- promocja
Chiny. Portret cywilizacji i narodu - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Chiny. Portret cywilizacji i narodu - ebook
Intrygująca opowieść o jednej z najstarszych cywilizacji świata, od czasów starożytnych po współczesne.
Będąc domem dla ponad miliarda ludzi, Chiny są nowym supermocarstwem,
które wszyscy chcemy zrozumieć. Michael Wood przekonuje, że aby to zrobić,
najpierw musimy przyjrzeć się historii Chin. Podróżując po kraju, bada krajobrazy,
ludy, historie i kultury, które przez ponad cztery tysiące lat pomogły stworzyć
charakterystyczny charakter i geniusz Chin.
Michael David Wood – światowej sławy historyk, filmowiec i publicysta,
autor kilku bestsellerów, w tym trzech bestsellerów „Sunday Times”.
Zrealizował ponad sto filmów dokumentalnych, okrzykniętych przez „The Independent”
jednymi z „najbardziej innowacyjnych programów historycznych w historii”.
Należą do nich „Śladami Aleksandra Wielkiego” i „Historia Chin”.
Michael jest członkiem Królewskiego Towarzystwa Sztuki,
Królewskiego Towarzystwa Historycznego i Towarzystwa Antykwariatów.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8318-227-8 |
Rozmiar pliku: | 9,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
WSTĘP
Książka ta jest wynikiem długotrwałej fascynacji Chinami, która rozpoczęła się jeszcze za moich szkolnych czasów w Manchesterze, od lektury tomiku Poems of the Late T’ang (Poezje późnej dynastii Tang) w tłumaczeniu A.C. Grahama – była to jedna z tych książek, które pokazują człowiekowi świat, o jakim nawet mu się nie śniło. Później, już jako student w Oksfordzie, dzielący dom z sinologiem, przeczytałem kolejne rewelacyjne publikacje, jak choćby Księgi Pieśni w przekładzie Arthura Waleya. W tamtym okresie przez naszą kuchnię przewinęło się wiele legendarnych postaci. Był wśród nich David Hawkes, który znajdował się na placu Tiananmen 1 października 1949 roku, gdy ogłoszono powstanie Chińskiej Republiki Ludowej, i który w tamtym czasie zrezygnował akurat z pracy wykładowcy języka chińskiego, aby zająć się tłumaczeniem „powieści tysiąclecia”, czyli Snu Czerwonego Pawilonu¹. Od tamtej pory przez cztery dekady jeździłem do Chin jako podróżnik i dziennikarz; stworzyłem wyświetlane na całym świecie programy telewizyjne z serii The Story of China (Opowieść o Chinach), a w 2018 roku nakręciłem serial dokumentalny z okazji czterdziestej rocznicy „reform otwarcia” Deng Xiaopinga – jednego z najważniejszych wydarzeń we współczesnej historii. Ostatnio – jesienią 2019 roku – wróciłem tam, aby przygotować film o największym chińskim poecie Du Fu, co po raz kolejny uświadomiło mi, jak długowieczna jest chińska kultura i jak żywotne są jej ideały (aczkolwiek kończyłem już wówczas niniejszą książkę). Film kręciliśmy w Chengdu, gdzie, począwszy od końca roku 759, Du Fu spędził blisko cztery lata. Obecnie jego domniemany „dom kryty strzechą” – położony w parku pełnym malowniczych strumyków i ogrodów, kęp bambusa, drzewek brzoskwini i śliwy oraz żółtych akcentów zimokwiatu i jaśminu – stanowi jedną z najwdzięczniejszych i najpopularniejszych atrakcji turystycznych w Chinach. Patrząc na zrekonstruowane budynki, pawilony i sklepiki z pamiątkami, zwiedzający może odnieść wrażenie, że są to wytwory odwołujące się do czysto fikcyjnej przeszłości; niedawno jednak, w następstwie przypadkowego odkrycia dokonanego podczas budowy kanału odpływowego, przeprowadzono w tym miejscu prace archeologiczne, które ujawniły fundamenty małego klasztoru buddyjskiego z okresu dynastii Tang, w tym budynki i ceglane tarasy dokładnie odpowiadające opisom z wierszy Du Fu; inskrypcja na steli z roku 687 wspomina nawet o „wieżyczce opata” – ewidentnie chodzi o ten sam budynek „na zachód od strumienia”, który Du Fu nazywa „wieżą mnicha Huanga”. Odkopana tam ceramika użytkowa, wypalane dachówki i oznakowane cegły z okresu dynastii Tang potwierdzają tradycję ustną, przekazywaną uparcie od ponad tysiąca dwustu lat. To naprawdę jest to samo miejsce, nawet jeśli ma za sobą wielokrotne zniszczenia i rekonstrukcje. Co prawda na powierzchni nie przetrwało nic z dawnych czasów, jednak w Chinach nie liczy się fizyczna powłoka budynku – chodzi o duszę danego miejsca; duszę zachowywaną w opowieściach, pieśniach i wierszach przekazywanych kolejnym pokoleniom przez długie wieki²; o całą spuściznę określaną przez Konfucjusza mianem „tej naszej kultury”³.
Jednak pisanie o przeszłości tego kraju to zaiste przytłaczające zadanie, zwłaszcza dla osoby bez wykształcenia sinologicznego. Chiny to ogromny i niezwykle bogaty, wręcz niewyczerpany temat – „drugi biegun ludzkiego umysłu”, jak napisał Simon Leys w jednym ze swoich esejów⁴. Ich historia, podparta zabytkami piśmiennictwa sięgającymi ponad trzech tysięcy lat wstecz, jest przeogromna – temu, co omawiam tu w pojedynczych rozdziałach, poświęcono liczne książki, które zapełniłyby całe biblioteki! Co więcej, dzięki nieustannie dokonywanym od pewnego czasu znaleziskom historia ta z każdym dniem staje się coraz bogatsza. Wśród ważnych odkryć piśmienniczych, nie do końca jeszcze zbadanych i opublikowanych, wymienić można choćby niezwykłą kolekcję prywatnych listów, kodeksów prawnych i rejestrów sądowniczych pochodzących z czasów dynastii Qin i Han. Od 1974 roku, kiedy w pobliżu grobowca Pierwszego Cesarza znaleziono armię terakotową, poczyniono również liczne sensacyjne odkrycia archeologiczne, takie jak niezwykły prehistoryczny taras do obserwacji astronomicznych w Taosi. Wiele z tych znalezisk nie zostało jeszcze opisanych w oficjalnych publikacjach, jednak w miarę możliwości starałem się podawać tu aktualny stan wiedzy – na przykład wstępna interpretacja ekscytujących zabytków z Shimao, którą przytaczam w rozdziale pierwszym, ukazała się drukiem niedawno, w 2017 roku. Historia Chin, a szczególnie jej najwcześniejszy okres, to fascynująca i nieustannie rozwijająca się gałąź wiedzy.
Jeśli chodzi o formę, jaką przyjęła ta książka, wzorem filmowców pilnowałem, aby główny wątek narracji rozwijał się wartko; jednocześnie robiłem krótkie przerwy na zbliżenia, by dokładniej pokazać wybrane miejsca, chwile i postacie – głosy zarówno ze sfer wysokich, jak i niskich. Jeśli chodzi o życie zwykłych ludzi, z wdzięcznością odwoływałem się do najnowszych odkryć, na przykład listów pisanych przez żołnierzy wojsk Qin (czyli realnego odpowiednika armii terakotowej) lub też przez obsady hanowskich garnizonów, czuwających samotnie na pustkowiach Jedwabnego Szlaku – dają one wrażenie bezpośredniego kontaktu z autorami, takie samo, jakie w Wielkiej Brytanii odczuwamy na widok rzymskich tabliczek z Vindolandy, znalezionych w okolicy Wału Hadriana. Z czasów dynastii Tang zachowała się korespondencja między buddyjskimi mnichami z Indii i Chin. Dalej mamy listy pisane przez matkę i córkę, które na własne oczy doświadczyły grozy mandżurskiego podboju; dziennik pewnego dziecka z okresu powstania tajpingów; notatki służbowe lojalnych konfucjańskich urzędników wiejskich z czasów zmierzchu ostatniej dynastii; wreszcie dzienniki i listy z relacjami z powstania bokserów, inwazji japońskiej i rewolucji kulturalnej. We wszystkich tego rodzaju przypadkach uciekałem się do narzędzia, które nazywam „widokiem z wioski” – jestem bowiem przekonany, że tego typu perspektywa oddolna stanowi przydatny kontekst wielkiej historii ogólnej.
Niejednokrotnie kierowałem się (to chyba nieuniknione) zainteresowaniami osobistymi, stąd moje chwilami przydługie wywody na temat takich postaci, jak buddyjski pielgrzym Xuanzang, którego wyprawa do Indii zapoczątkowała proces jednej z największych wymian kulturalnych w historii, poeta Du Fu czy poetka Li Qingzhao – świadkowie zawieruchy dziejowej, która wstrząsnęła odpowiednio dynastiami Tang i Song. Dalej przedstawiam „wolnego, swobodnego wędrowca” Xu Xiake z okresu zmierzchu Mingów, następnie najukochańszego powieściopisarza Chin, tragicznego Cao Xueqina, żyjącego w pełnym splendoru wieku XVIII, wreszcie dwie elektryzujące feministki-rewolucjonistki, Qiu Jin i He Zhen, z końca epoki cesarstwa. Błyskotliwe i mocne słowa tych wszystkich postaci – z którymi na Zachodzie zapoznać się możemy dzięki pracy znamienitych tłumaczy i tłumaczek pokroju Patricii Ebrey, Ronalda Egana, Juliana Warda, Davida Hawkesa, Dorothy Ko i wielu innych – są jak nici wprowadzające ich własne, dramatyczne, losy w gobelin czasów, do których przynależeli.
Przytaczam również historie współczesne, zaczerpnięte z rodzinnych dokumentów i przekazów ustnych, opisujące udział krewnych w wielkich historycznych wydarzeniach, takich jak upadek dynastii Yuan, powstanie tajpingów – prowadzące do najgorszej wojny XIX wieku – czy „rewolucja kulturalna” z lat sześćdziesiątych XX wieku. Czytelnicy na pewno zwrócą uwagę na to, jaki wkład wniosły w mój tekst rodziny Bao z Tangyue, Xie z powiatu Qimen, Zhao z prowincji Fujian, Feng z Tongchengu, Zhang z prowincji Henan, Fujian i Hunan oraz Qin z Wuxi. Ich historie, zapisane w bezcennych kronikach rodowych wykonanych techniką druku drzeworytniczego i przekazywane w rodzinnych opowieściach, pozwalają nam do pewnego stopnia zrozumieć owo poczucie ciągłości tej kultury, wciąż istotne dla tak wielu osób chińskiego pochodzenia, i to pomimo ogromnych przemian, jakie zaszły za ich życia. W ostatnim rozdziale, w którym opisuję wydarzenia po śmierci Mao Zedonga⁵, zdążyłem uwzględnić materiał z wywiadów przeprowadzonych w 2018 roku z uczestnikami „reform otwarcia”, które rozpoczęły się czterdzieści lat temu: są wśród nich dawni studenci pekińskich i szanghajskich uczelni, urzędnicy partyjni z przemysłowego Guangzhou oraz rolnicy z badlandów w prowincji Anhui, gdzie mieściło się epicentrum dramatycznych wydarzeń roku 1978, gdy ludność odwróciła się od zasad maoizmu i przyjęła gospodarkę rynkową. Mam nadzieję, że tych kilka miesięcy, które poświęciłem w trakcie pracy nad niniejszą książką na lepsze zrozumienie wydarzeń, jakie zaszły w Chinach w ostatnich czterech dekadach, i na rozmowy z ludźmi, którzy doświadczyli owych bezprecedensowych przemian, sprawiło, że moja relacja zyskała na autentyzmie – autentyzmie, jaki dać może wyłącznie perspektywa naocznego świadka.
Ponadto zależało mi na osadzeniu relacjonowanych wydarzeń w rzeczywistych miejscach i sceneriach – jestem bowiem przekonany, że względy geograficzne miały kluczowe znaczenie dla ich przebiegu. Dzieje Chin jako obszaru zamieszkanego przez ludzi sięgają bardzo daleko w przeszłość; jak napisał poeta Du Fu w roku 757, w trakcie piekła rozpętanego podczas rebelii An Lushana – „kraj w gruzach, góry jednak przetrwały i rzeki”⁶. Innymi słowy, pozostał krajobraz, czy też kraina. Wiele chińskich miast ma za sobą dwa lub trzy tysiące lat historii, a ich przemiany punktują przebieg naszej opowieści – dlatego w mojej narracji starałem się utrzymać to poczucie zakorzenienia. Po namyśle postanowiłem też nie mieć zahamowań w posługiwaniu się imionami i nazwami miejscowymi – przeciwnie, szafuję nimi swobodnie, tak jak autor piszący o Anglii rzucałby nazwami w rodzaju Somerset czy Sheffield. Nie sądzę, by dało się to obejść: czytelnicy nieobeznani z Chinami będą musieli mi zaufać – mam też nadzieję, że szybko się zorientują, gdzie leży prowincja Henan i którędy płynie Rzeka Żółta (taka wiedza potrafi przynieść dużą satysfakcję!). Ufam, że pomogą im w tym znakomite mapy ukazujące to rosnące, to kurczące się zarysy Państwa Środka – wygląda ono na nich prawie jak żyjący organizm, którym skądinąd rzeczywiście jest. Mapy te ukazują nie tylko Chiny z czasów wielkich imperiów – dynastii Tang, Song, Ming i Qing – ale również Chiny podczas nie mniej ciekawych okresów upadku i podziału. Cytując początek wielkiej powieści Dzieje Trzech Królestw: „Cesarstwa rozkwitają i chylą się ku upadkowi, państwa jednoczą się lub oddzielają”⁷.
Wreszcie słowo o tym, skąd wzięła się ta książka. Inspiracją dla niej była seria filmów nakręconych na zlecenie telewizji BBC i PBS w latach 2014–2017 i wyświetlanych potem w Chinach oraz innych państwach. Oczywiście na każdego obcokrajowca – czy to filmowca, czy pisarza – który porywa się na stworzenie portretu nie swojej kultury, czyhają liczne pułapki. Co dopiero, gdy chodzi o tak wielką cywilizację jak Chiny. Jednakże filmy te spotkały się z ciepłym przyjęciem ze strony chińskich telewidzów, a krajowa agencja prasowa Xinhua napisała, że „przełamują one bariery etniczne czy światopoglądowe i dostarczają telewizyjnej publiczności zaskakująco silnych wrażeń i wzruszeń”. Ta reakcja zachęciła mnie do ponownego spojrzenia na zgromadzone materiały i spisania tej oto dłuższej opowieści. Oczywiście książka to zupełnie inne zwierzę niż popularyzatorski program telewizyjny skierowany do masowego odbiorcy – pozwala na znacznie „gęstszą” narrację i większe zaangażowanie w pejzaże i epizody. Cel jednak pozostaje niezmienny: jest nim podzielenie się historią pełną olśniewającej inwencji, dramatycznych wydarzeń i głębokiego człowieczeństwa. Mam nadzieję, że udało mi się uchwycić na tych kartkach coś z werwy filmowego pierwowzoru. Ostatecznie przecież w dziejach ludzkości niewiele jest (jeśli w ogóle są) opowieści równie wciągających, emocjonujących i ważnych jak historia Chin.PROLOG. PEKIN, GRUDZIEŃ 1899
Pewnego mroźnego grudniowego dnia w 1899 roku⁸, dwa dni przed zimowym przesileniem, cesarz Guangxu przekroczył Bramę Niebiańskiego Spokoju – Tiananmen – i wyszedł poza Zakazane Miasto, stając na czele ogromnej, barwnej procesji. Szesnastu odzianych w szkarłaty służących zaniosło go w żółtej lektyce do osłoniętego cesarskiego powozu ciągniętego przez słonia w kropierzu. Cesarz miał na sobie żółtą dworską szatę w niebieskie smoki, a na niej niebieskie okrycie wierzchnie; głowę chroniła mu zimowa czapa z sobolego futra, obszyta karmazynowym jedwabiem i zwieńczona perłą osadzoną na pozłacanym bolcu. Otaczali go jadący konno eunuchowie we wspaniałych jedwabnych strojach. Za nimi podążała eskorta, czyli Gwardia Lamparcich Ogonów, a dalej cesarscy stajenni w liberiach z kasztanowej satyny, chorążowie dźwigający trójkątne sztandary z wizerunkami smoka oraz jeźdźcy z łukami, złoconymi kołczanami i żółtymi czaprakami. Łącznie pod szarobłękitnym niebem, nad którym wzbierał zimowy zmierzch, zgromadziło się dwa tysiące książąt, możnych, oficerów wojskowych, sług, muzyków i innych członków dworu⁹.
W otoczeniu tak znamienitej świty władca skierował się do Świątyni Nieba – wielkiego cesarskiego kompleksu leżącego na południowym skraju Pekinu. Przekroczył centralną Przednią Bramę – Qianmen – oraz marmurowy Niebiański Most, który oczyszczono ze straganów i żebraków. Szeroki trakt wysypano żółtym piaskiem, aby powóz nie podskakiwał na zmrożonej i wyboistej nawierzchni. Wszędzie panowała cisza: nikomu nie wolno było zakłócić spokoju i sprofanować obrzędów. Nawet nowomodny pekiński tramwaj elektryczny firmy Siemens, zaledwie kilka miesięcy wcześniej doprowadzony do Yongdingmen, czyli południowej bramy Miasta Zewnętrznego (inaczej Miasta Chińskiego), został wstrzymany, jego gwizdki i dzwonki milczały.
Gdy Przednia Brama została daleko w tyle, orszak zagłębił się w labirynt alejek, świątyń i targowisk, jakim było Miasto Zewnętrzne. Boczne uliczki odgrodzono wielkimi niebieskimi przesłonami. Mieszkańcom zakazano wychodzenia na zewnątrz, w domach leżących na trasie pochodu pozasłaniano okna, obcokrajowców zaś (których przebywało już w mieście niemało) przestrzeżono w anglojęzycznej „Peking Gazette”¹⁰, aby się nie zbliżali i nie próbowali oglądać ceremonii. Nikomu nie wolno było patrzeć na władcę, a już na pewno nie na jego oblicze, gdy odprawiał uświęcony rytuał.
Cesarz spoglądał przed siebie niewzruszonym wzrokiem. Na jego pociągłej bladej twarzy o wydatnych kościach policzkowych już teraz znać było zmiany świadczące o przewlekłym zapaleniu nerek, zdiagnozowanym przez francuskiego lekarza. Na przybyszach z Zachodu, którzy widywali go podczas oficjalnych okazji, twarz ta sprawiała wrażenie zatroskanej, ściągniętej pod wpływem straszliwego brzemienia rządów, lęku przed porażką i gorliwego pragnienia poprawy życia poddanych. Cesarz otwarcie mówił, że chciałby „sprawić, aby jego imperium na powrót stało się zamożne i silne”, i że „jeśli to możliwe, pragnąłby zapoczątkować erę świetności, która przyćmi czasy naszych przodków”.
Refleksje cesarza – a dzisiejsza ceremonia wyjątkowo sprzyjała refleksjom – dotyczyły być może rodu, z którego pochodził: Wielkiej Dynastii Qing, która panowała w Chinach od 1644 roku. Guangxu był jedenastym władcą z tej linii i dziewiątym z mandżurskich cesarzy Chin, którzy od tamtej pory dążyli do przywrócenia, a nawet przewyższenia splendoru poprzednich epok. U szczytu chwały, w XVIII wieku, Chiny były czołową światową potęgą, trwające zaś sześćdziesiąt jeden lat rządy cesarza Kangxi (1661–1722) stanowiły jeden z najwspanialszych okresów w ich dziejach. Kiedy wiek wcześniej, w roku 1799, umierał prapradziadek Guangxu, cesarz Qianlong, imperium Qingów osiągnęło niezrównany rozmach i zasięg, obejmowało bowiem Mongolię, Tybet i Azję Środkową, a na południu sięgało aż po dżungle Wietnamu i północną Birmę. Nie licząc chińskiej ludności Han, Syn Niebios uznawany był za władcę przez trzysta różnych plemion i ludów. Jednakże duży przyrost populacji, nadmierne opodatkowanie, katastrofy naturalne i utrata owego nieokreślonego poczucia wspólnotowości, mogąca stanowić zagrożenie nawet dla najpotężniejszych państw, z wolna przeżarły podstawy tożsamości Wielkiej Dynastii Qing. W 1842 roku poniosła ona klęskę w walce z Brytyjczykami w pierwszej wojnie opiumowej, potem zaś wstrząsnęło nią katastrofalne czternastoletnie powstanie tajpingów, w którym zginęło dwadzieścia milionów ludzi. Od lat czterdziestych XIX wieku europejskie mocarstwa zakładały porty traktatowe i enklawy wzdłuż całego wybrzeża Chin, co doprowadziło do podważenia dawnych wartości cesarstwa. Krótki powrót do sił zakończył się w następstwie upokarzającej porażki w wojnie chińsko-japońskiej, do której doszło w latach 1894–1895. Zaraz potem, w 1897 roku, Niemcy wymogły na Chinach kolejne ustępstwa, co jeszcze bardziej podkopało autorytet Qingów. Poczucie kryzysu narastało. W 1898 roku postępowi urzędnicy, dziennikarze i zwolennicy demokracji pod przewodem reformatora Kang Youweia zapoczątkowali „sto dni reform” (trwały od 11 czerwca do 21 września). Cesarz opowiedział się po ich stronie. Jednakże ruch został szybko zdławiony przez konserwatystów pod wodzą cesarzowej wdowy Cixi, a młody władca został więźniem stanu.
Książka ta jest wynikiem długotrwałej fascynacji Chinami, która rozpoczęła się jeszcze za moich szkolnych czasów w Manchesterze, od lektury tomiku Poems of the Late T’ang (Poezje późnej dynastii Tang) w tłumaczeniu A.C. Grahama – była to jedna z tych książek, które pokazują człowiekowi świat, o jakim nawet mu się nie śniło. Później, już jako student w Oksfordzie, dzielący dom z sinologiem, przeczytałem kolejne rewelacyjne publikacje, jak choćby Księgi Pieśni w przekładzie Arthura Waleya. W tamtym okresie przez naszą kuchnię przewinęło się wiele legendarnych postaci. Był wśród nich David Hawkes, który znajdował się na placu Tiananmen 1 października 1949 roku, gdy ogłoszono powstanie Chińskiej Republiki Ludowej, i który w tamtym czasie zrezygnował akurat z pracy wykładowcy języka chińskiego, aby zająć się tłumaczeniem „powieści tysiąclecia”, czyli Snu Czerwonego Pawilonu¹. Od tamtej pory przez cztery dekady jeździłem do Chin jako podróżnik i dziennikarz; stworzyłem wyświetlane na całym świecie programy telewizyjne z serii The Story of China (Opowieść o Chinach), a w 2018 roku nakręciłem serial dokumentalny z okazji czterdziestej rocznicy „reform otwarcia” Deng Xiaopinga – jednego z najważniejszych wydarzeń we współczesnej historii. Ostatnio – jesienią 2019 roku – wróciłem tam, aby przygotować film o największym chińskim poecie Du Fu, co po raz kolejny uświadomiło mi, jak długowieczna jest chińska kultura i jak żywotne są jej ideały (aczkolwiek kończyłem już wówczas niniejszą książkę). Film kręciliśmy w Chengdu, gdzie, począwszy od końca roku 759, Du Fu spędził blisko cztery lata. Obecnie jego domniemany „dom kryty strzechą” – położony w parku pełnym malowniczych strumyków i ogrodów, kęp bambusa, drzewek brzoskwini i śliwy oraz żółtych akcentów zimokwiatu i jaśminu – stanowi jedną z najwdzięczniejszych i najpopularniejszych atrakcji turystycznych w Chinach. Patrząc na zrekonstruowane budynki, pawilony i sklepiki z pamiątkami, zwiedzający może odnieść wrażenie, że są to wytwory odwołujące się do czysto fikcyjnej przeszłości; niedawno jednak, w następstwie przypadkowego odkrycia dokonanego podczas budowy kanału odpływowego, przeprowadzono w tym miejscu prace archeologiczne, które ujawniły fundamenty małego klasztoru buddyjskiego z okresu dynastii Tang, w tym budynki i ceglane tarasy dokładnie odpowiadające opisom z wierszy Du Fu; inskrypcja na steli z roku 687 wspomina nawet o „wieżyczce opata” – ewidentnie chodzi o ten sam budynek „na zachód od strumienia”, który Du Fu nazywa „wieżą mnicha Huanga”. Odkopana tam ceramika użytkowa, wypalane dachówki i oznakowane cegły z okresu dynastii Tang potwierdzają tradycję ustną, przekazywaną uparcie od ponad tysiąca dwustu lat. To naprawdę jest to samo miejsce, nawet jeśli ma za sobą wielokrotne zniszczenia i rekonstrukcje. Co prawda na powierzchni nie przetrwało nic z dawnych czasów, jednak w Chinach nie liczy się fizyczna powłoka budynku – chodzi o duszę danego miejsca; duszę zachowywaną w opowieściach, pieśniach i wierszach przekazywanych kolejnym pokoleniom przez długie wieki²; o całą spuściznę określaną przez Konfucjusza mianem „tej naszej kultury”³.
Jednak pisanie o przeszłości tego kraju to zaiste przytłaczające zadanie, zwłaszcza dla osoby bez wykształcenia sinologicznego. Chiny to ogromny i niezwykle bogaty, wręcz niewyczerpany temat – „drugi biegun ludzkiego umysłu”, jak napisał Simon Leys w jednym ze swoich esejów⁴. Ich historia, podparta zabytkami piśmiennictwa sięgającymi ponad trzech tysięcy lat wstecz, jest przeogromna – temu, co omawiam tu w pojedynczych rozdziałach, poświęcono liczne książki, które zapełniłyby całe biblioteki! Co więcej, dzięki nieustannie dokonywanym od pewnego czasu znaleziskom historia ta z każdym dniem staje się coraz bogatsza. Wśród ważnych odkryć piśmienniczych, nie do końca jeszcze zbadanych i opublikowanych, wymienić można choćby niezwykłą kolekcję prywatnych listów, kodeksów prawnych i rejestrów sądowniczych pochodzących z czasów dynastii Qin i Han. Od 1974 roku, kiedy w pobliżu grobowca Pierwszego Cesarza znaleziono armię terakotową, poczyniono również liczne sensacyjne odkrycia archeologiczne, takie jak niezwykły prehistoryczny taras do obserwacji astronomicznych w Taosi. Wiele z tych znalezisk nie zostało jeszcze opisanych w oficjalnych publikacjach, jednak w miarę możliwości starałem się podawać tu aktualny stan wiedzy – na przykład wstępna interpretacja ekscytujących zabytków z Shimao, którą przytaczam w rozdziale pierwszym, ukazała się drukiem niedawno, w 2017 roku. Historia Chin, a szczególnie jej najwcześniejszy okres, to fascynująca i nieustannie rozwijająca się gałąź wiedzy.
Jeśli chodzi o formę, jaką przyjęła ta książka, wzorem filmowców pilnowałem, aby główny wątek narracji rozwijał się wartko; jednocześnie robiłem krótkie przerwy na zbliżenia, by dokładniej pokazać wybrane miejsca, chwile i postacie – głosy zarówno ze sfer wysokich, jak i niskich. Jeśli chodzi o życie zwykłych ludzi, z wdzięcznością odwoływałem się do najnowszych odkryć, na przykład listów pisanych przez żołnierzy wojsk Qin (czyli realnego odpowiednika armii terakotowej) lub też przez obsady hanowskich garnizonów, czuwających samotnie na pustkowiach Jedwabnego Szlaku – dają one wrażenie bezpośredniego kontaktu z autorami, takie samo, jakie w Wielkiej Brytanii odczuwamy na widok rzymskich tabliczek z Vindolandy, znalezionych w okolicy Wału Hadriana. Z czasów dynastii Tang zachowała się korespondencja między buddyjskimi mnichami z Indii i Chin. Dalej mamy listy pisane przez matkę i córkę, które na własne oczy doświadczyły grozy mandżurskiego podboju; dziennik pewnego dziecka z okresu powstania tajpingów; notatki służbowe lojalnych konfucjańskich urzędników wiejskich z czasów zmierzchu ostatniej dynastii; wreszcie dzienniki i listy z relacjami z powstania bokserów, inwazji japońskiej i rewolucji kulturalnej. We wszystkich tego rodzaju przypadkach uciekałem się do narzędzia, które nazywam „widokiem z wioski” – jestem bowiem przekonany, że tego typu perspektywa oddolna stanowi przydatny kontekst wielkiej historii ogólnej.
Niejednokrotnie kierowałem się (to chyba nieuniknione) zainteresowaniami osobistymi, stąd moje chwilami przydługie wywody na temat takich postaci, jak buddyjski pielgrzym Xuanzang, którego wyprawa do Indii zapoczątkowała proces jednej z największych wymian kulturalnych w historii, poeta Du Fu czy poetka Li Qingzhao – świadkowie zawieruchy dziejowej, która wstrząsnęła odpowiednio dynastiami Tang i Song. Dalej przedstawiam „wolnego, swobodnego wędrowca” Xu Xiake z okresu zmierzchu Mingów, następnie najukochańszego powieściopisarza Chin, tragicznego Cao Xueqina, żyjącego w pełnym splendoru wieku XVIII, wreszcie dwie elektryzujące feministki-rewolucjonistki, Qiu Jin i He Zhen, z końca epoki cesarstwa. Błyskotliwe i mocne słowa tych wszystkich postaci – z którymi na Zachodzie zapoznać się możemy dzięki pracy znamienitych tłumaczy i tłumaczek pokroju Patricii Ebrey, Ronalda Egana, Juliana Warda, Davida Hawkesa, Dorothy Ko i wielu innych – są jak nici wprowadzające ich własne, dramatyczne, losy w gobelin czasów, do których przynależeli.
Przytaczam również historie współczesne, zaczerpnięte z rodzinnych dokumentów i przekazów ustnych, opisujące udział krewnych w wielkich historycznych wydarzeniach, takich jak upadek dynastii Yuan, powstanie tajpingów – prowadzące do najgorszej wojny XIX wieku – czy „rewolucja kulturalna” z lat sześćdziesiątych XX wieku. Czytelnicy na pewno zwrócą uwagę na to, jaki wkład wniosły w mój tekst rodziny Bao z Tangyue, Xie z powiatu Qimen, Zhao z prowincji Fujian, Feng z Tongchengu, Zhang z prowincji Henan, Fujian i Hunan oraz Qin z Wuxi. Ich historie, zapisane w bezcennych kronikach rodowych wykonanych techniką druku drzeworytniczego i przekazywane w rodzinnych opowieściach, pozwalają nam do pewnego stopnia zrozumieć owo poczucie ciągłości tej kultury, wciąż istotne dla tak wielu osób chińskiego pochodzenia, i to pomimo ogromnych przemian, jakie zaszły za ich życia. W ostatnim rozdziale, w którym opisuję wydarzenia po śmierci Mao Zedonga⁵, zdążyłem uwzględnić materiał z wywiadów przeprowadzonych w 2018 roku z uczestnikami „reform otwarcia”, które rozpoczęły się czterdzieści lat temu: są wśród nich dawni studenci pekińskich i szanghajskich uczelni, urzędnicy partyjni z przemysłowego Guangzhou oraz rolnicy z badlandów w prowincji Anhui, gdzie mieściło się epicentrum dramatycznych wydarzeń roku 1978, gdy ludność odwróciła się od zasad maoizmu i przyjęła gospodarkę rynkową. Mam nadzieję, że tych kilka miesięcy, które poświęciłem w trakcie pracy nad niniejszą książką na lepsze zrozumienie wydarzeń, jakie zaszły w Chinach w ostatnich czterech dekadach, i na rozmowy z ludźmi, którzy doświadczyli owych bezprecedensowych przemian, sprawiło, że moja relacja zyskała na autentyzmie – autentyzmie, jaki dać może wyłącznie perspektywa naocznego świadka.
Ponadto zależało mi na osadzeniu relacjonowanych wydarzeń w rzeczywistych miejscach i sceneriach – jestem bowiem przekonany, że względy geograficzne miały kluczowe znaczenie dla ich przebiegu. Dzieje Chin jako obszaru zamieszkanego przez ludzi sięgają bardzo daleko w przeszłość; jak napisał poeta Du Fu w roku 757, w trakcie piekła rozpętanego podczas rebelii An Lushana – „kraj w gruzach, góry jednak przetrwały i rzeki”⁶. Innymi słowy, pozostał krajobraz, czy też kraina. Wiele chińskich miast ma za sobą dwa lub trzy tysiące lat historii, a ich przemiany punktują przebieg naszej opowieści – dlatego w mojej narracji starałem się utrzymać to poczucie zakorzenienia. Po namyśle postanowiłem też nie mieć zahamowań w posługiwaniu się imionami i nazwami miejscowymi – przeciwnie, szafuję nimi swobodnie, tak jak autor piszący o Anglii rzucałby nazwami w rodzaju Somerset czy Sheffield. Nie sądzę, by dało się to obejść: czytelnicy nieobeznani z Chinami będą musieli mi zaufać – mam też nadzieję, że szybko się zorientują, gdzie leży prowincja Henan i którędy płynie Rzeka Żółta (taka wiedza potrafi przynieść dużą satysfakcję!). Ufam, że pomogą im w tym znakomite mapy ukazujące to rosnące, to kurczące się zarysy Państwa Środka – wygląda ono na nich prawie jak żyjący organizm, którym skądinąd rzeczywiście jest. Mapy te ukazują nie tylko Chiny z czasów wielkich imperiów – dynastii Tang, Song, Ming i Qing – ale również Chiny podczas nie mniej ciekawych okresów upadku i podziału. Cytując początek wielkiej powieści Dzieje Trzech Królestw: „Cesarstwa rozkwitają i chylą się ku upadkowi, państwa jednoczą się lub oddzielają”⁷.
Wreszcie słowo o tym, skąd wzięła się ta książka. Inspiracją dla niej była seria filmów nakręconych na zlecenie telewizji BBC i PBS w latach 2014–2017 i wyświetlanych potem w Chinach oraz innych państwach. Oczywiście na każdego obcokrajowca – czy to filmowca, czy pisarza – który porywa się na stworzenie portretu nie swojej kultury, czyhają liczne pułapki. Co dopiero, gdy chodzi o tak wielką cywilizację jak Chiny. Jednakże filmy te spotkały się z ciepłym przyjęciem ze strony chińskich telewidzów, a krajowa agencja prasowa Xinhua napisała, że „przełamują one bariery etniczne czy światopoglądowe i dostarczają telewizyjnej publiczności zaskakująco silnych wrażeń i wzruszeń”. Ta reakcja zachęciła mnie do ponownego spojrzenia na zgromadzone materiały i spisania tej oto dłuższej opowieści. Oczywiście książka to zupełnie inne zwierzę niż popularyzatorski program telewizyjny skierowany do masowego odbiorcy – pozwala na znacznie „gęstszą” narrację i większe zaangażowanie w pejzaże i epizody. Cel jednak pozostaje niezmienny: jest nim podzielenie się historią pełną olśniewającej inwencji, dramatycznych wydarzeń i głębokiego człowieczeństwa. Mam nadzieję, że udało mi się uchwycić na tych kartkach coś z werwy filmowego pierwowzoru. Ostatecznie przecież w dziejach ludzkości niewiele jest (jeśli w ogóle są) opowieści równie wciągających, emocjonujących i ważnych jak historia Chin.PROLOG. PEKIN, GRUDZIEŃ 1899
Pewnego mroźnego grudniowego dnia w 1899 roku⁸, dwa dni przed zimowym przesileniem, cesarz Guangxu przekroczył Bramę Niebiańskiego Spokoju – Tiananmen – i wyszedł poza Zakazane Miasto, stając na czele ogromnej, barwnej procesji. Szesnastu odzianych w szkarłaty służących zaniosło go w żółtej lektyce do osłoniętego cesarskiego powozu ciągniętego przez słonia w kropierzu. Cesarz miał na sobie żółtą dworską szatę w niebieskie smoki, a na niej niebieskie okrycie wierzchnie; głowę chroniła mu zimowa czapa z sobolego futra, obszyta karmazynowym jedwabiem i zwieńczona perłą osadzoną na pozłacanym bolcu. Otaczali go jadący konno eunuchowie we wspaniałych jedwabnych strojach. Za nimi podążała eskorta, czyli Gwardia Lamparcich Ogonów, a dalej cesarscy stajenni w liberiach z kasztanowej satyny, chorążowie dźwigający trójkątne sztandary z wizerunkami smoka oraz jeźdźcy z łukami, złoconymi kołczanami i żółtymi czaprakami. Łącznie pod szarobłękitnym niebem, nad którym wzbierał zimowy zmierzch, zgromadziło się dwa tysiące książąt, możnych, oficerów wojskowych, sług, muzyków i innych członków dworu⁹.
W otoczeniu tak znamienitej świty władca skierował się do Świątyni Nieba – wielkiego cesarskiego kompleksu leżącego na południowym skraju Pekinu. Przekroczył centralną Przednią Bramę – Qianmen – oraz marmurowy Niebiański Most, który oczyszczono ze straganów i żebraków. Szeroki trakt wysypano żółtym piaskiem, aby powóz nie podskakiwał na zmrożonej i wyboistej nawierzchni. Wszędzie panowała cisza: nikomu nie wolno było zakłócić spokoju i sprofanować obrzędów. Nawet nowomodny pekiński tramwaj elektryczny firmy Siemens, zaledwie kilka miesięcy wcześniej doprowadzony do Yongdingmen, czyli południowej bramy Miasta Zewnętrznego (inaczej Miasta Chińskiego), został wstrzymany, jego gwizdki i dzwonki milczały.
Gdy Przednia Brama została daleko w tyle, orszak zagłębił się w labirynt alejek, świątyń i targowisk, jakim było Miasto Zewnętrzne. Boczne uliczki odgrodzono wielkimi niebieskimi przesłonami. Mieszkańcom zakazano wychodzenia na zewnątrz, w domach leżących na trasie pochodu pozasłaniano okna, obcokrajowców zaś (których przebywało już w mieście niemało) przestrzeżono w anglojęzycznej „Peking Gazette”¹⁰, aby się nie zbliżali i nie próbowali oglądać ceremonii. Nikomu nie wolno było patrzeć na władcę, a już na pewno nie na jego oblicze, gdy odprawiał uświęcony rytuał.
Cesarz spoglądał przed siebie niewzruszonym wzrokiem. Na jego pociągłej bladej twarzy o wydatnych kościach policzkowych już teraz znać było zmiany świadczące o przewlekłym zapaleniu nerek, zdiagnozowanym przez francuskiego lekarza. Na przybyszach z Zachodu, którzy widywali go podczas oficjalnych okazji, twarz ta sprawiała wrażenie zatroskanej, ściągniętej pod wpływem straszliwego brzemienia rządów, lęku przed porażką i gorliwego pragnienia poprawy życia poddanych. Cesarz otwarcie mówił, że chciałby „sprawić, aby jego imperium na powrót stało się zamożne i silne”, i że „jeśli to możliwe, pragnąłby zapoczątkować erę świetności, która przyćmi czasy naszych przodków”.
Refleksje cesarza – a dzisiejsza ceremonia wyjątkowo sprzyjała refleksjom – dotyczyły być może rodu, z którego pochodził: Wielkiej Dynastii Qing, która panowała w Chinach od 1644 roku. Guangxu był jedenastym władcą z tej linii i dziewiątym z mandżurskich cesarzy Chin, którzy od tamtej pory dążyli do przywrócenia, a nawet przewyższenia splendoru poprzednich epok. U szczytu chwały, w XVIII wieku, Chiny były czołową światową potęgą, trwające zaś sześćdziesiąt jeden lat rządy cesarza Kangxi (1661–1722) stanowiły jeden z najwspanialszych okresów w ich dziejach. Kiedy wiek wcześniej, w roku 1799, umierał prapradziadek Guangxu, cesarz Qianlong, imperium Qingów osiągnęło niezrównany rozmach i zasięg, obejmowało bowiem Mongolię, Tybet i Azję Środkową, a na południu sięgało aż po dżungle Wietnamu i północną Birmę. Nie licząc chińskiej ludności Han, Syn Niebios uznawany był za władcę przez trzysta różnych plemion i ludów. Jednakże duży przyrost populacji, nadmierne opodatkowanie, katastrofy naturalne i utrata owego nieokreślonego poczucia wspólnotowości, mogąca stanowić zagrożenie nawet dla najpotężniejszych państw, z wolna przeżarły podstawy tożsamości Wielkiej Dynastii Qing. W 1842 roku poniosła ona klęskę w walce z Brytyjczykami w pierwszej wojnie opiumowej, potem zaś wstrząsnęło nią katastrofalne czternastoletnie powstanie tajpingów, w którym zginęło dwadzieścia milionów ludzi. Od lat czterdziestych XIX wieku europejskie mocarstwa zakładały porty traktatowe i enklawy wzdłuż całego wybrzeża Chin, co doprowadziło do podważenia dawnych wartości cesarstwa. Krótki powrót do sił zakończył się w następstwie upokarzającej porażki w wojnie chińsko-japońskiej, do której doszło w latach 1894–1895. Zaraz potem, w 1897 roku, Niemcy wymogły na Chinach kolejne ustępstwa, co jeszcze bardziej podkopało autorytet Qingów. Poczucie kryzysu narastało. W 1898 roku postępowi urzędnicy, dziennikarze i zwolennicy demokracji pod przewodem reformatora Kang Youweia zapoczątkowali „sto dni reform” (trwały od 11 czerwca do 21 września). Cesarz opowiedział się po ich stronie. Jednakże ruch został szybko zdławiony przez konserwatystów pod wodzą cesarzowej wdowy Cixi, a młody władca został więźniem stanu.
więcej..