- W empik go
Clausura-Kronika Templariusza - ebook
Clausura-Kronika Templariusza - ebook
Kiedy w roku 1216, podjeżdżał z wolna na swoim ciężkim koniu bojowym pod same mury będącej jeszcze w budowie wysokiej na pięć pięter fortecy swojego przyszłego zakonu Templariuszy, położonej w centrum Paryża a niemal w samym sercu dzielnicy Le Marais, jeszcze nie wiedział z czym się zmierzy, tego czasu panował w królestwie franków król Ludwik VIII ojciec Ludwika IX świętego. Wówczas we Francji pełnej niepokojów społecznych dochodziło do takich potwornych zdarzeń o jakich się nikomu nie śniło.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8324-082-4 |
Rozmiar pliku: | 12 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Książka została opracowana historycznie po części w oparciu o źródła historyczne z francuskiej Wikipedii okresu średniowiecza i wypraw krzyżowych, autor
Walka toczy się wszędzie a zawsze na pierwszej linii my Templariusze
Zakon walki o wiarę
Ulice Paryża w drodze do Templum
Kiedy w roku 1216, podjeżdżałem z wolna na swoim ciężkim koniu bojowym pod same mury będącej jeszcze w budowie wysokiej na pięć pięter fortecy i mojego przyszłego zakonu Templariuszy, położonego w centrum Paryża a niemal w samym sercu dzielnicy Le Marais, jeszcze nie wiedziałem z czym mam się zmierzyć, w tym czasie panował w królestwie franków król Ludwik VIII Lew, był to ojciec Ludwika IX świętego. Wówczas we Francji pełnej niepokojów społecznych dochodziło do takich potwornych sprzeniewierzeń wobec kościoła i wiary że w końcu powołano do zwalczania Katarów świętą inkwizycję. Ale o tym opowiem później tymczasem tu w Paryskiej duchocie ciasnych uliczek, za mną człapały leniwie z wolna 3 konieczne mi konie zapasowe wraz z moimi dwoma giermkami Cluodem i Barnabą oraz z drabiniastym wozem wypełnionym moimi wszelkimi dobrami zabranymi z własnego domu. Bowiem jak widziałem już wcześniej każdy przyszły Templariusz musiał mieć własny dobytek, giermka lub nawet dwóch do posługi, którzy i tak zostawali zakonnymi Servientami. Każdy rycerz zakonu musiał też posiadać trzy wierzchowce, wnosiłem je do zakonu jako pewien rodzaj wiana, z tym że żaden z koni nie powinien być udekorowany, co miało symbolizować ubóstwo właściciela, i czwartego konia musiał mieć jego giermek. a w moim wypadku obaj giermkowie je mieli. Uzbrojenie bojowe Templariusza stanowiła pełna kolczuga z drucianym czepcem do ochrony głowy, nagolenicę, lekki żelazny hełm przypominający kapelusz, cylindryczny hełm bojowy, okrywający całą głowę, z otworami umożliwiającymi patrzenie i oddychanie. Wzmocniony był dwoma żelaznymi sztabkami w kształcie krzyża. Dopełnieniem były mocne buty i tunika którą miałem dopiero otrzymać. Templariusz uzbrojony był w prosty, długi obosieczny miecz, drewnianą trójkątną tarczę wzmocnioną blachą, kopię z jesionu, topór wojenny i krótki sztylet jako puginał. Na uzbrojeniu i odzieży obowiązkowo znajdował się czerwony krzyż Templariuszy, jako zakonny znak rozpoznawczy. Uzbrojenie, ubiór i konie, w całym komplecie było dostarczane wprawdzie przez sam Zakon, będąc jednak cały czas własnością zgromadzenia. Rycerz czy brat zakonny winni byli dbać o swój rynsztunek, nie wolno było go sprzedawać, wypożyczać czy modyfikować, chyba że tylko za pozwoleniem któregoś z wysokich przełożonych. Miałem wprawdzie własne wyposażenie ale i to musiałem przekazać na rzecz zakonu, niemal jak bym miał wnieść wiano. Bracia służebni najczęściej walczyli pieszo, chociaż mogli posiadać jednego konia. Byli uzbrojeni trochę gorzej niż rycerze zakonni. Na nich również spoczywał obowiązek wojskowy. Uczestniczyli wraz z rycerzami w walce, zarówno jako piechota, jak i jazda. Servienci zakonu uzbrojeni byli w miecze i dzidy zakończone zakrzywionymi ostrzami. a Ich obowiązkiem było zawsze być blisko swojego rycerza, wspierać go w walce, dostarczać mu nowej broni i świeżych koni. Musiałem sobie przypomnieć uprzednio zasady i strukturę zakonu a wyglądała ona ta. Na czele Zakonu stał wielki mistrz, którego większością głosów wybierało kolegium złożone z trzynastu elektorów, ośmiu rycerzy, czterech serwientów i jednego kapelana.
Paryż zatłoczony pełen zawsze gawiedzi
Przed zakonem zawsze Chrystus
Wielkim mistrzem Templariuszy mógł zostać wyłącznie brat po złożonych ślubach zakonnych. W sprawach ważnych wielki mistrz podejmował decyzje radząc się kapituły, w której skład wchodzili, seneszal, marszałek, szatny, komandor Królestwa Jerozolimskiego, Komandor Grodu Jeruzalem, komandor Akki, komandor Trypolisu i komandor Antiochii. Zastępcą wielkiego mistrza był seneszal, odpowiedzialny za zaopatrzenie i gospodarkę zakonu. Nad jego namiotem w obozie powiewała zawsze _baussant czyli _srebrzysto-biała chorągiew zakonu. Na samym czele hierarchii wojskowej stał marszałek, który dowodził hufcami w czasie wojny i był odpowiedzialny za dyscyplinę zakonników. Podczas bitwy marszałek osobiście dzierżył sztandar, najważniejszy znak dla walczących rycerzy. A Komandor Królestwa Jerozolimskiego był też skarbnikiem zakonu. Komandor Grodu Jeruzalem odpowiadał za bezpieczeństwo szlaków pielgrzymkowych prowadzących nad Jordan. Komandor Jeruzalem i jego dziesięciu rycerzy miało przywilej strzec relikwii _Świętego Krzyża_, który niestety straciliśmy podczas czasie bitwy pod Hattin. Komandorzy, przy pomocy własnych marszałków i szatnych sukienników, zarządzali swoimi prowincjami zakonnymi. Podlegali im kasztelani i komandorzy poszczególnych domów zakonnych. W Europie zakon Templariuszy dzielił się na 13 prowincji, jak Francja, Anglia ze Szkocją i Irlandią, Flandria, Poitou, Akwitania, Owernia, Prowansja, Sycylia, Apulia, Portugalia, Katalonia, Aragonia i Węgry. Na czele każdej prowincji stał mistrz. Najważniejszymi prowincjami, które posiadały status równy prowincjom wschodnim, były prowincje hiszpańskie, w których również walczono z niewiernymi. Pozostałe europejskie prowincje, baliwaty i komandorie pełniły funkcje gospodarcze i finansowe. Każdy klasztor miał swoją własną kapitułę zwykłą, zbierającą się raz w tygodniu, i kapitułę generalną, która służyła jako instancja odwoławcza.
Tylko ćwiczenia dawały nam siłę
Przed szeregiem zakonników zapytanie Wielkiego Mistrza
W kościele na modlitwie wszyscy zawsze
Po przyjęciu w szeregi zakonu Gloria
Musiałem znać i ja jako przyszły Templariusz przecież i to dokładnie strukturę zakonu Templariuszy w drodze zatem i w myśli przypominałem sobie szybko jak to jest i jak się co w zakonie nazywa. Członkowie Zakonu dzielili się na cztery grupy, braci rycerzy jako _fratres milities_, braci służebnych serwientów _fratres servientes armigerii_, kapelanów f_ratres capellani_, oraz służby i rzemieślników jak _servients famuli et officii_. W zakonie mogli również służyć rycerze na określony czas, po którym wracali do życia świeckiego, oraz _fratres conjugati_ jak i ja bracia żonaci. Rycerze odbywający czasową służbę w zakonie i bracia żonaci nie mogli nosić białych habitów, lecz, podobnie jak serwienci, brązowe lub czarne. Wicemarszałek, chorąży, _brat kucharz klasztoru_, _kowal klasztoru_, komandor portu w Akce rekrutowali się spośród braci służebnych. Jeszcze po prawdzie nie wiedziałem z czym i z kim mam spędzić wszystkie moje pozostałe mi dni życia i lata. Byłem jakby pełen obaw, o to co się ze mną stanie dalej, przy tym wszystkim kołatał się we mnie jakiś dziwny niepokój w sercu, ale z wolna przechodził z tego nieznośnego drżenia, przy czym powoli zamieniał się w stal okutą pewnością, że tu właśnie a nie gdzie indziej zmierzam, po raz pierwszy i już na zawsze. Paryż był jak zawsze pełny śmierdzących odchodów i, pachniał kwaśnym piwskiem czy tanim winem z licznie położonych przy ulicach karczm i wyszynków, a przy tym pełen wylewanych na brukowane ulice pomyj, przez karczmarzy czy gospodynie domowe, oraz pełen żebraków nawet pod samą katedrą Notre Dame. Nasze Templum zostało już wykończone przez naszych braci dopiero w 1240 roku, i było położone nieopodal samej katedry Notre Dame, prace nad Templum zakończono już za panowania króla Ludwika IX Świętego.
Templum w Paryżu po wybudowaniu
Przed oczami każdy z nas miał zawsze naszą domenę
Kiedy minąłem te wszystkie wątpliwe atrakcje ulic miasta. Uwagę moją przykuła wysoka szara wieża, pomyślałem to tu, popatrzałem w górę przede mną stał ogromny szary gmach otoczony rusztowaniami aż do samego ostaniego piętra z czterema wieżycami na każdym z jego narożników. Przed samym Templum wprawdzie też kręciło się jak w ukropie kilkunastu żebraków, którzy brali chleb z rąk podających im spokojnych brodatych a raczej groźnie wyglądających braci Servientów, ubranych na czarno, gawiedź zaopatrywało kilku mnichów z czerwonym krzyżem pierwszego wielkiego mistrza zakonu Hugona de Payens. Jechałem z nadzieją i pewną obawą jeszcze nie jako rycerz tego już potężnego zakonu z którym liczył się nawet król Francji i sam papież, ale jako jego nowicjusz, wszakże pochodziłem ze szlacheckiego rodu Guizotów, z dalekiej od Paryskiego zgiełku Normandzkiej małej wioski Saint Lepin, zgodnie z urodzeniem przysługiwało mi prawo wstąpienia w szeregi tego elitarnego zakonu rycerskiego. Do tej pory nie widziałem nigdy na oczy tego wielkiego miasta. Tam gdzieś daleko pozostawiłem całą swoją rodzinę i nawet swoją Ukochaną Barbarę, ale miałem nadzieję że kiedyś jeszcze wrócę do swojego domu i do mojej ukochanej, zatem miałem zostać Templariuszem i to jako _fratres conjugati_ brat żonaty, wybrałem pokutny wór na swój raniony biczowaniem pokutą, grzbiet a po pewnym czasie, miałem i ja założyć czarny płaszcz z czerwonym krzyżem takim samym jak inni Templariusze. Aby zaraz nieco później stanąć w ich zwartych szeregach nie cofając się nigdy ani na krok wstecz. Nie wolno nam było nigdy posunąć się do jakiejkolwiek zdrady ani żadnego sprzeniewierzenia zasadom zakonu.
Jak wyjść z tej matni? Tylko atakiem
Zasady tego zakonu poznawałem już od dawna jeszcze ze swoich ksiąg gromadzonych o pierwszych Templariuszach i czytanych przy świecy często do świtu. Bracia Servienci przerwali na chwilę rozdawanie chleba plebejstwu. Widząc zmierzającego mnie w kierunku Templum, domyślili się że to przybywa pewnie ich jakiś przyszły brat, wobec czego pozdrowili mnie w milczeniu, lekkim skinieniem głowami i przy okazji wskazali dokładny kierunek do zakonnej bramy, widocznej z resztą, z daleka ale zamkniętej od środka zwyczajowo. Przy samej potężnej bramie stało także dwóch uzbrojonych braci odzianych w takie same czarne płaszcze z czerwonym krzyżem na ramionach. Z mieczami przy boku oraz z długimi halabardami ustawionymi na krzyż. Na mój widok nie poruszeni stali nadal jak skały. Zwyczajem rycerskim wyciągnąłem swój podróżny róg, i zatrąbiłem zgodnie z obyczajem aby otworzono mi bramy do twierdzy Paryskiej. Moja mała kawalkada zatrzymała się posłusznie za mną i czekaliśmy spokojnie aż ktoś z wewnątrz zechce nas wpuścić do środka twierdzy, po chwili z małego okienka na pierwszej kondygnacji wyjrzał jakiś również odziany na czarno Templariusz i zapytał mnie kilka słów. Qui est là? Kto tam jest? J’ai répondu comme d’habitude. Noble né Jan De Guizot. Odpowiedziałem zgodnie ze zwyczajem i prawdą o sobie. Szlachetnie urodzony Jan De Guizot. Prosi wielkiego mistrza zakonu Templariuszy szlachetnego Armanda de Périgord o pozwolenie wejścia do Templum i złożenie ślubów nowicjusza. Il demande au Grand Maître des Templiers, Armand de Périgord, l’autorisation d’entrer dans le Templum et de prononcer les vœux de novice. Strażnik zniknął na dłuższą chwilę jak duch, ale po kilku długich jak wieczność minutach pojawił się jednak w tym samym okienku, i zawołał do tych stojących na straży. Bracia strażnicy wpuście za zezwoleniem wielkiego mistrza Jana z Normandii do wnętrza twierdzy, niech złoży swoje śluby zakonne.
Pokora i pokuta wobec Najwyższego
Przed zakonem zawsze stoi Chrystus żywy
Que les frères, avec la permission du grand maître Jean de Normandie, entrent à l’intérieur de la forteresse et fassent leurs vœux. Ci na usłyszaną komendę z górnego piętra, dopiero wówczas swoje halabardy postawili w sztorc, i teraz skłonili się wobec mnie jako swojego przyszłego brata po czym z wewnątrz Templum dał się słyszeć głośny hurkot łańcuchów opuszczających zwodzony most. Po chwili droga do twierdzy paryskiej stała niemal dla mnie i moich giermków otworem, bo i ciężkie okute stalą wrota uchylały się z wolna, a ciężka kratowana dębowa brona powoli wędrowała do góry gdzie po chwili całkiem zamarła, czekając tylko na rozkaz by z hałasem spaść na mojego konia i na mnie samego. Nic się jednak takiego nie stało, i z wolna wjeżdżałem ze swoimi ludźmi i wozem do wnętrza Templum. Za mną była Liberty zwana też Wolnością ale tu, kiedy zatrzasnęły się z powrotem ciężkie wrota, przede mną na wprost ujrzałem dużą tabliczkę z napisem Clausura. A klauzura z łaciny to jak wiedziałem wcześniej, _clausus czyli_ zamknięty, i zamknięta część domu zakonnego lub klasztoru. Nie mają do niej wstępu osoby z zewnątrz, zwłaszcza płci odmiennej. Nie wolno było jej opuścić zakonnikom bez zezwolenia przełożonego. Zakony z obowiązującą ścisłą klauzurą nazywane są _zakonami klauzurowymi_. Nasz zakon posiadał klauzurę w samej komandorii, bowiem jako rycerze byliśmy przeznaczeni do walki z wrogami kościoła i Chrystusa.
Maczuga to broń jaka uderza mocniej niż miecz
Na terenie Francji tylko nieliczni zakonnicy z zakonu Templariuszy zostawali wyznaczeni do kontaktu z otoczeniem i osobami z zewnątrz, jak w sprawach zakupów, czy remontów. Jednak należało prowadzić obrót dobrami zakonu tak aby przynosiły one zyski i do tego celu zostawali przeznaczani bracia biegli w matematyce czy też posiadanymi wekslami zwrotnymi które zakon wydawał na podróżne potrzeby różnych wędrowców i w tym wielu pielgrzymom tak w ziemi świętej jak i całej Europie. Co do praw kanonicznych sama zasada klauzury została wprowadzona przez świętego Cezarego z Arles w 510 roku, upowszechniona przez papieża Bonifacego VIII w 1298 roku, na inne zakony, przez nasz zakon stosowana była tylko na zakonników bezpośrednio będących i mieszkających w danej komandorii. Papież wskazuje zawsze że klauzura służy skupieniu swojego życia na kontemplacji Chrystusa. Pozwala także doświadczyć kenozy, to jest ogołocenia Chrystusa. Postrzegana w świetle tego powołania i misji w Kościele klauzura zaspokaja potrzebę przebywania z Chrystusem, odczuwaną jako nadrzędna. Wybierając zamkniętą przestrzeń jako środowisko życia, mnisi i rycerze klauzurowi mają udział w całkowitym wyniszczeniu się Chrystusa poprzez radykalne ubóstwo, którego wyrazem jest wyrzeczenie się nie tylko rzeczy, ale także przestrzeni, kontaktów i wielu dóbr stworzonych, tak jak przedstawia nasz Herb zakonny, dwaj rycerze na jednym koniu, tu w zakonie są znakiem ubóstwa. Ten szczególny sposób ofiarowania ciała pozwala na bardziej odczuwalnie zagłębianie się w misterium eucharystyczne. Forma i zakres klauzury jest ustalana przez poszczególne zakony i klasztory. Najbardziej rozpowszechniona jest to _klauzura papieska_, czyli zgodna z zasadami określonymi przez Stolicę Apostolską.
Symbol ubóstwa Templariuszy dwaj rycerze na jednym koniu
Wspieraj zawsze brata swojego
_Klauzura_ to także, przepisy kanoniczne ograniczające komunikację zakonników z osobami postronnymi oraz regulacje wewnątrz zakonne określające czas i skalę komunikacji wewnątrz zakonu. Ale to już inna zupełnie sprawa, bowiem ja przywykłem za młodych lat do rozrywek czy też przesiadywania w karczmie albo wręcz w łożnicy ze swoją kobietą. Tymczasem tu na wprost bramy najeżonej broną i ostrymi jak kolce bagnetami skierowanym w dół, stał murowany zamknięty dla wiernych z miasta nieduży kościół z którego wnętrza dobiegało właśnie, śpiewane po łacinie chórem chorałem gregoriańskim. Ojcze nasz Pater noster, Qui es in caelis, sanctificetur nomen Tuum, adveniat regnum Tuum, fiat voluntas Tua, sicut in caelo et in terra.Panem nostrum quotidianum da nobis hodie, et dimitte nobis debitaj nostra, sicut et nos dimittimus debitoribus nostris, et ne nos inducas in tentationem, sed libera nos a malo.Amen. i za chwilę to samo po francusku. Notre Père qui es aux cieux, que ton nom soit sanctifié. ton royaume vienne. Que ta volonté soit faite, comme elle l’est aussi au ciel sur la terre. Donne-nous aujourd’hui notre pain quotidien et remets-nous nos dettes comme nous remettons à ceux qui nous ont offensés. Et ne nous induis pas en tentation, mais sauve-nous du mal. Amen.
Wsparcie innych zakonów rycerskich w walce jest jak zbawienie czasami
Nabożeństwo prowadzili dwaj kapelani zakonni. Tymczasem stałem cały czas siedząc na swoim koniu przed kościołem, cierpliwie czekałem na koniec modlitwy i wyjście zakonników z kościoła. Po zakończonych obowiązkowych śpiewach zakonników, przed nami stojącymi dalej w dziedzińcu. W końcu stanął przed moimi oczami sam wielki mistrz Armand de Périgord, w otoczeniu ponad stu Templariuszy. Po czym dopiero zapraszającym gestem ręką zezwolił na zejście mi z konia. A kiedy podszedłem do niego ukląkłem na jedno kolano prosząc o pozwolenie mi, na przyjęcie ślubów nowicjatu. Wielki mistrz powiedział wówczas do mnie. Witaj nasz przyszły bracie, a później odwrócił się ode mnie i do stojących za nim braci zawołał. Bracia czy zezwolicie szlachetnemu Janowi z Normandii przyjąć zasady nowicjusza zakonu Templariuszy? Frères, autoriserez-vous le noble Jean de Normandie à adopter les règles novices des Templiers? Rycerze zakonni jako że znane im były już wcześniej moje intencje wejścia w ich szeregi poprzez napisane mi listy polecające księcia Normandii. Swoją aprobatę wyrazili poprzez trzykrotny okrzyk Oui, oui, oui. Tym też sposobem mogłem już wejść w te zamknięte progi, jako nowicjusz i przyszły Templariusz.
Król Francji Ludwik święty
Jak żebrak modlitwa o zbawienie