Camilla - ebook
Camilla - ebook
CAMILLĘ PARKER BOWLES przedstawiano jako skandalistkę i obwiniano o rozpad małżeństwa księcia Karola i księżnej Diany. Elżbieta II przez długi czas ignorowała wybrankę serca swojego najstarszego syna, jednak miłość Camilli do następcy tronu, jej oddanie i godne reprezentowanie monarchii sprawiły, że stała się jej bardzo bliska. W pierwszym dniu swojego platynowego jubileuszu królowa ogłosiła, że Camilla otrzyma tytuł królowej małżonki Zjednoczonego Królestwa.
Angela Levin kreśli wyboistą drogę Camilli – od rozrywkowej dziewczyny do jednej z najbardziej zapracowanych osób w rodzinie królewskiej, od bycia persona non grata do szanowanej małżonki króla. Opisuje zaangażowanie księżnej Kornwalii w działania organizacji charytatywnych. Odkrywa przed czytelnikami emocje towarzyszące księżnej, kiedy mierzyła się z krzywdzącym wizerunkiem jej postaci w serialu THE CROWN Netflixa.
Kanwą tej książki jest głęboka miłość Camilli i Karola, która mimo wielu przeszkód kończy się happy endem. Niezłomna postawa księżnej, trwanie przy boku ukochanego na dobre i na złe, empatia i odpowiedzialność, a także inteligentny dowcip zjednały jej przychylność opinii publicznej. To lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy chcą poznać prawdę o brytyjskiej rodzinie królewskiej .
"Wiosna uczucia Camilli i Karola nastała w jesieni ich życia. Lekarstwem miał się okazać czas, a spoiwem – konsekwencja."
JANUSZ SIBORA, badacz dziejów ceremoniału królewskiego
ANGELA LEVIN – dziennikarka, komentatorka i autorka książek o brytyjskiej rodzinie królewskiej, m.in. biografi księcia Harry’ego. Współpracowała z „The Observer”, „Daily Mail”, „The Mail on Sunday”, a także z BBC4 i Sky. Wyróżniona dwukrotnie prestiżową British Press Awards. Mieszka w Londynie z mężem i synami.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-271-6483-4 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Prawdziwa miłość jest czymś wyjątkowym,
zdarza się mniej więcej dwa albo trzy razy na wiek.
Albert Camus, Upadek
Burzliwe życie Camilli Parker Bowles, małżonki króla Karola III, przypomina podróż pociągiem przejeżdżającym przez kolejne stacje. Dzisiaj jej orężem jest doświadczenie. Czy stojąc u boku króla, swoim urokiem osobistym umocni jakiś polityczny sojusz, czy przyspieszy podpisanie traktatu pokojowego, czy utrzyma blask korony? Tego nie wiemy. Wiemy jednak, że korona jest ciężka.
Mówią o niej, że jest miła, uprzejma, pełna uroku osobistego. To prawda. Gdyby przyszło mi pisać te słowa przed laty, zapewne byłby to inny tekst. Dane mi było poznać księżną Kornwalii. Wspólna rozmowa zmienia perspektywę. W pamięci pozostały mi cichy, ciepły głos i ujmująca naturalność. Dzień spotkania był szczególny – 7 maja 2019 roku. Para książęca przybyła z oficjalną wizytą do Berlina. Tego też dnia dotarła do Europy wiadomość o narodzinach ich wnuka: Meghan i Harry zostali szczęśliwymi rodzicami. Był to doskonały powód do złożenia gratulacji i wręczenia bukietu kwiatów. Ich radość na wieść o przyjściu na świat Archiego była ogromna. Księżna przyjęła też zaproszenie do Polski. Wyprzedziłem w tej kwestii rodzime czynniki oficjalne. Autentyczne zaciekawienie wzbudziły moje zawodowe zainteresowania życiem rodziny królewskiej i ceremoniałem dworskim. Był to dobry temat do rozmowy, która nie była krótka. Księżna chciała też poznać moją opinię w kilku szczegółowych kwestiach protokolarnych. I jeszcze jedna istotna uwaga. Jako że para książęca występowała wspólnie, wyraźnie było widać, iż małżonka w żaden sposób nie zamierza przyćmić króla. Jest obok, ale nie przed nim. Wspiera go.
„Wiedzę buduje się z faktów, jak dom z kamieni; ale zbiór faktów nie jest jeszcze wiedzą, jak stos kamieni nie jest domem”. Te głęboko mądre słowa francuskiego uczonego i myśliciela Henriego Poincaré mówią o sprostaniu pracy twórczej. Autorka, niczym budowniczy, podjęła i zrealizowała trud uporządkowania tych kamieni. Tak powstała ta książka.
Należy również wspomnieć o wyzwaniu, jakie stanowi pisanie biografii, a tym bardziej mierzenie się z historią życia osoby, której życiorys codziennie jest uzupełniany. Każdego dnia dodawane są kolejne strony. Na początku swojej pisarskiej drogi autorka dysponuje tylko kroniką życia bohaterki, z której to kroniki tworzy narrację. Następnie przeprowadza krytykę zebranych źródeł i dokonuje fabularyzacji faktów. Owocem tej mozolnej pracy jest właśnie to dzieło.
Książka ta jest nie tylko biografią, lecz także panoramicznym portretem monarchii brytyjskiej, obrazem domu panującego. Autorka sięga w głąb kilku minionych dziesięcioleci, przedstawia zarówno przemiany społeczeństwa brytyjskiego, jak i rewolucję w świecie mediów, wprowadza nas też nas salony Zjednoczonego Królestwa. To trochę tak, jak dzieła Karola Dickensa czy Saga rodu Forsyte’ów Johna Galsworthy’ego. I jeszcze jedna istotna uwaga. Ogromnym walorem tej pracy jest to, że autorka czyni wiele, aby czytelnicy nie zagubili się w wielości faktów, w „śmieciach codzienności”.
Miłość często łączy się z władzą. Wystarczy przywołać Kleopatrę, Katarzynę Medycejską, Eugenię – cesarzową Francji, Elżbietę, czyli Sisi – cesarzową Austrii i królową Węgier, aby zdać sobie sprawę z siły kobiet, które na swój sposób zawładnęły Europą. Nierzadko była to władza sprawowana w cieniu, z którego niekiedy wychodziły. Czasami unikały pułapek dworskich, lecz zdarzało się też, że w nie wpadały. I tak oto chwała i łzy się uzupełniały.
Wszystkie one stały się symbolami utrwalonymi w naszej świadomości. Niektóre, jak przywołana Sisi, jest częścią zbiorowej wyobraźni. Ich ikoniczny wizerunek został skomercjalizowany. Sisi towarzyszy nam w wiedeńskich kawiarniach i uśmiecha się z kolorowych pudełek czekoladek. Wielkie kobiety towarzyszące swoim mężom na tronie, a niekiedy same sięgające po władzę od wieków wzbudzają zainteresowanie badaczy i czytelników. Decyduje o tym zapewne chęć prześledzenia dróg i metod, które posłużyły im do zdobycia władzy. O szwedzkiej królowej Krystynie, zwanej Królową Pokoju, pisano, iż była wyjątkowo uzdolniona. Cesarzowa Francji Eugenia była nie tylko ikoną mody. Przez lata działała charytatywnie, zakładała żłobki i sierocińce, rozdawała posiłki, wiele czyniła na rzecz edukacji dziewcząt i skutecznie wspierała badania Ludwika Pasteura. Pozbywała się swoich klejnotów, aby budować szpitale. Wyprzedzała swoją epokę.
Fakt, iż historycy, dziennikarze i pisarze zajmują się życiem osoby towarzyszącej panującemu królowi lub królowej, wymaga głębszej analizy. Co sprawia, że stojąca u boku monarchy budzi tak dużą ciekawość? Zainteresowanie księciem Filipem wynikało z fenomenu panowania królowej Elżbiety II. W pierwszych latach zasiadania na tronie młodej królowej bacznie przyglądano się, jaką rolę napisze dla siebie potomek greckiego króla, oficer marynarki wojennej. Nieco oszołomionemu dworskim przepychem i zagubionemu arystokracie wynajdywano działania pozorne, na przykład udział w przygotowaniu uroczystości koronacyjnych czy też dopilnowanie remontu królewskiej siedziby. Wymyślano dla niego szumne tytuły, które miały rekompensować brak realnej władzy. Trzeba jednak było zapanować nad politycznymi wypowiedziami księcia Filipa, które naruszały obowiązujące w tej kwestii zwyczaje. Od czasu do czasu perypetie znudzonego swoją rolą arystokraty stawały się przedmiotem dziennikarskich dociekań, lecz po upływie dziesięcioleci wizerunek małżonka królowej pokrył się patyną i nabrał szlachetności.
Spoglądając nieco dalej wstecz, spotkamy małżonkę Jerzego VI, Elżbietę Bowes-Lyon, zwaną królową matką. Jej cechy charakteru i styl bycia stanowiły mieszankę wybuchową. Trudno jednak o niej powiedzieć, że stała u boku króla. Raczej to ona starała się zająć pierwszy plan na królewskiej scenie. Nie bez powodu mówiono, iż „w żyłach ma lód, a nie krew”. Chcąc wejść do rodziny królewskiej, opracowała strategię działań. Jej celem stał się książęcy diadem. Aby go zdobyć, korzystała z rad matki i brata, co czyniła w sposób dowodzący przerostu ambicji nad szczerością. Zastawiła sidła na księcia Walii (zresztą nie tylko na niego). Od pierwszego spotkania, w marcu 1918 roku na balu wydanym przez wicehrabinę Coke, nie od razu między nimi zaiskrzyło. Gra trwała długo. Próg pałacu Buckingham pierwszy raz przekroczyła, trochę przez przypadek, by podarować królowej Marii komplet haftowanych pokrowców na krzesła do pałacu Holyroodhouse w Edynburgu. Opisy perypetii związanych z zaręczynami z Albertem księciem Yorku, czyli Bertiem, wypełniają pokaźną część licznych biografii przyszłej królowej matki. Intrygi i zwroty akcji to materiał na scenariusz filmowy. Cel osiągnęła: 15 stycznia 1923 roku ogłoszono zaręczyny. Przez lata Elżbieta zabiegała o status gwiazdy na dworze. Trudno było jej jednak przyjąć ograniczenia wynikające ze statusu członka rodziny królewskiej. Stanie w cieniu nie należało do jej mocnych stron.
Definiując rolę królowej małżonki, można spojrzeć na domy panujące współczesnej Europy. Dania, Szwecja, Norwegia, Belgia, Niderlandy, Hiszpania czy Monako – wszystkie piszą jednak własną historię książęcych oraz królewskich małżeństw i tylko w niewielkim stopniu mogą stanowić punkt odniesienia ułatwiający zrozumienie specyfiki brytyjskiej. Łączy je postępująca demokratyzacja, zdecydowały bowiem uchylić drzwi swoich pałaców i wpuścić tam nieco świeżego powietrza.
Podczas lektury biografii Camilli Parker Bowles obserwujemy, jak zmieniało się życie elit w społeczeństwie masowym. Dzięki wynalazkom technika wprawdzie połączyła lepiej ludzi, ale brakuje między nimi silnych wewnętrznych więzi. Powstaje pustka wynikająca z płytkości tych kontaktów. Tak wykluwa się SAMOTNOŚĆ DUSZY. Jak widać, biografię tę możemy czytać na wiele sposobów, bądźmy więc ostrożni w formułowaniu osądów. Pamiętajmy, iż każdy jest otoczony zarówno przez innych ludzi, jak i świat stworzony przez wspólnotę. Biografię małżonki króla Karola III tworzą lata wycofania i nieobecności w życiu publicznym oraz okres powrotu do niego, a następnie obecności na królewskim dworze.
MIŁOŚĆ
Miłość to słowo, które ma niedający się z niczym porównać urok. Miłość z natury nie jest bezpieczna. Książka ta opowiada o miłości, ale o miłości szczególnego rodzaju. Pewnym punktem odniesienia może być miłość dworna, która rodzi się w Langwedocji w XI wieku. Rządziła się ona szczególnymi prawami. Nonszalancja w dziedzinie etyki była jedną z jej cech. Mówiono wówczas o feudalizacji miłości. Minęły wieki, ale nad uczuciem znanych nam kochanków w XX wieku nadal ciążą dworski konwenans i staroświecko pojmowana racja stanu.
Uczucie Camilli i księcia Karola długo kiełkowało. Niestety, okoliczności sprawiły, że ich miłość nie mogła się rozwinąć. Wiosna ich uczucia nastała w jesieni ich życia. Lekarstwem miał się okazać czas, a spoiwem – konsekwencja. Działali razem.
Camilla mogła polegać tylko na wierności najbliższych. Warte przywołania są tak trafne w tym miejscu słowa Ericha Fromma zawarte w Anatomii ludzkiej destrukcyjności, które doskonale charakteryzują głębokie psychologiczne motywy wyborów i genezę opisywanych w książce poczynań przyszłej królowej: „Ludzkie namiętności zmieniają człowieka ze zwykłego zjadacza chleba w bohatera, w istotę, która pomimo ogromnych przeszkód próbuje nadać sens swojemu życiu”.
Być może tym kierowała się Camilla. Nie przyjęła banalnej egzystencji, rzucając wyzwanie światu. Świadoma swojej wolności dowiodła, że może zbudować własny świat. Czy popełniała błędy? Tak, lecz pamiętajmy, że człowiek doskonały nie może istnieć.
CENA ODWAGI
Świadomie unikam słowa „wina” rozumianego jako określony czyn lub szereg działań, gdyż nie mamy wystarczającej wiedzy ani prawa do formułowania arbitralnych ocen życia bohaterki tej książki. Żona, matka, kochanka – księżna i królowa małżonka. Tyle ma wcieleń na swojej drodze życia. Nasza wiedza o konkretnej osobie nigdy jednak nie jest pełna. „Jeśli chce się poznać, co jakiś człowiek myśli, trzeba się odnieść do tego, co robi, a nie, co mówi” – twierdził Henri Bergson. Jej postępowanie, jej czyny sprawiły, że przez wiele miesięcy bała się opuszczać dom. To była cena walki o prawo do wyboru własnej drogi, a nie była ona prosta. Z domu wyniosła wiedzę o znaczeniu dobrych obyczajów i wadze konwenansów. Rodzice zadbali o jej wykształcenie i wyposażyli w umiejętności cechujące dobrą panią domu, domu o ambicjach przypisanych wyższym kręgom społecznym. Styl bycia i zainteresowania powodowały, że w jej towarzystwie więcej było chłopców niż dziewcząt. Sekret tkwił w tym, iż potrafiła z nimi rozmawiać o samochodach, polowaniach i wędkowaniu. Chyba było to autentyczne. Dobrze czuła się na wsi i w podartych dżinsach. Nie spełniała wówczas kryteriów opisanych przez Thorsteina Veblena w Teorii klasy próżniaczej. Kultywowanie cech staroświeckich nie było jej pasją. Podobnie rzecz się miała z ubiorem, który nie był dla niej wyrazem kultury pieniężnej. Gdy w 1964 roku opuściła Queen’s Gate, o którym mówiono, że „kształci żony dla połowy Foreign Office”, za cel podróży wybrała renomowaną prywatną szkołę Mon Fertile w Szwajcarii. Następnie spędziła kilka miesięcy w Paryżu. Doskonaliła tam znajomość języka, zgłębiając jednocześnie historię literatury i sztuki francuskiej. Po powrocie do Londynu nosiła kreacje w paryskim stylu. Grono przyjaciół natychmiast zauważyło tę budzącą zainteresowanie odmianę panny Shand. W tym czasie w walce o prawo do realizacji swojego uczucia przypominała jedną z bohaterek Marcela Prousta z powieści W poszukiwaniu straconego czasu. Była „niezdolna do skrupułów, gdy chodzi o owoce bardziej kuszące”. O miłość.
*
Bystra, zaradna, ale czy zawsze roztropna? Budowanie na tak niepewnym fundamencie jednoznacznych twierdzeń może okazać się zwodnicze. Życie ludzkie to nie linia prosta, to labirynt. Dowiodła tego afera taśmowa z 1993 roku. Camilla znalazła się w centrum huraganu. Prasa, radio i telewizja szybko znalazły winnych i błyskawicznie wydały wyrok. Opinia publiczna chętnie powielała podane jej opinie. Później było tylko gorzej. Czarna owca została wskazana. Na tym polegał tragizm sytuacji. To nie był mityczny świat tragedii greckiej. Skandal, niejedyny wówczas, zataczał coraz szersze kręgi. To był realny problem domu panującego. Rodzina królewska była przerażona. Niechęć do monarchii rosła. Prasa prześcigała się w opisywaniu pikantnych szczegółów skandali. Zmienił się świat mediów, zmienili się czytelnicy. Toczyła się – jak nazwał to wówczas „Guardian” – „gorąca wojna o nakłady”.
JEDNOŚĆ ŻYCIA
Czy można racjonalnie wyjaśnić przyczyny braku społecznej akceptacji jej działań?
„Cenę wody poznajemy, gdy wysychają źródła” – to przysłowie armeńskie idealnie oddaje panującą wówczas sytuację. Postępowanie Camilli zmusza do postawienia pytania o moralne źródła jej postaw. Chodzi o pewną refleksję etyczną. Oceniając konkretne czyny, wszystkie je powinniśmy odnieść do szczególnych i niepowtarzalnych okoliczności. Próba wyjaśniania i poszukiwanie przyczyn takich zachowań nie może być jednak łatwym usprawiedliwianiem każdego czynu. Nie ma moralności bez moralnej winy. Wartością jest moralna odpowiedzialność. „Kto słucha usprawiedliwień, gdy widzi czyny?” – pytał retorycznie w epoce oświecenia klasyk europejskiej aforystyki Georg Christoph Lichtenberg. Niech to pytanie będzie zarazem odpowiedzią. Pewnym usprawiedliwieniem może być twierdzenie, iż życie Camilli staje się zwierciadłem, w którym rozpoznajemy siebie.
Siła jej charakteru rozwijała się w wyniku przeciwności losu. Przyszły lata trudne. Prawda i rzeczywistość uległy rozszczepieniu. Nie sposób było znaleźć złotego środka między wolnością osobistą a autorytetem. O wolność musiała walczyć, autorytet zaś odbudować. Wolności – powtórzmy za Karlem Jaspersem – dowodzi się nie rozumowaniem, lecz czynem. „Wykluczające się nawzajem interesy życiowe, obowiązki, cechy charakteru i pobudki ścierają się ze sobą w walce. Analiza psychologiczna i socjologiczna zdaje się tłumaczyć te zmagania jako coś realnego” – dowodzi w Filozofii egzystencji. Słowa te pozwalają zrozumieć głębsze, ukryte motywy postępowania Camilli. Jeśli chciała być sobą, to nie mogła akceptować możliwości braku wolności wyboru. To decyzja bycia sobą w istnieniu.
WSPINACZKA NA SZCZYT
Utrata wiarygodności następuje szybko. Nadszedł czas „przywarowania”. Była druga połowa lat dziewięćdziesiątych. Okazało się, że czas miał decydujące znaczenie. Symboliczny wymiar zaś przybrał 28 stycznia 1999 roku, kiedy to Camilla i Karol pojawili się razem w londyńskim hotelu Ritz. Okazją było przyjęcie urodzinowe Annabel, siostry Camilli. Musiało upłynąć jeszcze kilkanaście miesięcy, aby mogło nastąpić jej oficjalne przedstawienie królowej Elżbiecie. Rzeczywistość, z którą przyszło jej się mierzyć, nie miała już tej samej struktury co wcześniej. Kolejna cezura to rok 2003 i zamieszkanie w Clarence House.
Rok 2005 przyniósł następny zastrzyk nowej energii. Odbyła się ceremonia ślubna. Formalnie bardzo ważna uroczystość, ale w rzeczy samej tylko dopełnienie bardzo, bardzo długiego związku. Jeśli przyjąć, iż rację miał Friedrich Wilhelm Nietzsche, przyrównując małżeństwo do długiej rozmowy, twierdząc, że „wszystko inne jest w małżeństwie przejściowe, ale przeważna część obcowania przypada na rozmowę”, to bohaterowie tej biografii z przyjemnością rozmawiali ze sobą już od wielu lat...
Później nastał czas powolnej odbudowy wizerunku. Rozpoczął się okres mozolnej pracy. Należało pozyskać jeśli nie miłość poddanych, to chociaż szacunek będący swoistą nagrodą za trud pełnienia obowiązków dworskich.
A wyzwanie było ogromne. Trudno w tym przypadku o przesadę.
Bertrand Russell był przekonany, iż „bez moralności obywatelskiej społeczeństwa giną; bez moralności osobistej nie są godne przetrwania”. Ta uwaga jest w tym miejscu potrzebna. Stosunkowo łatwo przyszło Camilli publiczne demonstrowanie dojrzałości obywatelskiej i lojalności wobec państwa. Było to wpisane w ceremonię taką jak podejmowanie gości, liczne podróże zagraniczne i spotkania z mieszkańcami Zjednoczonego Królestwa, honorowe patronaty, otwieranie wystaw i wręczanie nagród. Księżna Kornwalii pojawiała się zarówno w niewielkich miastach i wsiach całego Zjednoczonego Królestwa, jak i na antypodach Wspólnoty Narodów. Prasa była pełna zdjęć Camilli prezentującej elementy strojów z odległych krain lub degustującej miejscowe specjały. Jeśli prawdą jest, że są dwa rodzaje szczęścia: małe – bycie szczęśliwym, i wielkie – uszczęśliwianie innych, to żona przyszłego króla wpadła w wir pracy nad przynoszeniem szczęścia innym. Czyniła to i wciąż czyni skutecznie. Była i jest blisko ludzi. Choć wspólne fotografie i uśmiechy są ważne, to wypełniała je rzeczywista pomoc niesiona słabszym i skrzywdzonym przez los. To wszystko prawda, ale... Opinia publiczna i część mediów pozostawały nadal wstrzemięźliwe w okazywaniu sympatii. Pamięć o minionych latach stanowiła balast. Trudniej jednak o cnoty osobiste takie jak prawdomówność. A to prasa pamiętała.
BYCIE KRÓLOWĄ
Stara prawda głosi, że to nie urząd człowieka zdobi, ale człowiek zdobi urząd, który piastuje. Kilka miesięcy, które upłynęły od wstąpienia księcia Karola na królewski tron, wystarczyło na pokazanie światu stylu Karola III. Był to też dobry czas dla towarzyszącej mu w pełnieniu obowiązków Camilli. Atutem jej jest doświadczenie, które świetnie łączy z uśmiechem, dowcipem i lekkością. Przed kilkoma dniami, po przebyciu COVID-19, gdy podejmowała wraz z małżonkiem literatów i wydawców, wygłosiła krótkie, dobrze przyjęte przemówienie, w którym zacytowała Johna Steinbecka. To zrobiło na gościach wrażenie. Dyskretna broszka w kształcie korony podkreślała królewski status. Camilla doskonale opanowała sztukę niewerbalnego komunikowania się. W tym względzie jest kontynuatorką dziedzictwa Elżbiety II. Nie będzie też zaskoczeniem, iż po koronacji nie będzie już królową małżonką, a po prostu... królową. Wkrótce powiedzą o niej „nasza królowa”.
Filozofię zen cechuje powściągliwy stosunek do słów. Kiedy nazywamy jakąś rzecz, zapominamy o jej prawdziwej naturze. Słowa mogą być wieloznaczne. W samych słowach nie odnajdziemy prawdy, dlatego bądźmy ostrożni w wydawaniu sądów.
Wspinaczka to pragnienie życia. Camilla, obecnie królowa małżonka, zakończyła swoją drogę na szczyt. Osiągnęła cel. Przez lata kroczyła niepewną, krętą drogą. Ale być może ma rację Mały Książę, mówiąc: „idąc prosto przed siebie, nie można zajść daleko...”.
Skaz na jej życiorysie znajdziemy wiele, ale nie do nas należy ich liczenie.
Do państwa rąk trafia książka opisująca to, co uchwytne, co „tu i teraz”. Pisząc o kimś, piszemy o osobie, w której zawarte jest wszystko, co mieści w sobie świat. Nie wiemy, jak potoczą się losy JEJ, a właściwie ICH, ale jesteśmy pewni, że 6 maja 2023 roku otworzą razem nowy rozdział historii.
Może nie udało im się nadać swojemu życiu formy dzieła sztuki, ale było i jest ono autentyczne.
Janusz Sibora
badacz dziejów ceremoniału królewskiego
marzec 2023