Celebryta z Miami - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Celebryta z Miami - ebook
Cutter Thompson, słynny kierowca rajdowy, po wypadku na torze kończy
karierę. Pewnego dnia właścicielka portalu randkowego Jessica Wilson
prosi celebrytę, by wziął udział w akcji charytatywnej. Współpraca nie
układa się łatwo. Jednak do czasu...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-3236-4 |
Rozmiar pliku: | 831 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Wraz z każdym ruchem, a nawet oddechem, Cutter czuł ostre kłucie w piersi, jakby ktoś raz po raz dźgał go nożem. Śruba, z którą mocował się już od kwadransa, leżąc pod samochodem, była zbyt mocno przykręcona i zardzewiała. Zacisnął zęby i zrobił kolejne podejście. Tym razem klucz francuski ześliznął się ze śruby, a Cutter przejechał gołą skórą po podwoziu. Przeszył go ból tak ostry, że spód barracudy rocznik 71. rozświetliły gwiazdy.
– Cholera! – syknął głośno, choć jego słowa zagłuszyła rockowa muzyka, rozsadzająca niemal wnętrze garażu.
Kilka kropel krwi skapnęło z poranionej dłoni na jego podkoszulek. Przekręcił się odrobinę w prawo, znowu dały o sobie znać uszkodzone żebra, ale zdołał wyciągnąć szmatkę z kieszeni dżinsów i owinąć nią ranę. Pulsowanie rozoranej kostki prawej dłoni przynajmniej przyćmiło niesłabnący od dwóch miesięcy ból w lewej ręce.
Cutter Thompson, były kierowca numer jeden w Amerykańskiej Lidze Wyścigów Samochodów Seryjnych, nigdy nie robił nic na pół gwizdka. Nawet kiedy chodziło o przegrywanie. Zakończył swoją karierę w efektownym stylu – jego wóz najpierw dachował, następnie przekroczył linię mety, sunąc po asfalcie kołami do góry, a na koniec roztrzaskał się o ścianę.
Jego ciało goiło się powoli. Już zdążył przyzwyczaić się do bólu. Przynajmniej w pewnym stopniu. Leżenie cały dzień pod barracudą było pogwałceniem zaleceń lekarza, ale Cutter zamierzał odpicować tę brykę w narzuconym sobie terminie. Nawet jeśli miałoby go to wykończyć.
Nagle dudniąca muzyka ucichła i głos Bruce’a Springsteena zamarł w pół słowa. Rozległ się za to stukot wysokich obcasów uderzających o podłogę. Po chwili Cutter ujrzał zgrabne kostki i szczupłe opalone łydki. Szkoda, że resztę tego ładnie zapowiadającego się ciała zasłaniało podwozie. Gdyby troszeczkę przesunął do przodu wózek, na którym leżał, mógłby z tej perspektywy sporo zobaczyć.
A przecież wiadomo, że wiele można powiedzieć o kobiecie na podstawie jej bielizny.
Właścicielka imponujących nóg złączyła kolana i kucnęła. Cutter ujrzał jej twarz. Ciemne, egzotyczne oczy. Lśniące kasztanowe włosy.
– Witam, panie Thompson. – Miała słodki i ciepły głos, przywodzący na myśl rozgrzany w słońcu miód. Jej uśmiechnięta twarz promieniowała takim entuzjazmem, że powinno to być nielegalne. – Witamy z powrotem w Miami.
Jej ton mógłby sugerować, że jego wypadek i koniec kariery rajdowej były powodem do radości. Cóż, sprawiała wrażenie osoby, dla której wszystko może być powodem do radości. Panna Słoneczko, przezwał ją w myślach. Przeszył ją ostrym spojrzeniem, lecz jej uśmiech ani odrobinę nie osłabł.
– Nazywam się Jessica Wilson. Czy odsłuchał pan moje wiadomości?
Ach, tak. Jessica Wilson. Już wiedział, kto przeszkodził mu w pracy i wyłączył ukochanego Springsteena. To ta szurnięta babka, która nie rozumiała, że słowo „nie” oznacza „nie”.
– Tak. Wszystkie pięć – mruknął. – Nie interesuje mnie rozgłos.
Kiedyś za nic w świecie nie wypowiedziałby takiego zdania. Bardzo lubił sławę. Ba, była prawie sensem jego życia! Miał zagorzałych, lojalnych fanów, którzy go bezwarunkowo uwielbiali i wspierali. Przeżywali z nim wszystkie wzloty i upadki. Zawsze mógł na nich liczyć. Tak jak inni mogą liczyć na swoich rodziców.
A teraz… o czym miałby mówić prasie? Chwalić się swoim wypadkiem? Żartować ze swojej dyskwalifikacji? Opowiadać wesołe anegdoty o swoich kontuzjach? A może wyznać wreszcie, dlaczego tamtego dnia na torze wyścigowym postąpił tak, a nie inaczej? Ceną za podjętą wtedy decyzję były nie tylko pęknięte żebra, złamana ręka oraz wstrząs mózgu. Ceną była przede wszystkim jego kariera rajdowa.
A raczej jej spektakularny, nieodwracalny kres.
Chwycił klucz francuski i znowu zaczął nieporadnie siłować się ze śrubą. Tym razem napędzał go gniew, który wezbrał w nim na myśl o sytuacji, w jakiej się niespodziewanie znalazł. On, słynny mistrz kierownicy, skończył jako człowiek z dwiema niesprawnymi rękami, mający problem z odkręceniem durnej śrubki. Zaklął w myślach. Dopiero po chwili przypomniał sobie o obecności tej natrętnej kobiety. Pewnie czekała, aż zmieni zdanie. Naiwna optymistka.
– Jestem zajęty – bąknął.
– Widzę. Od jak dawna pracuje pan nad tym autem?
Zdumiała go ta nagła zmiana tematu.
– Od czternastu lat.
– W takim razie kwadrans, który panu zabiorę, nie zrobi jakiejś wielkiej różnicy, prawda?
Równie poirytowany, jak zaintrygowany, przekręcił głowę i znowu na nią spojrzał. Jej oczy były ogromne i ciemne. Miały kolor roztopionej w słońcu czekolady.
– Zrobi – burknął.
– Jak wyjaśniłam w swoich wiadomościach, Fundacja Brice’a chce zaprosić pana do swojej corocznej akcji charytatywnej – tłumaczyła niezrażona. – Potrzebujemy piątego celebryty, aby zamknąć listę wspierających nas słynnych osobistości. Sadzę, że pana udział w imprezie bardzo by nam pomógł. Jest pan przecież lokalnym i narodowym bohaterem.
– To jakaś pomyłka – syknął.
Nie był bohaterem. Już nie. Wszystko skończyło się w tamtej sekundzie, na torze wyścigowym. Ale jeśli ta babka szuka jednonocnej przygody, pomyślał Cutter, to na pewno jej nie odmówię. W grę wchodziło jednak tylko łóżko. No, ewentualnie tylne siedzenie samochodu. Lecz nic więcej. Żadnych akcji charytatywnych i bawienia się w dobrego samarytanina.
– Czy zechce mnie pan wysłuchać? – zapytała uprzejmym tonem, wpatrując się w niego oczami jelonka Bambi.
Westchnął z irytacją. Potrzebował teraz spokoju i samotności. Chciał, aby z głośników znowu ryknęła muzyka Springsteena, zagłuszając myśli kotłujące się w jego głowie. Dzięki temu mógłby się skoncentrować na pracy i wreszcie zreperować ten wóz. Musiał pozbyć się nieproszonego gościa. Powoli wysunął się spod samochodu. Gdy poderwał się z wózeczka, znowu poczuł to koszmarne ukłucie w klatce piersiowej. Bolało jak diabli. Skrzywił się, wciągnął gwałtownie powietrze i… jego nozdrza wypełnił zapach znajdującej się tuż obok niego kobiety. Słodki, lecz zmysłowy, z pikantną, ostrą nutą. Ciekawe połączenie, pomyślał zaintrygowany.
Wreszcie udało mu się wyprostować i stanąć naprzeciwko niej. Ujrzał szczupłe ciało okryte letnią sukienką w kolorze wiosennego nieba. Materiał przylegał do jej ud i bioder. Długie do ramion ciemne włosy okalały delikatną twarz, w której dominowały wielkie, piękne oczy. Warto było pocierpieć, żeby zobaczyć to dzieło, pomyślał z uznaniem.
– Mów mi Cutter – mruknął pod nosem.
– Dobrze – odparła z uśmiechem. – Naprawdę pracujesz nad tym wozem już od piętnastu lat? Wygląda, jakby wymagał jeszcze sporo roboty.
Zrobił marsową minę. Co jak co, ale nikt nie ma prawa obrażać jego ukochanej barracudy. Kiedy lekarz przekazał mu złe wieści, Cutter wyciągnął ten antyk z garażu i dał sobie czas do końca miesiąca, aby tchnąć w niego nowe życie. Ciężka praca to lepsze zajęcie niż rozpamiętywanie spieprzonego życia.
– Lada dzień będzie na chodzie.
Zerknęła przez szybę do środka auta.
– Ale… tam jest tylko tylne siedzenie.
– Pocałowałem na nim swoją pierwszą dziewczynę. – Po chwili dodał: – Brak przednich foteli to szczegół.
– Hm – mruknęła sceptycznie. Cofnęła się o dwa kroki i spojrzała na cegły, na których ustawiony był samochód.
– Nie ma opon. To też „szczegół”?
Uniósł brew, rozbawiony jej ironią.
– Wszystkie części już do mnie jadą. Robię ten wóz od piętnastu lat, ale miałem długą przerwę. Byłem… zajęty.
To prawda. Przez wiele lat całkowicie pochłaniała go kariera rajdowa. Która mogłaby nadal trwać… Znowu przeklął tę natrętną kobietę. To przez nią powróciły do niego bolesne myśli. Jak ją spławić? Okrążył samochód i odkręcił pokrywkę wlewu oleju. Po chwili usłyszał stukanie obcasów o podłogę. Panna ciekawska stanęła za jego plecami. Ignorując jej bliskość, chwycił wskaźnik poziomu oleju, zanurzył go i po chwili wyciągnął.
Nachyliła się przez jego prawe ramię.
– Mnóstwo oleju. Chyba trochę za dużo, skoro wóz nie jeździ – zauważyła z nutką rozbawienia.
– Nalałem już na przyszłość. Bliską przyszłość. – Znowu drasnął ją ostrym, wrogim spojrzeniem. – Nie chcę żadnego rozgłosu.
– Nawet w szczytnym celu?
– Nawet.
– Jeszcze nie opowiedziałam szczegółowo o…
– Nie trzeba – przerwał jej. – Moja odpowiedź brzmi: nie.
Oparła dłonie o maskę samochodu i nachyliła się do niego. Owionął go jej zapach, delikatny choć intensywny.
– Ty i twoi sponsorzy zawsze wspieraliście działalność organizacji takich jak Fundacja Brice’a. Zgodzisz się wziąć udział w naszej akcji, gdy poznasz szczegóły – rzekła optymistycznym tonem.
Cutter spojrzał jej prosto w oczy. Oliwkowa cera sugerowała śródziemnomorskie korzenie, tak samo jak rysy twarzy i wysokie kości policzkowe. Jego wzrok zatrzymał się dłużej na ustach, pełnych, lecz niewyzywających.
– Nie mam już sponsorów – odparł ponuro. – A ty nie masz zielonego pojęcia, kim jestem.
– Czyżby? Pierwszy raz wystartowałeś w wyścigach w wieku siedemnastu lat. Dwa lata później zostałeś już uznany za „wielką nadzieję” przez redakcję magazynu „Top Speed”. Od tej pory twoja kariera nabrała tempa. Przebojem wdarłeś się, a raczej wjechałeś, na sam szczyt. Słyniesz z ciętego języka, brawurowej jazdy i nieprzewidywalnego zachowania. Stąd twoje przezwisko: Cutter Nieobliczalny Thompson. Przez sześć lat byłeś bezkonkurencyjny – Jessica na chwilę zawiesiła głos – aż do wypadku, który wydarzył się dwa miesiące temu, kiedy celowo wjechałeś prosto w swojego największego rywala, Chestera Coona.
Cutter miał wrażenie, jak jego wnętrzności oblewa żrący kwas. Za ten jeden moment, przeklęty moment, będzie cierpiał do końca życia. Każdej nocy przeżywał to wszystko od nowa, sekunda po sekundzie. Najpierw słyszy ogłuszający ryk silników i czuje zapach palonej gumy. Kątem oka po lewej stronie dostrzega Chestera. Zaciska dłonie na kierownicy i… nagle się budzi, zlany potem, z dudniącym sercem, a każda jego rana i kontuzja boli tak piekielnie, jakby dopiero przed chwilą się ich nabawił. Jakby dopiero zaczynał krwawić…
Nie pamiętał jednak momentu kolizji. Cały wypadek w jego umyśle był czarną dziurą, luką w pamięci. Lekarze orzekli, że to amnezja wsteczna, częsty skutek uboczny wstrząsu mózgu.
Nie mógł się zdecydować, jak powinien to traktować: jak błogosławieństwo czy przekleństwo? Lepiej nie pamiętać i nie wspominać, czy pamiętać i… rozumieć? Rozumieć, dlaczego to zrobił. Dlaczego uderzył w przeciwnika i wszystko zniszczył, zaprzepaścił.
– Sędziowie powinni zawiesić Chestera za ubiegłoroczny incydent w Charlotte – wycedził przez zęby, zaciskając palce na masce barracudy. – Ten cholerny żółtodziób zagrażał wszystkim, którzy się z nim ścigali.
– Tamtego dnia, gdy miałeś wypadek, wyścig był ostry – wtrąciła kobieta. – Wszyscy wiedzieli, że Chester prędzej czy później się doigra. No i tak też się stało. Szkoda, że padło na ciebie.
Zadziwiły go jej słowa. Jessica Wilson najwyraźniej znała niepisane zasady wyścigów rajdowych. Spojrzał na nią podejrzliwie.
– Czy przypadkiem nie należysz do grona obsesyjnych fanów, którzy lubią prześladować swoich ulubionych kierowców? – Tak właśnie o niej pomyślał, odsłuchawszy pięć wiadomości, które zostawiła na jego automatycznej sekretarce. Nie wyglądała jednak na wariatkę. A może była na tyle inteligentna, że potrafiła to ukryć? Spotkał w życiu parę szalonych kobiet. – Jeśli tak, to cała ta impreza charytatywna, o której wspomniałaś, jest bujdą. Ale i tak nie przebijesz pewnej panienki, która przedarła się przez ochronę, włamała się do mojego pokoju hotelowego i wskoczyła goła do mojego łóżka.
– Mam nadzieję, że ją wyprosiłeś.
– Tak, wyprosiłem. – Znowu z przyjemnością zmierzył ją wzrokiem. – Ale tobie chyba pozwoliłbym zostać.
– Jestem fanką, panie Thompson, a nie fanatyczką – zaznaczyła dobitnie. – I nie jestem jedną z tych, które ładują się swoim idolom do łóżka.
Musnął wzrokiem jej usta.
– Nie? Szkoda. Naprawdę żałuję.
Nachyliła się do niego i obdarzyła go słodkim uśmiechem.
– Słyniesz z tego, że wspierasz organizacje pomagające dzieciom pokrzywdzonym przez los – przypomniała mu spokojnym tonem.
Skrzywił się, rozczarowany.
– A już myślałem, że zbliżyłaś się do mnie, żeby porządnie ze mną poflirtować.
Zrobiła nieco urażoną minę.
– Nigdy nie próbuję niczego osiągnąć za pomocą flirtu – oświadczyła stanowczo.
– Szkoda. Jak już wspomniałem, ciebie bym nie wyrzucił z łóż…
– Te dzieci potrzebują wzorów do naśladowania. Takich jak ty.
Te słowa podziałały na niego jak kopniak w brzuch. On miałby być dla kogoś wzorem? Wzorowo spieprzył sobie życie. To wszystko. Był rajdowcem, który w równie efektowny co kompromitujący sposób zakończył karierę.
Jessica patrzyła, jak w oczach jej rozmówcy gasną iskierki, a jego twarz przybiera ponury wyraz.
– Posłuchaj, paniusiu. – Przeczesał dłonią krótko przystrzyżone, jasnobrązowe włosy. – Pomyliłaś mnie z kimś innym. Kimś, kogo takie rzeczy naprawdę obchodzą. Sponsorzy płacili mi miliony dolców. Dokładnie mi mówili, które fundacje mam wspierać. Gdzie chodzić, co robić. To był teatrzyk pod publiczkę. – Odwrócił się i podszedł do zlewu w kącie garażu. – A teraz… jestem zajęty – oświadczył tonem zamykającym rozmowę.
Jessica poczuła w piersi bolesne ukłucie zawodu. Czyli naprawdę to wszystko nic go nie obchodziło. Myślał tylko o swoim koncie bankowym. I być może te wzruszające przemowy, jakie wygłaszał w przeszłości podczas różnych imprez charytatywnych, były dziełem zawodowych pisarzy. Nie, nie była rozczarowana jak ktoś, kto się dowiedział, że jego idol wcale nie jest tak wspaniały, jak się wydawało. Po prostu zmartwiła się, że jednak nie pomoże swojemu byłemu mężowi. Obiecała Steve’owi, że „załatwi” mu Cuttera Thompsona i wciągnie go do zbiórki pieniędzy na rzecz jego fundacji. Miała wobec Steve’a dług wdzięczności.
Ilu byłych mężów po rozwodzie pomaga byłej żonie rozkręcić interes?
Internetowy serwis randkowy nadał jej rozlatującemu się wówczas życiu nowy sens. Pomaganie ludziom w odnalezieniu swojej drugiej połówki w pewnym stopniu rekompensowało jej osobistą porażkę w tej dziedzinie. I choć dawno temu przysięgła sobie, że nie wpadnie w czarną dziurę melancholii i depresji, zapach benzyny i oleju, wypełniający ten garaż, przywołał falę nostalgicznych wspomnień. W ostatnich miesiącach ich małżeństwa Steve chował się w skorupie, a raczej w garażu, gdzie kończył pracę nad swoją łodzią. Być może branie ślubu w wieku dwudziestu lat nie jest szczytem rozsądku, ale Jessica bardzo długo wierzyła w ten związek. Inwestowała w niego i walczyła o niego. Cóż, pomyliła się. Steve przekonywał ją, że nie jest w stanie dać jej tego, czego potrzebowała i pragnęła.
Po jakimś czasie poddała się i przyznała mu rację.
Dzięki temu, ile czasu spędziła w świecie swojego ojca i Steve’a, Jessica była przyzwyczajona do, ogólnie rzecz biorąc, świata mężczyzn. Cutter Thompson był kolejnym stuprocentowym przedstawicielem tego gatunku. Już sam jego wygląd wyraźnie o tym świadczył. Miał długie, opięte dżinsami nogi, muskularne ramiona i szerokie plecy, na których niemal pękał sprany, szary podkoszulek. Zauważyła jednak, że dziwnie się porusza. Przy każdym kroku krzywił się z bólu.
– Skoro w wypadku zgruchotałeś sobie rękę, to dlaczego kulejesz?
– Nie kuleję – odrzekł urażony. – Po prostu zerwana chrząstka żebrowa boli jak diabli.
Odkręcił wodę i wsadził poranioną prawą dłoń pod strumień. Lewą ręką próbował chwycić mydło, lecz za każdym razem je upuszczał. Jessica poczuła przypływ współczucia.
– Pozwól, że ci pomogę…
– Tylko ostrożnie.
Wzięła mydło i jego krwawiącą dłoń. Była duża i szorstka, ale ciepła. Ogarnęło ją dziwne uczucie, które dotarło aż do jej brzucha, i nieco niżej. W ciszy niemal słychać było iskry, które przeskakiwały pomiędzy ich ciałami. Jessica usiłowała skupić się na zadaniu. Delikatnie przemyła rany.
Dostrzegła w jego oczach jasny błysk.
– Już skończyłaś? Szkoda…
– Twoja lewa ręka jest w gorszym stanie, niż twierdzi twój agent. Teraz już rozumiem, dlaczego zrezygnowałeś z wyścigów – powiedziała, osuszając jego dłoń papierowym ręcznikiem.
Wykrzywił usta.
– Nie można pędzić dwieście mil na godzinę, nie mając pełnej władzy w rękach. Mocny chwyt kierownicy to totalna podstawa.
Szukała w tej męskiej, przystojnej twarzy jakichkolwiek oznak smutku czy żalu, lecz nic nie znalazła.
– Przykro mi.
– Zdarza się. – Wzruszył ramionami z nonszalancką miną. – Nie mam prawa narzekać. Zdążyłem zarobić tyle forsy, że do końca życia mogę leżeć do góry brzuchem.
Korciło ją, by wypowiedzieć jakąś ciętą replikę. Czyli nabił sobie konto milionami dolarów. Zdobył to, czego chciał. Jessica wiedziała, że ponownie odrzuci jej prośbę, lecz Steve tak bardzo na nią liczył. Nie miała pomysłu, jak przekonać Cuttera Thompsona, aby wziął udział w tej akcji charytatywnej. Spojrzała na jego podkoszulek.
– Powinieneś uprać te plamy krwi, zanim będzie za późno.
– Brzydzisz się krwią?
– Nie. Po prostu krew na odzieży jest już niemodna – mruknęła.
Zaśmiał się pod nosem.
– Może i niemodna, ale stylowa. Zawsze – podkreślił z dzikim błyskiem w oku, który zgasł dopiero po kilku sekundach. – Poza tym, jeśli spróbuję zdjąć z siebie ten T-shirt, zemdleję z bólu. – Na jego usta wpłynął zadziwiająco zmysłowy uśmiech. – Może ty mi pomożesz?
Jessica wywróciła oczami.
– Litości. Spędziłam pół życia w fabryce mojego ojca, pełnej umięśnionych, oblanych potem mężczyzn. Testosteron nie robi na mnie najmniejszego wrażenia.
Mówiła prawdę. Nieudane małżeństwo uzmysłowiło jej, że w partnerze nie szuka męskości, tylko oddania. Kogoś, kto potrafi podsycać w sobie pragnienie, romantyzm i prawdziwe uczucie. Tak zwani niegrzeczni chłopcy, zazwyczaj nieuleczalni egocentrycy, już dawno zniknęli z jej listy kandydatów na choćby jedną randkę. Już jako nastolatka unikała ryzykownych związków, które nie rokowały dobrze na przyszłość. Zapewne miał z tym coś wspólnego rozwód jej rodziców.
Nie zamierzała jednak użalać się nad sobą. Wiedziała, że musi po prostu unikać błędów, które popełnili jej rodzice oraz ona sama.
– Sądziłem, że mój testosteron działa na każdą kobietę – mruknął Cutter.
– W takim razie jestem wyjątkiem. Naprawdę nie mam ochoty na bliższą znajomość z tobą.
Cutter zrobił teatralnie smutną minę.
– Mam na koncie sześć poważnych wypadków, ale teraz pierwszy raz w życiu zbiera mi się na łzy.
Jessica wyciągnęła z torebki teczkę.
– Przyszłam tutaj, żeby cię zwerbować. – Wyjęła zdjęcie ośmioletniego chłopca, którego buzię rozświetlał słodki uśmiech. – Ojciec Terrella umarł na raka. Chłopiec jest członkiem programu Wielki Brat uruchomionego przez Fundację Brice’a.
Twarz Cuttera powlokła się grobową powagą, a potem czujną podejrzliwością.
– A co to ma wspólnego ze mną?
– Łatwo jest powiedzieć „nie” dziecku bez twarzy i bez nazwiska. A ja chcę, żebyś zrozumiał, o co tutaj chodzi. Odmawiając, złamiesz serce tym oto dzieciom. – Wyjęła drugie zdjęcie, na którym widać było piegowatego chłopca ze smutną miną. – Mark ma jedenaście lat. Jest sierotą, ale szuka nowego domu. Bierze udział w programie, który pomaga młodym ludziom odnaleźć się w nowej rodzinie.
Cutter zmarszczył czoło.
– Szantażujesz mnie zdjęciami sierot?
Jessica, niezrażona, pokazała mu kolejną fotografię. Ten chłopiec różnił się od poprzednich – był starszy i trudno było go uznać za sympatycznego. Ciemne włosy sięgały mu do ramion. Z bioder, odsłaniając fragment bielizny, zwisały workowate spodnie. Wyraz jego twarzy był zbuntowany, wręcz wrogi. Miała nadzieję, że ta fotografia zrobi większe wrażenie na Thompsonie, ponieważ dokładnie przestudiowała jego życiorys.
– Starszym dzieciakom trudniej jest znaleźć nowy dom. Emmanuela wyrzucono ze szkoły. Fundacja Brice’a znalazła mu opiekuna, który zabrał chłopca na jeden z twoich wyścigów.
Cutter jeszcze mocniej zmarszczył czoło.
– Chcesz wzbudzić we mnie litość?
– Emmanuel wpadł w tarapaty, ścigając się nielegalnie po ulicach miasta. – Nieco ściszonym głosem dodała: – Tak samo jak ty.
Niespodziewanie Cutter wybuchnął gromkim śmiechem.
– Do diabła! Dobra jesteś. Widzę, że odrobiłaś pracę domową. Ale to wszystko na nic się nie zda. Lepiej bym zareagował, gdybyś spróbowała mnie uwieść.
Zignorowała go i ciągnęła dalej:
– Chłopak chodzi teraz do szkoły wieczorowej, żeby zdać maturę. Jego marzeniem jest być kierowcą radowym. Tak jak ty – powtórzyła.
Cutter westchnął ciężko i potarł dłonią czoło. Od razu jednak jego twarz przeszył grymas bólu.
– Dobra, zgadzam się. Stawiałbym większy opór, gdyby nie fakt, że jestem aktualnie przeklętym inwalidą.
Zadanie wykonane. Czując w sercu ogromną ulgę, Jessica posłała mu promienny uśmiech.
– Dziękuję. Zaraz opowiem ci dokładnie o naszej…
– Nie teraz. – Uniósł dłoń, ale znowu skrzywił się z bólu. – Wrócimy do tej rozmowy jutro. Ale bez obaw… – W jego oczach znowu zamigotały iskry. – Moja propozycja, abyś zdarła ze mnie podkoszulek, jest nadal aktualna.
Wraz z każdym ruchem, a nawet oddechem, Cutter czuł ostre kłucie w piersi, jakby ktoś raz po raz dźgał go nożem. Śruba, z którą mocował się już od kwadransa, leżąc pod samochodem, była zbyt mocno przykręcona i zardzewiała. Zacisnął zęby i zrobił kolejne podejście. Tym razem klucz francuski ześliznął się ze śruby, a Cutter przejechał gołą skórą po podwoziu. Przeszył go ból tak ostry, że spód barracudy rocznik 71. rozświetliły gwiazdy.
– Cholera! – syknął głośno, choć jego słowa zagłuszyła rockowa muzyka, rozsadzająca niemal wnętrze garażu.
Kilka kropel krwi skapnęło z poranionej dłoni na jego podkoszulek. Przekręcił się odrobinę w prawo, znowu dały o sobie znać uszkodzone żebra, ale zdołał wyciągnąć szmatkę z kieszeni dżinsów i owinąć nią ranę. Pulsowanie rozoranej kostki prawej dłoni przynajmniej przyćmiło niesłabnący od dwóch miesięcy ból w lewej ręce.
Cutter Thompson, były kierowca numer jeden w Amerykańskiej Lidze Wyścigów Samochodów Seryjnych, nigdy nie robił nic na pół gwizdka. Nawet kiedy chodziło o przegrywanie. Zakończył swoją karierę w efektownym stylu – jego wóz najpierw dachował, następnie przekroczył linię mety, sunąc po asfalcie kołami do góry, a na koniec roztrzaskał się o ścianę.
Jego ciało goiło się powoli. Już zdążył przyzwyczaić się do bólu. Przynajmniej w pewnym stopniu. Leżenie cały dzień pod barracudą było pogwałceniem zaleceń lekarza, ale Cutter zamierzał odpicować tę brykę w narzuconym sobie terminie. Nawet jeśli miałoby go to wykończyć.
Nagle dudniąca muzyka ucichła i głos Bruce’a Springsteena zamarł w pół słowa. Rozległ się za to stukot wysokich obcasów uderzających o podłogę. Po chwili Cutter ujrzał zgrabne kostki i szczupłe opalone łydki. Szkoda, że resztę tego ładnie zapowiadającego się ciała zasłaniało podwozie. Gdyby troszeczkę przesunął do przodu wózek, na którym leżał, mógłby z tej perspektywy sporo zobaczyć.
A przecież wiadomo, że wiele można powiedzieć o kobiecie na podstawie jej bielizny.
Właścicielka imponujących nóg złączyła kolana i kucnęła. Cutter ujrzał jej twarz. Ciemne, egzotyczne oczy. Lśniące kasztanowe włosy.
– Witam, panie Thompson. – Miała słodki i ciepły głos, przywodzący na myśl rozgrzany w słońcu miód. Jej uśmiechnięta twarz promieniowała takim entuzjazmem, że powinno to być nielegalne. – Witamy z powrotem w Miami.
Jej ton mógłby sugerować, że jego wypadek i koniec kariery rajdowej były powodem do radości. Cóż, sprawiała wrażenie osoby, dla której wszystko może być powodem do radości. Panna Słoneczko, przezwał ją w myślach. Przeszył ją ostrym spojrzeniem, lecz jej uśmiech ani odrobinę nie osłabł.
– Nazywam się Jessica Wilson. Czy odsłuchał pan moje wiadomości?
Ach, tak. Jessica Wilson. Już wiedział, kto przeszkodził mu w pracy i wyłączył ukochanego Springsteena. To ta szurnięta babka, która nie rozumiała, że słowo „nie” oznacza „nie”.
– Tak. Wszystkie pięć – mruknął. – Nie interesuje mnie rozgłos.
Kiedyś za nic w świecie nie wypowiedziałby takiego zdania. Bardzo lubił sławę. Ba, była prawie sensem jego życia! Miał zagorzałych, lojalnych fanów, którzy go bezwarunkowo uwielbiali i wspierali. Przeżywali z nim wszystkie wzloty i upadki. Zawsze mógł na nich liczyć. Tak jak inni mogą liczyć na swoich rodziców.
A teraz… o czym miałby mówić prasie? Chwalić się swoim wypadkiem? Żartować ze swojej dyskwalifikacji? Opowiadać wesołe anegdoty o swoich kontuzjach? A może wyznać wreszcie, dlaczego tamtego dnia na torze wyścigowym postąpił tak, a nie inaczej? Ceną za podjętą wtedy decyzję były nie tylko pęknięte żebra, złamana ręka oraz wstrząs mózgu. Ceną była przede wszystkim jego kariera rajdowa.
A raczej jej spektakularny, nieodwracalny kres.
Chwycił klucz francuski i znowu zaczął nieporadnie siłować się ze śrubą. Tym razem napędzał go gniew, który wezbrał w nim na myśl o sytuacji, w jakiej się niespodziewanie znalazł. On, słynny mistrz kierownicy, skończył jako człowiek z dwiema niesprawnymi rękami, mający problem z odkręceniem durnej śrubki. Zaklął w myślach. Dopiero po chwili przypomniał sobie o obecności tej natrętnej kobiety. Pewnie czekała, aż zmieni zdanie. Naiwna optymistka.
– Jestem zajęty – bąknął.
– Widzę. Od jak dawna pracuje pan nad tym autem?
Zdumiała go ta nagła zmiana tematu.
– Od czternastu lat.
– W takim razie kwadrans, który panu zabiorę, nie zrobi jakiejś wielkiej różnicy, prawda?
Równie poirytowany, jak zaintrygowany, przekręcił głowę i znowu na nią spojrzał. Jej oczy były ogromne i ciemne. Miały kolor roztopionej w słońcu czekolady.
– Zrobi – burknął.
– Jak wyjaśniłam w swoich wiadomościach, Fundacja Brice’a chce zaprosić pana do swojej corocznej akcji charytatywnej – tłumaczyła niezrażona. – Potrzebujemy piątego celebryty, aby zamknąć listę wspierających nas słynnych osobistości. Sadzę, że pana udział w imprezie bardzo by nam pomógł. Jest pan przecież lokalnym i narodowym bohaterem.
– To jakaś pomyłka – syknął.
Nie był bohaterem. Już nie. Wszystko skończyło się w tamtej sekundzie, na torze wyścigowym. Ale jeśli ta babka szuka jednonocnej przygody, pomyślał Cutter, to na pewno jej nie odmówię. W grę wchodziło jednak tylko łóżko. No, ewentualnie tylne siedzenie samochodu. Lecz nic więcej. Żadnych akcji charytatywnych i bawienia się w dobrego samarytanina.
– Czy zechce mnie pan wysłuchać? – zapytała uprzejmym tonem, wpatrując się w niego oczami jelonka Bambi.
Westchnął z irytacją. Potrzebował teraz spokoju i samotności. Chciał, aby z głośników znowu ryknęła muzyka Springsteena, zagłuszając myśli kotłujące się w jego głowie. Dzięki temu mógłby się skoncentrować na pracy i wreszcie zreperować ten wóz. Musiał pozbyć się nieproszonego gościa. Powoli wysunął się spod samochodu. Gdy poderwał się z wózeczka, znowu poczuł to koszmarne ukłucie w klatce piersiowej. Bolało jak diabli. Skrzywił się, wciągnął gwałtownie powietrze i… jego nozdrza wypełnił zapach znajdującej się tuż obok niego kobiety. Słodki, lecz zmysłowy, z pikantną, ostrą nutą. Ciekawe połączenie, pomyślał zaintrygowany.
Wreszcie udało mu się wyprostować i stanąć naprzeciwko niej. Ujrzał szczupłe ciało okryte letnią sukienką w kolorze wiosennego nieba. Materiał przylegał do jej ud i bioder. Długie do ramion ciemne włosy okalały delikatną twarz, w której dominowały wielkie, piękne oczy. Warto było pocierpieć, żeby zobaczyć to dzieło, pomyślał z uznaniem.
– Mów mi Cutter – mruknął pod nosem.
– Dobrze – odparła z uśmiechem. – Naprawdę pracujesz nad tym wozem już od piętnastu lat? Wygląda, jakby wymagał jeszcze sporo roboty.
Zrobił marsową minę. Co jak co, ale nikt nie ma prawa obrażać jego ukochanej barracudy. Kiedy lekarz przekazał mu złe wieści, Cutter wyciągnął ten antyk z garażu i dał sobie czas do końca miesiąca, aby tchnąć w niego nowe życie. Ciężka praca to lepsze zajęcie niż rozpamiętywanie spieprzonego życia.
– Lada dzień będzie na chodzie.
Zerknęła przez szybę do środka auta.
– Ale… tam jest tylko tylne siedzenie.
– Pocałowałem na nim swoją pierwszą dziewczynę. – Po chwili dodał: – Brak przednich foteli to szczegół.
– Hm – mruknęła sceptycznie. Cofnęła się o dwa kroki i spojrzała na cegły, na których ustawiony był samochód.
– Nie ma opon. To też „szczegół”?
Uniósł brew, rozbawiony jej ironią.
– Wszystkie części już do mnie jadą. Robię ten wóz od piętnastu lat, ale miałem długą przerwę. Byłem… zajęty.
To prawda. Przez wiele lat całkowicie pochłaniała go kariera rajdowa. Która mogłaby nadal trwać… Znowu przeklął tę natrętną kobietę. To przez nią powróciły do niego bolesne myśli. Jak ją spławić? Okrążył samochód i odkręcił pokrywkę wlewu oleju. Po chwili usłyszał stukanie obcasów o podłogę. Panna ciekawska stanęła za jego plecami. Ignorując jej bliskość, chwycił wskaźnik poziomu oleju, zanurzył go i po chwili wyciągnął.
Nachyliła się przez jego prawe ramię.
– Mnóstwo oleju. Chyba trochę za dużo, skoro wóz nie jeździ – zauważyła z nutką rozbawienia.
– Nalałem już na przyszłość. Bliską przyszłość. – Znowu drasnął ją ostrym, wrogim spojrzeniem. – Nie chcę żadnego rozgłosu.
– Nawet w szczytnym celu?
– Nawet.
– Jeszcze nie opowiedziałam szczegółowo o…
– Nie trzeba – przerwał jej. – Moja odpowiedź brzmi: nie.
Oparła dłonie o maskę samochodu i nachyliła się do niego. Owionął go jej zapach, delikatny choć intensywny.
– Ty i twoi sponsorzy zawsze wspieraliście działalność organizacji takich jak Fundacja Brice’a. Zgodzisz się wziąć udział w naszej akcji, gdy poznasz szczegóły – rzekła optymistycznym tonem.
Cutter spojrzał jej prosto w oczy. Oliwkowa cera sugerowała śródziemnomorskie korzenie, tak samo jak rysy twarzy i wysokie kości policzkowe. Jego wzrok zatrzymał się dłużej na ustach, pełnych, lecz niewyzywających.
– Nie mam już sponsorów – odparł ponuro. – A ty nie masz zielonego pojęcia, kim jestem.
– Czyżby? Pierwszy raz wystartowałeś w wyścigach w wieku siedemnastu lat. Dwa lata później zostałeś już uznany za „wielką nadzieję” przez redakcję magazynu „Top Speed”. Od tej pory twoja kariera nabrała tempa. Przebojem wdarłeś się, a raczej wjechałeś, na sam szczyt. Słyniesz z ciętego języka, brawurowej jazdy i nieprzewidywalnego zachowania. Stąd twoje przezwisko: Cutter Nieobliczalny Thompson. Przez sześć lat byłeś bezkonkurencyjny – Jessica na chwilę zawiesiła głos – aż do wypadku, który wydarzył się dwa miesiące temu, kiedy celowo wjechałeś prosto w swojego największego rywala, Chestera Coona.
Cutter miał wrażenie, jak jego wnętrzności oblewa żrący kwas. Za ten jeden moment, przeklęty moment, będzie cierpiał do końca życia. Każdej nocy przeżywał to wszystko od nowa, sekunda po sekundzie. Najpierw słyszy ogłuszający ryk silników i czuje zapach palonej gumy. Kątem oka po lewej stronie dostrzega Chestera. Zaciska dłonie na kierownicy i… nagle się budzi, zlany potem, z dudniącym sercem, a każda jego rana i kontuzja boli tak piekielnie, jakby dopiero przed chwilą się ich nabawił. Jakby dopiero zaczynał krwawić…
Nie pamiętał jednak momentu kolizji. Cały wypadek w jego umyśle był czarną dziurą, luką w pamięci. Lekarze orzekli, że to amnezja wsteczna, częsty skutek uboczny wstrząsu mózgu.
Nie mógł się zdecydować, jak powinien to traktować: jak błogosławieństwo czy przekleństwo? Lepiej nie pamiętać i nie wspominać, czy pamiętać i… rozumieć? Rozumieć, dlaczego to zrobił. Dlaczego uderzył w przeciwnika i wszystko zniszczył, zaprzepaścił.
– Sędziowie powinni zawiesić Chestera za ubiegłoroczny incydent w Charlotte – wycedził przez zęby, zaciskając palce na masce barracudy. – Ten cholerny żółtodziób zagrażał wszystkim, którzy się z nim ścigali.
– Tamtego dnia, gdy miałeś wypadek, wyścig był ostry – wtrąciła kobieta. – Wszyscy wiedzieli, że Chester prędzej czy później się doigra. No i tak też się stało. Szkoda, że padło na ciebie.
Zadziwiły go jej słowa. Jessica Wilson najwyraźniej znała niepisane zasady wyścigów rajdowych. Spojrzał na nią podejrzliwie.
– Czy przypadkiem nie należysz do grona obsesyjnych fanów, którzy lubią prześladować swoich ulubionych kierowców? – Tak właśnie o niej pomyślał, odsłuchawszy pięć wiadomości, które zostawiła na jego automatycznej sekretarce. Nie wyglądała jednak na wariatkę. A może była na tyle inteligentna, że potrafiła to ukryć? Spotkał w życiu parę szalonych kobiet. – Jeśli tak, to cała ta impreza charytatywna, o której wspomniałaś, jest bujdą. Ale i tak nie przebijesz pewnej panienki, która przedarła się przez ochronę, włamała się do mojego pokoju hotelowego i wskoczyła goła do mojego łóżka.
– Mam nadzieję, że ją wyprosiłeś.
– Tak, wyprosiłem. – Znowu z przyjemnością zmierzył ją wzrokiem. – Ale tobie chyba pozwoliłbym zostać.
– Jestem fanką, panie Thompson, a nie fanatyczką – zaznaczyła dobitnie. – I nie jestem jedną z tych, które ładują się swoim idolom do łóżka.
Musnął wzrokiem jej usta.
– Nie? Szkoda. Naprawdę żałuję.
Nachyliła się do niego i obdarzyła go słodkim uśmiechem.
– Słyniesz z tego, że wspierasz organizacje pomagające dzieciom pokrzywdzonym przez los – przypomniała mu spokojnym tonem.
Skrzywił się, rozczarowany.
– A już myślałem, że zbliżyłaś się do mnie, żeby porządnie ze mną poflirtować.
Zrobiła nieco urażoną minę.
– Nigdy nie próbuję niczego osiągnąć za pomocą flirtu – oświadczyła stanowczo.
– Szkoda. Jak już wspomniałem, ciebie bym nie wyrzucił z łóż…
– Te dzieci potrzebują wzorów do naśladowania. Takich jak ty.
Te słowa podziałały na niego jak kopniak w brzuch. On miałby być dla kogoś wzorem? Wzorowo spieprzył sobie życie. To wszystko. Był rajdowcem, który w równie efektowny co kompromitujący sposób zakończył karierę.
Jessica patrzyła, jak w oczach jej rozmówcy gasną iskierki, a jego twarz przybiera ponury wyraz.
– Posłuchaj, paniusiu. – Przeczesał dłonią krótko przystrzyżone, jasnobrązowe włosy. – Pomyliłaś mnie z kimś innym. Kimś, kogo takie rzeczy naprawdę obchodzą. Sponsorzy płacili mi miliony dolców. Dokładnie mi mówili, które fundacje mam wspierać. Gdzie chodzić, co robić. To był teatrzyk pod publiczkę. – Odwrócił się i podszedł do zlewu w kącie garażu. – A teraz… jestem zajęty – oświadczył tonem zamykającym rozmowę.
Jessica poczuła w piersi bolesne ukłucie zawodu. Czyli naprawdę to wszystko nic go nie obchodziło. Myślał tylko o swoim koncie bankowym. I być może te wzruszające przemowy, jakie wygłaszał w przeszłości podczas różnych imprez charytatywnych, były dziełem zawodowych pisarzy. Nie, nie była rozczarowana jak ktoś, kto się dowiedział, że jego idol wcale nie jest tak wspaniały, jak się wydawało. Po prostu zmartwiła się, że jednak nie pomoże swojemu byłemu mężowi. Obiecała Steve’owi, że „załatwi” mu Cuttera Thompsona i wciągnie go do zbiórki pieniędzy na rzecz jego fundacji. Miała wobec Steve’a dług wdzięczności.
Ilu byłych mężów po rozwodzie pomaga byłej żonie rozkręcić interes?
Internetowy serwis randkowy nadał jej rozlatującemu się wówczas życiu nowy sens. Pomaganie ludziom w odnalezieniu swojej drugiej połówki w pewnym stopniu rekompensowało jej osobistą porażkę w tej dziedzinie. I choć dawno temu przysięgła sobie, że nie wpadnie w czarną dziurę melancholii i depresji, zapach benzyny i oleju, wypełniający ten garaż, przywołał falę nostalgicznych wspomnień. W ostatnich miesiącach ich małżeństwa Steve chował się w skorupie, a raczej w garażu, gdzie kończył pracę nad swoją łodzią. Być może branie ślubu w wieku dwudziestu lat nie jest szczytem rozsądku, ale Jessica bardzo długo wierzyła w ten związek. Inwestowała w niego i walczyła o niego. Cóż, pomyliła się. Steve przekonywał ją, że nie jest w stanie dać jej tego, czego potrzebowała i pragnęła.
Po jakimś czasie poddała się i przyznała mu rację.
Dzięki temu, ile czasu spędziła w świecie swojego ojca i Steve’a, Jessica była przyzwyczajona do, ogólnie rzecz biorąc, świata mężczyzn. Cutter Thompson był kolejnym stuprocentowym przedstawicielem tego gatunku. Już sam jego wygląd wyraźnie o tym świadczył. Miał długie, opięte dżinsami nogi, muskularne ramiona i szerokie plecy, na których niemal pękał sprany, szary podkoszulek. Zauważyła jednak, że dziwnie się porusza. Przy każdym kroku krzywił się z bólu.
– Skoro w wypadku zgruchotałeś sobie rękę, to dlaczego kulejesz?
– Nie kuleję – odrzekł urażony. – Po prostu zerwana chrząstka żebrowa boli jak diabli.
Odkręcił wodę i wsadził poranioną prawą dłoń pod strumień. Lewą ręką próbował chwycić mydło, lecz za każdym razem je upuszczał. Jessica poczuła przypływ współczucia.
– Pozwól, że ci pomogę…
– Tylko ostrożnie.
Wzięła mydło i jego krwawiącą dłoń. Była duża i szorstka, ale ciepła. Ogarnęło ją dziwne uczucie, które dotarło aż do jej brzucha, i nieco niżej. W ciszy niemal słychać było iskry, które przeskakiwały pomiędzy ich ciałami. Jessica usiłowała skupić się na zadaniu. Delikatnie przemyła rany.
Dostrzegła w jego oczach jasny błysk.
– Już skończyłaś? Szkoda…
– Twoja lewa ręka jest w gorszym stanie, niż twierdzi twój agent. Teraz już rozumiem, dlaczego zrezygnowałeś z wyścigów – powiedziała, osuszając jego dłoń papierowym ręcznikiem.
Wykrzywił usta.
– Nie można pędzić dwieście mil na godzinę, nie mając pełnej władzy w rękach. Mocny chwyt kierownicy to totalna podstawa.
Szukała w tej męskiej, przystojnej twarzy jakichkolwiek oznak smutku czy żalu, lecz nic nie znalazła.
– Przykro mi.
– Zdarza się. – Wzruszył ramionami z nonszalancką miną. – Nie mam prawa narzekać. Zdążyłem zarobić tyle forsy, że do końca życia mogę leżeć do góry brzuchem.
Korciło ją, by wypowiedzieć jakąś ciętą replikę. Czyli nabił sobie konto milionami dolarów. Zdobył to, czego chciał. Jessica wiedziała, że ponownie odrzuci jej prośbę, lecz Steve tak bardzo na nią liczył. Nie miała pomysłu, jak przekonać Cuttera Thompsona, aby wziął udział w tej akcji charytatywnej. Spojrzała na jego podkoszulek.
– Powinieneś uprać te plamy krwi, zanim będzie za późno.
– Brzydzisz się krwią?
– Nie. Po prostu krew na odzieży jest już niemodna – mruknęła.
Zaśmiał się pod nosem.
– Może i niemodna, ale stylowa. Zawsze – podkreślił z dzikim błyskiem w oku, który zgasł dopiero po kilku sekundach. – Poza tym, jeśli spróbuję zdjąć z siebie ten T-shirt, zemdleję z bólu. – Na jego usta wpłynął zadziwiająco zmysłowy uśmiech. – Może ty mi pomożesz?
Jessica wywróciła oczami.
– Litości. Spędziłam pół życia w fabryce mojego ojca, pełnej umięśnionych, oblanych potem mężczyzn. Testosteron nie robi na mnie najmniejszego wrażenia.
Mówiła prawdę. Nieudane małżeństwo uzmysłowiło jej, że w partnerze nie szuka męskości, tylko oddania. Kogoś, kto potrafi podsycać w sobie pragnienie, romantyzm i prawdziwe uczucie. Tak zwani niegrzeczni chłopcy, zazwyczaj nieuleczalni egocentrycy, już dawno zniknęli z jej listy kandydatów na choćby jedną randkę. Już jako nastolatka unikała ryzykownych związków, które nie rokowały dobrze na przyszłość. Zapewne miał z tym coś wspólnego rozwód jej rodziców.
Nie zamierzała jednak użalać się nad sobą. Wiedziała, że musi po prostu unikać błędów, które popełnili jej rodzice oraz ona sama.
– Sądziłem, że mój testosteron działa na każdą kobietę – mruknął Cutter.
– W takim razie jestem wyjątkiem. Naprawdę nie mam ochoty na bliższą znajomość z tobą.
Cutter zrobił teatralnie smutną minę.
– Mam na koncie sześć poważnych wypadków, ale teraz pierwszy raz w życiu zbiera mi się na łzy.
Jessica wyciągnęła z torebki teczkę.
– Przyszłam tutaj, żeby cię zwerbować. – Wyjęła zdjęcie ośmioletniego chłopca, którego buzię rozświetlał słodki uśmiech. – Ojciec Terrella umarł na raka. Chłopiec jest członkiem programu Wielki Brat uruchomionego przez Fundację Brice’a.
Twarz Cuttera powlokła się grobową powagą, a potem czujną podejrzliwością.
– A co to ma wspólnego ze mną?
– Łatwo jest powiedzieć „nie” dziecku bez twarzy i bez nazwiska. A ja chcę, żebyś zrozumiał, o co tutaj chodzi. Odmawiając, złamiesz serce tym oto dzieciom. – Wyjęła drugie zdjęcie, na którym widać było piegowatego chłopca ze smutną miną. – Mark ma jedenaście lat. Jest sierotą, ale szuka nowego domu. Bierze udział w programie, który pomaga młodym ludziom odnaleźć się w nowej rodzinie.
Cutter zmarszczył czoło.
– Szantażujesz mnie zdjęciami sierot?
Jessica, niezrażona, pokazała mu kolejną fotografię. Ten chłopiec różnił się od poprzednich – był starszy i trudno było go uznać za sympatycznego. Ciemne włosy sięgały mu do ramion. Z bioder, odsłaniając fragment bielizny, zwisały workowate spodnie. Wyraz jego twarzy był zbuntowany, wręcz wrogi. Miała nadzieję, że ta fotografia zrobi większe wrażenie na Thompsonie, ponieważ dokładnie przestudiowała jego życiorys.
– Starszym dzieciakom trudniej jest znaleźć nowy dom. Emmanuela wyrzucono ze szkoły. Fundacja Brice’a znalazła mu opiekuna, który zabrał chłopca na jeden z twoich wyścigów.
Cutter jeszcze mocniej zmarszczył czoło.
– Chcesz wzbudzić we mnie litość?
– Emmanuel wpadł w tarapaty, ścigając się nielegalnie po ulicach miasta. – Nieco ściszonym głosem dodała: – Tak samo jak ty.
Niespodziewanie Cutter wybuchnął gromkim śmiechem.
– Do diabła! Dobra jesteś. Widzę, że odrobiłaś pracę domową. Ale to wszystko na nic się nie zda. Lepiej bym zareagował, gdybyś spróbowała mnie uwieść.
Zignorowała go i ciągnęła dalej:
– Chłopak chodzi teraz do szkoły wieczorowej, żeby zdać maturę. Jego marzeniem jest być kierowcą radowym. Tak jak ty – powtórzyła.
Cutter westchnął ciężko i potarł dłonią czoło. Od razu jednak jego twarz przeszył grymas bólu.
– Dobra, zgadzam się. Stawiałbym większy opór, gdyby nie fakt, że jestem aktualnie przeklętym inwalidą.
Zadanie wykonane. Czując w sercu ogromną ulgę, Jessica posłała mu promienny uśmiech.
– Dziękuję. Zaraz opowiem ci dokładnie o naszej…
– Nie teraz. – Uniósł dłoń, ale znowu skrzywił się z bólu. – Wrócimy do tej rozmowy jutro. Ale bez obaw… – W jego oczach znowu zamigotały iskry. – Moja propozycja, abyś zdarła ze mnie podkoszulek, jest nadal aktualna.
więcej..