- W empik go
Branka Cyganów - ebook
Branka Cyganów - ebook
Historia rodzinnego dramatu. Upalne lato 1921 roku dało się we znaki wielu mieszkańcom Łodzi, którzy z ochotą wyjeżdżali na prowincję. Żona Sztenberga wraz z dziećmi wybrała się do tartaku rodziców w Sieradzu. Pewnego razu dziewięcioletnia córka Sztenbergów Estera przybiega do domu dziadków z informacją o zbliżającym się taborze cygańskim. Niedługo później dziewczynka znika bez śladu. Jej poszukiwania przecinają nieoczekiwane zwroty akcji, a finał może okazać się wielkim zaskoczeniem.
Opowiadanie kryminalne oparte na faktach. Wieloletni nadkomisarz Policji Śledczej Ludwik Kurnatowski dzieli się z czytelnikami wspomnieniami z pracy. Zdradza, jakimi prawami rządził się ówczesny świat kryminalny i kim byli jego przedstawiciele
Język, postacie i poglądy zawarte w tej publikacji nie odzwierciedlają poglądów ani opinii wydawcy. Utwór ma charakter publikacji historycznej, ukazującej postawy i tendencje charakterystyczne dla czasów z których pochodzi.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-264-2595-6 |
Rozmiar pliku: | 240 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przed kilku tygodniami w pismach codziennych ukazały się wzmianki o odbywającym się w Koszycach procesie cyganów, oskarżonych o mordowanie ludzi i... odżywianie się ich mięsem. Fakt kanibalizmu w dwudziestym wieku jest czymś tak niesłychanym, że trudno się nawet dziwić zaciekawieniu, jakie ogarnęło na wieść o nim czytelników-Polaków. Toteż wiele pism, w szczególności _Wieczór Warszawski_ wysłało swych korespondentów do Koszyc. Dzięki tej okoliczności mieliśmy możność śledzić z dnia na dzień przebieg sensacyjnego procesu.
Podczas rozprawy sądowej ujawniło się wiele ciekawych momentów z życia, znajdującego się pod oskarżeniem obozu cygańskiego. Jeden fakt zwłaszcza specjalnie zwrócił moją uwagę i dał mi wiele do myślenia. Czytając suchą wzmiankę o nim, przypomniałem sobie pewną zagadkową historię z niedawnych lat, w rozwikłaniu której sam byłem bezpośrednio zainteresowany. Ośmielam się mniemać, że tajemnicza ta sprawa zainteresuje czytelników, w szczególności czytelnikówłodzian, z tego więc powodu zamierzam opowiedzieć ją w skrócie. Zastrzegam się jednak, że nie wyciągam z niej żadnych wniosków konkretnych, pozostawiając Czytelnikowi znalezienie wspólnego ogniwa, pomiędzy wypadkiem z roku 1921 a jednym z faktów, ujawnionych przez sąd w Koszycach.
Rdzenni łodzianie pamiętają zapewne rodzinę niejakich Szternbergów, zamieszkałych w Łodzi, przy ulicy Pomorskiej. Co prawda rodzina ta nie odznaczała się niczym specjalnym, jednak nieszczęście, jakie ją spotkało, uczyniło ją bardzo znaną pośród mieszkańców polskiego Manchesteru.
Stało się to w roku 1921.
Lato tego roku było skwarne, toteż kto tylko mógł, uciekał ze spowitej dymem Łodzi na wieś, aby tam, wśród pól i lasów wypocząć i nabrać nowych sił do borykania się z ciężkimi warunkami życia. Jednak los nie wszystkim pozwolił na przebywanie na wilegiaturze na wsi – byli tu i tacy, których brak funduszów zmuszał do szukania wypoczynku po małych zapadłych miasteczkach. W tej liczbie była między innymi rodzina Szternberga.
Stary Szternberg, którego interesy wiązały się z miastem, pozostał na lato w Łodzi, żonę zaś z dziećmi wysłał do teściów do Sieradza, gdzie ojciec jego żony posiadał duży tartak.
Znasz, Czytelniku, polskiej prowincjonalne miasteczka i warunki, w jakich ich mieszkańcy pędzą żywot? Przypominasz zapewne sobie małe, niebrukowane uliczki, kędy w tumanach kurzu bawią się w niewysychających nigdy bajorach setki obywateli i obywatelek młodocianych? Wiesz też, jak wielkie wrażenie wywołuje najdrobniejszy nawias życia codziennego?
Toteż, gdy dziewięcioletnia Estera Szternberg wpadła do mieszkania dziadków przy tartaku z okrzykiem:
– _Mameleben, die cyganes kim_! – każdy, kto się tylko tam znajdował, wybiegł na ulicę z błyskawiczną szybkością, by być świadkiem naocznym niezwykłego zdarzenia.
Estera powiedziała prawdę: wąską uliczką przeciągał tabor cygański. Konie, wiozące wysokie wozy o budach płóciennych, trzęsące się przy każdym ruchu, człapały leniwie, na wozach drzemały, kiwając się, matrony, młódź cygańska szła pieszo, bacznie przyglądając się miasteczku i wyległej ludności. Młode, smagłe cyganki, szumiąc marszczonymi spódnicami i dzwoniąc sznurami korali, uwijały się żwawo, proponując każdemu spotkanemu postawić nieśmiertelną kabałę lub powróżyć z ręki.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.