Chrześcijanin na rozdrożu - ebook
Chrześcijanin na rozdrożu - ebook
Książka Chrześcijanin na rozdrożu to próba zmierzenia się z dylematami, jakie stoją przed współczesnym wyznawcą Chrystusa.
Dziś Kościół boryka się nie tylko z laicyzacją i sekularyzacją, wyrzucaniem Boga z przestrzeni publicznej i prywatnej oraz rozszerzającą się „cichą apostazją”. Do „starych” wyzwań doszły nowe, których źródło nie leży „na zewnątrz”, ale w centrum Kościoła. Pokusa postępu i dostosowywanie nauczania Kościoła do współcześnie przyjętych standardów sprawiły, że wielu pasterzy przestało prowadzić swoje owce. Zamiast tego podążają za ich głosem, słuchając ich pragnień i oczekiwań często niezgodnych z nauczaniem samego Chrystusa. Jak inaczej rozumieć niemiecką drogę synodalną czy wiele rewolucyjnych postulatów rodzących się w trakcie synodu o synodalności?
Można śmiało za papieżem Piusem XII powiedzieć:
Nadejdzie czas, w którym cywilizowany świat odrzuci swego Boga, a Kościół zwątpi, podobnie jak zwątpił Piotr. Będzie kuszony, by uwierzyć, że człowiek stał się bogiem. W naszych kościołach chrześcijanie na próżno będą szukać czerwonej lampki, gdzie Bóg na nich czeka. I jak Maria Magdalena, płacząca nad pustym grobem, będą pytać: „Gdzie Go położono?”.
KS. PROF. ROBERT SKRZYPCZAK – ceniony rekolekcjonista, autor i tłumacz wielu książek, m.in. ks. Dolindo Ruotolo, W twej duszy jest niebo. Konferencje i swiadectwa. Jeden z pierwszych popularyzatorów osoby ks. Dolindo w Polsce. Profesor Akademii Katolickiej w Warszawie. Wyrózniony nagrodą Totus (2013) za propagowanie nauczania św. Jana Pawła oraz Medalem św. Edyty Stein (2017). Współpracuje z redakcją „Gościa Niedzielnego”.
Kryzys wiary. Kryzys wartości. Kryzys Kościoła. Rozkładamy ręce: takie czasy, tak już musi być. A gdyby to był właśnie czas szansy? Do tego potrzeba jednak poznania przyczyn, zarówno tych zewnętrznych, jak i pochodzących z serca wspólnoty. Przede wszystkim potrzeba wskazania drogi, która dziś – jako Kościół – musimy wybrać. Ksiądz prof. Robert Skrzypczak daje odpowiedź nie tylko na pytanie „Dlaczego?”, ale również „Co dalej?”.
WERONIKA KOSTRZEWA,
dziennikarka
Kościół się zmienia – czy nam się to podoba, czy nie. W chaosie i kryzysie, które towarzyszą przełomom, potrzebne jest jasne nauczanie, które pozwala wiernym znaleźć orientację.
Ksiądz profesor Robert Skrzypczak nie zawodzi. W swojej najnowszej książce oferuje czytelnikowi wyraziste słowa płynące wprost ze skarbca katolickiej tradycji. Podaje nauczanie solidne i klarowne. Takie publikacje stanowią nieocenioną pomoc i wsparcie dla wszystkich wierzących.
Chrześcijanin znalazł się na rozdrożu, bo na rozdrożu jest i Kościół. Trwa zmaganie między wiernością Ewangelii a poddaniem urokowi nowoczesnego świata. Książka ks. prof. Roberta Skrzypczaka pomaga wybrać właściwą drogę: tę samą, niezmienną, w Jezusie Chrystusie,
Zbawicielu, którego autor jest wiarygodnym świadkiem.
PAWEŁ CHMIELEWSKI,
dziennikarz, publicysta Pch24
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67742-19-1 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
KOŚCIÓŁ W TRIUMFALNYM KOROWODZIE DUCHA ŚWIATA
Piętnaście lat temu gromadziłem materiały do tej książki. I choć zawartość poszczególnych rozdziałów zachowuje aktualność, od jej pierwszej publikacji zaistniało wiele nowych, zaskakujących okoliczności. Doszło do dymisji papieża Benedykta XVI, która wstrząsnęła dotychczasowym rozumieniem pełnienia misji Piotrowej w Kościele i przyśpieszyła eksplozję rewolucyjnych dążeń w obszarze doktryny oraz zarządzania katolicką owczarnią. Pontyfikat papieża Franciszka, choć urzekający w swej prostocie i miłości okazywanej ubogim, zdaje się przebiegać poza jakąkolwiek przewidywalnością. Dopuszcza zmiany kolejnych paradygmatów, powodując w wielu miejscach duszpasterską dezorientację¹.
Paradygmaty i imamowie
Niedawne spotkanie reprezentacji kręgów synodalnych obszaru Starego Kontynentu w Pradze w lutym 2023 roku służyło wyrażeniu życzenia, by „każdy czuł się przyjęty” w europejskich „wspólnotach kościelnych”, co też miało się wiązać z uznaniem „różnorodności”². Mówiąc krótko, wchodzimy w aktywną fazę głębokiej przebudowy Kościoła i nikt nie protestuje przeciwko głównej zasadzie tej przebudowy, czyli rezygnacji z jedności nauczania. Kościół stanie się konglomeratem różnorodnych wspólnot otwartych na „włączanie”, „przyjmowanie” i „akceptowanie”. Luksemburski kardynał Jean-Claude Hollerich SJ wyraził przy tej okazji nadzieję na budowanie wspólnej przyszłości bez względu na dzielące nas różnice. Według niego „odmienność opinii” bynajmniej nie przeszkadza w budowaniu jedności, a w kwestii kontrowersyjnych i niedopasowanych do katolickiej doktryny tematów – takich choćby jak „kapłaństwo kobiet”, „wyświęcanie żonatych mężczyzn” czy „komunia dla rozwiedzionych osób żyjących w ponownych związkach” – potrzeba po prostu „więcej refleksji”³. „Cieszyłbym się – mówił po praskim spotkaniu bp Georg Bätzing – gdyby na płaszczyźnie Kościoła powszechnego pozwolono, aby w niektórych Kościołach lokalnych były możliwe rzeczy, które nie są albo jeszcze nie są istotne w innych. Potrzebujemy nowej hermeneutyki katolickości, w której rzeczy wspólne oraz różne będą miały miejsce pod jednym dachem i będą mogły być tam przeżywane”⁴. „Powinny istnieć różnorodne drogi bycia Kościołem” – dodał metropolita wileński, abp Gintaras Grušas⁵. Dokąd mogą doprowadzić nasz Kościół te wszystkie projekty i eksperymenty? Niech czytelnik pozwoli, że posłużę się pewną opowiastką z odległej przyszłości:
Minęło już dwieście lat, a wydaje się, jakby to było wczoraj. Tamte zdarzenia w niezatarty sposób odcisnęły się na Kościele katolickim, ale nie tylko. Z oczywistych racji postanowiłem je przestudiować i jestem w stanie w dość wierny sposób je odtworzyć. Był rok 2014 i ówczesny papież Franciszek zebrał biskupów, aby przedyskutować tematy związane z duszpasterstwem rodziny. Marzył o otwartej, śmiałej i szczerej konfrontacji, biskupi zaś podeszli do sprawy poważnie. I to na tyle poważnie, że gorąca dyskusja doprowadziła do nieodwracalnych podziałów. Synod poświęcony rodzinie spowodował schizmę. Po jednej stronie znaleźli się pasterze popierający linię papieża Franciszka: wzywali do miłosierdzia, otwartości, przyjęcia, wyrozumiałości i służby. Utrzymywali, że Kościół nie powinien osądzać, ale ma towarzyszyć i wspierać. Jak wyjaśniali, Jezus nie przyszedł do zdrowych, ale do tych, którzy się źle mają. W związku z tym Kościół winien być szpitalem polowym opatrującym rany wszystkich. Po drugiej zaś stronie stanęli pasterze, którzy domagali się rygorystycznego przestrzegania tradycji wraz z tym, co nieprzemijalne, jednoznaczne i nieulotne. Byli przekonani, że nieodmiennym obowiązkiem Kościoła jest wprowadzanie i strzeżenie właściwego nauczania, bez obniżania jego jakości i bez ulegania duchowi świata. Tłumaczyli, że Jezus wyraził się jasno, mówiąc: „Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela”.
Cytatem tym odnosili się do zagadnienia nierozerwalności małżeństwa, które podczas owego synodu spowodowało schizmę, a które obok pytania o udzielanie lub nie komunii rozwodnikom żyjącym w nowych związkach cywilnych i obok kwestii stanowiska, jakie winno się zajmować w odniesieniu do par homoseksualnych, stanowiło przedmiot najgorętszych dyskusji. Były to tematy, które, co zrozumiałe, dziś już nie wywołują ani dysput, ani tym bardziej różnic zdań, wówczas zaś, przed dwustu laty, znajdowały się w centrum niekończących się kłótni, pośród których Kościół katolicki się zatracił.
Tak więc po synodzie nastąpiła schizma, znana w dziejach jako wielka schizma na temat rodziny. Na nic zdała się próba mediacji podjęta przez prezydenta Włoch, który z szacunku dla urzędu Piotrowego usiłował namawiać stronnictwa do zgody. Podziały okazały się tak głębokie, a dyskusje tak rozpalone, iż w pewnym momencie rzucono na siebie nawzajem ekskomuniki, bulle jednych zwalczając antybullami drugich. Tym sposobem po jednej stronie, pod przewodem papieża Franciszka, ukonstytuował się Katolicki Apostolski Rzymski Kościół Miłosierdzia (w skrócie KARKM), po drugiej zaś, na czele z papieżem Piotrem II (wybranym do tej godności kardynałem ze Stanów Zjednoczonych), Katolicki Apostolski Rzymski Kościół Nieugięty (w skrócie KARKN).
Po pierwszym okresie wzajemnego obwiniania się i oskarżania bez nadziei na coś konstruktywnego przystąpiono wreszcie do czegoś w rodzaju nie tyle pojednania, ile dialogu. W tym też celu została wyłoniona specjalna Komisja Ekumeniczna ds. Dialogu Między Braćmi Odłączonymi, która przy udziale zaaprobowanych obustronnie podkomisji zdołała opracować kilka dokumentów budzących nadzieję na pewne odprężenie. Niemniej na polu praktycznym rozdźwięk pozostawał niezmienny.
Od tamtego 2014 roku, jak wiadomo, było ośmiu papieży po jednej stronie i siedmiu po drugiej (oczywiście mam na myśli tych rządzących, nie liczę dziesięciu papieży emerytów). I można stwierdzić, że wszyscy oni w taki czy inny sposób, pomimo przekonania, iż należy wciąż modlić się o jedność, deklarowali i potwierdzali w coraz to bardziej uroczystym stylu swe stanowiska, cechujące się po jednej stronie powoływaniem się na miłosierdzie, po drugiej zaś apelowaniem o niezmienność nauczania.
Rozumiecie zatem, dlaczego powodowany wspaniałomyślnością i ludzkim współczuciem, w imię jedynego Boga postanowiłem, wysłuchawszy opinii licznych ekspertów, podjąć inicjatywę, która umożliwi zarówno jednemu, jak i drugiemu Kościołowi odzyskanie wreszcie, przy pomocy jakiegoś wspólnego gestu, woli autentycznego pojednania.
Nie jest prawdą, jakoby naszej inicjatywie, jak rozpisywały się gazety, przyświecały jakieś inne ukryte cele. Było to tylko, że tak powiem, współczucie w dosłownym znaczeniu. Poza tym czyż nie jest napisane, że „nikt z was nie uwierzy do końca, póki nie pokocha brata swego jak samego siebie”? Oraz że „jeśli jakiś członek jest chory, to i całe ciało cierpi na bezsilność i jest trapione gorączką”?
Toteż postanowiłem: jutro, w dwusetną rocznicę schizmy na temat rodziny, papież Franciszek VIII i papież Piotr VII zostaną przez nas przyjęci tu, w miejscu dawniej nazywanym bazyliką św. Piotra, dziś zaś, od ponad półtora wieku, Wielkim Białym Meczetem Rzymu. Jako najwyższy imam mógłbym zażądać oznak uległości i posłuszeństwa. Niemniej, w mej wielkoduszności domagam się spełnienia jedynie dwóch prostych warunków. Obaj papieże, zanim wejdą do meczetu na historyczne spotkanie, by dokonać równie historycznej wymiany uścisków, na znak oczyszczenia mają się poddać rytualnemu obmyciu w dwóch fontannach na placu (Franciszek VIII w fontannie po lewej, Piotr VII w fontannie po prawej stronie). Następnie zaś, rzecz jasna, na znak ubóstwa, prostoty i szacunku do świętego miejsca, niech ściągną obuwie. W oczekiwaniu na wydarzenie moje serce przepełnia nadzieja. Lecz powiedzmy sobie szczerze i bez urazy: Co oznacza bycie miłosiernym i nieugiętym? Doprawdy, tych katolików trzeba uczyć dosłownie wszystkiego!⁶.
Świat zmienia współrzędne
W Europie panuje coraz większy zamęt i zakłopotanie: Co mamy myśleć o sobie samych? Kim jesteśmy? Co mamy zrobić z obecnym tu od wielu pokoleń chrześcijaństwem? Biblijny Izrael został ukształtowany przez przymierze zawarte z Bogiem, choć toczył z Nim nieustanne spory i wielokrotnie się Mu sprzeciwiał. Podobnie na nasze europejskie dzieje złożyły się z jednej strony zauroczenie własną siłą, żądza chwały i walka o wolność, z drugiej zaś otwartość na pełne miłości pokrewieństwo z wcielonym Bogiem i stała gwarancja pomocy z niebios oraz wynikające stąd zaufanie i posłuszeństwo względem Boskiego Ojca. Naturę ludzką i chrześcijańską Dobrą Nowinę połączyła mocna więź wyrażająca się dynamiką żarliwego przylgnięcia i równie burzliwych buntów, ufnej przynależności i wrogich rebelii. Konieczność zajmowania stanowiska wobec Ukrzyżowanego, przyjęcia Go bądź odrzucenia, ukształtowała ducha Europy. Człowiek mógł żyć w orbicie kochającego i przebaczającego Boga. Od pewnego czasu Europejczycy postanowili zignorować ten fakt oraz odciąć się od własnych korzeni i historii. Zapragnęli narodzić się na nowo, zanurzając się nie w chrzest, ale w apostazję. Europa przestaje być chrześcijańska i wcale się tym nie zamartwia. Nie jest niczym przymuszona ani niczym zdeterminowana do powzięcia takiej decyzji. Podejmuje ją z pełną świadomością i – rzekłbym – z nie mniejszą satysfakcją. Jakie przyczyny i jakie czynniki doprowadziły do sytuacji, w której Stary Kontynent staje się sam dla siebie obcy? Traci dodatkowo rozsądny stosunek do innych religii. Jest gotowy podążać za każdą z nich, byle to nie było chrześcijaństwo.
O wyjątkowości chrześcijaństwa stanowił od zawsze ścisły związek słowa z działaniem. O powodzeniu tego związku decydowało odpowiednie środowisko, czyli chrześcijańska wspólnota, Kościół. Dzięki temu sprzężeniu wiara, nadzieja i miłość nie pozostawały zawieszone w próżni, ale trafiały w glebę życia, zapładniając je niewiarygodną twórczością. Misją Kościoła od samego początku było głoszenie wcielenia Syna Bożego, które połączyło międzyosobowe relacje wewnątrz Trójcy Świętej z boską i ludzką naturą w Osobie tegoż Syna. Z głębi dziejów wytrysnęło Słowo, które zwięźle i precyzyjnie określiło, co człowiek winien wiedzieć i czego pragnąć, by dotrzeć do Boga i ostatecznej szczęśliwości w Nim. Instytucja poświęcająca się wyłącznie strzeżeniu tego Słowa i głoszeniu chwały Bożej potrafiła wytworzyć wokół siebie społeczeństwo kompletne, doskonale sprzyjające rozwojowi wartości i godności człowieka.
Z czasem nasza wiara stawała się coraz bardziej selektywna i synkretyczna. Wierzymy w Boga coraz bardziej „osobistego” i dostosowanego do jednostki. Wśród młodych ludzi coraz powszechniejsza staje się niewiara, wręcz opór wobec religii. W przeciągu ostatnich dziesięcioleci świat zmienił niemal całkowicie swoje współrzędne: marginalizuje zainteresowania religijne na rzecz zaangażowania społecznego i politycznego, sprzyja pluralizacji stylów życia i rywalizacji między nauką a wiarą w interpretowaniu celów życiowych i spraw ostatecznych. Konsekwentnie spycha odpowiedzi i praktyki religijne do kategorii przesądów.
Dodatkowo wiarygodność Kościoła podkopały liczne przypadki skandali seksualnych. Wiele z nich to fakty; nie ma co zaprzeczać oczywistościom, pogłębiając tym samym ból osób skrzywdzonych. Poza wspaniałymi i szlachetnymi dziełami podejmowanymi przez ludzi oddanych Bogu w tych samych środowiskach kwitł apetyt na egoistyczne i narcystyczne zaspokajanie własnych potrzeb, doznania cielesne, w tym pederastyczne. Było to jak łyżka dziegciu wrzucona w naczynie pełne miodu, jak wpompowanie cuchnącej nieczystości do basenu przezroczystej troski o dobro i wzrost młodego człowieka. Tymczasem z gąszczu – trzymanych w ukryciu klasztorów i plebanii – bolesnych przykładów nieuczciwego podejścia do katolickiej moralności wyłoniła się inna krzywda: pochopnych oskarżeń i wyroków wydawanych bez dochodzenia. Marzeniem oświeconych umysłów od zawsze było postawienie przed sądem Pawła z Tarsu – wielkiego Apostoła – i Augustyna z Hippony – znamienitego Ojca Kościoła – za głoszone przez nich prawdy o sensie wiernego, nierozerwalnego i otwartego na potomstwo małżeństwa, o znaczeniu czystości przedmałżeńskiej i heroicznego dziewictwa ze względu na królestwo niebieskie oraz o potworności zabijania nienarodzonych dzieci. Traktowano je jako przejaw klerykalnego obskurantyzmu. W środowiskach wzrastającej sekularyzacji i dechrystianizacji współczesnego świata mnożą się – w atmosferze oburzenia i zgorszenia, pod naciskiem medialnych, jurydycznych i politycznych kół opiniotwórczych – żądania powoływania nadrzędnych komisji i prowadzenia niezależnych od Kościoła dochodzeń, a ich intencją jest powolna likwidacja stanu duchownego, któremu z zasady nie przebacza się trwania w celibacie, składania ślubów wstrzemięźliwości seksualnej i czystości oraz wyłączania kobiet z grona kandydatów do święceń. Świat jest solidnie wyposażony w środki materialne i mentalne – i nie chodzi tu o żaden spisek, ale o ogólną tendencję – by w tej kwestii pójść na całość. My, Polacy, przekonaliśmy się o tym niedawno na przykładzie próby medialnego zniesławienia św. Jana Pawła II, któremu w pewnych środowiskach nie wybaczono tego, co głosił i nauczał. Jak powiedział jeden z autorów medialnej napaści na polskiego papieża, „jego surowe podejście do seksualności krzywdziło wielu ludzi, mówimy o antykoncepcji, aborcji, homoseksualizmie; czas uprzątnąć te toksyny JPII”⁷.
Potrzeba zwrócić uwagę na jeszcze jeden kontekst „rozdroża”, na którym znalazł się współczesny chrześcijanin. Sekularyzm w naszej zglobalizowanej przestrzeni kulturowej Zachodu galopuje, nie napotykając żadnych granic. We Francji po raz pierwszy większość społeczeństwa (51%) zadeklarowała się jako ateiści i agnostycy. Dla porównania w 1947 roku deklarujących te postawy Francuzów było siedemnaście procent. Ich przyrost w ostatnim dziesięcioleciu podskoczył o siedem punktów. Większość wierzących pozostaje w przedziale wiekowym powyżej sześćdziesiątego piątego roku życia. Jednocześnie pięćdziesiąt sześć procent respondentów uważa, że wszystkie religie mają takie samo znaczenie⁸. W Hiszpanii liczba ataków na wolność religijną wzrosła od 2020 roku o trzydzieści siedem procent⁹. Pandemia i restrykcje sanitarne przyśpieszyły tendencje sekularystyczne. Miały na to wpływ takie czynniki jak zakazywanie udziału we Mszach Świętych, brutalne przerywanie liturgii przez policję, zakaz śpiewu podczas wspólnych modlitw, ograniczanie miejsc w świątyniach, gdy podobnych restrykcji nie wprowadzano w teatrach i na stadionach. Tymczasem w Wielkiej Brytanii wzrasta liczba osób w wieku od osiemnastu do trzydziestu czterech lat modlących się przynajmniej raz w miesiącu. To samo dotyczy uczestnictwa we Mszach Świętych. Głód duchowy dopada zwłaszcza ludzi młodych. Problem polega na tym, że te potrzeby zaspokajane są w większości w trybie online i na przypadkowych stronach internetowych.
Zasadniczo w Europie postępuje „cicha apostazja”¹⁰. Największą liczbą praktykujących katolików w świecie mogą poszczycić się dwa kraje afrykańskie: Nigeria (94%) i Kenia (73%). Dalej plasują się: Liban (69%), Filipiny (56%), Kolumbia (54%) oraz – na szóstym miejscu w świecie – Polska (52%). Jedyny europejski kraj w czołówce. W innych europejskich państwach sytuacja pod tym względem jest druzgocąca: Litwa – 16%, Niemcy i Kanada – 14%, Francja – 8%, a Belgia i Holandia – zaledwie 7% wierzących¹¹. W większości krajów europejskich spełnia się przepowiednia Jana Pawła II i Benedykta XVI o duchowym samobójstwie Europy. Rzeczywiście, uzasadnione dziś jest przywoływanie Jezusowego pytania: „Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18, 8)¹².
W 1933 roku w rozmowie z księciem Enrico Pietro Galeazzim ówczesny sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej Eugenio Pacelli, późniejszy papież Pius XII, powiedział:
Jestem strapiony przesłaniem pozostawionym Łucji przez Dziewicę Maryję w Fatimie. Ten nacisk ze strony Maryi kładziony na zagrożenia Kościoła oznacza Boskie ostrzeżenie przed samobójstwem wiążącym się z psuciem wiary, liturgii, teologii i duchowości. Nadejdzie czas, w którym cywilizowany świat odrzuci swego Boga, a Kościół zwątpi, podobnie jak zwątpił Piotr. Będzie kuszony, by uwierzyć, że człowiek stał się bogiem. W naszych kościołach chrześcijanie na próżno będą szukać czerwonej lampki, gdzie Bóg na nich czeka. I jak Maria Magdalena, płacząca nad pustym grobem, będą pytać: „Gdzie Go położono?”¹³.
Nauczanie z gwiazdką
Punktem docelowym pontyfikatu papieża Franciszka zdaje się inicjatywa mająca objąć Kościół powszechny nazwana synodem o synodalności. Masło maślane, semantyczna mamałyga. Synod oznacza ograniczone w czasie wydarzenie historyczne, „synodalność” ma w założeniu obejmować pewną nieokreśloną drogę, proces oparty na prymacie praktyki nad doktryną¹⁴. Synod należy do tradycji Kościoła, synodalność jest neologizmem dopuszczającym różne interpretacje i podejścia. U jej podstaw jest inne pojęcie, wprowadzone do słownika katolickiego przez francuskiego teologa o. Yves’a Congara OP, mianowicie „kolegialność” jako ekwiwalent „soborności” we wschodniej nomenklaturze prawosławnej¹⁵. Dla Congara kolegialność to główny trzon reformy Kościoła. W czasach soborowych słowo to sprzyjało rozwojowi dialogu ekumenicznego, zwłaszcza ze środowiskami, dla których prymat Piotra stanowi przeszkodę na drodze do odzyskania jedności między uczniami Chrystusa. W katolickiej myśli postępowej odżywały tendencje – przejawiające się wcześniej w postaci piętnastowiecznego koncyliaryzmu – siedemnastowiecznego febronianizmu (uznającego wyższość episkopatów nad zwierzchnictwem papieża, potępionego przez Klemensa XIII w 1764 roku) czy też dziewiętnastowiecznego antyinfallibilizmu (podważania charyzmatu nieomylności papieża w sprawach wiary i moralności). W 1972 roku Karl Rahner pisał, że Kościół przyszłości musi być „odklerykalizowany”, „otwarty”, „ekumeniczny i spluralizowany”, „zdemokratyzowany w swym zarządzaniu” i „krytyczny w swej refleksji społecznej”¹⁶. Inny francuski teolog dominikański, uczeń Congara, Jean-Marie Tillard, przeciwstawiał synodalność Kościołów lokalnych zhierarchizowanej władzy Kościoła centralnego¹⁷.
Pojęcie synodalności nie pochodzi więc od samego Franciszka, niemniej za jego przyczyną urosło do rangi obowiązującego paradygmatu, odpowiadającego jego wyobrażeniu „Kościoła wychodzącego”, „Kościoła drzwi otwartych”¹⁸. Dawnemu Kościołowi o strukturze „piramidalnej”, a więc hierarchicznej, papież przeciwstawia „Kościół wielopłaszczyznowy”: „Wielościan oznacza jedność złożoną z różnych części, z których każda ma swoją szczególną odrębność, swój charyzmat. To jedność w różnorodności”¹⁹. W 2015 roku, w pięćdziesiątą rocznicę utworzenia instytucji synodu biskupów, papież Franciszek ogłosił, że droga synodalności jest „konstytutywnym wymiarem Kościoła”²⁰, nie wyjaśniając, czym ten wymiar miałby być. W ten sposób otwarła się nowa możliwość eklezjotwórczej kreatywności. 1 grudnia 2019 roku Konferencja Episkopatu Niemiec w _Liście do wiernych_ podpisanym przez kard. Reinharda Marxa i przewodniczącego Komitetu Centralnego Katolików Niemieckich Thomasa Sternberga ogłosiła samozwołanie „drogi synodalnej” z intencją, że decyzje podjęte w jej trakcie okażą się „wiążące” dla Kościoła powszechnego. Za niemiecką „drogą synodalną” krył się plan reformy Kościoła katolickiego zakładający demokratyzację jego struktur oraz przedefiniowanie roli papieża. Nie będzie żadnego makijażu ani ruchów pozorowanych. „Chcemy Kościoła, w którym władza jest dzielona i nie pozostaje więcej w rękach jednej osoby. Chcemy, by w Kościele została zaszczepiona równość praw, równość godności mężczyzny i kobiety” – mówił bp Georg Bätzing. „Ważne, by odczytywać znaki czasu i podążać nowymi ścieżkami” – dopowiadał kard. Reinhard Marx. Według niemieckich biskupów Kościół przechodzi „głęboki kryzys”; jesteśmy w fazie konwulsji grożącej paraliżem całej jego egzystencji. Wstyd wiążący się z nadużyciami seksualnymi stał się pretekstem do podjęcia szeroko zakrojonych zmian zmierzających do położenia kresu kapłańskiemu celibatowi, święcenia kobiet, powszechnego wybierania biskupów, reinterpretacji etyki małżeńskiej w stronę akceptacji antykoncepcji i wreszcie błogosławienia par homoseksualnych. „Rzym nie oznacza Kościoła w całym świecie” – stwierdził buńczucznie bp Bätzing, podążając w ślad za innym znaczącym stwierdzeniem swego poprzednika na stanowisku szefa Konferencji Niemieckich Biskupów, kard. Marxa, który przy okazji dyskusji nad kwestią Komunii Świętej dla osób rozwiedzionych powiedział: „Rzym nie będzie nam mówił, co mamy robić w Niemczech”²¹. „Katechizm nie jest wykuty w skale. Można też wątpić w to, czego naucza” – przyznał kard. Marx w rozmowie z tygodnikiem „Stern”. I kontynuował: „Homoseksualizm nie jest grzechem. Jest chrześcijańskim zachowaniem, gdy dwie osoby, niezależnie od płci, biorą się nawzajem w obronę w radości i smutku”²².
Podobne żądania zmiany nauczania wyrażają też inni hierarchowie Kościoła, przy czym Niemcy wyraźnie uważają się za lokomotywę postępu: „Nie jesteśmy sami, inni są z nami” – uważają, wskazując na Amerykę Łacińską, Karaiby, Hiszpanię, Australię i niektóre diecezje USA. Brakuje jedynie papieskiej aprobaty. Nie przekonują ich przestrogi ze strony Kongregacji Nauki Wiary, Dykasterii ds. Biskupów czy też Papieskiej Rady ds. Tekstów Prawnych, że ich propozycje „łamią normy kanoniczne” i „przekraczają powszechne doktrynalne zasady Kościoła”. Tymczasem sytuacja Kościoła w Niemczech jest dramatyczna: obserwuje się stały spadek powołań kapłańskich – w 2020 roku wyświęconych zostało w całym kraju zaledwie sześćdziesięciu jeden księży – uczestniczących we Mszach Świętych wiernych jest coraz mniej: z 9,1% w 2019 roku ich liczba zmalała do 5,9% rok później. W 2020 roku zanotowano 221 390 wystąpień z Kościoła katolickiego. Ponadto w styczniu 2020 roku telewizja Ard pokazała film dokumentalny _Wie Gott uns Schuf_ z 125 krótkimi relacjami księży, zakonników, katechetów i teologów, młodych i starszych, przyznających się do swojej „płynnej” lub „niebinarnej” orientacji seksualnej, by uzyskać w Kościele status osób LGBTQ+. Biskup Akwizgranu Helmut Dieser, przewodniczący synodalnego forum dotyczącego miłości i seksualności, stwierdził z zadowoleniem, że wreszcie w Kościele tworzy się klimat wolny od lęku. „Nikt nie powinien być dyskryminowany, obciążony winą czy wykluczony z powodu swej seksualnej tożsamości”²³. Modne stało się opatrywanie dokumentów synodalnych tak zwaną „gwiazdką genderową”: używane tam pojęcia pozostawia się w postaci nieokreślonej, ani męskiej, ani żeńskiej. Nawet Pan Bóg może liczyć na dołączoną do swego imienia charakterystyczną gwiazdkę. Zajmowanie się tą kwestią oznacza zaangażowanie się w ideologię gender, czyli przeciwstawienie się antropologii opartej na Piśmie Świętym²⁴. W obronie chrześcijańskiej wizji człowieka ostatnio stanęli biskupi Skandynawii, prymas Holandii kard. Willem Eijk oraz kilku biskupów niemieckich, z Rudolfem Voderholzerem, ordynariuszem diecezji Ratyzbony, na czele.
Odnowa Kościoła wymaga krwi
Jednym z najbardziej kłujących w oczy przejawów przełomu w Kościele ostatnich lat jest duszpasterstwo, które przestało się przejmować doktrynalnym nauczaniem tegoż Kościoła. Ważne jest poszukiwanie skutecznych środków oddziaływania społecznego. Doktryna musi się dostosować do wymogów duszpasterskich – wbrew dawniejszemu przekonaniu, że to wierni, a zwłaszcza kapłani, winni okazywać pełne czci posłuszeństwo katolickiej wykładni i głosić nie własne poglądy, ale naukę Chrystusa i apostołów. Obecne podejście odzwierciedla rewolucję dokonaną w obszarze dwóch zasadniczych władz człowieka: rozumu i woli. Dawniej w nauczaniu opartym na arystotelesowsko-tomistycznym rozumieniu Ewangelii panowało powszechne przekonanie, że rozum dostrzega i rozpoznaje dobro, po czym włącza wolę, by dobro urzeczywistnić przez działanie. Rozum i wola połączone w zgodnej harmonii nie dają się zwieść przeciwnym żądzom, wrogim dobru osoby. Dziś natomiast wola dostosowuje się do odczuć i emocji. Decyzje zapadają w zależności od tego, co przyjemne i użyteczne, a rozum musi to uznać. Jak twierdził Hobbes w _Lewiatanie_, dobro i zło oznacza w nas nasze pragnienia i nasze niechęci²⁵. Rozum już nie nadaje kierunku woli, ale za nią podąża. Usprawiedliwia jako dobre to, czego wola się domaga. Widać tu wyraźnie dominację woli nad rozumem, z czego wynika dyktat propozycji duszpasterskich nad brzmieniem doktryny.
Przy takim podejściu duszpasterz nie wyprzedza trzody, nie wskazuje jej żadnego kierunku, a raczej podąża za człowiekiem jako „towarzysz drogi”. Należy unikać narzucania czegokolwiek czy też stawiania wymagań. Nie liczy się cel drogi, ale sama podróż. Człowiek ma podążać nie tyle za Jezusem Chrystusem, ale za własnym przeznaczeniem. Zamiast dostosować życie do prawdy, prawda jest dostosowywana do życia²⁶.
Duszpasterstwo takie przestaje być drogą i staje się celem samym w sobie. To grozi przeniesieniem wiernego z pozycji chrześcijanina do pozycji zeświecczonego humanisty. Już nie Bóg jest na pierwszym miejscu, lecz człowiek. Duszpasterstwo zostaje uzależnione od psychologii, socjologii, historii i innych dziedzin, ale nie od teologii, która podporządkowuje się zasadom wiary. Z powyższego przykładu wymuszania zmian w Kościele przez masowe coming outy wynika jeden wniosek: skoro pociąg homoseksualny jest doświadczany jako przyjemny i potwierdzony przez wolę, intelekt musi uzasadnić tę chęć, dostarczając argumentów za jej „dobrem”. Tak wygląda dziś próba odwrócenia porządku stworzenia pochodzącego od Boga.
„Słuchanie przed mówieniem to nowa strategiczna postawa Kościoła” – powiedział w wywiadzie przewodniczący episkopatu Włoch, kard. Matteo Zuppi. Ale jak mam słuchać, skoro nie bardzo wiem, czego powinienem słuchać? Słuchanie to nie to samo co słyszenie. W rzeczywistości wymaga ono selekcji, a więc określenia kryteriów poprzedzających słuchanie. Bez doktryny nie wiesz nawet, czego i kogo słuchać. Dalej włoski kardynał zajął się samą „nietrwałością” doktryny i stwierdził:
Człowiek nie ucieknie przed ewolucją. Współcześni mężczyzna i kobieta bardzo różnią się od tych, na których zbudowaliśmy wiele teologicznych twierdzeń. Są ontologicznie, jeśli można tak powiedzieć, inni. Musimy odważnie zrozumieć antropologię, zmiany, które już zaszły, i te, które szybko się pojawią²⁷.
Tak wygląda aktualne podejście do tak zwanej „kwestii antropologicznej”. Zmienia się byt człowieka, a więc i teologia musi się zmieniać wraz z nim. Przecież wielu teologów usiłowało nas przekonywać, że nawet sam Bóg się zmienia.
Kilka razy w swojej historii Kościół przechodził przez trudne sytuacje i jako takie były one postrzegane przez wielu katolików tamtych czasów. Aby nie cofać się zbytnio w czasie, przywołam fragment napisany przez Jorisa-Karla Huysmansa pod koniec XIX wieku:
Dobra nowina nadejdzie i wybrzmi, powiedział św. Mateusz, gdy „w miejscu świętym ukaże się obrzydliwość i osiągnie swój szczyt”²⁸. I tak się stało! Spójrzcie na tego lękliwego i sceptycznego papieża, dzielnego, a zarazem tak pokręconego , na przekupnych i tchórzliwych biskupów i na to jowialne i tępe duchowieństwo. Zobaczcie, jak ich diabeł pokąsał, i powiedzcie mi, czy Kościół może upaść jeszcze niżej²⁹.
Minęło prawie sto pięćdziesiąt lat od napisania tych wersów, a Kościół wydaje się znajdować w jeszcze większym dole! Nawet sam Huysmans byłby zgorszony, choć nie należał do tych, których łatwo zgorszyć.
W kontekście tej sytuacji nurtuje mnie pytanie: Dlaczego tak nieliczni dostrzegają to, co jest oczywiste? Dlaczego tak wielu nie widzi głębi kryzysu i przyczynia się, z większą lub mniejszą determinacją, do kopania sobie grobu? Przyjrzyjmy się, jak to możliwe, że tylu wierzących biskupów i kapłanów może nieświadomie sprzyjać temu szalonemu porywowi, jakim zostaje ogarnięty Kościół. Myślę, że odpowiedź może mieć związek z abdykacją myślenia, zgodnie z zasadą: „byle się nie rzucać w oczy i nie znaleźć na językach” oraz „byle trzymać się jak najdalej od zajmowania wyrazistych stanowisk”. Przecież wielu z nas zna kapłanów, którzy właśnie dlatego, że głośno nazywali to, co widzieli, byli potem prześladowani, a w końcu pozbawieni urzędów, zmuszeni do porzucenia posługi i pogrążenia się w ubóstwie. Wybór, by nie widzieć, jest podejmowany mniej lub bardziej świadomie, choć być może zdecydowana większość sama nawet nie rozumie, czemu nie jest w stanie jasno dostrzegać sytuacji. Tacy ludzie mają chore oczy i w związku z tym albo nie widzą niczego, albo też widzą słabo. Co to za choroba, która może tak bardzo wpływać na wzrok wielu katolików? Prawdopodobnie jest tych chorób dużo, lecz najistotniejszą jest tak zwana ideologia postępu, która przenika do głębi ducha współczesnego człowieka. Chodzi o przekonanie, że wszystko musi się rozwijać, owocem zaś postępu jest myśl, że nowe jest lepsze od starego. Ta idea jest dziś powszechna we wszystkich dziedzinach, od polityki po edukację, od literatury po muzykę. Wydaje się zatem, że kryterium to musi obowiązywać także w teologii, a ostatecznie w samej wierze. Od narodzin niespecyficznego ruchu, powstałego pod koniec XIX wieku, zwanego modernizmem, aż do dziś liczni usiłowali związać Kościół z tą dynamiką. I odnieśli sukces.
W prawdach wiary katolickiej z pewnością następuje rozwój. W jerozolimskim Wieczerniku czy też w domu Pryscylli i Akwili w Atenach apostołowie prawdopodobnie nie spierali się o kwestie trynitarne, o dwie natury Chrystusa czy też o Niepokalane Poczęcie Maryi Panny. Są to dogmaty, które rozkwitły z biegiem czasu w łonie Kościoła dzięki jego _dynamis_, czyli mocy Ducha Świętego. Z czasem sobory ekumeniczne, a w późniejszych czasach definicje dogmatyczne je wyjaśniły, choć od początku były one wszystkie zawarte w zarodku pierwszego nauczania apostolskiego. John Henry Newman nazywał ów proces „harmonijnym rozwojem doktryny chrześcijańskiej”³⁰. Jednak od czasu dyktatury ducha, który przejął prym w interpretacji Soboru Watykańskiego II, Kościół zajął się nie rozwojem, ale postępem doktryny, której _dynamis_ pochodzi już nie od Ducha Świętego, ale od ducha tego świata. A jeśli ktoś uważa, że przesadzam, niech przysłucha się debatom wybitnych teologów, którzy bluźnią w synodalnym wszechświecie: kapłaństwo dla kobiet i zmiana moralności seksualnej w odniesieniu do małżeństwa, błogosławienie par homoseksualnych… Jeśli Kościół zmieni doktrynę w tych kwestiach, czy można będzie mówić o „rozwoju”? Czy te nowości da się przypisać inicjatywie Ducha Bożego? Czy ich zalążki spoczywały wcześniej ukryte w depozycie wiary? Właśnie z tego powodu uzasadnione jest twierdzenie, że siłą napędzającą owe zmiany jest ideologia postępu, którą narzuciły światu marksizm i freudyzm, feminizm i homoseksualizm. A Kościół, poruszany tą ideologią, biegnie, aby się do niej dostosować. Tutaj nie ma harmonijnego rozwoju; jest samobójczy postęp. Ogromna większość katolików nie jest w stanie dostrzec otchłani, ku której prowadzą nas niektórzy pasterze od kilkudziesięciu lat, choć degradacja jest widoczna – dzieje się tak, ponieważ ideologia nieuniknionego postępu zawładnęła nimi, podobnie jak zawładnęła całą kulturą zachodnią. Wszyscy ci, którzy nie chcą się od niej uzależnić, są nazywani reakcjonistami albo fundamentalistami. To wystarczy, aby ich uciszyć i wykluczyć z dyskursu. Bo to banda szalonych fanatyków.
Kościół dołączył do triumfalnego korowodu ducha świata. Michel Houellebecq pisał:
Ten pościg za nowoczesnością okazał się dramatyczną porażką, a kościoły wyraźnie opustoszały. Kościół próbował przystosować się do świata, gdy ten zaczął brzydnąć. Jest to wystarczający powód, by sformułować pod adresem Kościoła konkretny zarzut: mamy prawo oczekiwać, że Kościół będzie nam wskazywał drogę niezależnie od wstrząsów epoki, że potrafi trwać. Że pokaże drogę, choćby w kierunku Boga. Po cichu przegnano z kościołów świętość, zastępując ją tym, co _cool_, co można uznać za zabawę – jest to wspaniałe, lecz rozpaczliwie ludzkie. Wniosek? Trzeba być na świecie, lecz nie być częścią świata, powiedział Jezus uczniom. Kościół powinien bardziej poważnie potraktować Jego słowa³¹.
Trudno w tej sytuacji zignorować bezcenne słowa Matki Bożej, które usłyszał i przekazał słynny mistyk z Neapolu, ks. Dolindo Ruotolo:
Kiedy zobaczysz świat poddany łobuzom i tyranom i wszystkich zwróconych przeciw Kościołowi, wiedz tedy, że tron bestii chwieje się i w mgnieniu oka rozpadnie się trafiony kamieniem rzuconym z góry. Pozwalam złym ludziom działać, by z tego wyniknęła chwała Boża. Przekonasz się o tym nawet w drobiazgach, ponieważ niektórzy bandyci nie dotrwają świtu, a rodziny odzyskają pokój i dobrobyt. Adoruj Boga i pozostaw Temu, który wszystko widzi, postanawia i dopuszcza, troskę o spokój na świecie. Pozwól się powieść po tajemniczych drogach Jego opatrzności i módl się… À propos modlitwy: módl się, módl się, módl się, bądź pewny, że modląc się, działasz, ponieważ modlitwa należy do najpotężniejszych działań. Zaufanie polega na niezamartwianiu się tym, co się już wydarzyło i co jeszcze może się wydarzyć. Jaki jest sens myślenia o przeszłości, skoro już jej nie ma? Jaki jest sens myślenia o przyszłości, skoro nie zależy ona od ciebie? Odpoczywajcie we Mnie, wypełniając wiernie wszystkie wasze obowiązki, spełniając wszystko, co od was zależy, gdy należy działać. W tym tkwi tajemnica wewnętrznego spokoju, a zatem i duchowego zapału. Nie ma zapału bez spokoju i nie ma spokoju bez całkowitego powierzenia się Mnie³².
W listopadzie 1980 roku papież Jan Paweł II przybył do niemieckiej Fuldy. Podczas spotkania z miejscowymi katolikami padło pytanie o znaczenie przesłania z Fatimy. Jan Paweł II wówczas powiedział: „Musimy przygotować się niebawem na poważne próby, które mogą nawet zażądać od nas poświęcenia życia i całkowitego oddania się Chrystusowi. Z waszą i moją modlitwą będziemy mogli złagodzić te udręki, ale nie można ich uniknąć, bowiem tylko w ten sposób może nadejść prawdziwa odnowa w Kościele. Ileż to już razy odnowa Kościoła wymagała przelewu krwi?”³³.------------------------------------------------------------------------
¹ D. Quinto, _Disorientamento pastorale. La fallacia umanistica al posto della verità rivelata?_, Roma 2016.
² Nota końcowa biskupów podsumowująca drugą część Europejskiego Kontynentalnego Zgromadzenia Synodalnego w Pradze (12 lutego 2023), https://synod.org.pl/dokumenty-w-polskiej-wersji-jezykowej-zgromadzenia-synodalnego-w-pradze/.
³ Cyt. za: https://www.vaticannews.va/pl/kosciol/news/2023-02/kard-hollerich-istnieja-obawy-ze-biskupi.html.
⁴ Cyt. za: https://www.domradio.de/artikel/bischof-baetzing-zieht-bilanz-nach-kontinentaltreffen.
⁵ Cyt. za: https://pch24.pl/to-koniec-jednosci-biskupi-chca-synodalnego-kosciola-w-europie/.
⁶ A.M. Valli, _Leggenda del benigno imam che sanò lo scisma cattolico sulla famiglia_, „Il Foglio”, 9 stycznia 2015.
⁷ Cyt. za: https://www.youtube.com/watch?v=JjO9p3g5.
⁸ _We Francji pierwszy raz w historii więcej ateistów niż wierzących. Tak wynika z najnowszego badania_, PolskieRadio24, 21 września 2021.
⁹ _Los ataques a la libertad religiosa en España_, „Europapress Sociedad”, 6 października 2022.
¹⁰ Jan Paweł II, Adhortacja _Ecclesia in Europa_, nr 9.
¹¹ R.F. Inglehart, _Religion’s Sudden Decline. Why It’s Happening and What Comes Next_, Oxford 2020.
¹² Cytat biblijny za: _Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Biblia Tysiąclecia_, wyd. 5, Poznań 2005 .
¹³ G. Roche, Philippe Saint Germain, _Pie_ XII _devant l’histoire_, Paris 1933, s. 52–53.
¹⁴ G. Fazzini, S. Femminis, _Francesco. Il Papa delle prime volte – Tutte le sorprese di Bergoglio_, Cinisello Balsamo 2018.
¹⁵ Y. Congar, _Le peuple fidèle et la fonction prophétique de l’Eglise_, „Irenikon” 1951, nr 24, s. 440–466.
¹⁶ K. Rahner, _Trasformazione strutturale della Chiesa come compito e come chanse_, Brescia 1975.
¹⁷ J.M. Tillard, _Église d’églises. L’ecclésiologie de communion_, Paris 1987.
¹⁸ Franciszek, Adhortacja _Evangelii gaudium_, nr 46.
¹⁹ Tenże, _Przemówienie do Ruchów Charyzmatycznych_, Caserta, 28 lipca 2014 roku.
²⁰ Tenże, _Przemówienie podczas uroczystości upamiętniającej 50. rocznicę ustanowienia Synodu Biskupów_, 17 października 2015 roku, „L’Osservatore Romano” 2015, nr 11 (36), s. 4–8.
²¹ M. Matzuzzi, _Il gran programma del Vaticano_ III _per una Chiesa democratica_, „Il Foglio”, 20 lutego 2022.
²² _Cardinal Marx: „The Catechism is not set in stone. One is also allowed to doubt what it says”_, „Catholic News Agency”, 31 marca 2022.
²³ Cyt. za: https://www.ardmediathek.de/sendung/wie-gott-uns-schuf/Y3JpZDovL3JiYi1vbmxpbmUuZGUvd2llLWdvdHQtdW5zLXNjaHVm.
²⁴ Conferentia Episcopalis Scandiae, _Lettera Pastorale sulla Sessualità Umana_: http://magister.blogautore.espresso.repubblica.it/2023/03/26/l%E2%80%99arcobaleno-biblico-e-quello-lgbt-una-lettera-tutta-da-leggere-dei-vescovi-di-scandinavia/; L. Scrosati, _Vescovi scandinavi e gender: bene, ma solo in parte_, „La Nuova Bussola Quotidiana”, 29 marca 2023; _Kard. Eijk poprosił Papieża o encyklikę przeciw teorii gender_, „Vatican News”, 17 listopada 2022; W.J. Eijk, _De band van de liefde Katholieke huwelijksmoraal en seksuele ethiek_, Utrecht 2022; _Voderholzer und Hanke kritisieren Synodalen Weg_, „Die Tagespost”, 27 lutego 2023.
²⁵ Th. Hobbes, _Lewiatan_, tłum. C. Znamierowski, Warszawa 2005, s. 130.
²⁶ R. Skrzypczak, _Od grzechu do świętości_, „Pastores” 2019, nr 85, s. 12.
²⁷ _La Chiesa che conversa con gli uomini del suo tempo_, wywiad przeprowadzony przez Andrea Mondę z kard. Matteo Zuppim, arcybiskupem Bolonii, „L’Osservatore Romano”, 3 września 2022.
²⁸ Mt 24, 15, cytat w brzmieniu zastosowanym przez Huysmansa.
²⁹ J.K. Huysmans, _Là Bas_, Independently Published, 2018, s. 20.
³⁰ J.H. Newman, _O rozwoju doktryny chrześcijańskiej_, tłum. J.W. Zielińska, Warszawa 2000.
³¹ M. Houellebecq, _Interwencje 2020_, tłum. B. Geppert, Kraków 2021, s. 302–303.
³² Cyt. za: https://sfero.me/article/novena-abbandono-don-dolindo-ruotolo.
³³ Cyt. za: „Stimme des Glaubens” 1981, nr 10; por. T. Bertone, G. de Carli, _L’ultima veggente di Fatima_, Rizzoli 2007, s. 60.