Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Chrześcijaństwo dla współczesnych pogan. Myśli Pascala uporządkowane i wyjaśnione - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Format:
EPUB
Data wydania:
15 listopada 2023
49,90
4990 pkt
punktów Virtualo

Chrześcijaństwo dla współczesnych pogan. Myśli Pascala uporządkowane i wyjaśnione - ebook

Chrześcijaństwo dla współczesnych pogan

Myśli Pascala uporządkowane i wyjaśnione

Peter Kreeft

Autorzy większości współczesnych dzieł apologetyki chrześcijańskiej wychodzą z założenia, że nadal żyjemy w kulturze i cywilizacji chrześcijańskiej, a nasze społeczeństwo wciąż opiera się na zasadach ewangelicznych. Tymczasem, jak przekonuje Peter Kreeft, epoka ta zakończyła się wraz ze średniowieczem i obecnie mamy na powrót do czynienia z mentalnością człowieka niewierzącego – współczesnego poganina.

Kreeft nie ma wątpliwości, że Blaise Pascal był najlepszym apologetą od czasów średniowiecza, wyprzedził bowiem swoje pokolenie o przeszło 300 lat, dostrzegając nowy porządek zdechrystianizowanego, sekularnego świata. Spośród wszystkich Myśli Pascala, Kreeft wybrał najbardziej wybitne, intrygujące i najlepiej odpowiadające potrzebom współczesnego czytelnika. Książka ta stanowi swego rodzaju wirtualny kurs, w którym czytelnik interpretuje i rozważa najistotniejsze treści zawarte w Myślach, odkrywając ich dynamikę i bogactwo merytoryczne, a zarazem ich liryczny wydźwięk i głębię skłaniającą do refleksji. To niejako wspólne dzieło Pascala i Kreefta skierowane jest zarówno do sceptyków, niewierzących, jak i do współczesnych chrześcijan. Stanowi ono przy tym czytelne świadectwo prawdy i dobra, które są wpisane w chrześcijaństwo.

Spis treści

Przedmowa // 13

Część 1

Wprowadzenie // 29

1. Struktura // 31

2. Metoda // 43

Część 2

Problem: kondycja człowieka // 55

3. Nędza // 57

4. Paradoks wielkości i nędzy // 61

5. Marność // 83

6. Marność ludzkiej sprawiedliwości // 95

7. Nędza ludzkiego rozumu // 105

8. Próżność dogmatyzmu // 113

9. Marność filozofów // 123

10. Wyobcowanie: „Zagubieni w Kosmosie” // 129

11. Śmierć // 151

12. Grzech, egoizm i miłość własna // 157

Część 3

Dwa popularne pseudorozwiązania // 177

13. Rozrywka // 179

14. Obojętność // 199

Część 4

Droga do prawdziwego rozwiązania. Jak odnaleźć prawdę // 219

15. Żarliwe poszukiwanie prawdy // 223

16. Trzy wymiary rzeczywistości: ciało, umysł i serce // 231

17. Serce // 241

18. Wiara i rozum // 249

Część 5

Sześć wskazówek na drodze do wiary // 257

19. Dlaczego Bóg się ukrywa? // 259

20. Wiarygodność Pisma Świętego // 277

21. Żydzi // 281

22. Cuda // 285

23. Wyjątkowość chrześcijaństwa // 289

24. Chrześcijański klucz do poznania człowieka. Dwie podstawowe prawdy // 291

Część 6

Punkt zwrotny. Decyzja // 301

25. Zakład // 303

Część 7

Koniec drogi. Sens wszystkiego // 323

26. Chrystus // 325

27. Ciało Chrystusa – Kościół // 331

28. Doświadczenie Chrystusa // 339

Bibliografia // 349

Indeks osobowy // 351

Indeks rzeczowy // 353

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67634-25-0
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WY­KAZ FRAG­MEN­TÓW „MY­ŚLI” PAS­CALA OMÓ­WIO­NYCH W KSIĄŻCE

Część 1

Wpro­wa­dze­nie

1. Struk­tura (60, 187, 283)

2. Me­toda (111, 336, 420, 22, 9, 10, 588, 508)

Część 2

Pro­blem: kon­dy­cja czło­wieka

3. Nę­dza (437, 174, 389, 414, 429)

4. Pa­ra­doks wiel­ko­ści i nę­dzy (443, 417, 358, 418, 112, 434, 347, 348, 397, 349, 398, 409, 423, 416, 415, 430)

5. Mar­ność (134, 172, 955, 136, 140, 161, 81, 316, 147, 152, 150, 323, 162, 176, 367, 117, 366)

6. Mar­ność ludz­kiej spra­wie­dli­wo­ści (911, 293, 291, 294, 299, 298, 375, 383, 382)

7. Nę­dza ludz­kiego ro­zumu (413, 381, 320, 252, 82, 84)

8. Próż­ność do­gma­ty­zmu (175, 374, 434, 395)

9. Mar­ność fi­lo­zo­fów (79, 466, 509, 463, 464, 331)

10. Wy­ob­co­wa­nie: „Za­gu­bieni w Ko­smo­sie” (72, 206, 205, 427)

11. Śmierć (694, 213, 199, 218, 210, 183)

12. Grzech, ego­izm i mi­łość wła­sna (100, 453, 478, 477, 606, 560, 534, 455, 660, 492, 457, 508)

Część 3

Dwa po­pu­larne pseu­do­ro­zwią­za­nia

13. Roz­rywka (165b, 170, 168, 169, 139, 135, 129, 142, 143, 171, 379, 131)

14. Obo­jęt­ność (194, 217, 264, 198, 261, 384, 226, 211)

Część 4

Droga do praw­dzi­wego roz­wią­za­nia. Jak od­na­leźć prawdę

15. Żar­liwe po­szu­ki­wa­nie prawdy (237, 190, 236, 257, 98, 421, 229, 243, 422, 864)

16. Trzy wy­miary rze­czy­wi­sto­ści: ciało, umysł i serce (793, 280, 465, 443, 340, 67)

17. Serce (282, 277, 278, 3, 275)

18. Wiara i ro­zum (268, 254, 273, 253, 254, 270, 563, 267, 231, 248, 185, 903)

Część 5

Sześć wska­zó­wek na dro­dze do wiary

19. Dla­czego Bóg się ukrywa? (751, 771, 581, 557, 586, 242, 430, 758, 692, 609, 648)

20. Wia­ry­god­ność Pi­sma Świę­tego (710, 799, 801, 802)

21. Ży­dzi (620, 631, 610, 619)

22. Cuda (859, 815, 224, 470, 817)

23. Wy­jąt­ko­wość chrze­ści­jań­stwa (433, 468, 444, 541, 615)

24. Chrze­ści­jań­ski klucz do po­zna­nia czło­wieka.
Dwie pod­sta­wowe prawdy (537, 527, 526, 538, 530, 525, 431, 438, 556)

Część 6

Punkt zwrotny. De­cy­zja

25. Za­kład (241, 233, 240, 540)

Część 7

Ko­niec drogi. Sens wszyst­kiego

26. Chry­stus (543, 528, 797, 600, 548, 587, 588)

27. Ciało Chry­stusa – Ko­ściół (481, 482, 483, 476, 505, 862)

28. Do­świad­cze­nie Chry­stusa (553, 498, 785)PRZED­MOWA

Mu­sia­łem prze­brnąć przez wiele prac mo­ich stu­den­tów, które roz­po­czy­nały się od słów: „Pas­cal uro­dził się...”. Dla­tego na­wet nie przy­szłoby mi do głowy, by w pierw­szych sło­wach tej książki umiesz­czać tego ro­dzaju sztam­pową bio­gra­ficzną for­mułę. Mam na­dzieję, że nie przy­stę­pu­je­cie do czy­ta­nia Chrze­ści­jań­stwa dla współ­cze­snych po­gan wy­łącz­nie z na­dzieją po­zna­nia cie­ka­wo­stek z ży­cia ko­lej­nej oso­bi­sto­ści, którą w tym wy­padku jest Pas­cal, ale po to, by za­kosz­to­wać, a być może na­wet prze­łknąć słowa jego mą­dro­ści do­ty­czące wa­szego ży­cia.

Oto je­dyne fakty z ży­cia Pas­cala, które wy­dają mi się ważne w kon­tek­ście jego re­flek­sji.

1. Żył w XVII wieku, w cza­sach Kar­te­zju­sza – „ojca współ­cze­snej fi­lo­zo­fii”. Aż do XIX stu­le­cia Pas­cal był je­dy­nym fi­lo­zo­fem, który nie po­dą­żył za tłu­mem hoł­du­ją­cym kar­te­zjań­skiej me­to­do­lo­gii, którą w XVIII wieku błęd­nie okre­ślono mia­nem „oświe­ce­nia”. Owa me­to­do­lo­gia spro­wa­dzała się do upra­wia­nia fi­lo­zo­fii, a na­wet prak­ty­ko­wa­nia ca­łego ży­cia je­dy­nie na pod­sta­wie tego, co zo­stało na­ukowo zba­dane.

2. Pas­cal był zna­ko­mi­tym na­ukow­cem. Na uwagę za­słu­gują jego dzieła z za­kresu fi­zyki i ma­te­ma­tyki, a zwłasz­cza teo­rii praw­do­po­do­bień­stwa. To jemu za­wdzię­czamy po­wsta­nie pierw­szego kom­pu­tera (ma­szyny li­czą­cej), od­ku­rza­cza i sys­temu ko­mu­ni­ka­cji miej­skiej. Znał więc po­tęgę na­uki. Wie­dział rów­nież, w jaki spo­sób na­uka może uczy­nić czło­wieka lep­szym, mą­drzej­szym i szczę­śliw­szym.

3. Był uta­len­to­wa­nym dziec­kiem zna­ko­mi­cie kształ­co­nym pod okiem mą­drego i ko­cha­ją­cego ojca.

4. Jego sio­stra wy­brała po­wo­ła­nie za­konne. Po­dob­nie jak jego naj­lepsi przy­ja­ciele, rów­nież ona była jan­se­nistką, choć sam Pas­cal nie za­li­czał się do tego grona. Do tego wątku jesz­cze po­wrócę.

5. Zmarł jako trzy­dzie­sto­kil­ku­letni męż­czy­zna po dłu­giej, cięż­kiej cho­ro­bie.

6. Uro­dził się jako ka­to­lik i za­wsze był nim „na pa­pie­rze”. Do­świad­czył jed­nak „dru­giego na­wró­ce­nia”, które nadało jego ży­ciu nowy kie­ru­nek i sens. Gdyby nie ów punkt zwrotny, My­śli z pew­no­ścią ni­gdy by nie po­wstały.

Tyle o ży­ciu Pas­cala. Istotą ni­niej­szej książki jest ana­liza za­war­tych we wspo­mnia­nym to­mie tek­stów czy ra­czej no­ta­tek. W roku 1662 w swoim nie­skoń­czo­nym mi­ło­sier­dziu Bóg spra­wił bo­wiem, że za­le­d­wie trzy­dzie­sto­dzie­wię­cio­letni Pas­cal zmarł, nie do­koń­czyw­szy naj­więk­szego apo­lo­ge­tycz­nego dzieła w hi­sto­rii chrze­ści­jań­stwa.

Za­zwy­czaj zu­peł­nie nie po­tra­fimy po­jąć lo­giki, jaką kie­ruje się Bóg, na­da­jąc bieg dzie­jom świata. Zda­rza się jed­nak, że po­ja­wia się pewna wska­zówka, a za­słona ta­jem­nicy na mo­ment odro­binę się pod­nosi, tak że można przez chwilę oglą­dać to, co dzieje się za ku­li­sami. Pas­cal daje nam wła­śnie taki wgląd. Dla­czego Bóg nie po­zwo­lił Pas­ca­lowi ukoń­czyć dzieła, do któ­rego My­śli były je­dy­nie luźno na­szki­co­wa­nymi re­flek­sjami? Owe re­flek­sje można po­rów­nać do gru­zów fi­lo­zo­ficz­nego po­mnika roz­trza­ska­nego przez pio­run śmierci. Każdy, kto przy­stąpi do lek­tury dzieła Pas­cala, szybko po­zna od­po­wiedź. Te eseje są zbyt dy­na­miczne, zbyt żywe, by dały się ujarz­mić i spro­wa­dzić do po­staci usys­te­ma­ty­zo­wa­nej książki. Przy­wo­dzą na myśl ra­czej spo­sób wy­po­wia­da­nia się św. Fran­ciszka z Asyżu niż pre­cy­zyjne wy­wody św. To­ma­sza z Akwinu.

Ową róż­nicę traf­nie opi­sał Gil­bert Ke­ith Che­ster­ton:

Szkice mogą być uwa­żane je­dy­nie za por­trety w za­ry­sie. Ale wy­raźny kon­trast tych dwóch po­staci jest tak ude­rza­jący, że na­wet gdy­by­śmy obec­nie uj­rzeli syl­wetki owych lu­dzi scho­dzą­cych ku nam z pa­górka w swych za­kon­nych ha­bi­tach, kon­trast, który two­rzą, wy­da­wałby się na­wet ko­miczny. By­łoby to tak, jak­by­śmy wi­dzieli w od­dali syl­wetki Don Ki­chota i San­cho Pansy lub Fal­staffa i pana Chu­do­gęby. Święty Fran­ci­szek był chu­dym, ży­wym czło­wiecz­kiem, cien­kim jak nitka i drga­ją­cym jak na­pięta w łuku cię­ciwa, a w ru­chach po­dob­nym do strzały. Przez całe ży­cie da­wał nura, zni­kał lub gdzieś pę­dził. Go­nił za że­bra­kami, goły umy­kał do lasu, wkra­dał się na obcy sta­tek, wci­skał do na­miotu suł­tana ofia­ro­wu­jąc się wsko­czyć do ognia. Mu­siał być po­dobny do brą­zo­wego je­sien­nego li­ścia wi­ru­ją­cego w wiecz­nym tańcu na wie­trze; w rze­czy­wi­sto­ści jed­nak on sam był wia­trem.

Święty To­masz był wiel­kim, cięż­kim czło­wie­kiem, po­dob­nym do wołu; tłu­stym, po­wol­nym i spo­koj­nym; nie­zmier­nie ła­god­nym i wspa­nia­ło­myśl­nym, ale nie bar­dzo to­wa­rzy­skim; nie­śmia­łym nie­za­leż­nie od po­kory idą­cej w pa­rze ze świę­to­ścią – i roz­tar­gnio­nym nie­za­leż­nie od sta­ran­nie ukry­wa­nych do­świad­czeń z dzie­dziny transów i eks­tazy. Święty Fran­ci­szek był tak nie­cier­pliwy, a na­wet po­ryw­czy, że du­chowni, przed któ­rymi na­gle się zja­wił, brali go za sza­leńca. Święty To­masz był tak fleg­ma­tyczny, że ucznio­wie w szko­łach, do któ­rych uczęsz­czał, uwa­żali go za głupca. W isto­cie sam był tego ro­dzaju uczniem, ja­kich się cza­sem spo­tyka, któ­rzy wolą być uwa­żani za głup­ców niż do­pu­ścić, by bar­dziej przed­się­bior­cze pół­główki wdzie­rały się w ich wła­sne ma­rze­nia.

Po­pro­sić ta­kiego czło­wieka, by na­pi­sał zwy­czajną książkę, to jakby po­pro­sić bły­ska­wicę, aby usia­dła do por­tretu.

Wpraw­dzie Kwiatki Świę­tego Fran­ciszka można by w pew­nym kon­tek­ście okre­ślić jako „księgę” sta­no­wiącą jedną ca­łość, jest to jed­nak ra­czej zbiór opo­wie­ści świę­tego z Asyżu, po­dob­nie jak Ewan­ge­lia jest swego ro­dzaju zbio­rem słów Je­zusa. Tak samo My­śli Pas­cala bar­dziej przy­po­mi­nają ze­staw sen­ten­cji niż książkę.

Ża­den z trzech naj­więk­szych i naj­bar­dziej wpły­wo­wych na­uczy­cieli świata, ja­kimi byli Je­zus, So­kra­tes i Budda, nie na­pi­sał wła­sno­ręcz­nie żad­nego słowa, je­śli oczy­wi­ście nie li­czyć pi­sa­nia na pia­sku (po­rów­naj: J 8,6). Dla­czego? Uwa­żam, że z tej sa­mej przy­czyny, z ja­kiej Bóg nie po­zwo­lił Pas­ca­lowi do­żyć mo­mentu, w któ­rym ty­grys zo­stałby ujarz­miony – sen­ten­cje fi­lo­zofa, a więc roz­sy­pane perły, utwo­rzy­łyby spójną, zgrabną kom­po­zy­cję. Ge­niusz My­śli po­lega wła­śnie na cał­ko­wi­tym braku ar­ty­zmu w ich upo­rząd­ko­wa­niu.

Wie­dzę można prze­ka­zy­wać na dwa spo­soby. „Niż­szy” spo­sób prze­ka­zy­wa­nia wie­dzy to lek­tura książki, pod­czas gdy „wyż­szym” spo­so­bem jest zdo­by­wa­nie wie­dzy w co­dzien­nym ży­ciu. Wspo­mniane sen­ten­cje znaj­dują się gdzieś po­środku. Od­zwier­cie­dlają ów wyż­szy spo­sób prze­ka­zy­wa­nia mą­dro­ści, jaki prak­ty­ko­wali Chry­stus, So­kra­tes i Budda, i są temu spo­so­bowi bli­skie. Nic za­tem dziw­nego, że św. To­masz z Akwinu na­zwał So­kra­tesa naj­więk­szym fi­lo­zo­fem (Suma teo­lo­giczna III 42, 4). Po­dob­nie jak Chry­stus, na­uczał on bo­wiem „na spo­sób wyż­szy”. Z tego względu nie pi­sał też żad­nych ksią­żek.

My­śli Pas­cala są ży­wym two­rem. Tań­czą jak iskry. Spa­dają jak gromy, a każdy grom jest krótki i do­bitny. Cią­głość, jaką musi za­cho­wać au­tor dłu­giej książki, wy­maga umy­słu to­po­grafa. Taki był św. To­masz: aniel­ski, wy­my­ka­jący się ludz­kiemu do­świad­cze­niu, zdy­stan­so­wany i nie­skoń­cze­nie cier­pliwy. Z ko­lei Pas­cal ma w so­bie na­miętną nie­cier­pli­wość ko­chanka. Po­dob­nie jak św. Fran­ci­szek two­rzy bar­dziej wier­sze niż mapy.

Przy­cho­dzą mi do głowy je­dy­nie dwaj fi­lo­zo­fo­wie, któ­rzy tak jak Pas­cal ema­nują ży­ciem, a któ­rym jed­no­cze­śnie udało się ufor­mo­wać ze swo­jej pa­sji praw­dziwą księgę. To św. Au­gu­styn z jego Wy­zna­niami oraz Nie­tz­sche i jego Tako rze­cze Za­ra­tu­stra. O iro­nio, mamy więc do czy­nie­nia z pa­ła­ją­cym naj­więk­szą pa­sją chrze­ści­ja­ni­nem i peł­nym po­dob­nego za­pału an­ty­chrze­ści­ja­ni­nem. (Z ko­lei je­dy­nym pi­sa­rzem, któ­rego słowa wy­dają się wręcz wy­ska­ki­wać z kart książki, jest Fio­dor Do­sto­jew­ski. Wi­dać to szcze­gól­nie w jego Bra­ciach Ka­ra­ma­zow).

W jaki spo­sób można więc opi­sać styl Pas­cala? Aby to uczy­nić, spo­rzą­dzi­łem naj­pierw li­stę 20 czy 30 cech okre­śla­ją­cych jego twór­czość. Na­stęp­nie, pró­bu­jąc je upo­rząd­ko­wać, do­sze­dłem do wnio­sku, że można je po­dzie­lić na trzy ka­te­go­rie, z któ­rych każda od­nosi się do jed­nego z trzech wiel­kich ide­ałów sztuki i sa­mego ży­cia, ja­kimi są prawda, do­bro i piękno. Przyj­rzyjmy się naj­pierw temu ostat­niemu. Pas­cal jest elo­kwentny, li­ryczny, sub­telny, a przy tym nie­po­zba­wiony hu­moru i siły wy­razu, wy­ra­fi­no­wany, nie­zwy­kle bez­po­średni, za­dzi­wia­jący, do­sadny, pro­wo­ku­jący, przy­cią­ga­jący uwagę, ostry, nie­da­jący spo­koju, a na­wet bu­dzący strach. Gdy cho­dzi o prawdę, po­zo­staje jed­no­cze­śnie pre­cy­zyjny, ry­go­ry­styczny, do­kładny, obiek­tywny, kon­kretny i rze­telny. Po­sze­rza ho­ry­zonty czy­tel­nika. Wi­dać u niego kunszt na­ukowca. Wresz­cie do­bro: Pas­cal ema­nuje bły­sko­tli­wo­ścią, mą­dro­ścią i in­te­li­gen­cją. Przy tym wszyst­kim jest także cie­pły i zwraca się oso­bi­ście do czy­tel­nika. Do­strze­żemy u niego pa­sję, mi­łość i czu­łość. Po­krze­pia i przy­nosi ulgę. Po­trafi być bar­dzo roz­bra­ja­jący, oso­bi­sty i uczciwy. Jego spo­sób wy­po­wia­da­nia się przy­po­mina nar­ra­cję Je­zusa – jego Mi­strza. Je­stem prze­ko­nany, że po­dob­nie mu­siał brzmieć głos wy­do­by­wa­jący się ze środka pło­ną­cego krzewu.

Książkę lub au­tora można opi­sać na dwa spo­soby. Za­zwy­czaj mó­wimy o tym, co pi­sze, lub w jaki spo­sób for­mu­łuje my­śli. Cza­sem taka in­for­ma­cja zo­staje w pa­mięci. Jed­nak prze­my­śle­nia zna­mie­ni­tych au­to­rów szcze­gól­nie za­pi­sują się w na­szej pa­mięci ze względu na uczu­cia, ja­kie bu­dzi w nas lek­tura ich dzieł. Ja­kie uczu­cia to­wa­rzy­szą lek­tu­rze Pas­cala? Co dzieje się z czło­wie­kiem, kiedy czyta jego pi­sma? Po­zwolę so­bie od­po­wie­dzieć na to py­ta­nie.

Czy­ta­jąc Pas­cala, mo­żesz po­czuć się tak, jak­byś sie­dział na ka­ru­zeli w we­so­łym mia­steczku, je­chał lo­kalną drogą pełną dziur i wer­te­pów albo wpły­wał do pod­wod­nej ja­skini. Tak na­prawdę nie wiesz, czego się spo­dzie­wać. Co chwila za ro­giem po­ja­wia się coś no­wego i in­try­gu­ją­cego.

W pew­nej chwili, bez żad­nego ostrze­że­nia, strzała prze­szywa ci serce. W jed­nym mo­men­cie za­sty­gasz w ci­szy. Prze­sta­jesz od­dy­chać. Czas staje w miej­scu. Za­czy­nasz słu­chać. Uważ­nie wsłu­chu­jesz się w swoje serce. Pas­cal już nie mówi do cie­bie z kart książki ani nie jest gło­sem z prze­szło­ści. Masz wra­że­nie, jakby był tuż za tobą, jakby jego duch ści­gał cię i opa­sy­wał.

Jed­no­cze­śnie je­steś ab­so­lut­nie pewny, że wła­śnie do­tkną­łeś prawdy.

PAS­CAL NA DZI­SIEJ­SZE CZASY

Pas­cal jest pierw­szym no­wo­żyt­nym apo­lo­getą. To twórca „na obecne czasy”, po­nie­waż nie zwraca się do śre­dnio­wiecz­nych chrze­ści­jan, ale do dzi­siej­szych nie­wie­rzą­cych. Więk­szość współ­cze­snych dzieł apo­lo­ge­tyki chrze­ści­jań­skiej ce­chuje men­tal­ność śre­dnio­wie­cza. Do­ty­czy to szcze­gól­nie jed­nego ich aspektu. Au­to­rzy tych dzieł wy­cho­dzą z za­ło­że­nia, że na­dal ży­jemy w kul­tu­rze i cy­wi­li­za­cji chrze­ści­jań­skiej, a na­sze spo­łe­czeń­stwo wciąż opiera się na za­sa­dach ewan­ge­licz­nych. Nie. Mio­dowy mie­siąc się skoń­czył. Śre­dnio­wie­cze to już prze­szłość. Nie­stety, wieść o tym nie do­tarła jesz­cze do wielu umy­słów.

Do­tarła jed­nak do umy­słu Pas­cala. Au­tor Pro­win­cjał­ków wy­prze­dził swoje po­ko­le­nie o prze­szło 300 lat i kie­ruje swoje prze­sła­nie do współ­cze­snych po­gan, scep­ty­ków po­grą­żo­nych w gąsz­czu my­śli oraz nie­za­da­ją­cych so­bie zbyt wielu py­tań in­te­lek­tu­ali­stów nie­ma­ją­cych wiele wspól­nego z wiarą. Jako pierw­szy do­strzega nowy po­rzą­dek zde­chry­stia­ni­zo­wa­nego, po­zba­wio­nego sa­crum świata i wła­śnie do ta­kiego świata się zwraca – jest jed­nym z nas. Ta książka ma po­móc czy­tel­ni­kowi od­kryć go na nowo.

Za­sta­na­wia­łem się, czy nie za­ty­tu­ło­wać mo­jej pracy Święty dla wszyst­kich scep­ty­ków, ale Pas­cal nie był świę­tym, a po dru­gie pi­sał za­równo dla scep­ty­ków, jak i nie­scep­ty­ków. Jed­nak nie li­cząc sa­mej Bi­blii, nie znam żad­nej in­nej książki po­wsta­łej przed po­cząt­kiem XX wieku, któ­rej chrze­ści­jań­skie prze­sła­nie ni­czym strzała tra­fi­łoby da­lej i głę­biej do serc współ­cze­snych nie­wie­rzą­cych niż wła­śnie My­śli Pas­cala. Od 20 lat pro­wa­dzę na uni­wer­sy­te­cie za­ję­cia z przed­miotu „Wiel­kie dzieła li­te­ra­tury”. Oma­wiam pi­sma 40 wiel­kich fi­lo­zo­fów i teo­lo­gów Za­chodu. Ża­den z my­śli­cieli nie bu­dzi wśród mo­ich stu­den­tów ta­kiego za­in­te­re­so­wa­nia i za­chwytu, jak Pas­cal.

Dla­czego więc nie jest do­brze znany? Dla­czego, kiedy uczy­łem się hi­sto­rii fi­lo­zo­fii na czte­rech uni­wer­sy­te­tach i w ko­le­dżach, oma­wiano wszyst­kich wiel­kich fi­lo­zo­fów oprócz Pas­cala? „Późno cię umi­ło­wa­łem”, Pas­calu. Dla­czego po­zna­łem cię do­piero wtedy, kiedy sta­łem się sa­mo­dziel­nie pra­cu­ją­cym na­ukow­cem?

Być może wła­śnie dla­tego, że rów­nież myśl sa­mego Pas­cala jest nie­za­leżną fi­lo­zo­fią cho­dzącą wła­snymi ścież­kami w świe­cie współ­cze­snego oświe­ce­nia. Być może wła­śnie dla­tego, że Pas­cal to bar­dziej mę­drzec niż na­uko­wiec, bar­dziej czło­wiek niż „my­śli­ciel”, bar­dziej czło­wiek mą­dry niż oczy­tany. A prze­cież tym wła­śnie „umi­ło­wa­niem mą­dro­ści” po­winna być fi­lo­zo­fia. Nie­stety, od cza­sów So­kra­tesa za­brnę­li­śmy da­leko w nie­wła­ści­wym kie­runku. Po­mi­ja­nie Pas­cala ma rów­nież przy­czyny na­tury re­li­gij­nej. Ka­to­li­kom wy­daje się zbyt pro­te­stancki, a pro­te­stan­tom – zbyt ka­to­licki. Nie ozna­cza to jed­nak, ja­koby znaj­do­wał się gdzieś w nie­okre­ślo­nym „po­mię­dzy”.

Pro­te­stanci, któ­rzy za­po­znali się z ca­ło­ścią My­śli, nie mogą oprzeć się wra­że­niu, że Pas­cal był cał­ko­wi­cie bez­kom­pro­mi­so­wym, nie­prze­jed­na­nym i peł­nym pa­sji ka­to­li­kiem. We wszyst­kich aspek­tach, ja­kie róż­nią pro­te­stan­tyzm od ka­to­li­cy­zmu (Ko­ściół, święci, sa­kra­menty, pa­pież itd.), Pas­cal stał po stro­nie ka­to­li­ków. Jego po­słu­szeń­stwo Ko­ścio­łowi ka­to­lic­kiemu w tym wzglę­dzie nie po­zo­sta­wiało wąt­pli­wo­ści. Ufał Ko­ścio­łowi ka­to­lic­kiemu do tego stop­nia, że pod­po­rząd­ko­wał się mu na­wet wów­czas, gdy ten po­tę­pił pi­sma jego przy­ja­ciół pro­pa­gu­ją­cych jan­se­nizm, choć uczci­wość ta­kiej oceny można by po­sta­wić pod zna­kiem za­py­ta­nia.

Na wielu ka­to­li­ków już samo słowo „jan­se­nizm” działa jak płachta na byka. Czyż nie był he­re­zją? A czy Pas­cal nie był jan­se­ni­stą? Tak. Jan­se­nizm jest he­re­zją, ale Pas­cal jan­se­ni­stą nie był.

Osoby, które usi­łują przy­kleić Pas­ca­lowi ety­kietkę jan­se­ni­sty, przy­po­mi­nają tych, któ­rzy wszyst­kich chrze­ści­jan o ra­dy­kal­nych po­glą­dach okre­ślają jako „fun­da­men­ta­li­stów”. „Ety­kietka” mówi nam wię­cej o tym, który ją na­daje, niż o tym, który jest jej obiek­tem (za­zwy­czaj ujaw­nia trzy rze­czy: że nie szuka on prawdy, fak­tów ani pre­cy­zji, że od­rzuca or­to­dok­syjne chrze­ści­jań­stwo zo­rien­to­wane na nad­przy­ro­dzo­ność oraz że uważa się za „po­stę­po­wego”, co jed­nak dziś ozna­cza osobę o ni­skich stan­dar­dach mo­ral­nych).

Ja­kie za­tem są fakty? Czym był jan­se­nizm, a czym jest fi­lo­zo­fia Pas­cala?

Jan­se­nizm w for­mie po­tę­pio­nej przez Ko­ściół ozna­czał o wiele wię­cej niż apo­lo­gię ży­cia w od­osob­nie­niu czy nie­sku­pia­nie się na do­cze­sno­ści, o któ­rych czy­tamy w dziele Au­gu­sti­nus bi­skupa Jan­sena. Te dwa ele­menty sta­no­wią prze­cież czy­ste chrze­ści­jań­stwo, je­żeli chrze­ści­jań­stwo de­fi­niu­jemy jako re­ali­za­cję na­ucza­nia Chry­stusa.

Jan­se­ni­zmu nie można także zde­fi­nio­wać jako cał­ko­wi­tego, fa­na­tycz­nego umi­ło­wa­nia Boga i tego, co święte. Tak wła­śnie na­uczał Moj­żesz (po­rów­naj: Pwt 6,5), a Je­zus po­twier­dził, że na tym po­lega „całe Prawo i Pro­rocy” (Mt 22,40).

Istotą jan­se­ni­zmu nie było także uwy­dat­nie­nie po­wagi grze­chu i Bo­żego sądu. To rów­nież sta­nowi ele­ment na­ucza­nia Chry­stusa.

Jed­nakże zna­ko­mita więk­szość lu­dzi kry­tycz­nie od­no­szą­cych się do jan­se­ni­zmu poj­muje go wła­śnie w taki spo­sób i nie jest świa­doma skom­pli­ko­wa­nych teo­lo­gicz­nych błę­dów zwią­za­nych z mo­ral­nym mak­sy­ma­li­zmem i teo­lo­gicz­nym ukło­nem w stronę kal­wi­ni­zmu, które Ko­ściół po­tę­pił jako he­re­tyc­kie. Jan­se­nizm w po­pu­lar­nym ro­zu­mie­niu, a więc jako apo­lo­gia „in­nego” świata, „fa­na­tyzm” i pod­kre­śla­nie roli „sądu Bo­żego”, wy­daje się dziś naj­bar­dziej znie­na­wi­dzo­nym na­ucza­niem w oczach współ­cze­snego Za­chodu. Świat jest go­tów zro­bić wszystko, by po­zbyć się świa­do­mo­ści grze­chu, po­nie­waż jego smród do­cho­dzi już do sa­mego nieba i spra­wia, że w po­rów­na­niu z nim to, czego do­pusz­czano się w So­do­mie i Go­mo­rze, wy­gląda jak grzeczne na­bo­żeń­stwo.

Za­równo w Ko­ściele, jak i poza nim ist­nieje ol­brzy­mia spo­łeczna i psy­cho­lo­giczna pre­sja, by zi­gno­ro­wać, za­ne­go­wać i zde­wa­lu­ować pro­blem grze­chu, jak czy­nili to w cza­sach Pas­cala Luis de Mo­lina i inni je­zu­ici. (W Pro­win­cjał­kach Pas­cala można zna­leźć zna­ko­mitą sa­tyrę na ich te­mat. Uwaga! Są one wpraw­dzie na­pi­sane pięk­nym re­to­rycz­nym ję­zy­kiem, ale znaj­duje się tam wiele nie­ła­twych do prze­brnię­cia tech­nicz­nych tre­ści). Wy­daje się, że naj­waż­niej­sze py­ta­nie na świe­cie, a więc „co mam czy­nić, aby się zba­wić?” (Dz 16,30), nie zo­staje za­dane, a je­śli już się po­ja­wia, to wów­czas od­po­wie­dzią nie jest na­ro­dze­nie się na nowo, lecz po pro­stu na­ro­dze­nie się, nie do in­nego świata, ale do tego świata, nie w po­sta­wie po­kory, ale ra­czej to­le­ran­cji, nie w du­chu za­par­cia się sie­bie, ale szu­ka­nia sie­bie (po­rów­naj: Mt 16,24). Jed­nak na­wet gdyby każdy głos sły­szalny na świe­cie na­uczał „ewan­ge­lii” du­cho­wego au­to­ero­ty­zmu, to nie umilkną dwa głosy, które nie­ustan­nie będą nam przy­po­mi­nały, że je­ste­śmy grzesz­ni­kami, któ­rzy po­trze­bują Zba­wi­ciela: to głos na­szego su­mie­nia w nas oraz głos Boga do­cho­dzący spoza nas i prze­ma­wia­jący przez Pi­smo Święte, wszyst­kich pro­ro­ków i świę­tych, a przede wszyst­kim po­przez na­ucza­nie Je­zusa i Jego żywy Ko­ściół. I to wła­śnie od tych dwóch gło­sów – nie od głosu spo­łe­czeń­stwa – ni­gdy nie uciek­niemy, czy to w tym ży­ciu, czy w przy­szłym. Warto więc za­przy­jaź­nić się z nimi, na­wet je­śli ozna­cza to wojnę z ca­łym świa­tem. Taki wy­bór za­wsze bę­dzie lep­szy. To czy­ste chrze­ści­jań­stwo.

Ka­to­licy, któ­rzy się­gną po tę książkę, mogą od­nieść wra­że­nie, że Pas­cal był pro­te­stanc­kim, ewan­ge­licz­nym szpie­giem. To je­dy­nie w dwóch trze­cich prawda. Był „ewan­ge­liczny” w tym sa­mym sen­sie co Je­zus; był także szpie­giem po­dob­nie jak Søren Kier­ke­ga­ard, który sta­rał się „na nowo prze­my­cić chrze­ści­jań­stwo do chry­stia­ni­zmu”. Pas­cal nie był jed­nak pro­te­stan­tem.

Na pierw­szy rzut oka wy­daje się, że jego bez­kom­pro­mi­sowy ka­to­li­cyzm służy bar­dziej pa­le­niu mo­stów mię­dzy ka­to­li­kami a pro­te­stan­tami niż ich bu­do­wa­niu. W rze­czy­wi­sto­ści jed­nak Pas­cal bu­duje mo­sty po­mię­dzy pew­nymi ka­to­li­kami a pew­nymi pro­te­stan­tami, a mię­dzy in­nymi przed­sta­wi­cie­lami obu wy­znań – bu­rzy je. Ka­to­li­cyzm bu­dzi bo­wiem głę­boki strach za­równo wśród bar­dzo li­be­ral­nych, jak i bar­dzo kon­ser­wa­tyw­nych pro­te­stan­tów. Dla li­be­ra­łów „ka­to­lik jest do­bry tylko wtedy, kiedy jest złym ka­to­li­kiem”, jak prze­śmiew­czo pod­su­mo­wał ksiądz Geo­rge Rüt­tler. Z ko­lei wielu ra­dy­ka­łów uważa ka­to­li­ków za po­gan, a więc na­wet nie chrze­ści­jan: „wy­znaw­ców Ko­ścioła”, „wy­znaw­ców pa­pieża”, „wy­znaw­ców Ma­ryi”, „wy­znaw­ców świę­tych”, „czci­cieli prze­są­dów” czy na­wet „czci­cieli do­brych uczyn­ków”. Jed­nak Pas­cal bu­duje mo­sty mię­dzy ka­to­li­kami a ewan­ge­licz­nymi pro­te­stan­tami, uka­zu­jąc, jak bar­dzo ewan­ge­liczny i chry­sto­cen­tryczny może być umysł ka­to­lika (roz­dział 28). Pas­cal nie­świa­do­mie do­ko­nał tego sa­mego, co wiele lat póź­niej zre­ali­zo­wał Clive Sta­ples Le­wis w dziele Chrze­ści­jań­stwo po pro­stu. Obu au­to­rom udało się uwy­dat­nić wspólny fun­da­ment róż­nych wy­znań chrze­ści­jań­skich ukryty nieco pod mu­rami wza­jem­nych róż­nic.

Au­ten­tyczne po­jed­na­nie mię­dzy ka­to­li­kami i pro­te­stan­tami, które z pew­no­ścią jest pra­gnie­niem Chry­stusa (J 17,21; 1 Kor 1,10–13) może do­ko­nać się tylko w je­den spo­sób, bez­kom­pro­mi­sowo i z mocą, nie po­przez sła­bość. Fakt, że Pas­cal, po­dob­nie jak św. Au­gu­styn, wy­daje się za­równo „zbyt ka­to­licki”, jak i „zbyt pro­te­stancki”, wska­zuje drogę do tego po­jed­na­nia. W czym więc tkwi se­kret? To pro­ste. Cho­dzi o to, by cała chrze­ści­jań­ska or­kie­stra grała w har­mo­nii (nie­ko­niecz­nie uni­sono), a jest to moż­liwe wtedy i tylko wtedy, kiedy wszy­scy mu­zycy będą mieli „czy­ste serca”, by „pra­gnąć jed­nej i tej sa­mej rze­czy” – jak nie­zwy­kle traf­nie okre­ślił to Kier­ke­ga­ard – i bę­dzie ich łą­czyło ab­so­lutne dą­że­nie do speł­nie­nia woli ich wspól­nego dy­ry­genta – Chry­stusa. Ab­so­lut­nym cen­trum ka­to­li­cy­zmu jest Chry­stus. Ab­so­lut­nym cen­trum pro­te­stan­ty­zmu rów­nież jest Chry­stus. Dla­tego też śro­do­wi­ska ka­to­lic­kie i pro­te­stanc­kie mogą zbli­żać się do sie­bie je­dy­nie w ru­chu od­środ­ko­wym. Koła mogą je­chać ra­zem tylko wtedy, gdy mają wspólną oś.

Ową osią jest Chry­stus i to wła­śnie do Niego i tylko do Niego stara się do­pro­wa­dzić nas Pas­cal po­przez po­szcze­gólne re­flek­sje za­warte w My­ślach. Każdy frag­ment i każde słowo są ka­mie­niami mi­lo­wymi na dro­dze pro­wa­dzą­cej do tego sa­mego Chry­stusa – zna­kiem wska­zu­ją­cym drogę do tego sa­mego domu. Cała struk­tura ar­gu­men­ta­cji, jaką po­słu­guje się Pas­cal, jest na wskroś chry­sto­cen­tryczna. Po­zwól­cie, że od razu na wstę­pie zdra­dzę całą ta­jem­nicę i już na po­czątku przy­to­czę osta­teczną kon­klu­zję, jaką sfor­mu­ło­wał Pas­cal:

Nie tylko nie znamy Boga ina­czej niż przez Chry­stusa, ale i sie­bie sa­mych znamy je­dy­nie przez Chry­stusa; znamy ży­cie i śmierć je­dy­nie przez Chry­stusa. Poza Chry­stu­sem nie wiemy, ani co to na­sze ży­cie, ani śmierć, ani Bóg, ani my sami. (548)

Ist­nieje tylko dwóch pi­sa­rzy, któ­rych dzieła mo­głyby mieć sil­niej­sze eku­me­niczne od­dzia­ły­wa­nia i sta­no­wić most po­ro­zu­mie­nia mię­dzy wy­zna­niami. Są nimi św. Au­gu­styn oraz C.S. Le­wis. Obaj wy­zna­wali tę samą ta­jem­nicę, wie­rząc, że Chry­stus jest w cen­trum. Pas­cal za­wsze uwa­żał się za du­cho­wego po­tomka św. Au­gu­styna. Kiedy au­tor My­śli za­cho­ro­wał, roz­dał swoje książki, a po­sia­dał jak na tamte czasy dość po­kaź­nych roz­mia­rów bi­blio­tekę. Po­zo­sta­wił so­bie tylko dwa dzieła, które miały ży­wić jego umysł aż do śmierci: Pi­smo Święte oraz Wy­zna­nia. „Mą­dry wy­bór”, sko­men­to­wał Mal­colm Mug­ge­ridge. To mą­dry ko­men­tarz.

CZYM JEST TA KSIĄŻKA I CZEMU SŁUŻY?

Ten tom nie opo­wiada po pro­stu o Pas­calu ani go nie tłu­ma­czy. To stra­te­gia wo­jenna, w któ­rej słowa Pas­cala wal­czą na polu bi­twy ni­czym ka­wa­le­ria. Pas­cal jest bar­dzo szyb­kim ko­niem. (Za­wsze uwa­ża­łem ko­nie za nie­sa­mo­wi­cie uprzejme zwie­rzęta, skoro po­zwa­lają czło­wie­kowi się ujeż­dżać. Dzię­kuję Pas­ca­lowi, że po­zwo­lił ma­łemu chłopcu osio­dłać ogiera).

Ta książka nie jest też „wy­ja­śnie­niem” Pas­cala, bo on nie po­trze­buje wy­ja­śnie­nia. Chrze­ści­jań­stwo dla współ­cze­snych po­gan ma uka­zać Pas­cala w ca­łym jego bla­sku, tak jak się po­ka­zuje ude­ko­ro­waną cho­inkę na Boże Na­ro­dze­nie.

A więc mamy do czy­nie­nia z książką na te­mat in­nej książki. Ach, po­wiało nudą. Brzmi jak ciężka, na­ukowa roz­prawa. Nic z tych rze­czy. Dla­czego nie? Po­sta­ram się wy­ja­śnić. Książki na te­mat in­nych ksią­żek mo­żemy po­dzie­lić na sześć ka­te­go­rii.

1. Nowe edy­cje da­nej pu­bli­ka­cji.

2. Nowe wy­da­nia, w któ­rych edy­tor zmie­nia po­dział tek­stu. Przy­kła­dem może być tu Pi­smo Święte.

3. Stresz­cze­nia.

4. Nowe wy­da­nia, w któ­rych zmia­nie ulega układ czy też ko­lej­ność tek­stów. Po­dobny za­bieg sto­suje się rzadko, chyba że mamy do czy­nie­nia ze spu­ści­zną w ro­dzaju tej, którą po­zo­sta­wił nam Pas­cal – ty­siąc nie­upo­rząd­ko­wa­nych my­śli, które przy­po­mi­nają ele­menty nie­zło­żo­nego jesz­cze krysz­ta­ło­wego ży­ran­dola.

5. Ko­men­ta­rze, ob­ja­śnie­nia i in­ter­pre­ta­cje prze­sła­nia au­tora. Im ja­śniej wy­raża się au­tor, tym mniej­sza jest po­trzeba two­rze­nia ta­kich opra­co­wań. W przy­padku Pas­cala wy­dają się one pra­wie zu­peł­nie zbędne.

6. De­ko­ra­cje, a więc swo­bodne uzu­peł­nie­nia my­śli au­tora, do­po­wie­dze­nia, na ja­kie po­zwala so­bie jego uczeń.

Tym wła­śnie – „de­ko­ra­cją” – jest Chrze­ści­jań­stwo dla współ­cze­snych po­gan. Przy­po­mina formę li­te­racką, którą ra­bini okre­ślają jako mi­drasz. Co cie­kawe, próżno szu­kać po­dob­nych form wy­razu we współ­cze­snym pi­śmien­nic­twie. Być może stoi za tym współ­cze­sny in­dy­wi­du­alizm. Każdy chce być au­to­rem ory­gi­nału, pod­czas gdy prze­szłość i tra­dy­cja nie cie­szą się zbyt wiel­kim po­wa­ża­niem.

Czy­tel­nik może za­sta­na­wiać się, dla­czego za­war­łem w tek­ście je­dy­nie około po­łowy stron dzieła Pas­cala oraz tylko 203 z 993 ese­jów. Dla­czego mamy przed sobą książkę, któ­rej au­to­rem w po­ło­wie jest Pas­cal, a w po­ło­wie Kre­eft? Dla­czego nie wy­łącz­nie Pas­cal? Dla­czego ktoś miałby ku­po­wać tę wer­sję i po­słu­gi­wać się nią, za­miast ko­rzy­stać z peł­nego, po­zba­wio­nego „ozdób” wy­da­nia My­śli? Czy nie le­piej by­łoby sma­ko­wać Pas­cala w czy­stej po­staci?

Po pierw­sze, na­leży się­gnąć po ory­gi­nał. An­glo­ję­zyczny czy­tel­nik po­wi­nien się za­opa­trzyć w tłu­ma­cze­nie Al­bana J. Kra­il­she­imera wy­daw­nic­twa Pen­guin. Lek­tura ory­gi­nału jest jak wyj­ście do lasu i ścię­cie bo­żo­na­ro­dze­nio­wego świerka, na­to­miast lek­tura ni­niej­szego tomu przy­po­mina ra­czej ob­cię­cie (wielu) nie­po­trzeb­nych ga­łą­zek i ubra­nie drzewka w świą­teczne ozdoby. Jed­nak nie­ważne, jak pięk­nie zo­stała ude­ko­ro­wana cho­inka, naj­pięk­niej­szą rze­czą jest za­wsze obec­ność sa­mego drzewka. „Głupcy jak ja przy wier­szach sie­dzą, lecz tylko Bóg mógł stwo­rzyć drzewo”. Dla­tego też za­bieg, któ­rego do­ko­na­łem w tej książce, a który po­lega na pre­zen­to­wa­niu słów Pas­cala po­gru­bioną czcionką, ma cha­rak­ter sym­bo­liczny.

Warto prze­czy­tać czy­stego Pas­cala bez mo­ich słów albo (a) przed lek­turą po­łą­czo­nego tek­stu mo­jego i Pas­cala, albo (b) po lek­tu­rze po­łą­czo­nego tek­stu mo­jego i Pas­cala, albo (c) za­miast lek­tury po­łą­czo­nego tek­stu mo­jego i Pas­cala. Sta­nąć na dro­dze sło­wom Pas­cala to ostat­nia rzecz, ja­kiej pra­gnął­bym w kon­tek­ście tej książki. Nie chciał­bym wy­stę­po­wać w roli gry­ma­śnego swata. Słowa Pas­cala roz­brzmie­wają ni­czym dzwon. Śnieg, który spada na dzwon, wy­głu­sza jego czy­ste brzmie­nie. Nie chciał­bym, aby moje słowa były tym śnie­giem. Chcę być prze­wod­ni­kiem, który wska­zuje to, co ważne.

Po dru­gie, po­łowa za­pi­sków Pas­cala (ta, którą po­mi­ną­łem) nie sta­nowi szcze­gól­nie wy­bit­nych ani na­wet in­te­re­su­ją­cych re­flek­sji (chyba, że czyta się My­śli z per­spek­tywy na­ukowca). Część z nich jest na­tury tech­nicz­nej, nie­które są zu­peł­nie zbędne, inne prze­sta­rzałe i nie­przy­sta­jące do cza­sów współ­cze­snych, jak choćby cią­gnące się bez końca szcze­góły ana­lizy Sta­rego Te­sta­mentu. Nie jest to je­dy­nie moja opi­nia. Pra­wie wszy­scy czy­tel­nicy zga­dzają się ze mną co do tego, które za­pi­ski są war­to­ściowe i in­te­re­su­jące. Wszyst­kie zna­la­zły miej­sce w tej książce.

Po trze­cie moja „de­ko­ra­cja” naj­waż­niej­szych frag­men­tów My­śli Pas­cala jest także próbą wpro­wa­dze­nia czy­tel­nika do mo­jej sali wy­kła­do­wej. Ra­zem z mo­imi stu­den­tami czy­tam, in­ter­pre­tuję i oma­wiam naj­istot­niej­sze aspekty da­nej książki. Za­wsze uwa­ża­li­śmy me­todę ana­li­tycz­nego ob­ja­śnia­nia tek­stu za naj­bar­dziej sku­teczny, a za­ra­zem naj­bar­dziej in­te­re­su­jący spo­sób na­ucza­nia. Za­po­zna­jąc się z tre­ścią Chrze­ści­jań­stwa dla współ­cze­snych po­gan, czy­tel­nik może tym sa­mym stać się uczest­ni­kiem mo­ich za­jęć bez ko­niecz­no­ści po­dróży do Bo­stonu i opła­ca­nia cze­snego. Prze­niosę ten kurs do two­jego domu. Wy­star­czy, że weź­miesz do ręki moją książkę.

Moje no­tatki sta­no­wią swego ro­dzaju od­po­wied­nik mo­ich wy­kła­dów. Za­zwy­czaj są one krót­kie i zwię­złe. Naj­czę­ściej dzielę je na nie­wiel­kie od­rębne pod­punkty na wzór My­śli. Przy­po­mi­nam tym sa­mym mamę, która bie­rze duży ka­wa­łek mięsa i kroi go na małe ka­wałki, by było ła­twiej strawne dla jej ma­łego dziecka. Po­dobną me­todę za­sto­so­wał św. To­masz z Akwinu w swo­jej Su­mie teo­lo­gicz­nej. Pas­cal był mi­strzem krót­kiej formy wy­razu i stresz­cza­nia waż­nych my­śli w kilku sło­wach. Suk­ces swo­jego stylu za­wdzię­cza temu, że po­dob­nie jak mi­strzo­wie ja­poń­skiej ike­bany czy zna­mie­nici twórcy chiń­skich pej­zaży wie­dział, co kon­kret­nie można po­mi­nąć.

*

Książka po­wstała dla dwóch grup czy­tel­ni­ków, po­dob­nie jak sfor­mu­ło­wane 300 lat temu My­śli. W pierw­szej ko­lej­no­ści skie­ro­wa­łem ją do scep­ty­ków, ate­istów i współ­cze­snych nie­wie­rzą­cych. Są to swego ro­dzaju in­dy­wi­du­alne „re­ko­lek­cje” dla nich, roz­bu­do­wany eks­pe­ry­ment, a na­wet mo­dli­twa. Pi­sa­łem ją jed­nak rów­nież z my­ślą o chrze­ści­ja­nach – z jed­nej strony o sa­mych apo­lo­ge­tach, z dru­giej – o wie­rzą­cych, chcąc po­móc im w przyj­rze­niu się wła­snemu wnę­trzu.

Współ­cze­sna apo­lo­ge­tyka chrze­ści­jań­ska po­zo­sta­wia wiele do ży­cze­nia, przyj­muje bo­wiem jedną z dwóch form, z któ­rych każda jest nie­pełna. Je­śli po­zo­staje ści­śle wierna dok­try­nie, wów­czas jej spo­sób prze­kazu wy­daje się naj­czę­ściej na­iw­nie bez­oso­bowy. Je­śli z ko­lei jest psy­cho­lo­gicz­nie głę­boka, to pod wzglę­dem teo­lo­gicz­nym za­zwy­czaj osiada na mie­liź­nie. Na­ucza­nie Pas­cala, po­dob­nie zresztą jak Chry­stusa, ce­cho­wała jed­nak za­równo głę­bia umy­słu, jak i serca. Chry­stus był dla Pas­cala pierw­szym mo­de­lem, z któ­rego ten brał przy­kład we wszyst­kim, rów­nież gdy cho­dzi o styl. Wy­star­czy po­rów­nać ze sobą ich dzieła, a na­stęp­nie ze­sta­wić je z pu­bli­ka­cjami wy­bit­nych psy­cho­lo­gów, fi­lo­zo­fów i teo­lo­gów, aby od­kryć, jak bli­ski Je­zu­sowi był Pas­cal.

*

Układ tek­stu, a także kie­ru­nek i me­toda roz­wa­żań za­war­tych w My­ślach znaj­duje od­zwier­cie­dle­nie rów­nież w tym, jak upo­rząd­ko­wa­łem swoją pu­bli­ka­cję. Za­czy­nam od „Złej No­winy”, aby osta­tecz­nie dojść do Do­brej. Prze­cho­dzę od pro­blemu do roz­wią­za­nia, od dia­gnozy do te­ra­pii.

I. PRO­BLEMY: nę­dza du­chowa, próż­ność, nie­spra­wie­dli­wość, ir­ra­cjo­na­lizm, wy­ob­co­wa­nie, śmierć, grzech, ego­izm.

II. DWA PO­PU­LARNE PSEU­DO­RO­ZWIĄ­ZA­NIA: roz­rywka i obo­jęt­ność.

III. DROGA DO PRAW­DZI­WEGO ROZ­WIĄ­ZA­NIA: droga serca.

IV. DE­CY­ZJA: za­kład.

V. ZA­KOŃ­CZE­NIE I WNIO­SEK: osoba Chry­stusa.

We­dług Pas­cala wszyst­kie wy­da­rze­nia w na­szym ży­ciu przy­po­mi­nają palce, które wska­zują w jed­nym kie­runku – na Chry­stusa. My­śli uczą nas sztuki po­dą­ża­nia za tymi wska­zu­ją­cymi pal­cami. Zda­niem Pas­cala ele­menty ota­cza­ją­cego nas świata są nie tylko tym, co wi­dzimy, ale sta­no­wią znaki wska­zu­jące kon­kretną rze­czy­wi­stość. Od­czy­ty­wa­nie zna­ków na nie­bie było umie­jęt­no­ścią, którą po­sia­dała więk­szość lu­dzi w sta­ro­żyt­no­ści, ale któ­rej bra­kuje więk­szo­ści nam współ­cze­snych.

Roz­pacz­li­wie po­trze­bu­jemy tych zna­ków, po­nie­waż sami za­gu­bi­li­śmy się w zło­wro­gim le­sie.

Twa­rze nad baru kra­wę­dzią

Lgną do co­dzien­nych po­cie­szeń:

Nie wolno zga­snąć tym świa­tłom,

Nie wolno za­milk­nąć or­kie­strze,

Zma­wiają się wszyst­kie kon­wen­cje,

Ażeby nasz ba­stion zgrzebny

Ob­lec w przy­tulny plusz me­bli,

Stłu­mić w nas lęki dzie­cięce:

Zgu­bieni w le­sie, gdzie stra­szy,

Drżymy przed nocą, świad­kiem

Wy­stęp­ków i nie­szczęść na­szych.

My­śli wska­zują nam drogę przez wnę­trze zło­wro­giego lasu, wy­pro­wa­dzają nas z niego i wiodą do Domu. Mają cha­rak­ter pro­fe­tyczny, po­nie­waż zo­stały na­pi­sane na miarę na­szych cza­sów – bar­dziej niż na miarę cza­sów sa­mego Pas­cala. Prze­sła­nie tego dzieła się nie de­wa­lu­uje. Wręcz prze­ciw­nie, z upły­wem czasu zy­skuje na ak­tu­al­no­ści.

Chrze­ści­jań­stwo dla współ­cze­snych po­gan jest za­pro­sze­niem do po­dróży z Pas­ca­lem – do po­dróży, która może za­dzi­wia­jąco przy­po­mi­nać twoje wła­sne ży­cie. To swego ro­dzaju mapa dro­gowa – a na­wet coś wię­cej: to prak­tyczny i bar­dzo przy­datny ze­staw wska­zó­wek sie­dem­na­sto­wiecz­nego prze­wod­nika uzu­peł­niony przez spo­strze­że­nia jego dwu­dzie­sto­wiecz­nego ucznia.

STRUK­TURA „MY­ŚLI”

Za­le­d­wie dzie­więć frag­men­tów przy­po­mina ukoń­czone eseje lub roz­działy two­rzące ca­łość:

1. Wiel­kość i nę­dza (430)

2. Do­gma­tyzm i scep­ty­cyzm (434)

3. Nie­sto­su­nek czło­wieka (72)

4. Mi­łość wła­sna (100)

5. Roz­rywka (139)

6. Obo­jęt­ność (194)

7. Za­kład (233)

8. Dwie pod­sta­wowe prawdy (556)

9. Ta­jem­nica Je­zusa (553)

Je­śli czy­tel­nik chciałby od­być „epicką po­dróż” przez te frag­menty My­śli, które sta­no­wią spójną, go­tową ca­łość, może ogra­ni­czyć się do lek­tury wy­mie­nio­nych tu dzie­wię­ciu ese­jów. Je­śli czy­tel­nik pra­gnie za­kosz­to­wać nieco wię­cej i chciałby za­po­znać się ze wszyst­kimi słyn­nymi i pięk­nymi sen­ten­cjami Pas­cala, może prze­czy­tać 51 frag­men­tów, które w moim „prze­wod­niku” zo­stały wy­dru­ko­wane po­gru­bioną czcionką. Z ko­lei cały „prze­wod­nik” za­wiera za­le­d­wie 203 sen­ten­cje spo­śród 993 w ory­gi­nale.

Kiedy my­ślę o mo­jej edu­ka­cji w ko­le­dżu czy na uni­wer­sy­te­cie i za­daję so­bie py­ta­nie, czego tak na­prawdę na­uczy­łem się przez ten czas, co miało trwałą war­tość, co zo­stało mi w gło­wie z tych 30 lat na­uki i co będę pa­mię­tał na łożu śmierci, wów­czas przy­cho­dzi mi do głowy nie ty­siąc róż­nych in­for­ma­cji, ale trzy wiel­kie idee. Z tej ra­cji po­sta­no­wi­łem po­dzie­lić moją książkę na roz­działy sku­pione wo­kół 26 wiel­kich idei, po­dob­nie jak w przy­padku My­śli. W ten spo­sób za­miast ana­li­zo­wać 993 frag­menty, ogra­ni­czy­łem się na do­brą sprawę do 26, co na­leży trak­to­wać ra­czej jako za­letę niż jako brak. Re­ali­zuję bo­wiem w ten spo­sób stra­te­gię Pas­cala. Po­lega ona na tym, by wpro­wa­dzić nas na wą­ską, za­tło­czoną drogę, z któ­rej ist­nieją tylko dwa wyj­ścia (do góry lub na dół), za­miast po­zwo­lić nam kro­czyć szer­szą drogą, gdzie mie­li­by­śmy wpraw­dzie wię­cej miej­sca, ale po­zo­sta­li­by­śmy przy tym z wie­loma nie­wy­ja­śnio­nymi py­ta­niami. Kul­mi­na­cją tej stra­te­gii jest „za­kład”. Po­dob­nie jak Chry­stus, Pas­cal do­pro­wa­dza nas do punktu, w któ­rym mu­simy do­ko­nać ab­so­lut­nego ży­cio­wego wy­boru: „albo-albo” – do miej­sca, gdzie ist­nieją już tylko moż­li­wo­ści, na roz­staj dróg. Tym miej­scem jest krzyż.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij