt osiem osób. Radość pierwszego tygodnia przeszła w rozczarowanie drugiego tygodnia. Muszę przyznać, że był to jeden z najciemniejszych dni mojej służby. Tak naprawdę był on ciemny nie tylko z tego powodu. Kino, w którym odbywało się nabożeństwo, miało bardzo słabe oświetlenie. Co gorsza głosiłem kazanie na czarnej scenie z ciemną aksamitną kurtyną. Wisienką na tym katastrofalnym torcie była moja decyzja, aby tego dnia założyć czarne spodnie, czarną koszulę i czarną marynarkę. Po nabożeństwie pewien człowiek powiedział mi, że w czasie mojego kazania widział tylko głowę pozbawioną reszty ciała oraz dwie gestykulujące dłonie.
Nie był to wielki i chwalebny początek, jaki sobie wyobrażałem – szczególnie że miał on być pod każdym względem ucieleśnieniem doskonałości. Ale był to jakiś początek. Oczywistą jednak rzeczą było to, że musimy znaleźć bardziej odpowiednie miejsce na nasze nabożeństwa, i to szybko! Nasz zbór miał już dwa tygodnie, a krzywa jego wzrostu była skierowana w niewłaściwym kierunku!
Klucze do błogosławionego Kościoła
Nie ulegaj zniechęceniu, kiedy coś zaczyna się na mniejszą skalę albo w mniej wyrafinowany sposób, niż się spodziewałeś.
Módl się o mądrość, bądź posłuszny głosowi Pana i ufaj Mu.
Bo ci, którzy gardzili dniem małych początków, będą się jeszcze radowali, gdy zobaczą kamień szczytowy w ręku Zorobabela.
Zachariasza 4:10
Modliliśmy się o mądrość, otwarte drzwi i boskie kontakty. W łaskawej odpowiedzi na nasze modlitwy Bóg postawił na naszej ścieżce pastora Davida Whitingtona. Był on i wciąż jest pastorem w wielkim zborze o nazwie Christ Our King (Chrystus nasz Król – przyp. tłum.) w Southlake w Teksasie. W czasie spotkania z nim spytałem, czy byłby zainteresowany wynajmowaniem swojego budynku kościelnego w sobotnie wieczory nieopierzonym nowicjuszom (zbór Christ Our King spotykał się wówczas na nabożeństwach tylko w niedzielne poranki). Odpowiedź Davida była wspaniała. Powiedział:
– Jak najbardziej! Szczerze mówiąc, modliłem się, aby w Southlake powstawały nowe zbory. Jesteście odpowiedzią na moje modlitwy.
David jest jednym z najbardziej zainteresowanych rozwojem Królestwa ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałem. W ciele Chrystusa zbyt rzadko spotyka się pastorów tak hojnych i dobrodusznych.
Dzięki sali głównej mogącej pomieścić sto pięćdziesiąt osób oraz mniejszym pomieszczeniom w Christ Our King zyskaliśmy odpowiednie, wiarygodne i łatwe do znalezienia miejsce na nabożeństwa w sobotnie wieczory, w którym mogliśmy osiąść i zacząć wzrastać. I tak właśnie się stało.
W ciągu pierwszego roku głosiłem kazania w sobotę wieczorem, po nabożeństwie Debbie i ja szliśmy na obiad z jedną lub dwiema parami spośród nowych członków zboru. Po posiłku Debbie, dzieci oraz ja wracaliśmy do kościoła, żeby posprzątać kaplicę i przygotować wszystko na nabożeństwo zboru Christ Our King, które odbywało się następnego ranka.
Po piętnastu miesiącach kolejny raz się przeprowadziliśmy – do dawnego lokalu kościelnego, który w ciągu tygodnia używany był przez przedszkole A World of Learning (Świat nauki – przyp. tłum.). Ta lokalizacja miała kilka zalet. W głównej sali można było zmieścić nawet trzysta osób; w razie potrzeby mogliśmy organizować kilka nabożeństw w ciągu jednego weekendu; a przede wszystkim nie musieliśmy niczego przestawiać przed każdym nabożeństwem i po nim. Mogliśmy zainwestować w lepsze nagłośnienie, oświetlenie oraz rzutniki i zostawiać je na miejscu. To było wspaniałe.
Nasze posunięcie zbiegło się z falą gwałtownego wzrostu zboru, która tak naprawdę nigdy nie opadła. Jeśli chcesz zrozumieć perspektywę naszego rozwoju, rozważ następującą rzecz: zanim się tam wprowadziliśmy, inny zbór wynajmował A World of Learning przez kilka lat, jednocześnie budując stały dom. Kiedy się wprowadzili, frekwencja na ich nabożeństwach wynosiła około trzystu osób i niemal nie zmieniła się w momencie wyprowadzki.
Ten zbór postanowił nie wydawać pieniędzy na ulepszanie lub modernizację wynajmowanego lokalu. Łatwo zrozumieć tę logikę. W końcu miejsce nie należało do nich, więc inwestowali wszystkie zasoby finansowe w budowę stałego lokalu. W rezultacie spędzili trzy lata w budynku o obdrapanych ścianach, z wytartym dywanem na podłodze.
My również mieliśmy nadzieję, że kupimy ziemię i będziemy na niej budować, ale wybraliśmy inne podejście. Natychmiast wydaliśmy 75 tysięcy dolarów na modernizację budynku, który nie należał do nas.
Zaczęliśmy od jednego nabożeństwa w każdą niedzielę. Gdy przestaliśmy się wszyscy mieścić, dodaliśmy kolejne nabożeństwo, a wkrótce potem również spotkania w sobotnie wieczory. Wzrost zboru wciąż był gwałtowny. Wprowadziliśmy się do lokalu A World of Learning, mając około dwustu członków i regularnych gości. Kiedy piętnaście miesięcy później przenieśliśmy się do własnego budynku, było nas już ponad dwa tysiące, a każdego weekendu odbywało się pięć nabożeństw.
Proszę, abyś zrozumiał, że nie mam zamiaru się przechwalać. Jest po prostu niezmiernie ważne, abyś zdał sobie sprawę, jak zdumiewające jest to, co Bóg uczynił na naszych oczach. Istotne jest udokumentowanie rozmiaru i zasięgu tego cudu, zanim przedstawię Ci zasady i wskazówki, dzięki którym ten cud stał się możliwy. Innymi słowy chcę, abyś pojął ogrom tego błogosławieństwa, zanim powiem Ci, co moim zdaniem uczyniło nas podatnymi na to błogosławieństwo.
W tym piętnastomiesięcznym okresie niezwykłego wzrostu zlokalizowaliśmy ponad pięć hektarów odpowiedniej ziemi znajdującej się naprzeciw ruchliwej głównej ulicy handlowej biegnącej przez Southlake. Dzięki Bożej łasce oraz ofiarności wszystkich naszych członków zapłaciliśmy za nią gotówką milion czterysta tysięcy dolarów! Następnie sformułowaliśmy coś, co uznaliśmy za finansowo skromny, lecz wybiegający w przyszłość plan naszego pierwszego własnego domu.
Chcieliśmy wybudować wielki kompleks budynków, ale początkowo w planach była budowa tylko połowy, rozbudowę pozostawialiśmy na czas przyszłego wzrostu. Mieliśmy świetny pomysł stworzenia w pierwszej kolejności prostego pomieszczenia, biorąc pod uwagę – gdyby wymusił to wzrost – najzwyklejsze zburzenie ściany i powiększenie przestrzeni więcej niż dwukrotnie. W pierwszej fazie planu chcieliśmy zbudować system siedzeń w kształcie wachlarza, czyli zasadniczo zaokrągloną ćwiartkę mieszczącą około sześciuset pięćdziesięciu siedzeń. Po usunięciu ściany w drugiej fazie zostałaby utworzona przestrzeń do siedzenia dla tysiąca sześciuset osób poprzez poszerzenie wachlarza do półokręgu.
Było to dosyć sprytne podejście, ale przechytrzyliśmy samych siebie. Zaprojektowanie i wykonanie pierwszej fazy zajęło dwadzieścia cztery miesiące. Zanim poczuliśmy się gotowi do wyprowadzki z A World of Learning do naszego pierwszego prawdziwego domu, już się w nim nie mieściliśmy. Od początku musieliśmy prowadzić trzy nabożeństwa weekendowe! A to oznaczało, że natychmiast trzeba było zacząć planowanie fazy drugiej i ustalenie budżetu. Wykończenie pustej połowy wnętrza naszego budynku zajęło osiem miesięcy, a zanim się skończyło, wróciliśmy do pięciu nabożeństw w każdy weekend z frekwencją przekraczającą trzy tysiące osób.
Dzień pierwszego nabożeństwa w naszej w pełni wyposażonej sali głównej był dla mnie ekscytujący – nie tylko dlatego, że był to krok milowy w naszej podróży z Bogiem oraz wspaniały dowód Jego łaski, ale również z nieco egoistycznego powodu: przynajmniej na jakiś czas mogliśmy powrócić do tylko trzech nabożeństw!
Ten plan miał jednak krótki żywot. W ciągu kolejnych sześciu lat musieliśmy dodać czwarte, piąte i ostatecznie szóste nabożeństwo, jednocześnie prowadząc kilka nabożeństw w dwóch filiach oraz jedno w pobliskim kinie. (Tak, w kinie! Ale było to zupełnie nowe i ładne kino i o ile mi wiadomo, nikt nigdy nie przykleił się do krzesła).
Oczywiście w ciągu tych kilku pierwszych zdumiewających lat nie byłem w tej podróży sam. Część historii, którą opowiem w kolejnych rozdziałach, stanowi historia Gateway jako domu służby dla jednego z najbardziej niesamowitych zespołów, złożonych z mężczyzn i kobiet, jakie spotkałem. Bywało, że co miesiąc pojawiał się nowy ważny pastor albo funkcja w zborze. Były miesiące, w których dodawaliśmy dwie lub trzy.
W dziesiątym roku naszego istnienia przeprowadziliśmy się z tamtego miejsca do obecnej siedziby Gateway. Kilka lat wcześniej Pan poprowadził nas do około siedemdziesięciotrzyhektarowej działki położonej wzdłuż głównej autostrady, w odległości mniej więcej jednej mili od poprzedniej lokalizacji. Była to (i wciąż jest) piękna posiadłość, na której rosły drzewa i znajdowały się łagodne pagórki oraz kilka stawów z wodą źródlaną. W dalszej części książki podzielę się kilkoma zasadami duchowymi, które doprowadziły nas do zdobycia tej ziemi. Na razie chcę, żebyś po prostu wiedział, że ten proces był wypełniony cudami podobnie jak poprzednie kroki na naszej drodze.
Zanim po raz pierwszy wbiliśmy łopatę w ziemię tej posiadłości, zainwestowaliśmy w opracowanie długoterminowej strategii dla nowego budynku. Jeśli jest coś, czego nauczyliśmy się w poprzednich latach życia naszego zboru, była to prawidłowość, że jeśli słyszymy głos Boży, nasze marzenia nie mogą być większe od tego, czego Bóg może dokonać. Natomiast na papierze rozmiar tych marzeń był oszałamiający.
Początkowo w planach było miejsce za sto milionów dolarów, mieszcząca cztery tysiące miejsc siedzących oraz wyposażone w dodatkowe sale przeznaczone do prowadzenia służby wśród dzieci oraz dorosłych. 13 listopada 2010 r. odbyło się nasze pierwsze nabożeństwo w nowej siedzibie. Towarzyszyło mu radosne uwielbienie zrodzone z głębokiej wdzięczności wobec Boga za Jego wielką łaskę i niezasłużone błogosławieństwa. Nasi ludzie ponownie okazali szczodrość w czasie jednej z największych recesji, jakiej byliśmy świadkami w naszym życiu.
Jak wspomniałem na początku, nasz wzrost trwa. W rzeczywistości, gdy piszę te słowa, dodajemy do naszego grafika jeszcze jedno nabożeństwo w niedzielne wieczory, dzięki czemu powracamy do pięciu nabożeństw w ciągu weekendu w głównej siedzibie oraz odpowiednio czterech i pięciu w naszych filiach. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy nasz wzrost wyniósł 40 procent!
Zdaję sobie sprawę, że opisując podróż Gateway, powoływałem się na wiele dowodów liczbowych, ale nie chcę wywrzeć niewłaściwego wrażenia. Faktem jest, że centrum naszej historii nie jest wzrost. Jest nim zdrowe podejście.
Rozumiemy, że nasz wzrost jest efektem zdrowego podejścia oraz Bożego błogosławieństwa. Dlaczego? Ponieważ to, co jest zdrowe, rośnie. W kolejnych częściach książki podzielę się z Wami wieloma zasadami, które – moim zdaniem – przyczyniają się do zdrowej atmosfery, błogosławieństwa i wzrostu.
Nie są to jedynie moje przemyślenia. Wręcz przeciwnie! To, o czym teraz Wam opowiem, jest zebraną mądrością wielu ludzi. Jeszcze raz podkreślę, że nie jest to moja historia. Jestem jedynie jej narratorem. Posłuchajcie.