Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Chłopiec zwany Gwiazdką - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 listopada 2016
Ebook
32,00 zł
Audiobook
36,00 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
32,00

Chłopiec zwany Gwiazdką - ebook

Uwierz w niemożliwe! Oto prawdziwa historia Świętego Mikołaja

Jeśli jesteś jedną z tych osób, które sądzą, że rzeczy niemożliwe nie istnieją, natychmiast odłóż tę książkę. Są w niej bowiem wyłącznie rzeczy magiczne i niemożliwe. Jesteś wciąż z nami? To dobrze. (Elfy byłyby z ciebie dumne). W takim razie zaczynajmy…

Skąd się wziął Święty Mikołaj? Jak doszło do tego, że człowiekowi udało się zaprzyjaźnić i zamieszkać z elfami? No i kto wymyślił, by wszystkie dzieci z całego świata w Święta Bożego Narodzenia dostawały prezenty? Jeśli jesteś ciekawy (wiem, że jesteś – wszyscy jesteśmy!), wyrusz z nami w tę fascynującą podróż.

Wiadomo od lat jak stary jest świat, że w wyobraźni małego człowieka nie ma rzeczy niemożliwych. Utwierdza nas w tym Mikołaj – mały bohater tej jakże odległej od nas kulturowo opowieści z krainy białej jak mleko, tak od nas położonej daleko. Gdzie żyją sobie wygodnie elfy. Dzieci kochają te małe stworki, które nie zawsze są jak aniołki. Często są to potworki zdolne do najstraszniejszych posunięć.

Jak w każdej bajce trochę się śmiejemy, trochę płaczemy i boimy. Ale warto przez to przejść, aby się dowiedzieć, jak i skąd wziął się na świecie pierwszy Święty Mikołaj. Ten sam, na którego odwiedziny czekają dzieci na całym świecie. Czy tylko dzieci?

Ewa Chotomska, pisarka i scenarzystka

Ta książka potrafi zrobić z człowiekiem to, co ofiarowane przez dzieci najpiękniejsze skarby. Papierowy ludzik, kawałek słomki, dwa kasztany podarowane bez okazji. Noszę je w kieszeniach, bo potrafią ogrzać mnie nawet w najchłodniejsze dni.

Katarzyna Stoparczyk, Program 3 Polskiego Radia

Zabawna i wzruszająca opowieść o Świętym Mikołaju. Ho, ho, ho! Moje dzieci też były zachwycone.

Yann Martel, autor Życia Pi

Nowa świąteczna klasyka.

Simon Mayo, prezenter radia BBC

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65676-38-2
Rozmiar pliku: 15 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

„Niemożliwe”. — Stare elfie przekleństwo

Całkiem zwyczajny chłopiec

to otwiera się przed Tobą najprawdziwsza historia Świętego Mikołaja. Tak! Samego Świętego Mikołaja.

Pewnie chcesz zapytać, skąd ja właściwie mogę znać najprawdziwszą historię. Odpowiem Ci: lepiej nie dociekaj pewnych spraw. Przynajmniej nie na samym początku książki. To niezbyt uprzejme.

A przede wszystkim pomyśl, dlaczego miałbym pisać o najprawdziwszej historii Świętego Mikołaja, gdybym jej dobrze nie znał?

Wiem, możesz znać Świętego Mikołaja pod innym imieniem. Mikołaj, Gwiazdor, Dziadek Mróz może być dla Ciebie dziwnym, brzuchatym facetem rozmawiającym z reniferami i przynoszącym prezenty... A może nadałeś mu dla żartu specjalne imię wymyślone przez siebie. Gdybyś był elfem, na pewno mówiłbyś mu: Ojcze Gwiazdko. Nie inaczej. Taką już elfy mają tradycję. Wróżki z kolei przezywają go Dziadkiem Mrozem, śmiejąc się z jego długiej, białej brody. Ale bez względu na to, pod jakim imieniem go znasz, wiesz, kim jest — i to najważniejsze.

Czy uwierzysz, że był taki czas, kiedy nikt nic o nim nie wiedział? Czas, kiedy był całkiem zwyczajnym chłopcem, zwanym Mikołajem albo też Gwiazdką. Mieszkał wtedy w jakimś nikomu nieznanym zakątku, gdzieś w Finlandii, i nie miał nic wspólnego z magią poza tym, że głęboko w nią wierzył. Mało też wiedział o świecie — znał tylko smak zupy grzybowej, zimno północnego wiatru i historie, jakie mu opowiadano. Miał tylko jedną zabawkę — lalkę wykonaną z rzepy.

Ale wiele rzeczy w życiu Mikołaja miało się zmienić i to w sposób, którego nigdy by się nie spodziewał. W jego życiu miały się zadziać...

Dobre rzeczy.

Złe rzeczy.

Rzeczy niemożliwe.

Jeśli jesteś jedną z osób, które uważają, że rzeczy niemożliwe są niemożliwe i tyle — lepiej, żebyś już teraz odłożył tę książkę. To nie jest najlepsza lektura dla ciebie, bo pełno w niej rzeczy magicznych i niemożliwych.

Wciąż jesteś z nami? To dobrze. (Elfy byłyby z ciebie dumne). W takim razie zaczynajmy...Syn drwala

ikołaj był szczęśliwym dzieckiem. No, może nie całkiem. Jeśli zapytałbyś go, czy jest szczęśliwy, na pewno odpowiedziałby, że tak. Z pewnością robił, co mógł, aby być szczęśliwym, ale czasami bycie szczęśliwym jest nieco skomplikowane. Wierzył w szczęście tak mocno jak we wróżki, elfy i trolle, ale tak jak nigdy nie miał możliwości bliskiego spotkania z wróżką, trollem lub elfem, tak samo daleko było mu do prawdziwego szczęścia. Nie miał łatwo — nawet w święta. Nie wierzysz? Zerknij tylko na listę wszystkich prezentów, które otrzymał z okazji świąt Bożego Narodzenia w całym swoim życiu. Podkreślam, w całym swoim życiu.

1. Drewniane sanie.

2. Lalka wydrążona z rzepy.

Nic więcej.

Prawda jest taka, że życie Mikołaja nie należało do najłatwiejszych. Ale z pewnością dobrze je wykorzystał. Nie miał braci ani sióstr, z którymi mógłby się bawić, a najbliższe miasteczko — Kristiinankaupunki — było oddalone o wiele kilometrów. Wędrówka tam zajmowała nawet więcej czasu niż poprawne wymówienie tej nazwy. Zresztą w Kristiinankaupunki nie było co robić. No, może poza pójściem do kościoła lub gapieniem się na witrynę sklepu z zabawkami.

— Tato, zobacz! Drewniany renifer! — zachwycał się chłopiec, przyklejając nos do witryny sklepu.

Albo:

— Zobacz! Pluszowy elf!

Albo:

— Zobacz! Jaka ładna pacynka! To król!

A raz nawet zapytał:

— Czy mógłbym taką dostać?

Zapytał o to swojego tatę, Joela, patrząc na jego podłużną, szczupłą twarz, skórę twardszą niż buty po deszczu i gęste brwi nad oczami.

— Masz pojęcie, ile to kosztuje? — ojciec odpowiedział pytaniem na pytanie.

— Nie — przyznał Mikołaj.

A wtedy jego tata podniósł do góry swoją lewą dłoń, rozczapierzając palce. Miał tylko cztery zdrowe palce u lewej dłoni, bo jeden z nich został skrócony — pamiątka po okropnym wypadku z siekierą, naprawdę okropnym, pełnym krwi, o którym nie będziemy więcej opowiadać, aby nie zepsuć naszej świątecznej historii.

— Cztery i pół rubla?

Ojciec spojrzał na niego ze złością.

— Nie. Nie. Pięć. Pięć rubli. Pięć rubli za pluszowego elfa to strasznie dużo. Za takie pieniądze kupisz całą chatkę.

— Myślałem, że chatki kosztują jakieś sto rubli...

— Nie mądrz się, Mikołaju.

— Przecież mówiłeś, że powinienem być mądrzejszy.

— Zostawmy to — odpowiedział Joel. — W każdym razie po co ci pluszowy elf, skoro masz lalkę z rzepy, którą zrobiła ci mama? Nie możesz udawać, że lalka jest elfem?

— Mogę, oczywiście — odpowiedział Mikołaj, bo nie chciał zasmucać swojego taty.

— Nie martw się, synu, pracuję teraz ciężko i pewnego dnia będę tak bogaty, że kupię ci wszystkie zabawki, o jakich zamarzysz. Będziemy mieć prawdziwego konia, własną karocę i wjedziemy do miasteczka jak królowie!

— Nie pracuj tak ciężko — powiedział Mikołaj. — Czasem musisz się też pobawić. A mnie w zupełności wystarczy moja lalka z rzepy.

Ale Joel musiał ciężko pracować. Jako drwal codziennie ścinał drzewa. Wstawał do pracy skoro świt i pracował aż do zmroku.

— Problem w tym, że żyjemy w Finlandii — wyjaśniał w dniu, kiedy rozpoczęła się nasza historia.

— Czyż nie wszyscy żyją w Finlandii? — zdziwił się Mikołaj.

Był ranek i wspólnie z tatą wędrowali w kierunku lasu, mijając starą, kamienną studnię, na którą nie wolno było patrzeć. Ziemię pokrywała cienka warstwa śniegu. Joel niósł na plecach siekierę, której ostrze błyszczało w zimnym, porannym słońcu.

— Nie wszyscy — odpowiedział ojciec. — Niektórzy ludzie mieszkają w Szwecji. I jakieś siedem osób mieszka w Norwegii. Może nawet osiem. Świat jest dość rozległy.

— To co takiego złego jest w mieszkaniu w Finlandii, tato?

— Drzewa.

— Drzewa? Myślałem, że lubisz drzewa. I dlatego codziennie je ścinasz.

— W Finlandii wszędzie, gdzie spojrzysz, są drzewa... I dlatego nikt dobrze nie płaci za... — Joel zatrzymał się nagle.

— Co się dzieje, tato?

— Chyba coś usłyszałem.

Przed nimi nie było widać nic poza brzozami, sosnami, ziołami i krzewami wrzosu. Na gałęzi przysiadł drobny ptak o czerwonym brzuszku.

— Pewnie mi się wydawało — powiedział niepewnie Joel. Spojrzał na wielką sosnę, przyciskając rękę do chropowatej kory. — To ta. — Rozpoczął ścinanie drzewa, a Mikołaj rozglądał się za grzybami i jeżynami.

Miał w koszyczku tylko jeden kapelusz, kiedy gdzieś w oddali zauważył cień zwierzęcia. Chłopiec uwielbiał zwierzęta, lecz zazwyczaj spotykał tylko ptaki, myszy i króliki. Czasami udawało się zobaczyć łosia. Ale tym razem cień wskazywał na coś o wiele potężniejszego — był to niedźwiedź. Ogromny, brunatny niedźwiedź, trzy razy większy od Mikołaja. Stał na swoich tylnych łapach i sięgał po jagody. Serce chłopca zaczęło walić z podniecenia. Postanowił podejść bliżej. Cicho skradał się do przodu, był już całkiem blisko.

„Znam skądś tego niedźwiedzia!” — pomyślał.

W tym przerażającym momencie, w którym zdał sobie z tego sprawę, przypadkiem nadepnął na gałąź, która pękła z trzaskiem. Zwierzę obróciło się i spojrzało prosto na niego. Mikołaj poczuł, że ktoś łapie go mocno za ramię.

— Co robisz? — wysyczał Joel. — Sprowadzisz na siebie nieszczęście.

Uścisk taty był tak mocny, że aż bolał — ale w końcu został rozluźniony.

— Bądź lasem — wyszeptał ojciec. Było to zdanie, które powtarzał zawsze, gdy tylko pojawiało się niebezpieczeństwo. Mikołaj nigdy nie rozumiał, co ma wtedy na myśli, więc po prostu stał nieruchomo. Ale było już za późno.

Przypomniał sobie, jak kiedyś, gdy miał sześć lat, ze swoją zawsze wesołą, rozśpiewaną mamą o rumianej buzi szedł, aby nabrać wody ze studni, i zobaczyli tego samego niedźwiedzia. Mama kazała wtedy Mikołajowi biec z powrotem do chaty, ale sama uciec nie zdążyła.

Chłopiec patrzył na tatę trzymającego siekierę. Zauważył, że jego ręce się trzęsą. Został też odciągnięty na bok, w razie gdyby niedźwiedź nagle ich zaatakował.

— Uciekaj — nakazał Joel.

— Nie. Zostaję z tobą.

Nie mieli pewności, czy niedźwiedź nie zacznie ich gonić. To raczej mało prawdopodobne — niedźwiedź był już dość stary i zmęczony. Ale jego ryk pozostawał co najmniej przerażający.

Nagle chłopiec usłyszał świst, a coś przeleciało tuż koło jego uszu. Chwilę później szara strzała wbiła się w drzewo obok głowy niedźwiedzia, który się tego przestraszył, opadł na cztery łapy i uciekł przed siebie.

Mikołaj i Joel rozglądali się wokół, starając się dostrzec osobę, która wypuściła strzałę, ale wśród sosnowych drzew niczego nie dostrzegli.

— To pewnie myśliwi — powiedział tata.

Ledwo tydzień wcześniej wspólnie znaleźli rannego łosia z dokładnie taką samą szarą strzałą, która przeszyła jego bok. Mikołaj nakłonił wtedy tatę do uratowania biednego zwierzęcia i patrzył, jak Joel zbiera śnieg, by przemyć nim ranę, zanim wyciągnie strzałę.

Wypatrywali kogoś pośród drzew. Jedna z gałęzi złamała się z trzaskiem gdzieś w oddali, ale i tak nikogo nie dostrzegli.

— W porządku, Gwiazdko, idziemy — powiedział Joel.

Chłopiec już od dawna nie słyszał tego przezwiska. Dawno, dawno temu, kiedy tata był wesoły i lubił żarty, zwykł nadawać wszystkim przezwiska. Mama Mikołaja została „Pierniczkiem”, choć jej prawdziwe imię brzmiało Lilia, a jego samego nazywano „Gwiazdką”, bo urodził się akurat w Boże Narodzenie. Tata nawet wyrył ten pseudonim na drewnianych saniach Mikołaja.

— Spójrz, Pierniczku, nasza mała Gwiazdka — powiedział kiedyś do żony.

Teraz prawie nigdy go tak nie nazywał.

— Obiecaj mi, że już nigdy nie będziesz sam podchodził do niedźwiedzi. To się nie skończy dobrze. Trzymaj się mnie. Jesteś jeszcze dzieckiem.

Joel rąbał drewno jeszcze przez godzinę, aż wreszcie usiadł na pieńku, żeby chwilkę odpocząć.

— Mógłbym ci pomóc — zaoferował Mikołaj.

Jego ojciec podniósł lewą dłoń.

— Tak właśnie kończy się sięganie po siekierę przez jedenastolatków.

A więc chłopiec dalej gapił się w ziemię, szukając grzybów i zastanawiając się, czy bycie jedenastolatkiem kiedykolwiek stanie się ciekawsze.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: