Cnoty i wady lady Henrietty - ebook
Cnoty i wady lady Henrietty - ebook
Henrietta ma urodę, wiele wdzięku i bystry umysł. Potrafi być ujmująco miła, ale bywa też wyjątkowo uparta i złośliwa, zwłaszcza gdy nie wszystko idzie po jej myśli. Jest nieślubną córką Henryka VIII i marzy, by zaprezentować się na dworze przyrodniej siostry, królowej Elżbiety. Pragnie zaznać światowego życia, przekonana, że jest do niego stworzona. Tymczasem przybrani rodzice chcą wydać ją szybko za mąż i oddają jej rękę baronowi Nicolausowi, któremu Henrietta już dawno wpadła w oko. Rozeźlona Henrietta postanawia być najbardziej krnąbrną żoną w Anglii, sprawić, by Nicolaus przeklął dzień, w którym ją zobaczył. Tylko że coraz bardziej lubi tego przystojnego i miłego mężczyznę, poza tym trudno uprzykrzać życie komuś, kto znosi wszystko ze stoickim spokojem. I nagle Henrietta zaczyna skrycie marzyć, by Nicolaus nie przestał szukać drogi do jej serca i dostrzegł to, czego duma nie pozwala jej otwarcie wyznać…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-7485-2 |
Rozmiar pliku: | 829 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_Londyn, 14 stycznia 1559 roku_
Dzień koronacji – wybrany zawczasu przez nadwornego astrologa, doktora Johna Dee – rozpoczął się wczesnym rankiem, jeszcze przed świtaniem. Niebo wciąż było usiane gwiazdami, a bicie kościelnych dzwonów niosło się echem po całym Londynie. Gdy nieco się rozwidniło, wzniesione na trasie procesji trybuny wypełniły się wielobarwnym tłumem ochoczo skandującej gawiedzi.
Henrietta siedziała na ławce z dwójką siedemnastoletnich przybranych braci, ich kuzynami oraz ciotką Maeve. Zazdrościła odrobinę rodzicom, których wraz z innymi arystokratami zaproszono na jutrzejsze uroczystości do Westminster Abbey.
Po namyśle uznała jednak, że miejsca w Cheapside też są całkiem znośne. Dzielnica możnych kupców i sklepikarzy miała się czym pochwalić i jak zwykle tętniła życiem. Dookoła roiło się od kramów z wyrobami złotniczymi i ze srebrami. Niemal każde okno przystrojono jaskrawymi kobiercami lub tarczami herbowymi okolicznych cechów. Swoje towary zachwalali na wystawach złotnicy, kupcy bławatni, sukiennicy, krawcy oraz sprzedawcy ryb.
Jak okiem sięgnąć od Tower aż po Charing Cross ciągnęło się kolorowe pasmo straganów, przetykane tu i ówdzie rozproszonymi grupkami gapiów, trup aktorskich, kuglarzy, muzykantów i bardów recytujących poematy lub wyśpiewujących hymny pochwalne ku czci młodej królowej.
Wtem przytłumiony szmer rozmów zmienił się we wrzawę. Oklaskom i okrzykom zachwytu nie było końca. Oto oczom zebranych ukazała się ciągnięta przez muły bogato zdobiona lektyka, w której, pod baldachimem niesionym przez czterech dworzan, zasiadała królowa we własnej osobie. Spowita od stóp do głów w strojną srebrno-złotą szatę uśmiechała się i machała na powitanie poddanym.
Etta mimo woli zatrzymała wzrok na miedzianych lokach monarchini, które opadały niczym jedwabna kurtyna na duży kołnierz z gronostajów. Włosy Elżbiety wyglądały prawie jak włosy Etty, lecz podobieństw dało się zauważyć znacznie więcej. Obie miały delikatną alabastrową cerę, te same wyraźnie zarysowane brwi oraz przenikliwe brązowe oczy.
– Tutaj… –szepnęła Hentrietta, gdy królowa zerknęła w stronę tłumu. – Spójrz na mnie…
Zupełnie jakby usłyszała jej wołania, Elżbieta uniosła głowę i popatrzyła na nią ponad głowami rozkrzyczanej ludzkiej ciżby. Rozpoznała ją. Ettie wyczytała to wyraźnie z jej twarzy i zaintrygowanego spojrzenia. Władczyni wiedziała zatem o jej istnieniu. Co nie znaczy, że zamierzała to otwarcie przyznać. Choć nigdy wcześniej się nie spotkały, Henrietta przez moment miała wrażenie, że spogląda w zwierciadło. Były do siebie bardzo podobne. Gdyby nie różnica wieku, mogłyby uchodzić za bliźniaczki. Królowa urodziła się dokładnie dwadzieścia pięć lat temu, Etta zaś liczyła sobie dwadzieścia jeden wiosen. Jako dwunastoletnia dzierlatka dowiedziała się po raz pierwszy o swoim niezwyczajnym pochodzeniu. Roztropni i kochający przybrani rodzice opowiedzieli jej wówczas o ojcu, którym okazał się król Henryk VIII. Ettie nie poznała osobiście królewskiego rodzica, ale dowiedziała się, że był kochliwy i często zmieniał nałożnice. Pewnego razu upatrzył sobie na faworytę urodziwą Magdalen Osborn, ówczesną żonę lorda Raemona. Owocem owego zakazanego związku była właśnie Henrietta. Jej matka zmarła, wydając ją na świat. Ojczym zaopiekował się dziewczynką, a po jakimś czasie ożenił się ponownie i zatroszczył o to, by nowa małżonka otoczyła pasierbicę miłością.
Niestety miłość i starania rodziców, którzy ją przygarnęli i wychowali, nijak nie zdołały wypełnić w jej sercu pustki po tych, którzy sprowadzili ją na świat. Znała jedynie ich imiona.
Etta od maleńkości była zmyślnym i rozgarniętym dzieckiem. Zapewne dlatego rozumiała znacznie więcej, niż niektórym się zdawało. Leciwa służąca i nieszczególnie życzliwa piastunka wielekrotnie wygłaszały w jej obecności sądy, których nie godzi się wypowiadać w obecności małej, wrażliwej dziewczynki. Uważały, że podopieczna nie zważa na ich słowa. Nic dalszego od prawdy. Henrietta bacznie przysłuchiwała się wszystkiemu, co się wokół niej działo i doskonale pojmowała każdy przytyk. Gdy czasem, jak to dziewczynce, zdarzało jej się przejawiać próżność, strofowano ją i mówiono, że „wrodziła się w matkę”, albo że jako „nieodrodna córka lady Osborn” próbuje zwodzić uczciwych ludzi niewieścimi sztuczkami. Niemal przez całe dzieciństwo załamywano nad nią ręce i powtarzano, że nie ma dla niej ratunku, bo jest żywym dowodem na to, że jabłko pada niedaleko od jabłoni. Innymi słowy, od samego początku wiedziała, że jej matka dopuściła się haniebnych czynów i nie cieszyła się poważaniem bliźnich. Ani za życia, ani po śmierci.
Rodzice nie byli w tym względzie pomocni. Żadne z nich ani słowem nie wspomniało o ewentualnych przymiotach zmarłej lady Osborn. Mała Etta nie usłyszała zatem o rodzicielce ani jednej dobrej rzeczy, bez przerwy wmawiano jej za to, że skończy równie źle, jak ona. Rzecz jasna przysparzało jej to nieustannej zgryzoty. Czy naprawdę była dokładnie taka sama jak kobieta, która ją urodziła? Ojczym, lord Reamon, milczał o pierwszej żonie jak grób. Jego druga żona niewiele mogła powiedzieć o poprzedniczce, bo jej nie znała. O dziwo nietrudno było usłyszeć o ojcu Henrietty. Wszyscy rozprawiali o nim niemal nieustannie. Co chwila robiło się głośno o skandalach z jego udziałem albo o jego kolejnych żonach. Mówiono też o dwóch prawowitych córkach, których żywot nie był ponoć usłany różami. Ettie dziękowała czasem Bogu, że nie urodziła się jedną z nich. Nie chciałaby podzielić ich smutnego losu.
Po śmierci króla Henryka przez jedenaście lat panowali kolejno jego młody syn Edward, a następnie starsza córka Maria. Ich rządy przeszły do historii jako okres burzliwych konfliktów religijnych. Teraz sukcesję miała objąć młodsza z sióstr Tudor, Elżbieta, a z jej rządami wiązano nadzieje na przyszłość pod znakiem większej tolerancji. Lord i lady Reamonowie próbowali objaśnić Etcie, jakimi pobudkami kierował się Henryk, uznając jedynie niektóre ze swoich nieślubnych dzieci. Jego motywy wydawały się trywialnie proste. Zbyt wiele królewskich potomków, choćby i nieślubnych, mogło oznaczać krwawą walkę o tron. Zdarzały się w dziejach podobne przypadki. Owe tłumaczenia, choć zrozumiałe, na niewiele się zdały, a w każdym razie nie pomogły dorastającej pannie, która wciąż nie mogła odnaleźć własnego miejsca w świecie. Nie chodziło o koligacje i splendory, lecz o poczucie własnej wartości.
– Czy to znaczy, że król mnie nie chciał? – spytała niedawno rodziców. – Czy to moja wina, bo zrobiłam coś nie po jego myśli? A może poróżnił się z moją matką, tak jak z matkami księżniczek?
– Nic podobnego, kochanie. Twoja mama zmarła w połogu. Król był zapewne zbyt zrozpaczony po jej stracie i to z tego względu nie chciał cię zobaczyć.
Niewykluczone, że tak właśnie było, ale czuła, że kryje się za tym coś więcej.
– Cóż, nowej królowej też nieśpieszno, żeby mnie poznać – zauważyła z przekąsem. – Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jej opieszałość ma jakąś konkretną przyczynę.
Kiedy Henrietta wyraziła na głos nadzieję, że Elżbieta wezwie ją przed swoje oblicze, lord Reamon niezwłocznie wyprowadził ją z błędu i ostudził jej zapał.
– Stanowczo na to za wcześnie, moja droga. Pamiętaj, że dopiero co objęła rządy. Nie zdążyła nawet wybrać dam dworu, trudno zatem wymagać, żeby natychmiast zajęła się poszukiwaniem przyrodniego rodzeństwa. Radziłbym ci uzbroić się w cierpliwość.
– Nie oczekuję, że przypadniemy sobie do serca i zostaniemy przyjaciółkami – odparła rzeczowo Etta. – Nie w tym rzecz. Chciałabym przekonać się na własnej skórze, jak wygląda życie na królewskim dworze. Ot i wszystko. Idę o zakład, że królowa zechce otoczyć się liczną świtą. Z pewnością lubi nietuzinkowych ludzi. Czuję, że jesteśmy w tej materii podobne.
– Nie tylko w tej – wtrąciła lady Reamen. – Łączy was znacznie więcej.
– Więcej? Co masz na myśli, mamo?
– Wasz wygląd, moja droga. Na pierwszy rzut oka widać, że jesteście siostrami, a jeśli wierzyć temu, co o niej powiadają, królowa jest próżna i nie znosi konkurencji. Wątpię, by chciała rywalizować z tobą pod względem urody. Mogłabyś zagrozić jej pozycji. Co innego jej najbliższe otoczenie. Panowie doradcy zapewne rychło obmyślą, jak wykorzystać wasze podobieństwo do celów politycznych.
Osąd matki był słuszny, więc Etta czym prędzej zarzuciła temat. Żadna kobieta nie lubi konkurować z innymi o miano najpiękniejszej. Każda pragnie, aby to ją hołubiono i podziwiano. Niedawno przekonała się o tym na własnej skórze. Zaprzyjaźniła się z pewnym młodym dworzaninem, który opowiadał jej o wystawnym życiu królowej Marii. Rozbudził tym jej ciekawość i podsycił marzenia o tym, by stać się w przyszłości częścią świty. Szkopuł w tym, że kiedy Maria odeszła z tego świata, wraz z nią odszedł nowy przyjaciel Henrietty. Nie miała pojęcia, co się z nim stało. W każdym razie nagle zapadł się pod ziemię. Zapewne opuścił Londyn, choć równie dobrze mógł znaleźć sobie nowy obiekt westchnień. Możliwe, że wpadł mu w oko ktoś ładniejszy. Niełatwo było przełknąć takie upokorzenie.
Prawda okazała się znacznie gorsza, a jej urażona ambicja wciąż nie mogła się z tym pogodzić. Powtarzała sobie, że to nieważne, ale jej duma znacząco ucierpiała. Na samą myśl o tej znajomości zżerał ją taki gniew, że musiała dławić łzy bezsilnej złości.
Sprawa wyszła na jaw dziś rano podczas burzliwej rozmowy z rodzicami, którzy umyślili sobie zatruć jej życie i poruszyli drażliwy temat zamążpójścia. Najwyraźniej postanowili skończyć z pobłażliwością i podejść do zagadnienia bardziej stanowczo niż dotychczas. Jeszcze do niedawna pozostawiali jej wiele swobody, pozwalali przebierać wśród konkurentów, a nawet odrzucać zalotników, którzy nie przypadli jej do gustu.
– Śmiesz nam zarzucać, że wtrącamy się w twoje sprawy, Henrietto? – zapytał rozgoryczony ojczym. – Pozwól, że coś ci wyjaśnię, moja panno. Sądziłem, że to oczywiste, ale widać się myliłem. Otóż twoje sprawy dotyczą także mnie i twojej matki. Oraz całej naszej rodziny. Każdy twój nieroztropny postępek może zszargać nam reputację. Pamiętaj o tym, gdy następnym razem najdzie cię ochota, aby demonstrować niezależność. Jako moja córka nie możesz być widywana z każdym, kto akurat wpadnie ci w oko. Oczekujemy od ciebie czegoś więcej niż zachowania minimum przyzwoitości.
– Naturalnie, jak rozkażesz, ojcze – odparła z rozżaleniem Henrietta. – Jak mniemam, właśnie z tego powodu uznałeś za stosowne przepędzić precz Stephena Hoby’ego? Teraz już rozumiem, czemu raptem przepadł jak kamień w wodę. – Swoją drogą nie miała pojęcia, jakim sposobem ojczym i wuj odkryli, z kim się ostatnio widywała. Na pewno nie zdradziła jej pokojówka. Ufała Tildzie. Cóż, następnym razem będzie bardziej ostrożna.
Lord Jon i lady Virginia wymienili spojrzenia. Wiedzieli, że nie pójdzie łatwo. Etta była harda i miała irytujący zwyczaj we wszystkim im się sprzeciwiać. Przywykli do jej fochów i fanaberii, co nie znaczy, że zamierzali pobłażać jej w nieskończoność. Tym razem dali jednak za wygraną.
– Daruj, Etto, ale jesteśmy przemęczeni – odezwała się lady Raemon. – Bądź tak dobra i idź do siebie na górę. Wrócimy do tego, kiedy będzie więcej czasu na poważną dyskusję.
– Zgoda – rzekł lord Jon. – Ale moim zdaniem Etta powinna poznać prawdę. Nie ma sensu z tym zwlekać. – Użył zdrobnienia Etta, więc już się na nią nie gniewał. Pełnym imieniem zwracał się do niej tylko wtedy, kiedy chciał być poważny albo kiedy się złościł. – Siądź z nami na chwilę, dziecko – zaczął o wiele łagodniejszym tonem. – Owszem, słyszeliśmy o młodzieńcu, o którym właśnie wspomniałaś, choć nie byłaś łaskawa nam go przedstawić. W istocie, twoja matka i ja uznaliśmy, że waszą znajomość należy jak najprędzej zakończyć. Wuj George zgodził się z nami, gdy odkrył, że ów Hoby tonie w długach. Chłopak prawdopodobnie chciał cię wykorzystać. Człowiek, który częściej odwiedza lichwiarzy niż własną matkę, nie jest dobrym towarzystwem i nie zasługuje na to, by przyjaźnić się z moją córką. O ile wiemy, Hoby nie miał wobec ciebie uczciwych zamiarów. Doszliśmy zatem do wniosku, że lepiej nie zasypiać gruszek w popiele i nie czekać, aż zrealizuje swoje niecne plany. Właśnie dlatego przepędziliśmy go, gdzie raki zimują. Chcieliśmy ci oszczędzić zgryzoty.
Etta nie posiadała się z oburzenia. Sama już nie wiedziała, co gorsze… Sądziła, że Stephen porzucił ją dla innej kobiety, a on miał czelność zwyczajnie ją wykorzystać! Zwietrzył łatwą zwierzynę i zarzucił sieci. Od samego początku chodziło mu wyłącznie o pieniądze i wpływy jej rodziców. Łajdak bez honoru.
– Wybacz mi, ojcze. Nie przypuszczałam, że Stephen może postąpić tak nikczemnie. – Cmoknęła oboje rodziców w policzek i podwinąwszy spódnice, pobiegła do swojej komnaty.
Przybrani rodzice nie mieli łatwego zadania. Wychowanie nieślubnej córki króla Henryka wymagało anielskiej cierpliwości i niezwykłej roztropności. Etta była uroczym, ale kapryśnym i krnąbrnym dzieckiem. Gołym okiem widać było, że płynie w niej krew Tudorów. Piastunki miały z nią same utrapienia. Bywało, że ganiały za nią po domu od świtu do nocy. Skora do psot dziewczynka gdy chciała, potrafiła być układna i potulna jak baranek, ale gdy zaczynała stroić fochy, przypominała upartą kozę.
– Nie ma rady, trzeba ją wydać za mąż – stwierdził lord John. – I to jak najrychlej, zanim… zanim… – zaplątał się i urwał.
– Zanim wpakuje się w poważne tarapaty?
– Nie takie, o jakich myślisz. Mam nadzieję. Jest na to zbyt bystra. Jednak musi bardziej uważać na to, z kim przestaje.
Virginia popatrzyła czule na męża. Miał czterdzieści sześć lat, ale nadal był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego znała.
– Sam widzisz, jak bardzo jest podobna do królowej – powiedziała ostrożnie. – Nie tylko z wyglądu. Elżbieta ani chybi będzie w niej widziała rywalkę, a z tego nic dobrego nie wyniknie. Strach pomyśleć, co się wydarzy, kiedy się wreszcie spotkają.
Temat przyszłości Henrietty powrócił zaledwie kilka dni później. Rodzice znów starali się wyłuszczyć jej swoje racje, ale rozmowa jak zwykle toczyła się dość opornie. Gdy Etta zacietrzewiała się w swoim uporze, nie przemawiały do niej żadne, nawet najrozsądniejsze argumenty. Reamonowie nie wzbraniali jej widywania się z przyjaciółmi, chodziło im jedynie o to, aby ich staranniej dobierała.
– Ale dlaczego teraz? Tak nagle? – pytała. – Skąd to nagłe zainteresowanie moimi znajomymi?
– Idzie o twoje pokrewieństwo z królową – odparła spokojnie lady Virginia. – Pomyśl, co powiedzą ludzie, jeśli sobowtór królowej zacznie się obracać w niewłaściwych kręgach. Wyobrażasz sobie te niepochlebne komentarze? Z pewnością nie zaskarbisz sobie nimi sympatii królowej. A przecież tak bardzo zależy ci na jej względach… Obawiam się, że czasy, kiedy robiłaś wyłącznie to, na co miałaś ochotę, bezpowrotnie minęły.
– Innymi słowy, to wy wybierzecie mi męża. Ja nie będę miała w tej kwestii nic do powiedzenia.
– Na Boga, Etto – westchnął ojciec. – Do tej pory pobłażaliśmy ci niemal we wszystkim. Miałaś znacznie więcej swobody niż inne panny na wydaniu. Pozwalaliśmy ci bez przeszkód widywać chłopców, których darzyłaś sympatią. Zważ jednak, że wolność niewiasty ma swoją cenę. Córki arystokratów rzadko same znajdują sobie mężów. Ów przywilej nie jest im dany. W mieście roi się od wszelkiej maści młodych pochlebców, którzy zjechali się tłumnie do stolicy, żeby poprzez odpowiedni ożenek dorobić się majątku. To wilki w owczej skórze. Nie pozwolę, żeby jakiś fircyk wkradł się fortelem w twoje łaski. Cielęcy wzrok i czcze pochlebstwa to za mało, żeby stworzyć zgodne stadło. Od dziś to matka i ja będziemy decydować o tym, z kim wolno ci się zadawać.
Wilki i cielęce oczy, westchnęła w duchu Etta. Na Boga, ojciec miewał czasem żywą fantazję. W innych okolicznościach pewnie by się roześmiała.
– I co ty na to, moja panno? – ponaglił lord John.
– Owe krwiożercze bestie, jak mniemam, zalęgły się na królewskim dworze, prawda? I już nie mogą się doczekać, żeby mnie schrupać. Nie zapomniałeś chyba, że królowa w każdej chwili może po mnie posłać? Jesteśmy przyrodnimi siostrami. Zabronicie mi pójść na audiencję, kiedy mnie wezwie? Z obawy przed kilkoma strojnisiami?
Matka spojrzała na nią zatroskanym wzrokiem, jakby chciała złagodzić cios, który była zmuszona zadać.
– Owszem, łączą was więzy krwi, ale to nie takie proste, jak ci się zdaje. Powinnaś przygotować się na to, że królowa może nie chcieć twojej obecności na dworze. Miałaby pozwolić, żeby w jej otoczeniu pojawiła się panna, która wygląda wypisz wymaluj jak ona, tyle że jest od niej piękniejsza? Panna, którą wszyscy młodzi dworzanie obsypują komplementami? Nie wydaje mi się. Wywodzi się z Tudorów. Jest próżna i zapatrzona w siebie. Pożarłaby cię żywcem już pierwszego dnia. Wiem coś o jej temperamencie i ciętym języku. Znam ją od dziecka. Gdy miała pięć lat, przez pewien czas byłam dwórką.
– Naprawdę sądzisz, że widziałaby we mnie rywalkę, mamo? Czasem mam wrażenie, że oboje z ojcem wyolbrzymiacie nieco ów legendarny temperament Tudorów. – Henrietta powiedziała to z czystej przekory. Lady Reamon prawdopodobnie nie myliła się co do Elżbiety.
– Twoja królewska siostra jak dotąd po ciebie nie posłała. Więc po cóż to roztrząsać? Wiemy, że pragniesz zasmakować życia na dworze, ale póki nie zostaniesz wezwana, niewiele możesz zrobić, żeby się tam znaleźć.
– Nie inaczej – przytaknął Jon, spoglądając na żonę. – Chyba że wydasz się za kogoś ze świty. Ja w każdym razie ci nie pomogę. Mógłbym użyć swoich wpływów, ale postanowiłem przez jakiś czas trzymać się z dala od Whitehall. Zbyt wiele się tam obecnie dzieje.
Lady Virginia westchnęła i spojrzała na córkę.
– Jeżeli istotnie tak bardzo pragniesz poznać siostrę, pozostaje ci pójść za radą ojca i znaleźć męża wśród dworzan. A ostatnich dwóch odrzuciłaś, jeszcze zanim ujrzałaś ich na oczy.
– Ostatnich dwóch? – powtórzyła Etta, podnosząc się z miejsca. – Masz na myśli młodszego syna lorda Norwicha? I podstarzałego lorda Torringtona? Uważam, że stać mnie na więcej. Wiem, że mogłabym mierzyć znacznie wyżej. Poza tym skoro każecie mi szukać męża wśród dworzan, czy nie łatwiej byłoby mi go znaleźć, gdybyście zabrali mnie ze sobą do pałacu? Moglibyście to zrobić, a wówczas nie musiałabym czekać na zaproszenie królowej. W jej otoczeniu znalazłoby się całe mnóstwo szlachetnie urodzonych kawalerów, choć moim zdaniem tytuł to nie wszystko. Są w życiu ważniejsze rzeczy.
– A jakież to rzeczy są według ciebie ważne? – zniecierpliwił się ojciec. – Oświeć nas, moja panno.
– Miłość, rzecz jasna. Dobrze wiesz, o czym mówię, ojcze, bo sam ożeniłeś się z mamą z miłości. Skoro wy dwoje nie zważaliście na tytuły, to ja też mogę tak postąpić. – Z tymi słowy odwróciła się na pięcie i wyszła.
– No i masz babo placek… – mruknął pod nosem Jon. – Trudno zbić taki argument.
– Trudno – zgodziła się Virginia i uśmiechnęła się szeroko, gdy mąż wziął ją w ramiona.
Rozmowa z rodzicami dała Etcie do myślenia. Uprzytomniła jej, że małżeństwo z miłości to naiwne marzenie, które trzeba będzie włożyć między bajki. Niewygodna prawda o Stephenie Hobym mocno ją ubodła. Poczuła się wstrząśnięta, bo jeszcze do niedawana sądziła, że zna się na ludziach. Była święcie przekonana, że potrafi rozpoznać wrogów i przyjaciół. Najwyraźniej się myliła. Jeszcze bardziej nie lubiła przyznawać się do błędu. Cóż, dała się zwieść urodziwej twarzy i nienagannym manierom, ale to się więcej nie powtórzy. Uwielbiała matkę i ojca i starała się ich we wszystkim zadowolić. Zwłaszcza odkąd dowiedziała się o swoim prawdziwym pochodzeniu. Pobierała nauki razem z braćmi i przykładała się do lekcji nad wyraz sumiennie. Próbowała naśladować księżniczkę Elżbietę, która odebrała rozległe wykształcenie. Powtarzała sobie, że kiedy już pozna przyrodnią siostrę, będą miały wiele tematów do rozmowy. O ile Najjaśniejsza Pani w ogóle zechce wezwać ją przed swoje oblicze… Miała nadzieję, że tak. Nie dbała o to, w jakim charakterze. Wystarczy, że będą miały okazję się poznać. Henrietta najzwyczajniej w świecie łaknęła kontaktu z jedyną osobą, z którą łączyły ją więzy krwi.
Wielka szkoda, że ojciec postanowił w najbliższym czasie unikać polityki i pałacu Whitehall.
Nazajutrz ponownie poruszyła temat, który rodzice uznali za wyczerpany. Próbowała im wyjaśnić, czemu spotkanie z przyrodnią siostrą jest dla niej takie ważne.
– Daruj, dziecko, ale nie podzielamy twego zapału – oznajmił na koniec lord Jon. – Matka i ja zaznaliśmy życia w najbliższym otoczeniu monarchy. Oboje swego czasu służyliśmy twemu ojcu. Virginia jako dama dworu, ja zaś jako jeden z szambelanów Jego Królewskiej Mości. I oboje z radością powitaliśmy dzień, w którym nasza służba dobiegła końca. Późniejsze, pełne zawirowań rządy Edwarda, a po nim Marii obfitowały w niepewność i niebezpieczeństwa. Nie masz pojęcia, ile najedliśmy się strachu, ani jak często drżeliśmy o własne życie. Nie mamy najmniejszego powodu wierzyć, że za panowania Elżbiety cokolwiek się zmieni. I z tej właśnie przyczyny nigdy nie zabraliśmy ciebie ani twoich braci na dwór. Zbyt wiele tam intryg i potajemnych knowań. Nie pojmuję, do czego ci tak pilno.
Etta nie miała wyboru. Musiała przyjąć do wiadomości decyzję ojca, co nie zmienia faktu, że ciągnęło ją do pałacu. Głównie dlatego zaprzyjaźniła się ongiś ze Stephenem Hobym. Był znakomitym źródłem informacji i chętnie raczył ją opowieściami o wystawnych ucztach, no i rzecz jasna o najnowszej modzie, tkaninach i fasonach rodem z Hiszpanii.
Wydawało jej się, że tylko wśród królewskiej świty zdoła znaleźć interesującego dżentelmena. Miała serdecznie dość hymnów pochwalnych na cześć swoich włosów oraz pięknych oczu. Pragnęła, aby doceniono także jej intelekt, a nie tylko przyjemną powierzchowność. Elżbieta, jako osoba wykształcona, z pewnością otaczała się wyłącznie ludźmi na poziomie, którzy oprócz prawienia komplementów potrafili też prowadzić rozmowy na poważniejsze tematy.
Decyzja rodziców o tym, by znaleźć jej męża, nie zdziwiła Henrietty. Spodziewała się, że tak to się skończy, odkąd zyskała reputację wybrednej i wymagającej. W istocie nader często zdarzało jej się odrzucać umizgi konkurentów, zanim ci zaczęli na dobre smalić do niej cholewki. Ojciec i matka powtarzali jej, że postępuje nieroztropnie, ale puszczała ich uwagi mimo uszu. No i wreszcie się doigrała, bo tym razem naprawdę zamierzali wprowadzić swoje postanowienie w życie. Obawiali się także, że królowa zapała do niej niechęcią i chcieli ją uchronić przed słynnym temperamentem Tudorów. Ich obawy mogły się okazać słuszne.
Pozostawała również kwestia stosownego zachowania na dworze. Etta nie miała w tej materii praktycznie żadnego rozeznania. Wiedzę o etykiecie i dworskich obyczajach czerpała wyłącznie z zasłyszanych plotek.
Kolejne dni upłynęły pod znakiem bankietów wydawanych przez cechy rzemieślnicze pracujące na rzecz Royal Wadrobe. Jako że sir George Betterton, wuj Henrietty, pełnił tam wysokie stanowisko, na uroczystości zapraszano także członków jego rodziny, w tym Reamonów. Etta była w swoim żywiole. Poznała mnóstwo wpływowych osobistości, ludzi, którzy lubili się obnosić ze swoimi wytwornymi strojami skrojonymi według najnowszej mody i wykonanymi z najlepszych tkanin. Wydawało jej się, że przebywa wśród swoich. Szczególnie od chwili, gdy większość zgromadzonych zaczęła zauważać jej podobieństwo do królowej.
Henrietta paradowała w swoich najstrojniejszych sukniach i nieustannie przyjmowała komplementy. W dodatku mogła swobodnie rozmawiać, z kim tylko chciała. Na każdym kroku okazywano jej szacunek i zainteresowanie. To wszystko sprawiło, że co wieczór kładła się spać z nieutuloną tęsknotą. Teraz jeszcze bardziej niż kiedykolwiek pragnęła stać się częścią wykwintnego świata.
Pod koniec tygodnia na zaproszenie wuja George’a miała okazję zwiedzić Royal Wardrobe i obejrzeć z bliska szaty koronacyjne królowej.
Bracia terminowali u wuja od dwóch lat. To właśnie oni zabrali ją łodzią do Blackfraiars. Etta przez całą drogę drżała z radosnego podekscytowania. Wystrojona w białą futrzaną czapkę i mufkę do kompletu, spoglądała w stronę doków Puddle Warf, gdzie właśnie trwał rozładunek jakiegoś statku kupieckiego.
Gdy dotarli na miejsce, czekali na nich także kuzynka Aphra i jej brat Edwin, który również pracował w Royal Wardrobe. Oprócz nich zaproszono kupców, którzy zaopatrywali królewskich krawców w kosztowne tkaniny, futra, klejnoty, jedwabie, złocone nici i ozdobne paciorki.
Bracia Henrietty, bliźniacy Michael i Andrew, udali się wraz z kuzynem Edwinem do pomieszczeń, w których znajdowały się szwalnie, tymczasem Etta oraz Aphra ujęły się pod ręce i ruszyły razem na spotkanie z wujem George’em. O cztery lata starsza Aphra od dziecka opiekowała się młodszą kuzynką. Były sobie bliskie jak siostry.
– Pokażesz mi szaty koronacyjne, Aphie? – poprosiła Etta. – Nie mogę się doczekać, żeby je zobaczyć.
– Ojciec powiada, że od czasu, gdy nadeszły rozkazy z pałacu, mieli tu istne urwanie głowy. A to ponoć dopiero początek. Królowa zażyczyła sobie bowiem zupełnie nowej garderoby. Będą szyli dla niej wszystko, bo jak powiadają, pragnie, aby zapamiętano ją zupełnie inaczej niż jej poprzedniczkę. Innymi słowy nadchodzą wielkie zmiany. Kiedy królowa zaczyna nosić się na swoją własną modłę, wszystkie kobiety pragną się do niej upodobnić. Jesteśmy na miejscu.
Etta oniemiała z zachwytu. Komnata, w której się znalazły, była pełna drogich, przedniej jakości materiałów: pozłacanej satyny, karmazynowego i purpurowego aksamitu, białych gronostajów oraz złotej i srebrnej lamy suto zdobionej perłami oraz innymi kamieniami szlachetnymi. Oprócz aż czterech różnych sukien przeznaczonych na ceremonię koronacji, naliczyła kilka strojów biesiadnych i mnóstwo szat codziennego użytku. Horrendalne koszty nowej garderoby królowej z pewnością nadwyrężyły królewski skarbiec. Elżbieta bez wątpienia chciała zrobić na poddanych odpowiednio wielkie wrażenie.
Henrietta przyjrzała się z bliska temu, co w dniu koronacji ledwie mignęło jej przed oczami. Marszczona złocista tkanina miała zdobienia w kształcie różyczek, a do płaszcza z gronostajów doszyto frędzle.
– Wygląda na bardzo ciężkie – stwierdziła, gładząc powierzchnię futrzanej peleryny. – Ciekawa jestem, ile kosztował ten aksamit… Jest chyba droższy niż…
Aphra nagle zniknęła jej z oczu. Pewnie odeszła kawałek dalej. W jej miejsce pojawił się za to wysoki dżentelmen, który bez namysłu odpowiedział na jej pytanie:
– Dwadzieścia dwa szylingi za jard, panno Raemon. I w rzeczy samej jest znacznie droższy niż satyna, której wartość zależy od barwy oraz kraju pochodzenia.
Henrietta nie posiadała się ze zdumienia. Nieznajomi zwykle nie zaczynali rozmowy z damami bez uprzedniej prezentacji. Nie pozwalał na to dobry obyczaj. Po namyśle doszła jednak do wniosku, że tym razem warto przymknąć na to oko i zapomnieć o konwenansach. Jej rozmówca wydał jej się bowiem nad wyraz interesujący. I to pod kilkoma względami. Po pierwsze znał się na tkaninach, po wtóre był bodaj najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek spotkała. Miał nienaganne maniery i niesamowicie przyjemny niski głos. Jakby tego było mało, nosił modne, acz niekrzykliwe odzienie, które podkreślało jego smukłą sylwetkę, a także szerokie bary.
– Czemuż to kolor materiału decyduje o jego cenie? Czy to znaczy, że niektóre barwniki są kosztowniejsze niż inne?
– W rzeczy samej. Te, które łatwo uzyskać, dajmy na to niebieski bądź brązowy, osiągają znacznie niższe ceny niż przykładowo purpura, która pochodzi z dalekich krajów. Czasem produkcja farb bywa tak wielce skomplikowana, że rezerwuje się je wyłącznie na osobisty użytek monarchów.
– Trudnisz się, panie, barwieniem tkanin?
– Jestem kupcem bławatnym. Muszę znać się na takich rzeczach.
– A skąd znasz moje nazwisko, jeśli wolno spytać?
Uśmiechnął się, odsłaniając równe białe zęby. W jego brązowych oczach błysnęła iskra podziwu.
– Od jakiegoś czasu jesteś pani na ustach wszystkich. Ludzie mieli wreszcie okazję przyjrzeć się wam obu i odtąd nieustannie porównują cię do królowej. Kilka dni temu widziałem cię podczas uczty. Byłaś w towarzystwie rodziców. Niestety wyszliście, zanim nas sobie przedstawiono. Nie piekły cię czasem uszy? Przez cały wieczór wpatrywałem się w ciebie jak w obraz.
Odwróciła wzrok i zaśmiała się zawstydzona, choć schlebiało jej jego zainteresowanie.
– Moje uszy nic nie odczuły. Zamiast się ze mną droczyć, panie, opowiedz mi lepiej o nowych szatach królowej.
Etta obserwowała go ukradkiem, gdy rozprawiał ze swadą o rękawiczkach, pończochach, kapeluszach oraz butach królowej. Pokazał jej nawet specjalne pięknie wyszywane torby, w których je przechowywano. Zastanawiała się, jak to możliwe, że udało jej się zawrzeć z nim znajomość bez wiedzy rodziców, którzy ostatnio śledzili każdy jej krok. Zapewne uznali, że ten młodzieniec nie jest wart zachodu… co oznaczało, że nie mógł być nikim ważnym. Cóż, niewiele sobie z tego robiła. Dla niej był niezwykle interesujący. Zachwycił ją nie tylko swoją powierzchownością, lecz także rozległą wiedzą o strojach i tkaninach. Ponadto był ujmująco uprzejmy, bystry i zabawny. Co znaczą tytuły, gdy nie ma się takich zalet? Hm… tak miły i urodziwy mężczyzna ani chybi jest żonaty…
Przeszli do kolejnej komnaty, w której mężczyźni w liberiach uwijali się jak w ukropie przy roznoszeniu ciężkich beli materiałów. Umieszczali je na sięgających sufitu stojakach. Każdy zwój był opatrzony metką i zajmował ściśle określone miejsce na odpowiedniej półce. W powietrzu unosił lekki zapach lawendy i ziół.
– Czemu nie przyprowadziłeś tutaj żony, panie? – zapytała, spoglądając w stronę kolejnych drzwi. – Spodobałoby jej się w takim miejscu.
Zatrzymał wzrok na jej twarzy, jakby rozważał odpowiedź. Gdy się w końcu odezwał, wiedziała, że ją przejrzał.
– Nie miałem jeszcze szczęścia spotkać odpowiedniej kandydatki na żonę, panno Raemon. Może pomożesz mi ją znaleźć?
Zajrzała mu w oczy, żeby wybadać, co miał na myśli. Sęk w tym, że on zrobił dokładnie to samo i kompletnie zbił ją z pantałyku. Na wszelki wypadek przymknęła lekko powieki. Nie chciała, żeby zobaczył zbyt wiele.
– Nic z tego, mój panie – odparła. – Radzę poszukać wśród córek innych kupców. Jestem pewna, że znajdzie się co najmniej kilka chętnych. Wybacz, ale muszę wracać do kuzynki. Będzie się o mnie niepokoić. Tędy, prawda?
Przestępując próg, usłyszała za plecami jego przytłumiony śmiech. Zdaje się, że rozbawiła go jej udawana obojętność. Miała przemożną ochotę zapytać go o imię, na szczęście zdołała się powstrzymać, choć przyszło jej to z niemałym trudem. Rozmyślała o nim przez całą drogę do domu, a i potem nie potrafiła wybić go sobie z głowy.
Był częstym bywalcem Royal Wardrobe, więc jej bracia i Aphra musieli go znać. Musieli też widzieć, jak z nim rozmawiała. I jak bezceremonialnie od niego uciekła. Wszyscy troje cały czas kręcili się w pobliżu. Zapewne rodzice kazali im mieć ją na oku. Jednak żadne z nich ani słowem nie wspomniało o jej rozmówcy. Mogła ich pociągnąć za język, ale nie zrobiła tego z czystej przekory. Nie znosiła, gdy traktowano ją jak dziecko.
Nazajutrz postanowiła wybrać się ponownie do Royal Wardrobe. Rzecz jasna nie miało to absolutnie nic wspólnego z urodziwym nieznajomym. Za nic nie przyznałaby, że chce się z nim znowu zobaczyć.
Musiała prosić o pozwolenie matkę, a ta była niezwykle przenikliwa. Trudno było cokolwiek przed nią ukryć, więc Etta dla pozoru wymyśliła naprędce idealny pretekst:
– Chcę zapytać wuja o kilka tkanin, które mi się spodobały. Mogłabym je kupić…
– Co też ty pleciesz, dziecko? – odparła pobłażliwie lady Virginia, odkładając na bok szpinet oraz nuty. – George nic ci nie sprzeda, bo wszystko, co tam przechowują, jest przeznaczone wyłącznie dla królowej. Sądziłam, że o tym wiesz. Ale jeśli masz ochotę, to oczywiście możesz pójść. Nie widzę przeszkód. Pod warunkiem, że zabierzesz ze sobą Tildę i wrócisz do domu przed wieczerzą.
Gdy płynęły wraz z Tildą ku Royal Wardrobe, Etta była stokroć bardziej podekscytowana niż za pierwszym razem. Miała ku temu co najmniej dwa powody. Poznała intrygującego mężczyznę, który z miejsca przypadł jej do gustu. Ponadto wybrała się na potajemne spotkanie bez wiedzy i zgody rodziców. Choć ostatnio pilnowali jej na każdym kroku, zdołała zachować resztki niezależności. Owszem, czuła się odrobinę winna, lecz wrodzona przekora kazała jej zapomnieć o wyrzutach sumienia. Nie zaprzątała sobie nimi głowy, bo była więcej niż pewna, że wuj George rychło zrelacjonuje rodzinie jej poczynania.
Na szczęście udało im się na niego nie natknąć. Widać był zajęty pracą. Zresztą nikt nie zwrócił na nie większej uwagi. Z wyjątkiem jednej osoby. Dżentelmen, z którym tak bardzo pragnęła się zobaczyć, oderwał się od swego zajęcia i podszedł do niej żwawo.
– Rad jestem cię znowu widzieć, pani – rzekł z wytwornym ukłonem, posyłając jej urokliwy uśmiech. – Szukasz, sir George’a, jak mniemam?
Henrietta poczuła żywsze bicie serca i na moment straciła oddech. Wydał jej się jeszcze przystojniejszy niż przedtem. Jego gęste ciemne włosy i pełne blasku brązowe oczy przykuwały jej spojrzenie do tego stopnia, że wprost nie mogła oderwać od niego wzroku. Wielka szkoda, że dobry obyczaj nie pozwalał się na nikogo bezkarnie gapić.
– Nie, z wujem zobaczę się później – odparła, otrząsnąwszy się z zachwytu. – Przyprowadziłam pokojówkę. Nie mogła się doczekać, żeby zobaczyć nowe stroje królowej. Tildo, pozwól, że ci przedstawię, pan… pan… Och, zdaje się, że nie podałeś mi panie swego nazwiska…
– Przyjaciele zwracając się do mnie Nicolaus lub Claus. Mam nadzieję, pani, że mogę zaliczyć cię do ich grona.
– Nicolaus… – powtórzyły jak na komendę i dygnęły.
Nicolaus przywołał skinieniem dwóch młodych posługaczy, którzy roznosili tkaniny.
– Bądźcie łaskawi oprowadzić po wystawie pannę Tildę. Chciałaby obejrzeć szaty koronacyjne królowej.
Gdy zostali sami, natychmiast zwrócił oczy ku Henrietcie.
– Czy dobrze odgadłem twój zamysł, pani? Od początku chciałaś ją odesłać, prawda?
– Jeśli sprawi ci to przyjemność, panie, pozwolę ci tak myśleć – odrzekła, spuszczając skromnie oczy.
Uśmiechnął się ukradkiem i podszedł bliżej.
– Twój kapelusz jest cały przemoczony od śniegu. Może wysuszymy go razem z płaszczem przy ogniu? Pozwól, pani, pomogę ci je zdjąć.
Kiedy zbliżył dłonie, żeby ściągnąć z niej okrycie, odrzuciła zamaszyście rozpuszczone włosy. Zadbała przy tym o to, żeby musnęły przelotnie jego ręce. Próbowała tej niezawodnej sztuczki na innych.
Zgodnie z jej oczekiwaniem Nicolaus sprawiał wrażenie należycie zafascynowanego.
– Wczoraj wpadło mi w oko kilka wyjątkowo pięknych tkanin – odezwała się po chwili. – Chciałabym je zamówić, a nie mam pojęcia, jak się nazywają. Zechcesz mnie oświecić?
– Naturalnie. Z przyjemnością. Domyślam się, że pragniesz je kupić dla siebie? Zalecałbym ostrożność w tym względzie. Jej Wysokość nałożyła pewne ograniczenia. Na przykład złoty baldachin z jedwabiem pozwala go nosić tylko kilku wybranym osobom.
– Wątpię, by królowa miała kiedykolwiek zobaczyć mnie z bliska. Zresztą nie idzie mi o baldachin. Miałam na myśli coś takiego. Jak to zwą?
– Ten zielononiebieski jedwab? – Zdjął z półki belę materiału. – Z twoją cerą, pani, będzie ci w nim do twarzy. Jest bardzo miękki i przyjemny w dotyku.
– Królowa też będzie go nosić?
– Z tego, co słyszałem, zamierza odtąd poprzestać na czerni i bieli. Wie, że podkreślają jej urodę.
– Nie może być? Postanowiła zrezygnować z innych kolorów?
– Przypuszczam, że pozwoli sobie na kolorowe hafty i dodatki. Za to jej służące będą się nosić wyłącznie na biało. Niestety uderzy to w nasze kupieckie interesy. Mam nadzieję, że ty, pani, nie ulegniesz tym nowym zwyczajom…
– Jak zdołałeś się tego wszystkiego tak prędko wywiedzieć? Czyżbyś miał znajomości na dworze?
– Cóż, kupcy muszą mieć uszy i oczy szeroko otwarte. Bez wiedzy na temat upodobań naszej klienteli nie zaszlibyśmy daleko.
Przez kolejne pół godziny Claus oprowadzał ją po składnicy, pokazując zwoje przeróżnych materiałów. Gawędzili swobodnie o najnowszych fasonach, wzorach i fakturach, lecz ich rozmowa była pełna intymnych podtekstów. Oboje wiedzieli, że wizyta Henrietty miała niewiele wspólnego z zakupami. Etta nigdy dotąd nie flirtowała w tak ekscytujący sposób. Przyglądając się smukłym dłoniom Nicolausa, gdy te muskały delikatne atłasy, miała wrażenie, że czuje ich zmysłowy dotyk na własnej skórze.
Nie miała ochoty się z nim rozstawać, ale powoli zaczynało zmierzchać.
– Powinnam wracać do domu… – powiedziała, unosząc ku twarzy garść mięciutkiego jedwabiu.
Claus stał tuż obok niej. Był tak blisko, że czuła za plecami bijące od niego ciepło. Odwróciła się, żeby na niego spojrzeć. On też na nią patrzył i trzymał w dłoni ten sam materiał.
– Powinnaś go nosić – szepnął, przykładając tkaninę do jej policzka. Pochylił się przy tym, jakby zamierzał ją pocałować.
– Jest prześwitujący… – odparła bez tchu.
– W rzeczy samej – szepnął jej wprost do ucha. – Dlatego byłby przeznaczony wyłącznie dla moich oczu. Wkładałabyś go tylko dla mnie…
Nie powinna mu pozwalać na taką poufałości, lecz nie potrafiła się oprzeć. Spotkała się z nim tylko dlatego, że chciała sobie coś udowodnić. To miał być przejaw buntu wobec ograniczeń, jakie narzucili jej rodzice. Pragnęła podejmować własne decyzje. Nic więcej. Szkopuł w tym, że Claus był zwykłym kupcem. Człowiekiem bez tytułu i koneksji…
Położyła mu dłoń na torsie i odsunęła się na bezpieczną odległość.
– Nie, Nicolaus. Nie możemy sobie pozwolić na więcej.
– Chcę cię znów zobaczyć, pani.
– Kto wie, może kiedyś się jeszcze spotkamy, ale teraz nasze drogi się rozejdą. Dziękuję, że poświęciłeś mi czas. Obyś znalazł dobrą i stateczną żonę, która będzie wspierać cię w interesach. Życzę ci tego z całego serca, panie. Żegnaj, rodzice czekają.
– Twoja wola, pani.
– Nie miej mi za złe. Nie możemy się przyjaźnić, bo ojciec umyślił wydać mnie wkrótce za mąż.
– I jak rozumiem, nie będzie szukał godnego konkurenta wśród kupców? A szkoda. Nie spotkałaś żadnego w ubiegłym tygodniu podczas uczty?
– I owszem, spotkałam. Obawiam się jednak, że mój ojciec będzie mierzył znacznie wyżej. Jeszcze raz dziękuję. Bywaj zdrów.
– Cała przyjemność po mojej stronie, panno Raemon – rzekł. – Pozwolisz, że podaruję ci coś na pamiątkę naszego spotkania? – Zbliżył się i podał jej strusie pióro.
– Stokrotne dzięki, sir. Dam je ojcu. Będzie w sam raz do kapelusza.
– Znakomicie.
Spędziwszy blisko godzinę w towarzystwie dwóch zapatrzonych w nią młodzianów, Tilda rozgadała się jak katarynka. Przez całą drogę do domu nie zamykały jej się usta, więc nie zauważyła, że jej pani jest dziwnie milcząca.
Na szczęście ani wuja George’a, ani braci Etty nie było tego dnia w Royal Wardrobe. Żaden z członków rodziny nie miał pojęcia, że spotkała się z Nicolausem, a ona nie zamierzała ich w tej sprawie oświecać. Wiedziała, jak zareagowaliby rodzice na wieść o tym, że zyskała nowego adoratora. Nigdy nie zaaprobowaliby go jako jej konkurenta.
lub _King’s Wardrobe_ (_Królewska Szafa_) – kompleks budynków w Londynie, w których składowano broń, ekwipunek, zbroje oraz umundurowanie wojskowe, a także osobistą garderobę monarchów (przyp. tłum.).
O zdobna tkanina pochodząca z Bagdadu z charakterystycznym brokatem. (przyp. tłum.).