Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Brama do nieba - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
3 listopada 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
44,99

Brama do nieba - ebook

Historia miłości, która przetrwała wieki.

Gdzie jesteś, Nuro?

Ile razy jeszcze będę musiał cię stracić,

nim odnajdziemy się na dobre?

Noam odradza się, pod czułą opieką Nury odzyskuje witalne siły. Jednak przewrotny los sprawia, że nieśmiertelni kochankowie znów tracą się z oczu.

Bohater wyrusza w długą i niebezpieczną podróż, by odnaleźć tę, której pragnie od zarania dziejów. Gdy dowiaduje się, że władca Babelu Nimrod szuka najpiękniejszej kobiety na świecie, Noam wie już, że obaj mają ten sam cel, a tyran skrywa prawdę o swojej przeszłości…

Tymczasem z rozkazu króla zastępy niewolników wznoszą wieżę, która ma sięgnąć nieba, wynieść człowieka do rangi bogów. Czy taka zuchwałość może pozostać bezkarna?

W drugiej części serii Podróż przez czas Éric-Emmanuel Schmitt z odłamków najpiękniejszych i najważniejszych dla naszej kultury mitów układa zachwycającą epickim rozmachem mozaikę. Losy pary bohaterów – pełne namiętności i konfliktów, rozstań i powrotów – mistrzowsko łączą się z historią wieży Babel, Abrahama oraz Gilgamesza. Brama do nieba to także studium władzy, tyranii i ludzkiej pychy, w obliczu wojny i narastających napięć społecznych uderzająca swoją aktualnością.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-9929-0
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

NOTA FRANCUSKIEGO WYDAWCY

Nota francuskiego wydawcy

_Podróż przez czas_ stanowi niebywałe wyzwanie: opowiedzieć dzieje ludzkości w postaci czysto powieściowej, zagłębić się w Historii poprzez historie, jakby Yuval Noah Harari spotkał się z Alexandrem Dumasem…

Ten tytaniczny projekt ekscytuje Érica-Emmanuela Schmitta od trzydziestu lat, będąc pragnieniem, które w końcu wytyczyło pewną życiową ścieżkę. W cieniu innych swoich tekstów (powieści, nowel, sztuk teatralnych, esejów) autor pracował nad nim bez wytchnienia, gromadząc wiedzę historyczną, naukową, religijną, medyczną, socjologiczną, filozoficzną, techniczną, a jednocześnie pozwalając wyobraźni tworzyć silnych, wzruszających, niezapomnianych bohaterów, do których czytelnik się przywiązuje i z którymi się identyfikuje.

Z tej syntezy formacji intelektualnej i talentu pisarskiego rodzi się wyjątkowe dzieło, które prowadzi nas od jednego świata do innego, czemu towarzyszy upadek kultur, i skupia się na tych momentach, gdy zdarzenia, przemiany, rewolucje modyfikują cywilizacje. Za każdym razem teraźniejszość oświetla przeszłość, podobnie jak z czasów minionych wyziera epoka współczesna.

Ta niesłychana podróż zaczyna się od potopu i trwa do naszych czasów. Kluczowe postacie za pośrednictwem swoich przygód miłosnych i zmagań ucieleśniają najważniejsze wydarzenia lub najważniejsze przemiany.PROLOG

Prolog

Biegnie.

Ile razy Noamowi udało się uciec?

Biegnie do utraty tchu.

Ucieczka nie jest wyjściem, stanowi jednak pewną metodę: wymknąć się, pomyśleć, działać. Noam opuszcza kryjówkę aktywistów. Trzy dni, zostały mu trzy dni… Jeśli w tym czasie nie uda mu się ujawnić światu ich planu zagłady, zaatakują elektrownie atomowe, doprowadzą do braku prądu, awarii internetu, powszechnej paniki. Wystarczy, że w trakcie tego zamieszania dokonają serii zamachów, by ostatecznie pogrążyć cywilizację w chaosie. Ci radykalni survivalowcy nienawidzą społeczeństwa i przyświeca im tylko jedna myśl: zniszczyć je i ustanowić inne, którego staną się panami.

Biegnie najszybciej, jak potrafi. Noc go przytłacza, ciężka po upalnym dniu. Ani krzty chłodu. Wszystko zastygło w bezruchu, drzewa, trawa dogorywająca z powodu suszy, czarne niebo podziurawione metalicznymi gwiazdami, ziemisty księżyc. Nic nie oddycha. Żadne pohukiwanie nie ożywia lasu, żadne gruchanie nie przyprawia go o drżenie. Noam przemyka przez ten zastygły obraz, ale nie traci czujności: za nim w każdej chwili mogą się pojawić ludzie z Arki, którzy nie zawahają się go zastrzelić.

Biegnie. Strach dodaje mu sił, uwalnia kostki, zwiększa przepływ krwi w udach, pozwala utrzymać równowagę podczas omijania przeszkód, kamieni, korzeni, wybojów. Pędząc w dół wzdłuż skraju posiadłości, wkrótce dotrze do drogi.

Nagle słyszy głuche uderzenia połączone ze świstem: ktoś depcze mu po piętach! Goniąc resztkami sił, kryje się za sosną. Pomiędzy dwoma zbyt głośnymi wydechami, które z trudem udaje mu się uspokoić, wyczuwa gdzieś w dole czyjąś obecność. Przyklejony do pnia, którego żywica brudzi mu dłonie, odzyskuje kontrolę nad oddechem i lepiej słyszy przerywane dudnienie. Skąd się biorą te odgłosy? Rozgląda się dokoła, kieruje wzrok na prawo, na lewo i uświadamia sobie, że uderzenia pochodzą z jego serca, świszczenie z jego oskrzeli: był ścigany tylko przez samego siebie… Wściekły, że uległ panice, zrywa się i biegnie dalej.

Ogrodzenie. W tym miejscu i czujnik, i kamera są wyraźnie widoczne.

Wspina się na szczyt muru, przerzuca nogi nad odłamkami potłuczonego szkła i ląduje w rowie biegnącym wzdłuż drogi. Żegnaj, Arko.

Na dnie jego plecaka leży najważniejszy przedmiot, zabrany fanatykom komputer umożliwiający połączenie między libańską komórką i centralą organizacji. Kiedy Marmud, Charly i Hugo zauważą kradzież, ogarnie ich mordercza furia. Nie ma ani sekundy do stracenia. Noam kieruje się w stronę pochyłego pobocza drogi i pędzi w dół.

Nagle nadjeżdża jakiś kabriolet. Muzyka, która się z niego rozlega, huczy głośniej niż silnik. Orkiestra złożona ze skrzypiec i instrumentów dętych akompaniująca śpiewakowi o przesłodzonym głosie rozwesela ponury krajobraz, zagłuszając dźwięki wydawane przez pojazd, choć ten ryczy niczym wygłodniały lew.

Noam staje na środku drogi.

Samochód, niewzruszony, nadal utrzymuje szaleńczą prędkość.

Noam się waha.

Kabriolet nie zwalnia, pędzi wprost na niego.

Noam, oślepiony przez reflektory, które osaczają go ostrym światłem, trzyma się środka szosy, zachowując czujność, gotów w ostatniej chwili uskoczyć do rowu.

Samochód hamuje gwałtownie niecały metr od niego. Słychać wesoły głos:

– Hej, stary, super! Co za odwaga! To mi się podoba… Skąd wiedziałeś, że zrobiłem przegląd hamulców? To ty mi wysłałeś rachunek?

Silnik i radio gasną, po czym z kabrioletu wyłania się dryblas z zachwyconą miną. Jego kościstą twarz o orlim nosie okala kędzierzawa grzywa. Podchodzi do Noama, gestykulując zamaszyście i chwiejąc się na nogach. Jest wręcz przesiąknięty alkoholem.

– Co ty tu robisz, człowieku, na tym pustkowiu?

– Jadę do Bejrutu.

– Nie ma problemu, podrzucę cię!

Wraca do samochodu, przytrzymuje się go w ostatniej chwili, otwiera drzwi od swojej strony i wskazuje tylne siedzenie. Zajmując miejsce, Noam widzi obok siebie młodego blondyna kurczowo uczepionego siedzenia pasażera.

– To jest Sören, Duńczyk – wykrzykuje kierowca. – Mamy noc na zwiedzanie Libanu. Pozwól, że się przedstawię: Joseph.

Silnik ryczy, jakby miał za chwilę eksplodować, dryblas zwalnia hamulec i pojazd gwałtownie rusza naprzód. Joseph cieszy się hałaśliwie: aby wyrazić swoją radość, potrzebuje decybeli, tych z zaworów, tych z radia i tych z własnych płuc. Niestrudzony, nie przestaje wychwalać piękna i wielkości Libanu, przytaczać niezliczonych anegdot, wtrącać dygresji. Traci wątek, a potem znów wybucha śmiechem.

Gdy tak peroruje, blady z przerażenia Duńczyk wyjaśnia Noamowi, że podczas muzycznego tournée został na jeden wieczór kolegą Josepha, oświetleniowca, i wcale go nie prosił o podjęcie się roli przewodnika. Z prędkością stu pięćdziesięciu kilometrów na godzinę przemierzyli całe terytorium kraju, od Baalbeku do Tyru, przejeżdżając między innymi obok przyznanej prezydentowi Republiki letniej rezydencji Bejt ed-Din, do której pijany kierowca nawet próbował wejść. Nic nie jest w stanie pohamować usłużności Josepha, który podtrzymuje ten wspaniałomyślny entuzjazm, popijając piwo. Samochód kilkakrotnie omal nie spadł na dno wąwozu, omal nie uderzył w słup, ale Bóg pijaków ma oświetleniowca w swojej opiece.

– Ach! – wzdycha Duńczyk, zakładnik uprzejmości rozpalającej Libańczyka, i marzy tylko o tym, żeby wyskoczyć z tego piekielnego coupé.

Lekceważąc niebezpieczeństwo, Noam zamyka oczy i próbuje wymyślić jakaś taktykę. Z kim się skontaktować? Nie zna prawie nikogo, nie wie, jak funkcjonuje społeczeństwo, w którym się znalazł po ostatniej hibernacji, trwającej całe dziesięciolecia. Jedno imię przychodzi mu na myśl: Hassan.

O dziewiątej na ulicy Alfreda Nakkasza w dzielnicy Al-Aszrafijja Noam dostrzega Hassana, który powierza kluczyki do samochodu dozorcy parkingu. Gdy tylko przechodzi przez drzwi swojego biura, Noam do niego podbiega.

Hassan nie wydaje się zaskoczony. Bez żadnego wstępu obwinia Noama o niezbyt przyjazne zachowanie, zarzucając mu, że nadużył ich znajomości, zadając się z jego kuzynem w Arce. Noam protestuje, zapewnia, że działał w dobrej wierze, i przekonuje go, żeby poszedł z nim na drinka. Hassan jest obrażony. Ten dziennikarz rozmiłowany w luksusie wybiera stary zaniedbany bar z zielonkawymi przepierzeniami. Siadają na lepiących się krzesłach i popijają kawę z wyszczerbionych filiżanek.

Noam wyjawia, co odkrył: Arka, którą kuzyn Hassana, uczciwy survivalowiec, zaprojektował jako proste schronienie na wypadek kataklizmu, jest siedzibą grupy terrorystów związanej z międzynarodową siatką. Opisuje piwnicę naszpikowaną bronią i relacjonuje podsłuchane dyskusje, które odbywały się przy komputerze, oraz końcową rozmowę z przywódcą spisku. Nie warto zdradzać Hassanowi tożsamości lidera, który pojawił się na ekranie: dziennikarz nie miał żadnych szans go spotkać, bo czas przyznany zwykłym ludziom różni się od odwiecznego czasu Dereka. Noam się upiera, przedstawia szczegóły, przekonuje Hassana, że katastrofa wydaje się nieunikniona, chyba że zdemaskują komandosów skierowanych do wysadzenia elektrowni atomowych, zapór i magazynów zawierających dane internetu. Kataklizm jest blisko.

– Trzy dni! Możesz w to uwierzyć? Komórka Zachariasz, działająca w Stanach Zjednoczonych, uderzy za trzy dni.

Hassan, przedstawiciel prasy, teraz już zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa, ale przyznaje, że jest bezsilny. Jego magazyn „Happy Few”, miesięcznik drukowany na błyszczącym papierze, ani nie ma odpowiedniego profilu, ani nie zapewnia szybkiej reakcji, jakiej wymaga ujawnienie takich faktów.

– Zadzwoń do dzienników! – błaga Noam.

Hassan wyklucza, żeby jakakolwiek poważna gazeta zaryzykowała podanie do wiadomości sprawy tej rangi bez choćby minimalnej weryfikacji, ta zaś zajęłaby co najmniej trzy dni.

– Skontaktuj mnie z władzami!

Mimo poważnego tematu rozmowy Hassan wybucha śmiechem. Jako Libańczyk jest pewien dwóch rzeczy, jeśli chodzi o polityków swojego kraju: ich nieskuteczności i skorumpowania. W tym wypadku chętnie sprzedaliby sensacyjną wiadomość Amerykanom lub komuś z Europy.

– Nie obchodzi mnie, że na tym skorzystają – odpowiada Noam – byleby tylko wiadomość się rozeszła.

– Za długo by to trwało! Gdyby nasi przedstawiciele polityczni mieli poczucie, że to sprawa niecierpiąca zwłoki, nie pozwoliliby, żeby nasz naród się pogrążył.

– A tajne służby?

– Hm…

– Czyli nie robimy nic, tylko czekamy na apokalipsę?

– Tego nie powiedziałem. Chodź.

Godzinę później Hassan i Noam przyjeżdżają do magazynu sąsiadującego z bejruckim portem. Szare kamienie wsparte na metalowej konstrukcji tworzą ściany zwieńczone dachem z blachy falistej. Z zewnątrz ani farby, ani tynku, tylko strumienie szczyn u stóp betonowego murku; wewnątrz przytłaczają zaduch i półmrok. Hassan wciska włącznik, neony mrugają, sypiąc iskrami, po czym decydują się roztoczyć ponury blask, który marnie oświetla pomieszczenie. Obaj mężczyźni przeciskają się między dużymi skrzyniami ze sklejki. Woń padliny atakuje nozdrza. Gdy docierają do jakiegoś włazu, wchodzą na spiralne zardzewiałe żelaz­ne schody, a potem natrafiają na opancerzone drzwi. Hassan wstukuje kod, rozlega się sygnał, drugi kod, sygnał się zmienia, trzeci kod i drzwi zostają odblokowane.

Wchodzą do pomieszczenia, w którym wiatraki u sufitu i otwory wentylacyjne zapewniają świeże powietrze. Piętnaścioro młodych ludzi siedzących na wysokich stołkach wzdłuż długiego rzędu półek bębni palcami w klawiatury przed ogromnymi ekranami. Noama intryguje ich zachowanie: z bierną ociężałością skupiają całą energię w opuszkach palców i na mrużeniu oczu. Mięczaki wyposażone w przegrzane kończyny… Te dziewczyny i chłopcy są tak zaabsorbowani tym, co robią, że nie tylko nie zwracają uwagi na siebie nawzajem, lecz także nie dostrzegają gości, którzy właśnie weszli.

– Hakerzy – wyjaśnia Hassan. – Potrafią się włamać na każdą stronę, czy to oficjalną, czy prywatną, należącą do ministerstwa, wojska, przemysłu farmaceutycznego, konsorcjum medialnego lub do jakiegoś miliardera. Gdy już się dostaną do systemu, przeglądają dane, modyfikują je, usuwają albo blokują.

– Po co?

– Taka zabawa. Wyzwanie. Miłość do hakowania.

– Robią to dla pieniędzy?

– Do czego mieliby ich używać? Spójrz, gdzie i jak żyją! Szczur kanałowy nie marzy, żeby zostać szczurem polnym.

Hassan idzie na drugi koniec sali. Wystukuje kod na cyfrowej klawiaturze przy kolejnych obitych stalą drzwiach, popycha Noama i rzuca:

– Cześć, Stan.

– Cz’ść.

Siedzący przed kilkoma monitorami młody człowiek odpowiedział machinalnie, nie wysławiając się wyraźnie ani nie podnosząc wzroku. Jest ogromny. Dwieście kilogramów. Noam nigdy nie widział takiej góry mięsa. Głowa tamtego, choć obrzmiała, wydaje się maleńka na szczycie masy tłuszczu.

– To jest Noam.

– Cz’ść.

Mężczyzna nawet nie mrugnął. Przykute do ekranów gadzie oczy z pożółkłymi rogówkami poruszają się z prędkością światła.

Po dokonaniu prezentacji Hassan zachwala Noamowi techniczną biegłość Stana, wielkiego sygnalisty, demaskatora skandali odpowiedzialnego za liczne zbawienne kryzysy. Złamał zabezpieczenie tajnych akt, rozpowszechnił tajemnice państwowe, postawił pod pręgierzem mediów osobistości, które bezczelnie kłamały. Nikt nie wie, gdzie jest, bo schował się tutaj, a wszyscy, którzy coś ukrywają, czują przed nim strach. Działa pod pseudonimem Serpico.

– Powiedzieć ci coś? – proponuje Hassan tłustej bryle.

– Kej – szepcze Stan, wciąż zastygły w bezruchu.

Przypuszczalnie oznacza to „okej”.

Gdy Hassan informuje go o zdemaskowanym przez Noama spisku, jego siatkówki i palce nadal prowadzą dialog z konsolami. Czy słucha tego, co mu się mówi? – niepokoi się Noam.

– Pomóż nam – prosi Hassan, kończąc relację.

– Kej.

– Rozumiesz powagę sytuacji?

– Kej.

– To kwestia życia i śmierci. Dla świata tak samo jak dla ciebie.

Stan, z czołem pochylonym w stronę ekranów, wykazuje równie małe zainteresowanie rozmową jak pracownik, który przekroczył swój czas pracy.

– Ile?

Podnosi głowę, przygląda się im i powtarza ospale:

– Ile?

Hassan zaczyna krzyczeć: haker nie zrozumiał, że to dotyczy wszystkich! Jeśli zabraknie prądu, jeśli sieć będzie zupełnie zablokowana, to cały świat zostanie sparaliżowany i zatonie, nawet on w swojej kryjówce.

– Ile? Czekam.

Żeby okazać życzliwą cierpliwość, Hassan bierze torebkę, rozrywa ją, wyjmuje pełnymi garściami chipsy, chrupie je.

Potem znów nalega, podkreślając po raz kolejny zbiorowe ryzyko, nieunikniony chaos.

– Ile? – przerywa mu Stan. – Finansuję zespół, lokal, sprzęt, narażam się na niebezpieczeństwo. Ile?

– Stan, jeśli nie nic nie zrobimy, to za trzy dni te pieniądze na nic ci się nie przydadzą.

– Ile?

Noam się domyśla, że Stan, podobnie jak nawiedzeni ludzie, których spotykał z upływem wieków, nie ma już jasnego pojęcia o rzeczywistości. Żyjąc ze swoimi ekranami, upojony mistrzowskim opanowaniem algorytmów, wyobraża sobie, że gdyby świat został unicestwiony, zaprojektowane przez niego nowe oprogramowanie stworzyłoby lepszy. Jego obłąkańcza pewność siebie skłania go do lekceważenia faktów. Nie odrywając tęczówek od monitorów, Stan oznajmia:

– Cztery miliony dolarów.

Hassan jest zdumiony. Zanim jednak da wyraz oburzeniu, Noam ucina rozmowę:

– Zgoda. Cztery miliony dolarów.

Powieki Stana, choć ciężkie, trzepoczą z rozkoszy. Hassan odwraca się do Noama.

– Co? Masz cztery miliony dolarów? Ty?

– Nie, ale wkrótce będę miał.

– Jak to?

– Potrzebuję tylko dwóch rzeczy: trochę gliny i piekarnika. Dostarczysz mi to?

Noam kładzie na łóżku plecak w pokoju gościnnym Hassana, który przygarnął go na noc, i wyjmuje swoje dwa skarby: komputer terrorystów i własny rękopis. Pomimo naglącej sytuacji rzuca nostalgiczne spojrzenie na zeszyty, w których utrwala wspomnienia. Czy je skończy? Uważa, że jego świadectwo jest potrzebne bardziej niż kiedykolwiek. Zaczął je spisywać, ponieważ obawiał się ewolucji ludzkości i chciał objaśnić, jaka droga doprowadziła ją do tego punktu, bo przecież odbył podróż przez czas, ale oto teraz wszystko przyspiesza. Ludzki geniusz nie obejmuje już zdrowego rozsądku. To inteligentne, kapryśne i zuchwałe pozbawione zasad moralnych dziecko, którego moc budowania jest równa mocy niszczenia. Zdolne do najgorszego i do najlepszego, działa bez przenik­liwości, nieustannie flirtując z tym, czego nienawidzi: ze śmiercią. Raz ją odpycha, raz lekceważy, to znów prowokuje, nigdy nie opuszczając tego nieznośnego spotkania twarzą w twarz. Między sobą ludzie udają, że prowadzą dialog, w rzeczywistości jednak każdy zwraca się tylko do jednego rozmówcy, śmierci, bliźni natomiast stanowią zaledwie uboczne szkody lub korzyści.

Noam przewraca kartki pokryte regularnym pismem. Wspomnienia nie ograniczają się do jego życia, lecz składają się na całą ludzką epopeję. Zazwyczaj pisze się, by istnieć. On natomiast pisze, żeby nie przegrać. Właściwie to na jedno wychodzi: rzecz w tym, by nadać wieczny wymiar czemuś, co efemeryczne.

A jednak tego ranka Noam wątpi, czy uda mu się postawić ostatnią kropkę. Siły destrukcji gotowe są zatriumfować. Chociaż na przestrzeni dziejów często był świadkiem tej tendencji, tym razem dostrzega zupełnie nowy element: ludzkość poczyniła takie postępy, że przeszedłszy od potęgi do superpotęgi, zagraża sama sobie.

W którym momencie urwała się jego opowieść? W epoce neolitu, gdy zniechęcony życiem, przeciwstawił się władzy i został stracony w miejscu publicznym…
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: