- promocja
- W empik go
Była arabską stewardesą - ebook
Była arabską stewardesą - ebook
Nowa książka autora bestselleru "Jak podrywają szejkowie".
Wstrząsająca historia Polki pracującej w najsłynniejszych arabskich liniach lotniczych.
O podobnych koszmarach nikt nie mówi. Ona zdecydowała się przerwać milczenie.
Praca stewardesy w luksusowych arabskich liniach lotniczych miała być spełnieniem marzeń - okazała się największym horrorem w jej życiu.
Anna podróżuje po świecie, świetnie zarabia, a do tego na pokładzie samolotu spotyka mężczyznę swych snów. Przystojny, szarmancki i niebywale bogaty Arab wydaje się księciem z bajki, ale z czasem ujawnia prawdziwe oblicze. Dziewczyna wpada w pułapkę. Seria tajemniczych samobójstw, sekrety z przeszłości i honorowe zemsty rządzą światem mężczyzn, dla których kobiety są tylko narzędziem do zaspokajania wyuzdanych żądz.
Jak wygląda praca w jednych z najbogatszych linii lotniczych na świecie? Do czego jest zdolny zakochany Arab? I czy można uciec z piekła?
Marcin Margielewski - karierę zaczynał jako dziennikarz radiowy, prasowy i telewizyjny, pracując dla mediów takich jak "Maxim", "CKM", "Super Express", "Gazeta.pl", "TVP" czy "Polsat Café". Przez dziesięć lat podróżował, mieszkając między innymi w Wielkiej Brytanii, Dubaju, Kuwejcie i Arabii Saudyjskiej. Był dyrektorem kreatywnym kilku światowych marek. Jego debiut "Jak podrywają szejkowie" na długie tygodnie podbił listy bestsellerów.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8234-638-1 |
Rozmiar pliku: | 509 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Emirackie media we właściwy sobie sposób unikały historii filipińskiej stewardesy, która ponad dekadę temu wyskoczyła przez okno swojego mieszkania. Kobieta była w czwartym miesiącu ciąży. Pisano o niej za to szeroko na Filipinach i głośno mówiono w Dubaju, oczywiście tak, by oficjalnie nikt nie usłyszał. Filipińczyków oburzał fakt, że Emiraty odmówiły wydania ciała dziewczyny jej rodzinie. Pochowano ją na pustyni, jak przestępcę. I faktycznie dopuściła się dwóch czynów karalnych − pozamałżeńskiej ciąży i zakazanego przez islam samobójstwa.
Gdyby ciało dziewczyny wróciło do rodziców, jej emiracki chłopak musiałby się z nią pośmiertnie ożenić, a później łożyć na teściów. Takich świństw się nie robi własnym obywatelom. Zwłaszcza że chodzi o jakieś biedne państewko, w którym nie ma nawet ropy, a ludność nadaje się tylko na służących. Do tego jeszcze to samobójstwo… Taki wstyd!
Oczywiście prawie nikt, kto do Dubaju przybył spoza arabskiego świata, w samobójstwo nie uwierzył. Zbyt wiele dziewczyn „wypadło” z bliskowschodnich wysokościowców w bardzo podobnych okolicznościach. Wzmianki o nich można znaleźć w zachodnich mediach, ale na Bliskim Wschodzie się o tym nie pisze. Przecież takie rzeczy się tu nie dzieją.
A jednak się dzieją, i to nierzadko. Wiele z nich dotyczy właśnie stewardes.
Jeśli mieszkasz w Dubaju, Abu Zabi lub w Doha, niemal na pewno znasz jakieś stewardesy lub stewardów. To wielonarodowy tłum fantastycznych ludzi z niemal każdego zakątka globu, stanowiący prawdziwą elitę wśród obcokrajowców. Fakt, że dużo podróżują, znają świat, a dzięki temu są niezwykle otwarci i mają szerokie horyzonty, sprawia, że to świetni kompani.
Ich praca, pożądana przez wielu, ma jednak też ciemne oblicze. Pewnie dlatego nie stronią od alkoholu i imprezują, jakby zaraz miał się skończyć świat. W ten sposób odreagowują trudy idealnej pracy, która nierzadko jest prawdziwym koszmarem. Stres, zmęczenie, ciągłe zmiany stref klimatycznych to ich codzienność, ale też tylko tymi problemami mogą się dzielić. O niczym innym nie mówią na głos, przynajmniej dopóki mieszkają i pracują na Bliskim Wschodzie.
Sophie i Adrien to moi francuscy przyjaciele. Oboje latali na pokładzie airbusa A380 do czasu, gdy Sophie przydarzył się przykry wypadek. Podczas jednego z lotów na trasie do Dubaju doszło do turbulencji; w ich efekcie wózek serwisowy przesunął się tak niefortunnie, że zmiażdżył fragment jej palca. Sophie trafiła do szpitala, niestety palec trzeba było amputować. Linie, dla których pracowała, zareagowały niemal natychmiast.
Myślicie pewnie: OK, dziewczyna straciła palec, ale pewnie otrzymała olbrzymie odszkodowanie i nie musi pracować do końca życia. Hmm… otóż nie. Nie w tej części świata. Sophie otrzymała od swoich linii jedynie wypowiedzenie ze skutkiem natychmiastowym. Oficjalnym powodem było niedostosowanie się do tak zwanych grooming standards – obowiązkowych cech w wyglądzie stewardesy. Na te bez jednego palca nie było miejsca na pokładzie samolotu, no, chyba że z biletem w jedną stronę do Francji.
Adrien stanął w obronie Sophie, ale wkrótce i on dostał wypowiedzenie. Prawdziwe życie arabskich załóg latających − bez ukrywania nazw i nazwisk − opisał w książce, która do tej pory jest skutecznie blokowana na francuskim rynku. Nikt nie chce zadzierać z potężną korporacją.
Przyznam, że ja też się boję. Zanim podjęliśmy decyzję o wydaniu książki, którą właśnie trzymasz w dłoniach, wraz z moim redaktorem spędziliśmy długie godziny, rozważając wszystkie za i przeciw. Ostatecznie postanowiliśmy jednak, że nie możemy tak po prostu stchórzyć, zwłaszcza że moja bohaterka ryzykuje dużo więcej. Żyjemy w świecie, w którym jedyną obroną przed złem jest odwaga. Po prostu tak trzeba.
Wszystko się zaczęło, gdy tydzień po premierze mojej książki Jak podrywają szejkowie dostałem intrygującą wiadomość. Jej autorka zapowiedziała, że ma dla mnie historię na kolejną powieść. Szczerze mówiąc, była to jedna z wielu podobnych propozycji − ale jedyna, która naprawdę przykuła moją uwagę.
– Byłam arabską stewardesą – napisała, gdy podjęliśmy internetowy dialog. − Nie tylko szejkowie są psycholami. Miałam romans z obrzydliwie bogatym Arabem związanym pośrednio z liniami, dla których pracowałam. To, co mi zrobił, nie mieści się w głowie.
– A co ci zrobił? – chciałem wiedzieć.
– To był absolutny koszmar.
– Bił?
– Wolałabym, żeby bił. Ale nie, nigdy mnie nie uderzył…
Właśnie tym mnie zaintrygowała. Żyjemy w świecie prostych schematów. Zły mężczyzna to ten, który bije kobietę − i o ile bezsprzecznie jest to prawdą, bywają rzeczy gorsze niż fizyczna przemoc. Wkrótce miałem się o tym przekonać.
– To nie będzie historia o żonobijcy ani kolejny podniebny „Grey”, chociaż początkowo na to się zanosiło. Życie pisze niewiarygodne scenariusze – wyjaśniła moja rozmówczyni.
Nauczony doświadczeniem z księciem Abedem, wiem, że warto ryzykować tego typu spotkania, zwłaszcza że tym razem nikt nie miał zamiaru wywozić mnie na pustynię. Umówiliśmy się już na następny dzień.
Gdy tylko ją zobaczyłem, pomyślałem, że idealnie wpisuje się w szablon dziewczyny miliardera z Zatoki Perskiej. Wysoka, zgrabna blondynka. Piękny uśmiech, klasyczna uroda i gracja urodzonej stewardesy. Nawet w zwykłych dżinsach i bluzie uwodziła wdziękiem.
– Znam tę szminkę – powiedziałem, rozpoznając odcień pomadki charakterystyczny dla stewardes z Dubaju.
– Nadal jej używam – odparła z uśmiechem. − Stare nawyki.
Okazało się, że dziś mieszkamy niedaleko siebie w Warszawie − zupełnie tak jak kiedyś w Dubaju − i mamy kilkoro wspólnych znajomych. Wspominaliśmy, wymienialiśmy się wrażeniami. Było zabawnie i sentymentalnie, aż wreszcie opowiedziała mi pokrótce o swoim romansie z pewnym miliarderem znanym w rejonie Zatoki Perskiej. Od razu wiedziałem, że miała rację – to była historia na powieść. Nie mogłem się doczekać kolejnych spotkań.
– Opowiem ci wszystko ze szczegółami, ale musisz mi nadać pseudonim – zastrzegła. − Nie chcę, żeby ktokolwiek mnie namierzył. Zresztą jego imię też musimy zmienić. I nazwy linii lotniczych nie możemy podać.
– Tego akurat ludzie się domyślą…
– Nawet jeśli, nie podawajmy jej. Nie chcę ich w to mieszać.
– Trudno nie mieszać linii lotniczych w opowieść o stewardesie.
– To nie będzie zwykła opowieść o stewardesie…
To będzie opowieść o Annie, Mohammedzie i o liniach ArabAir. I choć imiona bohaterów, jak też nazwa linii i niektóre szczegóły zostały zmienione, ta historia wydarzyła się naprawdę. Niestety.