Chaplin. Przewidywanie teraźniejszości - ebook
Chaplin. Przewidywanie teraźniejszości - ebook
Paweł Mościcki stworzył książkę trudną do zaklasyfikowania. Z jednej strony jest to monografia twórczości Charlesa Chaplina, omawiająca całokształt jego przedsięwzięć, włącznie z kilkoma niezrealizowanymi projektami filmowymi czy próbkami literackimi. Z drugiej strony jest to rozprawa z antropologii obrazu, podejmująca wątki związane z teorią kina, kulturą wizualną czy historią kultury. Wreszcie jest to także książka ze wszech miar filozoficzna, której naczelnym tematem jest skomplikowana sieć relacji między komedią a historią. Wszystkie te wątki i poziomy wywodu łączą się ze sobą w wartką i fascynującą podróż śladami jednego z najbardziej niezwykłych artystów XX wieku. Równolegle toczy się tu również opowieść o minionym wieku, pełnym wydarzeń tak strasznych, że możliwych do opowiedzenia tylko w formie komediowej. |
Spis treści
Wstęp
Rozdział 1 – Genealogie burleski
Od nowoczesności do prehistorii i z powrotem
Nowoczesność karnawału
Histeria – karnawał pragnienia
Wojna – karnawał przemocy
Kapitalizm – karnawał produkcji Miasto – karnawał percepcji
Komiczny sejsmograf, komiczne zwierciadło
Rozdział 2 – Ciało w ciało z historią
Tragiczny komik, komiczny tragik
Patos ciała, patos kina
Gag i narracja
Patos 1: potęgowanie
Patos 2: kontrakcja i pasywność Gag i symptom
Patos 3: migracja i polaryzacja
Gag i cytat
Komedia, dialektyka, ciało
Rozdział 3 – Zmysł teraźniejszości
Komedia teraźniejszości
Oko w oko z „Teraz”
Eksplozja chwili
Trwanie w powtórzeniu
Rozdział 4 – Historia jako odpodobnienie
Zniekształcone odbicie
Ucieczka przed legendą
Marzenie senne historii
Komedia i katastrofa
Krytyka rozumu krytycznego
Komunizm jako żart
Bajka i historia
Rozdział 5 – Postacie burleski
Uosobliwienie
Świat bez Charliego
Komiczny mesjasz
Ubogi dandys
Linoskoczek
Przypisy
Bibliografia
Kategoria: | Kino i Teatr |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7453-425-3 |
Rozmiar pliku: | 11 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jedna z wciąż najważniejszych, najbardziej kanonicznych książek poświęconych Charlesowi Chaplinowi – jego biografia pióra Davida Robinsona – kończy się cytatem z wypowiedzi Boba Hope’a: „Mieliśmy szczęście żyć w jego czasach”¹. Pomijając oczywisty wymiar podniosłego hołdu złożonego wielkiemu komikowi, zdanie to może wydawać się dziwne, by nie powiedzieć: prowokacyjne. Dotyczy wszak kogoś, kto urodził się w tym samym roku, co Adolf Hitler, a zmarł wówczas, gdy stery Związku Radzieckiego obejmował Leonid Breżniew. Już choćby to hasłowe zestawienie pokazuje, że szczęście nie jest akurat tym, co w tych latach przypadło w udziale większości. Chyba że mowa o szczęściu, jakiego dostąpił również sam Chaplin – uniknął najgorszego losu, jaki był pisany podobnym do niego.
Urodzony w ubogiej dzielnicy Londynu, rozwinął swój talent w Stanach Zjednoczonych, realizując w sposób niemal książkowy scenariusz amerykańskiego snu, w którym twórcza jednostka pnie się od społecznych nizin do statusu ogólnoświatowej gwiazdy. Chaplin nie zapominał jednak – o czym świadczą jego filmy – że żył otoczony ludźmi, których właśnie taki rodzaj szczęścia ominął. Co więcej, zdawał sobie sprawę, jakim przywilejem było mieszkać w Ameryce wówczas, gdy Europę zalewała fala wojennego szaleństwa, a życie codzienne organizowały bezwzględne reżimy polityczne. Wiedział też z autopsji, jak łatwo przywilej ten może zmienić się w przekleństwo, które ostatecznie skazało go na wygnanie z powrotem do Europy, na szczęście już w spokojniejszych czasach.
Aby zrozumieć zdanie Boba Hope’a, albo przynajmniej nie odebrać go jako niedorzecznego, wystarczy więc znać w miarę dobrze historię Chaplina i nałożyć ją na historię powszechną. Wówczas ich szczęśliwy wymiar może wyjść na jaw. To już niemało, zważywszy, że twórca Gorączki złota wciąż bywa traktowany nie jako bohater historii, lecz mitu. Zarówno on, jak i stworzony przezeń bohater ukazują się wówczas jako postać uniwersalna, nietknięta niczym, co należy do jej epoki. Ów „mitologizujący” i „atemporalny” paradygmat myślenia o życiu i twórczości wielkiego komika słusznie krytykował Guido Oldrini, przeciwstawiając mu tyleż inspirującą, co odrobinę zbyt upraszczającą lekturę w duchu materializmu historycznego². Trudno przecież zrozumieć choćby takie filmy, jak Emigrant, Charlie żołnierzem czy Dyktator, nie uznając, że stanowią one złożony komentarz do otaczającej rzeczywistości historycznej i próbę transpozycji dramatycznych doświadczeń, jakie są w nią wpisane. A przecież należałoby iść w tej refleksji dalej, tak daleko, jak to tylko możliwe, aby rozwikłać zagadkę związku twórczości Chaplina z jego epoką. Trzeba by więc zastanowić się na przykład nad źródłami i przemianami filmowej burleski, niepowtarzalnego fenomenu kina niemego, którego był on emblematyczną figurą. Jej przemiany bowiem są również obrazem epoki. Należałoby też podjąć temat relacji między komicznym i tragicznym modelem ekspresji, których zderzenie stanowi prawdziwy lejtmotyw jego filmów. Czy można zrozumieć ów związek bez gruntownej analizy tego, co dzieje się w nich z ciałem i jego gestami? Jaka jest relacja między ożywioną cielesnością niemego kina a statusem obrazu i jego odniesieniem do historii?
Naszkicowanie odpowiedzi na te i dalsze nasuwające się pytania wymaga wyjścia poza prostą narrację o „twórcy i jego czasach”, a więc również podjęcia jeszcze jednego wymiaru refleksji, do którego, być może, odsyłają słowa Boba Hope’a. Czym bowiem są owe czasy Chaplina, w których życie napawa niektórych szczęściem? Czy to na pewno te same czasy, co te – znane z podręczników historii – w których sam Chaplin żył i tworzył? A może chodzi o jakiś inny czas, inną epokę, której możliwość majaczy na horyzoncie jego twórczości i nieustannie nakłada się na tę, wydaje się, dobrze nam znaną? Może Chaplin jest wyjątkowy właśnie dlatego, że w samym środku XX wieku – pośród wszystkich związanych z nim okropności – otwierał, dzięki komedii, przestrzeń innego obcowania z historią? Te czasy, w których szczęśliwie jest żyć, mogą wszak stanowić jedynie iluzoryczny i chwilowy efekt rozbawienia, bezradny w obliczu twardych wymogów rzeczywistości. Ale czy zawieszanie jej bezwzględnego panowania nie jest bramą do owego tajemniczego szczęścia, jakie się odczuwa, obcując z kimś podobnym do Chaplina?
Otwieranie własnej epoki na obecność jej umykającego, a zarazem frapującego sobowtóra Giorgio Agamben nazwał niedawno autentycznym doświadczeniem współczesności. Jest ona, jak pisze włoski filozof, „szczególnego rodzaju związkiem z własnym czasem: należy do niego, lecz zarazem się od niego oddala. Mówiąc dokładniej, jest ona takim związkiem z czasem, który do niego należy poprzez przesunięcie faz i anachronizm”³. Czy takiego przesunięcia w teraźniejszości, otwierającego daną epokę na jej inny, osobliwy czas, może dostarczyć komedia? Czego ów filmowy czas komiczny uczy nas o historii i czy obiecuje jakiś rodzaj szczęścia? Oto problemy, z którymi mierzy się ta książka.