Budzenie filozofii - ebook
Budzenie filozofii - ebook
W Średniowieczu wymagano od przyszłych mistrzów teologii, aby skomentowali „Sentencje” Piotra Lombarda: zestawienie 182 twierdzeń uznanych za autorytatywne w dziedziny teologii.
Nie jestem kandydatem do żadnego mistrzowskiego tytułu, ale podjąłem próbę zrobienia tego samego z wprowadzeniem do filozofii napisanym przez prof. Jadackiego pt. „Człowiek i jego świat”. Książka – a za nią mój komentarz - zawiera 211 paragrafów, związanych z twierdzeniami z epistemologii, ontologii i aksjologii.
Nie jestem oczytany w literaturze filozoficznej na tyle, by stwierdzić, że propedeutyka prof. Jadackiego jest unikalna, ale nie trafiłem na inną, która posiada trzy następujące cechy: po pierwsze, ujmuje filozofię dogmatycznie, jako zbiór twierdzeń dostatecznie uzasadnionych; po drugie, jest współczesna i wykorzystuje okrzepłe osiągnięcia nauki, w szczególności logiki; po trzecie, jest krótka.
To, co mnie w tej książce szczególnie pociąga, to właśnie próba dogmatyczna, czyli zebranie twierdzeń dostatecznie uzasadnionych.
Wprawdzie trafiałem na inne próby dogmatyczne, ale: albo były, albo mogły być napisane 200 lat temu, i zawsze były za długie. Ta książka jest inna, ta jest – niezgodnie wprawdzie z §69, ale zgodnie ze znaczeniem słownikowym – unikalna.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-970069-4-2 |
Rozmiar pliku: | 491 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Respice finem.(łac. ‘Patrz końca’)
Zanim cokolwiek skomentuję w książce prof. Jadackiego, pragnę wyrazić podziw dla Jego dzieła. Nie jestem oczytany w literaturze filozoficznej na tyle, by stwierdzić, że ta książka jest unikalna, ale nie trafiłem na inną, która posiada trzy następujące cechy: po pierwsze, ujmuje filozofię dogmatycznie, jako zbiór twierdzeń dostatecznie uzasadnionych; po drugie, jest współczesna i wykorzystuje okrzepłe osiągnięcia nauki, w szczególności logiki; po trzecie, jest krótka.
To, co mnie w tej książce szczególnie pociąga, to właśnie próba dogmatyczna, czyli zebranie twierdzeń dostatecznie uzasadnionych. Trafiałem wprawdzie na inne próby dogmatyczne, ale: albo były, albo mogły być napisane 200 lat temu, i zawsze były za długie. Ta książka jest inna, ta jest – wprawdzie niezgodnie z §69, ale zgodnie ze znaczeniem słownikowym – unikalna. I niniejszym bardzo za nią prof. Jadackiemu dziękuję.
Podziękowanie wyrażę w sposób współcześnie mało popularny, a który właściwie jest średniowieczny. Otóż zamierzam potraktować jego książkę tak, jak niegdyś traktowano Sentencje Piotra Lombarda i skomentuję każdy z 211 jej paragrafów.
Zanim przejdę do §1, słowo komentarza do krótkiego tekstu, który znalazł się na tylnej okładce wydania pierwszego, a który nadaje się na przedmowę do książki lepiej, niż przedmowa tytularna, bo ta składa się z objaśnień formalnych oraz podziękowań. Otóż prof. Jadacki pisze:
Wśród laików rozpowszechnione są dwa skrajne poglądy na temat statusu teoretycznego filozofii. Według jednego z tych poglądów – wszystko zostało już w filozofii rozstrzygnięte i można tylko przedstawiać w różnych sformułowaniach to, co inni już dawno zrobili. Według drugiego – w filozofii wszystko jest nadal otwarte: są w niej pytania, a nie ma odpowiedzi. Oba poglądy są błędne (…).
Zgadzam się z opinią prof. Jadackiego, że oba te poglądy są i skrajne, i błędne. Pierwszy pogląd jest błędny choćby dlatego, że nie dysponujemy kryterium stwierdzającym kompletność wiedzy. Czy to, co wiemy, to wszystko? Raczej nie, ale z pewnością: nie wiadomo. Można wskazać współczesne zagadnienia filozoficzne, których nie znali ani antyczni, ani średniowieczni filozofowie, jak choćby dopuszczalność zapłodnienia in vitro lub podniesienia gender do rangi nadrzędnej względem płci biologicznej. Nie tylko więc zbiór odpowiedzi, ale i zbiór pytań pozostaje otwarty.
Co do drugiej skrajności, nie jest też tak, że nie znamy żadnych odpowiedzi. Znamy odpowiedzi negatywne, i choćby one są ustalone. Ale znamy też odpowiedzi pozytywne, a to, że niektórzy się z nimi nie zgadzają, to jeszcze nie powód, aby stwierdzać brak właściwej odpowiedzi. Uczeń na klasówce z matematyki też ma inne zdanie od nauczyciela, jak powinno wyglądać rozwiązanie, ale z tej różnicy zdań nie warto wysnuwać wniosku o braku właściwej odpowiedzi.
Z czym się jednak nie zgadzam, to z przypisaniem przez prof. Jadackiego tych dwóch skrajnych poglądów tylko laikom. Myślę, że przede wszystkim można tę polaryzację dostrzec u samych filozofów. Niejeden filozof uznał, że on lub jego mistrz „wykończył” filozofię. Nazwijmy takich filozofów „platończykami”, bo uważają, że filozofia to komentarze do Platona (na przykład). I niejeden filozof uznał, że nic nie wie. Nazwijmy takich filozofów „sokratejczykami”, bo to właśnie Sokratesowi przypisuje się słynną maksymę: „Wiem, że nic nie wiem”, którą przekazał z resztą swojej szerokiej wiedzy najzdolniejszemu uczniowi, Platonowi.
Co do prawdziwych laików – a znam wielu – laicy generalnie nie rozumieją, o co w ogóle chodzi filozofom. To nic niezwykłego, podobnie jest z matematykami i teologami. Kiedy wreszcie ktoś zainteresuje się filozofią bliżej – tu znam niewielu – czyli przestaje być laikiem, a zaczyna być amatorem, to przede wszystkim musi zmierzyć się z wielością odpowiedzi, z których wiele wydaje się równocześnie słusznymi, choć jest oczywiste, że słuszna w danej kwestii może być tylko jedna odpowiedź. No, ewentualnie dwie, byle niesprzeczne.
Następnymi krokami, jakie może wykonać amator, są: albo odrzucenie filozofii, albo próba syntezy najtrafniejszych koncepcji, albo muzealnictwo, albo cynizm. Ja sam miałem okazję osobiście wykonać pierwsze z dwóch wymienionych kroków, dwa pozostałe obserwowałem głównie wśród studentów filozofii.
Nie wiem, czy książka prof. Jadackiego jest używanym wprowadzeniem do filozofii. Nie jest to łatwe wprowadzenie. Ale jest to wprowadzenie rzetelne, hartowane ogniem zdobywcy naukowego szczytu filozofii i chłodem uznanego logika. Jeśli więc komuś pomoże w zrozumieniu Jego wprowadzenia mój amatorski komentarz, będzie to mój szczególny powód do dumy.
A jeśli samemu prof. Jadackiemu pomoże w zredagowaniu lepszej propedeutyki, to nie wyobrażam sobie teraz większej nagrody za trud spisania tego komentarza.
***
Na koniec kilka uwag technicznych:
1. Komentarz odnosi się do pierwszego wydania propedeutyki. W tym czasie, gdy go pisałem, nie miałem świadomości istnienia wydania drugiego. W kwestiach, które wydały mi się najbardziej istotne, a które przywołuję w Epilogu, nie znalazłem jednak różnic w treści między wydaniami, dlatego też nie aktualizowałem komentarza. Niemniej z tego powodu niektóre moje uwagi mogą być nietrafione względem bieżącego wydania.
2. Propedeutyka w pierwszym wydaniu zawiera obszerne noty historyczne, które same w sobie są wartościowe, ale ze względu na charakter komentarza, skupiającego uwagę na ustaleniach dogmatycznych, odnoszę się do tych not sporadycznie.
3. Nagłówki w dalszej części tekstu, aż do Epilogu, odpowiadają nagłówkom z wydania pierwszego, stąd np. nieoczekiwany Wstęp po Prologu.Wstęp
§1
1. Podział filozofii na dyscypliny na samym początku książki wprowadzającej w temat filozofii wydaje się przedwczesny. Czy nie należałoby najpierw ustalić, czym zajmuje się filozofia? Owszem, należałoby, ale właśnie podział może być takim ustaleniem.
A oto i lista spraw, którymi zajmuje się filozofia: poznanie, przedmioty, wartości etyczne i estetyczne oraz rozumowanie.
2. W odniesieniu do tych spraw filozofia buduje odpowiednie teorie. Z takiego podziału wynika zatem ważna myśl: filozofia dąży do sformułowania teorii, czyli całościowego i uporządkowanego wyjaśnienia rozległych obszarów wiedzy. Nie interesuje filozofii samo zebranie danych, nie interesuje filozofii pogląd Tego czy Owego, ale właśnie interesują ją całościowe i uporządkowane wyjaśnienia w danym obszarze.
3. Ze względu na to, że filozofii nie interesuje pogląd Tego czy Owego, a jedynie fakt, jak mają się elementy poglądu Tego czy Owego do teorii, historia filozofii należy do nauk pomocniczych filozofii. Filozofia nie jest historią filozofii.
4. W nocie historycznej napotykamy na stwierdzenie, że grecką nazwę philosophia należy tłumaczyć raczej jako ‘dążenie do wiedzy’, niż ‘umiłowanie mądrości’. Przynajmniej dla mnie jest to stwierdzenie rewolucyjne, przypominające trochę wyznanie ojca, który dojrzewającemu synowi wyznaje: „Nie jestem twoim prawdziwym ojcem, zostałeś adoptowany”.
Powrócę w Epilogu do tej myśli i miejsca sporu z prof. Jadackim, sporu wynikającego z odcięcia się od mądrościowej koncepcji filozofii. Wydaje mi się jednak ważnym w tym miejscu wyznanie, że właśnie poszukiwanie mądrości do filozofii mnie przyciągnęło, a nie sama chęć zdobycia wiedzy. I właśnie brak poszukiwania mądrości w filozofii mnie osobiście do niej zniechęca.
5. Równocześnie muszę jednak przyznać częściowo rację prof. Jadackiemu. Filozofia uprawiana przez Greków była tym, co my dziś nazywamy nauką. Filozofia była całą nauką. Dziś filozofia jest tylko częścią nauki, i wprawdzie ma swoją perspektywę zdobywania wiedzy o rzeczywistości, ale jest to właśnie perspektywa metodologicznie naukowa. Do takiej właśnie filozofii naukowej wprowadza prof. Jadacki.
Jeśli ktoś zatem dopiero rozpoczyna poszukiwania mądrości, może jej tutaj nie znaleźć, i zrobi lepiej sięgając po inną książkę.
§2
1. Co nie było widoczne w §1, to widać nieco wyraźniej w §2. Otóż filozofia zajmuje się swoimi przedmiotami – tj. poznaniem, przedmiotami, wartościami etycznymi i estetycznymi oraz rozumowaniem – na ogólnym poziomie rozważania. Kiedyś np. mówiło się, że filozofia zajmuje się bytem samym w sobie, czyli abstrahuje nie tylko od cech indywidualnych, ale nawet od cech gatunkowych. Przykład: filozofii generalnie nie zainteresuje sam Gerard Jaryczewski, ani nawet Polacy lub ludzie rasy blado–różowej, ale człowiek jako taki. Inny przykład: filozofii nie zainteresuje przede wszystkim przyczyna pokazywania się liter na ekranie, ani nawet przyczyna poszczególnych ruchów człowieka, ale ruch sam w sobie albo przyczyna sama w sobie.
2. Poszczególne dyscypliny filozofii pozostają w ścisłym związku z różnymi dziedzinami nauki, które, historycznie rzecz biorąc, często miały początek właśnie w filozofii. Ślad tego związku widać czasami w pracach doktorskich z dziedzin niefilozoficznych, np. z fizyki, w których oczekuje się umiejętności nawiązania do filozofii.
W dzisiejszych czasach – przy dzisiejszej koncepcji nauki i naukowca – doprawdy, nie wiem, po co. Może się mylę, ale wygląda na to, że wkładka filozoficzna jest często sztucznym wymogiem względem toku kształcenia. A być może jest także wymogiem snobistycznym. Nawet jeśli się mylę co do częstości, nie sądzę, żeby współczesna nauka coś straciła na rezygnacji z tej wkładki.
3. W nocie historycznej prof. Jadacki wspomina o postulatach redukcji dyscyplin filozofii lub nawet całej filozofii do jakieś szczegółowej dyscypliny nauki. Intencje redukcjonistów bywały zapewne różne. Jedni mogli to robić dla zaznaczenia swojej oryginalności („Zrobię coś nowego, zapamiętają mnie”); drudzy dla sztuki („Da się, więc zrobię”); trzeci mogli szukać prostoty („Mogę coś wytłumaczyć bez pojęcia P, zatem uznaję P za zbędne”).
Można by jeszcze kilka postaw wymienić, ale ogólnie bazują one na niezrozumieniu generalnego pragnienia filozofa, by rzecz ujmować możliwie szeroko. Ujęcie w jednej perspektywie jest trudne, jeśli w ogóle możliwe, ale filozof stara się ujrzeć przedmiot badania ogólnie, czyli możliwie wszechstronnie. A z natury każda dziedziny wiedzy zajmuje się właśnie jakimś wycinkiem, jakąś jedną stroną, jakąś szczególną perspektywą. Stąd właśnie błąd redukcjonistów, i to już na samym początku ich zbędnej skądinąd roboty.
§3
1. Dwie są tylko generalne metody budowania teorii filozoficznych: pierwszą jest analiza, związana z badaniem znaczenia wyrażeń, czyli z językiem; drugą jest generalizacja, związana z badaniem przypadków, czyli z doświadczeniem.
2. Obie metody prowadzą do ujawnienia zasad, przy czym będą to tylko zasady hipotetyczne, zdaje się twierdzić prof. Jadacki. „A skoro hipotetyczne, to wcale nie takie pewne, jak można by oczekiwać”, może to skomentować przeciętnie rozumujący człowiek. Stąd może wynikać przekonanie, że w filozofii właśnie brak odpowiedzi. Jeśli bowiem są w ogóle w niej jakieś odpowiedzi, to tak pierwotne i wstępne, że aż nieużyteczne, a w dodatku tylko hipotetyczne!
Ale, jak już ustaliliśmy w Prologu, jest to przekonanie i skrajne, i błędne. Przeciw takiemu poglądowi została napisana ta książka. Nieprawdą jest zatem, że ujawniane zasady są tylko hipotetyczne.
3. Co do generalności metod budowania filozofii, są one generalne w tym sensie, że obejmują różne szczegółowe metody. Są przy tym tak generalne, że wprowadzenie do każdej dziedziny wiedzy mogłoby prawdopodobnie zacytować pierwszą część paragrafu w tekście źródłowym, zmieniając jedynie nazwę dziedziny i ewentualnie kolejność metod.
4. Co do kolejności metod, robota filozoficzna polega głównie na analizie języka. Filozofowie generalnie nie wykonują eksperymentów i nie robią badań statystycznych. Pozostają – albo co najmniej powinni pozostawać – w bliskim kontakcie z rzeczywistością i doświadczeniem, z doświadczeniem nauki i doświadczeniem życia codziennego, ale głównym przedmiotem badań filozofów są: słowa i idee, a główną operacją: rozważanie.
5. Czy może istnieć jeszcze jakieś inne generalne źródło wiedzy, poza analizą i generalizacją, rozumianymi jako czynności podejmowane samodzielnie? Otóż może. W tym garniturze metod nie mieści się choćby autorytet, który jest najbardziej podstawowym i pierwotnym źródłem wiedzy w życiu każdego człowieka. Jest to jednak źródło wątpliwej reputacji. Tak twierdzą logicy, którzy są niewątpliwie autorytetami w dziedzinie rozumowania.
Poza tym, jeśli ograniczymy się tylko do teorii, czyli bardziej kompleksowych i spójnych porcji wiedzy, to można wskazać co najmniej objawienie, które jest najbardziej doniosłym źródłem wiedzy dla każdego człowieka, bo dotyczy jego zbawienia, czyli spraw ostatecznych.
Przyjęciu wiedzy od autorytetu i z objawienia towarzyszą oczywiście analiza i generalizacja, ale rodzenie się naszej wiedzy na skutek kontaktu z autorytetem lub objawieniem może przebiec bez udziału analizy i generalizacji w rozumieniu naukowym.
6. W nocie historycznej prof. Jadacki wspomina o odkrywcach indukcji wyliczeniowej i eliminacyjnej.
Nie sądzę, aby było dopuszczalne nazwanie kogoś odkrywcą powszechnie używanej metody rozumowania (powszechnie, co nie znaczy, że przez wszystkich). Tego, który zdefiniował metodę po raz pierwszy na piśmie, jeszcze można by wskazać, o ile jego pisma nie zaginęły. Ale tego, który odkrył? To niewykonalne, o ile nie uzasadnimy wcześniej, że np. indukcja wyliczeniowa to nienaturalny sposób rozumowania, którego bez ćwiczeń nie sposób używać. Co poniekąd może być słuszne, jeśli wziąć pod uwagę, jakich utrapień dostarcza kurs logiki studentom, m.in. studentom filozofii.I. Epistemologia
A. Problemy epistemologiczne
§4
1. Pierwszą z omawianych teorii filozofii jest teoria poznania, z greckiego nazywana m.in. epistemologią. I tu od razu warto zwrócić uwagę, że chodzi konkretnie o teorię ludzkiego poznania. Prof. Jadacki stwierdza wprost, że akty poznawcze można utożsamić z przeżyciami, a nie znamy przecież innych przeżyć, niż ludzkie. O przeżyciach innych istot wnioskujemy przez analogię do naszych, ludzkich. Zatem teoria poznania zajmuje się zasadniczo badaniem i oceną poznania z perspektywy możliwości i ograniczeń człowieka.
2. Co do celu zdobywania przekonania, nie zawsze dosięgamy prawdziwości, jak zdaje się twierdzić prof. Jadacki, a tylko prawdopodobieństwa, bo nie wiemy, jak jest zawsze, ale tylko jak często jest tak a tak. Ale to też w pewnym sensie jest przekonaniem o prawdziwości, o ile trafnie oceniamy prawdopodobieństwo.
3. Czasami przekonanie osiągamy także względem fałszu, tj. przekonujemy się, że coś jest fałszywe. Z treści paragrafu wynika, ściśle rzecz biorąc, że nie jest to przekonanie. Prof. Jadacki przekonanie odnosi tylko do prawdziwości. Jednak z punktu widzenia potocznego języka, co najmniej polskiego, nie jest konieczne, aby przekonanie dotyczyło zawsze i tylko prawdziwości.
4. W odpowiedzi na powyższe jakiś logik mógłby powiedzieć tak: „Myli się pan, bo jeśli ktoś jest przekonany, że zdanie Z jest fałszywe, to również – logicznie rzecz biorąc – jest przekonany, że prawdziwe jest zdanie, że nieprawdą jest, że zdanie Z jest prawdziwe”.
Tu jednak pojawia się we mnie wątpliwość: czy przeciętnie rozumujący człowiek istotnie byłby przekonany co do takiego sformułowania? Biorąc pod uwagę reguły logiki formalnej, stosunek obu sformułowań wobec zdania Z jest ten sam. Ale biorąc pod uwagę język codzienny i niećwiczonego w logice człowieka, różnica jest znacząca. Pierwsze sformułowanie jest zrozumiałe, proste dla wyobraźni, drugie zaś wymaga dodatkowych i abstrakcyjnych operacji, czyli wymaga wysiłku, szczególnie w językach z dopuszczalnym podwójnym zaprzeczaniem.
Na tym przykładzie widać, że uproszczenie rozumowania przez formalizację daje czasami w stosunku do języka codziennego efekt odwrotny do zamierzonego: komplikuje dojście do sensu, a nawet zaciemnia sens. Logik co innego rozumie przez jasność i prostotę myśli, niż przeciętnie rozumujący człowiek. Zatem uwagę rozmówcy, że wyrażamy się logicznie, nie zawsze należy brać za powód do dumy. W odpowiedzi można zamruczeć z niechęcią: „Wolałbym raczej wyrażać się zrozumiale…”
5. Co do założeń, ujętych tutaj jako graniczny przypadek przekonań, prof. Jadacki pisze tylko o szczególnym rodzaju założeń: o założeniach roboczych, potrzebnych do rozpoczęcia badania, które od czegoś po prostu trzeba zacząć. (Co do zaczynania, gdzieś znalazłem taką inspirującą myśl: „Jest tylko jeden sposób, by zacząć: zacząć”).
Ponieważ z takim roboczo przyjętym założeniem nie wiążemy osobistego przekonania, a tylko ze względów technicznych przyjmujemy je za prawdziwe, toteż, pisze prof. Jadacki, zakładanie wyklucza i uznanie, i odrzucenie.
Można się tu zgubić, bo skoro założenie nie jest przekonaniem w ogóle, to jak może być granicznym przypadkiem przekonań, jak pisze prof. Jadacki? A jeśli jest jednak przekonaniem granicznym, czyli także przekonaniem, to musi być albo uznaniem albo odrzuceniem.
Założenie jako takie można jednak uznać za graniczny przypadek przekonań w tym sensie, że uzasadnienie przekonań kończy się na założeniach. Takie założenia są przekonaniami, zatem mogą być uznaniem lub odrzuceniem. Podobną funkcję w procesie uzasadniania będzie miało założenie robocze, bo badamy wpływ jego obecności na uzasadnienie przekonań, ale ono samo nie jest przekonaniem.
§5
Paragraf zapowiada hasłowo treść kolejnych rozdziałów, w których możemy spodziewać się odpowiedzi na pytania: skąd czerpiemy wiedzę, czy poznając dosięgamy prawdy, jak bardzo możemy być tego pewni itp.
B. Źródła poznania
§6
1. Przekonania dzielimy na wrodzone i nabyte. Kryterium podziału stanowią: doświadczenie (w szczególnym przypadku zdobyte przez kształcenie) oraz powszechność.
Jeśli przekonanie zdobyliśmy na drodze doświadczenia, nazywamy je nabytym. Jeśli nie możemy wskazać stosownego faktu lub procesu w swoim życiorysie, a przekonanie zdaje się być powszechnym, to nazywamy je wrodzonym.
Przekonanie, któremu nie jesteśmy w stanie przypisać doświadczenia, a nie jest zarazem powszechne, trudno nazwać wrodzonym przekonaniem, zatem zapewne jest nabytym, a po prostu zapomnieliśmy o jego pochodzeniu. Każdemu może się zdarzyć.
2. Wrodzone przekonania uważane są za wiedzę nagromadzoną w procesie ewolucji, twierdzi prof. Jadacki.
Z punktu widzenia filozofii i teorii poznania, nie warto przy tym akurat wyjaśnieniu pochodzenia się upierać. Nie miejsce tu na dyskusję z teorią ewolucji, ale ewolucja nie jest faktem, a wyjątkowo słabą logicznie hipotezą. (Jak można z uporem twierdzić, że najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem powstania życia i gatunków są sploty samych najmniej prawdopodobnych i bezcelowych zdarzeń?) Za to faktem jest, że jakąś porcję i postać wiedzy posiadamy od urodzenia.
3. Za wrodzone przekonania uważa się przede wszystkim przekonanie o istnieniu nas samych oraz tego, co postrzegamy. Poza tym za wrodzone uważa się to, co trudno nazwać przekonaniem, a mianowicie różne konstrukcje językowe, potrzebne nam do komunikacji (np. kategorie substancji i jej atrybutów), planowania działań (np. następstwo zdarzeń w czasie lub związek przyczyny i skutku) oraz dokonywania wyborów (np. kategorie dobra i piękna).
4. Wrodzonych mamy też szereg reguł rozumowania, np. indukcyjnych. Jak to rozumieć? Ano nie tak, że wszyscy świadomie posługujemy się regułami logiki, ani nie tak, że świadomie i zawsze słusznie wybieramy dobro, który to wybór potrafimy w dodatku zgodnie z kanonami logiki uzasadnić.
Jest raczej tak, że pewne przekonania wydają się większości z nas oczywiste, bo zdobyliśmy je w krótszych i dłuższych seriach doświadczeń właśnie na drodze indukcji. To zdarza się większości, jeśli nie wszystkim ludziom. Takie przekonania w pewnym sensie nie wymagają uzasadniania, a my nie bardzo potrafimy wyjaśnić, dlaczego tak uważamy.
5. Są dwa wyjątki od tej powszechności w przyjmowaniu wiedzy wrodzonej, a mianowicie: filozofowie i głupcy. Dla pierwszych i drugich sprawy oczywiste wcale nie są oczywiste i wymagają uzasadnienia. Czasami filozof i głupiec to ta sama osoba. Ale wielu najmądrzejszych na świecie ludzi – jeśli nie większość – to właśnie filozofowie, choć są to tacy filozofowie, którzy gdy pytają o rzeczy oczywiste, to po to, aby je lepiej zrozumieć, a nie by podważać ich oczywistość.
6. Przekonania nabyte mogą być zarówno prawdziwe, jak fałszywe. Przekonania wrodzone są zawsze prawdziwe w granicach ich stosowalności. Ale mogą zawodzić np. w rzeczywistości wirtualnej.
§7
1. Prof. Jadacki wymienia trzy sposoby nabywania przekonań (czyli zdobywania przekonań nabytych): po pierwsze, gdy doświadczamy czegoś zewnętrznego względem nas (percepcja); po drugie, gdy doświadczamy czegoś w naszej świadomości (introspekcja); po trzecie, gdy przeprowadzamy rozumowanie opierając się na przekonaniach wrodzonych oraz tych nabytych w drodze percepcji i introspekcji (inferencja).
2. Można zauważyć, że świat człowieka dysponującego tylko tymi źródłami poznania jest światem tylko jednego człowieka. A to przecież nie jest nasz świat. W naszym świecie, o czym już wspominaliśmy, istnieje wielu ludzi, a niektórzy z nich, jak rodzice i nauczyciele, są tak mili, że dzielą się z nami swoją wiedzą jako autorytety. (Czasami są niemili i zmuszają nas do przyjęcia wiedzy, ale to już inne zagadnienie).
I choć wielu nie wierzy, to istnieje Bóg, który najważniejszą dla nas wiedzę, dotyczącą zbawienia, przekazał na drodze objawienia. Ani to przekonania nabyte drogą percepcji, ani introspekcji, ani inferencji.
3. Niektórzy mogą zaprzeczyć, że autorytet i objawienie są innymi źródłami poznania. Dlaczego? Ano dlatego, że uczeń słucha nauczyciela, student czyta pisma filozofa, a prorok słucha anioła. Wszyscy doświadczają czegoś zewnętrznego, czyli mamy do czynienia z percepcją. Jeśli zaś ktoś ma objawienie Boga bezpośrednio w swojej świadomości, to mamy do czynienia z introspekcją.
Można się z tym nie zgodzić. Pierwsze trzy źródła (percepcja, introspekcja, inferencja) dotyczą naszych indywidualnych możliwości. Ja patrzę na pewne zjawisko i nic nie kumam, dopóki nie pojawi się autorytet, który wprost powie mi, co się dzieje i dlaczego właśnie dzieje się tak a tak. Bez autorytetu nie ruszam z miejsca, w szczególności sam nie potrafię wyciągnąć żadnych wniosków, chociaż widzę, słyszę i umiem czytać. Jestem jak dr Watson wobec Sherlocka Holmesa. Podobnie z objawieniem: do prawd wiary nie da się dotrzeć inaczej, jak z pomocą Bożą.
§8
1. Zdaniem prof. Jadackiego, należy odróżnić poznanie pierwotne od pochodnego. Pierwotne jest poznanie uzyskane przez intuicję, czyli albo na drodze percepcji, doświadczenia czegoś zewnętrznego, albo introspekcji, doświadczenia czegoś wewnętrznego. Pochodne jest natomiast poznanie uzyskane drogą inferencji, czyli rozumowania.
2. Tak rozumiany podział poznania należy odróżnić od podziału na poznanie bezpośrednie i pośrednie. Poznanie bezpośrednie wg prof. Jadackiego odbywa się bez udziału zmysłów, przyrządów, środowiska oraz dotychczasowej wiedzy. A gdziekolwiek mamy do czynienia z udziałem zmysłów, przyrządów, środowiska lub dotychczasowej wiedzy, tam możemy mówić tylko o poznaniu pośrednim.
Ponieważ ustaliliśmy, że teoria poznania bada poznanie w odniesieniu do człowieka, wypada uznać, że poznanie bezpośrednie jest dla nas – przy tym ujęciu – niedostępne. Możemy poznawać tylko pośrednio.
3. Wielu słynnych filozofów (np. Platon, Kartezjusz i Kant), po stwierdzeniu niemożliwości bezpośredniego poznania w jakiejś perspektywie, dochodziło do zupełnie absurdalnych wniosków i wymagań względem nie tylko całości poznania bezpośredniego, ale i poznania pośredniego, bezzasadnie odmawiając nam szans na uzyskanie pewności lub nawet na spotkanie z rzeczywistością spoza naszej osobistej wyobraźni. Budowali na fundamencie tych wniosków i wymagań całe systemy, które do dziś, nie wiem czemu, są omawiane na kursach wprowadzających do filozofii, i to wcale nie jako błędy!
Wyrażam szczególną wdzięczność wobec prof. Jadackiego, że darował nam generalnie odwołania do ich szalonych poglądów w głównej treści wykładu, zostawiając zainteresowanym odsyłacze w notach historycznych.
§9
1. W tym paragrafie mam ochotę zrezygnować z komentarza, bo nigdy nie mogłem zapamiętać, na czym istotnie polega różnica między zdaniem syntetycznym i analitycznym, i nie widziałem potrzeby takiego rozróżnienia do czegokolwiek innego, poza zrozumieniem poglądów Kanta. Tym bardziej ucieszyła mnie informacja z noty historycznej, że Quine, jeden z wybitniejszych logików, podał w wątpliwość samą możliwość tego rozróżnienia. Ale nie mogę oddać walkowera, i choć jedną próbę zrozumienia muszę podjąć.
2. Kiedy formułujemy zdanie opisujące rezultat naszego pierwotnego poznania (czyli zdobytego bez udziału rozumowania), stwierdzamy pewien stan rzeczy lub zaprzeczamy pewnemu stanowi rzeczy. I takie zdanie nazywamy zdaniem syntetycznym.
Dalej, kiedy formułujemy zdanie będące wnioskiem z rozumowania, którego źródłem jest zdanie syntetyczne, to też formułujemy zdanie syntetyczne.
Teraz pojawił się problem: kiedy zatem mamy do czynienia ze zdaniem analitycznym? Ano wtedy, gdy mamy do czynienia z definicjami, ich zaprzeczeniami lub wnioskowaniami z definicji. Ważne: nie mamy tu w ogóle do czynienia z doświadczeniem. W pewnym sensie, zdania analityczne nie dotyczą w ogóle rzeczywistości.
To trochę absurdalne. Znów możemy powiedzieć, że w takim razie zdania analityczne nas w zasadzie nie interesują w teorii poznania, że w zasadzie w ogóle nie są one związane z poznaniem, bo niby co poznajemy?
No właśnie, nie opisują one rezultatów poznania. Ale są pewnymi myślnymi (czyli dostępnymi dla umysłu) konstrukcjami, które możemy badać.
I tu ciekawostka: o ile dobrze zrozumiałem, to właśnie te zdania analityczne są zdaniem Kanta podstawowe, bo tylko w stosunku do nich nie możemy się mylić, a poznanie osiąga przecież szczyt, gdy osiąga pewność.
To kompletny absurd: jeśli to jest poznanie, to tylko w sensie wtórnym i mniej istotnym. Lepiej bowiem wiedzieć, gdzie jest sklep, niż umieć zdefiniować słowo sklep i wyciągnąć z tej definicji wnioski, z których żaden nie zbliży nas nawet do stwierdzenia istnienia sklepu. Gdyby tak się bowiem stało, zdanie analityczne byłoby jednocześnie syntetycznym, bo miałoby związek z doświadczeniem. A to jest z definicji niemożliwe.
3. O ile się powyżej nie pomyliłem, co pokornie dopuszczam, to nie rozumiem, jak znalazł się ten paragraf w książce, która miała zawierać kwestie ustalone, co do których nie ma poważnych wątpliwości.
C. Przedstawienia
§10
1. Przedstawienie jest pewnym ogólnym ujęciem poznania, w którym rozróżniamy: akt (to, że coś się dzieje), treść (to, co powstaje w naszym umyśle wskutek aktu) oraz przedmiot (to, co było przedstawione w akcie). Z punktu widzenia poznania zawsze mamy do czynienia z tymi trzema elementami, nawet wtedy, gdy przedmiot nie istnieje, bo możemy rozważać przedmioty fikcyjne, które też są jakoś przedstawiane.
2. Warto od razu zastrzec, że skojarzenie terminu przedstawienie z przedstawieniem teatralnym tego rodzaju, że jest się tylko widzo–słuchaczem, nie jest właściwym skojarzeniem. Czasami faktycznie tylko obserwujemy przedstawienie poznania, ale generalnie jesteśmy aktorami na scenie poznania.
3. Pojawiają się terminy, których związek z przedstawieniem jest niejasny: kwalifikatory determinujący i modyfikujący oraz konotacja nazwy. (W tym miejscu polecam książkę prof. Jadackiego pt. Spór o granice języka, w którym nie znajdziemy wcale sporu o granice języka, a raczej solidny i pełen ilustracji wykład logiki. Poniekąd jest ona uzupełnieniem komentowanej tutaj propedeutyki, bo z czterech wymienionych głównych teorii filozofii pominięto teorię rozumowania).
Konotacja nazwy jest w logice terminem technicznym, który uściśla termin znaczenie nazwy. Konotacja nazwy to zatem w pierwszym przybliżeniu: ‘znaczenie nazwy’. Ale co to jest: znaczenie nazwy? Tu z pomocą przychodzi właśnie konotacja, która jest zbiorem charakterystycznych cech nazywanego przedmiotu. Zamiast mówić, że nazwa ma znaczenie, mówimy, że nazwa ma konotację i tak unikamy sporu o znaczenie znaczenia. (Ten spór generalnie może być bardzo płodny, bo znaczenie nazwy jest bogate w skojarzenia, ale nam może w danej chwili chodzić akurat o zbiór charakterystycznych cech rzeczy, czyli właśnie konotację nazwy).
4. Kwalifikatory to takie wyrażenia, które coś zmieniają w stosunku do nazwy. Kwalifikator determinujący zmienia zakres użycia nazwy, np. w wyrażeniu każdy student kwalifikatorem determinującym będzie termin każdy. Kwalifikator modyfikujący zmienia cechy nazwy, np. w wyrażeniu pilny student takim kwalifikatorem klasyfikującym jest termin pilny.
5. A jaki związek mają konotacja i kwalifikatory z przedstawieniem? Konotacja nazwy to ta część treści przedstawienia, która jest charakterystyczna dla przedmiotu przedstawienia, do którego przypisujemy nazwę. Kwalifikatory to wyrażenia dołączane do nazwy, pozwalające precyzyjniej ująć treść przedstawienia: albo względem zakresu użycia nazwy (kwalifikator determinujący), albo względem jej cech (kwalifikator modyfikujący).