- W empik go
Budząca się szkoła - ebook
Budząca się szkoła - ebook
Dlaczego dzieci po przekroczeniu szkolnego progu z czasem tracą ochotę do nauki i przestają zauważać ogromne bogactwo otaczającego je świata? Dlaczego rozpoczęcie edukacji dla wielu z nich oznacza utratę spontaniczności i otwartości na współpracę? Co dzieje się z ich naturalną ciekawością wobec wszystkiego, co nowe? Co sprawia, że szkoła staje się dla nich symbolem przymusu, wypełniania narzucanych obowiązków, konieczności zaliczania życiowych etapów, których znaczenia z reguły nie rozumieją i z którymi się nie identyfikują?
Współinicjatorzy niemieckiego projektu edukacyjnego „Budząca się szkoła” – prof. Stephan Breidenbach i dyrektorka berlińskiej szkoły Margret Rasfeld – uważają, że tę sytuację można zmienić. W książce „Schulen im Aufbruch” (tytuł niemieckiego wydania, Kösel-Verlag, Monachium 2014) udzielają odpowiedzi na powyższe pytania i opisują szkołę, w której uczniowie sami przejmują odpowiedzialność za tempo uczenia się i kolejność przerabianych tematów. Rozbudza to w nich silne poczucie sprawczości, odpowiedzialności za własny sukces edukacyjny i odwagę w stawianiu czoła życiowym wyzwaniom.
Kategoria: | Pedagogika |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65223-01-2 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zapotrzebowanie na złą szkołę jest dziś ogromne, a problemy edukacji rozwiązuje się za pomocą metod, które do tych problemów doprowadziły, próbując jeszcze bardziej biurokratyzować i tak już przeracjonalizowaną i odhumanizowaną szkołę. Zwolennicy systemu testocentrycznego wierzą, że od mierzenia można urosnąć, dlatego skupiają się nie na tworzeniu ciekawego dla uczniów środowiska edukacyjnego, ale na lepszym i bardziej drobiazgowym planowaniu oraz jeszcze bardziej efektywnym testowaniu. W tej koncepcji celem szkolnej edukacji jest coraz lepsze przygotowanie do testów. Z drugiej strony wciąż rośnie liczba osób przekonanych, że taki model jest dla wielu uczniów szkodliwy i hamuje ich rozwój. Należą do nich Margret Rasfeld i Stephan Breidenbach, autorzy Budzącej się szkoły. W swojej książce wyjaśniają, dlaczego obecny system edukacyjny, określany jako system testów i uzupełnianek, jest nieefektywny i powinien zostać zmieniony. W kolejnych rozdziałach szkole wymagającej od uczniów podporządkowania się, opartej na kontroli, strachu, rywalizacji, wystandaryzowanych testach i ciągłym porównywaniu, przeciwstawiają szkołę przyszłości, w której NAPRAWDĘ, a nie tylko w deklaracjach punktem odniesienia są uczniowie. Jednak jest to książka nie tylko o edukacji, bo szkoły nie funkcjonują w próżni. Czy młodzi ludzie będą w przyszłości nastawionymi na konsumpcję konformistami, czy świadomymi obywatelami angażującymi się w lokalne lub polityczne inicjatywy, w dużej mierze zależy od tego, jakie postawy będzie rozwijać szkoła. Margret Rasfeld i Stephan Breidenbach podkreślają, że wielu rzeczy nie można nauczyć się z książek, a szeregu ważnych kompetencji nie da się sprawdzić za pomocą testów. Dlatego stworzyli ruch Budząca się szkoła, a książka, którą trzymacie Państwo w dłoniach, jest częścią tego projektu. Aby ocenić obecny model edukacyjny, najpierw trzeba odpowiedzieć na pytanie: Po co wysyłamy dzieci do szkoły i czego od niej oczekujemy? Bez tego nie można stworzyć narzędzi pomiaru. Każdy test i każde badanie sprawdza jedynie stopień realizacji wyznaczonych standardów. Dlatego autorzy książki stawiają fundamentalne pytanie: Czy to, czego dziś uczą szkoły, jest dobre? Czy jest dobre dla społeczeństwa i uczniów, czy wspiera ich rozwój, czy pozwala na rozwijanie ich indywidualnych talentów, czy przygotowując do życia, uwzględnia całą jego złożoność? Zanim wyślemy dzieci do szkoły, najpierw musimy odpowiedzieć na pytanie, czy zależy nam jedynie na tym, by były dużo wiedziały, czy na tym, by były dobrymi, odpowiedzialnymi i mądrymi ludźmi.
Inicjatorami projektu Budząca się szkoła są Margret Rasfeld – dyrektorka berlińskiego Gimnazjum Ewangelickiego, Stephan Breidenbach, prowadzący własną kancelarię profesor prawa, a jednocześnie dziekan na uniwersytecie Viadrina i – jak mówią jego współpracownicy – prawdziwy wizjoner, oraz profesor neurobiologii z Getyngi, Gerald Hüther. Ich wspólnym celem jest zmiana kultury edukacyjnej; stworzenie szkoły, która umożliwi wspieranie potencjału wszystkich uczniów. Aby szkoła mogła przygotować do życia, trzeba rozszerzyć kanon szkolnych przedmiotów. Dlatego w programie berlińskiego gimnazjum obok matematyki i biologii znalazły się takie przedmioty jak odpowiedzialność czy wyzwania.
Profesor Hüther, opierając się na neurobiologii, wyjaśnia, dlaczego człowiek może w pełni wykorzystać swój potencjał jedynie wtedy, gdy robi to, co go interesuje, i gdy rozumie sens tego, czym się zajmuje. Margret Rasfeld i Stephan Breidenbach wiedzą, jak to zrobić. Ich cel to stworzenie szkoły na miarę XXI wieku. Wszyscy troje uważają, że ciągłe ulepszanie obecnego modelu jedynie go utrwala i wzmacnia stare wzorce. Zdaniem Breidenbacha edukacja potrzebuje dziś wizjonerów, którzy wytyczą nowe drogi. Szkołę trzeba dziś wymyślić od nowa, bo ta, jaką znamy, została stworzona na potrzeby świata, którego już nie ma.
W 2007 roku w Berlinie zaczyna się edukacyjny eksperyment. Margret Rasfeld tworzy szkołę, która jest próbą odejścia od dotychczasowej kultury pouczania i nauczania i przejściem do kultury uczenia się, rezygnuje z 45-minutowych lekcji w tradycyjnych zespołach klasowych i z oceniania. Każdego dnia w czasie dwóch pierwszych lekcji uczniowie sami decydują, czego będą się uczyć i z kim będą pracować. Zamiast klas powstają edukatoria, w których uczniowie realizują wyznaczone przez siebie cele. Kiedy pojawią się trudności, pomocy szukają najpierw w swoim gronie. Do nauczyciela można zwrócić się dopiero wtedy, gdy nikt nie potrafi pomóc. Ważnym zadaniem szkoły jest przygotowanie młodych ludzi do życia w społeczeństwie i wyrobienie w nich wrażliwości na potrzeby innych. Tego nie da się nauczyć z książek. Dlatego nauka, która ma przygotować do życia, nie może odbywać się tylko w szkole. Każdy uczeń musi zdecydować, komu i w jaki sposób chce pomagać w danym roku szkolnym. Realizacja tych zobowiązań jest równie ważna jak matematyka czy język angielski. Uczniowie berlińskiego gimnazjum w ramach przedmiotu wyzwania samodzielnie planują też trzytygodniowy wyjazd. To kolejny element przygotowania do wyzwań, jakie przynosi ze sobą życie. Dlatego uczniowie sami muszą wybrać cele i zrealizować swój plan. Pomysły są bardzo różne. Jedna z grup wybrała się do Grecji śladami pierwszych matematyków, inna pojechała na wycieczkę rowerową do Amsterdamu, jeszcze inna zorganizowała warsztaty muzyczne w Górach Harzu. Ponieważ uczniowie berlińskiego gimnazjum nie są pełnoletni, w wyprawach towarzyszą im studenci wydziału pedagogicznego.
Jak ogromną zmianę w podejściu do szkoły niesie ze sobą wizja Rasfeld, Breidenbacha i Hüthera, chyba najmocniej widać w podejściu do uczniów i rodziców. Twórcy Budzącej się szkoły założyli, że wprowadzenie nowej kultury edukacyjnej wymaga współpracy wszystkich zainteresowanych, czyli uczniów, rodziców, nauczycieli i dyrektorów. Wszyscy muszą być traktowani jako pełnoprawne podmioty. Planów dla uczniów nie można tworzyć bez ich udziału; nie da się też zmienić szkoły bez rodziców. W budzących się szkołach musi się znaleźć miejsce, w którym wszyscy zainteresowani będą mogli się spotykać i ze sobą rozmawiać. Fundamentem dla tej współpracy jest kultura dialogu, zaufania i szacunku.
Edukacyjna wizja wprowadzona w życie w berlińskim gimnazjum nie ma być wzorem dla innych szkół, ale ma być dla nich inspiracją. Gdy Margret Rasfeld wraz ze swoimi uczniami jeździ do innych placówek lub gdy dziś zaprasza nauczycieli na szkolenia do swojego gimnazjum, jej celem jest dodawanie innym odwagi i zachęcanie do szukania własnych rozwiązań. Na stronie Budzącej się szkoły można obejrzeć wiele filmów pokazujących realizację różnych wizji budzenia szkół. One również mają dodawać innym odwagi i pokazywać, że zmiana jest możliwa, a największe przeszkody to te, które tkwią w naszych głowach. Wiele osób, nawet mocno niezadowolonych z obecnego modelu, broni go, bo nie umie sobie wyobrazić, że szkoły mogą funkcjonować inaczej.
O słuszności koncepcji Budzącej się szkoły najlepiej świadczą osiągnięcia berlińskich gimnazjalistów. I nie chodzi tu jedynie o świetny wynik uzyskany na egzaminie maturalnym, ale o to, jak uwalniają swój potencjał, wychodząc z tradycyjnej roli uczniów – odbiorców wiedzy. Zaczęło się od tego, że Margret Rasfeld, wyjeżdżając na szkolenia, zabierała z sobą kilkoro z nich, bo uważała, że młodzież lepiej niż ona opowie o tym, jak funkcjonuje ich szkoła. Z czasem krótkie wystąpienia uczniów stawały się coraz dłuższe, a dziś berlińscy gimnazjaliści sami prowadzą szkolenia dla rad pedagogicznych w szkołach chcących wprowadzić kulturę edukacyjną, która nie niszczy w uczniach chęci do uczenia się. Zaproszenia płyną nie tylko z Niemiec, ale również z Austrii i ze Szwajcarii.
Niedawno ukazała się książka Wie wir Schule machen¹, której autorkami są trzy uczennice ze szkoły Margret Rasfeld. Alma, Jamila i Lara-Luna uważają, że nadszedł już czas, by w debatę o edukacji włączyli się również uczniowie. W swojej książce wiele miejsca poświęcają kulturze rywalizacji, jaką wprowadziły testy PISA. Uczennice z berlińskiego gimnazjum ubolewają, że nikt nie bada, w którym kraju w szkołach panuje największa nuda, a gdzie programy są najbardziej oderwane od życia. Dlatego opracowały własny test oceny efektywności szkół, który ich zdaniem daje lepszy obraz szkoły niż PISA. Berliński eksperyment pokazuje, jak ogromny potencjał tkwi w uczniach i co mogą osiągnąć, gdy uwierzą w siebie.
Nauka może być aktem przymusu lub aktem woli. Opowiadając się za jednym lub drugim, determinujemy rozwój naszych dzieci. Fundamentem koncepcji M. Rasfeld, S. Breidenbacha i G. Hüthera jest przekonanie, że chęć uczenia się i odkrywania świata są wrodzonymi potrzebami każdego człowieka, ale potencjał młodych ludzi rozkwita najlepiej w warunkach wolności.
W Polsce bardzo wiele osób próbuje wprowadzać do szkół nowe idee, w wielu placówkach realizowane są wspaniałe projekty. Jednak te inicjatywy i ogromna praca zaangażowanych nauczycieli nie przynoszą oczekiwanych zmian systemowych. Dlatego trzeba połączyć siły i, jak mówi Gerald Hüther, stworzyć nową, tym razem edukacyjną Solidarność, która da początek oddolnemu ruchowi. Wspólnie łatwiej stawiać czoła trudnościom i zmierzyć się nie tylko z biurokratycznymi przeszkodami, ale również tymi najtrudniejszymi, bo tkwiącymi w naszych głowach. Żeby zmienić szkoły, najpierw musimy uwierzyć w nasze dzieci. Trzy uczennice berlińskiego gimnazjum nie napisałyby książki, gdyby ich dyrektorka nie wierzyła, że są w stanie to zrobić. Ta wiara jest koniecznym warunkiem budzenia szkół, w których uczniowie nie będą już tylko obiektami nauczycielskich zabiegów, ale pełnoprawnymi i aktywnymi podmiotami. Nauczyciele i dyrektorzy szkół muszą stworzyć środowisko, w którym uczniowie będą mogli rozwijać swój potencjał i talenty. Szkoły mogą wyglądać i funkcjonować tak, jak funkcjonują od dwustu lat, ale mogą też funkcjonować zupełnie inaczej. Wszystko zależy od tego, czy będziemy nadal akceptować stary model, czy też uznamy, że czas na szkołę lepiej dostosowaną do potrzeb naszych dzieci w XXI wieku. Świat wokół nas coraz szybciej się zmienia, nie ma powodu, byśmy nie mogli stworzyć nowego modelu szkoły. Na pewno znajdzie się wielu, którzy będą twierdzić, że to niemożliwe, i właśnie dlatego potrzebne są konkretne przykłady. Nie powinniśmy ich traktować jako wzór do naśladowania, ale jako inspirację do własnych poszukiwań. Żeby wykreować nową, lepszą szkołę, musimy uwierzyć neurobiologom, którzy zapewniają, że ludzki mózg został stworzony do tego, żeby się uczyć i rozumieć otaczający go świat. Ludzie to urodzeni odkrywcy, a ciekawość to najsilniejszy motywator. Dzieci potrzebują szkół, w których będą mogły rozwijać swój potencjał i robić to, do czego zostały stworzone, samodzielnie odkrywać świat! Z debaty o szkole nie powinniśmy jak dotychczas wykluczać uczniów, bo – jak mówił Korczak – nie ma dzieci, są ludzie.
Czy w Polsce uda się obudzić szkoły? W oficjalnych mowach i preambułach wszyscy chcą nowoczesnej szkoły i deklarują chęć wspierania innowacji, ale w praktyce często okazuje się, że mają być one wprowadzane w taki sposób, by nic się nie zmieniło. Lekcje nadal mają trwać czterdzieści pięć minut, uczniowie muszą być podzieleni na grupy według roczników i wszyscy muszą realizować ten sam program. Sprzeciw Sanepidu wywołują nawet niewinne próby innego niż tradycyjny ustawienia ławek. Od nauczycieli oczekuje się, że będą wprowadzać pracę w grupach i stosować metody projektowe, ale uczniowie wciąż mają siedzieć w ławkach ustawionych w taki sposób, że patrzą na czyjeś plecy. Unowocześnienie edukacji wymaga przestrzeni wolności, bez niej nie uda się zrealizować nowych wizji. Aby wprowadzać w edukacji innowacje, najpierw musimy rozluźnić biurokratyczny gorset, w którym tkwią nasze szkoły.
dr Marzena Żylińska
Stary Toruń1. Dlaczego „podżegamy” do działania
Na temat szkoły mogą wypowiadać się wszyscy. Według ankiety Rodzice – Nauczyciel – Sukces w szkole. Doświadczenia szkolnej codzienności okiem rodziców i nauczycieli, przeprowadzonej przez Fundację Konrada Adenauera, temat wykształcenia zagościł w rodzinach na stałe.
Rodzice chcą, by ich dzieci ukończyły szkołę z możliwie jak najlepszymi wynikami. Widzą, że zwiększona presja sukcesu ma długofalowy wpływ na rodzinę, a jednocześnie czują się coraz bardziej odpowiedzialni za szkolny sukces swoich dzieci. Dla większości rodziców celem jest gimnazjum¹, a szkoła główna² przygotowująca do nauki zawodu oznacza „niepowodzenie i degradację społeczną”. Z tego względu dyskusja, czy lepsze jest G8, czy G9 (gimnazjum 8- czy 9-letnie), trafia na pierwsze strony gazet.
Szczególnie godny uwagi jest jeden z wyników ankiety: duża część rodziców postrzega szkołę jedynie jako „centrum oceniania” i „agencję pośredniczącą” w nauczaniu. W obliczu zwiększonych wymagań w gimnazjum G8 wielu dorosłych nie wie, czy nadal powinni przekazywać swoim dzieciom wartości, takie jak „osiągnięcie”, „wysiłek” i „ambicja”. Rodzice boją się stosowania jednowymiarowej skali wyników, która mogłaby zaszkodzić osobowości dzieci. Uważają, że chęć zapewnienia dziecku beztroskiego dzieciństwa i młodości koliduje z wymogami stawianymi przez szkołę, a przede wszystkim przez gimnazjum.
Z relacji wielu rodziców wynika, że dzieci boją się szkoły i po prostu „nie chcą tam wracać”. Już po ukończeniu drugiej klasy uczniowie odczuwają presję dostania się do gimnazjum. Tak wczesne ukierunkowanie na sukces ma negatywny wpływ na życie całej rodziny.
Jak wygląda to z punktu widzenia uczniów? Czy dzieci i młodzież naprawdę odnajdują się w „swojej” szkole? Czy placówki uczą ich orientacji w świecie XXI wieku? Czy są dla nich bramą do przyszłości? Czy w szkole dzieci są szczęśliwe? Czy – nadal – odczuwają chęć zaspokojenia swojej ciekawości? Czy rozwijają swoje talenty?
Już dziesięć lat temu w opracowaniu Breakpoint and Beyond: Mastering The Future Today George Land i Beth Jarman zauważyli, że maluchy w wieku od trzech do pięciu lat z zadziwiającą łatwością rozwiązały test na myślenie dywergencyjne (polegające na poszukiwaniu wielu możliwych rozwiązań; przyp. tłum.) na poziomie geniuszy (98% z 1600 dzieci). Pięć lat później tak dobrze wypadło zaledwie 32% z owych 1600 dzieci, w wieku 14 i 15 lat najwyższe wyniki osiągnęło tylko 10% nastolatków, a jeszcze później – jedynie 2% dorosłych.
Od dzieci wymaga się dużo. Ale czy wymagamy tego, czego powinniśmy? Czy kultura kart pracy rzeczywiście przygotowuje nas do funkcjonowania w prawdziwym życiu? Uczenie się może mieć sens, pomagać w samookreślaniu, każdego dnia może zapewniać nowe doświadczenia i tym samym motywować do dalszej nauki.
Nauczyciele wiedzą, dlaczego wybrali ten zawód. Wnoszą do szkół entuzjazm, zaangażowanie i chęć tworzenia. I marnują mnóstwo energii na spełnianie coraz wyższych wymagań biurokracji i kultury testów. Chcieliby wziąć na siebie większą odpowiedzialność. Według nauczycieli bieżące reformy szkolnictwa od czasów PISA³ „nie stanowią odpowiedzi na najważniejsze problemy szkolnej codzienności, (…) lecz tylko ją obciążają”. Pojawia się zatem pytanie: Czy w ogóle potrafimy wyobrazić sobie inną szkołę? Taką, w której więź jest ważniejsza od podziału, szacunek i uznanie mają taką samą wartość jak treść nauczania i krytyczny umysł, i w której przekazujemy naszym dzieciom obraz człowieka noszony przez nas w sercu? Szkołę, w której samodzielne kształtowanie swojej przyszłości jest czymś oczywistym?
Czy naprawdę potrafimy wyobrazić sobie taką szkołę? Jak najbardziej! Co więcej – taka szkoła przyszłości już istnieje. Jeśli pragniemy, by placówki edukacyjne rozwijały się w tym kierunku, musimy przejąć odpowiedzialność. Powinny to uczynić wszystkie zaangażowane osoby. Takie szkoły powstają bowiem w wyniku porozumienia zawartego między nauczycielami, rodzicami, dyrekcją szkoły a także uczniami, którzy sami nadają tej wspólnocie kształt. Tak zatem wygląda tło naszego tytułowego „podżegania”.
W XXI wieku pragniemy zachęcić ludzi do przeanalizowania kwestii szkoły i kształcenia od podstaw, przemyślenia jej na nowo. Chcemy, by obywatele Niemiec byli aktywni i krytyczni w sprawach edukacji, by przedstawiali swoje wizje i tworzyli placówki edukacyjne z zaangażowaniem i w odpowiedzialny sposób. Wówczas powstanie ukształtowana przez ruch społeczny wizja wspaniałego miejsca pracy i jednocześnie wspólnoty, w której dzieci będą mogły rozwijać swój potencjał i uczciwość. Jedynie w taki sposób uda się doprowadzić do politycznych zmian i przezwyciężyć niemal stuletnią stagnację w niemieckiej polityce edukacyjnej. Z uwagi na swoją strukturę instytucje polityczne przypominają wielkie tankowce, powoli i ociężale torujące sobie drogę przez morze. Tankowce symbolizują stabilność, wiarygodność i ciągłość. Odważni obywatele to ścigacze, które o wiele szybciej natrafiają na przeszkody i odkrywają niebezpieczeństwa, ale również mogą o wiele szybciej, z większą wyobraźnią i precyzją przecierać nowe szlaki i tworzyć nowe możliwości.
Nasze przesłanie składa się z następujących trzech założeń:
• wiemy, co jest właściwe, jeśli myślimy sercem;
• gdy przyjrzymy się naszemu światu w sposób odpowiedzialny i krytyczny, zrozumiemy, że nadszedł czas na działanie;
• rozwój potencjału to podstawowe prawo, które zacznie obowiązywać dzięki nam.2. Daj się zainspirować!
Podróż do szkół przyszłości
Przyszłość naszych szkół dawno już się zaczęła. Widać ją już w całych Niemczech. Zanim zajmiemy się wyzwaniami, które przed nami stawia, albo tym, w jaki sposób szkoła będąca reliktem z XX wieku wciąż wywiera wpływ na edukację, zapraszamy w inspirującą podróż… Dzięki niej zyskasz wyobrażenie, w jaki sposób już dzisiaj w wielu miejscach wprowadzono szkołę XXI wieku Poznasz przykłady z praktyki, które później uzupełnimy o podstawy teoretyczne.
Edukatorium
Poniedziałek, 8:30, szkoła realna⁴ w Monachium. Otwarte drzwi i otwarte przestrzenie. Obok sali do nauki angielskiego znajduje się sala do matematyki, a w korytarzu naprzeciwko – sala do niemieckiego. W edukatorium do nauki niemieckiego uczniowie są pogrążeni w pracy. Anja, Bea i Sabine idą na górę do biblioteki po fachową literaturę. Inni włączają komputery. Ben, pracujący nad modułem „literatura”, projektuje właśnie nową okładkę do książki, którą wybrał jako przykład dzieła literackiego. Peter ogląda film na tablecie. Grupa trzech uczniów skupiła się w rogu sali i planuje kampanię reklamową będącą częścią modułu „reklama”. Z początku wszyscy uczniowie zajęli się swoimi zadaniami: na półkach stoją tak zwane moduły nauczania – pudełka z pakietami zadań. Moduły zazębiają się ze sobą, podstawy programowe zostały opracowane piętro po piętrze, od fundamentów aż po dach. Rano uczniowie mogą sobie wybrać, czy chcą się uczyć niemieckiego, angielskiego czy matematyki. Dwa moduły z języka niemieckiego mają już kod QR⁵. Dzięki temu istnieje nieograniczony dostęp do licznych filmów i materiałów cyfrowych, ćwiczeń i zabaw. Panuje cisza i pełna koncentracji atmosfera pracy. Gdy jedna z uczennic ma problem z gramatyką, prosi o pomoc koleżankę. W znajdującej się obok pracowni matematycznej nauczycielka właśnie wprowadza grupkę uczniów w problematykę termów. W edukatorium może poświęcić odpowiednią ilość czasu na omówienie danej kwestii z każdym uczniem z osobna. Przed salą do angielskiego studenci proponują konwersacje. W ten sposób odrabiają praktyki nauczycielskie. W edukatoriach każdy może uczyć się we własnym tempie. Matematykę można pojmować w sposób abstrakcyjny bądź przez dotyk. Christina zgłasza się do testu – chciałaby zaliczyć moduł „geometria”.
Praca w grupie jako źródło siły
Środa, 14:00, Getynga. Ósma klasa szkoły zintegrowanej⁶. Uczniowie próbują rozwiązać zadanie i dyskutują o nim. Nauczyciel wprowadził ich w temat i teraz z boku przygląda się wysiłkom podopiecznych, a w razie potrzeby odpowie na pytania. Praca w szkole oparta jest na koncepcji małych zespołów. Ariane, wychowawczyni, wyjaśnia: „Uczniowie pracują przy stołach zestawionych na stałe tak, by mogli się wspólnie uczyć w heterogenicznych grupach”. Siedzący przy stołach uczniowie w starym systemie chodzili jeszcze do szkół realnych, gimnazjów, szkół specjalnych czy zasadniczych szkół głównych. Wyniki osiągane przez uczniów, także na maturze, są rewelacyjne. „Fundamentem tej koncepcji jesteśmy oczywiście my sami, cały nasz zespół. Bardzo ważna jest też więź między uczniami w grupach rocznikowych, to taki rodzaj małych szkół w obrębie dużej placówki. Uczniowie klas 5-10 uczą się razem na tym samym piętrze. Na samym środku jest przestrzeń do pracy i do zabawy, jest tam też pokój nauczycielski. „W pokoju zawsze jest któryś z nauczycieli, uczniowie mogą w każdej chwili tam przyjść i porozmawiać, czekamy na nich, chętnie służymy radą i pomocą”, mówi Ariane.
16:00, zebranie nauczycieli. Spotkanie zaczyna się od rundy pochwał. Rozpoczyna Johannes, nauczyciel historii: „Kathrin, chciałbym cię pochwalić. Bardzo wspierałaś mnie w konflikcie z Laurą. Podbudowałaś mnie i wskazałaś, w jaki sposób nawiązać z nią konstruktywny dialog. Dziękuję!”. Tak wygląda cotygodniowe zebranie w pokoju wyposażonym w szafy z materiałami lekcyjnymi, stanowiska komputerowe, zdjęcia i sentencje wiszące na ścianach i przypominające wszystkim, dlaczego zostali nauczycielami. Panuje atmosfera zadowolenia, chociaż dzień był ciężki. W klasach doszło do licznych incydentów, co wymagało wytężonej pracy od wielu kolegów. Runda pochwał wpływa na wszystkich niezwykle pozytywnie i pomaga wzmocnić zaufanie. „Thorstenie, dziękuję za film o naszym projekcie i za twój uśmiech dzisiaj rano. Towarzyszył mi przez cały dzień”, mówi Kathrin.