- promocja
Chwała Aten - ebook
Chwała Aten - ebook
Pasjonująca opowieść o tym, jak niewielkie miasto-państwo w starożytnej Grecji przeistoczyło się w cywilizację, która zmieniła świat.
Ateńczycy wprowadzili pierwszą prawdziwą demokrację, co zrewolucjonizowało system rządów. Stworzyli koncepcje filozoficzne, nad którymi do dziś łamią sobie głowy najtęższe umysły. Przecierali szlaki w sztuce – tragedii, komedii, architekturze i rzeźbie. Jak to możliwe, że niewielka, dwustutysięczna społeczność wydała wybitne umysły w tak wielu dziedzinach?
Everitt tka swoją barwną historię z sugestywnych portretów utalentowanych, zręcznych, ambitnych, nierzadko pozbawionych skrupułów Ateńczyków, którzy przyczynili się do rozkwitu miasta. Znajdziemy wśród nich Temistoklesa, genialnego stratega , który powiódł Greków do zwycięstwa nad potężnymi Persami; Peryklesa, najwybitniejszego ateńskiego męża stanu; Demostenesa, największego mówcę, który zagrzewał Ateńczyków do obrony tak drogiej im wolności przed zakusami króla macedońskiego Filipa, ojca Aleksandra Wielkiego. W opowieści o złotym wieku Aten autor często oddaje głos ówczesnym politykom, pisarzom, myślicielom, obficie czerpiąc ze źródeł – co jeszcze bardziej ożywia tę frapującą narrację.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8062-881-6 |
Rozmiar pliku: | 4,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jako małe dziecko pożerałem wiktoriańską książeczkę z opowieściami zaczerpniętymi z greckiej i rzymskiej mitologii. Przeczytałem każde słowo, wyjąwszy przesłodzone wiersze zdobiące co poniektóre stronice.
Babka po mieczu dostrzegła moje zainteresowanie starożytnością i kupiła mi trzy książeczki z serii Penguin Classics, podówczas nowego wydawnictwa. Wybrała Iliadę i Odyseję Homera w przekładzie E.V. Rieu oraz tłumaczenie Uczty Platona. Jako żonie rolnika brakowało jej klasycznego wykształcenia i ostatnia z tych książek okazała się zbyt dojrzała dla dziecka, mącąc mu w głowie wzmiankami o helleńskim homoseksualizmie. Nie mogłem jednak trafić lepiej, by zakosztować greckiej cywilizacji. Homer i Platon wprowadzili mnie w nowy, czarujący świat, który – mimo iż pełen tragedii i rzezi – promieniował słonecznym, przejrzystym blaskiem wolnego umysłu.
Na przestrzeni dwóch stuleci, w V i IV w. p.n.e., starożytni Ateńczycy czynili zdumiewające postępy niemal na każdym polu działalności. Stworzyli jedyną prawdziwą i pełną demokrację (nazwa ta również pochodzi z greki), jaka kiedykolwiek funkcjonowała poza antykiem. Podczas gdy my wybieramy przedstawicieli działających w naszym imieniu, ówcześni obywatele poprzez uczestnictwo w zgromadzeniach sami podejmowali najważniejsze decyzje. (Muszę poczynić tu zastrzeżenie: prawa wyborcze przysługiwały jedynie dorosłym mężczyznom, wykluczono zatem dwie wielkie grupy społeczne – kobiety i niewolników).
Ateńczycy pokładali wiarę w rozum i jego moc rozwikłania tajemnic ludzkości i świata przyrody. Stworzyli koncepcje i język filozofii oraz rozważali problemy, nad którymi do dziś łamią sobie głowy najtęższe umysły. Przecierali szlaki w sztuce – dramacie, komedii, architekturze i rzeźbie. Tworzyli historiografię – precyzyjną narrację i interpretację zdarzeń z przeszłości. Wespół z innymi Grekami rozwijali matematykę i nauki przyrodnicze.
Powinniśmy się wystrzegać przesady. Ateńczycy uczestniczyli w ogólnym rozwoju świata helleńskiego i zapożyczyli różne idee oraz technologie od swoich sąsiadów – na przykład Egipcjan i Persów – pomimo otwarcie okazywanej pogardy dla „barbarzyńców”. Gdybyśmy tylko wiedzieli o innych starożytnych społecznościach we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego tyleż samo, ile wiemy o Grekach, nie wydawaliby się może tak wyjątkowi. Zapewne bylibyśmy bardziej wstrzemięźliwi w osądach.
Niemniej jednak, nawet jeśli Ateńczycy nie byli tak wyjątkowi, jak nam się zdaje, w żadnym razie nie przynosi to ujmy ich rzeczywistym osiągnięciom. Odkrycie milczącego, zapomnianego sobowtóra Sokratesa w niczym nie umniejszy wielkości pierwowzoru.
Ateńczycy, choć twardo stąpali po ziemi, cechowali się również żarliwą religijnością. Kult bogów z Olimpu przenikał wszystkie aspekty ich codziennego życia. Większość mieszkańców Aten wierzyła, że te antropomorficzne bóstwa na równi z ludźmi biorą udział w wielkiej rozgrywce historii.
My, ludzie Zachodu, z satysfakcją stwierdzamy, że w pełni niezależna demokracja ateńska przetrwała raptem około dwustu lat. Warto jednak pamiętać, że nasze własne demokracje, w swojej kompletnej postaci, są jeszcze młodsze.
Mechanizmy demokracji ateńskiej są ważne dla współczesnego cyfrowego świata: pojawienie się komputerów oznacza, że gdybyśmy zechcieli, moglibyśmy powrócić od demokracji przedstawicielskiej do bezpośredniej. Ludzie, jak w czasach świetności starożytnych Aten, mogliby podejmować wszystkie ważne decyzje. Każdy obywatel stałby się w rezultacie członkiem rządu. Czy znajdziemy w sobie tyle odwagi, by uczynić tak racjonalny krok?
Niezależnie od wszelkich cudów zamierzchłych Aten, a raczej właśnie ze względu na nie, zmagam się z pewnym fundamentalnym pytaniem. Jak to możliwe, że tak niewielka społeczność, licząca około dwustu tysięcy dusz (innymi słowy nie bardziej ludna niż, na przykład, miasto York w Anglii czy Little Rock w amerykańskim stanie Arkansas), zdołała wydać wybitne umysły w tak wielu dziedzinach ludzkiej działalności oraz stworzyć jedną z największych cywilizacji w dziejach świata? Prawdę mówiąc, położyła podwaliny pod dzisiejszy gmach intelektu.
Spisując dzieje rozkwitu i upadku miasta, postaram się poszukać odpowiedzi na to pytanie – albo przynajmniej się do niej zbliżyć.
Gdybyśmy zdołali cofnąć się w czasie o ponad dwa millennia i odbyć przechadzkę ulicami i alejami starożytnych Aten, prawdopodobnie natknęlibyśmy się na wybitnych tragików Ajschylosa, Sofoklesa i Eurypidesa, rzeźbiarza Fidiasza, komediopisarza Arystofanesa czy Alkibiadesa, czarną owcę polityki ateńskiej. Może posłuchalibyśmy wykładów z etyki, które Sokrates prowadził w sklepie obuwniczym na skraju agory, i poznalibyśmy dwóch jego uczniów, Platona i Ksenofonta. Na zgromadzeniu obywateli wysłuchalibyśmy przemowy największego męża stanu, Peryklesa.
Takie Ateny przywołuję, począwszy od pierwszych stuleci panowania królów, tyranów i arystokratów, przez wypracowanie demokracji i lata politycznej oraz kulturowej świetności miasta, po jego upadek, gdy odgrywało już tylko rolę uroczego „miasteczka uniwersyteckiego”.
Jest to historia o wiele mniej znana niż Rzymu, wywarła jednak równie wielki wpływ na potomność, współczesną cywilizację zachodnią, a więc (krótko mówiąc) na nas. Ateńczycy położyli fundamenty domu, w którym żyjemy do dziś. Winniśmy pielęgnować tę pamięć i kultywować ich dzieło. Jest to także historia niesamowita – wypełniona po brzegi przygodą i zaskakującymi zwrotami akcji.
W wielkiej politycznej rozgrywce, jaka od VI w. p.n.e. przez dwieście lat toczyła się we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego, uczestniczyli trzej główni gracze.
Pierwszym z nich były Ateny. Stały się potęgą nie tyle lądową, ile morską, przyczyniając się do rozwoju handlu w całym znanym ówcześnie świecie. Ich flota panowała na Morzu Egejskim. Ich mieszkańcy nabywali i oferowali dobra oraz usługi, miłowali kulturę i sztukę, byli dociekliwi i otwarci.
Sparta różniła się od Aten pod każdym względem, stanowiąc jedno z najdziwaczniejszych społeczeństw w dziejach świata. To położone na Peloponezie, półwyspie w południowej części Grecji, miasto-państwo było wysoce zdyscyplinowane i rozmiłowane w wojnie, ciesząc się sławą pierwszego greckiego mocarstwa. Mężczyźni tworzyli własną społeczność, większą część życia przepędzając w kasynach wojskowych. Nazywali się spartiatami, inaczej (dla zaprzeczenia swojej indywidualności) równymi¹, i nie wolno im było zajmować się rolnictwem ani handlem, jedynie wojaczką, do której przygotowywano ich od najmłodszych lat. Podbili większą część Peloponezu, czyniąc sobie z miejscowej ludności poddanych, tak zwanych helotów. Heloci służyli swoim panom, obrabiając za nich ich włości; przeżywali nieustanne upokorzenia i w każdej chwili groziła im śmierć.
Młodych spartiatów okrucieństwem szkolono do brutalności. Celem było uczynienie z nich bezlitosnych wojowników, gotowych wyrzec się osobistego majątku, a przy tym cichych, skromnych i posłusznych. Była to społeczność samowystarczalna – zamknięta, totalitarna i ponura – niezbyt zainteresowana otaczającym ją światem.
Trzecim graczem było rozległe imperium Persów, położone na drugim krańcu Morza Egejskiego. W połowie VI w. p.n.e. perski władca Cyrus Wielki podbił i zaanektował wszystkie wielkie królestwa Bliskiego Wschodu. W końcu jego ziemie rozciągały się od Bałkanów po Indus, od Azji Środkowej po Egipt. Był władcą absolutnym.
Pod jego berłem znalazły się zamożne miasta greckie rozlokowane na nadbrzeżnych obszarach Azji Mniejszej. Była to kłująca w oczy zniewaga dla całego greckiego świata, który wszystkich cudzoziemców uważał za barbarzyńców – dosłownie barbaroi, czyli ludzi, którzy wydają dźwięki przypominające „bar, bar”, zamiast posługiwać się czystą greką. Tu, na wschodnim krańcu Morza Jońskiego, spotkały się i starły ze sobą płyty tektoniczne dwóch kultur.
Konflikt był nieunikniony. Jak w złożonym układzie baletowym, wszyscy tancerze spletli się z sobą, zmieniając przyjaciół i wrogów, przechodząc płynnie od wojny do pokoju, by zaraz znów wszczynać konflikt.
Te trzy mocarstwa doświadczyły swych triumfów i wszystkie stanęły w obliczu klęski i upadku. Ich dzieje przywołują emocje dorównujące przejażdżce kolejką górską.
Piszę powieści historyczne. Nigdy nie zdradzam przyszłych wypadków ani zakończenia w połowie opowieści, ponieważ nie chcę, by czytelnicy lepiej znali przyszły bieg zdarzeń niż ci, których losy poznają. Jeśli ich wiedza o historii starożytnej jest skromna, tym większe czekają ich emocje.
Niektóre z opowieści zawartych w starożytnych źródłach mają podejrzanie nieprawdopodobny wydźwięk, a przynajmniej tak twierdzą wybredni naukowcy. Dobrym przykładem jest spotkanie Solona z królem Krezusem z Lidii. Z dzisiejszej perspektywy nie zawsze jesteśmy w stanie stwierdzić, czy są prawdziwe. Ale to dobre historie, podobnie jak mity i legendy; nawet jeśli niektóre z nich zostały nieco podkoloryzowane, rzucają snop światła na to, jak Grecy sami siebie postrzegali. Dlatego tak chętnie je przytaczam.
Chciałbym jak najlepiej przedstawić osiągnięcia Ateńczyków na polu filozofii i sztuk pięknych, nie pomieszczę tu jednak nic więcej ponad pobieżny szkic. Ajschylos, Sofokles i Eurypides są obecni poprzez swoje wybitne dzieła: Oresteję, Antygonę i Trojanki, a koncepcje Platona i Arystotelesa doczekały się zaledwie wzmianki. W imieniu Arystofanesa przemawia Lizystrata. Wierzę jednak, że to wystarczy, by zilustrować ich wielkość.
Dzieła starożytnych kronikarzy cechują się rozmaitą jakością, przy czym część V w. p.n.e. została znacznie lepiej opisana niż następne stulecie. Prace wielu autorów zostały w całości lub po części utracone wskutek niszczycielskiej działalności czasu. Największym dziejopisem w historii jest Tukidydes. Był on w istocie tak dobry, że daliśmy się schwytać w pułapkę jego wersji wydarzeń. Pośledniejsi twórcy oferują współczesnym uczonym punkt oparcia umożliwiający korekty i nowe interpretacje. Jeśli Tukidydes o czymś nie wspomniał, stanowi to białą plamę, której częstokroć nie potrafimy zapełnić, natomiast to, co napisał, jest zazwyczaj niepodważalne.
Są tematy, których nie tykają nawet najwybitniejsi kronikarze, chyba że marginalnie – na przykład gospodarka i życie społeczne. Wiemy też o wiele więcej o Atenach niż o jakimkolwiek innym spośród licznych miast-państw oraz ich śródziemnomorskich kolonii, które łącznie składały się na starożytną Grecję. Tak czy inaczej, w szerszej perspektywie mamy do powiedzenia mniej, niżbyśmy chcieli.
Wiele jest spraw, co do których współcześni uczeni nie są zgodni. Napomykam o tych debatach jedynie w Przypisach na końcu książki, pozostawiając główny wątek opowieści wolny od akademickich sporów.
Trudno o precyzję co do wartości pieniądza, ponieważ względna wartość poszczególnych produktów była różna dla różnych czasów i gospodarek. Podstawowymi jednostkami waluty ateńskiej były:
6 oboli = 1 drachma
100 drachm = 1 mina
60 min = 1 talent
W V i IV w. p.n.e. jedna drachma odpowiadała dziennym zarobkom żołnierza piechoty lub wykwalifikowanego robotnika. Od 425 r. p.n.e. ławnik otrzymywał z kasy państwowej pół drachmy lub trzy obole, co ledwie wystarczało na utrzymanie trzyosobowej rodziny na podstawowym poziomie egzystencji. Płaca była więc raczej adekwatna aniżeli wygórowana. Talent był jednostką masy, równoważnikiem dwudziestu sześciu kilogramów; odpowiadał również pieniężnej wartości dwudziestu sześciu kilogramów srebra. Dwustu wioślarzy stanowiących załogę triremy podczas wojny peloponeskiej otrzymywało za swoją pracę jeden talent miesięcznie.
Obol był drobną monetą srebrną. Wkładano go do ust zmarłego, aby mógł zapłacić Charonowi za przewiezienie go łodzią przez rzekę Acheron, do Podziemia.
Po datach pomijam zwrot „p.n.e.” (lub „n.e.”), wyjąwszy rzadkie przypadki, gdy mogłoby się to okazać mylące.
Pod wieloma względami potrafimy docenić Ateńczyków; nie jest to wielkim zaskoczeniem, zważywszy, że przetarli szlaki w wielu dziedzinach wiedzy, aktualnych i rozwijanych do dziś. W znacznej mierze zasiedlali jednak całkowicie odmienne uniwersum etyczne i technologiczne. Ich motto brzmiało „poznaj siebie”; po prostu nie mogliby zrozumieć chrześcijańskiego przykazania, by „kochać bliźniego jak siebie samego”.
Będę zachwycony, jeśli okaże się, że pomogłem zasypać przepaść dzielącą nas od naszych helleńskich przodków i oddać choć odrobinę swojego entuzjazmu dla twórców naszej cywilizacji.WSTĘP
Młody król z sąsiedniej nieokrzesanej Macedonii rzucił wspaniałe miasto Ateny na kolana i zniewolił całą Helladę, wespół z jej kłótliwą czeredą miast-państw. Nie zrobił tego z daleko posuniętej niechęci do Greków. Skądże znowu. Gorąco podziwiał ich osiągnięcia militarne i kulturowe. Właściwie marzył o tym, by zaakceptowano go jako pełnoprawnego członka helleńskiego klubu.
Był to Aleksander, później zwany Wielkim, syn Filipa. Działo się to w roku 334.
Jak jednak określić naturę greckości i jak można było wejść w jej posiadanie? Najprostszym sposobem, by uzyskać odpowiedź na to pytanie, jest wnikliwa lektura Iliady, epickiego poematu z zamierzchłych czasów, opowiadającego o trwającym dziesięć lat oblężeniu Troi , miasta leżącego we Frygii, przez grecką armię.
Każdy Ateńczyk, a w zasadzie każdy Grek uczył się w dzieciństwie o herosach i bohaterach wojennych, takich jak Achilles i Agamemnon, Hektor i Odyseusz, ze wszystkich sił starając się ich naśladować. Ich działania były ucieleśnieniem greckości. Aleksander przedstawiał się jako drugi Achilles, najdzielniejszy spośród Helleńczyków.
Po raz pierwszy zetknął się z Iliadą w dzieciństwie i odtąd epos ten stał się jego życiowym przewodnikiem. Zabierał ze sobą jej egzemplarz na wyprawy², a gdy sprezentowano mu finezyjnie wykonaną szkatułę, należącą uprzednio do perskiego Króla Królów, zapytał towarzyszy, jakież cenne przedmioty mógłby w niej przechowywać. Padło wiele propozycji, Aleksander odparł jednak, że złoży w niej swoją Iliadę, dla jej zabezpieczenia i chwały.
Hellenowie w zaciszu swoich domów mogli drwić z pretensji królewskiego parweniusza, lecz na równi z Aleksandrem byli dłużnikami świata, który Homer powołał do życia. To w nim odnaleźli swoje postawy moralne, osobiste, społeczne i polityczne.
Był to świat utracony, nawet w czasach, kiedy skomponowano Iliadę, prawdopodobnie u schyłku VIII w. Długie dzieło spisano, lecz inspiracją dla niego były utwory wyuczone na pamięć i deklamowane lub śpiewane podczas ważnych wydarzeń społecznych. Nie wiemy, czy Homer naprawdę istniał. Mógł to być jeden mężczyzna, grupa ludzi lub nawet kobieta³. Każdy jednak, czytając poemat, natychmiast odczuje obecność wielkiego umysłu, niezależnie od tego, jakie mogłoby być jego imię oraz charakter. (Innym dziełem przypisywanym autorowi Iliady jest Odyseja, opowieść o przygodach Odyseusza, króla maleńkiej wyspy Itaki w zachodniej Grecji, i jego trwającej dziesięć lat podróży powrotnej z Troi).
Czy wojna trojańska naprawdę się odbyła? Tego nie wiemy. Jeśli jednak wydarzenie to, lub jemu podobne, istotnie jest faktem historycznym, można datować je na koniec II tys. p.n.e. Przypadło na kulminacyjny okres cywilizacji epoki brązu, która dominowała w Grecji i we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego. Nazywamy ją mykeńską, od Myken, największego miasta położonego w północno-wschodniej części Peloponezu. To jej władcy i wojownicy przepłynęli Morze Egejskie i zajęli Troję.
Niewiele czasu upłynęło od tego zwycięstwa do chwili, gdy tajemniczy najeźdźcy położyli brutalny kres cywilizacji mykeńskiej. Nie wiadomo, kim byli, lecz wraz z nimi nastał słabo poznany okres, który współcześni uczeni ochrzcili mianem wieków ciemnych. Były to stulecia gospodarczego i społecznego upadku. Znaczyło to, że Homer przywołał świat, który ledwie mgliście zachował się w ludzkiej pamięci. Iliada i Odyseja to fikcja, co jednak istotne, pod pewnymi względami ucieleśniają ważną prawdę historyczną, albowiem pokazały wielu pokoleniom Greków, kim są i jakimi wartościami winni się w życiu kierować.
Homer cieszył się niemalże biblijnym autorytetem. Oto historia, którą opowiedział.
Oblężenie Troi ciągnęło się przez dziesięć lat, ale wypadki opisane w Iliadzie zamykają się w okresie zaledwie pięćdziesięciu czterech dni w jego dziewiątym roku, a większość akcji rozgrywa się w ciągu czterech dni. W tym bliskim ujęciu udało się jednak zawrzeć glorię i dramat rzezi zdającej się nie mieć końca.
Wojna u Homera to zasadniczo szereg pojedynków toczonych przez królów i książęta; powożą rydwanami i miotają włócznie w swoich przeciwników. Zwykły lud przewija się w tle. Poczesne miejsce w opowieści zajmuje Achilles, przystojny, wspaniały, niezwyciężony wojownik. Jest to niewątpliwie najlepszy żołnierz pośród Greków, lecz ma fatalne usposobienie. Poróżnia się z własnym wodzem, królem Myken Agamemnonem, o dwoje pięknych dziewcząt. Pierwszą jest Chryzeida, córka miejscowego kapłana przeznaczona bogu Apollinowi, świetnemu łucznikowi o wyglądzie przystojnego, wiecznie młodego chłopca. Schwytana przez Greków podczas jednej z wypraw, została przekazana jako branka Agamemnonowi. Jej ojciec poskarżył się bogu, błagając o zadośćuczynienie swojej krzywdzie.
Wówczas siły ekspedycyjne dotknęła plaga. Żołnierze tłoczyli się w obozie na plaży nieopodal Troi, leżącej kilka kilometrów w głąb lądu. Okręty wyciągnęli na piasek. Wielu pomarło. Wróżbita oświadczył, że epidemia jest karą boską za pojmanie Chryzeidy, i doradził, aby niezwłocznie zwrócić ją ojcu.
Świat helleński znacznie różnił się od naszego. Homeryccy mężczyźni i kobiety żyli, jak byśmy dziś powiedzieli, w równoległych światach. W jednym rzeczy były takie, jakie się wydawały. Zaraza była zarazą. W drugim jednak rządzili bogowie. Dlatego Apollo pojawia się w obozie rozgniewany. W jego kołczanie pobrzękują strzały.
„Do nocy był nadchodzącej podobny”⁴, mówi poeta. „Siadł od okrętów daleko i pierwszą wypuścił strzałę. Ozwał się dźwiękiem straszliwym srebrzysty łuk Apollona. Najpierw skierował swe groty na rącze psy i na muły, potem jął ostre pociski miotać na ludzi śmiertelnych. Stosy bez przerwy płonęły żałobne nieprzeliczone”⁵.
W jednym postrzeganiu zdarzenie miało więc racjonalne, w innym zaś ponadnaturalne wyjaśnienie. Grecy wierzyli, że jedno i drugie jest równie prawdziwe.
Główne bóstwa helleńskiego panteonu to kłótliwa, antropomorficzna i nieśmiertelna rodzinka. Mieszkają w pałacu na szczycie góry Olimp w północnej Grecji. Lubią płatać sobie figle i sztuczki, a ich „niepowstrzymana wesołość”⁶⁷ i śmiech rozbrzmiewają wśród szczytów gór. Ich miłostki i animozje układają się w fascynującą operę mydlaną, jak jednak się przekonamy, cały ich humor znika, gdy zainteresują się ludźmi.
Głową rodziny jest Zeus, pan błyskawic i władca chmur – oraz pantoflarz. Jego żona Hera zawsze knuje, by storpedować zamiary małżonka. Jest też wojownicza Atena, protektorka Aten, bogini mądrości i patronka rzemiosła i sztuki. Nazywa ojca „okrutnym i w twardym sercu szalonym”⁸, który jej zamiarom swoją „wolę upartą” wciąż przeciwstawia⁹. Obie boginie nienawidzą Trojan i niestrudzenie działają, by doprowadzić ich do upadku.
Dzieje się tak dlatego, że zarówno one, jak i bogini miłości Afrodyta stanęły w odległej przeszłości do konkursu o złote jabłko, które przypaść miało najpiękniejszej z nich. Sędzią był młody książę trojański Parys, który nagrodził Afrodytę. Przyrzekła mu bowiem, że jego kochanką zostanie najpiękniejsza kobieta na świecie.
Na imię miała Helena, lecz – cóż za niezręczność – nie była stanu wolnego. Jej małżonkiem był król Menelaos, władca Sparty położonej na południu Grecji. Parys złożył Helenie wizytę, po czym kochankowie wspólnie uciekli do Troi. Zniewaga ta stała się powodem do wojny.
Bogowie greccy nie są modelowymi przykładami prawości i nie należy też oczekiwać jej od ich wyznawców; w każdym z nich znajdziemy raczej wyolbrzymione odbicie uczuć, zasad czy umiejętności właściwych istotom ludzkim.
Grecy byli głęboko religijni; nie po to jednak, by wziąć sobie do serca zasady etyczne, lecz raczej by mieć bogów po swojej stronie i móc odgadnąć ich intencje. Osiągano to, czytając we wnętrznościach poświęconych im zwierząt oraz radząc się wróżbitów, proroczych ksiąg i wyroczni przed podjęciem ważnej decyzji. Ku czci bogów organizowano uroczyste święta. Kraj usiany był świątyniami, ołtarzami, świętymi gajami i jaskiniami poświęconymi temu czy innemu bóstwu. Nie zaprzątano sobie głowy teologicznymi dogmatami. Istotą religii był raczej rytuał aniżeli wiara.
Agamemnon zwołał zgromadzenie ogólne armii oraz równych mu królów i książąt. Zgodził się zwrócić Chryzeidę ojcu i Apollo przestał wypuszczać strzały. Zaraza wygasła. Następnie król popełnił jednak tragiczny błąd. Aby powetować sobie stratę, skonfiskował inną urodziwą brankę, Bryzejdę, przeznaczoną już Achillesowi, który zagniewany porzucił wojaczkę i zaszył się w swojej chacie.
Dumał tam nad swoim losem. Po narodzinach Tyche dała mu dwie drogi: krótkie, lecz pełne chwały życie żołnierza lub długie, ale przeciętne i osiadłe. Wybór był oczywisty. Od pierwszych dni jego życia matka, nimfa morska Tetyda, imała się wszelkich sztuczek, aby ocalić go od przedwczesnej śmierci. W dzieciństwie przebierała go w sukienki i wychowywała jako dziewczynkę. Jego prawdziwą płeć jednak ujawniła nieoczekiwana ciąża jednej z rówieśnic.
Dorosły Achilles, podobnie jak większość Greków, ze spokojem przyjmował ulotność życia i chociaż wierzył, że śmierć nie jest końcem wszystkiego, nie miał większych widoków na zaznanie szczęścia w podziemnym świecie, gdzie dusze umarłych snują się w mglistej i bezcelowej wieczności.
Podczas swojej długiej podróży powrotnej do domu po zakończeniu wojny chytry Odyseusz otrzymuje rzadki przywilej wstępu do podziemnego świata jeszcze za życia. Spotyka tam ducha Achillesa, równie zagniewanego jak wówczas, gdy pławił się w blasku słońca. Narzeka on na życie po śmierci:
Wolałbym do dzierżawcy iść pod biedną strzechę na parobka, i w roli grzebać z ciężkim znojem, niż tu panować nad tym cieniów marnych rojem!¹⁰¹¹
Kilka lat wcześniej, gdy Achilles, żyw jeszcze, siedział bezczynnie na plaży pod Troją, zdawał sobie doskonale sprawę z tego, co przyszłość ma dlań w zanadrzu. Silna w nim była żądza rywalizacji; cecha charakterystyczna także dla późniejszych pokoleń Greków, równie swarliwych jak on. Homer zwięźle wyraża ogólne nastawienie, wkładając wojownikowi w usta słowa: „abym waleczny był zawsze i męstwem innych przewyższał”¹²¹³. Na razie jednak Achilles pozwolił swojej gwałtowności zardzewieć.
Trojanie pod wodzą księcia Hektora, najstarszego syna ich władcy i przeciwnika Achillesa, zaczęli brać górę w potyczkach toczonych na równinie rozciągającej się pomiędzy miastem a brzegiem morza. Grecy (czy też Achaje, jak ich nazywa poeta) wznieśli potężny mur obronny, by chronić swoje okręty oraz obozowisko na plaży. Homer opisuje walki, nie szczędząc krwawych szczegółów. Osiąga równocześnie dwa przeciwstawne efekty. Wojna okrywa chwałą, lecz zarazem jest potwornym złem.
Dziki wojownik grecki Ajas wpadł w amok. Homer, mający wybitny talent do zestawiania cnotliwych postępków władców i książąt z przyziemnościami codziennego życia, przyrównuje Ajasa do osła, co „uparty przez wiejskich chłopców dręczony, chociaż go biją po grzbiecie natrętnie, w szkodę się wdziera”¹⁴¹⁵. Zwierzę nie zważa na kije łamane o jego grzbiet, póki nie naje się do syta.
Inna przekonująca scena przedstawia boginię Atenę, która „do piersi mu wlewa natrętną muchy wytrwałość, która, choć wciąż odpędzana, skórę bez przerwy nakłuwa, gryząc zawzięcie, bo ludzka krew ją najsłodziej nasyca”¹⁶¹⁷.
Lecz w wojnie na jednego zwycięzcę przypada jeden przegrany. Poeta każdemu z niezliczonych poległych wystawia poruszające epitafium. Oto przykład mordu: łucznik wypuszcza strzałę w pierś młodego Trojańczyka. Homer oddaje to doskonałym porównaniem: „Niby mak, kiedy w ogrodzie głowę w dół schyla, ugięty własnym ciężarem i deszczu w porze wiosennej strugami – głowę tak swoją pochylił, bo nagle hełm mu zaciążył”¹⁸¹⁹.
Zeus przysiadł na szczycie pobliskiej góry i grzmiąc złowrogo, posyłając błyskawice, obserwował rozgrywającą się scenę. Nie odwracał „promienistych swych oczu”²⁰ od walki.
Zdawało się, że sprawy przybierają tak fatalny obrót dla Greków, iż Patrokles, najlepszy przyjaciel Achillesa (a wedle niektórych jego starszy kochanek), błagał go, by pozwolił mu się przyłączyć do zmagań i odwrócić los. Achilles niechętnie wyraził zgodę i pożyczył Patroklesowi swą słynną zbroję.
W charakterze Achillesa odnaleźć można cechy niemal psychopatyczne. W rozmowie z przyjacielem wyobrażał on sobie ich jako jedynych ocalałych, triumfujących nad całym światem. „Gdybyż to śmierci nie zdołał się wymknąć nikt z Trojan, jacy tam będą, ani z Argiwów – my tylko gdybyśmy jej uniknęli, tylko my, aby w proch zwalić przedmurza świętego Ilionu!”²¹²².
Kiedy Patrokles włączył się do walki, wszyscy wzięli go mylnie za Achillesa, przez wzgląd na zbroję. Pokonał licznych nieprzyjaciół, lecz zbrakło mu wiedzy, kiedy się wycofać. Stanął naprzeciw Hektora, lepszego odeń wojownika, który zabił go i odarł z Achillesowej zbroi. Po zaciekłej walce Grecy zdołali odbić jego ciało.
Achilles był zrozpaczony. Homeryccy herosi nie ukrywają swoich uczuć; on także nie zdołał pohamować płaczu. Którejś nocy przyśnił mu się Patrokles, on zaś wyciągnął ręce, aby objąć przyjaciela. Na próżno. Zjawa „jak dym pod ziemię skrywa się, kwiląc”²³. Achilles zerwał się z miejsca, zdumiony. Klasnął w dłonie i we wzburzeniu zawołał: „Biada! Więc jeszcze istnieje w mrocznym domostwie Hadesa dusza i ziemski kształt, ale z siedliska życia wyzuty”²⁴²⁵.
Łaknąc zemsty, Achilles wdał się w kłótnię z Agamemnonem i raz jeszcze wyruszył do walki z Trojanami. Ścigał Hektora, który stracił panowanie nad sobą i rzucił się do ucieczki. Wreszcie Trojańczyk, dysząc ciężko, przystanął, by stawić czoło bezlitosnemu wrogowi.
Bogowie obserwowali tę scenę w milczeniu. Zeus przyznał się do pewnej słabości do Hektora i zwrócił do pozostałych o zgodę, aby ocalić mu życie. „Co mówisz?”, prychnęła Atena, dodając, że los Hektora od dawna jest przesądzony. „Czyń, jak chcesz, ale nie wszyscy zgodzą się z tobą bogowie!”²⁶²⁷. Zeus przychylił się do jej zdania.
Achilles pokonał Hektora. Następnie zbezcześcił jego ciało, mając zamiar rzucić je psom. Właściwy pochówek jest jednak niezbędnym warunkiem wstępu do podziemnego świata i po wojennych klęskach Grecy niezmiennie negocjują prawo pogrzebania swoich poległych.
Zeus nalegał, by nie uchybiać godności zmarłego. Posłał brutalnemu zwycięzcy wiadomość: Hektor ma zostać pochowany ze wszelkim ceremoniałem. Stary król Troi Priam potajemnie przebył smaganą wichrami równinę i stawiwszy się osobiście przed Achillesem, złożył mu bogate dary. Grecki wojownik ten jeden raz zdobył się na wielkoduszność. Uznał żałobę Priama po synu za równie głęboką i szczerą, jak miłość i rozpacz jego własnego ojca na myśl, że nie będzie mu dane pogrzebać zwłok syna w ojczystej ziemi.
Obaj żałobnicy wspólnie spożyli wieczerzę. To ważne, gdyż oznaczało, że Achilles uznał Priama za swego gościa; uświęconą relację przypieczętowano darami. W zamian władca otrzymał ciało Hektora. Razem uronili łzy w nieutulonym smutku. „Biednym śmiertelnym bogowie potężni wieść życie kazali w ciągłej udręce, bo tylko oni nie znają boleści”²⁸²⁹, rzekł Achilles. Obok bezlitosnej rywalizacji i radosnego egoizmu ocierającego się o socjopatię Grecy mieli wiele zrozumienia dla tragicznej kondycji człowieka. Życie jest ulotne i pełne cierpienia.
W innym miejscu Homer napisał te oto pamiętne słowa:
Taki już los ludzkich rodów jak losy nietrwałych liści – jedne na ziemię wiatr zrzuca liście, a inne wydaje rozkwitający las, kiedy zbliża się pora wiosenna. Z rodem człowieczym to samo: jeden rozkwita, a drugi pada³⁰³¹.
Po nocnym spoczynku Priam i Achilles rozdzielili się i każdy ruszył w swoją drogę. Obaj wiedzieli, co los skrywa dla nich w zanadrzu. Król pochował swojego syna. W tym miejscu Iliada się kończy, ale dalszy rozwój wydarzeń można łatwo przewidzieć. Krótko potem Achilles zginął od strzały z łuku Parysa. Nie dożył upadku Troi, pokonanej raczej sprytem aniżeli brawurą.
Grecy udali, że porzucają oblężenie, i odpłynęli. Pozostawili tylko olbrzymiego drewnianego konia w charakterze ofiary dla bogów. Trojanie bezmyślnie wciągnęli go w obręb murów miejskich, świętując zakończenie wojny. Koń jednak, co oczywiste, skrywał w swoim wnętrzu uzbrojonych ludzi. W środku nocy wyłonili się z niego i wpuścili armię grecką do miasta. Troja upadła i została zburzona. Priam zginął z ręki syna Achillesa.
Helena powróciła do Sparty.
Homer zdaje się sugerować, że wojna trojańska przyniosła nikłe korzyści. Poległo zbyt wielu dzielnych ludzi. Tymczasem kłótliwa rodzinka na Olimpie zajęła się innymi sprawami. Bóstwa, które kibicowały przeciwnym stronom sporu, bóg morza Posejdon i Apollo, postanowiły zniszczyć wielki obronny mur wzniesiony przez Greków wokół ich okrętów. Postawiono go wbrew woli niebios.
Teraz, gdy Troja została starta z powierzchni ziemi i „gdy z Trojan wśród bojów najwaleczniejsi polegli”³²³³, pozostały po niej jedynie owe potężne fortyfikacje. Bogowie rzucili przeciwko nim wody wszystkich rzek w okolicy. Zeus, pan niebios, dopomógł nieprzerwanym ulewnym deszczem. Po dziewięciu dniach mur i jego fundamenty zostały zmyte do morza. Wówczas Posejdon na powrót pokrył plażę piaskiem i zawrócił wody rzek do dawnych koryt.
Skrwawione wybrzeże wyglądało, jakby nigdy nic się na nim nie wydarzyło. Czy Helena była tego warta? W imię czego Hektor, Achilles i wszyscy pozostali naprawdę poświęcili swoje życie? Dla większości Greków odpowiedź była oczywista. Jakkolwiek bezcelowa byłaby ich rzekoma przyczyna, śmiałe uczynki zapewniły im chwałę. Nie trzeba było innego uzasadnienia. Obiektywnie jednak w podziemnym świecie odwaga nie niosła większych korzyści.
Można by rzec, że liczyła się jedynie cnota.
Tak więc dziś dostrzegamy zarysy greckości poprzez mgłę spowijającą przeszłość. Sam fakt, że ekspedycja przebyła tak znaczną odległość drogą morską, dowodzi znaczenia, jakie żeglowanie miało dla ludu zasiedlającego skaliste ziemie przecięte nielicznymi drogami. Hellenów łączył język, dla wszystkich zrozumiały pomimo różnych dialektów, oraz bogowie. Wierzyli głęboko w honor czy też osobistą godność (time). Gorliwie wspierali sprawiedliwość i rządy prawa. Dostrzegali okrucieństwo i marnotrawstwo wojny, lecz hołubili dzielność. Wiedzieli o szkodach wynikających z pochopnego działania, zarazem czuli jednak, że jest w nim coś wspaniałego.
Społeczeństwa rządzonego przez władców tak impulsywnych jak Agamemnon czy Achilles nie można nazwać demokratycznym, nie byli oni jednak despotami. Musieli się liczyć z opinią publiczną i regularnie zwoływali zgromadzenia ogólne, aby uzyskać radę w sprawach o szczególnym znaczeniu; tradycję tę podtrzymano w późniejszych wiekach.
Ich religijność pozbawiona była doktrynalności; rodzina ich nieprzewidywalnych bogów dzieliła z nimi te same, „ludzkie” namiętności. To, co dla nas jest mitem lub legendą, dla Greków było rzeczywistością; ich bogowie istnieli naprawdę, a herosi z zamierzchłej przeszłości byli postaciami historycznymi.
Nie istniał święty kodeks darowany śmiertelnikom, aby go przestrzegali. Ludzkość mogła jedynie mieć nadzieję, że da się pokierować mieszkańcami Olimpu za pomocą modłów i ofiar. Ich wpływ był jednak ograniczony, ponieważ losy mężczyzn i kobiet zostały zapisane przez Mojry, trzy staruchy przędące nici życia człowieka, na długo przed jego poczęciem.
Podstawową cechą prawego człowieka była rywalizacja w dążeniu do doskonałości. Homer ukazuje jednak, że owa sporna konkurencja ma także ciemną stronę, znajdując odzwierciedlenie w toksycznych walkach, które zdziesiątkowały wiele spośród niezależnych miast-państw Hellady. Grecy za punkt honoru postawili sobie nie zgadzać się z sąsiadami; zwyczaj ten doprowadził ostatecznie do ich upadku.
Mimo iż stronice Iliady spływają rzekami krwi, ogólny nastrój eposu jest raczej optymistyczny. Jest to po części zasługą poczucia humoru Homera; jak się przekonamy, komedia i śmiech staną się natchnieniem dla kultury ateńskiej, jeśli nie greckiej. Ponadto w Iliadzie przedmioty stworzone ręką człowieka – okręty, narzędzia czy meble – zawsze są dobrej jakości. Wspominając z imienia jednego z bohaterów, Homer lubi dodawać jakąś opisującą go frazę lub przymiotnik. Tak więc Parys jest „boski”, nawet gdy okazuje się tchórzem. Epitety te oddają rzeczywisty charakter człowieka, szczególnie gdy przeczy temu swoim postępowaniem.
Jeśli cokolwiek jednoczyło Hellenów, była to nieprzemijająca wrogość pomiędzy nimi a spadkobiercami Troi. Mniej więcej od połowy VI w. byli nimi „Królowie Królów”, twórcy i kontynuatorzy imperium Persji, rozciągającej się u szczytu swojej potęgi od Egiptu i Anatolii po rubieże Indii. Ci perwersyjni – za takich ich uważano – przybysze ze Wschodu stali się demonami Hellady.
Podsumowując, Grecja nie była miejscem w przestrzeni, jak współczesne bałkańskie państwo narodowe, lecz ideą. A każdy Grek, niezależnie od tego, gdzie mieszkał, posługiwał się tym samym językiem – i znał swojego Homera.
Chociaż nauczyciel Aleksandra Wielkiego, wybitny filozof Arystoteles, wpoił mu nowoczesną wiedzę o świecie, sam Macedończyk uważał się za relikt przeszłości. Był homeryckim wojownikiem, drugim Achillesem, człowiekiem czynu, nie myślicielem. Jak na ironię to właśnie ten miłośnik wszystkiego, co greckie, położył brutalny kres swobodom świata, który tak podziwiał, i przerwał wielki demokratyczny eksperyment zapoczątkowany w Atenach.
Na następnych stronach przedstawimy niezwykłą historię tego eksperymentu. Najpierw jednak musimy poznać trzy wielkie potęgi władające wschodnią częścią basenu Morza Śródziemnego: Ateny, Spartę oraz imperium perskie, ponieważ to ich splatające się animozje i odmienne wartości doprowadziły je, kolejno, do triumfu – oraz ruiny.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. * Po grecku homoioi (wszystkie przypisy oznaczone gwiazdką pochodzą od tłumacza).
2. Plut Al 26 1–2 5.
3. Zob. Samuel Butler, Authoress of the Odyssey, 1897.
4. Hom Il 1 47–53.
5. * Homer, Iliada, przeł. K. Jeżewska, Prószyński i S-ka, Warszawa 1999.
6. * Ibid.
7. Hom Od Il 1 599.
8. Ibid., 8 360n.
9. * Ibid.
10. * Homer, Odyseja, przeł. L. Siemieński (Wolne Lektury na podst. wyd. Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, Wrocław 1992).
11. Słynny epizod zob. Hom Il 11 465–540.
12. * Homer, Iliada, op.cit.
13. Il 6 207–208.
14. * Ibid.
15. Ibid., 11 558nn.
16. * Ibid.
17. Ibid., 17 570–572.
18. * Ibid.
19. Ibid., 8 306–308.
20. Ibid., 16 645.
21. * Ibid.
22. Ibid., 16 97–100.
23. * Ibid.
24. * Ibid.
25. Ibid., 23 100nn.
26. * Ibid.
27. Ibid., 22 177–181.
28. * Ibid.
29. Ibid., 24 525–526.
30. * Ibid.
31. Ibid., 6 146nn.
32. * Ibid.
33. Ibid., 12 13nn.