Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Brakujący obrazek - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
13 października 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Brakujący obrazek - ebook

Ola zaszła w ciążę przed maturą i została wyrzucona z domu przez despotycznego ojca. Nieudane małżeństwo oraz samotne macierzyństwo sprawiły, że musiała szybko dorosnąć i zrezygnować z wielu marzeń. Dziś ma 34 lata i jest spełnioną mamą mądrej, choć zbuntowanej nastolatki. W jej życiu pojawił się również mężczyzna, z którym jest gotowa stworzyć nowy związek. Wygląda na to, że w końcu będzie spokojna i szczęśliwa. Tylko jedna rzecz kładzie się cieniem na jej życiu – natarczywe myśli o młodszej siostrze, Natalii, z którą przed laty straciła kontakt.

Przypadek sprawia, że udaje się jej odnaleźć siostrę. Natalia czuje jednak żal do Oli i wciąż z trudem radzi sobie ze wspomnieniami dzieciństwa. Siostry mają spotkać się w Wigilię. Czy uda im się naprawić zerwane więzi? I czy Ola uwolni się od przeszłości?

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8172-908-6
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Pro­log

– Pa, mamo! ‒ rzu­ci­ła Maja i wy­bie­gła za próg, chwy­ci­wszy wcze­śniej czar­ną to­reb­kę z frędz­la­mi, któ­ra le­ża­ła na podło­dze obok szaf­ki na buty.

Od­głos drzwi za­mkni­ętych z trza­skiem od­bił się echem po klat­ce scho­do­wej. Choć miesz­ka­nie znaj­do­wa­ło się na trze­cim pi­ętrze, Alek­san­dra przy­pusz­cza­ła, że ha­łas usły­sze­li na­wet sąsie­dzi z par­te­ru. Jej cór­ka zbie­ga­ła te­raz na dół, dud­ni­ąc po be­to­no­wych stop­niach san­da­ła­mi na pla­sti­ko­wych ko­tur­nach, któ­re nie mia­ły w so­bie dość ele­gan­cji, by pod­kre­ślić wy­jąt­ko­wą oka­zję, jaką był pierw­szy wrze­śnia i po­czątek no­wej szko­ły. Ola po­wstrzy­ma­ła im­puls, by otwo­rzyć drzwi i zbiec za Mają. Chcia­ła cho­ciaż po­ma­chać jej na „do wi­dze­nia” i ży­czyć po­wo­dze­nia pierw­sze­go dnia w szko­le śred­niej, ale dziew­czy­na zdąży­ła już po­ko­nać chy­ba dwa pi­ętra i lada mo­ment mia­ła ło­mot­nąć z po­dob­ną we­rwą dość wie­ko­wy­mi już drzwia­mi klat­ki scho­do­wej. Poza tym na­do­pie­ku­ńczo­ścią i mat­czy­nym wzru­sze­niem Ola naj­pew­niej zro­bi­ła­by cór­ce ob­ciach.

Ob­ciach ‒ jak moc­no zdąży­ła znie­na­wi­dzić to sło­wo! Gdy­by spró­bo­wa­ła stwo­rzyć ran­king wy­ra­żeń naj­częściej uży­wa­nych przez Maję, to pla­so­wa­ło­by się ono na szczy­cie, być może tuż za że­na­dą, wio­chą i przy­miot­ni­kiem „epic­ki”. Od­kąd dziew­czy­na we­szła w okres do­ra­sta­nia, czu­ła po­trze­bę wy­ra­ża­nia in­dy­wi­du­ali­zmu, pod­kre­śla­nia oso­bo­wo­ści i dzia­ła­nia na prze­kór do­ro­słym.

Po­rzu­ciw­szy po­my­sł wy­bie­gni­ęcia na klat­kę, Ola po­de­szła do okna. Sta­nęła przy gu­stow­nej fi­ran­ce z mlecz­no­bia­łe­go wo­alu, któ­ra si­ęga­ła tuż po­nad znacz­nie go­rzej pre­zen­tu­jący się że­ber­ko­wy grzej­nik. Na­le­ża­ło go przy­naj­mniej po­ma­lo­wać – je­śli nie ca­łko­wi­cie wy­mie­nić, ale w miesz­ka­niu nie­zbęd­ne były inne, bar­dziej na­glące pra­ce re­mon­to­we, przez co grzej­nik au­to­ma­tycz­nie zsze­dł na dru­gi plan. Ola nie od­chy­li­ła fi­ran­ki, tyl­ko z bez­piecz­nej od­le­gło­ści dys­kret­nie wyj­rza­ła przez szy­bę. Maja szła dum­nie chod­ni­kiem i mimo dzie­si­ęcio­cen­ty­me­tro­wych ko­turn, któ­re wy­gląda­ły na nie­wy­god­ne, po­ru­sza­ła się z wy­jąt­ko­wą na­sto­let­nią gra­cją. Za­rów­no jej ja­skra­we obu­wie, jak i lu­źna bluz­ka typu nie­to­perz w mało do­stoj­nym, choć pod­kre­śla­jącym tęczów­kę jej oczu, ja­sno­zie­lo­nym ko­lo­rze nie nada­wa­ły się na ce­re­mo­nię roz­po­częcia roku. Je­dy­nym po­cie­sze­niem było to, że sama z sie­bie uzu­pe­łni­ła ten ze­staw o czar­ną, pli­so­wa­ną spód­ni­cę si­ęga­jącą do ko­lan, któ­ra była jed­nym z na­je­le­gant­szych ubrań w jej sza­fie.

Alek­san­dra bu­dzi­ła się ka­żde­go dnia z po­czu­ciem nie­do­wie­rza­nia, że jej jesz­cze nie­daw­no roz­kosz­na jak che­ru­bi­nek dziew­czyn­ka te­raz sta­ła się zbun­to­wa­ną na­sto­lat­ką. Maja mia­ła nie­by­wa­łą zdol­no­ść wbi­ja­nia szpi­lek w naj­mniej spo­dzie­wa­nych mo­men­tach. Choć cza­sem na­dal się przy­tu­la­ła i wy­le­wa­ła żale w mat­czy­ny rękaw, przez wi­ęk­szo­ść cza­su trak­to­wa­ła ją jak wro­ga albo przy­by­sza z in­nej pla­ne­ty. Ewen­tu­al­nie ko­goś, kogo na­le­ża­ło to­le­ro­wać w na­dziei, że da pie­ni­ądze na nowy ciuch.

Pa­trząc na cór­kę, któ­ra za­raz mia­ła znik­nąć jej z oczu, Ola wspo­mnia­ła z roz­rzew­nie­niem pierw­szy dzień szkol­nej ka­rie­ry Mai, kie­dy z dwo­ma za­cze­sa­ny­mi sta­ran­nie ku­cy­ka­mi, w pro­stej bia­łej blu­zecz­ce i tro­chę za sze­ro­kiej spód­ni­cy ku­pio­nej na lo­kal­nym ba­zar­ku podąża­ła do szko­ły. Nie­pew­nie ści­ska­ła wte­dy dłoń mat­ki i nie chcia­ła jej wy­pu­ścić. Ona i dzia­dek Sta­szek byli dla niej ca­łym świa­tem.

Ich ży­cie wy­gląda­ło wte­dy zu­pe­łnie ina­czej.

Ola lu­bi­ła wędro­wać my­śla­mi w prze­szło­ść, bo upły­wa­jący czas stępiał to, co złe. Zła­go­dził emo­cje i uko­ił bo­lącz­ki, a jed­no­cze­śnie wy­ostrzał to, co do­bre. Mo­gła go­dzi­na­mi wspo­mi­nać uśmiech­ni­ętą bu­źkę ma­łej Mai z ja­sną grzyw­ką i fa­lu­jący­mi na ra­mio­nach wło­sa­mi. Cza­sem były ze­bra­ne w je­den ku­cyk lub dwa – wów­czas za­baw­nie pod­ska­ki­wa­ły przy ka­żdym ener­gicz­niej­szym ru­chu. A kie­dy dziew­czyn­ka za­sia­da­ła do sto­łu i na po­sza­rza­ły ko­ron­ko­wy ob­rus wy­sy­py­wa­ła z pu­de­łka tu­zin wo­sko­wych kre­dek, aby za­miast ksi­ężni­czek ustro­jo­nych w ba­lo­we suk­nie z fal­ba­na­mi gry­zmo­lić nie­zbyt sta­ran­ne ro­bo­ty, przy­po­mi­na­ła Oli młod­szą sio­strę Na­ta­lię. Po­dob­nie jak ona, Maja mia­ła ja­sne wło­sy i dość nie­pew­ny, ale uj­mu­jący uśmiech. Nie po­tra­fi­ła też im­po­nu­jąco ry­so­wać, ale ta czyn­no­ść spra­wia­ła jej praw­dzi­wą dzie­ci­ęcą fraj­dę.

Poza tymi ce­cha­mi Maję i Na­ta­lię dzie­li­ło w za­sa­dzie wszyst­ko ‒ prze­pa­ść, któ­rej nie dało się za­sy­pać upły­wa­jącym cza­sem. Le­d­wie wie­dzia­ły o swo­im ist­nie­niu, i choć na myśl o tym ostat­nim Ola czu­ła nie­przy­jem­ne ukłu­cie pod że­bra­mi, co­raz mniej wie­rzy­ła, że kie­dyś się to zmie­ni.1

Kolo­ro­wa spi­ral­ka ilu­stru­jąca bu­do­wę cząstecz­ki DNA zaj­mo­wa­ła po­ło­wę stro­ny w pod­ręcz­ni­ku. Resz­tę wy­pe­łniał zbi­tek fa­cho­wych ter­mi­nów. Ola zdąży­ła je przy­swo­ić, ale kie­dy przy­szło do po­wta­rza­nia wia­do­mo­ści, jej pa­mi­ęć przy­po­mi­na­ła szwaj­car­ski ser, co w per­spek­ty­wie zbli­ża­jącej się ma­tu­ry nie było do­brym pro­gno­sty­kiem. Mimo pó­źnej pory si­ęgnęła po pli­czek no­ta­tek spo­rządzo­nych drob­nym i nie­zbyt kszta­łt­nym pi­smem, któ­re głów­nie ona była w sta­nie roz­czy­tać. Wy­szu­ka­ła od­po­wied­nie kart­ki i roz­ło­ży­ła je wo­kół sie­bie na sko­tło­wa­nej ko­łdrze i po­dusz­ce. Prze­cie­ra­jąc pie­kące z nie­wy­spa­nia oczy, dwu­krot­nie prze­czy­ta­ła kil­ka de­fi­ni­cji, któ­rych naj­wa­żniej­sze frag­men­ty pod­kre­ślo­ne były wście­kle po­ma­ra­ńczo­wym mar­ke­rem.

Kie­dy sko­ńczy­ła czy­tać o eks­pe­ry­men­cie po­le­ga­jącym na wy­izo­lo­wa­niu DNA z ko­mó­rek owo­cu kiwi, była za kwa­drans dru­ga. Cho­ciaż na dziś za­pla­no­wa­ła jesz­cze po­wtór­kę jed­ne­go roz­dzia­łu pod­ręcz­ni­ka, czu­ła się ca­łko­wi­cie po­ko­na­na przez nu­kle­oty­dy. Spoj­rza­ła na lamp­kę noc­ną, któ­ra nie­zmien­nie pa­li­ła się ja­snym świa­tłem, jak gdy­by chcia­ła do­dać jej ener­gii. Nie­ste­ty oczy Oli same kle­iły się do snu.

Roz­wa­ży­ła przez mo­ment opcję za­pa­rze­nia pó­łli­tro­we­go kub­ka moc­nej kawy, któ­ra po­mo­gła­by jej prze­brnąć przez ko­lej­ne stro­ny. Osta­tecz­nie od­rzu­ci­ła ten po­my­sł, bo na dzie­wi­ątą mu­sia­ła być w szko­le. Ostat­nio spędza­ła tam mniej cza­su, bo bie­żący se­mestr nie był tak ob­ci­ążo­ny go­dzi­na­mi lek­cyj­ny­mi i wszy­scy sku­pie­ni byli na przed­mio­tach ma­tu­ral­nych. Po­zo­sta­łe już tro­chę od­pusz­czo­no. Mimo to na­le­ża­ło po­ka­zać się na lek­cjach, a pod­par­cie po­wiek za­pa­łka­mi nie wcho­dzi­ło w grę. Poza tym, aby do­jść do kuch­ni, Ola mu­sia­ła­by prze­jść przez po­kój, któ­ry pe­łnił jed­no­cze­śnie funk­cję sa­lo­nu, po­ko­ju dzien­ne­go i sy­pial­ni ro­dzi­ców. Oj­ciec by­łby wście­kły, gdy­by przez przy­pa­dek wy­rwa­ła go ze snu.

Zie­wa­jąc sze­ro­ko, wy­su­nęła się spod ko­łdry. Zro­bi­ła to jed­nak zbyt gwa­łtow­nie, przez co dzie­si­ąt­ki kar­tek z za­pi­ska­mi roz­sy­pa­ły się po podło­dze. Uprząt­nęła szyb­ko ba­ła­gan, kła­dąc je­den ar­kusz na dru­gim bez ładu i skła­du, z za­mia­rem po­se­gre­go­wa­nia no­ta­tek o bar­dziej sprzy­ja­jącej po­rze. Cho­ciaż w miesz­ka­niu było cie­pło, za­nim wy­szła z po­ko­ju, na­rzu­ci­ła na sie­bie błękit­ny, po­la­ro­wy szla­frok. Za­wsze była ty­pem zmar­z­lu­cha. Na­wet we fro­to­wych skar­pe­tach mia­ła skost­nia­łe z zim­na sto­py, a gdy wie­trzy­ła z rana po­kój, mia­ła ocho­tę opa­tu­lić się włócz­ko­wym sza­lem wy­dzier­ga­nym któ­re­jś je­sie­ni spe­cjal­nie dla niej przez bab­cię Jolę.

Na sto­jącym na­prze­ciw­ko łó­żka Oli ni­skim, dzie­ci­ęcym tap­cza­ni­ku spa­ła Na­ta­lia z plu­szo­wym kró­li­kiem we­tkni­ętym pod gło­wę. Mia­ła na so­bie dwu­częścio­wą ró­żo­wą pi­żam­kę w ksi­ężnicz­ki, któ­rej nie zno­si­ła. Mia­ła sie­dem lat, ale w prze­ci­wie­ństwie do wi­ęk­szo­ści ró­wie­śni­czek nie była fan­ką ksi­ężni­czek ani nie prze­pa­da­ła za ró­żem. To­le­ro­wa­ła wy­łącz­nie prze­tar­tą w kil­ku miej­scach na­rzu­tę w ko­lo­rze fuk­sji, któ­rej nie chcia­ła wy­mie­nić na inną. Na­rzu­ta była pre­zen­tem uro­dzi­no­wym od cio­ci Ame­lii ‒ młod­szej sio­stry ojca i je­dy­ne­go człon­ka ro­dzi­ny, nie li­cząc Oli, dla któ­re­go Na­ta­lia na­praw­dę była wa­żna. Po­zo­sta­li nie li­czy­li się z nią w żad­nych spra­wach, na­wet tak bła­hych jak wy­bór pi­ża­my. Była tyl­ko dziec­kiem, któ­re nie mia­ło gło­su, i co naj­wy­żej prze­szka­dza­ło w ro­dzin­nych spo­tka­niach.

Po­pra­wia­jąc ko­łdrę sio­stry, któ­ra nie­mal w ca­ło­ści zsu­nęła się z łó­żka, Ola od­ru­cho­wo zer­k­nęła na prze­ście­ra­dło. Prze­je­cha­ła po nim dło­nią, po czym ode­tchnęła z ulgą. Jesz­cze do nie­daw­na Na­ta­lia re­gu­lar­nie mo­czy­ła się w nocy, ale na szczęście od pew­ne­go cza­su łó­żko było zwy­kle su­che. Tym ra­zem rów­nież.

Mo­kre prze­ście­ra­dło i sil­ny odór mo­czu wpra­wia­ły mamę w znie­sma­cze­nie, a ojca do­pro­wa­dza­ły do szew­skiej pa­sji. Cza­sa­mi noc­ny wy­pa­dek uda­wa­ło się ukryć przed ro­dzi­ca­mi – je­śli oczy­wi­ście to Ola za­uwa­ży­ła go pierw­sza. Po­ma­ga­ła wte­dy Na­ta­lii się prze­brać i po kry­jo­mu zmie­nia­ła po­ściel. Pó­źniej na­sta­wia­ła pral­kę, ale su­szące się w ła­zien­ce prze­ście­ra­dło sta­no­wi­ło przy­kry do­wód noc­nych zda­rzeń, któ­ry trud­niej było za­ma­sko­wać. Płach­ta fro­to­we­go ma­te­ria­łu zwi­sa­jąca ze sznur­ka nad wan­ną dzia­ła­ła na ojca jak czer­wo­na płach­ta na byka. Po­dob­nie jak wi­dok ra­chun­ku za wodę czy prąd, kie­dy nie­przy­jem­nych epi­zo­dów noc­nych było kil­ka­na­ście w mie­si­ącu.

Ze­non Ro­ma­ński, oj­ciec Na­ta­lii i Oli, nie był złym czło­wie­kiem. Utrzy­my­wał ro­dzi­nę, przy roz­licz­nych oka­zjach pod­kre­śla­jąc, że pen­sja żony jest gło­do­wa, i gdy­by nie on, wszyst­kie­go by im bra­ko­wa­ło. Poza tym miesz­kał z nimi pod jed­nym da­chem i był dum­nym pa­nem domu ‒ nie jak ci wszy­scy oj­co­wie i mężo­wie, któ­rzy albo dla wy­go­dy od­cho­dzi­li od ro­dzin, albo mu­sie­li za gra­ni­cą pra­co­wać na lep­szy byt. Ola przez lata wy­słu­chi­wa­ła, jak wa­żne jest to, żeby tata był w domu i żeby ro­dzi­na była pe­łna. Ni­g­dy nie pró­bo­wa­ła się z tym kłó­cić. Naj­pierw była za mała, aby ro­zu­mieć spra­wy do­ro­słych, a pó­źniej się na­uczy­ła, że nie war­to się sprze­ci­wiać. Za­wsze i tak sta­ła na stra­co­nej po­zy­cji.

Ze­non oprócz lep­szych za­rob­ków miał też że­la­zne za­sa­dy. Wy­cho­wy­wał obie cór­ki twar­dą ręką, dzi­ęki cze­mu mia­ły wy­ro­snąć na po­rząd­nych lu­dzi ‒ do­kład­nie ta­kich jak on. Ola, ow­szem, chcia­ła być po­rząd­nym czło­wie­kiem, ale w dzie­ci­ństwie zwy­kle wo­la­ła, żeby za­sa­dy ojca były mniej że­la­zne, głos cich­szy i spo­koj­niej­szy, a pas słu­żył wy­łącz­nie do utrzy­my­wa­nia spodni na wła­ści­wym miej­scu. Te­raz mia­ła sko­ńczo­ne osiem­na­ście lat, do­ra­sta­ła ojcu do bro­dy, ale sło­wo „pas” na­dal przy­wo­dzi­ło my­śli ty­leż bo­le­sne, ile wsty­dli­we.

Ola mia­ła na kon­cie dzie­si­ąt­ki za­jęć wy­cho­wa­nia fi­zycz­ne­go, na któ­re oj­ciec wy­pi­sy­wał uspra­wie­dli­wie­nia, bo si­nia­ki na jej cie­le nie po­zwa­la­ły na swo­bod­ne prze­bra­nie się w szat­ni w to­wa­rzy­stwie in­nych dziew­cząt. Wresz­cie wu­efist­ka ob­ni­ży­ła jej oce­nę, w prze­ko­na­niu, że nie ćwi­czy z le­ni­stwa. Ni­g­dy nie za­py­ta­no jej o praw­dzi­wy po­wód ‒ albo dla­te­go, że tak było wy­god­niej, albo rze­czy­wi­ście nikt ni­cze­go nie po­dej­rze­wał. Poza tym Ola była prze­ko­na­na, że gdy­by się od­wa­ży­ła z kimś po­roz­ma­wiać, i tak nikt by jej nie uwie­rzył. Oj­ciec był po­wa­ża­nym funk­cjo­na­riu­szem miej­skiej po­li­cji, zna­nym z su­ro­wo­ści, ale i pra­co­wi­to­ści. Był nie­prze­jed­na­ny, nie­sko­ry do bra­nia ła­pó­wek i ogól­nie ucho­dził za wzór cnót w swo­jej pro­fe­sji. Zna­ło go nie­mal całe nie­spe­łna dwu­na­sto­ty­si­ęcz­ne mia­sto, w któ­rym miesz­ka­ła ich ro­dzi­na.

Uło­żyw­szy sta­ran­nie ko­łdrę na łó­żku Na­ta­lii, Ola spod gło­wy sio­stry wy­ci­ągnęła de­li­kat­nie plu­szo­we­go kró­li­ka, któ­re­go chro­po­wa­ty, pla­sti­ko­wy nos zo­sta­wił ślad na de­li­kat­nej skó­rze na czo­le. Po­ło­ży­ła plu­sza­ka tuż obok ‒ tak, aby był pierw­szą rze­czą, jaką sio­stra zo­ba­czy po prze­bu­dze­niu się. Pó­źniej nie była w sta­nie ode­przeć po­ku­sy i de­li­kat­nie po­gła­dzi­ła ją po ja­snych jak kło­sy zbo­ża wło­sach. Na­ta­lia ci­cho wes­tchnęła i unio­sła de­li­kat­nie kąci­ki ust. Mu­sia­ła śnić o czy­mś przy­jem­nym, co nie zda­rza­ło się zbyt często. Re­gu­lar­nie mie­wa­ła złe sny, któ­re ją bu­dzi­ły i pó­źniej tak dłu­go nie mo­gła za­snąć, że w ko­ńcu wier­ce­niem się na łó­żku bu­dzi­ła też Olę. Zda­rza­ło się cza­sem, że jej spo­wo­do­wa­ny noc­ną marą krzyk nió­sł się po miesz­ka­niu. To rów­nież roz­sier­dza­ło ojca. Uda­wał, że nie ma po­jęcia, że to on jest przy­czy­ną kosz­ma­ru sied­mio­let­niej cór­ki.2

Płat­ki śnie­gu mi­ęk­ko opa­da­ły je­den za dru­gim na bla­sza­ne pa­ra­pe­ty. Kie­dy sku­pi­sko kil­ku ni­skich, sza­ro­bu­rych blo­ków, któ­re two­rzy­ły kra­jo­braz osie­dla, po­kry­wa­ła so­lid­na war­stwa śnie­gu, ro­bi­ło się uro­kli­wie. Śnieg ma­sko­wał nie tyl­ko dzie­si­ąt­ki nie­do­pa­łków pa­pie­ro­sów, któ­ry­mi zwy­kle upstrzo­ne było we­jście do klat­ki scho­do­wej, lecz ta­kże chwa­sty na przy­blo­ko­wej ra­bat­ce i bez­lik psich kup, bo zwy­czaj sprząta­nia po pu­pi­lu nie do­ta­rł jesz­cze do po­wia­to­we­go mia­stecz­ka na wscho­dzie kra­ju.

Wy­gląda­jąc przez szy­bę na przy­bra­ny w zi­mo­we bar­wy skwe­rek, w któ­re­go rogu stał na wpół roz­to­pio­ny ba­łwan, ule­pio­ny kil­ka dni temu po pierw­szych opa­dach śnie­gu, Ola do­strze­gła trój­kę dzie­ci. To­nąc w mi­ęk­kim pu­chu przy odra­pa­nym me­ta­lo­wym trze­pa­ku, ro­bi­ły mniej lub bar­dziej kszta­łt­ne orze­łki. Za­śmie­wa­ły się przy tym do łez. Mimo po­dwój­nej okien­nej szy­by i dy­stan­su kil­ku pi­ęter ich per­li­sty śmiech było sły­chać w miesz­ka­niu. Po chwi­li do roz­ba­wio­nej trój­ki do­łączy­ło dwo­je ko­lej­nych dzie­ci. Orze­łki zo­sta­ły za­dep­ta­ne, a na skwer­ku roz­gry­wa­ła się te­raz za­żar­ta bi­twa na śnie­żki.

‒ Nie idziesz z Piotr­kiem po­sza­leć na dwo­rze? ‒ spy­ta­ła Na­ta­lię, któ­ra z po­sęp­ną miną sie­dzia­ła przy biur­ku, po­chy­lo­na nad kart­ką pa­pie­ru.

‒ Pio­trek jest cho­ry ‒ od­po­wie­dzia­ła i w za­du­mie wró­ci­ła do ry­so­wa­nia nie­fo­rem­nych, ale za to eks­plo­du­jących fe­erią barw trans­for­me­rów.

Na­ta­lia zda­wa­ła się wy­pe­łniać sobą za­le­d­wie po­ło­wę ma­łe­go, ob­ro­to­we­go fo­te­la. Choć we wrze­śniu roz­po­częła na­ukę w pierw­szej kla­sie, bu­do­wą cia­ła przy­po­mi­na­ła pi­ęcio­lat­kę. Na tle ró­wie­śni­ków za­wsze była naj­mniej­sza, naj­drob­niej­sza i naj­słab­sza. Zwy­kle zaj­mo­wa­ła miej­sce w rogu sali, przy ostat­nim sto­li­ku, na ko­ńcu ko­lej­ki po po­si­łek. Chwi­la­mi spra­wia­ła wra­że­nie, jak­by bar­dziej jej nie było, niż była. Sta­no­wi­ła przez to ide­al­ny obiekt żar­tów i wo­rek tre­nin­go­wy dla sil­niej­szych dzie­ci. Było tak do cza­su, aż zna­la­zła naj­lep­sze­go przy­ja­cie­la ‒ w do­dat­ku ta­kie­go, któ­ry był wy­ro­śni­ętym jak na swój wiek chłop­cem.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: