Ciuciubabka - ebook
Ciuciubabka - ebook
Magdalena Bobbe - profesjonalistka HR z ponad 15-letnim doświadczeniem we wszystkich obszarach HRM i firmach z wielu branż. Jej domeną jest implementacja zmian w firmach, a w szczególności strategii, kultury organizacyjnej, wartości i rozwoju przywództwa. Wspiera zarządy firm w przeprowadzaniu ludzi przez zmiany i kryzysy. Mocno zajmuje ją wpływ niedojrzałości menedżerskiej na kształtowanie kultury organizacyjnej, co konsumuje energię i w jaki sposób marnotrawiony jest potencjał ludzi poddanych niedojrzałemu zarządzaniu. Mentor, trener, coach.
Książka podejmuje problem mobbingu z perspektywy osoby kierującej pracą HR-u. Mobbing jest problemem złożonym i dotyczy najczęściej jednostek, ale wpływa negatywnie na atmosferę w całej organizacji, która staje się bardzo toksyczna. Specyfika pracy w korporacji wymaga dobrej i efektywnej komunikacji, natomiast mobbing ją skutecznie zaburza. Szkody z tego tytułu dotyczą zasobów ludzkich, ale mają również negatywny wpływ na sferę ekonomiczną. Po lekturze tej książki możemy lepiej zrozumieć sytuację ludzi uwikłanych w mobbing i inne patologiczne zachowania w miejscu pracy. - Anna Makowska, prezes Krajowego Stowarzyszenia Antymobbingowego.
Praca w działach HR kojarzy się z łatwym i przyjemnym zajęciem – często staje się zresztą obiektem żartów. W rzeczywistości członkowie takich zespołów pełnią funkcję wentylu bezpieczeństwa pomiędzy pracodawcą a pracownikiem. Starając się zadowolić obie strony, czasami stają się ofiarami i jednych, i drugich. Tak było w przypadku Leny. „Ciuciubabka” to opowieść o chorej organizacji, której nie dało się już uzdrowić. Może być przestrogą dla wszystkich tych, którzy, zaciskając zęby, tkwią w toksycznym środowisku pracy. - Sylwia Pyzik, „Magazyn Rekruter”
Historia Leny jest mocna i trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Autorka ukazuje brutalną rzeczywistość wielu firm, gdzie brak kultury pracy, szacunku do pracowników i patozachowania szefów są na porządku dziennym. Historia Leny to obraz smutnej prawdy, z którą wielu pracowników musi się zmagać. Książka „Ciuciubabka” jest również opowieścią o sile, woli walki i odpowiedzialności. Lena staje się swoistą „wojowniczką”, której postawa może być inspiracją dla wielu, aby nie tylko przetrwać, ale także działać w zgodzie ze sobą i nie być obojętnym na patologiczne zachowania w miejscu pracy. - Iwona Bagińska-Michalewska, Stowarzyszenie HR Next
Książka napisana z wielką wrażliwością i mądrością życiową. Porusza nie tylko ważne kwestie mobbingu, ale również skostniałego emocjonalnie, interpersonalnie i organizacyjnie środowiska biznesu, dla którego drugi człowiek staje się tylko narzędziem do osiągnięcia celu. Jest to książka przewodnik dla tych, którzy chcą zawalczyć o siebie i poszukują prawdy. Inspirująca lektura. Gratulacje! - Hanna Hernas-Kłys, psychoterapeutka
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8308-544-9 |
Rozmiar pliku: | 694 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nie była to dla mnie „łatwa lektura” z uwagi na przedmiot, bo takimi sprawami, w których pomagam ofiarom mobbingu, molestowania w pracy zajmuję się na co dzień w swojej pracy i znam bardzo wiele takich i podobnych historii oraz ich konsekwencje dla ofiar, ich rodzin i bliskich…
Tzw. pracodawca czy też organizacja (bardzo sprytne i wygodne, bo bezosobowe określenie, czyli „jakaś organizacja”, a nie „Nowak, Kowalski itd.”) to konkretni ludzie – z imienia i nazwiska. I to właśnie konkretni ludzie, z imienia i nazwiska, odpowiadają za „kulturę organizacyjną”, za niszczenie innych osób „w organizacji”, za brak reakcji na mobbing, molestowanie.
Niszczenie innego człowieka w miejscu pracy to zło w najczystszej postaci. Brak reakcji na zło jest przyzwoleniem na zło. Na mobbing, molestowanie, niszczenie innego człowieka należy reagować, a celem musi być ochrona i pomoc ofierze. „Aby zło zatriumfowało, wystarczy, by dobry człowiek niczego nie robił” – Edmund Burke”.
Miłosz Hady, radca prawny,
specjalista w zakresie stosunków zatrudnienia
„Liderzy są produktem systemu, który ich promuje”.
_Ken Blanchard_
„Toksyczną organizację porównać można do szczelnie zamkniętego słoika. Zatyka ją niedojrzały szef. Jak w każdej firmie, tak i w tej, pracują różni ludzie. Zarówno zaangażowani, którym zależy na rozwoju organizacji, mają pomysły, jak i tacy, którzy może nie są nadzwyczaj kreatywni, ale chętnie angażują się w realizację ciekawych projektów inicjowanych przez inne osoby. Są też tacy, którzy po prostu wykonują zadania, a realizują się w innym miejscu. Po pewnym czasie w takim zamkniętym słoiku wszyscy pomału opadają z sił, aż w końcu duszą się z braku tlenu. Mają wrażenie, że wszystko, czego się dotkną, idzie jak po grudzie i trudno doprowadzić zadania do końca. Poza tym najgorszy jest chaos: inicjowanie projektów, po czym zaniechanie ich, znowu powracanie do nich. Brak bieżącej informacji. Ludzie doświadczają niezrozumiałej niechęci wobec siebie. Po czasie naturalna potrzeba wspierania rozwoju organizacji jest blokowana i pojawia się frustracja oraz wzajemne obwinianie za niepowodzenie. I tak organizacja popada w letarg. Organizacja trafnie diagnozuje, co wspiera jej rozwój, a co hamuje, ale trudno przezwyciężyć skostniały organizacyjny schemat. Nie ma nikogo, kto byłby na tyle umocowany, by go przerwać. Ci, co mają uprawnienia, nie widzą konieczności przewentylowania zamkniętego słoika, pasuje im taka organizacja. Ci natomiast, którzy widzą i chcą oraz wiedzą, w jaki sposób dokonać zmian, nie mają na tyle uprawnień. I tak biernie, bezwładnie pogrążeni w poczuciu niemocy i bezradności czasem latami trwają w firmowym chocholim tańcu. Każdy na swój rytm i melodię”*.
------------------------------------------------------------------------
* Magdalena Bobbe, _Scheda po niedojrzałym zarządzaniu ludźmi_, „Magazyn Rekruter”, 25 lipca 2022.PROLOG
Kuba Kamiński zakończył rozmowę z headhunterem, który dzwonił z propozycją oferty pracy. Jakiś czas temu skontaktował się ze znajomymi rekruterami, by ich poinformować, że rozgląda się za nowymi możliwościami zawodowymi. Kuba pracował dla ciekawych marek, dbał o to, by jego stanowisko pracy brzmiało ambitnie, a i z czasem nauczył się mówić to, co inni chcieli usłyszeć, więc zazwyczaj – prędzej niż później – ktoś z zaprzyjaźnionych firm rekrutacyjnych się odzywał. Zresztą miał opinię ambitnego menedżera, konsekwentnie pokonującego kolejne szczeble w karierze, więc i rekruterzy byli zadowoleni, że mają jego kandydaturę w bazie.
Coraz częściej zdawał sobie sprawę, że czas na ewakuację z obecnej organizacji. Po tym, jak do centrali firmy trafiło jego zdjęcie ze swastyką na czole, opanował go lęk. Zaczął na poważnie się obawiać, że zaraz zaczną się audyty w oddziale, w którym kierował, a jego reputacja, o którą tak dbał, ucierpi. Niby dowiedział się o zdarzeniu po koleżeńsku, a oficjalnie firma nie zajmuje się anonimami (zdjęcie zostało wysłane z anonimowej skrzynki), to jednak sama sytuacja zasiała niepotrzebny niepokój. Poza tym ostatnio, gdy wręczył wypowiedzenie osobie z zespołu, to ta na odchodne rzuciła, że z uśmiechem na ustach potrafi wbić nóż w plecy. Powiedziała to w taki sposób, że jeszcze do dzisiaj brzęczą mu w uszach jej słowa. Niby nic, bo ta osoba już nie pracuje, a nie zdarzyło się, by ktokolwiek, z kim się rozstawał, powodował jakiś harmider, ale dziwne uczucie utraty kontroli pozostało. Przełożony z centrali również zaczynał zadawać niewygodne pytania o projekty, które zgłosił do realizacji, a które nie szły w ogóle lub nie zostały realizowane zgodnie z planem. Póki co udawało mu się rozmasować nieprzychylne komentarze. W końcu wiedzieli, z jakimi ludźmi przyszło Kubie pracować, a sam nie jest w stanie wszystkiego zrobić.
Coraz częściej ogarniało go uczucie, że kroczy po kruchym lodzie. Nie lubił tak się czuć. Oferta jednak brzmiała interesująco i Kuba zdawał sobie sprawę, że przyszła w samą porę.
*
– Nie podoba mi się ten chłopak – powiedziała Camilla Andree pełniąca funkcję dyrektora finansowego w centrali firmy. Towarzyszyła Peterowi Toornowi, właścicielowi firmy, podczas spotkania rekrutacyjnego z kandydatem.
Peter natomiast miał pewność, że Kuba Kamiński jest tą osobą, której szuka. Trzy lata temu zainwestował w fabrykę w Polsce. Ten czas pozwolił mu na nabranie przekonania, że obecny dyrektor zarządzający nie jest kimś, z kim może realizować swoje marzenia dotyczące rozwoju firmy. Ostatnio w ogóle nie mogli się dogadać. Petera cieszyło to, gdzie teraz był: pięć fabryk w Europie, przy czym ta w Polsce była największa, i kilkanaście biur sprzedażowych na świecie. Chciał jednak więcej. Jego marzeniem było uczynienie z fabryki w Polsce firmy nowoczesnej procesowo i miał ambicję, by to jego firma była liderem w swojej branży. Obecny dyrektor zarządzający ograniczał jego aspiracje. Tego nie lubił. Zresztą i tak lada chwila będzie odchodził na emeryturę. Potrzebował więc sukcesora! Oczekiwał świeżości, szerszej perspektywy, młodości. Był przekonany, że te cechy pchną firmę na wyższy poziom.
– Nie podoba mi się ten kandydat – powtórzyła Camilla, gdy nie doczekała się reakcji Petera. Rozmowa z Kubą Kamińskim pozostawiła u niej poczucie dyskomfortu, którego przyczynę trudno jej było zdiagnozować.
– Dlaczego? Uważam, że może nie jest najlepszy, ale ma coś, czego nam brakuje. Mnie się spodobał – odpowiedział Peter. Nie rozumiał, dlaczego Camilla tak stanowczo zaoponowała przeciwko kandydaturze Kuby Kamińskiego. Zazwyczaj była powściągliwa, zwłaszcza jeśli chodzi o ocenianie ludzi.
– Nie podobało mi się to, że nawet jak zadałam mu pytanie, to on w odpowiedzi zwracał się do ciebie. Mnie traktował jak powietrze – uzasadniła swoje zdanie dyrektor finansowa.
Peter uważał, że Camilla przesadza. Po prostu spotkały się dwie osoby, które myślą podobnie, nadają na tych samych falach. Mężczyzna w lot pojmował, o co mu chodzi, i miał świetne propozycje na jego dotychczasowe bolączki.
– Optymalizację kosztów ograniczał tylko do redukcji zatrudnienia – nie dawała za wygraną Camilla. – Pierwszym jego krokiem miało być zredukowanie etatu sekretarki, bo, jak powiedział, kawę każdy może parzyć sobie sam. – Camilla była wzburzona, sama siebie nie poznawała. – Przecież to jakiś seksizm. Nie wspomniał o przeorganizowaniu procesów, a efektywność chciał wymusić na ludziach poprzez dołożenie im obowiązków.
– Przesadzasz! Z tą sekretarką to był tylko przykład. – Peter nie rozumiał reakcji koleżanki. – Dobrze wiesz, że efektywność produkcji i redukcja kosztów to są dwa podstawowe problemy, z jakimi się borykamy w tej fabryce. Potrzebujemy świeżej krwi, nowoczesnego myślenia, a to wszystko gwarantuje nam ten kandydat.
Spodobał mu się ten człowiek, dawno nie spotkał kogoś, z kim od razu „kliknęło”. Według niego rozmowa płynęła, bo spotkał odpowiednią osobę. Choć rzeczywiście niektóre przykłady szokowały również Petera, to raczej kładł to na karb młodego wieku Kuby i różnic kulturowych.
*
– Kuba nie nadaje się na zarządzającego fabryką. Jest za młody, niedojrzały i nastawiony na własny sukces. – Camilla nadal próbowała przekonać szefa, że decyzja zatrudnienia Kuby na tak ważnym stanowisku nie jest trafiona.
– Wiem, nie jest idealny, ale lepszego nie mamy – odparł Peter, który po drugiej rozmowie z kandydatem również nabrał pewnych wątpliwości. Był jednak pewien, że nikt inny nie rozumie jego wizji przedsiębiorstwa tak, jak ten młody człowiek. Pozostałych dwóch kandydatów w ogóle się nie orientowało, o co mu chodzi. Po rozmowie z nimi miał poczucie, jakby chcieli jego marzenia ograniczyć. Czuł się niemal atakowany, kiedy zadawali wnikliwe pytania na temat sposobów wdrożenia wizji firmy przyszłości. Kuba natomiast nie zadawał zbędnych pytań. Pojął wszystko w lot. Dokładnie rozumiał, o co mu chodzi, był tego pewny. – Jest młody, wiem, niedojrzały, ale interesu dopilnuje; dostanie silną osobowość po stronie działu personalnego, to się rozwinie, a i ta osoba będzie naszymi oczami w fabryce.
– Dlaczego on ci tak pasuje? Spotkaliśmy się tylko z trzema osobami…! – Camilla próbowała odciągnąć Petera od powierzenia Kubie tak ważnej roli, choć wiedziała, że to jest moment, kiedy powinna odpuścić. Gdy Peter się na coś uparł, to nie było mocnych, aby go przekonać do innego rozwiązania. Zresztą uważał, że takie prawo właściciela firmy.
Petera zaczynała pomału drażnić postawa Camilli. Potrzebował świeżości, pomysłów, wiedzy, a to wszystko znalazł u Kuby. Dodatkowo miał podobne do niego poczucie humoru, swobodę i prezencję, którą go ujął.
– Zatrudnimy mądrego HR-owca, to go przypilnuje – powtórzył Peter, a Camilla wiedziała, że decyzja zapadła. – W strukturze ta osoba będzie podlegać pod dyrektora finansowego w centrali, czyli ciebie. Co najgorszego może się stać, gdy go zatrudnimy? – zapytał Peter.
Camilla uznała, że jej lęki są irracjonalne, i zaakceptowała fakt, że Kuba Kamiński otrzyma stanowisko dyrektora zarządzającego w fabryce w Polsce.
*
Kiedy rekruter zadzwonił z dobrą wiadomością, Kuba nawet nie był zaskoczony. Z właścicielem w zasadzie od pierwszej chwili nawiązali nić porozumienia. Niespodziewane było może tylko to, że wszystko działo się tak szybko. Wiedział, że rozmowa w sprawie pracy poszła mu dobrze. Właściciel przystał nawet na wynagrodzenie, które zaproponował. Czterdzieści procent wyższe od dotychczasowego! To było coś! Doskonale teraz widać, kto ile jest wart. Ci wszyscy, którzy go nie doceniali, kiedy się dowiedzą, ile będzie zarabiał, inaczej na niego spojrzą.
*
Odpowiedniego kandydata na stanowisko kierownika działu personalnego znalazła ta sama firma, z którą Peter współpracował wcześniej, poszukując osoby na stanowisko dyrektora zarządzającego w fabryce. Był przekonany, że stworzył zespół, dzięki któremu poprowadzi firmę w kierunku, o którym marzył.
Alina Krelska, która miała pełnić funkcję HR menedżera, spełniała wszystkie wymagania i miała cechy, których Peter poszukiwał: doświadczenie w firmie o podobnym profilu działalności, charyzmę, pasję, entuzjazm i siłę. Wygląda na to, że znalazł ostatni element układanki.CZĘŚĆ I
_Trzy lata później…_
Peter Toorn nie do końca wiedział, co poszło nie tak. Już nie zamierzał jednak tym się zajmować. Znajomy polecił mu świetną firmę rekrutacyjną, której zlecił znalezienie HR menedżera. Tym razem uważniej przyglądał się kandydatom. Na pewno musi to być silna osoba, bo podejrzewał, że współpraca z Kubą Kamińskim do łatwych nie należała. Był wymagający, może nieco za bardzo nieprzejednany, uparty. Cóż – mężczyzna! Wysoki poziom testosteronu. Wszystkie te cechy charakteryzowały zwycięzców, jak sądził Peter.
W zasadzie żaden kandydat w trakcie spotkania rekrutacyjnego nie ujął go szczególnie. Ostatecznie przychylił się do rekomendacji headhuntera i propozycję pracy otrzymała Lena Bilka. Pracowała dla wielu firm z różnych branż. Z sukcesem stawiała czoła trudnym wyzwaniom – Peter uznał, że sprawdzi się w fabryce. Kuba co prawda zapewniał go, że bez kierownika działu personalnego sobie poradzą, ale on sam miał wątpliwości. Biznes działał dobrze, ale coś się działo w środku w fabryce, co trudno mu było zdiagnozować. Na portalu społecznościowym zamieszczane były tak złe opinie na temat firmy, że nawet po niezbyt dokładnym przetłumaczeniu przez tłumacza Google nie dowierzał. Kuba twierdził, że nie ma się czym przejmować, bo to tylko głupie gadanie, a ludzie piszą różne rzeczy. Zresztą portal usunął część wpisów po interwencji Kuby, bo godziły w dobre imię konkretnych osób. Poza tym ostatnio przyszedł też ten anonim…
Nie zamierzał niczego taić, więc poinformował kandydatkę, że fabryką zarządza młoda, rzutka osoba, której brakuje wystarczających umiejętności zarządzania ludźmi i potrzebuje wsparcia w tym zakresie.
– Poszukujemy silnej persony, która nie będzie się bała być dla dyrektora zarządzającego „sparingpartnerem”. Co pani na to? – Peter zakończył wywód na temat najważniejszych wyzwań, z którymi będzie musiała się zmierzyć HR menedżer.
– Cóż, dotąd pracowałam w różnych firmach i najważniejsze były zadania, które wspólnie realizowaliśmy. Różnice w podejściu są pożądane, by zbudować coś ciekawego i niepowtarzalnego. – Lena była pewna, że doświadczenie, autentyczność, szczerość sprzyjały budowaniu inspirujących relacji. – I lubię wyzwania… – powiedziała z przekąsem.
– Marzy mi się nowoczesna technologicznie i procesowo firma, która będzie organizacją pierwszego wyboru dla pracowników na lokalnym rynku pracy – kontynuował Peter. – W jaki sposób wesprze mnie pani w tej podróży?
Lena czuła się jak w transie. Rzucała pomysłami, dyskutowali. Zwłaszcza na temat tych propozycji, które Peterowi wydały się niezrozumiałe. Dawno tak się nie czuła – miała wrażenie, że wygrała los na loterii.
– Oczekujemy samodzielności, bo to pani tutaj będzie lekarzem, a ta organizacja jest pacjentem, i to pani będzie mówić, co mamy robić, wiedząc, dokąd mamy dojść – zakończył metaforycznie Peter. – To jak… Wskakuje pani do tego autobusu?
– Pewnie! – Lena nawet się nie zawahała. Czuła, jakby spełniało się właśnie jej największe marzenie zawodowe: szef, który ma wizję, jest świadomy potrzeby rozwoju i chce zabrać ją ze sobą w tę podróż!
*
– Peter zdecydował się zatrudnić tę blondynę, która była u nas ostatnio – powiedział Kuba do Filipa, dyrektora finansowego. Różnie między nimi bywało, ale ostatnio chciał mocno wierzyć, że tworzą trwały i sprawny duet.
– To była jakaś okropnie droga usługa… Sprawdzę, ale z osiemdziesiąt tysięcy trzeba będzie zapłacić rekruterowi. Może da się to jeszcze zastopować…? – Filip był gotów zawalczyć. Miał dwie czy trzy zaprzyjaźnione firmy rekrutacyjne, z których usług korzystał. Na pewno nie wycenią usługi tak drogo, jak ta znaleziona przez Petera.
– Tak, drogo, ale Peter się uparł. Coś musi mieć w sobie, jakieś unikatowe umiejętności… – rzekł dość ironicznie dyrektor zarządzający.
– Tak, na pewno. Nie wiem, do czego jest zdolna za takie pieniądze… – Filip podtrzymał ton żartów kolegi.
– Przestań… – powiedział Kuba, choć cieszył go ten żart.
*
– Twoja poprzedniczka miała żółte papiery – powiedział jeden z jej nowych współpracowników.
W oczach nowozatrudnionej HR menedżer zdziwienie mieszało się z niedowierzaniem, więc Filip dodał:
– Tak, tak, skończyła u psychiatry, możesz zapytać kolegę z działu. Przynosiła zwolnienia z psychiatryka…
– Wykończyliśmy ją – zaśmiał się rubasznie Kuba. – Tutaj ludzie marnie kończą, bój się, bój…
I znowu ten śmiech…
– Ludzie jak ludzie, wszędzie są tacy sami – powiedziała Lena, bardziej do siebie niż do rozmówców.
– Mylisz się, tutaj, w tej małej mieścinie za dużo od nich wymagać nie możesz. Mają ograniczenia.
– To od zarządzających dużo zależy, czy potrafi pokierować ludźmi w taki sposób, by rzekome ograniczenia pokonywali. Moja koleżanka mawia: _if you treat people like monkeys, they will behaviour like monkeys_**. Może tutaj też tak jest? – zapytała, ale zupełnie retorycznie.
Wymienili spojrzenia, uśmiechnęli się do siebie znacząco. Czyżby była kolejną, którą trzeba będzie wysłać do psychiatryka?
– A w ogóle to ta twoja poprzedniczka donosiła do centrali… – Kuba spojrzał na nią wymownie, a ona nie wiedziała, jak chować emocje, które zaczynały wychodzić jej na policzkach i szyi. – Przy czym mijała się z prawdą. Zwolniliśmy ją z dnia na dzień.
Tak zakończył się pierwszy dzień pracy dla Leny. Myślała, że mało co może ją zaskoczyć, a jednak po raz pierwszy doświadczyła czegoś takiego. Wniosek, który jej się nasunął jako pierwszy, to to, że nie może „donosić” do centrali. Refleksja, że w ten sposób Kuba Kamiński próbował ją zmanipulować, pojawi się długo po tym zdarzeniu. Nie wiedziała jeszcze w jaki sposób, ale była pewna, że przebije się przez mur szyderstwa i ignorancji stworzony przez dwie najważniejsze osoby w firmie. Najbardziej zależało jej na budowaniu, realizacji wizji przedsiębiorstwa, którą zaraził ją Peter. Coś na pewno wymyśli. Jeszcze się nie zdarzyło, aby nie dała rady. Z takim postanowieniem wróciła do swojego gabinetu. Poza tym chciała sama dla siebie zacząć wszystko od początku.
*
– Cześć, ponoć macie dla mnie telefon służbowy… – rzuciła z uśmiechem Lena do kolegi z działu IT.
– Wiesz co, telefon jest przygotowany, ale nie mamy pozwolenia, aby ci go wydać – odpowiedział lekko zażenowany kolega.
– Jak to? – zareagowała ze zdziwieniem Lena.
– Idź do Filipa – odpowiedział z zakłopotaniem chłopak z IT.
– Dlaczego do niego?
– W strukturze dział IT podlega dyrektorowi finansowemu. Niech wyśle do mnie maila, to ci wydamy. Nie chcemy mieć nieprzyjemności. Wybacz – zakończył.
– No dobra. Pójdę.
Gabinet Filipa znajdował się niedaleko, więc zajrzała do niego. Prowadził rozmowę, wyglądał na bardzo zajętego.
Lena machnęła ręką na znak, że przyjdzie później.
*
Nazajutrz Lena miała spotkanie ze swoim zespołem. Nie był duży, składał się z trzech osób. Niewiele o nich wiedziała. W czasie spotkania rekrutacyjnego dowiedziała się, że poza nią, „historycznie”, takie samo stanowisko miał Tomek. To do niego raportowały dwie osoby odpowiedzialne za obszar kadr i płac. I to wszyscy. Ona miała zająć się rozwojem, procesami i procedurami.
– Cześć – przywitała się, wchodząc do pokoju, w którym mieścił się dział personalny. – Gdzie się spotykamy: tutaj czy na górze w salce konferencyjnej? – zapytała.
– Tutaj – odpowiedział Tomek. – Daj nam jeszcze chwilę, bo dziewczyny kończą jedną rzecz, a i ja muszę dokończyć pismo do ZUS-u.
– Okej. Zaczekam. – Lena rozejrzała się po pokoju. Dużo wszystkiego. Wszędzie kartony. Po etykietach widziała, że są w nich rzeczy wszelakiego przeznaczenia. Zawsze jednak mniej lub bardziej związane z zadaniami działu. Sama dostała „biuro” w innym miejscu. Tuż przy gabinecie szefa i w zasadzie poza tymi dwoma pokojami, zajmowanymi przez nią i Kubę, reszta pomieszczeń służyła za salki konferencyjne.
– Cześć. – Filip pojawił się w drzwiach do pokoju działu personalnego. – Tomek, szukałeś mnie wczoraj, co tam?
– A tak… – Tomek był zmieszany. – Nie wypłaciliśmy jednego składnika wynagrodzenia pracownikowi i chodziło mi o to, aby mu wypłacić go w tym tygodniu. Nie chcę czekać do następnej wypłaty. – Tomek mówił, jakby każde słowo sprawiało mu ból, a na końcu wypowiedzi miała go spotkać kara.
– No dobrze – odpowiedział Filip. – Tylko prześlij mi wszystkie informacje.
– Filip, jesteś wielki! – krzyknął niemalże Tomek. – Super! Nasz dyrektor! Najlepszy! – kontynuował.
– Zależy, kto prosi, a dla ciebie zawsze – powiedział Filip i wyszedł.
– Co to było i o co chodziło? – Całe zdarzenie jednocześnie i rozbawiło, i zdziwiło Lenę. Postawa Tomka zdawała jej się niewspółmierna do sytuacji. Jakby odegrali po raz kolejny akt przedstawienia, w którym własne kwestie dobrze znali.
– Nie naliczyliśmy i nie przelaliśmy pięciuset złotych jednemu pracownikowi. Oczywiście nie mieliśmy tej informacji z produkcji… – usprawiedliwił się Tomek.
– Ale czemu tak się zachowywałeś? – Przez Lenę przemawiała ciekawość.
– To jest dyrektor w końcu… – zaczął Tomek. – Poza tym chciałem to popchnąć, a inaczej się nie da.
– Dlaczego się nie da? – Lena nadal nie rozumiała.
– Filip, no wiesz, czasem może się uprzeć, a po co mieć problemy. A jak tak po dobroci się do niego podejdzie, skomplementuje odpowiednio, to zaraz przychylniej spojrzy na sprawę – próbował tłumaczyć Tomek. – Jednak jest reguła, że co nie zostanie wypłacone w jednym wynagrodzeniu, musi zaczekać do wypłaty następnego – dodał dla porządku kolega z działu personalnego.
*
– Cześć! – przywitała się Lena, gdy stanęła w drzwiach do gabinetu Kuby. – Idziesz już na operatywkę produkcyjną? – Lena po raz pierwszy miała uczestniczyć w codziennym spotkaniu, na którym omawiane były sprawy bieżące.
– Tak, już idę. – Kuba wstał od biurka. – To chodźmy.
Chwilę później byli już w sali konferencyjnej, gdzie czekało około dwudziestu osób. Lena nie znała wszystkich.
– Cześć – powiedział Kuba. – Jesteśmy chyba wszyscy, więc zaczynamy. Marian, mów pierwszy – zwrócił się do jednego z uczestników. Marian kierował największym działem produkcyjnym.
– Nie wyprodukowaliśmy całości zlecenia dla klientów ze Stanów…
– Całości? – przerwała ze złością Patrycja, która odpowiadała właśnie za klientów z tego obszaru. Widać było, że jest oburzona.
– Mniej więcej połowa jest, ale więcej nie zdążyliśmy. Mieliśmy poprawki z produkcji dla Węgier – usprawiedliwiał się Marian.
– Ale to zamówienie było już przekładane kilkakrotnie, jak ja mam z nimi rozmawiać?! To duży klient…! Wiesz co, następnym razem przekieruję go do ciebie…
– Nic ci nie poradzę. Możemy dzisiaj wrzucić na produkcję i wysłać samolotem, jak będzie zbyt wielkie napięcie.
Lena spojrzała na Patrycję. Podejrzewała, że takie zdarzenia, jak to, często miały miejsce.
W sumie całe spotkanie przebiegało podobnie: ktoś czegoś nie przygotował, ktoś nie był zadowolony. Lena zaczynała mieć obawę, czy ten biznes w ogóle jakoś się kręci. Dużo krzyku, wzajemnego obwiniania, pokazywania dowodów, że jest tak, a nie inaczej. Mało wniosków dotyczących poprawy procesów.
Na koniec Kuba wskazał na Lenę:
– Jest z nami Lena, nowa HR menedżer, nie wszyscy ją znacie… – Kuba zerknął na Lenę. – Może powiesz dwa zdania, co jest dla ciebie ważne…
– Cześć, jeszcze raz – powiedziała trochę niepewnie Lena. – Dopiero się poznajemy, ale to, co dla mnie jest ważne, to otwarta komunikacja, nie musi być miło, oby było szczerze i autentycznie. A także współpraca…
– Widzisz, jaka tutaj jest współpraca! – wtrąciła się Patrycja, która wciąż była mocno wzburzona. – Tu nie ma współpracy! Może powinnaś poszukać innego miejsca pracy…
Grzegorz, kierownik biura obsługi klienta, szturchnął Patrycję.
„Przestań!” – wyczytała Lena z ruchu ust.
– Daj mi chociaż spróbować… – powiedziała serdecznie Lena. Nie miała za złe tej dziewczynie.
Gdy Lena z Kubą wracali do swoich biur, Lena zagadnęła:
– Każde spotkanie tak wygląda?
– W sensie…? – zapytał zdziwiony Kuba. Nie rozumiał.
– Że tyle jest problemów, tyle produktów jest niegotowych, choć zgodnie z harmonogramem powinny zejść z produkcji.
– No widzisz, jacy ludzie tu pracują… Nic nie poradzisz. Ale jeśli się boisz, czy się rozwijamy, to zapewniam cię, że tak. Rok do roku wzrost około dwudziestu procent – powiedział bardzo pewnie Kuba.
– Brakowało mi informacji o zmianach w procesach. Jak coś nie działa, to należy poprawić proces, by błędy nie pojawiały się w przyszłości… – Lena nie odpuszczała.
– Jest z nami Kajetan, to się tym zajmie…
– Poza tym uważam, że Patrycji się ulewa… Ona jedzie na oparach… – zaczęła nieśmiało Lena.
– Ale co ty mówisz! Ona tak ma. Co ty myślisz, że to pierwszy jej wyskok?! Pojęczy, pojęczy i przestanie… – uspokoił ją Kuba, a po chwili dodał: – Ale tam potrzebna jest jedna osoba więcej w dziale, więc pewnie jak dostanie wsparcie, to się uspokoi. Wszystko więc w twoich rękach. – Uśmiechnął się i wszedł do swojego gabinetu.
------------------------------------------------------------------------
** Jeśli traktujesz ludzi jak małpy, to oni zaczną zachowywać się jak małpy.