- W empik go
Bohaterka. Tom 2 - ebook
Bohaterka. Tom 2 - ebook
List, który Armand du Plessis, kardynał de Richelieu, napisał do królowej Anny Austriaczki, wysłałby go na szafot, gdyby król go przeczytał. Ale ktoś dowiaduje się o jej istnieniu, zanim atrament wyschnie, i ten ktoś pragnie życia Richelieu: Annaïs de Lespars, która przybyła z Anjou, by pomścić swoją matkę, zdradzoną i zamordowaną na rozkaz kardynała. Jego posłaniec, mnich Corignan, zostaje zaatakowany przez Annaïs i jej zwolenników, a następnie uratowany przez fechmistrza Trencavela, zaalarmowanego jego krzykami, ale cenny list znika. Kto go ma? Trencavel, myśli Annaïs, tak samo sądzą mnich i kardynał. Jest to fałszywa dedukcja, bo to przyjaciel młodego fechmistrza wziął go machinalnie, co stanowi bardzo realne zagrożenie dla Trencavela. Sytuacja się komplikuje: nie wiedząc o tym przed potyczką, Trencavel, który zakochał się w Annaïs, teraz stara się jej pomóc w każdych okolicznościach, ale ona wciąż widzi w nim wroga… Od tego momentu dramatyczne wydarzenia i szermierka podążają ze sobą zgodnie w zawrotnym tempie, aż do fatalnego końca bardzo autentycznego spisku Chalais’go, który służy jako sceneria tej heroicznej przygody rozpoczętej w marcu 1626 roku we Francji Ludwika XIII.
Seria wydawnicza Wydawnictwa JAMAKASZ „Biblioteka Andrzeja – Szlakiem Przygody” to seria, w której publikowane są tłumaczenia powieści należące do szeroko pojętej literatury przygodowej, głównie pisarzy francuskich z XIX i początków XX wieku, takich jak Louis-Henri Boussenard, Paul d’Ivoi, Gustave Aimard, Arnould Galopin, Aleksander Dumas ojciec czy Michel Zévaco, a także pisarzy angielskich z tego okresu, jak choćby Zane Grey czy Charles Seltzer lub niemieckich, jak Karol May. Celem serii jest popularyzacja nieznanej lub mało znanej w Polsce twórczości bardzo poczytnych w swoim czasie autorów, przeznaczonej głównie dla młodzieży. Seria ukazuje się od 2015 roku. Wszystkie egzemplarze są numerowane i opatrzone podpisem twórcy i redaktora serii.
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66980-47-1 |
Rozmiar pliku: | 5,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Michel Zévaco urodził się 1 lutego 1860 roku w Ajaccio na Korsyce. Swoje chłopięce lata spędził w internacie, w 1878 roku zdał maturę. Następne cztery lata spędził w wojsku, którego szeregi opuścił jako podporucznik dragonów. W lipcu 1886 zamieszkał w Paryżu.
Zafascynowany literaturą i polityką, został dziennikarzem, potem sekretarzem redakcji pisma „L’Égalité”, kierowanym wówczas przez rewolucjonizującego socjalistę, Jules’a Roques. W 1889 roku Zévaco wystartował z Ligi Socjalistów – bez powodzenia – w wyborach parlamentarnych. Z powodu zjadliwości swych wypowiedzi w okresie nasilonych zamachów anarchistycznych został kilkakrotnie skazany na pobyt w więzieniu Sainte-Pelagie, np. za „nawoływanie do zabójstwa” w 1890 roku, a także w 1892 za wypowiedź na zgromadzeniu publicznym w Paryżu: „Burżuje zabijają nas głodem; kradnijmy, zabijajmy, wysadzajmy dynamitem; wszystkie środki są dobre, by uwolnić nas od takiego gnicia”.
W roku 1900 Zévaco porzucił dziennikarstwo polityczne, by poświęcić się pisaniu powieści odcinkowych. W tej nowej roli zadebiutował powieścią Borgia!, opublikowaną w „La Petite République Socialiste”. Po sukcesie tego utworu stworzył dla tego samego dziennika cieszącego się popularnością bohatera, Pardaillana.
W 1905 roku związał się z dziennikiem „Le Matin”, dzięki któremu stał się wiodącym pisarzem, stawianym na równi z Gastonem Leroux. W latach 1905-1918 „Le Matin” opublikowało dziewięć powieści odcinkowych, z których Fanfaron i seria o Pardaillanach były namiętnie czytane przez młodego Jean-Paula Sartre’a. Powieści te równolegle wydało Wydawnictwo Fayarda w swojej serii „Książka Popularna”.
Trzeba zaznaczyć, że Zévaco nie porzucił zupełnie dziennikarstwa. Jego nazwisko pojawia się na listach współpracowników literackich dziennika „L’Humanité”.
Podczas I wojny światowej opuścił Pierrefonds, gdzie żył od końca XIX wieku, by zamieszkać w schronisku w Eaubonne w Val-d’Oise, gdzie zmarł na raka 8 sierpnia 1918 roku.
Powieści Michela Zévaco mieszczą się głównie w gatunku literackim „płaszcza i szpady”, a ich fabuła w większości rozgrywa się we Francji w czasie XIV-XIX wieku. Żywa akcja czy ciekawe tło historyczne sprawiły, że utwory Zévaco cieszyły się wielką popularnością nie tylko we Francji, ale także we Włoszech i Rosji. Kilka z nich przeniesiono na ekrany kin.
Do najważniejszych i najlepszych powieści tego pisarza można zaliczyć złożony z dziesięciu tomów cykl Pardaillanowie oraz utwory: Fanfaron, Bohaterka, Most wspomnień, Kochankowie z Wenecji, Buridan, Krwawa królowa, Nostradamus, Łąka kleryków, Piękna Florinda, Borgia!. Większość z nich można łączyć w cykle, powiązane ze sobą za sprawą postaci głównego bohatera.Rozdział XXXVIII
Król Ludwik XIII
Już o świcie kardynał de Richelieu był na nogach. Król zamierzał udać się do Fontainebleau1 i wezwał go na ósmą rano. Jego Eminencja przez całą noc czekał na powrót Saint-Priaca, na początku z tłumioną radością z powodu bliskiego triumfu, potem z niecierpliwością i niepokojem, a wreszcie z gorączkowym przeczuciem porażki. Nie pojawiał się ani Saint-Priac, ani Rascasse, ani Corignan. Przyszedł świt, ale nie było nikogo. O szóstej rano – nikogo. Około siódmej kardynał udał się do Luwru i ujrzał na dziedzińcu ekwipaże królowej, która miała towarzyszyć Ludwikowi wraz ze swoimi dwórkami.
Anna Austriaczka już przybyła, opuściwszy Val-de-Grâce o szóstej rano, by wykonać polecenie jej królewskiego, tyrańskiego małżonka.
Moc dworzan paradowało już przed Luwrem na pięknych i silnych normandzkich rumakach, których zresztą przestawano używać od czasu, jak zbroje stały się lżejsze, choć nagolenniki pozostały jeszcze na każdym zakręcie ich historii. Lecz pod mieniącymi się satynowymi lub aksamitnymi płaszczami prawie wszyscy jeźdźcy nosili skórzane pancerze i ryngrafy2.
W przedpokojach damy dworu królowej wyczekiwały na odjazd. Jedna z tych pań, młoda i piękna, wyglądała przyjazdu kardynała. Była nią pani de Givray. Gdy się ukazał, podeszła do niego i pochylona w ukłonie, przyjmując od niego błogosławieństwo, wyszeptała pospiesznie:
– Królowa odbyła jeszcze jedno spotkanie z Monsieur.
– Czy książę Gaston był sam?
– Towarzyszył mu marszałek d’Ornano.
Wywiadowczyni kardynała lekkim krokiem dołączyła do grupy pań i zaczęła rozmawiać wesoło, śmiejąc się. Może nie była zbyt pewna, czy uczyniła dobrze i czy jej szybka rozmowa z kardynałem nie była niegodziwością.
Kardynał kroczył przez pokoje, a gdzie przeszedł, zalegała cisza. Wszyscy kłaniali się, lęk i szacunek pochylał wszystkie głowy. W otoczeniu kilku swych dworzan szedł powoli, zręcznie, pozornie nie zwracając uwagi na poważanie, jakie tworzyło specjalną atmosferę, jednak w głębi duszy rozkoszując się nim.
Do królewskich komnat Richelieu został wprowadzony przez Pierre’a Bertauta.
Ów dworzanin był ojcem rozkosznej dziewczynki, mającej wówczas około dziesięciu lat, która później miała nazywać się pani de Motteville i zostawić po sobie zabawne pamiętniki z tej tak ciekawej epoki.
Kardynał wszedł do gabinetu króla i ujrzał stojącego w pobliżu fotela dwudziestosześcioletniego szlachcica ubranego w strój z szarego aksamitu, ze szpicrutą w ręku, w nonszalanckiej, choć chorowitej postawie, z niespokojnym wzrokiem. zasępionym czołem pod długimi włosami opadającymi puklami aż na ramiona – a jednocześnie ta nijakość korygowana była najwyższą elegancją gestów i powściągliwością.
Był to król Francji.
Ludwik XIII nie był już tym wdzięcznym, marzycielskim, porywczym młodzieńcem, inspirującym rodzaj współczującej czułości, tym biednym małym królewiątkiem, którego pokazaliśmy, opowiadając o przygodach pana de Capestang. Jego nieśmiałość przeszła w słabość. Jej bohaterskie instynkty stały się cierpkie i zmieniły się w głuchą, niewyznawaną potrzebę władzy. Chciał być panem i nie śmiał tego czynić. Marzył o rozkazywaniu, a to on słuchał poleceń. Z tego biernego posłuszeństwa wobec despotyzmu Richelieu’go, okrutnie mścił się na bliskich. Zdrady, podejrzenia, strach zabiły w nim młodość. Wątpił w siebie i we wszystkich. Mówił źle, czasem się jąkał. Miał napady wściekłego gniewu i głębokiego przygnębienia. Wszystko to mogło być spowodowane chorobą, która go podminowywała…
To nie był już bohater Capestanga.
Taki był obecnie Ludwik XIII.
Jednocześnie z kardynałem do gabinetu królewskiego drugimi drzwiami weszła królowa Anna Austriaczka. Na jej widok kardynał zatrzymał się i zachwiał na nogach. Na jego twarzy rozlała się śmiertelna bladość, ręce zacisnęły się, stłumił łkanie.
Królowa była bowiem piękna, ową promienną pięknością, której smutek i źle obtarte łzy dodawały jeszcze uroku. Richelieu kochał ją rozumem i sercem, dumą i namiętnością. Za jej uśmiech wyrzekłby się swej władzy. A oto owa piękna kobieta, owo wymarzone bóstwo rzuciło na niego jedno z tych lodowatych spojrzeń, które wydają się mówić: „Nigdy!”.
Dumny Richelieu, przed którym wszyscy pochylali głowy, pochylił się więc przed królową w pokornym ukłonie. Ale u tego człowieka, którego tak podziwia historia, ból natychmiast przybierał swą najbardziej podłą i ohydną postać, gdy nie jest ona uszlachetniona walką i usprawiedliwiona niebezpieczeństwem. Była nią zemsta… Z ust wybiegł mu prawdziwy syk:
– Sire3 – powiedział – oddaję się do dyspozycji Waszej Królewskiej Mości, a jednocześnie mam zaszczyt oznajmić, że dziś jeszcze urządzę się w moim świeżo wykończonym pałacu…
Królowa ani drgnęła.
– Sire – rzekła zimno – przychodzę prosić Waszą Królewską Mość o pozwolenie nietowarzyszenia mu do Fontainebleau. Pragnęłabym pozostać w mojej skromnej rezydencji w Val-de-Grâce…
Już chmura gniewu okryła czoło Ludwika XIII, gdy Richelieu, dał mu nieznaczny znak. Król przez chwilę spoglądał na niego zdumiony, ale ponieważ kardynał powtórzył znak, więc rzekł:
– Uczyń pani, jak ci się podoba. Przypuszczam, że… nie zakłócę ci spokoju w twej sa… samotni.
Anna Austriaczka złożyła przed królem głęboki ukłon, po czym wyszła z gabinetu, nie spojrzawszy na kardynała, bladego z miłości i gniewu. Kilka chwil później można było usłyszeć hałas pojazdów odwożących królową i jej dwór.
– Sire – rzekł wtedy kardynał – dobrze będzie, gdy w królowej wzbudzimy ufność. Dlatego poprosiłem Waszą Królewską Mość o pozostawienie jej zupełnej swobody, ale ja tam będę… i czuwał…
Ludwik XIII rzucił na ministra spojrzenie pełne czarnej nienawiści i być może także rozpaczy.
– Tak – mruknął – wiem, że czuwasz, panie. Moje dobra, moja korona, wszystko aż do mego honoru włącznie jest w twoich rękach, a moja osoba raduje się nawet z tej niestrudzonej ochrony. Co bym bez ciebie począł? Byłbym tylko królem, jak Henryk IV, mój ojciec. Dzięki twej troskliwości szybuję powyżej… niebezpieczeństw grożących mej królewskości.
Wybuchnął gorzkim śmiechem. Ta zgryźliwa i posępna ironia była cechą jego charakteru. Richelieu bardzo dobrze zrozumiał szyderstwo, poprzestał jednak na zapewnieniu, że całym swym życiem służy królowi.
Ludwik XIII padł na fotel.
– Jestem zmęczony – rzekł ponurym tonem, który rzadko go opuszczał. – Wszystko to przeraża mnie i rozdziera mi serce. A więc Gaston… mój brat! Tak, mój brat, ośmieliłby się… Ach, kardynale, jak okropnie jesteś czujny!
Potem dodał cicho, jakby do siebie: – Wolałbym o niczym nie wiedzieć!
Ludwik XIII przez kilka trwał w milczeniu. Richelieu trwał niewzruszenie spokojny. Był w nim oprawca. To cierpienie męża królowej koiło jego własne. Wystrzegał się, aby nie przerwać tej zaciekłej zadumy.
– A więc mówisz – zagaił znowu rozmowę król – że istnieje zamiar wtrącenia mnie do klasztoru albo do grobu, a potem wydania królowej za mego brata, który z kolei sam zostanie królem? Powiedz! – kontynuował król ze wściekłym bólem rannego, którego ranę rozwierca się żelazem. – Mów! To prawda, czyż nie tak? To twoja przenikliwość i twoje zaangażowanie odkryły ten spisek?
– Och, Najjaśniejszy Panie – rzekł wreszcie Richelieu ze złowróżbnym spokojem – błagam Waszą Królewską Mość, nie przesadzajmy! Bogu dzięki, ani królowa, ani Monsieur nie stworzyli tak obrzydliwych planów. Powiedziane było jedynie, że gdyby król umarł, jego brat wstąpiłby na tron, co oczywiste, a wtedy jego niemal obowiązkiem byłoby nie odsyłać królowej do Hiszpanii… ot, i wszystko!
– Ot i wszystko…!
– Tak, Najjaśniejszy Panie: gdyby Wasza Królewska Mość umarł… albo… abdykował…
– Umrzeć jak Henryk III i Henryk IV… albo abdykować jak Karol V4 – wyszeptał Ludwik XIII.
Znowu zapadła długa, straszliwa cisza. W tej komnacie trzepotała skrzydłami utrata nadziei, ponieważ wraz z Richelieu pojawiło się w niej szalone widmo ambicji.
– W mojej rodzinie! – ciągnął dalej Ludwik XIII. – Mój własny brat…!
– Sire – powiedział Richelieu, kłaniając się – mam zaszczyt prosić cię o rozkaz aresztowania mego brata Louisa de Richelieu.
Ludwik XIII z żywością podniósł głowę. Jego blade wargi wykrzywił pogardliwy grymas.
– Tak, rozumiem cię, kardynale – rzekł powoli. – Nie ma rodziny, nie ma brata, nie ma żony, nieprawdaż, nie ma się nic, kiedy chodzi o politykę?
– Kiedy chodzi o dobro państwa, Sire.
– Niech i tak będzie. Cóż takiego uczynił nowo mianowany kardynał, co szkodziłoby interesom państwa? Powiedz mi, kardynale, oskarż brata.
– Najjaśniejszy Panie, nie był posłuszny królowi i opuścił Paryż dopiero dziś w nocy.
– Ba…!
– To nie jest wcale błahostka teraz, kiedy niezbędne jest zmuszanie do posłuszeństwa tych wszystkich hreczkosiei. Lecz jeśli prosiłem cię, Sire, o kapelusz kardynalski dla mego brata, to tylko dlatego, aby opuścił Paryż. Jeśli zaś chciałem go wypchnąć z Paryża, to jedynie dlatego, że popiera on pretensje tej intrygantki, tej awanturnicy…
– Córki tej biednej Lespars?
– Tak, Sire. Znalazła ona w moim bracie najgorętszego obrońcę…
– A jeśli to jednak prawda? Jeśli panna de Lespars – dodał Ludwik XIII, oblewając się rumieńcem – rzeczywiście jest córką mego ojca?
– Byłaby przez to jeszcze bardziej niebezpieczna. Lecz jest to jedynie wytwór wyobraźni owej, jak ją raczyłeś nazwać, biedaczki Lespars, która była bardzo groźną i wielką amatorką przygód… Sire, te urojone pretensje mogą spowodować zamęt pośród naszej szlachty, już tak mało skłonnej do przyjmowania dyscypliny, którą musimy jej narzucać. Proszę cię, Sire, o rozkaz aresztowania mego brata…
Ludwik XIII był człowiekiem o dziwnej słabości charakteru. Bywał też okrutny. Brało się to może ze słabego zdrowia, a może z mizantropijnego usposobienia. Zwłaszcza o nim można było powiedzieć, że był królem słabym. Lecz Ludwik XIII był w duszy również szlachcicem… nawet wówczas, gdy szlachta spiskowała przeciw władzy królewskiej i gdy pozwalał Richelieu’mu, aby ją ścinał, to w głębi serca wraz z nią spiskował. Nienawidził sposobu działania, jaki sobie przyznawał ten niegodziwy kapłan w czerwonej szacie, chcący nałożyć szlachcie kaganiec i uwiązać ją na łańcuchu.
– Mości kardynale – powiedział – czuję dużo sympatii dla twego brata. Nie chcę…
– Ależ, Sire! – przerwał mu Richelieu.
– Gdy król powie: „Ja chcę lub nie chcę – rzekł Ludwik XIII – pozostaje tylko być mu posłusznym. Chcę, aby mój nowy kardynał dostał się spokojnie do swego miasta, czyli Lyonu…
Richelieu uśmiechnął się. Król dostrzegł ten uśmiech i dodał:
– Gdyby w drodze przytrafiłoby się mu jakieś nieszczęście, to znajdę winowajcę i ukarzę go, choćby był na samym szczycie władzy.
Richelieu pobladł i pomyślał, że Ojciec Joseph musiał postawić jakieś dobre ostrze na drodze do Lyonu. Skłonił się głęboko i wyszeptał:
– Życzenia mego króla są dla mnie rozkazem.
– Kardynale, raczej powiedz: moja wola. A teraz dokończ swój raport.
Słowa te chłosnęły Richelieu’go. Zrozumiał, że jeśli nie przyjmie wyzwania, jeśli zaakceptuje to smagnięcie szpicrutą, zostanie poderwany jego autorytet. Zrozumiał, że król przeżywał jedną z krótkich godzin buntu. Przyjął więc maskę dumnej twarzy, czego nauczył go Ojciec Joseph, i która była bez wątpienia najbardziej wyrazistą oznaką jego siły.
– Najjaśniejszy Panie – powiedział, prostując się i blednąc – minister nie składa raportów lecz dyskutuje o sprawach państwa. W chwili gdy Wasza Królewska Mość widzi we mnie jedynie zwykłego urzędnika, oddalam się, Sire, mam zaszczyt prosić o odprawienie mnie…
Uderzenie było zręczne. Zawsze się udawało… albo prawie zawsze.
– Kardynale – odparł Ludwik XIII z godnością – widzę w tobie zwykłego poddanego, a jak mi się zdaje, jeszcze jestem królem, co prawda bardzo słabym. Jednak nawet będąc takim królem, jakim jestem, to jako prewot czy minister zawsze będziesz moim poddanym. Musisz mi zatem być posłuszny aż do dnia, w którym wstąpię do klasztoru, albo do grobu, który chcą przede mną otworzyć. Rozkazuję ci więc strzec naszej osoby z oddaniem, co uczyni ciebie pierwszego spośród naszych poddanych.
– Ach, Sire… – wymamrotał Richelieu, udając, że się pogodził z upokorzeniem.
– Mówię: pierwszego, a jeśli w sercu są słowa, które wymazuję, gdy tylko usta je wypowiedzą, to te w pełni potwierdzam. Mów zatem, kardynale, słucham cię…
Ludwik XIII opadł na fotel i mówił dalej z ukrywaną nonszalancją:
– Żądając ode mnie aresztowania twojego rodzonego brata, wskazałeś mi w ten sposób, że przywiązanie rodzinne powinno ustąpić przed interesami państwa… zamierzałeś zatem…
Król zamilkł i zaczął bawić się swą szpicrutą. Richelieu przypatrywał się mu z wielką uwagą gracza.
– Zażądać od ciebie, sire, aresztowania księcia Andegaweńskiego? – zapytał, sondując grunt. – Czy to właśnie chciałeś powiedzieć, Wasza Królewska Mość…?
Ludwik XIII zachował milczenie. Richelieu niedostrzegalnym gestem wyraził swój gniew.
– Sire – zapytał – a jeśli zażądam od ciebie tego aresztowania?
– Ho! ho! – wykrzyknął Ludwik XIII, podnosząc się gwałtownie z miejsca.
Spojrzeli na siebie badawczo. Każdy z nich marzył w duszy o usunięciu Gastona Andegaweńskiego, żaden z nich jednak nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności za ten straszliwy skandal. W kilka chwil Richelieu obliczył szybko swoje siły i niewątpliwie osądził, że aresztowanie księcia Andegaweńskiego mogłoby wywołać rewoltę szlachty i że obecnie nie ma dość mocy, żeby zniszczyć równie potężnego przeciwnika.
„Brakuje mi jeszcze kilku głów” – warczał w myślach, a głośno rzekł: – Sire, to prawda, marzę o uwięzieniu Jego Książęcej Mości, twego brata, lecz niewola będzie słodka: trzeba go ożenić.
Ludwik XIII usiadł z powrotem w fotelu.
– Należy – dodał kardynał – przyśpieszyć związek Monsieura z panną de Montpensier, wtedy ucichną wszystkie plotki, rozproszą się wątpliwości, upadną wszystkie nadzieje. Wówczas Monsieur zostanie lepiej oddzielony od królowej niż murami więzienia. Tym sposobem wyrwiemy go spod wpływów i przewrotnych podszeptów tych, którzy go otaczają.
– Nazwij ich – rzekł król zmienionym głosem.
– Księżna de Chevreuse, księżna de Condé, pan de Vendôme, jego brat, Wielki Przeor, sami wrogowie Waszej Królewskiej Mości. Wkrótce będę miał dowody…
– A czekając na te dowody?
– Wymierzę w nich cios, aby ostrzec najzuchwalszych, że mamy piorun, który wszystko może zamienić w pył! Schwytam najaktywniejszych z tych złych doradców, a przede wszystkim tego, który ma największy wpływ na słabego księcia Andegaweńskiego…
– Myślisz o marszałku Ornano?
– To Wasza Królewska Mość wymieniła jego nazwisko. Tak, Sire, ten, który był guwernerem księcia, a teraz stał się jego potępioną duszą. Już najwyższy czas, Sire. Przyszedłem ci oznajmić, że Ornano miał także sekretne spotkanie z…
– Dokończ, kardynale.
– Z królową, Najjaśniejszy Panie!
Ludwik XIII zsiniał. Powstał z wysiłkiem, przesunął ręką po czole, dwukrotnie obszedł swój gabinet i stanąwszy przed Richelieu, rzekł:
– Możesz już odejść, mości kardynale.
Richelieu skłonił się nieszczęsnemu królowi, którego skazał na tortury i cicho opuścił królewski apartament.
W przedpokoju spotkał Ornana.
– Sądzę, że Jego Królewska Mość będzie pana potrzebował – rzekł do niego ze słodkim uśmiechem.
Ornano był dzielnym żołnierzem, szaleńczo zakochanym w księżniczce de Condé. Był to podwójny powód, przez który brakowało mu odrobiny politycznej finezji, jaka poradziłaby mu, żeby trzymał się od niej z daleka. Odwrócił się do szlachciców, z którym razem czekał, i z promiennym uśmiechem rzekł:
– Wydaje się, że król mnie potrzebuje!
– Król! – rozległ się w tej chwili głośny okrzyk odźwiernego.
Ludwik XIII powoli przechodził pomiędzy grupkami i nikt nie zdołał zobaczyć na jego twarzy śladów tej burzy zazdrości, furii, rozpaczy, która wtedy rozpętała się w jego sercu. Zszedł na dziedziniec, wsiadł na konia i opuścił Luwr w towarzystwie około trzydziestu szlachciców, eskortowanych przez pół kompanii muszkieterów szarych5, czyli stu dwudziestu pięciu jeźdźców.
Cała skrytość Ludwika zawierała się w tych słowach, które wypowiedział do Ornano:
– Ach! Pan tutaj, mości marszałku. W Fontainebleau będę ściągał grubego zwierza. Musisz tam być.
Ornano, dość mocno zaniepokojony, chciał skromnie uplasować się na końcu kolumny, która się rozciągnęła poza murami miasta. Jednak król, coraz bardziej łaskawy, domagał się, by marszałek jechał przy nim.
– Corpo di Cristo6! – mruknął Ornano pod siwiejącymi wąsami. – Co znaczą te wszystkie wyróżnienia?
Szybko pokonano drogę i do Fontainebleau dotarto godzinę po południu. Polowanie miało się odbyć następnego dnia. Po przybyciu król zamknął się w swoich apartamentach. Muszkieterowie zostali rozstawieni na różnych posterunkach. Panowie rozlokowali się w zamku lub w mieście. Z wyjątkiem ożywienia, jakie wywołało przybycie dworu, wszędzie panował spokój, a i samo ożywienie opadła, gdy dowiedziano się, że król nie pojawi się przed kolacją. Już się przyzwyczajono do tych napadów melancholii wzmaganych chorobą, które czasami więziły Ludwika XIII w głębi jego pokoju, samego, przytłoczonego, godzinami zagłębionego w fotelu.
Ornano cały dzień przebywał poza zamkiem razem z markizem de La Valette, synem diuka7 d’Épernon8. Wiadome było, że Épernon posiadał wielkie ambicje. To była rodzina spiskowców. Czy markiz mówił w imieniu swego ojca, czy może podejmował zobowiązania wyłącznie osobiste?
Faktem było, że w momencie, gdy o zmroku wrócili do zamku, La Valette i Ornano uścisnęli sobie dłonie.
– Podtrzymuję – powiedział La Valette. – Może pan zgłosić się do mnie i moich przyjaciół.
– Dobrze – odparł Ornano. – Pojutrze, w pałacu de Chevreuse, porozmawiamy o reszcie.
W tej chwili do Ornano podbiegł młody szlachcic i skłoniwszy się, powiedział:
– Panie marszałku, szukałem pana. Król chce, abyś razem z nim spożył wieczerzę.
Ornano zadrżał i głęboko westchnął. Zaszczyt, jaki czynił mu Ludwik XIII, rozdzierał mu serce.
Jednak po chwili przed jego oczami przesunął się obraz księżnej de Condé i Ornano wyszeptał:
– Biedny król! Nie jest wcale zły, ale dlaczego nas porzuca dla bycia na smyczy tego czerwonego obłudnika, który udusi nas wszystkich, jeśli my go nie udusimy?
Następnie wyprostował się i dodał:
– Nie sprzysięgam się przeciw Ludwikowi, lecz dla Gastona i przeciw Richelieu!
Król już siedział przy stole. Wskazał krzesło Ornano, który usiadł i zaczął kolację od rozmowy sama na sam z Jego Królewską Mością, co było zaszczytem, którego bardzo zazdrościło mu dziesięciu bądź dwunastu szlachciców, którzy stojąc w jadalni, doznali innego zaszczytu, to znaczy mogli patrzeć jak król je zupy i mięsiwo. Wspomniane mięsiwa zostały wniesione w pozłacanych rondlach umieszczonych na noszach poprzedzanych przez oficera i halabardników.
Król jadł mało, w przeciwieństwie do Ornana, ale Jego Majestat wyrównywał ten brak apetytu wspaniałą łaskawością, z jaką traktował marszałka.
Rzeczywiście, król był miły, coraz bardziej promienny, schlebiał swemu gościowi, a przede wszystkim wyróżniał się opowiadaniem anegdot, co zadziwiło widzów zaskoczonych tym, że tego wieczora królowi tak rozwiązał się język.
Dzięki przemianom, które podziwiał sam Ojciec Joseph, król stopniowo zaczął mówić o różnych pobytach Henryka IV w zamku Fontainebleau, a także, między innymi, o tym wieczorze, kiedy został aresztowany pan de Gontaut-Biron9.
– Słuchaj – powiedział Ludwik XIII – to właśnie w przedpokoju tej komnaty miało miejsce owe zdarzenie…
Król się uśmiechał. Ornano słuchał i wyrzucał sobie spisek przeciwko tak dobremu księciu.
Dla każdego, kto mógłby czytać w duszy Ludwika XIII i odgadnąć okrutną grę, w którą król się bawił, ta scena byłaby straszliwa.
– Pan de Gontaut-Biron – kontynuował Ludwik XIII – był diukiem, parem10 i admirałem Francji główny marszałkiem obozów i armii króla, mego ojca, gubernatorem Burgundii i Bresse11. Otrzymał te wszystkie honory od swego dobrotliwego króla, który czuł dla niego wielkie przywiązanie, a jednak Biron sprzysiągł się przeciw Henrykowi IV12…
– Lecz również – odparł zakłopotany i niepewny Ornano – pański znakomity ojciec srodze się zemścił.
– To prawda – stwierdził Ludwik XIII z uśmiechem – ale jednak do ostatniej chwili próbował ocalić marszałka. Wziął go na bok, stanął tutaj, w tej sali, i błagał go, by do wszystkiego się przyznał, obiecując mu życie, co ja mówię!, zapewniając go, że zachowa go na wszystkich stanowiskach. Biron przysięgał na Boga, że nic nie ma sobie do zarzucenia, choć godzinę wcześniej Sully przekazał memu ojcu listy Birona, w których w całej rozciągłości uwidaczniała się zdrada… Co na to powiesz, marszałku?
– Ja, Najjaśniejszy Panie? Nic. Słucham tylko jak w zachwycający sposób o tym opowiadasz.
– Dobrze. Wtedy król Henryk IV wyszedł, a Biron przeszedł do przedpokoju…
Po tych słowach Ludwik XIII wstał od stołu. Ornano zostawiwszy niedokończony kompot, jaki przed nim postawiono, natychmiast także wstał, jak tego wymagała etykieta.
– Patrz – mówił król idąc do przedpokoju – patrz, marszałku, tu doszło do aresztowania. Biron wszedł tymi drzwiami, przez które ty wchodzisz, i skierował się ku tym znajdującym się naprzeciw. Tam spotkał Vitry’ego13…
– Tego samego, który na dziedzińcu Luwru aresztował Conciniego14?
– Nie ma dwóch panów Vitry, marszałku. Tak, to ten sam, dzielny sługa. Vitry położył rękę na prawym ramieniu Birona i powiedział: „Król polecił mi zdać raport o pańskiej osobie. Proszę oddać szpadę. – Jak to! – krzyknął zaskoczony Biron. – Ty żądasz mojej szpady, Vitry? – Tak, panie, w imieniu króla. – Kpisz sobie, Vitry? – Panie, to król tak chce. – No cóż, pozwól, że to ja pomówię z królem! – Nie, panie, gdyż król wyszedł”. Wówczas Biron – mówił dalej Ludwik XIII – oddał swoją szpadę i powiedział, ciężko przy tym wzdychając: „Och, moja szpada, która tyle razy tak dobrze mi służyła…!”. Vitry zabrał go na statek, który zawiózł go do Bastylii. Czy wiesz, jak to wszystko się skończyło?
– Tak, Sire – odrzekł Ornano. Marszałek de Biron został skazany na ścięcie głowy na placu de Grève jako ten, który działał przeciw królowi i swemu państwu. Jego dobra skonfiskowano, odebrano mu godność para, a został też pozbawiony wszelkich honorów i dostojeństw.
– Masz dobrą pamięć, marszałku – rzekł król.
Tym razem jego uśmiech był tak ostry, że marszałek poczuł jak śmiertelny chłód mrozi jego żyły.
– Tak – mówił dalej król – tak właśnie wyglądało jego skazanie. Ale mój ojciec, zawsze wielkoduszny, poczuł, jak budzi się w nim dawna sympatia do Birona, i zamiast kazać go stracić na placu de Grève, przekazał pisma, aby marszałek został ścięty nocą na dziedzińcu Bastylii. Co też zostało wykonane…
Ludwik XIII podszedł do Ornano, położył mu poufale rękę na ramieniu i śmiejąc się, rzekł:
– Mam nadzieję, że ta historia nie zaburzy pańskiego snu?
– Och, Najjaśniejszy Panie – odparł wesoło Ornano – choćby naraziła mnie na koszmary, to jestem szczęśliwy, że usłyszałem ją od ciebie, Sire.
– Dobra lekcja historii, nieprawdaż…? Życzę dobrej nocy, marszałku. Co do mnie, to nie będę śnił, bowiem prawie nie śpię… dobranoc!
– Niech Bóg zachowa Waszą Królewską Mość! – powiedział Ornano, kłaniając się.
Kiedy się wyprostował, króla już nie było. Ornano otrząsnął się i mruknął:
– To wszystko mnie zmroziło. Chodźmy stąd!
Ruszył w stronę drzwi o których król powiedział, że stał w nich Vitry, aby aresztować Birona. Otworzył je i zobaczył porucznika muszkieterów i jego ośmiu ludzi.
– Hola! – zawołał Ornano, siniejąc. – Czy to dalszy ciąg historii, jaką opowiedział Jego Królewska Mość?
– Panie marszałku – odezwał się porucznik – proszę oddać swoją szpadę. W imieniu króla!
Ornano rozejrzał się wokół siebie błędnym wzrokiem. Był sam w przedpokoju, ale odgadywał, że za wszystkimi drzwiami stali zbrojni ludzie.
„Okrutny królu! Bawiłeś się ze mną jak kot z myszą. A ja litowałem się nad tobą! I już szukałem sposobu, aby cię uratować! – warknął w duchu, a głośno rzekł: – Panie, oto moja szpada. Teraz jedno pytanie. Czy możesz zostawić mnie wolnym na pięć minut, jako zastaw stawiając swój honor i z przysięgą, że do ciebie dołączę?
– Nie, panie – odparł porucznik, biorąc szpadę marszałka. – Jest pan moim więźniem. Proszę iść za mną.
– Panie – ciągnął Ornano – czy po drodze, w twej obecności pozwolisz mi głośno przekazać polecenia memu słudze…?
– Nie, panie – odrzekł porucznik.
Ornano jęknął. Czubkami palców uderzył się w czoło.
– Panie – kontynuował jąkającym się z wściekłości głosem – czy wiesz, czyim synem jestem?
– Oczywiście – odparł zdziwiony muszkieter. – Jest pan synem świętej pamięci marszałka Ornano15.
– Dobrze. Czy wiesz, co mój ojciec robił swoim żołnierzom, kiedy nie wywiązali się ze swoich obowiązków? Sam ich zabił. Czy wiesz, że pewnego wieczora, przy obiedzie, odwiedził go szlachcic, który go kiedyś obraził? Czy wiesz, że wstał od stołu, zasztyletował tego mężczyznę i umywszy ręce, dalej spokojnie jadł? Jeśli nie wiedziałeś, to ci mówię. Mówię ci również, że jestem synem mojego ojca. Nigdy nie stawaj mi na drodze…!
– Postaram się, panie marszałku – rzekł porucznik.
Kilka chwil później Ornano został zamknięty w karecie, która natychmiast odjechała. W nocy to więzienie na kołach zatrzymało się na dziedzińcu zamku Vincennes, a wkrótce potem drzwi lochu zamknęły się za więźniem16.
1 Fontainebleau – miasteczko w północno-wschodniej Francji, w departamencie Seine-et-Marne (rejon Île-de-France), 60 km na południowy wschód od Paryża, z wielkim zamkiem i dużymi terenami leśnymi w okolicy.
2 Ryngraf – niewielka, wypukła blacha, zwykle w kształcie tarczy z rysunkiem o tematyce religijnej, później z godłem państwowym; noszony dawniej przez rycerzy na zbroi pod szyją oraz przez wojskowych na mundurze.
3 Sire (fr.) – pan, tytuł przysługujący panom feudalnym, używany także przy zwracaniu się do króla, Najjaśniejszy Pan.
4 Karol V Mądry, z dynastii Walezjuszów (1337-1380) – król Francji od roku 1364, syn Jana II Dobrego, ojciec Karola VI Szalonego; jako regent (od 1356) zawarł pokój z Anglikami w roku 1360 w Brétigny; umożliwiło to wzmocnienie władzy królewskiej, reorganizację wojska i finansów, przezwyciężenie kryzysu gospodarczego; za jego panowania rozbudowano Paryż (wzniesiono Bastylię); w roku 1369 wznowił wojnę stuletnią, odnosząc sukcesy.
5 Muszkieterzy szarzy – po reformie w 1664 roku muszkieterów (w tym także dawnych muszkieterów kardynała) podzielono na dwa oddziały, zwane od koni jakich dosiadali muszkieterami szarymi i muszkieterami czarnymi.
6 Corpo di Christo (wł.) – Ciało Chrystusa.
7 Diuk – wyższy tytuł arystokratyczny, ustępujący tylko wielkim księciom i księciom krwi.
8 Jean-Louis de Nogaret de La Valette d’Épernon (1554-1642) – francuski arystokrata i wojskowy, walczył po stronie katolickiej podczas wojen religijnych, faworyt Henryka III, który uczynił go diukiem, brał udział w spisku, który doprowadził do zamordowania Henryka IV.
9 Charles de Gontaut, książę de Biron (1562-1602), francuski arystokrata i wojskowy, marszałek Francji, za zdradę aresztowany w Fontainebleau i po procesie stracony.
10 Par – we Francji grupa najwyższych arystokratów, mających prawo zasiadać w Parlamencie.
11 Bresse – dawna prowincja Francji, usytuowana w środkowo-wschodniej części kraju, na pograniczu regionów Burgundia-Franche-Comté i Owernia-Rodan-Alpy; w sensie geograficznym składa się z trzech części: burgundzkiej (obecnie wschodnia część departamentu Saône-et-Loire), części wchodzącej w skład departamentu Ain oraz części najmniejszej, stanowiącej obecnie zachodnią część departamentu Jura; należała do Sabaudii, w roku 1601 przekazana Francji.
12 Cała ta wypowiedź Ludwika XIII jest dokładna i prawdziwa .
13 Nicolas de L’Hospital, diuk Vitry (1581-1644) – francuski arystokrata i wojskowy, jako dowódca gwardii królewskiej w roku 1617 aresztował i z innymi zastrzelił Conciniego, za co został mianowany marszałkiem Francji.
14 Concino Concini (1569-1617) – włoski polityk, przybył do Francji w orszaku Marii Medycejskiej, szybko zdobywał tytuły i stanowiska, w roku 1610 został marszałkiem i ministrem Francji, aresztowany z rozkazu Ludwika XIII, który obawiał się jego potęgi, zastrzelony podczas prowadzenia go do więzienia, rzekomo za próbę wzywania pomocy.
15 Alphonse d’Ornano (1548-1610) – francuski arystokrata i wojskowy, pochodzenia korsykańskiego, wyróżnił się podczas wojen religijnych we Francji, w roku 1595 został marszałkiem Francji.
16 Więźniem – Jean-Baptiste d’Ornano został aresztowany w Fontainebleau 4 maja 1626 roku, miesiąc po mianowaniu go marszałkiem, zmarł tam 2 września.