Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ciała obce. Opowieści o transpłciowości - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
22 marca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ciała obce. Opowieści o transpłciowości - ebook

Życie nie może się ograniczać tylko do tego, że jestem transpłciowa. Wolałabym słyszeć pytania „jak się masz?” i „co słychać?”, jakie zadaje się wszystkim innym ludziom.

Dla nauki transpłciowość nie jest już zagadką, a dla psychiatrii nie jest „chorobą”. Ale w społeczeństwie osoby, które uświadomiły sobie, że urodziły się w ciele niepasującym do tego kim są, wciąż pozostają niezrozumiałe i obce.

Książka Pauli Szewczyk pozwala je zrozumieć, zbliżyć się do nich tak bardzo, że zaczynamy słyszeć ich wyznania i dramaty, choć wyrażane są szeptem. Słyszymy Stasia, który zanim wyprowadził się z domu, prowadził podwójne życie - wśród znajomych był sobą, dla rodziców pozostawał “córką”. Słyszymy Kornela zmagającego się ze stanami lękowymi, depresją i myślami samobójczymi - chłopaka, którego w szpitalu psychiatrycznym wysłano na oddział dla młodych kobiet. Słyszymy Tima, usiłującego nie tylko ułożyć się z ciałem, które mu doskwiera, ale i z losem migranta. Przyjechał do Polski, bo w rodzinnej Białorusi osobom takim jak on żyć jest jeszcze trudniej. Słyszymy i Klarę, usiłującą przezwyciężyć lęk graniczący z obsesją, że ktoś odkryje zmianę danych w jej dowodzie i dla otoczenia nigdy nie będzie kobietą. Słyszymy także wiele innych głosów, dzięki którym każda z osób występujących w książce staje się nam bliska.

Bohaterkami i bohaterami „Ciał obcych” są osoby transpłciowe, ale też ich partnerzy, partnerki oraz rodzice. Tacy, którzy wciąż nie pogodzili się z faktem, że ich ukochany syn wcale nie jest chłopcem czy ci, którzy tożsamość dziecka zaakceptowali łatwo, choć rodzicielskie wsparcie to za mało, by dziecku chciało się żyć.

Ale jest to też opowieść pełna miłości i wiary w to, że przełamanie bariery nieakceptacji i niezrozumienia to tylko kwestia czasu. Czytający książkę Pauli Szewczyk mają szansę przekroczyć tę barierę już teraz.

Paula Szewczyk(ur. 1987) – reporterka „Wysokich Obcasów”, pisze na tematy społeczne, szczególnie związane z sytuacją kobiet i osób LGBT+. W 2022 roku nominowana do nagrody Grand Press za reportaż o macierzyństwie transpłciowych kobiet. Z wykształcenia polonistka, z pochodzenia Rzeszowianka. Mieszka w Warszawie.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-268-4188-0
Rozmiar pliku: 547 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

CZĘŚĆ PIERWSZA

GŁOWA

„Nie wiem, po co istnieję, bo niby żyję, ale przecież mnie nie ma”

Motta wszystkich części pochodzą z książki Ady Strzelec „Byłam mężczyzną”, Dom Wydawniczy Szczepan Szymański, Warszawa 1992

KRYTYKI

I

Matka taki już ma charakter, że do pokoju może wejść w każdej chwili, bez pukania. I się zaczyna:

– Czemu leżysz? Czemu grasz? Czemu tu nie posprzątasz?

Córka ma dwadzieścia jeden lat, zasnęła wczoraj w ciuchach, w których chodziła cały dzień, chociaż piżama była tuż obok łóżka przewieszona przez krzesło. Córka nie wzięła też przed snem prysznica i nie umyła zębów. Nie pierwszy raz.

Matka taki już ma charakter, że do pokoju córki wchodzi też, kiedy ta jest w pracy. Szpera.

Nie podoba się jej, o której córka chodzi spać i o której wstaje. Gdy wychodzi z domu, ciągle:

– Gdzie idziesz, na jak długo?

Córka nie może po prostu pójść do sklepu zoologicznego i postać tam sobie przez piętnaście minut, żeby popatrzeć na zwierzaki, chociaż to uwielbia. Albo pokręcić się trochę po galerii, żeby nie było telefonów:

– Gdzie ty jesteś? Co kombinujesz?

Gdy nie zje obiadu, matka pyta:

– Czemu nie jesz? Czy ci nie smakuje?

Dlatego ostatnio tylko się mijają. Dawniej córka miała z rodzicami w zwyczaju oglądać, co leci w telewizji, od małego. Teraz ucieka przed kontaktem. Siedzi u siebie, oni u siebie i nie wchodzą sobie w drogę. Wszystko, byle nie słyszeć, co znowu o niej mówią.

Można leżeć

Syn mieszka w Toruniu z przyjaciółmi, z którymi widział się wcześniej raz w życiu, grali razem online w gry. Dzielą się z Asią i Adrianem obowiązkami, chodzą razem na zakupy. Może przy nich:

– leżeć w łóżku do południa,

– siedzieć przy komputerze, do której chce,

– nie sprzątać w pokoju.

Współlokatorzy nie mają z tym problemu.

Jest tylko on, zamknięte drzwi, prywatność. Jest odpowiedzialny sam za siebie. Wolny.

Kontrola dostępu

Córka pracuje w rodzinnej firmie. Rodzice mają w punkcie usługi kurierskie, Lotto, Western Union, ubezpieczenia, pożyczki. Zarabia przyzwoicie, pieniądze odkłada. Ale że zdaniem taty trzeba nauczyć ją oszczędzania, nie ma dostępu do założonego dla niej konta. Kontrolę nad pieniędzmi sprawuje ojciec, więc córka stara się z nim nie kłócić. Na złość mógłby jej konto oddać puste. Założenie drugiego i przelanie na niego środków nie wchodzi w grę. Jest powiązane z telefonem ojca. Zresztą raz powiedział córce, że jeśli pójdzie do banku i wybierze oszczędności, ma się do rodziców więcej nie odzywać.

Bo norma

Syn pracę w call center znalazł, przeglądając ogłoszenia w sieci. Przedłużanie umów w Orange na telefony, internet, telewizję. Pieniądze dobre, wydaje, na co chce, głównie na używane ciuchy.

Raz dawało się w pracy wytrzymać, szedł tam chętnie, dobrze się siedziało, nawet nie patrzył na zegarek, zostawał na nadgodziny.

Innym razem chciał się zwolnić teraz, już, natychmiast, co chwila patrzył, która godzina, marzył, żeby z biura wyjść.

Zależało to głównie od tego, do kogo się dodzwonił.

Opcja „idzie chętnie”:

Jedna klientka, przemiła osoba, zadzwoniła ostatnio pod koniec dnia. Pomógł jej załatwić sprawę, tłumaczył cierpliwie krok po kroku, jaka umowa będzie dla niej najkorzystniejsza.

„Gdybym miała więcej takich osób na linii! Dobrze pana mama urodziła” – mówiła mu.

Opcja „odchodzi”:

Niektórzy po drugiej stronie słuchawki, gdy tylko słyszą, od kogo mają telefon, zmieniają ton. „Mówiłem, że macie do mnie nie dzwonić!” – krzyczał niedawno jeden klient. A syn przecież nie ma wpływu, na kogo trafi. Norma to norma, wyrobiona być musi. Tacy jak ten ostatni nie mówią: „Dziękuję, nie jestem zainteresowany”, tylko częściej: „Ja przez was zawału dostanę, przejdę się tam do was i umowę zerwę. Wydzwaniacie do człowieka co chwilę, wy kurwy!”.

Po każdej takiej wiązance syn boi się dzwonić, a nie dzwonić nie może. Bo norma.

Przesada

Córka stara się nie kłócić z ojcem nawet wtedy, gdy ją pyta:

– Kto cię taką pokocha?

Raz, gdy zimą przechodziła obok salonu w krótkich spodenkach od piżamy, ojciec rozłożony na kanapie na wprost drzwi zawołał ją i zerkając na jej nogi, powiedział:

– Mogłabyś chociaż się ogolić. Nie wypada dziewczynkom mieć na nogach takich czarnych kłaków. Wyglądasz obrzydliwie.

Córka się nie odezwała. Chwilę postała przy kanapie. Gdy nie padło więcej żadne słowo, odeszła. Zamknęła się w pokoju, zastanawiała się, czy ojciec ma rację.

Chciałaby zerknąć w lustro i zobaczyć ładną dziewczynę, ale gdy na siebie spogląda, ładnej dziewczyny nie widzi.

Rodzice powtarzają córce, że wygląda jak babochłop. Gdy obcięła włosy na krótko, matka krytykowała, że są za mało dziewczęce. Córkę to bolało, zapuszczała. Czuła się z długimi źle, ścinała. Matka zgrzytała zębami, zapuszczała. Córka nie mogła z nimi wytrzymać, ścinała. Matka kręciła nosem, zapuszczała. Nie była w stanie patrzeć na siebie, ścinała. I tak w kółko.

Ojciec bywał bardziej bezpośredni. Jak córka miała czternaście lat, powiedział jej wprost, że wygląda paskudnie, jak chłopczyca, i jeśli czegoś ze sobą nie zrobi, zawsze będzie sama.

Na punkcie wyglądu córki rodzice mają obsesję. Chcą, żeby nosiła sukienki, spódniczki, robiła make-up. Nieraz mówili, patrząc na córki rówieśniczki:

– Zobacz, ona ma taki ładny makijaż, może też byś się pomalowała?

Córka próbowała, ale nie szło. Miała wrażenie, jakby oszukiwała.

Rodzicom nie podoba się też, że córka nie nosi różowego, tylko czarny. Że zakłada spodnie, luźne podkoszulki. Ostatnio matka kupiła jej bluzkę w groszki, z kołnierzykiem, córka nosi ją do pracy. Czasem sama kupi coś z działu kobiecego, na odczepnego.

Pod wpływem komentarza ojca córka nogi ogoliła. Stwierdziła, że to będzie takie minimum, jakiego rodzice mogą od niej wymagać. Ale sukienki by na siebie za nic nie włożyła. To już byłaby przesada.

Zwykle córka siedzi sama w zamkniętym pokoju i marzy o miejscu, w którym nie ma rodziców.

W rozkroku

Ze współlokatorami jest najpiękniej. Ostatnio syn wybrał się z nimi do Warszawy do nowych znajomych. Spacer po Łazienkach, wspólne gotowanie, oglądanie seriali, piwko. Było ich pięcioro, wieczorami grali na balkonie w karty, zagadki. Duży taki, z widokiem na park. Syn siedział między nimi swobodnie, w rozkroku na krześle, tak jak mu najwygodniej.

Niedobrze

Gdy córka siada z rodzicami na kanapie w salonie, stara się złączyć nogi. Pamięta, jak u lekarza, gdy rozłożyła je luźno, mama ją zganiła:

– Jak ty siedzisz?! Rozkraczona jesteś jak chłop! Wszystkie panie dookoła z nogą na nogę, a ty?

Gdy córka siada z rodzicami na kanapie w salonie, stara się nie garbić. Na to ojciec jest szczególnie wyczulony. Nieraz zwraca jej uwagę:

– Jak ty siedzisz?! Zgarbiona jesteś jak chłop! Wszystkie twoje koleżanki wyprostowane, a ty?

Przy ojcu córka pilnuje się podwójnie, bo to jednak ojciec. Większy postrach sieje niż matka.

Gdy córka siada z rodzicami na kanapie w salonie, stara się nie jeść za dużo. Rodzice zwracali jej uwagę już sto razy:

– Ile ty jesz, wsuwasz porcje jak chłop!

Córka je w ciszy, nie kończy obiadu, chociaż nadal jest głodna. Po obiedzie zamyka się w pokoju, zostaje sama ze swoimi kompleksami. Głównie myśli o tym, że jest gruba.

Całkiem dobrze

Syn jest przy kości, ale nie ma kompleksu. Nie przeszkadza mu, że jest duży.

Co taka smutna

Córka w domu się nie odzywa. Zastanawia się długo, zanim coś powie. Przy rodzicach jest osobą spokojną, opanowaną, milczącą. Nie wyraża swoich opinii, nie opowiada, co u niej. Nie chwali się nową bluzką. Nowe buty chowa do szafy.

Gdy z rodzicami wychodzą z domu, chodzi sztywno, wolno, stawia małe kroki. Żadnych wywijasów, podskoków.

Rodzice pytają:

– Co taka smutna chodzisz, bez życia?

Tryskasz

Syn przy znajomych mówi, o czym chce. Jest rozgadany, cały czas żartuje. Opowiada, co u niego, chwali się nową koszulką. Zakłada nowe buty.

Gdy wychodzi z nimi na miasto, chodzi jak chce, zwykle luźno, stawia duże kroki. A to dookoła nich, a to obok, podskakuje, truchta, przez światła przebiega szybko, żeby być przed nimi, taka go roznosi energia.

Znajomi mówią mu:

– Ale masz entuzjazm, tryskasz radością.

Nie może

Córka nie może mówić o sobie „Staś”.

Musi

Syn nie może mówić o sobie inaczej niż „Staś”.

II

Syn jest naprawdę.

Córki nie ma.

Chociaż jest.

III

Staś prowadzi podwójne życie, jak agent. Tak mówią mu znajomi. Nie tylko dlatego, że posługuje się dwoma różnymi imionami, odpowiednio do nich modeluje głos (zaniża, gdy jest wśród znajomych, w sklepie, chociaż boi się, że brzmi sztucznie), inaczej siada, inaczej chodzi. Ma też dwa zestawy ubrań i dwie płcie. Jedną swoją, drugą dla rodziców.

Pierwszą od pięciu lat ukrywa. Jak ma się jedno życie widoczne, a drugie, które wisi w powietrzu, to kawał czasu. I może to pesymistyczne, ale przecież nie wiadomo, co się zdarzy jutro. A bardzo mu zależy, jakby kiedyś miał odejść (wie, że to takie dramatyczne), wolałby, żeby na jego grobie widniało imię, które sam dla siebie wybrał. Czyli to prawdziwe.

Głowa pęka

Pierwsze życie jest w domu. Ten jest jak pułapka, w której musi się pilnować podwójnie. A mama jest spostrzegawcza, potrafi łączyć fakty. Drugie zaczyna się tam, gdzie kończy się jego dwudziestotysięczne miasto. Jedzie do znajomych, ładuje baterie. Zapomina, co trzyma w sobie.

Matce, że nie ma wcale córki, powiedział raz. Obraziła się.

Ile ma czekać, aż przestanie wypierać? Życia nie da się przecież odłożyć w czasie. Poprosić, żeby poczekało. A na razie Staś żyje, by ją i ojca zadowolić, nie siebie. Głowa mu od tego po prostu pęka.

Scenariusz

Na co dzień nosi ubrania damskie, żeby nie obruszyć rodziców, żeby nie męczyli go, że wygląda zbyt chłopięco.

Gdy ostatnio pakował się do znajomych, jak zwykle wyjął z szafy ubrania, przygotował na podłodze te, które chciał ze sobą zabrać. I jak zwykle do pokoju weszła mama, bez pukania. Kręciła nosem. Doradzała: „Weź sobie tę bluzkę”. Staś popatrzył na tę, którą wyjęła z szafy. Cienka, czerwona, z wcięciem w talii („przyda się, bo robi się ciepło”). Koszula, którą mu podała, tak samo wycięta, kwiecista, różowo-żółto-biała („będzie dobra na wyjście”). Spodnie dopasowane, obcisłe, krótkie do połowy ud, kolor ni to różowy, ni to łososiowy („opalisz sobie nogi”). I mamy ulubiona rzecz, obowiązkowo: różowe trampki („będą pasować do spodni”).

Teoretycznie był już spakowany. Przyszedł wieczór, on u siebie, mama u siebie. Złapał za czerwoną, kabinową walizkę (pożyczona od rodziców, swojej nie ma) i wyjął prawie wszystkie ubrania, które włożyła mu do niej matka. Wylądowały na dnie szafy. Zamienił je na luźne, ciemne koszulki, długie, szerokie spodnie. I trampki, owszem, ale czarne.

Wymienia też kosmetyki. Wkłada rękę pod łóżko, gdzie trzyma swoją kosmetyczkę. Tę z łazienki kładzie na jej miejscu.

Zostawia:

– słodkie, owocowe damskie perfumy, różową maszynkę do golenia, dezodorant w białym opakowaniu, płyn do kąpieli waniliowy.

Zabiera:

– ostre, intensywne męskie perfumy (ma jeden tester, nie stać go na flakon), czarną maszynkę do golenia, dezodorant w szarym opakowaniu, płyn do kąpieli Black Carbon.

Scenariusz z przepakowywaniem bagażu powtarza się od pięciu lat, regularnie, co każdy jego wyjazd. Daje sobie do niego prawo, bo przecież nie jest dziewczyną. Rodzice o tym nie wiedzą. A przynajmniej nie chcą wiedzieć.

Datki, ale nie problemy

Jest 2017 rok. Dziecko pyta mamy, czy mogą porozmawiać. Mówi jej, że czuje się chłopakiem. Matka je ignoruje.

– Tak ci się wydaje. To tylko kompleksy. Też je miałam, jak byłam młodsza. Przejdzie ci, jak i mi przeszło.

(Gdy przypadkiem brat dowiedział się, że Staś zamierza zacząć żyć jak chłopak, powiedział mu:

– Nigdy nie będziesz mężczyzną. Robisz sobie krzywdę, to cię wpędzi do grobu.

Mówił też, że Staś go oszukał, obraził się na niego na pół roku).

Matka nie chce tego, co słyszy, do siebie dopuścić, staje się oziębła.

Zostawia to między nią a dzieckiem. Nie mówi ojcu. Staś ma nadzieję, że może o tym porozmawiają.

On właściwie zawsze był z boku. Nie wiedział, co się dzieje z dzieckiem w szkole, nie znał jego znajomych. Wspierał finansowo, ale nie był przy nim jako rodzic. Staś nie mógł do niego przyjść z problemem. Gdy uprawiał sport (siatkówka, taekwondo), ojciec jeździł na zawody, wpłacał datki na klub. Ale gdy coś się z dzieckiem działo, matka ojcu nie mówiła. Nie chciała go denerwować.

Staś podejrzewa, że na to, że nie jest dziewczyną, mógłby nie zareagować dobrze. W głowie mu siedzi, że może go znienawidzić.

Czasem płacz

Mama wie, że taki już ma charakter, że do pokoju może wejść w każdej chwili, bez pukania. Ale odkąd dziecka w nim nie ma, czasem płacze, że wyjechało.

Czasem przykro

Staś dobrze zna charakter mamy. Bywa mu przykro, kiedy słyszy jej płacz. Ale wrócić do domu nie chce.

– Odkąd się wyprowadziłem, lepiej mi ze sobą, ze swoim ciałem, wyglądem – mówi.

Bo Asia i Adrian widzą w nim chłopaka, nawet jak Stasiowi zarysowuje się pod koszulką kształt piersi. Nie mają wobec niego wymagań, nie musi przy nich wyglądać na chłopaka, żeby jak chłopak był traktowany. Ostatnio próbowali go przekonać do zdjęcia spłaszczaka (noszą go osoby niebinarne i transpłciowi mężczyźni przed rekonstrukcją klatki piersiowej, by ukryć biust). Staś miał go na sobie cały dzień, męczył się. A zalecenie jest takie, by go po ośmiu godzinach zdjąć. Tylko że Staś się wstydził.

– Jak zdejmiesz, zamówimy pizzę! – przekonywali go.

Powtarzali mu, że chłopcy też przecież mają piersi, a w ich oczach to niczego nie zmienia.

– Nawet jakbyś z nami siedział w sukience, byłbyś dla nas Stasiem – mówią mu.

– Zapominam z nimi, że jestem transpłciowy, czuję się jak prawdziwy chłopak. Powrót do domu zawsze jest później taki przykry.

Lądowanie na ulicy

Gdy rozmawiamy pierwszy raz, Staś nadal mieszka z rodzicami. Dużo płacze.

– Ciężko mi po tylu latach. Jestem taką osobą, która chce wszystkich zadowolić. Starałem się żyć, jak chcieli rodzice, dawałem im znaki, co mnie boli, ale je bagatelizowali. Sam dopiero od roku akceptuję, kim jestem, bo przez krytyki rodziców nie byłem w stanie. Niby to tylko komentarze, znajomi mówią „zignoruj”, a to nie takie proste. Ja chcę, żeby mnie akceptowali. Czasem mam ochotę im wykrzyczeć, że nie jestem dziewczyną, jestem Stasiem, że chcę, żeby tak mnie postrzegali! Zrozumieli, że potrzebuję lekarzy, diagnozy, hormonów. Ale wiem, że jeśli na to zareagują źle, mogę wylądować na ulicy albo Bóg wie co.

Ciągle płacząc: – Mam nagle zostać z niczym?

Za dużo jesz

Te krytyki odebrały mu pewność siebie. Co usłyszał od ojca jako nastolatek, do dziś w nim siedzi.

Długa cisza.

– Kluczową rolę odegrało wsparcie rodziców, którego nie miałem. Nie wiem, czy chociaż raz usłyszałem od nich komplement. Zawsze przeszkadzała im moja waga. Jak szedłem do fryzjera, mama mówiła: „Obetnij się chociaż tak, by ci wyszczuplało twarz”. Mam przez nich zaniżoną samoocenę. Od dwunastego roku źle się ze sobą czułem, wiedzieli o tym. Nie mają pojęcia, jak bardzo siebie nienawidzę. Zamiast mnie wspierać, powstrzymać się od komentarzy, tylko mnie dobijali. Jak z mamą chciałem się podzielić, że czuję się źle w swoim ciele, tylko przytakiwała. Wcześniej byłem chudy jak patyk, mówiła, że nie mogę jeść za dużo. Później wciąż, że muszę schudnąć, że jestem gruby. Do dziś nie jestem w stanie spojrzeć na siebie pozytywnie. Nie potrafię znaleźć swojego stylu, kupuję ubrania, które tylko mnie zakrywają, nie potrafię się ubrać w nic ładnego, we wszystkim czuję się brzydko.

Nie da się im powiedzieć, że to boli, bo ich zdaniem oni tylko mówią, jak jest, i chcą dziecko zmotywować. Nie rozumieją, że Staś nie czuje się źle jako dziewczyna, tylko po prostu nią nie jest.

– Przytyłem przez to, przestałem uprawiać sport. Ale mój tata jest przy kości, to kwestia genetyczna. Mam niedoczynność tarczycy, to też wpływa na moją tuszę. Do tego biorę leki, trudno mi zrzucić wagę. Jako nastolatek miałem nasilone epizody depresyjne, kilka lat nie ruszałem się z łóżka, a co dopiero sport uprawiać, więc się zaniedbałem. Niby mama próbowała pomagać, bo zapisała mnie do dietetyczki, ale cały czas słuchałem, że mam zacząć się ruszać, że jem niezdrowo. Nie obchodzi ich, co mi jest, po prostu mam jeść mniej.

Gdy ma się z kimś spotkać, stres. Nie lubi się widywać z ludźmi. Męczy się, gdy wchodzi po schodach, jak się nachyla. Ma problem, żeby zawiązać buty. Krępuje go wychodzenie z domu, bo ma wrażenie, że wszyscy się patrzą i myślą: „Ale gruby”. Wie, że to głupie, ale nawet jak spaceruje, wydaje mu się, że ludzie go oceniają, bo nie jest chudy, bo nie wygląda zgrabnie. Nienawidzi wychodzić z domu, nawet po zakupy. Boi się, że w sklepie wszyscy się nim brzydzą. To też przyczynia się do tego, że ma mało ruchu, i koło się zamyka.

Staś nadal płacze. Nie umie powiedzieć, ile waży, bo sam nie wie. Na wagę boi się wejść.

Wolę listem

– Po tych pięciu latach dotarło do mnie, że nie zmienię tego, kim jestem, że nie pozbędę się tych myśli. Nie mogę dłużej udawać dla nich dziewczyny.

Był czas, gdy myślał, że już tego nie wytrzyma, że musi uciec. Jak najdalej od nich. Raz zabrał rzeczy, wsiadł w pociąg. Ale spanikował, co będzie, jak rodzice to odkryją. Dojechał do Krakowa, 150 kilometrów od domu, ale tego samego dnia wrócił. Teraz pora się zebrać w sobie, życie nie jest wieczne. A myślenie o grobie z imieniem dziewczyny dało mu kopniaka. Dlatego się wyprowadził. Daleko od domu, żeby się już nie rozmyślił.

Ma swój azyl, nikt mu więcej nie mówi: „Dopóki mieszkasz pod moim dachem...”. Ma plan, by zacząć terapię, zmienić dane w dowodzie, przejść operację. I powiadomić rodziców, powiedzieć im całą prawdę. Nie wie jeszcze, czy w formie listu, czy prosto w twarz. Woli listem, bo boi się reakcji. Gdyby miał powiedzieć, jest ryzyko, że zacznie płakać, bo tak ma, że jak się stresuje, płacze mimowolnie.

IV

Rok później Staś przyznaje, że nie wyszło mu ze współlokatorami. Nie był w stanie wykonywać najprostszych czynności, dbać o siebie, dbać o porządek. Znowu nie przebierał się w piżamę, znowu nie brał przed snem prysznica i nie szorował zębów. Łóżko niepościelone, on w nim do dwunastej po południu, zasypiał w ubraniu, w którym chodził cały dzień, przesiadywał z telefonem do czwartej nad ranem.

Asia i Adrian mieli dosyć. Gdy do niego pukali, nie wpuszczał ich do środka. Ze wstydu. To był mały pokój, jeszcze miał skos i jedno małe okienko. Tylko łóżko pod ścianą, obok szafka, biurko, druga szafa na ubrania i półka. Tam miał poupychane ciuchy. Na podłodze było wszystko, nie było jej widać. Sterta brudnych ubrań, bielizny, kartony po pizzy, pudełka po jedzeniu, papiery do pracy. Współlokatorzy byli tym zmęczeni. Chociaż pokój tylko odzwierciedlał jego stan.

Staś wrócił do rodziców.

Mama wchodzi do pokoju dziecka jak dawniej. Bez pukania.

– Czemu leżysz? Czemu grasz? Czemu tu nie posprzątasz?

TRANZYCJA

Dla nauki transpłciowość nie jest już zagadką, dla psychiatrii nie jest „chorobą”.

– Nie przeniesiemy mózgu osoby transpłciowej do odpowiadającego mu ciała ani go nie zmienimy, bo to, co w nim jest, zostało już dawno ukształtowane – tłumaczy psychiatra seksuolog Maciej Klimarczyk. – Dlatego „leczy się” nie głowę, ale ciało. Chodzi o to, by dopasować je do tego, co w środku. I kształtować rolę społeczną tak, by odpowiadała mózgowi. Więc gdy osoba transpłciowa ujawnia się, wchodzi w role społeczne, funkcjonuje zgodnie ze swoją tożsamością płciową, rozpoczyna terapię hormonalną czy przechodzi odpowiednie zabiegi medyczne oraz kosmetyczne, nie zmienia, ale „odzyskuje” swoją tożsamość.

Według współczesnej wiedzy medycznej transpłciowość kształtuje się w okresie życia płodowego. Mózg każdego człowieka jest początkowo „żeński” ze względu na chromosom X. Gdyby w czasie rozwoju płodu nie odbywały się żadne procesy, wszyscy „bylibyśmy kobietami”. Ale w dwunastym tygodniu na płód zaczyna oddziaływać testosteron zawarty w chromosomie Y. Wtedy następuje maskulinizacja mózgu.

A że procesy kształtowania się płci są skomplikowane, a biologia nie działa idealnie, czasem może się zdarzyć, że hormony, geny, narządy rozrodcze czy wewnętrzne, nie połączą się z mózgiem w sposób, który doprowadzi do ukształtowania ciała zgodnego z tożsamością narodzonego dziecka. A tym samym z płcią, jaką po porodzie nadadzą mu na podstawie genitaliów lekarze. Właśnie wtedy rodzi się człowiek, który z czasem poczuje, że tożsamość jego płci jest inna niż płeć, którą mu przypisano.

To proces niezależny od woli, od wychowania, kultury i wpływu otoczenia. Osoba transpłciowa nie podejmuje decyzji o zmianie płci, bo płci nie zmienia. Raczej dostosowuje wedle uznania: głos, wygląd, ciało czy imię, dąży do uzgodnienia płci, którą odczuwa.

Osoby transpłciowe najpierw czują, że „coś nie pasuje”. Początkowo na nieuświadomionym poziomie, kiedy w okresie dorastania nie identyfikują się ze swoją płcią, nie lubią zakładać ubrań charakterystycznych dla dziewcząt czy chłopców, nie lubią swojego wyglądu ani zabaw przypisanych do danej płci. Często niedopasowanie to najmocniej ujawnia się w momencie dojrzewania, gdy pojawiają się zmiany w ciele (nauka nazywa te cechy trzeciorzędowymi cechami płci): rosną piersi, przychodzi miesiączka, a głos mutuje. Zmiany te prowadzą do psychicznej niezgody danej osoby na to, co dzieje się z jej ciałem.

Tranzycja jest procesem, przez który przechodzą osoby transpłciowe zgodnie ze swoją tożsamością, choć wcale nie musi oznaczać przejścia konkretnych kroków od A do Z. To proces indywidualny. Nie ma jednej tranzycji. Ta może być:

– Społeczna, gdy osoba transpłciowa ujawnia tożsamość płciową w swoim otoczeniu jako kobieta czy mężczyzna, choć jej dokumenty wskazywałyby przeciwnie. Nie musi wiązać się z rozpoczęciem terapii hormonalnej czy poddaniem się zabiegom operacyjnym.

– Tranzycja medyczna, gdy dana osoba chce rozpocząć terapię hormonalną, dzięki której jej ciało zmieni się i dopasuje do płci, którą odczuwa – w tym wypadku tranzycja to leczenie do końca życia. Ale także gdy podda się zabiegom medycznym prowadzącym do korekty ciała, dopasowując je do tego, co odczuwa w środku.

– Jest też tranzycja prawna, to uzgodnienie danych osobowych w sądzie zgodnie z płcią odczuwaną, zmiana dowodu osobistego i numeru PESEL.

WYPIS

Potrzebę czujesz codziennie. Od tego się tak łatwo nie ucieka. Nawet jeśli na dzień czy dwa zapomnisz, wraca. Kornel jest z siebie dumny, bo dziś robi to rzadko. Liczy. Ma więcej niż pięćdziesiąt.

Zero

Rok 2018, koniec listopada. Przyjeżdża pociągiem z ojcem i babcią. Prowadzą go na pierwsze piętro. Długie korytarze, puste, a przez to mało przytulne. I duszno. Nie wyobraża sobie trafić tu latem. Kładą go w pokoju czteroosobowym, dostaje łóżko, metalowe, niewygodne, skrzypi. Nie ma piżamy, chodzi w swoich ubraniach. Dwa okna, widok na betonowy plac, kilka kwadratów z trawą, tzw. spacerniak. W środku wspólna półka na ubrania, po jednej półce na osobę, i po jednej szafce nocnej na rzeczy osobiste. Z nikim nie rozmawia, jest nieśmiały.

Na suficie przyklejone delicje. Dzięki nadzieniu z galaretką dobrze się przyczepiają, więc osoby przyjęte na oddział z nudów rzucają je do góry. Tak delicje trafiają na listę produktów na oddziale zakazanych. W oknach kraty, brak klamek. Czasami pielęgniarki przychodzą, otwierają, żeby wywietrzyć zapach potu i niemycia. Bo na cały oddział jest jedna kabina prysznicowa, a dziewcząt w kolejce ze dwadzieścia. Czasu na umycie się nie ma wiele, łazienki otwierane są wieczorem na dwie, trzy godziny. Kto nie zdąży, idzie spać brudny. Rzadko, bo rzadko, pielęgniarka pozwala umyć się na oddziale dziecięcym. Szkoda tylko, że woda wysusza włosy. Z czasem każdy dostaje łupieżu. Choć bywają i tacy, którzy myć się nie chcą. W stanie, w jakim są, nie czują potrzeby. Przez to na oddziale śmierdzi. Do tego zapach leków, środków czyszczących. Czasami Kornelowi od niego niedobrze.

Pierwszej nocy kładzie się spać z myślą: „Matko, gdzie ja jestem”. Ale nie może zasnąć, czuwa. Światła gasną, jest cicho, ciemno. Boi się, że ktoś się na niego w tej ciemności rzuci, zacznie dusić. Słyszał plotki, miał wyobrażenie. Że sami bardzo chorzy, że niebezpieczni. Leży bez ruchu, nasłuchuje. Gonitwa myśli. Choć może pokój nie jest najprzyjemniejszym miejscem na myślenie. Ściany wymazane napisami „zdechnij”, „czemu ja jeszcze żyję” albo imionami pacjentek z dopiskiem „to kurwa”, „to szmata”.

Kładą go z Julką, Kamilą i Olą. To one będą go zagadywać po dwóch dniach pobytu. Okażą się sympatyczne. Dopiero wtedy Kornel się uspokaja. Może go jednak nikt nie udusi.

Dni są tu do siebie podobne. Pobudka o siódmej, ścielenie łóżka, gimnastyka na korytarzu. Choć podstawa to porządki. Trzeba je robić, jeśli chce się wyjść na spacer czy przepustkę. Później tak zwana społeczność. Siada się wspólnie w sali, obecni są wszyscy: psychiatrzy, psycholodzy, pielęgniarki, pacjenci, i zdaje się raport z poprzedniego dnia. Padają zwykle dwa pytania: co robiłeś wczoraj i jak się dziś czujesz? Większość pacjentów się nie odzywa albo mówi parę słów od niechcenia. Ludzie muszą przecież przemyśleć sobie swoje sprawy, a lekarze dzień w dzień przy wszystkich na siłę pytają „jak tam?”. Kornel zazwyczaj mówi tę samą formułkę: „Wczoraj czytałem książkę, czuję się w porządku”. I nikt dalej nie wnika.

Przesiaduje głównie w pokoju albo u innych, grają w karty, gadają, bo nic innego nie ma do roboty. Można pisać pamiętnik albo najwyżej czytać książkę. On pisze niedużo, dosłownie kilka stron, ale ma to dziś chyba wszystko wyrzucone. Raz była też psia terapia. To było najlepsze, można było pogłaskać pieska.

Karą za niestosowanie się do zasad jest izolatka, ale ta w osobnym pomieszczeniu ciągle jest zajęta. Przebierają cię więc w piżamę, wystawiają na korytarz łóżko i masz tam siedzieć przez dwadzieścia cztery godziny. Żadnych rozmów z innymi pacjentami ani psychologiem. Śniadanie, obiad, kolacja w ciszy. Jeśli zaczepisz przechodzącą obok osobę, przedłużają ci pobyt o następnych kilka godzin. Choć tak naprawdę izolatkę można dostać właściwie za wszystko. Odezwiesz się nie tak do personelu? Na korytarz. Nie słuchasz polecenia? Na korytarz. Jesteś agresywny? Korytarz. Choć to, co lekarze biorą za agresję, Kornel nazywa frustracją nastolatka, który sobie ze sobą nie radzi. Ale nie ma sensu się wykłócać, inaczej pielęgniarki wezwą ochronę, będziesz się z nią szarpać, a i tak cię zabiorą, tyle że siłą.

Po niecałych dwóch tygodniach pobytu Kornel wypisuje się na żądanie. Nie może znieść, że nikt go nie rozumie, choć nie mówi wprost, z czym przyszedł.

I wtedy jeszcze tego nie robi. Wtedy jeszcze świeżych ma zero.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: